rozwińzwiń

Idee mają konsekwencje

Okładka książki Idee mają konsekwencje Richard M. Weaver
Okładka książki Idee mają konsekwencje
Richard M. Weaver Wydawnictwo: Wydawnictwo Profesjonalnej Szkoły Biznesu nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
196 str. 3 godz. 16 min.
Kategoria:
nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
Tytuł oryginału:
Ideas have consequences
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Profesjonalnej Szkoły Biznesu
Data wydania:
1996-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1996-01-01
Liczba stron:
196
Czas czytania
3 godz. 16 min.
Język:
polski
ISBN:
8385441336
Tłumacz:
Barbara Bubula
Średnia ocen

10,0 10,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
10,0 / 10
1 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
325
317

Na półkach: , , ,

Zacznę od tego, że okładka i opis książki jest mocno przesadzony. Na pewno nie jest to dzieło wybitne, które jest kamieniem milowym, albo najważniejszą książką konserwatyzmu amerykańskiego XX wieku. Okładka z całkowitymi ruinami nie pasuje do nadziei autora na zmianę i próbę wskazania programu odejścia od złych tendencji intelektualnych.

Jest to esej z zakresu myśli politycznej, ale nastawiony na dość szerokie grono czytelników.

Książka ma dość typowy dla konserwatyzmu schematem domina w którym jeden klocek przewrócony gdzieś wiele lat w przeszłości doprowadzał do kolejnego błędu, a ten do jeszcze jednego, aż ludzkość doszła do godnego pożałowania stanu obecnego.

Tym razem pierwszym upadkiem jest wygranie nominalizmu w sporze o uniwersalia. Szkoda tutaj, że autor nie odniósł się do innych wskazywanych źródeł upadku tradycyjnej kultury europejskiej jak np. awerroizmu, zastąpieniu augustynizmu przez tomizm, albo usunięciu z rozważań dotyczących polityki klasycznego rozumienia cnoty i prawa naturalnego przez Machiavellego.

Następnie po kolei autor stara się ukazać sekwencję przemian, które są konsekwencją przewrócenia się pierwszego klocka. Trzeba przyznać, że jedne przejścia są dobrze wyjaśnione i wydają się logiczne, ale inne są niestety nieszczególnie silnie uargumentowane.

Wady nowoczesności są punktowane nawet sprawnie.

Recepta na stan zagrożenia naszej cywilizacji wydaje się nieudana. Autor bardzo mocno wierzy w to że własność nauczy ludzi odpowiedzialności, zapobiegliwości, oraz otworzy na takie wartości jak np. honor. Niestety jednak agenda polityczna oparta na prawach własności zrodziła libertarianizm, który pod wieloma względami jest problematyczny dla osób o konserwatywnych poglądach. Ten fragment wyjaśnia z jakiego powodu autora wydało wydawnictwo Prohibita o silnie liberalnych przekonaniach. Jednak rzetelnie trzeba wskazać, że ten podstawowy element programu naprawczego wytworzył raczej wrogą konkurencję niż pomógł rozwiązać wskazane w książce problemy.

Ogólnie bardzo trudno jest mi polecić tę książkę. Należałoby ją znać, ale by właściwie ją ocenić należałoby mieć sporą wiedzę na temat filozofii, a sam mam ją wyraźnie zbyt niewielką. Bez takiej wiedzy niektóre przeskoki musimy przyjąć z autorytetu autora, a nie można ich po prostu sprawdzić za pomocą znajomości filozofii, logiki i wiedzy o społeczeństwie.

Zacznę od tego, że okładka i opis książki jest mocno przesadzony. Na pewno nie jest to dzieło wybitne, które jest kamieniem milowym, albo najważniejszą książką konserwatyzmu amerykańskiego XX wieku. Okładka z całkowitymi ruinami nie pasuje do nadziei autora na zmianę i próbę wskazania programu odejścia od złych tendencji intelektualnych.

