Nędza
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- Elandet
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Pauza
- Data wydania:
- 2023-06-06
- Data 1. wyd. pol.:
- 2023-06-06
- Liczba stron:
- 176
- Czas czytania
- 2 godz. 56 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788396699473
- Tłumacz:
- Dominika Górecka
Powieść Tichego rozpoczyna się przypadkowym spotkaniem wiolonczelisty i bezdomnego chłopaka w Malmö. Z pozoru nic nadzwyczajnego, to mogło się zdarzyć w każdym mieście. Jednak w bohaterze ta rozmowa inicjuje przypominającą strumień świadomości wycieczkę w przeszłość i rodzi myśli o tym, gdzie on sam mógłby się znaleźć po latach, gdyby nie uratowała go muzyka, dzięki której udało mu się uciec z lichego osiedla mieszkań socjalnych i beznadziejnej wegetacji jego mieszkańców. Ruszamy w podróż po squatach i nielegalnych klubach, przeżywamy noce podkręcane narkotykami w cieszących się złą sławą, niebezpiecznych dzielnicach dużych miast. Nieustannie przypomina się nam, że jedynie podglądamy cierpienia ludzi ze środowisk zwykle niewidzialnych dla innych warstw społeczeństwa.
To również powieść pełna muzyki nadającej rytm życiu grupy pokrzywdzonych społecznie biedaków koczujących na przedmieściach. Tichý pokazuje prawdziwą nędzę ich egzystencji, codzienne rozczarowania, porażki w zderzeniu z rzeczywistością, daje jednak czytelnikom odrobinę nadziei, kiedy wraca do teraźniejszości. Z empatią dla trudnego do uniknięcia losu młodych przeklętych łączy się podziw dla ich siły okazywanej nawet wtedy, gdy świat wali się na głowę. Autor zabiera nas w miejsca, w których raczej nigdy nie byliśmy i mamy nadzieję do nich nie trafić.
"Nędza" jest historią kolejnego straconego pokolenia – tym razem to młodzi imigranci, których można spotkać nie tylko w szwedzkiej rzeczywistości, z góry skazani na życiową klęskę. U Tichego mniej jednak cynizmu czy irytacji, więcej melancholii i zadumy.
"Tichý pokazuje, jak cienka i dla wielu trudna do wyobrażenia jest granica między życiem w biedzie a dostatku, jak dorastanie w miejscu naznaczonym społecznymi nierównościami, przemocą i pogardą może wpłynąć na dalsze życie – nawet jeśli udało się wydostać z tego piekielnego kręgu. Jest to proza w wielu momentach zaskakująca, wybuchowa, więcej niż ciekawa językowo. Polską rzeczywistość również bez trudu da się w "Nędzy" odnaleźć."
Michał Nogaś
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Kolejne stracone pokolenie
Całe nasze życie to rząd przypadkowych spotkań, które później mogą przerodzić się w głębsze relacje. A przynajmniej tak twierdzi autor „Nędzy”. Ta proza jest jak lodowaty prysznic i prawdziwa terapia szokowa. Bo co zrobisz, gdy spotkasz się z losem, którego ledwie udało ci się uniknąć, bo miałeś szczęście?
„Nędza” to proza bardzo osobista, taka, która wręcz wgryza się w tkankę mózgową razem ze smrodem dzielnic bezdomnych, z niepokojem, co właściwie przyniesie kolejny dzień, jeśli faktycznie nadejdzie. Bo w życiu niektórych nadejście kolejnego dnia wcale nie jest takie oczywiste – te kilka godzin między zachodem a wschodem słońca może się okazać kluczowe i ostateczne.
