Nędza

Okładka książki Nędza Andrzej Tichy
Okładka książki Nędza
Andrzej Tichy Wydawnictwo: Wydawnictwo Pauza literatura piękna
176 str. 2 godz. 56 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Elandet
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Pauza
Data wydania:
2023-06-06
Data 1. wyd. pol.:
2023-06-06
Liczba stron:
176
Czas czytania
2 godz. 56 min.
Język:
polski
ISBN:
9788396699473
Tłumacz:
Dominika Górecka
Średnia ocen

5,8 5,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Kolejne stracone pokolenie



1882 427 186

Oceny

Średnia ocen
5,8 / 10
44 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1049
981

Na półkach: , ,

#zannkuczytamdozimy #czytam_se

"Cały bu­dy­nek w krót­kim cza­sie za­peł­niał się lo­ka­to­ra­mi. Byli to lu­dzie, któ­rzy w więk­szo­ści le­d­wie wią­za­li ko­niec z koń­cem, pro­wa­dzi­li życie roz­wią­złe, sta­no­wi­li mar­gi­nes spo­łecz­ny i swoim wy­glą­dem bar­dziej przy­po­mi­na­li że­bra­ków."

"Nędza", czyli książka po którą zdecydowałam się sięgnąć z wiadomych względów - Autor mieszka w Szwecji i akcja ma miejsce w Malmö. Niestety nie porwała mnie tak, jak tego oczekiwałam.
Była chaotyczna i nudna przez większą część.

Fakt jest taki, że o narratorze, którym jest Cody, można powiedzieć, że jest chaotyczny. Być może był to zamierzony zabieg, nie wiem. U mnie miłości nie ma.

Autor zaczyna opowieść spotkaniem wiolonczelisty z bezdomnym chłopakiem mieszkającym w Malmö. Ta rozmowa sprawia, że Cody wraca do przeszłości. Przypomina wszystko co się działo przez te lata i myśli, gdzie mogły się znaleźć, gdyby nie muzyka. Muzyka nadała w końcu właściwy rytm. Ale zanim to nastąpi poznamy porażki i rozczarowania, rozterki i niebezpieczne ulice wielkich miast.

Jak zawsze nie zniechęcam. Być może nie był to dobry czas na tę książkę...
Jeśli czytaliście, koniecznie dajcie znać w komentarzu co o niej myślicie. Ja się wyłączam, by delektować się "Raje utracone".

#zannkuczytamdozimy #czytam_se

"Cały bu­dy­nek w krót­kim cza­sie za­peł­niał się lo­ka­to­ra­mi. Byli to lu­dzie, któ­rzy w więk­szo­ści le­d­wie wią­za­li ko­niec z koń­cem, pro­wa­dzi­li życie roz­wią­złe, sta­no­wi­li mar­gi­nes spo­łecz­ny i swoim wy­glą­dem bar­dziej przy­po­mi­na­li że­bra­ków."

"Nędza", czyli książka po którą zdecydowałam się sięgnąć z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
99
80

Na półkach:

Wartki strumień świadomości przelany na papier bez ładu i składu. Zdania na pół strony, w których jest i sprawa bieżąca, i wspomnienie i odniesienie do muzyki, i trochę informacji kulturowo-obyczajowo-społecznych. Oczywiście, znowu stracone pokolenie - tym razem imigranci.

Wartki strumień świadomości przelany na papier bez ładu i składu. Zdania na pół strony, w których jest i sprawa bieżąca, i wspomnienie i odniesienie do muzyki, i trochę informacji kulturowo-obyczajowo-społecznych. Oczywiście, znowu stracone pokolenie - tym razem imigranci.

Pokaż mimo to

avatar
187
80

Na półkach:

Udało mi się dotrzeć do połowy książki, była to męczarnia, wspomnienia Codego związane z Sootem i towarzyszące im dywagacje i mądrości z tyłka były trudne do strawienia, główny bohater w drodze na koncert ze swoimi znajomymi ciągle odbiega myślami do wspomnień w sposób chaotyczny, dialogi są umieszczone w ciągu tekstu, co sprawia dyskomfort i łatwo jakoś się w tym zgubić.
Rozmowa znajomych o muzyce, twórcach dla zwykłego laika będzie zbędnym dodatkiem, którego nikt nie zrozumie.
Niestety nabrałem się na ciekawie brzmiący opis książki i straciłem trochę czasu na zapoznanie się z nią, jestem bardzo rozczarowany książką.