Jest to esej z zakresu myśli...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2121
614

Na półkach: , , , ,

Okładka książki Weavera informuje, że jest to najważniejsza książka konserwatywna XX wieku. Nie wiem, czy taka opinia na temat dzieła napisanego tuż po II wojnie światowej nie jest zbyt odważna, ale często spotykam czyjeś podsumowanie prawicującego wywodu tytułem tej książki, więc – o ile to umyślne nawiązanie, a nie przypadek – chyba możemy uznać przynajmniej, że jest ona dość znaczącym wytworem tego istotnego przedstawiciela paleokonserwatyzmu. Tylko zastanówmy się, czy to dobrze, czy to źle. Najogólniej mówiąc "Idee mają konsekwencje" to filozofująca publicystyka bez przypisów, i to filozofująca biednie, ale pełna najlepszych intencji i przynajmniej, nawet jak czasem niecelnie, to strzelająca do właściwej bramki. Nie brak w niej też treści autentycznie poruszających intelektualnie i najzwyczajniej w świecie ciekawych, więc moje wrażenia są raczej pozytywne. Stąd też zaczniemy od wad, bo jest ich mniej.

Naczelną wadą jest nie do końca przemyślana sympatia do Platona (nie jest to samo w sobie tragedią – można szanować Platona, ale trzeba to robić z głową),która wyskakuje w różnych miejscach tekstu i zostaje wymieszana z niezrozumieniem średniowiecznego sporu o uniwersalia. Weaver mówi, że pod koniec średniowiecza zapanował nominalizm. To akurat prawda. Następnie definiuje go jako zaprzeczenie, że uniwersalia istnieją rzeczywistą egzystencją. To też prawda, tylko że zamiast pojęć ogólnych, Weaver rozumie przez uniwersalia wszystkie pojęcia! Miałoby to większy sens, gdyby skupił się na samym Ockhamie, który stworzył nominalizm nowożytny, ale rzekomo rezultatem nominalizmu ockhamowskiego jest odrzucenie rzeczywistości poznawanej przez umysł i umieszczenie na jej miejscu tego, co jest poznawane przez zmysły, ale to jakaś bzdura, bo poznajemy jedną i tę samą rzeczywistość zarówno za pomocą zmysłów, jak i za pomocą umysłu, przy czym bez danych zmysłowych umysł poznawać nie może.

Pozostałe zarzuty: nieaktualne teorie psychologiczne; potępienie zrzucenia bomb atomowych na Japonię; brednie o kapitalistycznym ograniczaniu produkcji dla zwiększenia ceny; stwierdzenie, że etyka Arystotelesa uniemożliwia praktykowanie cnót, takich jak odwaga i wielkoduszność, aż do samounicestwienia człowieka, co jest oczywistą wulgaryzacją etyki cnót; przecenia rolę poezji w edukacji; narzekanie na specjalizację, bo nazistowscy naukowcy się tłumaczyli "Co ja mam wspólnego z polityką? Jestem tylko naukowcem", a jest to przecież problem rozmywania odpowiedzialności przez kolektywizm, a nie żaden problem specjalizacji. Ogółem mówił też, że specjalizacja rozwija tylko część człowieka, czyniąc go zdeformowanym i że taki człowiek powinien być ostatnią osobą, która powinna rządzić. No i z tym mogę się zgodzić, że osoby zabierające głos publicznie muszą mieć jakieś wykształcenie humanistyczne, ale to nie znaczy, że nie potrzebujemy specjalistów – po prostu powinni służyć jako doradcy ludziom o szerszych horyzontach.

Ciekawe są jego rozważania o kulturze i stosunku człowieka do niej. Otóż kulturę definiuje jako uczucie oczyszczone i uporządkowane przez intelekt, więc barbarzyńca to dla niego człowiek żądzą bezpośredniości i żądający widzenia rzeczy takimi, "jakie one są", podczas gdy "W człowieku prawdziwej kultury znajdujemy niezmiennie głęboką cześć dla form. Nawet do tych, których nie rozumie, zbliża się on ze świadomością, że w starym obrządku leży głęboka myśl". Ma to ręce i nogi, skoro "To nasze różnorodne przypuszczenia dotyczące materii nadają jej sens, a nie jakaś wewnętrzna właściwość, która może być uchwycona gołymi rękami barbarzyńcy". Konsekwencją tego stanu rzeczy jest to, że wiele osób nie może pojąć, "dlaczego się pozwala, aby forma wstrzymywała ekspresję szczerego serca". Odpowiedź jest prosta: ograniczenie to powinno być nałożone na człowieka, gdyż ekspresja niepoddana formie skłania się ku ignorancji i chaosowi.

