rozwińzwiń

Maska Cthulhu

Okładka książki Maska Cthulhu August Derleth
Okładka książki Maska Cthulhu
August Derleth Wydawnictwo: Wydawnictwo IX Cykl: Cthulhu Tales Seria: Misterium Grozy horror
209 str. 3 godz. 29 min.
Kategoria:
horror
Cykl:
Cthulhu Tales
Seria:
Misterium Grozy
Tytuł oryginału:
The Mask of Cthulhu (1958)
Wydawnictwo:
Wydawnictwo IX
Data wydania:
2020-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2020-01-01
Liczba stron:
209
Czas czytania
3 godz. 29 min.
Język:
polski
ISBN:
9788395740077
Tłumacz:
Radosław Jarosiński
Tagi:
literatura amerykańska--20 w. Mitologia Cthulhu Lovecraft opowiadania grozy zbiór opowiadań groza fantastyka grozy
Średnia ocen

6,8 6,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Obserwatorzy spoza czasu August Derleth, H.P. Lovecraft
Ocena 7,2
Obserwatorzy s... August Derleth, H.P...
Okładka książki Coś na Progu, nr 3 / lipiec-sierpień 2012 August Derleth, Arthur Conan Doyle, Dashiell Hammett, Frank Herbert, Robert E. Howard, H.P. Lovecraft, Marcin Rusnak, Robert Sheckley, Łukasz Śmigiel, Bram Stoker, Jeff VanderMeer
Ocena 7,1
Coś na Progu, ... August Derleth, Art...
Okładka książki Czyhający w progu August Derleth, H.P. Lovecraft
Ocena 6,9
Czyhający w progu August Derleth, H.P...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,8 / 10
85 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
196
194

Na półkach: ,

Jeżeli mielibyście wybrać jedną mitologię, która miałaby stać się prawdą, to którą byście wybrali i dlaczego Cthulhu? :)

Wszyscy wielbiciele grozy znają twórczość H.P. Lovecrafta i postać przedwiecznego Cthulhu. Raczej ciężko by było nigdy się nie spotkać z tym światem, przemierzając meandry literatury grozy i odmęty obłędu emanującego z książek weird fiction. Nie wszyscy jednak wiedzą, że nic nie wiedzielibyśmy o twórczości H.P., gdyby nie August Derleth, który stworzył wydawnictwo Arkham House po to, aby wydać wszystkie powieści Lovecrafta. Sam również stworzył kilka opowiadań w tym świecie. Zresztą jak tak trochę poczytałem o nim to mam wrażenie, że miał chorą obsesję na punkcie Lovecrafta. Ale gdyby nie on literatura byłaby uboższa o to wspaniałe uniwersum.

Niewiele osób wie, że Derleth w Stanach był (bo umarł) i wciąż jest (bo nadal są wznowienia) popularnym autorem, który przez całe życie napisał ponad 150 opowiadań i 100 książek (Mrozowi jeszcze daleko do tego wyniku). Nam polskim czytelnikom jednak najbardziej jest znany za sprawą oddania i fascynacji twórczością Lovecrafta.

Zbiór opowiadań “Maska Cthulhu” Augusta Derletha (@wydawnictwo_ix) jest pełen macek, dziwnych odgłosów i przedwiecznych.

Sześć opowiadań emanujących grozą i szaleństwem, z czego pierwsze jest oparte na notatkach pozostawionych przez mistrza weird fiction. Wszystkie opisują różne stadia “opętania” przez przedwiecznych i wciągania bohaterów w odmęty ciemności. Wielu z nich zostało pochłoniętych, a tylko nieliczni odnaleźli się w nowo odkrytym świecie.

Uwielbiam twórczość Lovecrafta i każda pozycja zawierająca macki szybko trafia na moją półkę do przeczytania. Niemniej ten zbiór trochę mnie znudził. Derleth opisuje w kółko ten sam schemat, nie siląc się na wymyślenie czegoś odkrywczego co by zaskoczyło czytelnika. Jego przedstawienie mitologii Cthulhu wydaje się być uproszczone w stosunku do tego, co stworzył Lovecraft oraz za bardzo zaczyna bazować na mitologii chrześcijańskiej, przez co lekko zaczyna tracić wyjątkowość.
Mimo to i tak dobrze się bawiłem i dałem porywać się grozie Cthulhu, jednocześnie dowiadując się trochę więcej o całej mitologii właśnie dzięki pewnym uproszczeniom autora.
Zdecydowanie jest to pozycja dla wielbicieli gatunku chcących zgromadzić całe uniwersum Przedwiecznych.

Jeżeli mielibyście wybrać jedną mitologię, która miałaby stać się prawdą, to którą byście wybrali i dlaczego Cthulhu? :)

Wszyscy wielbiciele grozy znają twórczość H.P. Lovecrafta i postać przedwiecznego Cthulhu. Raczej ciężko by było nigdy się nie spotkać z tym światem, przemierzając meandry literatury grozy i odmęty obłędu emanującego z książek weird fiction. Nie wszyscy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
320
103

Na półkach:

Klasyczny zbiór opowiadań ze świata mitologi Cthulhu. Jak dla mnie nic rewelacyjnego ... przyjemnie i niezobowiązująco się jej słuchało.

Klasyczny zbiór opowiadań ze świata mitologi Cthulhu. Jak dla mnie nic rewelacyjnego ... przyjemnie i niezobowiązująco się jej słuchało.