Udało mi się dotrzeć do połowy książki, była to męczarnia, wspomnienia Codego związane z Sootem i towarzyszące im dywagacje i mądrości z tyłka były trudne do strawienia, główny bohater w drodze na koncert ze swoimi znajomymi ciągle odbiega myślami do wspomnień w sposób chaotyczny, dialogi są umieszczone w ciągu tekstu, co sprawia dyskomfort i łatwo jakoś się w tym...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
2094
52

Na półkach: , ,

Wszystko zaczyna się od przypadkowego spotkania wiolonczelisty i bezdomnego chłopaka. Ale czy na pewno? Może rozpoczyna się od zachwytu kwiatem woskownicy i refleksją na temat awangardowej muzyki Scelsiego? Muzyki, która wybrzmiewa niespodziewanymi dźwiękami, tworzona jest w stanie jakiegoś artystycznego transu. 

"Nędza" Andrzeja Tichego to monolog, strumień świadomości, nieokiełznany potok słów i opowieści, które zbierały się w narratorze. Spotkanie z pobitym chłopakiem wprowadza bohatera w trans. Zaczyna snuć opowieść, której kierunek będzie jak w utworach Scelsiego nieznany. Ta opowieść, o latach młodości w podejrzanych dzielnicach, o narkotykach i przemocy, zbiera się w nim i szuka ujścia. Sam mówi "mam usta pełne imion". Imion ludzi, których zostawił za sobą, którym nie udało się wyrwać. Imion jednak zabraknie dla gitarzysty i kompozytorki, z którymi w drodze na koncert prowadzi rozmowę o muzyce. Tak jakby to ci których zostawił za sobą zasłużyli na upamiętnienie, jakby to ich historie były ważne. 

Bohater Tichego to człowiek, któremu udało się wyrwać ze świata skazanego na porażkę. Z szemranych dzielnic, z ubóstwa, z rodzin, w których dochodzi do przemocy, od matek narkomanek, kumpli dilerów. Oni są "blatarr" obcymi, imigrantami, biedakami.  
Świat do którego przybyli, poszukując lepszego życia ich rozczarował: "I wiesz, mój ojciec mówił mi, że trafiliśmy do RAJU, ale w gazetach pisali, że to LUDZKIE WYSYPISKO". Tichy opisuje życie tych ludzi śmieci, niepotrzebnych, bezużytecznych, skazanych na zapomnienie, żyjących na marginesie społeczeństwa. 

Bohater "Nędzy" nie podzielił tragicznych losów swoich znajomych. Ale jego życie mogło wyglądać inaczej. W tej plątaninie głosów, w mówieniu o sobie w 3. os. jest i próba dystansu i wspólnotowość doświadczeń. Bo on jest sobą - ocaleńcem, ale i każdym - przegranym. 

Dlaczego piszę o tej książce? Ze względu na czeskie korzenie pisarza. Andrzej Tichý jest synem Polki i Czecha. Urodził się w Pradze i na początku lat 80. wemigrował z rodzicami do Szwecji. 
"Nędza" wywołuje silne emocje, ale wywołuje też opór i znużenie. Przebijając się przez tę chaotyczną opowieść czujemy się zagubieni i zmęczeni. To trudna lektura.

Wszystko zaczyna się od przypadkowego spotkania wiolonczelisty i bezdomnego chłopaka. Ale czy na pewno? Może rozpoczyna się od zachwytu kwiatem woskownicy i refleksją na temat awangardowej muzyki Scelsiego? Muzyki, która wybrzmiewa niespodziewanymi dźwiękami, tworzona jest w stanie jakiegoś artystycznego transu. 

"Nędza" Andrzeja Tichego to monolog, strumień świadomości,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2724
1816

Na półkach: ,

Do mnie jakoś ta książka nie trafiła. Spodziewałam się chyba czegoś trochę innego.

Do mnie jakoś ta książka nie trafiła. Spodziewałam się chyba czegoś trochę innego.

Pokaż mimo to

avatar
130
91

Na półkach:

Autor nominowanej do Nagrody Bookera „Nędzy”, Andrzej Tichý, mieszka w Szwecji, ale pochodzi z Czech, jego dziełem mogą się więc chlubić aż dwa narody. Tylko czy na pewno jest czym się chlubić? Nie wiem. To powieść bardzo, bardzo dziwna i niestety męcząca. Forma dominuje tu nad treścią, narracja sprawia wrażenie chaotycznej, nieprzyjaznej dla czytelnika. I choć zauważyłam, że „w tym szaleństwie jest metoda”, że rwany, nieprzejrzysty sposób pisania bardzo pasuje do roztrzęsionego narratora i że autor zgromadził sporo ciekawych obserwacji dotyczących nizin społecznych, to jednak przez większość czasu poświęconego na lekturę czułam dezorientację i znużenie, wydawało mi się nawet, że słucham monologu pijaka, który bez ładu i składu sypie wspomnieniami, spostrzeżeniami oraz wulgaryzmami i niekoniecznie pragnie, by odbiorca go zrozumiał.