Powieść Andrzeja Tichego to tak naprawdę strumień świadomości płynący przez beznadzieję straconego pokolenia imigrantów, którzy utknęli we frustracji. Autor zabiera nas w pełną brudu wycieczkę po squatach, po niebezpiecznych dzielnicach, o których nie mówi się głośno, chyba że przestrzega się turystów, by ich unikali, po nielegalnych klubach, w których non stop unosi się zapach alkoholu i odchodów wymieszanych z ludzką zgnilizną i martwymi marzeniami o lepszym jutrze. A jednocześnie autor co krok boleśnie uświadamia nas, że jako czytelnicy jesteśmy jedynie podglądaczami, którzy obserwują ludzki upadek, chociaż w rzeczywistości odwracamy wzrok.
Jeśli spodziewacie się jednak prozy bezdennie smutnej i pozbawionej nadziei, to spokojnie. Tichy daje nam chwilę wytchnienia. Razem z autorem szukamy w tym poczuciu przegranego życia krótkich momentów radości wypełnionych muzyką, rzucamy się w ramiona teraźniejszości rysowanej już w bardziej optymistycznych barwach.
Jest to jednak jedna z tych Pauz, które mi do gustu nie przypadły. Może to nie był ten czas, a może po prostu zachłysnęłam się tym strumieniem świadomości i do końca lektury nie mogłam złapać już głębszego wdechu. Nie jestem jednak w stanie powiedzieć, że to zła książka, bo to byłoby kłamstwo. Nawet jeśli nie padłam z zachwytu, doskonale zdaję sobie sprawę, że ta lektura znajdzie swoich czytelników, takich, którzy w odróżnieniu ode mnie faktycznie się zakochają.
Kinga Kolenda
Książka na półkach
- 82
- 48
- 10
- 10
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
#zannkuczytamdozimy #czytam_se
⠀
"Cały budynek w krótkim czasie zapełniał się lokatorami. Byli to ludzie, którzy w większości ledwie wiązali koniec z końcem, prowadzili życie rozwiązłe, stanowili margines społeczny i swoim wyglądem bardziej przypominali żebraków."
⠀
"Nędza", czyli książka po którą zdecydowałam się sięgnąć z wiadomych względów - Autor mieszka w Szwecji i akcja ma miejsce w Malmö. Niestety nie porwała mnie tak, jak tego oczekiwałam.
Była chaotyczna i nudna przez większą część.
⠀
Fakt jest taki, że o narratorze, którym jest Cody, można powiedzieć, że jest chaotyczny. Być może był to zamierzony zabieg, nie wiem. U mnie miłości nie ma.
⠀
Autor zaczyna opowieść spotkaniem wiolonczelisty z bezdomnym chłopakiem mieszkającym w Malmö. Ta rozmowa sprawia, że Cody wraca do przeszłości. Przypomina wszystko co się działo przez te lata i myśli, gdzie mogły się znaleźć, gdyby nie muzyka. Muzyka nadała w końcu właściwy rytm. Ale zanim to nastąpi poznamy porażki i rozczarowania, rozterki i niebezpieczne ulice wielkich miast.
⠀
Jak zawsze nie zniechęcam. Być może nie był to dobry czas na tę książkę...
Jeśli czytaliście, koniecznie dajcie znać w komentarzu co o niej myślicie. Ja się wyłączam, by delektować się "Raje utracone".
#zannkuczytamdozimy #czytam_se
więcej Pokaż mimo to⠀
"Cały budynek w krótkim czasie zapełniał się lokatorami. Byli to ludzie, którzy w większości ledwie wiązali koniec z końcem, prowadzili życie rozwiązłe, stanowili margines społeczny i swoim wyglądem bardziej przypominali żebraków."
⠀
"Nędza", czyli książka po którą zdecydowałam się sięgnąć z...
Wartki strumień świadomości przelany na papier bez ładu i składu. Zdania na pół strony, w których jest i sprawa bieżąca, i wspomnienie i odniesienie do muzyki, i trochę informacji kulturowo-obyczajowo-społecznych. Oczywiście, znowu stracone pokolenie - tym razem imigranci.
