rozwińzwiń

Kotański. Bóg Ojciec. Konfrontacja. Opowieść o legendarnym twórcy Monaru

Okładka książki Kotański. Bóg Ojciec. Konfrontacja. Opowieść o legendarnym twórcy Monaru Anna Kamińska
Okładka książki Kotański. Bóg Ojciec. Konfrontacja. Opowieść o legendarnym twórcy Monaru
Anna Kamińska Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie biografia, autobiografia, pamiętnik
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Literackie
Data wydania:
2021-10-27
Data 1. wyd. pol.:
2021-10-27
Język:
polski
ISBN:
9788308074374
Tagi:
literatura polska wspomnienia Kotański
Średnia ocen

8,0 8,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Rozmowy o odpowiedzialności. Tom II. Zachłanność Małgorzata Bonikowska, Justyna Dąbrowska, Łukasz Grass, Anna Kamińska, Piotr Mazik, Grzegorz Nawrocki, Paweł Oksanowicz, Krystyna Romanowska, Agnieszka Rosner, Jarosław Traczyński, Artur Włodarski
Ocena 8,0
Rozmowy o odpo... Małgorzata Bonikows...
Okładka książki Rozmowy o odpowiedzialności. Tom III. Gniew Bartosz Bartosik, Małgorzata Bonikowska, Justyna Dąbrowska, Magdalena Derezińska - Osiecka, Zbigniew Gajewski, Anna Kamińska, Paweł Łukasiak, Jędrzej Malko, Eliza Michalik, Marcin Napiórkowski, Grzegorz Nawrocki, Paweł Oksanowicz, Marek Rabij, Grzegorz Sroczyński
Ocena 7,0
Rozmowy o odpo... Bartosz Bartosik, M...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,0 / 10
156 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
975
65

Na półkach: ,

Długa pozycja. Bogata w treści, cytaty i wywiady. Jednak nudna. Jednowymiarowa. Brak u niej żony, córki. Bardzo lubię biografie Anny Kamińskiej, ale ta nie udała się.

Długa pozycja. Bogata w treści, cytaty i wywiady. Jednak nudna. Jednowymiarowa. Brak u niej żony, córki. Bardzo lubię biografie Anny Kamińskiej, ale ta nie udała się.

Pokaż mimo to

avatar
884
176

Na półkach:

Naprawdę świetna! Tak do połowy, pod koniec jakoś się rozlała. Ale człowiek niesamowity

Naprawdę świetna! Tak do połowy, pod koniec jakoś się rozlała. Ale człowiek niesamowity

Pokaż mimo to

avatar
800
86

Na półkach: , , ,

Świetna opowieść o niesamowitym człowieku!
Kotański twierdzi, że dwa podstawowe źródła narkomanii to polska rodzina i jej nieodłączny kołtun oraz polska szkoła i wpisany w nią stres.
W trakcie lektury miałam myśli, że Kotański powinien zostać patronem psychoterapeutów. Chociaż jego postawa była na prawdę wyjątkowa, żeby dawać się tak spalać dla innych z niegasnącą miłością do człowieka, zwłaszcza do rynsztokowego człowieka.

Świetna opowieść o niesamowitym człowieku!
Kotański twierdzi, że dwa podstawowe źródła narkomanii to polska rodzina i jej nieodłączny kołtun oraz polska szkoła i wpisany w nią stres.
W trakcie lektury miałam myśli, że Kotański powinien zostać patronem psychoterapeutów. Chociaż jego postawa była na prawdę wyjątkowa, żeby dawać się tak spalać dla innych z niegasnącą miłością...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
189
53

Na półkach:

Nietuzinkowa książka, nietuzinkowa postać Kotańskiego. To lubię w dobrze napisanych biografiach: człowiek nie jest tylko bohaterem - jest człowiekiem z krwi i kości z całą gamą zalet, ale i nieodłącznym "pakietem" słabości.

Nietuzinkowa książka, nietuzinkowa postać Kotańskiego. To lubię w dobrze napisanych biografiach: człowiek nie jest tylko bohaterem - jest człowiekiem z krwi i kości z całą gamą zalet, ale i nieodłącznym "pakietem" słabości.

Pokaż mimo to

avatar
570
324

Na półkach:

IG: ksiazki_wloczykija
Portret Mężczyzny, Który Przemienił Losy Niewidocznych. Chyba również taki mogłabym nadać tej książce tytuł.

