rozwińzwiń

Dom wszystkich snów

Okładka książki Dom wszystkich snów Wojciech Gunia
Logo plebiscytu Książka Roku Nominacja w Plebiscycie 2020
Okładka książki Dom wszystkich snów
Wojciech Gunia
7,6 / 10
Logo plebiscytu Książka Roku Nominacja w Plebiscycie 2020
Wydawnictwo: Literate horror
392 str. 6 godz. 32 min.
Kategoria:
horror
Wydawnictwo:
Literate
Data wydania:
2020-05-31
Data 1. wyd. pol.:
2020-05-31
Liczba stron:
392
Czas czytania
6 godz. 32 min.
Język:
polski
ISBN:
9788379954063
Inne
Średnia ocen

7,6 7,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Warchlaki na dyskotece: BLACK METAL Aleksandra Basak, Maciej Bobula, Ewa Ciałowicz, Ernesto Gonzales, Wojciech Gunia, Rafa Janko, Tomasz Kaczkowski, Cat Kaczmarek, Maciej Kamuda, Justyna Konopka, Kosiara, Kosmiczna ekspedycja kube, Jacek Kuziemski, Jerzy Łanuszewski, Leszczyk, Igor Myszkiewicz, Piotr Nowacki, Jakub Oleksów, Maciej Pałka, Karol Patoła, Mateusz Piątkowski, Beata Pytko, Mateusz Siemion, Robert Sienicki, Adam Święcki, Łukasz Traczuk, Przemysław Wideł, Mateusz Wiśniewski
Ocena 5,5
Warchlaki na d... Aleksandra Basak, M...
Okładka książki Epidemie Paweł Dybała, Agnieszka Fulińska, Wojciech Gunia, Agnieszka Hałas, Paweł Majka, Mikołaj Maria Manicki, Andrzej Miszczak, Tadeusz Oszubski, Krzysztof Rewiuk, Magdalena Anna Sakowska, Marta Sobiecka, Jacek Sobota, Wojciech Szyda, Marek Żelkowski
Ocena 7,5
Epidemie Paweł Dybała, Agnie...
Okładka książki Tarnowskie Góry niesamowite Dagmara Adwentowska, Agnieszka Biskup, Sylwester Gdela, Izabela Grabda, Wojciech Gunia, Łukasz Krukowski, Łukasz Kucharczyk, Szymon Majcherowicz, Marcin Majchrzak, Paweł Mateja, Anna Musiałowicz, Paulina Rezanowicz, Magdalena Świerczek-Gryboś, Istvan Vizvary, Mariusz Wojteczek, Anna Maria Wybraniec
Ocena 8,1
Tarnowskie Gór... Dagmara Adwentowska...
Okładka książki Złodzieje Motyli Wojciech Gunia, Barbara Mikulska
Ocena 7,3
Złodzieje Motyli Wojciech Gunia, Bar...

Mogą Cię zainteresować

Wyróżniona opinia i

Dom wszystkich snów



przeczytanych książek 363 napisanych opinii 155

Oceny

Średnia ocen
7,6 / 10
136 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
903
47

Na półkach:

Może te wszystkie ochy i achy na temat książki są w pełni zasłużone. Ja słuchałem audiobooka i to był prawdziwy horror.

Może te wszystkie ochy i achy na temat książki są w pełni zasłużone. Ja słuchałem audiobooka i to był prawdziwy horror.

Pokaż mimo to

avatar
57
24

Na półkach:

Niektóre opowiadania pozostawiły we mnie niedosyt. Od innych trudno się było oderwać. Gunia pisze w bardzo charakterystyczny sposób i ma wyrobiony swój styl, który mi bardzo odpowiada.

Niektóre opowiadania pozostawiły we mnie niedosyt. Od innych trudno się było oderwać. Gunia pisze w bardzo charakterystyczny sposób i ma wyrobiony swój styl, który mi bardzo odpowiada.