Pokaż mimo to

avatar
984
432

Na półkach: , ,

Niestety nie każdy ma dar do bycia drugim samotnikiem z Providence.

Powyższy zbiorek to 6 luźnych opowiadań zebranych początkowo w czasopiśmie "Weird tales". Jedno napisane na podstawie notatek Howarda, reszta na własną rękę.

Mam dość mieszane uczucia, względem tego zbiorku. Uważam że autor ma swój unikatowy styl a mimo to za dużo kopiuje od Lovecrafta i na siłę stara się być jak on. Niestety nie zawsze wychodzi to naturalnie.

Opowiadania napisane bardzo przystępnym językiem, przez co czyta się je na raz, ale te ciągłe wspominki i nawiązania były irytujące. "uuuu rok 1928, uuu taka tragedia, uuuu federalni zniszczyli po raz dziesiąty nie brzmiały tak dobrze.

Na szczególną uwagę zasługują dwa opowiadania: "rzecz w drewnie" i "dom w dolinie". Pierwsze z powodu bijącego z niego postępującego szaleństwa i nieobalanego pomysłu. Drugie ma świetny klimat, chociaż zostawia niedosyt. Czarne stare domy jednak mają w sobie to coś.

Uważam że maska to zbiorek który warto znać. Nie tylko ze względu na rozszerzanie uniwersum ale także dla niebanalnych opowieści. Najważniejsze żeby skupić się na testach w których nie kopiował stylu

Niestety nie każdy ma dar do bycia drugim samotnikiem z Providence.

Powyższy zbiorek to 6 luźnych opowiadań zebranych początkowo w czasopiśmie "Weird tales". Jedno napisane na podstawie notatek Howarda, reszta na własną rękę.

Mam dość mieszane uczucia, względem tego zbiorku. Uważam że autor ma swój unikatowy styl a mimo to za dużo kopiuje od Lovecrafta i na siłę stara...

więcej Pokaż mimo to

avatar
128
26

Na półkach:

Kolejną notkę poświęcam kolejnej „okołolovecraftowskiej” publikacji, tym razem nieco bardziej klasycznej "Masce Cthulhu" autorstwa Augusta Derletha - korespondencyjnego przyjaciela H. P. Lovecraft. To sześć opowiadań całkiem udanie naśladujących styl Samotnika z Providence. W samej książce? Sztampa sztampy, klisze klisz, ale jako miłośnik (lecz nie fanatyk!) Lovecrafta kupuję to. Taka literatura, odpowiednio dawkowana, gdy nie dokuczają powtarzane pomysły i utarte wzorce daje dużo przyjemności.

Z najważniejszych różnic? Spostrzeżeń? Zalet? Bohaterowie nadal niezdrowo panikują i są wyjątkowo naiwni, dalej badają zakazane księgi, dalej pomieszkują w samotnych, opuszczonych domostwach (ale tego przecież chce czytelnik). Pojawiają się dialogi (każdy samodzielnie oceni czy to wada czy zaleta, dla mnie nie ma to większego znaczenia i nie wpłynęło na formę czy treść),ale nie ma ich za wiele. Styl nadal pompatyczny, ale taki ma być. Największa krytyka? Zapewne nie tylko z mojej strony, ale zdaje się, że Derletha wielu potępia za „podczepianie się” pod markę Lovecrafta (sam był pisarzem co najwyżej przyzwoitym) i przede wszystkim zmianę koncepcji Wielkich Przedwiecznych (o tym polecam przekonać się samodzielnie).

Niemniej lekturę, jako sympatyczną wariancję i przyzwoitą rozrywkę, polecam. Mała, poręczna, czyta się szybko, wciąga, a w przypadku gdy nie „zatrybi” to na spokoju doczyta się ją do końca bez poczucia zmarnowanego czasu lub przedwczesnego odłożenia lektury.

Zainteresowanym polecam i sam wyczekuję kolejnego tomu „Trail of Cthulhu” od Wydawnictwo IX.

Kolejną notkę poświęcam kolejnej „okołolovecraftowskiej” publikacji, tym razem nieco bardziej klasycznej "Masce Cthulhu" autorstwa Augusta Derletha - korespondencyjnego przyjaciela H. P. Lovecraft. To sześć opowiadań całkiem udanie naśladujących styl Samotnika z Providence. W samej książce? Sztampa sztampy, klisze klisz, ale jako miłośnik (lecz nie fanatyk!) Lovecrafta...

więcej Pokaż mimo to

avatar
171
82

Na półkach:

Postać Augusta Darletha znana jest głównie przez swój wkład w rozpowszechnianie dorobku H. P. Lovecrafta - tak jeszcze za jego życia, jak i po nim. Jako bliski korespondent Cienia z Providence, nalegał między innymi na nałożenie swego rodzaju szyldu na tworzony przez pisarza świat. Tym samym, właśnie za jego sprawą, upowszechnił się termin „mitologia Cthulhu”, który do dziś stosujemy.

„Maska Cthulhu”, jako zbiór sześciu tekstów Darletha, osadzonych nader głęboko w stworzonym ówcześnie przez Lovecrafta uniwersum, pokazuje historie ludzi, którzy, tak jak wielu przed nimi, natrafili na plugawe księgi i zapiski przodków, przez co zostali wciągnięci w mroczną otchłań.