W nowej biografii autorstwa Anny Kamińskiej, pt. "Kotański. Bóg Ojciec. Konfrontacja.", poznajemy fascynującą i wzruszającą historię Marka Kotańskiego - człowieka, który nie tylko dostrzegł tych, których nikt inny nie chciał zauważyć, ale także poświęcił swoje życie, aby im pomóc. To niezwykle wielowymiarowy portret postaci, którą trudno sklasyfikować, a jednocześnie trudno jest jej nie podziwiać.

Akcja książki osadzona jest w przełomowych latach 60. i 70. XX wieku, w PRL-u, gdzie oficjalnie nie istniał problem narkotykowy. Jednak Marek Kotański, początkujący psycholog, miał odwagę dostrzec rosnący problem narkotykowy w społeczeństwie, który niszczył życie wielu młodych ludzi. Rozpoczynając swoją misję z determinacją i bez kompromisów, stał się bohaterem nie tylko dla swoich pacjentów, ale także dla tych, którzy przestali wierzyć w lepsze jutro. W książce poznajemy Kotańskiego jako ojca i boga dla swoich podopiecznych, a jednocześnie jako człowieka pełnego sprzeczności, domagającego się uwagi i miłości, ale pogrążonego w samotności.

Anna Kamińska przedstawia nam postać Kotańskiego w sposób fascynujący, ukazując jego niezrównaną empatię, pasję i intuicję, które pomogły wielu ludziom wrócić na właściwą ścieżkę życia. Jednak nie brakuje również krytyków, którzy określają go jako "kontrowersyjnego". Kamińska maluje nam obraz człowieka, który potrafił porwać tłumy w ogólnopolskich akcjach, ale jednocześnie pozostawał głęboko zakorzeniony w samotności.

Książka "Kotański. Bóg Ojciec. Konfrontacja." to nie tylko portret jednostki, ale także spojrzenie na historię Monaru, polskiej służby zdrowia i państwa wobec problemu narkotykowego, alkoholizmu i bezdomności. Kamińska wnikliwie analizuje, jak wiele jeszcze pozostaje do zrobienia, aby społeczeństwo stało się wolne od dyskryminacji, hipokryzji i nietolerancji, a także od znieczulicy wobec cierpienia drugiego człowieka.

"Kotański. Bóg Ojciec. Konfrontacja." to barwna, wstrząsająca i dociekliwa biografia, która pozostawi czytelnika z głębokim uczuciem podziwu i refleksji. To opowieść o człowieku, który odważył się działać w obliczu trudnych wyzwań społeczeństwa i zmienił życie wielu ludzi. Anna Kamińska dostarcza nie tylko historii Kotańskiego, ale także inspirację do działania i refleksji nad naszym własnym zaangażowaniem w pomoc innym. Kocham każdą książkę Pani Anny Kamińskiej i już nie było takiej której bym nie czytała a w tej dziękuję również za autograf.

IG: ksiazki_wloczykija
Portret Mężczyzny, Który Przemienił Losy Niewidocznych. Chyba również taki mogłabym nadać tej książce tytuł.

W nowej biografii autorstwa Anny Kamińskiej, pt. "Kotański. Bóg Ojciec. Konfrontacja.", poznajemy fascynującą i wzruszającą historię Marka Kotańskiego - człowieka, który nie tylko dostrzegł tych, których nikt inny nie chciał zauważyć, ale...

więcej Pokaż mimo to

avatar
325
56

Na półkach: ,

Ciekawa!

Ciekawa!

Pokaż mimo to

avatar
2
2

Na półkach:

Gdyby Kotański - jak to miał w zwyczaju - zapytał autorkę, Annę Kamińską: "Kochasz mnie?" odpowiedziałaby prawdopodobnie "jeszcze jak!"
Książka jest pomnikiem dla "legendarnego twórcy Monaru". Pozorów spojrzenia z różnych perspektyw i rzetelnej oceny opisywanej postaci jest niewiele - trudno za takie uznać zacytowanie kilku krytycznych głosów, za każdym razem starannie obłożonych zachwytami bądź usprawiedliwieniami. A szkoda, bo z obfitości zebranego materiału przy krytycznym podejściu i postawieniu kilku pytań można by wycisnąć o wiele więcej. Mojej lekturze towarzyszyło wrażenie absolutnej fascynacji autorki Markiem Kotańskim - zachwytu tak bezgranicznego, że nawet opisując skandaliczne fakty, relatywizuje je i chroni doskonałość przedstawianego wizerunku.
Najbardziej porażający jest brak researchu w sprawie organizacji, na której wzorował się Kotański tworząc Monar:
"(..)pytany o Synanon jako inspirację, unikał tego tematu. Myślę, że niepotrzebnie, bo przyznanie się, że na czymś się wzorował, budując Monar, w żadnym stopniu nie ujmuje mu zasług" - autorka cytuje Jerzego Siczka, na zakończenie części o początkach Monaru. Części, w której sporo pisze o pierwowzorze - ale w zaskakujący sposób wybiórczo i właściwie wyłącznie pozytywnie. Czyżby jej rozmówcy nigdy nie dowiedzieli się niczego co najmniej niepokojącego o Synanonie? Czy sama nie mogła sprawdzić, co to za organizacja?
Znalezienie informacji czym był Synanon jest proste jak obsługa przeglądarki - to wyjątkowo paskudna sekta, uważana za wybitnie niebezpieczną i przemocową, z dziesiątkami udokumentowanych aktów przemocy zakończonymi wyrokami, skazanym wyrokiem sądowym założycielem (polecam historię z podłożeniem grzechotnika prawnikowi reprezentującemu ofiary sekty) i finalnie rozwiązana w USA w 1991 r. Sekta, której metody "terapii" nie były nawet kontrowersyjne - tylko jednoznacznie złe i szkodliwe, zaś lider, Chuck Dederich - przejawiał wszelkie cechy psychopatycznego guru. Na temat Synanonu napisano wiele, powstały książki (np. Synanon kid czy From the miracle to madness). Kluczowa "metoda" sekty, The Game, czyli zbiorowe akty przemocy psychicznej na uczestnikach z pewnością wywoływały skrajnie silne emocje - ale brak jest jakichkolwiek przesłanek, że mogły mieć działanie lecznicze. Monar nie osiągnął nigdy poziomu swojego pierwowzoru - nie został formalnie "kościołem", nie przeprowadzał przymusowych wazektomii i aborcji, rozdzielania par i obowiązku wchodzenia w inne związków, nie zlecał też brutalnych pobić byłych pacjentów. Był zaledwie wschodnioeuropejską słabą podróbką - na szczęście, ale parę "znakomitych zasad" skopiował, jak np. golenie głów pacjentom, nakazywanie noszenia tabliczek "jestem k*rwą" "jestem złodziejem" czy wreszcie wariant The Game jako sposobu prowadzenia społeczności terapeutycznej.
Inspiracjom metodami Synanonu Kamińska poświęca sporo miejsca, opisując naprawdę skandaliczne metody, bardzo subtelnie zaznaczając, że aktualnie raczej tak się już nie pracuje - ale podkreślając wielokrotnie ich skuteczność i wyjątkowość. Szokują relacje w rodzaju: "w czasie wizyt Kotańskiego w ośrodkach dochodzi też jednak do sytuacji, których terapeuci Monaru trochę się dziś nawet wstydzą (...) Kiedyś w jednym z ośrodków członkowie społeczności mieli oddać mocz na pacjenta, by udowodnić mu, że jest zerem. (..) W Zaczerlanach społeczność w czasie przyjęciówki każe się pacjentowi rozebrać do naga, przy wszystkich mieszkańcach domu (...) zdarza się też, że pacjent wykluczony za karę ze społeczności, zostaje eksmitowany na strych i śpi tam przy minus dziesięciu stopniach"
