Miasto, którym się staliśmy
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Cykl:
- Wielkie miasta (tom 1)
- Seria:
- Imaginatio [SQN]
- Tytuł oryginału:
- The city we became
- Wydawnictwo:
- Sine Qua Non
- Data wydania:
- 2022-09-28
- Data 1. wyd. pol.:
- 2022-09-28
- Data 1. wydania:
- 2020-03-26
- Liczba stron:
- 592
- Czas czytania
- 9 godz. 52 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788382106152
- Tłumacz:
- Maciej Pawlak, Grzegorz Gajek
Młody student wysiada z metra na Manhattanie i nagle dociera do niego, że nie pamięta, kim jest i skąd pochodzi, ani nawet jak się nazywa. Ale wyczuwa bicie potężnego serca Nowego Jorku, widzi jego historię i czuje jego moc.
Wywodząca się z rdzennego plemienia Lenape, dyrektorka galerii sztuki okrywa na Bronksie kolejne, osobliwe graffiti, tak piękne i wyraziste, że gotowa jest przysiąc, że woła do niej swoim własnym głosem.
Jest ich więcej.
Każde miasto ma swoją ciemną stronę, każde ma duszę... A Nowy Jork? On ma tych dusz aż sześć.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę
Skandynawowie już w pierwszej dekadzie dwudziestego wieku przyznali kobietom prawa wyborcze. W Stanach Zjednoczonych zadziało się to trochę później, ale tam prawdziwym problemem nie był udział w różnego rodzaju głosowaniach, a segregacja rasowa. Przed tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym piątym rokiem w USA zakazane były nie tylko międzyrasowe małżeństwa, ale i wspólne toalety białych i czarnych. Można więc powiedzieć, że przedstawiciele pierwszego pokolenia wychowanego w duchu (teoretycznej) wolności nie skończyli jeszcze sześćdziesięciu lat.
Trudno więc się dziwić, że pisarze tacy jak Colson Whitehead, Paul Beatty czy właśnie Nora Keita Jemisin w swej prozie tak duży nacisk kładą na czarnoskóre postaci. Bohaterów, którzy przez wieki w literaturze byli utożsamiani z lokajami, niewolnikami czy szeroko rozumianym zagrożeniem. Wyżej wspominani pisarze nie tylko oddają głos swoim przodkom, ale i tworzą nowe historie o odmiennym paradygmacie, gdzie to biel, a nie czerń, utożsamiana jest ze złem.
„Miasto, którym się staliśmy” to historia pięciu mieszkańców Nowego Jorku, z których każdy uosabia jedną z dzielnic tej wielkiej metropolii – Manhattan, Bronx, Brooklyn, Queens i Staten Island. Miasto zostało zaatakowane przez potwora z innego wymiaru, więc wybrało swoich awatarów, aby stanęli w szranki z zagrożeniem. Emanacją niebezpieczeństwa jest kobieta w bieli, która atakuje za pomocą ogromnych macek przypominających trochę te znane z powieści Lovecrafta. Walka wydaje się mało wyrównana, ale to nie jest tak, że Nowy Jork nie ma czym się bronić. Każdy z awatarów otrzymuje niezwykłą moc, a przebywanie w swojej dzielnicy tylko ich wzmacnia. Tym samym rozpoczyna się walka z nietypowym zagrożeniem, jednak aby zwyciężyć, konieczne będzie znalezienie szóstej osoby, uosabiającej samo miasto.
Pierwszy tom trylogii nie jest tak zamotany, jak to może wynikać z mojego opisu. Jest jednak pokręcony i dostarcza bardzo dużo dobrej zabawy. Nie ma co się oszukiwać, powieść Jemisin jest rozrywkowa i jeżeli ktoś nie jest uprzedzony do odwróconego paradygmatu, gdzie to biel uosabia zło, to gwarantuję, że będzie się dobrze bawić. Zwłaszcza że akcji jest dużo, bohaterowie są wyraziści, a Nowy Jork jest prawdziwym miastem, a nie tylko sztucznie odwzorowanym miejscem na mapie.