Wartki strumień świadomości przelany na papier bez ładu i składu. Zdania na pół strony, w których jest i sprawa bieżąca, i wspomnienie i odniesienie do muzyki, i trochę informacji kulturowo-obyczajowo-społecznych. Oczywiście, znowu stracone pokolenie - tym razem imigranci.
Pokaż mimo toUdało mi się dotrzeć do połowy książki, była to męczarnia, wspomnienia Codego związane z Sootem i towarzyszące im dywagacje i mądrości z tyłka były trudne do strawienia, główny bohater w drodze na koncert ze swoimi znajomymi ciągle odbiega myślami do wspomnień w sposób chaotyczny, dialogi są umieszczone w ciągu tekstu, co sprawia dyskomfort i łatwo jakoś się w tym zgubić.
Rozmowa znajomych o muzyce, twórcach dla zwykłego laika będzie zbędnym dodatkiem, którego nikt nie zrozumie.
Niestety nabrałem się na ciekawie brzmiący opis książki i straciłem trochę czasu na zapoznanie się z nią, jestem bardzo rozczarowany książką.
Udało mi się dotrzeć do połowy książki, była to męczarnia, wspomnienia Codego związane z Sootem i towarzyszące im dywagacje i mądrości z tyłka były trudne do strawienia, główny bohater w drodze na koncert ze swoimi znajomymi ciągle odbiega myślami do wspomnień w sposób chaotyczny, dialogi są umieszczone w ciągu tekstu, co sprawia dyskomfort i łatwo jakoś się w tym...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWszystko zaczyna się od przypadkowego spotkania wiolonczelisty i bezdomnego chłopaka. Ale czy na pewno? Może rozpoczyna się od zachwytu kwiatem woskownicy i refleksją na temat awangardowej muzyki Scelsiego? Muzyki, która wybrzmiewa niespodziewanymi dźwiękami, tworzona jest w stanie jakiegoś artystycznego transu.
"Nędza" Andrzeja Tichego to monolog, strumień świadomości, nieokiełznany potok słów i opowieści, które zbierały się w narratorze. Spotkanie z pobitym chłopakiem wprowadza bohatera w trans. Zaczyna snuć opowieść, której kierunek będzie jak w utworach Scelsiego nieznany. Ta opowieść, o latach młodości w podejrzanych dzielnicach, o narkotykach i przemocy, zbiera się w nim i szuka ujścia. Sam mówi "mam usta pełne imion". Imion ludzi, których zostawił za sobą, którym nie udało się wyrwać. Imion jednak zabraknie dla gitarzysty i kompozytorki, z którymi w drodze na koncert prowadzi rozmowę o muzyce. Tak jakby to ci których zostawił za sobą zasłużyli na upamiętnienie, jakby to ich historie były ważne.
Bohater Tichego to człowiek, któremu udało się wyrwać ze świata skazanego na porażkę. Z szemranych dzielnic, z ubóstwa, z rodzin, w których dochodzi do przemocy, od matek narkomanek, kumpli dilerów. Oni są "blatarr" obcymi, imigrantami, biedakami.
Świat do którego przybyli, poszukując lepszego życia ich rozczarował: "I wiesz, mój ojciec mówił mi, że trafiliśmy do RAJU, ale w gazetach pisali, że to LUDZKIE WYSYPISKO". Tichy opisuje życie tych ludzi śmieci, niepotrzebnych, bezużytecznych, skazanych na zapomnienie, żyjących na marginesie społeczeństwa.
Bohater "Nędzy" nie podzielił tragicznych losów swoich znajomych. Ale jego życie mogło wyglądać inaczej. W tej plątaninie głosów, w mówieniu o sobie w 3. os. jest i próba dystansu i wspólnotowość doświadczeń. Bo on jest sobą - ocaleńcem, ale i każdym - przegranym.