Z opowieści Kamińskiej wynika, że Kotański w pracy z pacjentami nie przestrzegał podstawowych zasad bezpieczeństwa i był szalonym ryzykantem, nastawionym - i to jest kluczowe - na eskalację emocji. Opisy "wyjazdów terapeutycznych" mrożą krew w żyłach każdemu, kto kiedykolwiek miał do czynienia z odpowiedzialnością za grupę. Wspomnienia byłego pacjenta o wycieczkach w Tatry: "chodziliśmy tam, gdzie jest niebezpiecznie, gdzie są łańcuchy, nawet jeśli ktoś nie miał dobrych butów czy zaprawy, bo Kotan uważał, że każdy może sobie poradzić, niezależnie od sprzętu czy warunków. Nie wszyscy to wytrzymywali, były awantury, krzyki i łzy". Kolejny przykład to fragment o spontanicznej "psychodramie" w jaskini Mylnej, kiedy Kotański postanowił udać, że zepsuły się latarki i zobaczyć jak pacjenci poradzą sobie z paniką i czy mają motywację do leczenia (?). Przypominam, że mówimy o pacjentach leczących się z uzależnienia od narkotyków - choć w sumie dowolnej osobie mogłoby to zrobić bardzo źle...
Takich opisów jest znacznie więcej; przytoczę jeszcze jeden: psychodrama "pogrzeb narkomanii", polegająca na wrzucaniu do przygotowanego grobu środków psychoaktywnych należące do jednego z pacjentów. Autorka z wyraźną aprobatą opisuje długofalowy efekt - jej rozmówca, uczestnik tego spektaklu, w późniejszym życiu nie bierze żadnych lekarstw.
Kamińska wydaje się nie widzieć w tych wszystkich "metodach" nic nieodpowiedniego - świetnie obrazuje to zacytowanie byłego pacjenta, obecnie terapeuty uzależnień - "ostre metody konfrontacyjne wypracowane przez Marka Kotańskiego były wówczas jedynymi, które mogły pomóc ludziom uzależnionych od opiatów. Dziś w czasie reżimu praw pacjenta, przychyla się jednak do metod proponowanych przez Jolantę Łazugę-Koczorowską, polegających na (..) motywacji". Przy okazji z książki wynika, że te metody były wypracowywane jeszcze przed powstaniem Monaru.
Nie pyta żadnego współczesnego terapeuty uzależnień czy psychiatry specjalizującego się w tematyce uzależnień, który nie wywodziłby się ze szkoły Monaru, o ocenę tych metod, nie daje do nich żadnej kontry. Same kombatanckie opowieści. Przyczyny narkomanii opisuje cytując kolejnych rozmówców - mamy więc coś o nadopiekuńczych matkach, coś o nieobecnych ojcach, różne kawałki o słabym czy złym charakterze. Znowu: żadnego współczesnego głosu. Za to sięga po najbardziej drastyczne stereotypy - np. przedstawiając opis typowej osoby sięgającej po pomoc Monaru "nie jest w stanie żyć bez narkotyku. Nie może przejść samodzielne kilku metrów. Kał leje mu się po nogach, nie może nic zjeść, nawet napić się wody". Podaje informację o skuteczności terapii Monaru - podobno to aż 30% wyleczonych pacjentów. Tyle, że dotyczy to, jak rozumiem, "pierwszego turnusu" w Głoskowie - czyli grupy osób, które bardzo świadomie weszły w eksperyment, chyba zresztą byli dość jednorodną grupą młodych inteligentów - taki wniosek nasuwa się na podstawie informacji o tym, że na początku stanu wojennego wszyscy rzucili się ukrywać literaturę, którą mieli w szafkach - Orwella, Miłosza, Barańczaka.
Autorkę zdają się też fascynować "numery" Kotańskiego i jego otoczenia - opisuje rozmaite "kawały", które przedstawia jako nad wyraz zabawne. Za przykład może posłużyć historia pacjenta pozorującego samobójstwo przez powieszenie, który w ten sposób śmiertelnie wystraszył pielęgniarkę w ośrodku. Nic, tylko boki zrywać.
Z podobnym nabożeństwem wylicza osoby, z którymi Kotański się kontaktował - chodził do klasy, mieszkał w jednej dzielnicy, czy miał innego rodzaju relacje - cała plejada żoliborskiej śmietanki artystyczno-politycznej wymieniana tak jakby tylko po to, żeby dodać więcej blasku i ważności.
Niezwykle ciekawy jest wątek asystentek Kotańskiego - wszystkie trzy opisane w biografii łączy wygląd: ładne, zgrabne blondynki i wiek: kilkanaście lat młodsze od szefa. Ani razu nie pada słowo "romans" chociaż trudno jest inaczej odczytać opowieści o wysyłaniu samochodów pełnych kwiatów, spędzaniu niemal całego czasu razem, zacieraniu granicy między pracą a czasem prywatnym, zwierzeniach o "nierozumiejącej rodzinie". Relacje te trwają po kilka lat. Ich opis jest szalenie niepokojący - zastanawiają zarówno same historie, jak i stosunek autorki do nich. Tym bardziej, że żona i córka Kotańskiego chyba niespecjalnie miały ochotę zaistnieć w książce - prawie ich tam nie ma. Te fragmenty, które się znalazły, są "zdawkowo poprawne". Choć trudno nie unieść brwi przy informacji, że Kotański pod koniec życia przeniósł się na działkę, a jego żona uważała, że to zupełnie normalne, że małżeństwo nie mieszka razem przez całe życie.