Głównym tematem powieści wydaje się walka o zachowanie miejskiej tożsamości. Bohaterowie kochają dzielnice, w których mieszkają, ich praca jest ściśle związana z miastem, a wszystko, co nadaje charakter unikalności, jest pożądane i piękne. Tym samym „Miasto, którym się staliśmy” staje się laurką miłosną i piękną opowieścią o mierzeniu się z przeciwnościami losu oraz zdecydowanej walce o to, co kochamy. Nawet jeżeli są to wyłącznie zakurzone ulice i budynki z popękaną elewacją.
Powieść Jemisin to również tworzenie kulturowej spuścizny Nowego Jorku. Autorka na każdym kroku podkreśla, że miasto jest wielokulturową kolebką różnych osobowości, a nie tylko betonową wyspą, oszukańczo kupioną przez osadników. Wielokrotnie podkreśla też, że mieszkają tutaj różni ludzie i każdy ma prawo czuć się swobodnie, niezależnie od płci czy preferencji seksualnych. Jednocześnie autorka zaznacza, że w obliczu zagrożenia wszyscy jesteśmy zobowiązani do podjęcia działań. W innym razie miasto straci swój charakter i stanie się kolejną wielkomiejską kopią bez duszy.
„Miasto, którym się staliśmy” to przykład literatury rozrywkowej, która ma zdecydowanie większe ambicje niż przeciętny przedstawiciel tego gatunku. Liczne nawiązania popkulturowe, a także miłość do Nowego Jorku plasują książkę Jemisin wśród pozycji wartych zauważenia. Wiem, że w USA już wyszedł drugi tom. I przyznam, że z chęcią poznam rozwinięcie tej historii, gdyż jest to cenna lektura dla każdego, kto szuka w swoim mieście czegoś więcej niż kolejnego Starbucksa.
Michał Wnuk
Oceny
Książka na półkach
- 272
- 151
- 33
- 16
- 11
- 9
- 8
- 7
- 7
- 5
OPINIE i DYSKUSJE
Ogólnie bardzo mi się podobała, uwielbiam styl tej książki, ale za bardzo polityczna. Nie wiem czy żyjąc w małym mieście w Polsce mogę w ogóle porównywać mój światopogląd do światopoglądu autorki. To dwa inne światy, ona wie najlepiej jak wygląda tamtejsze społeczeństwo. Było tego jednak po prostu za dużo. Rozumiem, sportretowanie dzielnic, ale Nowy Jork odrzucający Manhattana za "zbyt jasną skórę" przyprawia mnie o niesmak.
Za dużo polityki, chciałam więcej obcych wymiarów, miast i fantastyki.
Ogólnie bardzo mi się podobała, uwielbiam styl tej książki, ale za bardzo polityczna. Nie wiem czy żyjąc w małym mieście w Polsce mogę w ogóle porównywać mój światopogląd do światopoglądu autorki. To dwa inne światy, ona wie najlepiej jak wygląda tamtejsze społeczeństwo. Było tego jednak po prostu za dużo. Rozumiem, sportretowanie dzielnic, ale Nowy Jork odrzucający...
więcej Pokaż mimo to"Miasto, którym się staliśmy" to najnowsza powieść urban fantasy amerykańskiej autorki N.K. Jemisin. A ponieważ bardzo podobała mi się jej poprzednia seria, czyli Trylogia Pękniętej Ziemi, postanowiłam sprawdzić, co tym razem zrodziła bogata wyobraźnia pisarki. To na wskroś współczesna opowieść o transformacji Nowego Jorku, o niezwykłej mocy zjednoczenia i współpracy, ale także bolesnej przeszłości jednej z najważniejszych metropolii na świecie. A czym zakończy się spotkanie mitycznego i fizycznego miasta oraz jaki światopogląd z pełną mocą wyraża tu autorka, przekonacie się, sięgając po jej najnowszą powieść urban fantasy.