Zbiór otwiera tekst „Powrót Hastura” – powstały na podstawie notatek pozostawionych przez samego Lovecrafta. Tu, w zgodzie z własnym sumieniem, muszę przyznać, że podczas lektury, historia, z każdym kolejnym akapitem, kładła mi kłody pod nogi. Kto choć raz miał styczność z tekstami twórcy Przedwiecznych, zdoła dostrzec ogrom przesady, balansującej niekiedy na granicy absurdu. Klimat opowiadania oscyluje w pobliżu przeciętnego trillera, a na domiar, całość gaszona jest rzucanymi w niekończącej się liście tytułami ksiąg, czy imion Starszych Bogów, które w prozie Lovecrafta były prawdziwym rarytasem, na który natrafić mogliśmy jedynie w paru miejscach. Za wisienkę na torcie można uznać wrzucenie samego Howarda, jako postaci trzecioplanowej.

Na szczęście „Wzgórza Lelków” okazały się być w lepszym guście, i spisane z zauważalnie większym wyczuciem (choć nie obyło się bez kolejnych wyliczeń ksiąg i bogów). Darleth wykorzystał tu, w sposób dość nowatorski, jak na tamte czasy, motyw sieci telefonicznej, za pośrednictwem której bohater mógł otrzymywać codzienną dawkę informacji, podsłuchując rozmowy swoich nowych sąsiadów i poznając wydarzenia, jakie wstrząsnęły okolicą jeszcze przed jego przybyciem. Historia utrzymała poziom aż do ostatnich stron, racząc nas właściwym sobie zakończeniem.

W kolejnym tekście otrzymaliśmy połączenie tego, co znamy z Lovecrafta – dobrego klimatu i zakorzenienia jego mitologii w innych kulturach i tradycjach, z nowością w postaci dialogów, które swoją najwłaściwszą formę przybrały właśnie w tym opowiadaniu. No, może poza drobnymi momentami przerysowania, ale wtedy już prawie do tego przywykłem. Wartym zaznaczenia jest tu zakończenie, które mimo mojej znajomości tendencji obydwu autorów, okazało się być dość nieprzewidywalne.

Przechodząc przez pierwsze strony „Układu Sandwina”, odniosłem wrażenie, że uczyniliśmy parę kroków wstecz. Nie dało się tu uświadczyć ni namiastki tajemniczości, a wszystko, co można by uznać za nieznanie i niepojęte, historia oblekła w bardzo wyraźne ramy. Czymś podbijającym przyjemność czytania, do pewnego stopnia, stały się nawiązania do kilku poprzednich tekstów, jakie mieliśmy już za sobą. Padły nowo poznane nazwiska, miejsca, a nawet całe wydarzenia! Przyznam, że mam pewną słabość do crossoverów – jeśli oczywiście utrzymuje się je we właściwym kanonie, a w „Układzie”, właśnie tak się dzieje.

„Dom w dolinie” na swój sposób trafił do mnie opisami, które niewątpliwie udały się autorowi, dźwigając na sobie sporą część klimatu. Jako przeciwwaga – bo i bez niej nie można się najwyraźniej obejść – zgrzytałem zębami, stykając się po raz „enty” z motywem zasłyszanego odgłosu wielkich, mokrych kroków, gdzieś głęboko pod ziemią. Rozwiązanie opowieści miało wydźwięk niewątpliwie groteskowy, co jednak - mając już pewne doświadczenie z autorem - uznałbym za odmienność stylu i warsztatu pisarskiego.

Ostatnim spotkaniem z przedwiecznymi, jaki sprezentował nam Darleth, stała się „Pieczęć z R`lyeh”, w której dosłownie zapukaliśmy do grobowca Wielkiego Cthulhu! Po raz pierwszy również, patrząc z perspektywy kanonu mitologii Lovecrafta, przedstawione zostały tak dokładnie podwodne miasta - a nawet, do pewnego stopnia, ich rozłożenie pośród oceanów. Ciężko określić, ile było w tej myśli pierwotnej koncepcji Samotnika z Providence, ale, zważywszy na bliski kontakt obu twórców, nie można wykluczyć takiej możliwości.

Tomik wieńczy posłowie Mikołaja Kołyszki, w którym podzielił się z nami częścią swoich badań, jakie prowadzi od paru lat nad tekstami Lovecrafta oraz ich historią, powiązaniami i inspiracjami. Badacz przybliżył nam sylwetkę Augusta Derletha, przywołując początki jego styczności z prozą Lovecrafta.
Choć postać autora tomiku jest niewątpliwie kontrowersyjna pod wieloma względami, należy pamiętać, że to właśnie dzięki niemu w znacznej mierze, możemy dziś czytać o Wielkich Przedwiecznych, a nazwisko Samotnika z Providence jest znane na cały świat.
Najsłuszniejszym podsumowaniem tego posłowia niech będzie właśnie jego tytuł:
Tak, Derleth nas oszukał – ale jednak był wielki!

https://skoliotyk.pl/recenzje/52-maska-cthulhu-august-derleth.html

Postać Augusta Darletha znana jest głównie przez swój wkład w rozpowszechnianie dorobku H. P. Lovecrafta - tak jeszcze za jego życia, jak i po nim. Jako bliski korespondent Cienia z Providence, nalegał między innymi na nałożenie swego rodzaju szyldu na tworzony przez pisarza świat. Tym samym, właśnie za jego sprawą, upowszechnił się termin „mitologia Cthulhu”, który do dziś...

więcej Pokaż mimo to

avatar
484
327

Na półkach:

RECENZJA "MASKA CTHULHU"
August Derleth
"W swym domu w R'lyeh śniąc czeka martwy Cthulhu"
Moi Drodzy
➡️Najwyraźniej Wielcy Przedwieczni przyciągają mnie do @wydawnictwo_ix i oto macie - "Maska Cthulhu" wjeżdża na recenzencką tapetę. Nie ukrywam, że miałem potężne obawy co do tej książki, ponieważ Samotnik z Providence jest/był tylko jeden i wszelkie dopisane historie pod jego szyldem zawsze napawają mnie niepokojem. Zupełnie jak z Ludlumem, którego twórczość uwielbiałem a który zaczął po śmierci wydawać więcej książek niż za życia. Dodam, że książek niewartych Waszego czasu. No ale wracajmy do tematu.
➡️Za wydawcą: „Maska Cthulhu” to zbiór sześciu opowieści z pogranicza horroru i fantasy, z których część pierwotnie ukazała się w magazynie „Weird Tales” (w latach 1939-1953),a ostatecznie zostały zebrane w całość w 1958 roku. Pierwsze z nich, „Powrót Hastura” powstało w oparciu o notatki pozostawione przez samego Lovecrafta, a kolejne, opowiadając historię nieszczęśników, którzy zetknęli się z przerażającą mocą Cthulhu, rozwijają w fascynujący sposób koncepcje panteonu Przedwiecznych.
➡️Tak że tego, brzmi to ambitnie, jakieś stare notatki (zupełnie jak z Ludlumem, cholera, też zostawił milion notatek, które tylko czekały żeby je wydać),a co z tego wynikło to się zaraz dowiecie.
➡️Po pierwsze to powiem szczerze, że ze zbiorów opowiadań to ja tylko Stefana dopuszczam do głosu ALE zapewne pamiętacie moją recenzję "Korporacji Somnium", która też była zbiorem opowiadań, też jednego faceta, też od IX-tki i wbiła mnie w fotel. A na dodatek kupiłem to (Maskę) w miękkiej oprawie (bo innej już nie było) a oni teraz mi na złość robią dodruk w twardej! Ja Wam tego nigdy nie zapomnę 😝
➡️Jakby tu zagrać słowami - wstępnie przekonał mnie wstęp 😊 Napisany przez Autora, krótki i na temat. Pozwalający zrozumieć, co nim kierowało i spojrzeć nieco bardziej przychylnym okiem na ten zbiór. Ale nie uprzedzajmy faktów.
➡️"Powrót Hastura" mnie oszołomił z marszu. Nie zamierzam tu oceniać każdego z opowiadań, opisywać wad i zalet ich wszystkich po kolei (chociaż nie ma ich tak wiele ale jakoś mi to nie pasuje do tego zbioru) jednakowoż na tym jednym chwilę się zatrzymam. Jego klimat to wręcz niepodrabialny Lovecraft i zapadłem w nie tak głęboko jak to tylko możliwe. Niemalże zapomniałem już, jaka to przyjemność pogrążyć się w klimatach Samotnika z Providence, jego bluźnierczych tekstach i Derleth mi o tym przypomniał. To jedno opowiadanie załatwiło mnie na dobre i uwierzcie mi, choćby dla niego warto mieć tę książkę. I te wplecione wspominki o samym Lovecraft'cie i Zewie Cthulhu dopełniają klimatu. Ale idźmy dalej.
➡️Stare, złowrogie domostwa, zakazane księgi, niewytłumaczalne zjawiska, dziwne i straszne odgłosy, zdecydowanie radzę czytać wieczorem i najlepiej z jakąś klimatyczną muzyką, jak chociażby "The Great Old Ones and Other Beings" Grahama Plowmana , o tak, ciary murowane. Cthulhu jak i inni Przedwieczni przewijają się stale przez te opowiadania , Arkham zaprasza Was w odwiedziny, macki oplatają powoli ale skutecznie Wasze umysły a nieznane słowa próbują wydostać się z Waszych ust. Tak działa mitologia Wielkich Przedwiecznych i na to nie ma rady. To jest po prostu ukryte w tej ciemnej części Was, do której macie dostęp tylko najczarniejszą nocą i w najgorszych koszmarach. I o której zapominacie po przebudzeniu ale z ochotą wracacie nocą, budząc się w końcu pewnego razu "nad ciałem nieszczęsnej Amelii Hutchins" szarpiąc jej gardło i krzycząc "fhtagn-nghah, ai Yog-Sothoth!". Kto nie kocha Lovecrafta ten nie pojmie a kto kocha - już ma to za sobą.
"Tak, boję się strasznie, Pickney, ale nie pozwolę, by na drodze między nami stanął strach.
- Na drodze między tobą a kim?
- Cthulhu - wyszeptał."
➡️Dostaniecie tutaj klimat Lovecrafta wypełzający spod każdego zdania, każdej literki i każdego przecinka. Złowrogie istoty spoza czasu i przestrzeni wnikające w naszą rzeczywistość, która jak się okazuje tylko cienkim płaszczem okrywa okropności poza naszym pojmowaniem, przenikające do naszego świata. Operowanie słowem jest znakomite, bardzo lovecraftowskie. Prawdę mówiąc nabierałem się często i zapominałem, że to jednak nie H.P.
➡️Nastrojowo we wszystkich opowiadaniach jest bardzo podobnie i wszystkie pisane są w pierwszej osobie czyli tak jak zostaliśmy przyzwyczajeni. Nie oczekujcie jakichś rewolucji, gdyż styl H.P. narzuca pewne ograniczenia i wyjście poza te ramy spowodowałoby zbyt duży dysonans. Mnie to specjalnie nie przeszkadzało a wręcz poczułem się jak w domu tzn. w R'lyeh 😉 Aczkolwiek dała się odczuć pewna monotonia, której u H.P. nigdy nie odczuwałem. Poza tym (ale to już domena zbiorów opowiadań) było zbyt krótko.
➡️Aczkolwiek musicie mieć świadomość, że to nie jest H.P. i wyczuwa się jednak pewne różnice, o czym, jak i o genezie mitologii Cthulhu i roli Derletha w jej propagowaniu zdecydowanie radzę poczytać w świetnym posłowiu Mikołaja Kołyszko. Ja nie będę się zanadto wymądrzał, gdyż nie jestem znawcą tematu i przyznaję bez bicia, że większych różnic nie stwierdziłem. A posłowie przeczytałem z wielką przyjemnością. Dowiedziałem się mnóstwa rzeczy, o których nie miałem bladego pojęcia i teraz mogę się nazwać "bardziej świadomym" fanem Cthulhu 😉 Nigdy nie wiadomo, kto jest oszustem a kto nim nie jest, ludzka przewrotność.
➡️Zauważyłem dość dużą powtarzalność, np. o zakazanych księgach (wraz z wymienieniem wszystkich tytułów) przeczytałem ze 100 razy 😉 Teraz już mam wbite na amen do głowy, co mam wypożyczyć z osiedlowej biblioteki 😅 Pojawienie się istot z morza zawsze wygląda praktycznie tak samo a odczucia kolejnych bohaterów są bardzo zbliżone. Widać, że Derleth dość sztywno trzyma się utartych szlaków.
➡️Na tym właśnie tle, ku mojemu własnemu zaskoczeniu najbardziej w ogólnym rozrachunku spodobało mi się opowiadanie "Rzecz z drewna" (w sumie chyba najmniej lovecraftowskie),o pewnym krytyku sztuki i muzyki, któremu w ręce wpada dziwna, drewniana figurka wyłowiona z morza. Być może dlatego, że świetnie było przeczytać, jak zmienia się jego gust i w jakie oburzenie wprawia tym fanów swoich dotychczasowych recenzji 😉 Tak tak, wpływ Cthulhu jest przeogromny. To opowiadanie wyraźnie wyróżnia się stylem i klimatem od pozostałych, brakiem powtarzalności i wprowadza przyjemny rozdźwięk w tym zbiorze.
➡️Wiem jedno - w samą porę trafiła do mnie czaszka Cthulhu, gdyż nie wyobrażam sobie, abym mógł lepiej zilustrować ten wpis jak tylko jej zdjęciem z książką w tle. To była naprawdę świetna zabawa i widzę, że zdecydowanie muszę sobie odświeżyć oryginalnego Lovecrafta, bo niemalże zapomniałem, jaka to znakomita lektura. Tym krótkim zbiorem @wydawnictwo_ix znakomicie mi to przypomniało. Moja ocena 7,5/10 i fanom klimatów Samotnika z Providence polecam zdecydowanie. Inni mogą zacząć od oryginału i później wrócić do tego zbioru w celach porównawczych. Świetna pozycja!
KONIEC
PS. A recenzję dedykuję dwóm dziewczynom: @katooola , wielkiej fance Cthulhu i IX-tki, prawda Kasiu, że jesteś wielką fanką? 🙂 oraz @ula.rozbicka , która już od jakiegoś czasu leci w kulki i na insta pojawia się z taką częstotliwością, z jaką ja czytam romanse (czyli idzie ku dobremu 😅) Ulka ogarnij się, bo Ci zrobię taki remont, że popamiętasz ruski miesiąc 😝