W moim odbiorze z biografii wyłania się osoba, która nigdy nie uporała się ze swoim własnym życiem - wielokrotnie powraca wątek braku akceptacji ze strony obojga rodziców, choć to ojciec jest częściej przywoływany jako niedościgniony ideał, który osiągnął sukces naukowy i gardził życiem syna. Kotański ciągle szukał u innych akceptacji - najjaskrawszy przykład to pytanie "Kochasz mnie?" zadawane znienacka różnym osobom - czy to współpracownikom, czy pacjentom. Nie przestrzegał zasad na żadnym poziomie - ani nie przyjeżdżał na dyżury zgodnie z grafikiem, ani nie zapinał pasów w samochodzie, ani nie uważał, żeby dotyczyły go zasady prawno-skarbowe.
Kotański - jak nie wprost sugeruje biografia - nigdy nie przeszedł własnej terapii, nigdy nie korzystał z superwizji, nie chciał nawet od pewnego momentu pracować z wykwalifikowanymi psychologami jako powód podając, że "te studia kończą ludzie skupieni są sobie i na mówieniu, a nie działaniu, nieumiejące słuchać". Nie tolerował w zarządzie Monaru żadnych silnych osobowości. Pędził przed siebie szukając silnych emocji, rozpoczynając kolejne działania, na żadnym się nie zatrzymując i nie prowadząc go konsekwentnie dłużej niż przez chwilę. Rozpoczął Monar, zachłysnął się metodami rozkręcającymi emocje poza jakąkolwiek skalę - nic dziwnego, że się wypalił w ciągu 2-3 lat i niespokojnie pobiegł dalej. Otwierać całą sieć Monarów, jeździć po ośrodkach, wpadając, robiąc zamieszanie, dezorganizując codzienną pracę, oczekując pełnej koncentracji uwagi na sobie i oznak uwielbienia. Następnie rzucił się na nowy problem - HIV, potem na bezdomność, w międzyczasie próbując działań profilaktycznych, z wielkościowym rojeniem o stworzeniu z Monaru harcerstwa bis (Ruch czystych serc). Lubił rzucać pomysł i czekać aż inni go wdrożą. Z chorobliwą potrzebą akceptacji, przejawiającą się na każdym kroku - "najlepiej czuł się z ludźmi, którzy są w niego wpatrzeni", "zawsze musi czuć akceptację ludzi, z którymi pracuje". Opisy jego wizytacji w ośrodkach nie brzmią zdrowo:
"Kiedy przyjeżdżał, wszystko kręciło się wokół niego (...) musieliśmy specjalnie przed jego wizytą sprzątać, upiec jego ulubiony sernik i zrobić risotto (...) pacjenci budują na przyjazd Kotańskiego lektykę albo bramę (...) albo wychodzą do niego z wielkim transparentem "witamy Cię, Marku" - o tym serniczku Kamińska pisze zresztą wielokrotnie, podobnie jak o nagłym wpadaniu w toczące się procesy terapeutyczne i eskalowaniu emocji, chyba dla samego eskalowania.
Traktował Monar jak prywatny folwark, oczekując, że może dowolnie dysponować pieniędzmi czy etatami. Nie integrował terapeutów, nie dbał o wymianą doświadczeń i budowę organizacji. Przy zatrudnieniu najważniejsza jest lojalność i akceptowanie figury lidera. We współpracy był więcej niż trudny - "gdy terapeuci nie chcą na coś się zgodzić, wali pięściami w stół (...) Gdy nie podzielają jego wizji, rzuca kurwami i zdejmuje z zawiasów drzwi"
W tym wszystkim pozostaje jednak pytanie - jakie są jego faktyczne zasługi? Na ile ten niespokojny duch faktycznie nagłaśniał problemy - i co dobrego to przyniosło? Czy skandale wokół domów chorych na HIV pomogły w budowaniu świadomości społecznej, czy tylko podsyciły nienawiść i były fizycznym zagrożeniem dla konkretnych osób? Jak ewoluowały metody leczenia narkomanii czy pomocy w wychodzeniu z kryzysu bezdomności i co urosło z tego fermentu zasianego przed laty przez Kotańskiego?
Paradoksalnie - biografia w stylu pomnikowej laurki, z dopisanymi dla niepoznaki paroma brzydkimi słowami nie dała mi na to odpowiedzi.