Cała recenzja do przeczytania tu: https://glodnawyobraznia.blogspot.com/2023/05/recenzja-nk-jemisin-miasto-ktorym-sie.html
"Miasto, którym się staliśmy" to najnowsza powieść urban fantasy amerykańskiej autorki N.K. Jemisin. A ponieważ bardzo podobała mi się jej poprzednia seria, czyli Trylogia Pękniętej Ziemi, postanowiłam sprawdzić, co tym razem zrodziła bogata wyobraźnia pisarki. To na wskroś współczesna opowieść o transformacji Nowego Jorku, o niezwykłej mocy zjednoczenia i współpracy, ale...
więcej Pokaż mimo toNa wstępie zaznaczę, że książka technicznie jest bardzo dobrze napisana. Ogromne słowa uznania kieruję również w stronę polskiego tłumacza, który zrobił kawał dobrej roboty.
Mimo to, mam wrażenie, że to po prostu nie była książka dla mnie. Razi mnie w książkach natręctwo światopoglądowe (w każdym kierunku),a tutaj było tego sporo. Nie było ani jednej postaci, która byłaby mi z jakiegokolwiek powodu bliska, a kiedy nie znajduje się postaci, z którą można by się utożsamić, lub zwyczajnie dobrze rozumieć, trudno przez taką książkę przejść. Ja przeszłam i nawet nie żałuję, ale raczej po podobne pozycje będę sięgać z ostrożnością.
Na wstępie zaznaczę, że książka technicznie jest bardzo dobrze napisana. Ogromne słowa uznania kieruję również w stronę polskiego tłumacza, który zrobił kawał dobrej roboty.
więcej Pokaż mimo toMimo to, mam wrażenie, że to po prostu nie była książka dla mnie. Razi mnie w książkach natręctwo światopoglądowe (w każdym kierunku),a tutaj było tego sporo. Nie było ani jednej postaci, która byłaby...
Nie polubiłam się z tą książka.
Nie wiem właściwie, czemu bo w teorii wszystko jest świetnie: autorką jest wielokrotna zdobywczyni Hugo i Nebuli, gatunek to mi wciąż mało znany, i tym samym obiecujący, urban fantasy a recenzje i opinie są bardzo pozytywne.
Fabuła zapowiada się bardzo interesująco i trzeba przyznać, że trzyma tempo i przez cały czas nie zwalnia. Zostajemy z miejsca przeniesieni do Nowego Jorku i wrzuceni w wir wydarzeń; jak nasi bohaterowie, z początku oszołomieni, nie wiedzący, co się dzieje i dlaczego. Piątka bohaterów, reprezentujących pięć dzielnic NY. Każdy z nich posiada cechy, które sprawiają, że miasto wybrało ich jako swoich reprezentantów. Co to właściwie znaczy? Tego dowiadujemy się stopniowo razem z bohaterami; aby nie spojlerować, chcę tylko zaznaczyć, że koncept wydaje mi się bardzo, bardzo, dobry i przemyślany, i to jest wielki plus.
W powieści bardzo mocno podkreśla się wielorasowość i wielokulturowość NY; każdy z bohaterów wywodzi się z innej grupy etnicznej, ma różne doświadczenia i różne ścieżki a dzięki temu nam udaje się trochę zgłębić ten kulturowy misz-masz, jakim są Stany Zjednoczone.
Jak już pisałam, akcja jest wartka i w powieści ciągle coś się dzieje.