Pokaż mimo to

avatar
261
166

Na półkach:

Weird fiction to szczególny podgatunek powieści grozy. Często definiowany, jako coś na granicy horroru, fantasy i science fiction. Powieść z tego gatunku powinna cechować się odniesieniami do zjawisk nadprzyrodzonych, mitologicznych oraz klaustrofobicznym klimatem. Nie brak głosów podkreślających, iż weird fiction z założenia ma pokazać bezsilność i znikomość istot ludzkich w znacznie większym wszechświecie, zamieszkałym przez moce i siły, które znacznie przekraczają ludzkie możliwości ich zrozumienia. Do najpopularniejszych autorów tego gatunku należy Howard Phillips Lovecraft i jego powieść „Samotnik z Providence”.
Przedstawione w zbiorze opowiadania pełne są symboli, wieloznaczności i przenośni. Łączy je ze sobą tragizm ich bohaterów, którym przyszło żyć w świecie, którego mechanizmy nie do końca rozumieją. Jedną z bohaterek jest dziewczynka żyjąca nad brzegiem wyschniętego morza w postapokaliptycznym świecie, która wierzy że kiedyś ono powróci, a świat będzie taki jak dawniej. Poznajemy również historię budowlańca, który poświęca swoje siły i lata życia w oczekiwaniu na spotkanie rodziny, dla której zbudował wymarzony dom. Mamy tu również opowieść chłopca, spędzającego wakacje u ciotki, oraz drzwi za którymi znajduje się pokój jego kuzynki i jej dziecka. Na koniec zaś autor serwuje nam smutną historię starego rzeźbiarza, który zbiera manekiny, aby wypełnić lukę po utracie ukochanej żony.
Lektura „Domu wszystkich snów” nie należała do łatwych. Niektóre z opowiadań bardzo mi się podobały, inne nie wzbudziły większego zachwytu lub nie przypadły mi do gustu. Duże wrażenie zrobił na mnie język, jakim posługuje się autor. Bogactwo słownictwa oszałamia, ale potrafi też przytłoczyć, sprawiając niekiedy wrażenie przewagi formy nad treścią. Bohaterowie wydają się skonstruowani w bardzo podobny sposób. Dominują postacie smutne, ponure, borykające się ze swoją przeszłością lub bojące się o przyszłość. Zapewne był to celowy zamysł autora, mający jeszcze bardziej podkreślić klimat historii, dla mnie jednak było zbyt przygnębiająco. Mimo iż pozycja ta nie do końca mnie przekonała, to i tak planuję w przyszłości sięgnąć po inne książki autora.
Spośród wszystkich tekstów, jakie znalazły się w zbiorze, największe wrażenie zrobiła na mnie nowela Dom Motta. W której to autor – moim zdaniem – przedstawił wizję nieustannych starań, jakie każdy z nas poświęca, aby osiągnąć swój życiowy cel. Dla bohaterów historii było to spotkanie z legendarnym Mottem, który miał mieć ogromną władzę i mógł wpłynąć w dowolny sposób na życie każdego człowieka. Wśród opowiadań, które zrobiły na mnie duże wrażenie, wymieniłbym „I kiedy płomienie”, „Pokój Anny” i „Raport z placu budowy”. Najsłabiej oceniam zaś teksty „Kiedy pszczoły patrzą w gwiazdy”, „Raport w sprawie objawień przy ulicy Szeptów” i „Nieśmiertelność”.

Weird fiction to szczególny podgatunek powieści grozy. Często definiowany, jako coś na granicy horroru, fantasy i science fiction. Powieść z tego gatunku powinna cechować się odniesieniami do zjawisk nadprzyrodzonych, mitologicznych oraz klaustrofobicznym klimatem. Nie brak głosów podkreślających, iż weird fiction z założenia ma pokazać bezsilność i znikomość istot...

więcej Pokaż mimo to

avatar
129
126

Na półkach:

Pierwsze starcie ze współczesną dziwofikcją. Na tarczy. Bo atmosfera tychże opowiadań jest przygnębiająca i jak człowiek się wczuje to poczuje się jakby stracił kończyny. O autorze chodzą legendy iż jest on Ojcem Chrzestnym Polskiego Weirdu. No cóż, zasłużył się w rozprzestrzenieniu tego gatunku. Naczelny smutas. Na żywo całkiem sympatyczny i śmieszkujący gość. Przede wszystkim inicjator jednej z najsłynniejszych antologii. Dla mnie natomiast, mimo, że do tej pory nie poznałem osobiście - kolega z przyśnionych światów. Czytając ten zbiór miałem po prostu wrażenie, że podobnie jak u mnie tak u Wojciecha domeną jest sen... Ba! Nie bez powodu wspomniana antologia to "Sny Umarłych". Nie znam jeszcze całej twórczości, ale zapewne ten zbiór jest pewnego rodzaju sztandarem. Głównym elementem twórczości. Wydaje mi się, że dla autora był też znaczący. "Dom Wszystkich Snów" jak już wspomniałem wkracza w domenę snu. Domenę bardzo charakterystyczną dla weirdu i odnajdziemy to u wielu klasyków począwszy od Brunona Schulza, a nawet jeszcze wcześniej. Bo znamy ten poranny tekst "miałem dziwny sen" - a jaki jest normalny sen? Zbiór ten dlatego odbieram, jako zaproszenie do świata dziwnych snów. Dziwnych snów autora. Snów dziwnych, bo innych nie znamy, gdyż innych nie ma. Do świata wszystkich snów. Domu wszystkich snów.
Zacząwszy lekturę byłem lekko podniecony, bo czułem po tytule czego mogę się spodziewać. Pierwsze opowiadanie. No ok, dziwne... tylko czułem jakieś nieodnalezienie się w prowadzonej narracji. Prawdopodobnie to był dysonans spowodowany nagłym przeskoczeniem z Grabińskiego do Guni. Ale wtem! Wyczułem klimat. Oniryzm wpłynął we mnie jakby w nozdrza mi wlewano przez przyspawane silikony wartki strumień wody. Potem czułem się jakbym czytał coś na miarę filmu "Wodny Świat" tylko cięższe. Mowa o opowiadaniu "W Oczekiwaniu na Powrót Morza". Dalej wkręciłem się w "Pokój Anny", który przypomniał mi stary film "Szepty i Krzyki" i atmosferę opętania podczas ciąży, gdzie rzecz dzieje się w jednym pomieszczeniu - motyw też często wykorzystywany w filmach. Tylko, że w tym opowiadaniu jest mowa o zdeformowanym dziecku, które przyszło na świat. Nawet trudno powiedzieć, że zdeformowanym, gdyż wyobraziłem sobie je jako breje cielska. W każdym razie miałem odpychający wyraz twarzy, gdy to czytałem. Później przechodzimy do "Raportu w sprawie objawień na ulicy Szeptów". Relacja starca pozbawionego nóg. Opisywanie przez niego sensacji jaką jest okoliczna legenda o pojawiających się "świętych" w zdezelowanym budownictwie. A na dodatek ciężka relacja między starcem i jego opiekunką. Jest niezręcznie, ociężale, niedołężnie i śmierdzi szczynami. Starość i niepełnosprawność jeszcze bardziej nas odpycha. Następnie po krótkim opowiadanku o więzieniu przechodzimy do, według mnie, dania głównego całego zbioru - "Dom Motta". Historia rodziny przyjeżdżającej do domu wczasowego? Na wakacje. Dom ma dawać schronienie jakimś oszustom? Osobom ściganym przez prawo? Wszystko ze znakiem zapytania, bo z czasem to wychodzi z tekstu i tak na prawdę nie znamy konkretów. Domem rządzi legendarny Mott. A właściwie jego zarządcy i pomocnicy, mający na celu zapewnić kwaterantom... niedogodne warunki. Tak, niedogodne. Dlaczego? Tego też nie wiadomo, ale każdy chce rozmawiać z Mottem, a nikt w tym budynku nie ma z nim kontaktu. Pojawiają