Część tych rozważań wystąpiła przy omawianiu obsceny gazet, ale do sztuki też możemy to zastosować. Ludzie agitujący za kiepską sztuką np. realizmem, twierdzący, że "tak wygląda prawdziwy świat" nie rozumieją najistotniejszej kwestii: "surowa materia życia jest dokładnie tym, co cywilizowany człowiek pragnie otrzymać dopiero po oczyszczeniu lub – inaczej – po odzianiu jej w ludzką strukturę opartą o właściwy porządek". W tym miejscu cytat urywam, bo Weaver mówi o właściwym porządku uczuć, podczas gdy moim zdaniem chodzi o właściwy porządek wartości.

Godna uwagi jest też część książki na temat języka. Autor słusznie zauważa, że nie da się wyeliminować ze słownika wyrażeń o tendencyjnym znaczeniu, by zbudować jakiś słownik "obiektywny", pasujący do rzeczywistości i likwidujący spory. "Zasiłek" czy "zabezpieczenie socjalne" to jeden pies. I tak ludzie będą wartościowali poszczególne pojęcia, bo bez wartościowania i ich hierarchizacji nie mogliby realizować swoich celów. Nieważne czy to cel tak przyziemny jak zaspokojenie głodu, czy jakiś "wyższy" jak urządzenie przyjaznego, zabezpieczającego wolność społeczeństwa.

To nie wszystko na temat języka. Język to też nośnik ludzkiej historii i podporządkowywanie go ideologii to wykorzenianie człowieka z jego kultury i społeczności. Dajmy znów głos Weaverowi: "język jawi się jako wielka przechowalnia uniwersalnej pamięci, może być uznany za siec, ale nie wiążącą nas, lecz pomagającą dotrzeć do znaczenia ukrytego poza znaczeniem doraźnym, poprzez sam fakt, że zawiera w sobie doświadczenia innych ludzi. Słowa, z powodu ciągłego wspólnego użycia, zyskują znaczenie większe, niż może być na nie nałożone poprzez pojedynczego użytkownika, i większe, niż można zastosować do pojedynczej sytuacji". Stwierdzenie zarazem dość oczywiste, ale i genialne jak dla mnie.

Na koniec przyjrzyjmy się jeszcze wywodom o pracy i o specjalizacji (o tym drugim już napomknąłem). Autor mówi mniej więcej tak: "Współczesny pracownik przez swój egotyzm nie może sobie uświadomić, że jest stworzony do wypełniania obowiązków. Nie reaguje na ideał, wypełniając swoje obowiązki, które powinny być przenoszeniem go z potencjalności do aktualności". Znów wychodzi na wierzch to ukąszenie platońskie. Patrząc na sprawę nieideologicznie, to pracownik wykonuje jakąś pracę, by zastąpić stan mniej pożądany stanem bardziej pożądanym. Czy to wytwórstwo bezpośrednio na własne potrzeby, czy też produkcja czegoś na handel albo świadczenie usługi pracodawcy za jakiejś wynagrodzenie – nieważne. Ważne, że główna motywacja jest zawsze prakseologiczna i chyba nie będzie przesadą stwierdzenie, że większość ludzi ją łączy najpierw z motywacją ekonomiczną, a potem dopiero z jakąś religijną czy artystyczną. No i Weavera to bardzo boli, bo uważa, że każdy pracownik powinien być jakimś Twórcą przez wielkie "T" i ponoć kiedyś tak było, że dla rzemieślnika pracować znaczyło modlić się, gdyż świadome realizowanie pewnego ideału to pobożność. Nigdzie się nie śpieszył, a "tandetna praca" była hańbą dla charakteru. Tu się nasuwa ten słynny "problem" żarówek, które się wypalają szybciej, niż dawniej. Źli kapitaliści robią wypalające się żarówki a jakaś żarówka wyprodukowana 100 lat temu dalej działa. To nic, że świeci bardzo słabo i że mamy dane, że w pewnym momencie skrócenie żywotu żarówek o 2,5 raza, by za to świeciły mocniej, zwiększyło popyt na nie 5 razy, a nie 2,5 raz, tak jakby wskazywać miało samo szybsze zużycie materiału. Rozumiecie? Lepszy produkt zaczął być kupowany częściej nie tylko z powodu mniejszej żywotności, ale też dlatego, że po prostu był LEPSZY (polecam tekst Wokulskiego: [https://www.facebook.com/wokoolski/photos/a.316555198705234/325632091130878/?type=3&theater](url)). To tylko jeden przykład, ale doświadczenie każe mi sądzić, że ludzie wspominający wyższą jakość dawnych produktów zawsze nie patrzą na to, czego nie widać gołym okiem i ignorują fakt, że zmiana została zweryfikowana przez rynek – przez zbiorową mądrość konsumentów, doceniających lepsze rozwiązania. Zalecałbym trochę pokory.