Czemu piszę same pozytywy, a jednak książka mi się nie podobała? Bo obiektywnie, wszystko jest naprawdę dobre. Ale subiektywnie, ja po prostu nie czułam jej rytmu. NY to miasto, które nigdy nie śpi, miasto, które ciągle gdzieś goni, które ma swój unikatowy flow. Ja tego flow nie czułam. Czytałam ją bez większych emocji a skończyłam tylko dlatego, żeby poznać zakończenie (i szkoda mi było hajsu i zachodu; książka przyleciała ze Stanów, gdzie miałam okazję po raz pierwszy być w tym niezwykłym mieście, jakim jest NY). Dla mnie to była poprawnie napisana powieść akcji z fantasy i sf, gdzie sam koncept przerósł wykonanie. Bo nie była ona nudna, ale była przeciętna, niestety.
Czy polecam? Raczej tak, bo moja osobista antypatia nie zmienia faktu, że i tak myślę o tym jak o porządnym fantasy. Dla mnie nie zagrało - może dlatego, że to nie moje miasto, może dlatego, że dopiero co stamtąd wróciłam i nie wyczułam w książce tego, co czułam na miejscu? Ale mimo wszystko, nie uważam tej książki za zła. Polecam ocenić samemu.
Nie polubiłam się z tą książka.
więcej Pokaż mimo toNie wiem właściwie, czemu bo w teorii wszystko jest świetnie: autorką jest wielokrotna zdobywczyni Hugo i Nebuli, gatunek to mi wciąż mało znany, i tym samym obiecujący, urban fantasy a recenzje i opinie są bardzo pozytywne.
Fabuła zapowiada się bardzo interesująco i trzeba przyznać, że trzyma tempo i przez cały czas nie zwalnia. Zostajemy z...
Nuda, męczyłam się chyba z 2 tygodnie i w końcu się poddałam. To zdecydowanie nie dla mnie.
Nuda, męczyłam się chyba z 2 tygodnie i w końcu się poddałam. To zdecydowanie nie dla mnie.
Pokaż mimo toNa wstępie od razu zaznaczam, że nie jest to książka dla osób, które razi tzw. "wokeism", który jest tutaj obecny prawie na każdej stronie. Autorka cały czas odnosi się do nierówności społecznych, rasizmu, homofobii, brutalności policji i innych społecznych kwestii, które targają współczesnymi Stanami Zjednoczonymi. Fabuła w bardzo dużym stopniu właśnie na tym się opiera. Jeśli komuś to nie pasuje, najlepiej niech po tę książkę nie sięga w ogóle.
Jest to jednak książka bardzo dobrze napisana. Wciągająca od pierwszych stron bardzo oryginalnym pomysłem wielowymiarowej rzeczywistości. Autorka w bardzo obrazowy sposób opisuje coś niezwykle abstrakcyjnego. Takiego fantasy jeszcze nigdy nie czytałam i świeżość tego pomysłu zrobiła na mnie duże wrażenie. Każda z postaci ma znaczenie, akcja toczy się wartkim strumieniem, ani przez chwilę czytelnik się nie nudzi.
Na wstępie od razu zaznaczam, że nie jest to książka dla osób, które razi tzw. "wokeism", który jest tutaj obecny prawie na każdej stronie. Autorka cały czas odnosi się do nierówności społecznych, rasizmu, homofobii, brutalności policji i innych społecznych kwestii, które targają współczesnymi Stanami Zjednoczonymi. Fabuła w bardzo dużym stopniu właśnie na tym się opiera....
więcej Pokaż mimo toTa pozycja to spaprany po całości naprawdę oryginalny i intrygujący pomysł. Jest to tym dziwniejsze, że autorka ma naprawdę dobry styl.
Jednym z wielu problemów tej książki jest moim zdaniem brak pomysłu na fabułę - przez 3/4 książki "dzielnice" się szukają, a na koniec wielkie starcie. Nie czułam się zaangażowana w losy miasta, było mi więcej niż obojętne czy niesympatyczne postacie się odnajdą czy nie. Okropnie czytało się również o wszystkich tych złych białych postaciach i dobrych z innych kultur. Coś co mogło być ciekawą krytyką rasizmu i uprzywilejowania zostało moim zdaniem zmarnowane po całości. Autorka nie poradziła sobie z tematem - była wręcz agresywna w narzucaniu na czytelnika konkretnego punktu widzenia. Dodatkowo, co to za walka ze stereotypami, gdy autorka sama z nich korzysta tworząc postać Staten Island. Kolejna wada to w moim odczuciu przedstawienie głównego bohatera czyli Miasta Nowy Jork. Po przeczytaniu tej książki nie mam najmniejszej ochoty oglądać tego miasta, czytać lub słuchać o nim. Jeśli to miał być list miłosny do Nowego Jorku to współczuję ukochanym autorki.