RECENZJA "MASKA CTHULHU"
August Derleth
"W swym domu w R'lyeh śniąc czeka martwy Cthulhu"
Moi Drodzy
➡️Najwyraźniej Wielcy Przedwieczni przyciągają mnie do @wydawnictwo_ix i oto macie - "Maska Cthulhu" wjeżdża na recenzencką tapetę. Nie ukrywam, że miałem potężne obawy co do tej książki, ponieważ Samotnik z Providence jest/był tylko jeden i wszelkie dopisane historie pod...

więcej Pokaż mimo to

avatar
690
126

Na półkach: ,

Książka jest bardzo zręczną imitacją stylu (i twórczości) Lovecrafta, okraszoną dodatkowo specyficzną "lekkością pióra" oraz sporą ilością dialogów. Wielbiciele klasycznej grozy i twórczości H.P.L'a mogą kupować ją w ciemno, ponieważ czuć, że unosi się nad nią "duch Samotnika z Providence"; innymi słowy: opowiadania są napisane jak "Lovecraft przykazał". Ich akcja rozgrywa się najczęściej na przełomie lat 20-stych i 30-stych XX wieku (wyjątkiem jest końcowe opowiadanie umiejscowione w 1947 roku),także nie ma w nich nic, co naruszałoby tę specyficzną atmosferę i powodowałoby zgrzyt w odbiorze (klasycznej) treści. Warto wspomnieć o tym, że autor pozostawił w tekście kilka "easter eggów" nawiązujących zarówno do samego H.P.L'a jak i jego opowiadań - uważny czytelnik znajdzie je bez problemu. Ogromną zaletą "Maski Cthulhu" jest to, że czyta się ją z prawdziwą przyjemnością.