Dlaczego piszę o tej książce? Ze względu na czeskie korzenie pisarza. Andrzej Tichý jest synem Polki i Czecha. Urodził się w Pradze i na początku lat 80. wemigrował z rodzicami do Szwecji.
"Nędza" wywołuje silne emocje, ale wywołuje też opór i znużenie. Przebijając się przez tę chaotyczną opowieść czujemy się zagubieni i zmęczeni. To trudna lektura.
Wszystko zaczyna się od przypadkowego spotkania wiolonczelisty i bezdomnego chłopaka. Ale czy na pewno? Może rozpoczyna się od zachwytu kwiatem woskownicy i refleksją na temat awangardowej muzyki Scelsiego? Muzyki, która wybrzmiewa niespodziewanymi dźwiękami, tworzona jest w stanie jakiegoś artystycznego transu.
więcej Pokaż mimo to"Nędza" Andrzeja Tichego to monolog, strumień świadomości,...
Do mnie jakoś ta książka nie trafiła. Spodziewałam się chyba czegoś trochę innego.
Do mnie jakoś ta książka nie trafiła. Spodziewałam się chyba czegoś trochę innego.
Pokaż mimo toAutor nominowanej do Nagrody Bookera „Nędzy”, Andrzej Tichý, mieszka w Szwecji, ale pochodzi z Czech, jego dziełem mogą się więc chlubić aż dwa narody. Tylko czy na pewno jest czym się chlubić? Nie wiem. To powieść bardzo, bardzo dziwna i niestety męcząca. Forma dominuje tu nad treścią, narracja sprawia wrażenie chaotycznej, nieprzyjaznej dla czytelnika. I choć zauważyłam, że „w tym szaleństwie jest metoda”, że rwany, nieprzejrzysty sposób pisania bardzo pasuje do roztrzęsionego narratora i że autor zgromadził sporo ciekawych obserwacji dotyczących nizin społecznych, to jednak przez większość czasu poświęconego na lekturę czułam dezorientację i znużenie, wydawało mi się nawet, że słucham monologu pijaka, który bez ładu i składu sypie wspomnieniami, spostrzeżeniami oraz wulgaryzmami i niekoniecznie pragnie, by odbiorca go zrozumiał.
Narrator ma na imię Cody. Dorastał w Szwecji, wśród imigrantów, którzy najpierw sądzili, że trafili do raju, a potem doszli do wniosku, że to jednak nie raj, tylko szambo. Wszyscy w tym środowisku z trudem wiązali koniec z końcem, nie stronili przy tym od kradzieży, grzebania w śmietnikach czy handlu narkotykami, niemal wszyscy też pili i ćpali. Cody był jednym z nielicznych szczęśliwców, którym udało się odbić od dna i wejść do świata ludzi uważanych za porządnych. Ukończył szkołę wieczorową, został niezależnym muzykiem, rozmyśla nie o tym, skąd wziąć flaszkę, tylko o kwiatkach i muzyce Scelsiego. Ale czy na pewno oderwał się od przeszłości? Czy dzieciństwo i młodość spędzone w nędzy, wśród patologii ludzkiej, nie wyciskają piętna? „Kiedy już zostawisz całe to bagno za sobą, orientujesz się, że tkwisz w nim po pachy”[1] – mówi jedna z postaci. I chyba tak właśnie dzieje się z głównym bohaterem; odciął się od korzeni, ale nie do końca, wciąż załamuje się, gdy myśli o własnym dzieciństwie. Wystarczy jakiś impuls, by wspomnienia stały się intensywniejsze niż teraźniejszość. Takim impulsem jest spotkanie z bezdomnym, pobitym chłopcem. Cody akurat zmierza na dworzec, by wraz z kompozytorką i gitarzystą wyjechać na koncert, jednak kontakt z młodym ćpunem wywołuje całą lawinę wspomnień, myśli i wyobrażeń, które przysłaniają rzeczywistość. Narrator co chwilę traci wątek i przestaje słyszeć, co mówią jego towarzysze, słyszy za to głosy z przeszłości.