Zdecydowanie nie polecam. Przede wszystkim książka jest nudna, więc nie warto po nią sięgać nawet po to by zobaczyć co tak bardzo nie podobało się innym. Stracony czas.
Ta pozycja to spaprany po całości naprawdę oryginalny i intrygujący pomysł. Jest to tym dziwniejsze, że autorka ma naprawdę dobry styl.
więcej Pokaż mimo toJednym z wielu problemów tej książki jest moim zdaniem brak pomysłu na fabułę - przez 3/4 książki "dzielnice" się szukają, a na koniec wielkie starcie. Nie czułam się zaangażowana w losy miasta, było mi więcej niż obojętne czy...
Mam ogromny problem z tą książką... Patrząc ogólnie - podobała mi się, a nawet w okolicy 200 strony się w nią wkręciłam. Ale to tylko za przyczyną fabuły. A jest ona dość prosta - ot, jeżdżenie z miejsca w miejsce, żeby odszukać grupę osób, które muszą się zjednoczyć i pokonać zło, aby ocalić swoje miasto. Po drodze bohaterowie napotykają zarówno głównego wroga, jak i nieco mniejsze wcielenia zła. Nie brzmi to zbyt oryginalnie, aczkolwiek fakt, że postaci są poszczególnymi dzielnicami Nowego Jorku jest zdecydowanie świeżym pomysłem. Nie znam ani samego miasta, ani jego regionów, więc nie wiem, czy autorka oddała ich klimat i charakter, niemniej sami bohaterowie jakoś do mnie nie przemówili. Manny najbardziej przypadł mi do gustu, ale z czasem i jego przestałam lubić. Natomiast zdecydowanie postaci są świetnie wykreowane.
Bardzo, bardzo przeszkadzał mi język. Wulgaryzmy mnie odrzucają - szczególnie te w literaturze. Rozumiem, że sam Nowy Jork w pewien sposób zobowiązuje do takiego słownictwa, ale było tego tak dużo 🙁 Szczególnie początek był przeładowany, później się trochę polepszyło (albo ja zwracałam mniejszą uwagę...). Jednak sam styl i warsztat zasługują na pełne uznanie - pytanie czy dla autorki, czy dla tłumaczy 😉 Pominąwszy te wszystkie przekleństwa, czytało mi się bardzo przyjemnie.
No i ostatnia rzecz... Poglądy. Książka przeładowana jest treściami mocno lewicowymi. Trudno określić same poglądy jako wadę lub zaletę. Ale ich ilość i stronniczość to zdecydowane minusy. To, że cała drużyna składa się z osób o ciemniejszych karnacjach - to jedno i jest ok. Ale już to, że każda (KAŻDA) biała postać jest wrogiem i do tego homofobem-rasistą, to już wyszło średnio. Na początku myślałam, że może jestem przewrażliwiona i widzę rzeczy, których nie ma. Ale im dalej czytałam, tym bardziej uważałam, że jest to zabieg celowy i niezwracanie uwagi na te przytyki, to trochę ignorancja...
Podsumowując - fabularnie jest naprawdę dobrze. Trochę się dzieje - czasem więcej, czasem mniej. Ja się nie nudziłam 😉 Natomiast czy polecam - otóż: nie. Jest wiele innych książek - zdecydowanie przyjemniejszych, w których drużyna się zbiera i razem ratują świat.