"Jest różnica pomiędzy wyrażaniem własnego ja poprzez formę a produkowaniem ilości dla rynku" mógłby oponować Weaver. Ale kto broni ludziom wyrażać własne ja w hobby? Czemu musi to być akurat w pracy? Ktoś musi np. pracować przy wywożeniu śmieci i, mimo że to pożądana praca, bo wysoko płatna, to jakoś nie wyobrażam sobie, by ktoś stwierdził, że wyraża w ten sposób siebie. A ktoś te śmieci wywozić musi.

Wątków poruszonych w książce było dużo więcej. Część opatrzona jest świetnymi komentarzami, a część naiwnym bełkotem. Nie mniej jest to książka istotna dla konserwatystów; co nieco można się z niej dowiedzieć albo można przynajmniej poprzyglądać się swoim myślom z innej perspektywy geograficznej i czasowej. Z braku laku warto sięgnąć, ale jak macie pilniejsze lektury, to niech Weaver poczeka.

Okładka książki Weavera informuje, że jest to najważniejsza książka konserwatywna XX wieku. Nie wiem, czy taka opinia na temat dzieła napisanego tuż po II wojnie światowej nie jest zbyt odważna, ale często spotykam czyjeś podsumowanie prawicującego wywodu tytułem tej książki, więc – o ile to umyślne nawiązanie, a nie przypadek – chyba możemy uznać przynajmniej, że jest ona...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1239
265

Na półkach: , ,

Warto. Jak ktoś chce sobie uświadomić co utraciliśmy od średniowiecza i jak to prowadzi do upadku cywilizacji. Już w 1948 autor widział, że od dawna idziemy w złym kierunku, a o ile dalej na tej złej drodze poszliśmy przez kolejne 70 lat?

Warto. Jak ktoś chce sobie uświadomić co utraciliśmy od średniowiecza i jak to prowadzi do upadku cywilizacji. Już w 1948 autor widział, że od dawna idziemy w złym kierunku, a o ile dalej na tej złej drodze poszliśmy przez kolejne 70 lat?

Pokaż mimo to

avatar
395
359

Na półkach: ,

Sporo wody upłynęło w Missisipi odkąd niniejsza książka została napisana. Na nic zdały się żarliwe apele Pana Richarda o zachowanie fundamentów. Sprawy potoczyły się w międzyczasie delikatnie mówiąc w nieco innym kierunku.
Los oszczędził mu jednak udręki oglądania wszystkich cudownych nowinek społecznych jakie napotykamy na drodze ku stworzeniu Nowego Człowieka. Biedak nie dojechał nawet do pięknego roku 1968. Może i dobrze.
Dziś, większość jego obserwacji i postulatów posiada wartość raczej antykwaryczną. Co w żaden sposób nie odbiera im wdzięku. Jest to bowiem lektura dla tych, którzy uparcie poszukują swojej własnej drogi zdecydowanie poza głównymi szlakami współczesności. I którzy podobnie jak Pan Richard nie kochają słowa "postęp", widząc w nim jedno z najbardziej zdewaluowanych pojęć ostatniego półwiecza.