Książka jest bardzo zręczną imitacją stylu (i twórczości) Lovecrafta, okraszoną dodatkowo specyficzną "lekkością pióra" oraz sporą ilością dialogów. Wielbiciele klasycznej grozy i twórczości H.P.L'a mogą kupować ją w ciemno, ponieważ czuć, że unosi się nad nią "duch Samotnika z Providence"; innymi słowy: opowiadania są napisane jak "Lovecraft przykazał". Ich akcja...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1268
998

Na półkach: ,

Wielki Cthulhu i cała reszta przedwiecznej menażerii na stałe wniknęli już do światowej popkultury. Ich obecność możemy odnotować między innymi w grach komputerowych, filmach, komiksach i książkach. Jeśli idzie o te ostatnie, wpływy wymyślonych przez Howarda Phillipsa Lovecrafta abominacji zauważalne są u wielu różnych twórców. Inspiracje inspiracjami, ale osobną kategorią są kontynuatorzy dzieła Cienia z Providence. Jednym z najważniejszych jest bez wątpienia August Derleth. I jakkolwiek ma on swoje za uszami jeśli idzie o wykrzywienie znaczenia całej mitologii, to jego rola w popularyzacji dziedzictwa Mistrza jest nie do przecenienia. Derleth nie tylko ocalił dorobek Lovecrafta od zapomnienia poprzez założenie wydawnictwa publikującego jego utwory, ale także wykorzystywał wątki mitologiczne w swoich własnych opowiadaniach. „Maska Cthulhu” to zbiór sześciu takich tekstów.

Dla wszystkich fanów mitologii wymyślonej przez Lovecrafta „Maska Cthulhu” będzie bez wątpienia prawdziwą gratką. W sytuacji kiedy na polskim rynku ukazało się już chyba wszystko, co napisał sam Cień z Providence, a poza tym światło dzienne ujrzało kilka lepszych lub gorszych utworów inspirowanych (między innymi książki Briana Lumleya i tematyczne zbiory opowiadań),to chyba najlepszym, co mogliśmy dostać, jest właśnie zbiór autorstwa Derletha. Pisarz dał się poznać jako wielki propagator prozy Lovecrafta – spojrzenie kogoś takiego na poruszaną przez niego tematykę i rozwinięcie niektórych konceptów jest chyba najmocniejszym magnesem przyciągającym fanów grozy do tego zbioru. I jako ciekawostka traktująca o tym, jak porusza się po mitologii tak (było nie było) znany autor, okazuje się to faktycznie pozycja bardzo interesująca. Trochę gorzej jest jednak z samą treścią poszczególnych opowiadań.

Derlethowi nie udało się niestety wytworzyć tak przytłaczającej atmosfery, jaka była znakiem rozpoznawczym kolejnych fabuł pisanych przez Lovecrafta. Wtedy mieliśmy do czynienia z kosmicznym horrorem najwyższej klasy, straszącym tajemnicą, niedopowiedzeniami oraz (last but not least) autentycznie przerażającym, choć nigdy niepokazanym w pełnej krasie bestiariuszem. Z kolei młodszy Amerykanin nie potrafi niestety postraszyć czytelnika aż tak dojmującą grozą. Podczas lektury sześciu opowiadań zamieszczonych w „Masce Cthulhu” raczej nie poczujecie niepokoju ani przechodzących po plecach ciarek. To nie jest Lovecraft. To tylko proza na podstawie jego pomysłów. A to duża różnica. Tkwi ona przede wszystkim w talencie do snucia fascynujących opowieści. Derleth ma go zauważalnie mniej.

Dla niektórych czytelników zaletą „Maski Cthulhu” będzie fakt, że styl Derletha jest o wiele łatwiej przyswajalny niż sposób pisania Lovecrafta. W toku kolejnych opowiadań nie uświadczymy morza przymiotników (z klasycznym „plugawy” na czele),zamiast tego dostaniemy zdania zdecydowanie bardziej okrągłe. Derleth nie ma oporów przed pisaniem dialogów – te występują o wiele częściej niż w przypadku oryginalnych tekstów o Cthulhu i innych Przedwiecznych. To z kolei widocznie dynamizuje te historie, dodając im nieco inny, może nawet przygodowy charakteru. Jednak każdy kij ma dwa końce – nadanie tym tekstom takiego sznytu jednocześnie oddala je od ducha prozy Lovecrafta, co dla innych odbiorców będzie już wadą przysłaniającą sprawność pióra Derletha.

Podczas lektury w oczy rzuca się przede wszystkim powtarzalność pomysłów. Podobny jest na przykład sposób na zawiązanie fabuły. O tym, że bohater dziedziczy lub przejmuje dom po zmarłym krewnym, czytamy cztery razy. W dwóch pozostałych przypadkach autor zdecydował się na nieco inne rozwiązanie (wizyta i wynikające z niej komplikacje). To nie wszystko. W poszczególnych opowiadaniach często widać zbliżone rozwiązania fabularne, jak chociażby obecność w pobliżu domostwa jakiejś wielkiej osobliwości, idea przejęcia ciała przez obcą moc czy podobne rekwizyty odnajdowane przez bohatera (ten sam zestaw zakazanych ksiąg). Jako że zawarte w tym zbiorze teksty były publikowane na przestrzeni lat, możliwe, że ta powtarzalność nie była specjalnie odczuwalna wcześniej, jednak teraz, gdy zostały zebrane razem, razi w oczy nieco zbyt mocno.