Lektura nie jest łatwa, bo autor tworzy ściany tekstu, nie wyróżnia dialogów, nie zaznacza, która postać teraz mówi, ba, pierwszoosobowy narrator, Cody, potrafi znienacka zacząć pisać o sobie, używając narracji trzecioosobowej, albo – żeby jeszcze bardziej utrudnić czytelnikowi odbiór – wyobraża sobie, co mówiłaby jakaś postać, na przykład jego dawny kumpel Soot, i włącza ten wyobrażony monolog do tekstu. „Kiedy myślę o tobie, Soot, zaczynam mówić do siebie, podnoszę głos, staję obok siebie i zaczynam mówić lub staję naprzeciw siebie i zaczynam mówić, jakbym był Sootem, jakbym był kimś innym, i wstydzę się, ale powstrzymuję wstyd, staram się ignorować narcyzm, zaczynam mówić, jestem Sootem”[2]. Tak więc tej powieści nie wolno czytać po kawałku, trzeba od razu całą i z wytężoną uwagą, by się nie pogubić w mało przejrzystej narracji.
A co i kogo wspomina Cody? Opowiada na przykład, jak będąc pod wpływem narkotyków, wstąpił do kawiarni, narobił w spodnie i musiał je potem wyrzucić. Albo o odwiedzinach u swego czarnoskórego kolegi, który został pobity przez rasistów i w szpitalu rozsmakował się w czytaniu książek. Wspomina Rawnę, Bekkę, Soota i jego siostrę Cherry. Niekiedy postacie wygłaszają jakieś ciekawe, choć gorzkie uwagi. Bezdomna Sanna mówi o sobie, że jest nieudaną aborcją, a ktoś inny, że gadanie o równości to kłamstwa, że „dopiero po latach dociera do ciebie, jak bardzo jesteś poraniony, jak bardzo cię wydymali”[3]. Wspomnieniom i myślom narratora towarzyszą takie uczucia jak wzburzenie, gorycz, bezradność, przekonanie, że jego dawnym znajomym przeznaczona jest tragiczna przyszłość, że mało kto z tego środowiska potrafi wziąć odpowiedzialność za swoje życie i nie pasożytować na innych. „Czasem myślę, że dla takich ludzi nie ma ratunku i że powinno ich się pozbyć, dla dobra wszystkich. Żeby nie powodowali więcej cierpienia. Serio. Sobie samym, innym. Żeby nie mieli więcej dzieci”[4].
Niektóre myśli narratora są bardzo kontrowersyjne i bezlitosne. Na zezwierzęconych meneli, brudnych, pijanych i bełkoczących, nie patrzy on z sentymentem ani empatią, wręcz przeciwnie, rozważa, czy nie powinno się ich wytępić. Bo skoro można likwidować robactwo czy szczury, dlaczego nie zrobić tego samego ze szkodliwymi ludźmi? Przecież „pogrzeb jest o wiele tańszy niż cała ta opieka, cała ta rehabilitacja, wszystkie te interwencje policji, budowa tych wszystkich więzień, ich utrzymanie i tak dalej”[5]. A pomóc tym szumowinom się nie da. On sam, Cody, nikomu nie pomógł, nawet własnemu bratu, i teraz może tylko lamentować: „Brat, gdzie on teraz jest, dlaczego mu nie pomogłem, dlaczego go zostawiłem, przebacz mi, bracie, przykro mi”[6]. Jedyna dobroczynność, na jaką się zdobył, to podarowanie kilku koron bezdomnemu.
---
[1] Andrzej Tichý, „Nędza”, przeł. Dominika Górecka, Pauza, 2023, s. 159.
[2] Tamże, s. 36-37.
[3] Tamże, s. 113.
[4] Tamże, s. 81.