Narrator ma na imię Cody. Dorastał w Szwecji, wśród imigrantów, którzy najpierw sądzili, że trafili do raju, a potem doszli do wniosku, że to jednak nie raj, tylko szambo. Wszyscy w tym środowisku z trudem wiązali koniec z końcem, nie stronili przy tym od kradzieży, grzebania w śmietnikach czy handlu narkotykami, niemal wszyscy też pili i ćpali. Cody był jednym z nielicznych szczęśliwców, którym udało się odbić od dna i wejść do świata ludzi uważanych za porządnych. Ukończył szkołę wieczorową, został niezależnym muzykiem, rozmyśla nie o tym, skąd wziąć flaszkę, tylko o kwiatkach i muzyce Scelsiego. Ale czy na pewno oderwał się od przeszłości? Czy dzieciństwo i młodość spędzone w nędzy, wśród patologii ludzkiej, nie wyciskają piętna? „Kiedy już zostawisz całe to bagno za sobą, orientujesz się, że tkwisz w nim po pachy”[1] – mówi jedna z postaci. I chyba tak właśnie dzieje się z głównym bohaterem; odciął się od korzeni, ale nie do końca, wciąż załamuje się, gdy myśli o własnym dzieciństwie. Wystarczy jakiś impuls, by wspomnienia stały się intensywniejsze niż teraźniejszość. Takim impulsem jest spotkanie z bezdomnym, pobitym chłopcem. Cody akurat zmierza na dworzec, by wraz z kompozytorką i gitarzystą wyjechać na koncert, jednak kontakt z młodym ćpunem wywołuje całą lawinę wspomnień, myśli i wyobrażeń, które przysłaniają rzeczywistość. Narrator co chwilę traci wątek i przestaje słyszeć, co mówią jego towarzysze, słyszy za to głosy z przeszłości.

Lektura nie jest łatwa, bo autor tworzy ściany tekstu, nie wyróżnia dialogów, nie zaznacza, która postać teraz mówi, ba, pierwszoosobowy narrator, Cody, potrafi znienacka zacząć pisać o sobie, używając narracji trzecioosobowej, albo – żeby jeszcze bardziej utrudnić czytelnikowi odbiór – wyobraża sobie, co mówiłaby jakaś postać, na przykład jego dawny kumpel Soot, i włącza ten wyobrażony monolog do tekstu. „Kiedy myślę o tobie, Soot, zaczynam mówić do siebie, podnoszę głos, staję obok siebie i zaczynam mówić lub staję naprzeciw siebie i zaczynam mówić, jakbym był Sootem, jakbym był kimś innym, i wstydzę się, ale powstrzymuję wstyd, staram się ignorować narcyzm, zaczynam mówić, jestem Sootem”[2]. Tak więc tej powieści nie wolno czytać po kawałku, trzeba od razu całą i z wytężoną uwagą, by się nie pogubić w mało przejrzystej narracji.

A co i kogo wspomina Cody? Opowiada na przykład, jak będąc pod wpływem narkotyków, wstąpił do kawiarni, narobił w spodnie i musiał je potem wyrzucić. Albo o odwiedzinach u swego czarnoskórego kolegi, który został pobity przez rasistów i w szpitalu rozsmakował się w czytaniu książek. Wspomina Rawnę, Bekkę, Soota i jego siostrę Cherry. Niekiedy postacie wygłaszają jakieś ciekawe, choć gorzkie uwagi. Bezdomna Sanna mówi o sobie, że jest nieudaną aborcją, a ktoś inny, że gadanie o równości to kłamstwa, że „dopiero po latach dociera do ciebie, jak bardzo jesteś poraniony, jak bardzo cię wydymali”[3]. Wspomnieniom i myślom narratora towarzyszą takie uczucia jak wzburzenie, gorycz, bezradność, przekonanie, że jego dawnym znajomym przeznaczona jest tragiczna przyszłość, że mało kto z tego środowiska potrafi wziąć odpowiedzialność za swoje życie i nie pasożytować na innych. „Czasem myślę, że dla takich ludzi nie ma ratunku i że powinno ich się pozbyć, dla dobra wszystkich. Żeby nie powodowali więcej cierpienia. Serio. Sobie samym, innym. Żeby nie mieli więcej dzieci”[4].