Sporo wody upłynęło w Missisipi odkąd niniejsza książka została napisana. Na nic zdały się żarliwe apele Pana Richarda o zachowanie fundamentów. Sprawy potoczyły się w międzyczasie delikatnie mówiąc w nieco innym kierunku.
Los oszczędził mu jednak udręki oglądania wszystkich cudownych nowinek społecznych jakie napotykamy na drodze ku stworzeniu Nowego Człowieka. Biedak nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
155
34

Na półkach: , , , , , , ,

Muszę przyznać, że początkowo nie była to łatwa lektura i bardzo się przez to do niej zniechęcałem, ale im dalej brnąłem, tym miałem większą przyjemność czytania i mniej wysiłku kosztowało mnie obcowanie z erudycją autora. Wszelkie niedogodności zostały wynagrodzone. Dzieło Weavera pozwoliło mi na zrozumienie rzeczywistości, przyczyn tego wszystkiego co możemy obecnie obserwować oraz dało spójną wizję tego jak temu zaradzić, dlatego uznaję je za jedną z najważniejszych książek mojego życia.

Nie o szczegół chodzi, lecz o ogół.

Muszę przyznać, że początkowo nie była to łatwa lektura i bardzo się przez to do niej zniechęcałem, ale im dalej brnąłem, tym miałem większą przyjemność czytania i mniej wysiłku kosztowało mnie obcowanie z erudycją autora. Wszelkie niedogodności zostały wynagrodzone. Dzieło Weavera pozwoliło mi na zrozumienie rzeczywistości, przyczyn tego wszystkiego co możemy obecnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
790
58

Na półkach: , ,

Temat znienawidzony - kto dziś chce ponosić konsekwencje swoich czynów? A co jeśli konsekwencje ponosimy też za popleczników idei sprzed 10, 50, 500 lat? A co jeśli średniowieczni heretycy niewinnie kwestionujący ład społeczny nieśli w dalszej perspektywie Hitlera, Stalina i rewolucję seksualną? Świat paleokonserwatysty Weavera jest światem logicznego porządku, gdzie wszystko spojone jest ze sobą i od siebie zależne. Gdy przestawiasz jeden element nie wiesz co Twoim potomkom zwali się na głowę za kilkaset lat.

Lektura obowiązkowa dla wszystkich konserwatystów.

Temat znienawidzony - kto dziś chce ponosić konsekwencje swoich czynów? A co jeśli konsekwencje ponosimy też za popleczników idei sprzed 10, 50, 500 lat? A co jeśli średniowieczni heretycy niewinnie kwestionujący ład społeczny nieśli w dalszej perspektywie Hitlera, Stalina i rewolucję seksualną? Świat paleokonserwatysty Weavera jest światem logicznego porządku, gdzie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
486
11

Na półkach: , ,

Zawodowo, nie jestem ani filozofem ani językoznawcą. Dlatego trudno napisać mi cokolwiek – nie tyko mądrego – ale i składnego na temat tej książki. Jest to jednak pozycja, w trakcie lektury której czułem się jak człowiek powracający do domu po dalekiej podróży.

Moje drobne, swobodne, niezasadne warsztatowo spostrzeżenia na temat otaczającej rzeczywistości nagle znajdują potwierdzenie u takiego autorytetu. Podobne uczucie miałem czytając “Bunt mas” Gasseta: “nie jestem sam w swoim obłędzie, są podobni do mnie” – błysnęło w mojej głowie. Inny aspektem, który bardzo zwrócił moją uwagę było wskazanie alternatywnej rzeczywistości. Autor twierdzi, iż po średniowieczu z listy “narzędzi poznania” dostępnych dla człowieka przekreślono czynnik transcendentny: Boga, wyższe dobro. W tej sytuacji człowiek stracił z pola widzenia dużą część rzeczywistości a po wielu stuleciach ćwiczenia tej “selektywnej ślepoty” coraz trudniej jest dostrzec to “coś” a bez tego człowiek zamienia się w niewolnika.