[5] Tamże, s. 86.
[6] Tamże, s. 165.
https://koczowniczkablog.blogspot.com/2023/08/nedza-andrzej-tichy.html
Autor nominowanej do Nagrody Bookera „Nędzy”, Andrzej Tichý, mieszka w Szwecji, ale pochodzi z Czech, jego dziełem mogą się więc chlubić aż dwa narody. Tylko czy na pewno jest czym się chlubić? Nie wiem. To powieść bardzo, bardzo dziwna i niestety męcząca. Forma dominuje tu nad treścią, narracja sprawia wrażenie chaotycznej, nieprzyjaznej dla czytelnika. I choć zauważyłam,...
więcej Pokaż mimo toCzytałem w oryginale i najbardziej porazil mnie język Tichyego. Dialogi wplecione w zdania, rzucanie czytelnika w odległe punkty w czasie. Znalazłem w tej książce jedno z najdłuższych zdań jakie w życiu preczytalem (z zapartym tchem) które w hipnotyczny sposób rozpościerało się na ponad szesnastu stronach. Rozdzierająca i realistyczna proza.
Czytałem w oryginale i najbardziej porazil mnie język Tichyego. Dialogi wplecione w zdania, rzucanie czytelnika w odległe punkty w czasie. Znalazłem w tej książce jedno z najdłuższych zdań jakie w życiu preczytalem (z zapartym tchem) które w hipnotyczny sposób rozpościerało się na ponad szesnastu stronach. Rozdzierająca i realistyczna proza.
Pokaż mimo toPrzeczołgała mnie ta proza przez szemrane dzielnice, squaty, "ludzkie wysypiska", bagno człowieczego upodlenia i cały ten "rynsztokowy szajs". Uraczyła mnie towarzystwem "społecznych dołów", marginesu, narkomanów, imigrantów, młodzieży, która "lubi czasami komuś przywalić". Pozwoliła nieco bardziej zrozumieć ten stan ducha, kiedy nie wiadomo, co zrobić ze swoim życiem. Nie pracujesz, kradniesz, przepuszczasz przez palce kolejne dni, będąc "menelem", "szurając po życiowym dnie"- "w tę i z powrotem, w kółko". Odurzyła mnie zapachem "całej tej nędzy i mizerności"- odorem alkoholu, kocich szczyn, potu, przepełnionych petami popielniczek, ludzkich ekskrementów. Finalnie także- sponiewierała atmosferą beznadziei, ogromem smutku, gniewu, nienawiści, szaleństwa oraz frustracji.
.
"Nędzę" nazwać można strumieniem świadomości. Albo zwyczajnie- depresyjną "nawijką" - cierpką, gorzką, dosadną, gdzie kolejne salwy słów i wszystko to, co uwiera, wydobywa się prosto z trzewi. I chociaż chciałoby się już przestać, zostawić za sobą to wszystko, zamilknąć raz na zawsze- "usta wypełniają się tym, co musi wypłynąć". Pełne imion i miejsc, które "wcisnęły, wgniotły, wpakowały w takie życie, które nie zasługuje na to, żeby je przeżyć". I przytłoczyły - ciężarem doświadczeń, które zamiast ulotności i zmienności, zafundowały trwanie "z konieczności". "Oczy widzą, uszy słyszą, z konieczności, ciało żyje, z konieczności"...
.
"Nędza" to proza szczególna. Bardzo osobista. Taka, która rezonuje w świadomości nie delikatnym wibrowaniem, ale kolejnymi ciosami prosto w twarz. Taka, z której płynie żal, a jednocześnie wielka potrzeba uwolnienia się od wspomnień. Pisane wielkimi literami przekleństwo na determinizm miejsca, w którym się żyło. To miejsce decyduje o "sposobie myślenia, widzenia, słyszenia, smaku, czuciu i wszystkim innym". Czytałam, odkładałam, czytałam... Staczałam się na samo dno człowieczeństwa wraz z bohaterami. Zanurzałam się w tym brudzie, zamroczona klimatem narkotycznego haju, wybrzmiewającą muzyką oraz rytmicznością prozy. Polecam. Bardzo.