Gdyby Kotański - jak to miał w zwyczaju - zapytał autorkę, Annę Kamińską: "Kochasz mnie?" odpowiedziałaby prawdopodobnie "jeszcze jak!"
Książka jest pomnikiem dla "legendarnego twórcy Monaru". Pozorów spojrzenia z różnych perspektyw i rzetelnej oceny opisywanej postaci jest niewiele - trudno za takie uznać zacytowanie kilku krytycznych głosów, za każdym razem starannie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
71
50

Na półkach:

Bardzo dobra książka! Długa opowieść o postaci wybitej, społeczniku - Marku Kotańskim. Książka wnikliwa, opwiadająca życiorys Marka Kotańskiego, który był barwny, kontrowersyjny i innowacyjny. To wirtuoz, który miał wzloty i upadki. Warto poznać jego życie, bo wiele mitów krąży do dziś na jego temat, a warto znać prawdę. Poznając Kotana można zobaczyć jak w Polsce widziano nałogi, jak z nimi walczono. W książce kilka razy powtarzane są te same wątki, jednak mimo słabszych momentów uważam ją za wartościową.

Bardzo dobra książka! Długa opowieść o postaci wybitej, społeczniku - Marku Kotańskim. Książka wnikliwa, opwiadająca życiorys Marka Kotańskiego, który był barwny, kontrowersyjny i innowacyjny. To wirtuoz, który miał wzloty i upadki. Warto poznać jego życie, bo wiele mitów krąży do dziś na jego temat, a warto znać prawdę. Poznając Kotana można zobaczyć jak w Polsce widziano...

więcej Pokaż mimo to

avatar
154
32

Na półkach:

Uff... Nareszcie koniec! Dawno żadna książka mnie tak nie zmęczyła (prym do tej pory wiódł "Iluzjonista" Mroza i "Cząstki elementarne" Houellebecq'a). Po prostu zawiodła mnie ta książka.
Od samego początku jest to laurka wystawiona Kotańskiemu. Praktycznie wszyscy - od współpracowników, zarówno z Monaru, jak i Markotu, przez ludzi uzależnionych od narkotyków, wódki, bezdomnych czy chorych na AIDS, którzy leczyli się w ośrodkach założonych przez Kotańskiego, aż po samą autorkę (co jest w tym wszystkim najgorsze) "onanizują się" Kotańskim. Ochom i achom nie ma końca. (Co ciekawe córka i żona tego zachwytu nie podzielają...). Owszem, są fragmenty, gdzie opinie są niepochlebne, jak np ta: "...generalnie miał węża w kieszeni i lubił coś wyrwać od kogoś za darmo, co zresztą robił z wdziękiem." - ale szybko zostają ucięte przez autorkę, narzucony jest najczęściej inny wątek lub też wypowiedzi osób poproszonych o wypowiedź nt Kotańskiego są opatrzone"odpowiednim" komentarzem autorki: "...Kobieta nie wspomina jednak, że dzięki tej "prowizorce", jak opisuje kombinat przy Marywilskiej, odstawiła alkohol, którego nadużywała, dostała pracę, mieszkanie w Warszawie oraz emeryturę i stała się "domna". Czy zdaje sobie z tego sprawę? Czy docenia to, że mimo emerytury pracuje dziś w biurze organizacji pomocowej, chodzi trzeźwa w sukienkach i butach na obcasach? Czy pamięta, że zawdzięcza to organizacji założonej przez Kotańskiego? A skąd. Gówno." - uważam tego typu komentarze odautorskie za karygodne. Kompletnie nieprofesjonalne. Jeśli już bierzemy się za czyjąś biografię i chcemy przedstawić pewne fakty, róbmy to bezstronnie, a ewentualny komentarz zostawmy czytelnikowi.
"Prawdopodobnie powiedział...; Jak miał powiedzieć...; Być może zasugerował..." - to zwroty, których autorka nagminnie nadużywa w swojej książce. Kolejny raz powtórzę - profesjonalizm. Jeżeli już bierzemy się za pisanie książki, jakiejkolwiek, zadbajmy o rzetelność źródeł. Być może? Prawdopodobnie? Pewnie tak powiedział? - to albo piszemy profesjonalną biografię albo bawimy się w niskich lotów portal plotkarski...
Narracja, nazwałabym ją "wyprzedzająca" ("...jak o problemie wypowie się Kotański w 1994r.") jest co najmniej irytująca - po co wyprzedzać fakty? Dojdźmy do tego momentu i wtedy o tym wspomnijmy.
Męczył mnie również zabieg "przeciągania" wątków, bo takie odniosłam wrażenie - przykład: Kotański lubił się stroić, dobrze wyglądać, dbał o swój wizerunek zewnętrzny - i teraz w związku z tym wypowie się na ten temat kilka czy kilkanaście osób, każda opowie własną historię z tym związaną... Już przy którejś z kolei, bardzo podobnej opowieści zaczyna Cię to nużyć. Można by zwięźlej ująć temat, przytoczyć wypowiedzi tylko te najistotniejsze, najciekawsze.