Muszę wyznać, że z premedytacją nie czytam prasy regularnie i także nie oglądam regularnie informacji telewizyjnych. Robię to - a raczej nie robię tego – przede wszystkim, ze względu na brak zaspokojenia moich potrzeb przez te środki masowego przekazu. Jedne ośrodki ideologiczne są zbyt apologetycznie nastawione do rzeczywistości. Inne zaś nazbyt krytycznie. Żaden z nich jednak nie proponuje rozwiązania na teraźniejsze bolączki a jedynie bezproduktywne pianie. Pianie ociekające tanią sensacją i doszukujące się wszędzie spektakularnych osiągnięć. Weaver nazwał ten stan “stereoptikonem”… mechanizm wiecznie nakręcającego się spektakularyzmu w którym nawet prognoza pogody, rozkład jazdy PKSu i jadłospis w barze musi być “fascynujące”, “porywające” i “z pasją”. A mnie na coś takiego też pasja ogrania ale szewska.

Drugim ważnym elementem jest fakt, że autor nie poprzestaje na konstatacji – krytycznej – rzeczywistości. Idzie krok dalej i proponuje zarówno lekarstwo jak i wskazuje element, stanowiący swojego rodzaju “poler” nowego ładu; własność prywatną. Jak sam pisze:

"Idea prawa metafizycznego zawiera w sobie pojęcie własności. To właśnie ta idea została utracona, kiedy człowiek odszedł od transcendencji. Gdyby dobra materialne postrzegano raczej jako coś o ściśle wyznaczonym miejscu w porządku stworzenia (podkreślenie T.Z.),a nie jako ocean bytu, na którym człowiek dryfuje jak kawałek korka, prawa ekonomiczne nigdy by nie stanowiły najważniejszych rozporządzeń ludzkiego życia. To jednak wymaga wiary w istnienie niematerialne."*

Zacząć, zaś należy od języka. Język należy szanować. Język zakłada pewien idealizm a jego dekonstrukcja prowadzi do – można by rzecz – dekonstrukcji intelektu osoby dokonującej dekonstrukcji. Języka ludzkiego nie da się sprowadzić do zestawu jednoznacznych terminów bez kastrowania go… bez pozbawiania go jego istoty. W takiej sytuacji rozmówcy spędzają długie godziny na ustaleniu “metody głosowania, za pomocą której wybierze się metodę głosowania” co upodabnia ich do kompilatorów kompilujących język programowania.

Autor jest tutaj bardzo konkretny i proponuje zacząć od razu, od zmiany kształtu edukacji. Edukacja powinna uczyć w jaki sposób używać “poetyckich i logicznych źródeł języka”. Pierwsze źródła to literatura i retoryka a drugie to logika i dialektyka. Poezja uczy właściwego znaczenia słów i – odpowiednio interpretowana – pozwala radzić sobie z sentymentalizmem i brutalnością.

"Najwyraźniej to własnie unikatowa władza nad językiem, jaką posiada poeta, daje mu ową umiejętność widzenia możliwości pośród zdarzeń. Jest on największym nauczycielem świata przyczyn i skutków w sprawach ludzkich."**

Dialektyka natomiast pomaga uporządkować wrażenia, nadawać odpowiednie nazwy rzeczom i zjawiskom. Jest to umiejętność definiowania i nazywania.

Na koniec autor dorzuca “pobożność”. Pobożność rozumianą jako “zdyscyplinowanie woli poprzez szacunek”. Konotacja z czynnikiem boskim jest w jego definicji bardzo luźna, bardziej akcentująca szacunek.