Niektóre myśli narratora są bardzo kontrowersyjne i bezlitosne. Na zezwierzęconych meneli, brudnych, pijanych i bełkoczących, nie patrzy on z sentymentem ani empatią, wręcz przeciwnie, rozważa, czy nie powinno się ich wytępić. Bo skoro można likwidować robactwo czy szczury, dlaczego nie zrobić tego samego ze szkodliwymi ludźmi? Przecież „pogrzeb jest o wiele tańszy niż cała ta opieka, cała ta rehabilitacja, wszystkie te interwencje policji, budowa tych wszystkich więzień, ich utrzymanie i tak dalej”[5]. A pomóc tym szumowinom się nie da. On sam, Cody, nikomu nie pomógł, nawet własnemu bratu, i teraz może tylko lamentować: „Brat, gdzie on teraz jest, dlaczego mu nie pomogłem, dlaczego go zostawiłem, przebacz mi, bracie, przykro mi”[6]. Jedyna dobroczynność, na jaką się zdobył, to podarowanie kilku koron bezdomnemu.

---
[1] Andrzej Tichý, „Nędza”, przeł. Dominika Górecka, Pauza, 2023, s. 159.
[2] Tamże, s. 36-37.
[3] Tamże, s. 113.
[4] Tamże, s. 81.
[5] Tamże, s. 86.
[6] Tamże, s. 165.

https://koczowniczkablog.blogspot.com/2023/08/nedza-andrzej-tichy.html

Autor nominowanej do Nagrody Bookera „Nędzy”, Andrzej Tichý, mieszka w Szwecji, ale pochodzi z Czech, jego dziełem mogą się więc chlubić aż dwa narody. Tylko czy na pewno jest czym się chlubić? Nie wiem. To powieść bardzo, bardzo dziwna i niestety męcząca. Forma dominuje tu nad treścią, narracja sprawia wrażenie chaotycznej, nieprzyjaznej dla czytelnika. I choć zauważyłam,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
744
228

Na półkach: ,

Czytałem w oryginale i najbardziej porazil mnie język Tichyego. Dialogi wplecione w zdania, rzucanie czytelnika w odległe punkty w czasie. Znalazłem w tej książce jedno z najdłuższych zdań jakie w życiu preczytalem (z zapartym tchem) które w hipnotyczny sposób rozpościerało się na ponad szesnastu stronach. Rozdzierająca i realistyczna proza.

Czytałem w oryginale i najbardziej porazil mnie język Tichyego. Dialogi wplecione w zdania, rzucanie czytelnika w odległe punkty w czasie. Znalazłem w tej książce jedno z najdłuższych zdań jakie w życiu preczytalem (z zapartym tchem) które w hipnotyczny sposób rozpościerało się na ponad szesnastu stronach. Rozdzierająca i realistyczna proza.

Pokaż mimo to

avatar
723
620

Na półkach:

Przeczołgała mnie ta proza przez szemrane dzielnice, squaty, "ludzkie wysypiska", bagno człowieczego upodlenia i cały ten "rynsztokowy szajs". Uraczyła mnie towarzystwem "społecznych dołów", marginesu, narkomanów, imigrantów, młodzieży, która "lubi czasami komuś przywalić". Pozwoliła nieco bardziej zrozumieć ten stan ducha, kiedy nie wiadomo, co zrobić ze swoim życiem. Nie pracujesz, kradniesz, przepuszczasz przez palce kolejne dni, będąc "menelem", "szurając po życiowym dnie"- "w tę i z powrotem, w kółko". Odurzyła mnie zapachem "całej tej nędzy i mizerności"- odorem alkoholu, kocich szczyn, potu, przepełnionych petami popielniczek, ludzkich ekskrementów. Finalnie także- sponiewierała atmosferą beznadziei, ogromem smutku, gniewu, nienawiści, szaleństwa oraz frustracji.
.
"Nędzę" nazwać można strumieniem świadomości. Albo zwyczajnie- depresyjną "nawijką" - cierpką, gorzką, dosadną, gdzie kolejne salwy słów i wszystko to, co uwiera, wydobywa się prosto z trzewi. I chociaż chciałoby się już przestać, zostawić za sobą to wszystko, zamilknąć raz na zawsze- "usta wypełniają się tym, co musi wypłynąć". Pełne imion i miejsc, które "wcisnęły, wgniotły, wpakowały w takie życie, które nie zasługuje na to, żeby je przeżyć". I przytłoczyły - ciężarem doświadczeń, które zamiast ulotności i zmienności, zafundowały trwanie "z konieczności". "Oczy widzą, uszy słyszą, z konieczności, ciało żyje, z konieczności"...
.
"Nędza" to proza szczególna. Bardzo osobista. Taka, która rezonuje w świadomości nie delikatnym wibrowaniem, ale kolejnymi ciosami prosto w twarz. Taka, z której płynie żal, a jednocześnie wielka potrzeba uwolnienia się od wspomnień. Pisane wielkimi literami przekleństwo na determinizm miejsca, w którym się żyło. To miejsce decyduje o "sposobie myślenia, widzenia, słyszenia, smaku, czuciu i wszystkim innym". Czytałam, odkładałam, czytałam... Staczałam się na samo dno człowieczeństwa wraz z bohaterami. Zanurzałam się w tym brudzie, zamroczona klimatem narkotycznego haju, wybrzmiewającą muzyką oraz rytmicznością prozy. Polecam. Bardzo.