Z książki jasno klaruje się obraz Kotańskiego jako Boga, Wodza, Chodzącego Ideału, Wzoru do naśladowania, itp. (celowo ironicznie ubrałam to w wielkie litery, jednak rozdziały są tak tytułowane),niemal każdy, kto wypowiada się na jego temat ma same superlatywy, zalety, a nawet jeśli tak nie jest autorka skrzętnie dba, by zgoła zmienić ten obraz, czemu kilkukrotnie w książce daje wyraz. Z biografii tej jasno jednak wynika, nawet mimo usilnych zabiegów autorki, że Kotański był człowiekiem trudnym, bardzo egocentrycznym, narcystycznym - momentami czytając miałam wrażenie, że pomagał tym ludziom tylko po to, by medialnie zaistnieć (szczególnie bliżej lat '90). Owszem, nie da się zaprzeczyć, że poruszył w Polsce temat tabu, zajął się poważnym problemem narkomanii, którą władza uważała za niebyłą w naszym kraju, stworzył miejsca, gdzie ludzie znaleźli zrozumienie, leczenie, wsparcie, niejednokrotnie drugie życie. Na początku, w czasach głębokiej komuny jego sposoby działania miały sens, sam fakt podjęcia działań był godny podziwu, jednak później, z biegiem lat wszelkiego rodzaju niedociągnięcia, fakt, że był człowiekiem "łapiącym kilka srok za ogon", jego nieprofesjonalizm w prowadzeniu działalności i zatrudnianiu osób niekompetentnych (ale za to bardzo go chwalących i wpatrzonych nań jak w obrazek) działały na szkodę organizacji.
Nie da się Kotańskiemu odmówić ogromnego wkładu w temat narkomanii, uzależnień, AIDS, bezdomności, jednak brakowało mu samozaparcia, by dokończyć dane dzieło, później w latach '90 również profesjonalizmu w prowadzeniu organizacji, pomocy również odmawiał (niechęć do Ochojskiej, Owsiaka czy ks. Nowaka).
Zmęczyła mnie po prostu ta książka, nie uważam by była rzetelną biografią, bo za dużo w niej fascynacji autorki głównym bohaterem. Nie polecam i nie wrócę do tej pozycji.

Uff... Nareszcie koniec! Dawno żadna książka mnie tak nie zmęczyła (prym do tej pory wiódł "Iluzjonista" Mroza i "Cząstki elementarne" Houellebecq'a). Po prostu zawiodła mnie ta książka.
Od samego początku jest to laurka wystawiona Kotańskiemu. Praktycznie wszyscy - od współpracowników, zarówno z Monaru, jak i Markotu, przez ludzi uzależnionych od narkotyków, wódki,...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
957
189

Na półkach:

Bardzo obszerna i nielukrowana biografia

Bardzo obszerna i nielukrowana biografia

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    206
  • Przeczytane
    169
  • Posiadam
    36
  • 2022
    19
  • Teraz czytam
    11
  • 2021
    6
  • 2023
    5
  • Legimi
    4
  • Biografia
    4
  • Polskie
    3

Cytaty

Podobne książki

Przeczytaj także