Dyskusyjną kwestią jest z pewnością reinterpretacja mitologii Cthulhu, jaką Derleth przeprowadził na łamach tego zbioru. Skład panteonu, rzecz jasna, nie ulega zmianie, jednak autor dokonał sporych modyfikacji w innych kwestiach. Kolejnych Przedwiecznych uczynił kimś w rodzaju wcielenia żywiołów, takich jak woda, ogień, powietrze czy przestrzeń międzyplanetarna (tak, ona też została podniesiona do rangi żywiołu). Poza tym konflikt na linii Starsi Bogowie – Przedwieczni zyskał inne oblicze – Derleth spróbował dopasować go do swojego katolickiego światopoglądu, przez co nabrał on wyraźnych cech dualistycznych, prezentując kolejną wersję konfliktu dobra ze złem, a zatracił pierwiastek „weird”. Nie sądzę, by to wszystko przeszkadzało nowym czytelnikom, jednak ci zaznajomieni z twórczością Lovecrafta mogą być takim podejściem przynajmniej zaskoczeni, jeśli nie zirytowani.

Choć „Maski Cthulhu” nie sposób określić jako zbioru bardzo udanego, to i tak stoję na stanowisku, że naprawdę dobrze się stało, że ten tytuł w końcu ukazał się w Polsce. Tak wielki popularyzator prozy Lovecrafta jak August Derleth zwyczajnie na to zasłużył. I mimo że podejrzewam, że wielu fanów Cienia z Providence raczej nie będzie zachwyconych dokonanymi w kolejnych opowiadaniach zmianami w mitologii, to i tak są to teksty o dużej wartości, przede wszystkim poznawczej, które pozwalają ocenić, w jaki sposób Derleth podszedł do spuścizny Lovecrafta i jak bardzo zainspirowała go ona do wymyślania nowych opowieści. Bo jakkolwiek mam do tych opowiadań sporo zastrzeżeń, to i tak czytało mi się je dobrze, na tyle dobrze, że wstępna zapowiedź Wydawnictwa IX o publikacji kolejnych dzieł Derletha osadzonych w tym uniwersum naprawdę mnie ucieszyła.


Recenzja do przeczytania także na moim blogu - https://zlapany.blogspot.com/2020/10/august-derleth-maska-cthulhu-recenzja.html
oraz na facebookowym profilu serwisu Szortal. Wpis z 06. 10. 2020 - https://www.facebook.com/Szortal/posts/3709582649064435

Wielki Cthulhu i cała reszta przedwiecznej menażerii na stałe wniknęli już do światowej popkultury. Ich obecność możemy odnotować między innymi w grach komputerowych, filmach, komiksach i książkach. Jeśli idzie o te ostatnie, wpływy wymyślonych przez Howarda Phillipsa Lovecrafta abominacji zauważalne są u wielu różnych twórców. Inspiracje inspiracjami, ale osobną kategorią...

więcej Pokaż mimo to

avatar
203
79

Na półkach: , ,

Gdy pojawiła się informacja, że będzie wydana książka Augusta Derletha, zamówiłem bez mrugnięcia okiem, zwłaszcza, że miała być poświęcona mitologii Cthulhu, którą uwielbiam.

Opowieści różnorodne fabularnie, jednak wszystkie były stworzone wokół tego samego schematu, tzn. ryboludzie, Cthulhu, zakazane księgi. U Lovecrafta w zbiorach opowiadań była duża różnorodność, tylko część opowiadań była tworzona jawnie wokół mitologii Cthulhu, reszta była powieściami grozy w których działy się rzeczy niesamowite i nie wskazujące na powiązanie z odwieczną walką pomiędzy Starszymi Bogami a Wielkimi Przedwiecznymi i próbą uwolnienia się z okowów przez tych drugich.

Pozytywnie oceniam, pióro autora, czytało się to płynnie i lepiej niż u Lovecrafta, u którego opowiadania czytało się trochę ciężko, jednak dzieła HPL-a sprawiały po przeczytaniu większą satysfakcję i zachwyt. Całościowo oceniam zbiór bardzo dobrze, jednak trochę zabrakło do poziomu mistrza.

Na końcu zamieszczony został rozdział “Tak, Derleth nas oszukał - ale jednak był wielki” poświęcony domniemanym oszustwom Derletha, przypisywanie sobie zasług za napisanie opowiadań podczas, gdy podobno korzystał ze szczątkowych opowiadań pozostawionych przez Lovecrafta. Być może jest to prawda, jednak jak dla mnie i dla autora tego rozdziału te oszustwa są do przełknięcia ponieważ zrobił coś wspaniałego, dzięki niemu możemy w ogóle czytać Lovecrafta i wiemy kim on jest. Derleth stworzył wydawnictwo i ładował w nie ogromne pieniądze, żeby wydać dzieła Lovecrafta i nie został on zapomniany. Jestem mu za to dozgonnie wdzięczny.

Panie Derleth, dziękuję.

Gdy pojawiła się informacja, że będzie wydana książka Augusta Derletha, zamówiłem bez mrugnięcia okiem, zwłaszcza, że miała być poświęcona mitologii Cthulhu, którą uwielbiam.