Przeczołgała mnie ta proza przez szemrane dzielnice, squaty, "ludzkie wysypiska", bagno człowieczego upodlenia i cały ten "rynsztokowy szajs". Uraczyła mnie towarzystwem "społecznych dołów", marginesu, narkomanów, imigrantów, młodzieży, która "lubi czasami komuś przywalić". Pozwoliła nieco bardziej zrozumieć ten stan ducha, kiedy nie wiadomo, co zrobić ze swoim życiem. Nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
914
911

Na półkach:

Na to jak przebiega nasze życie ,,obecnie"często miały wpływ decyzje z przeszłości,koneksje, znajomości i środowisko,w którym zostaliśmy wychowani. Andrzej Tichý oczami mężczyzny,który jest muzykiem klasycznym opowiada o tym jak łatwo upaść na dno,stracić wszystko,zostać upodlonym,wykluczonym.Obrazuje,że wielką rolę w trakcie wzrastania do życia odgrywają znajomi ze szkoły,z podwórka.Prowadząc mężczyznę do miejsc z przeszłości,które zgoła inaczej zapisały się pod woalem powiek kreśli trudną egzystencję imigrantów oraz ludzi z tzw.marginesu społecznego,niesprawiedliwość fortuny i nędzę,której możemy dotknąć podejmując chociaż jedną złą decyzję. Część z Was mogą zmęczyć dialogi. Mnie pogłębiły doznania bohatera i osób pobocznych.
Podoba mi się zastosowany strumień świadomości i meandrowanie pomiędzy czasami.A także rozpisane podziały i dno,którego nigdy nie chcielibyśmy poczuć na własnej skórze.Bardzo dużym plusem jest też uwypuklenie zależności międzyludzkich,surowość prozy, jej rytm.
Warto nadmienić,że ,,Nędza"zawiera spory rys autobiograficzny.Jest intertekstualna.Czuć każdą komórką ciała,że Tichý wiele przeżył.Że był świadkiem przemocy,destrukcyjnych zachowań, degrengolady jednostek.Sporo opisów z dorastania postaci można przełożyć i na nasz rodzimy grunt.Muzyka będąca nieodzownym elementem nadaje klimat.Jest tu ból,brak bezpieczeństwa.Widać nierówności społeczne, rasizm i klasizm. Niezwykle doceniam zabawę konwencjami, formą.Autor wie,gdzie przycisnąć,żeby emocje włączyć na wyższy bieg.Drapieżna to proza,jednocześnie smutna i przygnębiająca.Żałuję,że historia jest tak krótka.Pochłonęłam na drzemce młodej.Bardzo mi było niewygodnie,ale nie chciałam się z niej wynurzyć.Lubię moralitety-szczególnie tak nieszablonowo skrojone.,,Nędza" jest jak orzeźwiająca,lodowata kąpiel,po której zupełnie inaczej spogląda się na tych,których zwyczajowo nie dopuszczamy do siebie,odtrącamy,zbywamy milczeniem...A możemy stać się jednym z nich-wystarczy jeden niewłaściwy ruch na planszy zwanej życiem.

Przekład Dominika Górecka.

Na to jak przebiega nasze życie ,,obecnie"często miały wpływ decyzje z przeszłości,koneksje, znajomości i środowisko,w którym zostaliśmy wychowani. Andrzej Tichý oczami mężczyzny,który jest muzykiem klasycznym opowiada o tym jak łatwo upaść na dno,stracić wszystko,zostać upodlonym,wykluczonym.Obrazuje,że wielką rolę w trakcie wzrastania do życia odgrywają znajomi ze...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    82
  • Przeczytane
    48
  • 2023
    10
  • Posiadam
    10
  • Przeczytane 2023
    2
  • Literatura piękna
    2
  • Teraz czytam
    1
  • Czytam_se
    1
  • Lektury 2023
    1
  • DNF
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Nędza


Podobne książki

Przeczytaj także