Przeczołgała mnie ta proza przez szemrane dzielnice, squaty, "ludzkie wysypiska", bagno człowieczego upodlenia i cały ten "rynsztokowy szajs". Uraczyła mnie towarzystwem "społecznych dołów", marginesu, narkomanów, imigrantów, młodzieży, która "lubi czasami komuś przywalić". Pozwoliła nieco bardziej zrozumieć ten stan ducha, kiedy nie wiadomo, co zrobić ze swoim życiem. Nie...
więcej Pokaż mimo toNa to jak przebiega nasze życie ,,obecnie"często miały wpływ decyzje z przeszłości,koneksje, znajomości i środowisko,w którym zostaliśmy wychowani. Andrzej Tichý oczami mężczyzny,który jest muzykiem klasycznym opowiada o tym jak łatwo upaść na dno,stracić wszystko,zostać upodlonym,wykluczonym.Obrazuje,że wielką rolę w trakcie wzrastania do życia odgrywają znajomi ze szkoły,z podwórka.Prowadząc mężczyznę do miejsc z przeszłości,które zgoła inaczej zapisały się pod woalem powiek kreśli trudną egzystencję imigrantów oraz ludzi z tzw.marginesu społecznego,niesprawiedliwość fortuny i nędzę,której możemy dotknąć podejmując chociaż jedną złą decyzję. Część z Was mogą zmęczyć dialogi. Mnie pogłębiły doznania bohatera i osób pobocznych.
Podoba mi się zastosowany strumień świadomości i meandrowanie pomiędzy czasami.A także rozpisane podziały i dno,którego nigdy nie chcielibyśmy poczuć na własnej skórze.Bardzo dużym plusem jest też uwypuklenie zależności międzyludzkich,surowość prozy, jej rytm.
Warto nadmienić,że ,,Nędza"zawiera spory rys autobiograficzny.Jest intertekstualna.Czuć każdą komórką ciała,że Tichý wiele przeżył.Że był świadkiem przemocy,destrukcyjnych zachowań, degrengolady jednostek.Sporo opisów z dorastania postaci można przełożyć i na nasz rodzimy grunt.Muzyka będąca nieodzownym elementem nadaje klimat.Jest tu ból,brak bezpieczeństwa.Widać nierówności społeczne, rasizm i klasizm. Niezwykle doceniam zabawę konwencjami, formą.Autor wie,gdzie przycisnąć,żeby emocje włączyć na wyższy bieg.Drapieżna to proza,jednocześnie smutna i przygnębiająca.Żałuję,że historia jest tak krótka.Pochłonęłam na drzemce młodej.Bardzo mi było niewygodnie,ale nie chciałam się z niej wynurzyć.Lubię moralitety-szczególnie tak nieszablonowo skrojone.,,Nędza" jest jak orzeźwiająca,lodowata kąpiel,po której zupełnie inaczej spogląda się na tych,których zwyczajowo nie dopuszczamy do siebie,odtrącamy,zbywamy milczeniem...A możemy stać się jednym z nich-wystarczy jeden niewłaściwy ruch na planszy zwanej życiem.
Przekład Dominika Górecka.
Na to jak przebiega nasze życie ,,obecnie"często miały wpływ decyzje z przeszłości,koneksje, znajomości i środowisko,w którym zostaliśmy wychowani. Andrzej Tichý oczami mężczyzny,który jest muzykiem klasycznym opowiada o tym jak łatwo upaść na dno,stracić wszystko,zostać upodlonym,wykluczonym.Obrazuje,że wielką rolę w trakcie wzrastania do życia odgrywają znajomi ze...
więcej Pokaż mimo to