Mam ogromny problem z tą książką... Patrząc ogólnie - podobała mi się, a nawet w okolicy 200 strony się w nią wkręciłam. Ale to tylko za przyczyną fabuły. A jest ona dość prosta - ot, jeżdżenie z miejsca w miejsce, żeby odszukać grupę osób, które muszą się zjednoczyć i pokonać zło, aby ocalić swoje miasto. Po drodze bohaterowie napotykają zarówno głównego wroga, jak i nieco...
więcej Pokaż mimo toKsiążka jest początkiem jakiejś sagi czy cóś i to widać. Fabularnie w zasadzie nic się nie dzieje poza prezentacją bohaterów i historyjką dobrą dla średnich rozmiarów opowiadania, opąkloną jakimiś mini wydarzeniami bez większego sensu, poza właśnie prezentacją bohaterów i budową tła. A to jest sześćset stron. Sześćset stron pitolenia.
W warstwie przekazu powieść jest jednym wielkim sztandarem lewackim. I chociaż moje przekonania są zdecydowanie bardziej lewicowe niż prawicowe, to nie podoba mi się sposób postępowania pani Jemisin. Po pierwsze, uważam że literatura piękna jest po to by być literaturą piękną a nie felietonem. I obojętne mi czy to poglądy lewicowe czy prawicowe. Po drugie, umieszczenie tego typu myśli w powieści nie jest niczym zdrożnym, jeśli jest to zrobione ze smakiem i umiarem, jakąś elegancją. Niestety w wykonaniu pani Jemisin jest to nachalna, jednostronna, prymitywna propaganda. Dodatkowo przekaz nie jest wyartykułowany uczciwie, wszelkie założenia są sztymowane tendencyjnie. Taki Grzędowicz, ze swoimi prawackimi utyskiwaniami, nie jest nawet w połowie tak natrętny i męczliwy. Bywa, że rzeczy zakrawają o śmieszność. Główny "czarny charakter" to cthulhupodobny wielomackowy byt z innych wymiarów, którego emanacją jest biała kobieta ubrana zawsze na biało i nazywająca się White.
W powieści nie ma też niczego specjalnie oryginalnego. Mamy tu mechanizmy typu: "przed wyprawą trzeba zebrać drużynę" (co notabene zajmuje autorce cały tom),schematyczne postacie w rodzaju marvelowskich superbohaterów tudzież starożytnych półbogów, główny przeciwnik to Cthulhupodobny wielomackowy byt z innych wymiarów, światy równoległe, problemy rozwiązywane przez magiczne rzucanie magicznych czarów czyli deus ex machina na pełen etat, i na koniec ta zebrana z wielkim trudem magiczna drużyna ratuje świat.
Nie mogę specjalnie się przyczepić do warsztatu pisarskiego. Dialogi brzmią naturalnie, narracja nie kuleje, zdania mają sens i dobre maniery.
"Miasto, którym się staliśmy" to schematyczne, bardzo amerykańskie urban fantasy, o prościutkiej fabule i ogromnej ilości treści publicystycznych, podanych w sposób ewidentnie stronniczy. Nie jest to tytuł, który warto by polecać.
Wysłuchałem w porządnej interpretacji Macieja Kowalika.
3/10
Książka jest początkiem jakiejś sagi czy cóś i to widać. Fabularnie w zasadzie nic się nie dzieje poza prezentacją bohaterów i historyjką dobrą dla średnich rozmiarów opowiadania, opąkloną jakimiś mini wydarzeniami bez większego sensu, poza właśnie prezentacją bohaterów i budową tła. A to jest sześćset stron. Sześćset stron pitolenia.
więcej Pokaż mimo toW warstwie przekazu powieść jest...
Lekkie rozczarowanie, pomimo dobrego pomysłu i solidnego rzemiosła w wykonaniu.
Lekkie rozczarowanie, pomimo dobrego pomysłu i solidnego rzemiosła w wykonaniu.
Pokaż mimo to