się podejrzenia, że Mott nie istnieje. Historia pokazana z trzech perspektyw - Płochliwego syna rodziny pojawiającej się w domu, głównego zarządcy przyjmującego wspomnianą rodzinę oraz drugiego syna bardziej obrotnego i sprytnego, który w zbiegu okoliczności staje się pomocnikiem zarządcy. Bardzo świetna gra narracją. Tutaj już pokuszę się o stwierdzenie, że to opowiadanie plasuje autora na loży z prozą podobną do Żulczyka. Przynajmniej miałem takie wrażenie. Było brutalnie, wulgarnie, bohaterowie byli bezradni i w pewnym momencie bezwzględni, a ta bezradność posuwała ich na skraje szaleństwa. Koniec tak niedopowiedziany, że nie wiadomo czy otwarty, czy po prostu jest czarną otchłanią pożerającą siebie. Zostaje po tym opowiadaniu tylko pytanie "Czy Mott istnieje?". Mocniej już raczej nie będzie niż w domu Motta, ale może być dziwniej. I tak przechodzimy do "Drogi bez nazwy", która jest długim monologiem kierowcy, rzucającym przed siebie filozoficzne pytania na pograniczu fizyki i astrologii, podczas coraz szybszej jazdy i wydarzającego się wypadku. Miałem wrażenie, że autor jechał samochodem i na światłach zapisywał sobie fragmenty tego opowiadania, bo można mieć wrażenie, że bardzo autorefleksyjny jest to monolog. Później mamy "Raport z likwidacji placówki", z której odczytać można nieokreśloną oniryczną wizję tzw. Sennych. Przyoblekłem sobie tą wizję jeszcze jakąś otoczką sci fi w tle. Odczuwałem trochę klimat Matrixa, jakby Ghost in the Shell, albo Blade Runnera. Niemniej jest placówka sennych, jawiąca się jak jakieś zamknięte stowarzyszenie, izolatka czy coś w tym rodzaju i pojawia się "zrzut". Ten zrzut wykonany przez jakąś organizację na dodatek przywodzi na myśl serię "Alien". W zrzucie znajduje się kobieta, która prowadzi wywiad z człowiekiem pełniącym służbę w placówce. Ten wywiad właśnie przywodzi na myśl "Blade Runnera". Najdziwniejszym jednak opowiadaniem chyba wydaje się końcowa "Nieśmiertelność", gdzie pojawia się historia mężczyzny przewidującego koniec świata i goszczącego swą córkę. Rodzina rzeźbiarzy. Okazuje się, że w domu gości armia manekinów, a mężczyzna jest ich jakby guru. Sam pozbawiony ręki i nogi posiada protezy, które w jego filozofii mają go upodobnić do manekinów. Pojawiają się sceny przemówień do manekinów, prośba o wykonanie maski, wypadek oszpecający mężczyznę i wyjawiający prawdę o jego wypadkach, oraz rejs w nieznane z manekinami na pokładzie. Odczucie Schulzyzmu gwarantowane.
Tak więc, była to niesamowita lektura, pozostawiająca niepokój i niedomówienia. Dziwność zawarta w grozie obyczajności, przylegającej do głębokiej niepełnosprawności, atrapy humanoidalności i niewytłumaczalnego cierpienia wysyłanego przez groźnych typów. Wszystko jest zamknięte w jakimś pomieszczeniu przypominającym dom. Rzeczywiście jest to dom, ale niepokojących snów. To zestaw najmniej przyjemnych snów. Opowiadane historie są wyszyte idealnie i pozbawiają nas złudzeń, bo czytamy je z zatrzymanym oddechem. Tak, jakby one się wydarzyły naprawdę. Czytałem ten tytuł długo, bo równy miesiąc, ale za każdym razem gdy wracałem do lektury odczuwałem spięcie. Spowodowane było to jakąś atmosferą, którą tworzył autor tymi opowiadaniami. "Dom Wszystkich Snów" zapada w pamięć i na pewno sięgnę po kolejne twory. A tymczasem potwierdzam - weird w Polsce ma się bardzo dobrze!