Brak szacunku do języka a szczególnie nadużywanie go przez urzędników i ekonomistów stereoptikonu prowadzi do zaburzeń komunikacyjnych. Ludzie przestają umieć się ze sobą komunikować a w konsekwencji rozmawiać i porozumiewać.

"Trudno zatem przecenić wagę sprawności w języku. [...] Kiedy bowiem ulega zepsuciu psyche, język wykazuje oznaki choroby. Dzisiejszy relatywizm z jego niewiarą w prawdę poczynił wyłom w procesie komunikacji [...]. Żyjemy w wieku, który boi się samej idei pewności, a jednym z jego najbardziej kłopotliwych błędów jest rozłam pomiędzy słowami a rzeczywistością [...]. Przybiera to najczęściej formę rozluźnienia i przesady. Przesada, co warto sobie uświadomić, to nic innego jak pewien rodzaj ignorancji , która pozwala na zniekształcenie, a następnie je usprawiedliwia."***

Zdecydowanie jest to jedna z ważniejszych książek w mojej bibliotece. Książek, która już chyba zostanie ze mną. Z drugiej strony mam świadomość, że w nie ma ona szans na szersze przetrwanie bo nie jest poprawna politycznie i z dużą pewnością odnosi się do kwestii społecznych, które dzisiaj są zniekształcane i usprawiedliwiane przez ignorancję i brak biegłości w dialektyce.

Niestety autor nie ustrzegł się paroksyzmu konserwatyzmu polegającego na kontrapunktowaniu przesądzonej i wadliwej teraźniejszości z idealną i nieskazitelną przeszłością. Ta naiwność intelektualna jest dla mnie niezrozumiała i z jej powodu mam także ogromne problemy ze współczesnymi, Polskimi ośrodkami myśli politycznej. Uważam, że konserwatyzm jest filozofią mogącą ofiarować bardzo dużo teraźniejszości… ale nie poprzez pustą krytykę i malkontenctwo intelektualne idealizujące przeszłość i potępiające teraźniejszość oraz negujące możliwości przyszłości. Wolę widzieć konserwatyzm jako nurt myślowy, który na bazie doświadczeń historycznych, ułatwia, wspiera i pomaga w zmaganiach z teraźniejszością. I robi to nie tylko z loży szyderców ale sam “uwala się po łokcie, w błocie dnia codziennego.”

Jeśli chodzi o sam tom to mam głębokie poczucie, ze takie dzieło wymaga większego kunsztu zecerskiego i edytorskiego. Miękka lakierowana obwoluta, jeszcze ujdzie. Ale drobny – za bardzo drobny – druk i liczne błędy w składzie tekstu (np. łączenie dwóch wyrazów w jeden) silnie kontrastowały z przesłaniem samego dzieła. Jednak rozumiem, że wynika to z imperatywu ekonomii, paradoksalnie stojąc w kontraście z treścią samej książki.

—–
* ibidem, str. 154 – 155
** ibidem, str. 173
*** ibidem, str. 174

Źródło: http://tztotem.wordpress.com/

Zawodowo, nie jestem ani filozofem ani językoznawcą. Dlatego trudno napisać mi cokolwiek – nie tyko mądrego – ale i składnego na temat tej książki. Jest to jednak pozycja, w trakcie lektury której czułem się jak człowiek powracający do domu po dalekiej podróży.

Moje drobne, swobodne, niezasadne warsztatowo spostrzeżenia na temat otaczającej rzeczywistości nagle znajdują...

więcej Pokaż mimo to

avatar
99
37

Na półkach:

Krótka książka o myśli konserwatywnej. Polecam

Krótka książka o myśli konserwatywnej. Polecam

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    161
  • Przeczytane
    58
  • Posiadam
    31
  • Teraz czytam
    4
  • Ulubione
    4
  • Konserwatyzm
    3
  • Literatura faktu
    2
  • Socjologia
    2
  • Historia
    2
  • Polityka
    2

Cytaty

Więcej
Richard M. Weaver Idee mają konsekwencje Zobacz więcej
Richard M. Weaver Idee mają konsekwencje Zobacz więcej
Richard M. Weaver Idee mają konsekwencje Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także