Opowieści różnorodne fabularnie, jednak wszystkie były stworzone wokół tego samego schematu, tzn. ryboludzie, Cthulhu, zakazane księgi. U Lovecrafta w zbiorach opowiadań była duża różnorodność, tylko...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1160
938

Na półkach:

"Mały a jednocześnie wielki - oszust"
Czasami trzeba mieć odwagę, by sięgnąć w rejony, które z góry skazane są niezbyt dobre przyjęcie...
August Derleth to człowiek, który w wielu kwestiach mijał się z prawdą i tego mu nie zapomnimy. Jednocześnie jest to facet, który wypromował Lovecrafta. I tak upraszczając najpierw mam ochotę mu przywalić, a następnie pogratulować.
Ale zostawmy uczynki autora, a zajmijmy się jego twórczością. Kilka opowiadań poruszających tą samą tematykę. Mających wiele wspólnych elementów. Czytając miałem wrażenie, że gość namęczył się nad pomysłem, jak to samo opisać wiele razy, tak żeby dało się przeczytać.
W odbiorze książki ważne jest kolejność w jakiej zaczynamy ją czytać. Jeżeli ktoś wcześniej pochłonął Lovecrafta, to sięgnie po tą książkę z czystej ciekawości. I obawiam się, że nie będzie zadowolony z coveru.
Derleth dokonał bowiem wielu istotnych zmian w mitologii Cthulhu. Zniewagą jest przemeblowanie kultu na modłę chrześcijańskich dogmatów.
Opowiadania zawarte w zbiorze"Maska Cthulhu" są dużo prostsze w odbiorze niż Lovecrafta. Jednocześnie pozbawione mistycznej otoczki dużo tracą. Derleth postawił na nieskomplikowaną akcje, bez zbędnej, rozbudowanej filozofii z maksymalną ilością elementów kultu.
Mamy więc odniesienia do znanych ksiąg i postaci. Również realia w postaci tuneli, morza i grozy też są podobne.
Sam kręgosłup wykreowany przez samotnika z Providence jest zachowany - niestety dalej jest dużo gorzej.
Cover jest prosty i ma linię melodyczną, brakuje jednak "tego czegoś", dla którego wciskamy przycisk "jeszcze raz" w odtwarzaczu.
Tak przedstawia się sytuacja kiedy przeskakujemy od Lovecrafta do Derletha.
Dużo ciekawiej może być jeżeli nie znamy twórczości samotnika z Providence, a trafi nam się Derleth.
Książka jest znakomitym wprowadzeniem do dalszego poznawania prawdziwego Cthulhu. Jest jak paproch w roztworze przesyconym, który rozpoczyna krystalizację. Trudno ją potem powstrzymać. Osoby, którym "nie wejdzie" Derleth nie mają po co iść dalej i sięgać po Lovecrafta.
Ci, którym się spodoba to co napisał "mały a jednak wielki" oszust", mogą brnąć dalej i będą zachwyceni.
Bardzo ważny i mądrym rozdziałem jest kilka demaskujących słów na koniec od Mikołaja Kołyszko. Stonowane, bez emocji wyjaśnienie dlaczego pomimo swoich wad, jest to istotna książka.
Odnośnie wydania też warto napisać kilka słów. Uwielbiam książki niebanalne. Takie, które stanowią ozdobę na półce i trzymane w ręce zwiększają poziom hormonu szczęścia. "Maska..." jest tego najlepszym przykładem. Bardzo dobra ilustracja na okładce robi klimat. Oprawa jest twarda, świetnie dobrana kolorystycznie (ten zielony oślizgły kolor pasuje do tego co wyłazi z morza). Ładne ozdobniki na początku każdego opowiadania dodają uroku. Kapitalnym pomysłem jest motyw zazębiający stronę kończącą i początkową kolejnego opowiadania (zainteresowani wiedzą). Tylna część twardej oprawy z powielonym i polakierowanym fragmentem jest wisienką na torcie.
Dodatkiem jest zakładka, która stanowi kolejny mały gadżet. Jeśli jeszcze dodamy do tego klimatyczne ilustracje na wklejkach, można sobie wyobrazić jakim wspaniałą ozdobą jest ta książka.
Ze swej strony określiłem tą pozycję jako rewelacyjna. I polecam ją każdemu do konfrontacji. Warto poznać i brnąc dalej, albo wiedząc zobaczyć "panie kto panu tak to spi.... (źle zrobił).
Bez Augusta Derletha nie było by Lovecrafta i to mój powód dla którego "wysłuchałem" tego Coveru.
Wydawnictwu IX należą się podziękowania, że tak trudną dla niektórych w odbiorze pozycję wydało, w tak piękny sposób.
Ps. Książka jest biber - wypita na raz może zaszkodzić. Zbiorem się delektujemy. Wdech i jedno opowiadanie czytamy... robimy przerwę na popitę lub jeśli ktoś nie zapija po prostu przerwę. Potem wdech i kolejne... Rozłożona w czasie będzie łatwiej strawna...

"Mały a jednocześnie wielki - oszust"
Czasami trzeba mieć odwagę, by sięgnąć w rejony, które z góry skazane są niezbyt dobre przyjęcie...
August Derleth to człowiek, który w wielu kwestiach mijał się z prawdą i tego mu nie zapomnimy. Jednocześnie jest to facet, który wypromował Lovecrafta. I tak upraszczając najpierw mam ochotę mu przywalić, a następnie pogratulować.
Ale...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    98
  • Chcę przeczytać
    90
  • Posiadam
    46
  • Horror
    3
  • Teraz czytam
    3
  • Chcę w prezencie
    2
  • Thesaurus
    2
  • Fantasy
    2
  • 2021
    2
  • 2020
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Maska Cthulhu


Podobne książki

Przeczytaj także