Pierwsze starcie ze współczesną dziwofikcją. Na tarczy. Bo atmosfera tychże opowiadań jest przygnębiająca i jak człowiek się wczuje to poczuje się jakby stracił kończyny. O autorze chodzą legendy iż jest on Ojcem Chrzestnym Polskiego Weirdu. No cóż, zasłużył się w rozprzestrzenieniu tego gatunku. Naczelny smutas. Na żywo całkiem sympatyczny i śmieszkujący gość. Przede...

więcej Pokaż mimo to

avatar
984
432

Na półkach: , , , , ,

"Nie wiem, czy dla jakiegokolwiek człowieka na świecie jest ktoś bardziej nieznośny niż on sam. Tyle rzeczy się robi, by ze sobą samym nie zostać, można spać, można się rozproszyć w jakiejś czynności, byle tylko nie odczuwać za bardzo własnego towarzystwa. Jak długo jeszcze? Musiałem zbłądzić już dawno temu, tak mi się wydaje.”

„Po chwili szkicowe kontury otoczenia wyrzynają się z tej ciemności, jak upiory. Upiory, które zamieszkują ten świat, zasiedlają go, upiory przedmiotów, drzew, upiory samochodów, upiory ludzi. Jestem jednym z tych upiorów, jestem upiorem w drodze, jestem upiorem, którego droga właśnie została przerwana.”

Zastanawialiście się czasem, jak to jest możliwe, że twórczość Wojtka Guni jest aż tak przyciągająca i nadal atrakcyjna pod kątem ewentualnych powrotów? Dlaczego opowiadania wypełnione po brzegi beznadzieją, wolno sączącym się pesymizmem i wszelką zgnilizną emanują tak silnym przyciąganiem? I w końcu jaka siła każe nam podążać za głosem jego czarnego serca, które tli się gdzieś tam w ciemności?

Na to i na wiele innych pytań nie znam odpowiedzi, ale wiem jedno. Każdy kolejny czytelniczy rok nie byłby taki sam gdyby nie możliwość obcowania z twórczością Wojtka.

Połowa sierpnia to nie miejsce i czas na gęste weird fiction, jednak w wyniku pewnych rozmów i przemyśleń postanowiłem, że tak dla zasady odświeżę sobie jego opowiadania i przy okazji przypomnę Wam o jednym zapomnianym projekcie, który z powodu pewnych przykrych powodów nie miał szans na większe wybicie się zaraz po premierze. Nie wspomnę czyja to kwestia, jednak niektórzy z pewnością zrozumieją do czego i do kogo kieruje te słowa.

"Dom wszystkich snów" to miejsce mityczne, cztery ściany, w których Wojtek zawarł swoje kolejne sny. Publikując w niejakim Literate, oddał nam w ręce trzynaście opowiadań o różnej objętości, wśród których znajdziemy "Dom Pana Motta", czyli obszerniejsze opowiadanie, które z sukcesem mogłoby być osobną publikacją. Autor przyzwyczaił nas do krótszej formy, toteż nikogo nie powinien zdziwić fakt, że omawiany tu projekt to w większości opowiadania.

Ciemności nie da się dotknąć, tak samo jak w pełni nie da się opisać wrażeń z powyższej lektury. Opowiadania wykreowane przez Wojtka wyrywają się wszelkim schematom i tak jak wspomniano na okładce, dom jest książką-labiryntem i książką-zagadką, którą nie da się w pełni objąć rozumem. Budowa tego zbioru przypomina ogromny dom, który w pewien niezrozumiały sposób zaburza rzeczywistość sprawiając, że ściany co chwilę zmieniają położenie, przy okazji wprawiając czytelnika w jeszcze większą konsternację.

Osobną kwestią są narratorzy opowiadań. To jednostki często o tajemniczej i enigmatycznej przeszłości, takie które gubią się we własnej rzeczywistości. Obserwując ich poczynania, poczujemy się niczym pająk patrzący na muchę szamoczącą się w sieci, wiedzący że z tej sytuacji nie ma wyjścia. Kolejnym stałym elementem ich "budowy" jest bolesna świadomość porzucenia i ogromne wątpliwości względem dalszych zachowań i lojalności.

"Dom wszystkich snów" to zbiór, który nie ma słabych punktów. To starannie wyselekcjonowane opowiadania, w których każdy szanujący się czytelnik znajdzie coś dla siebie. Poszczególne historie śmiało mogłyby być punktem kolejnych recenzji, ponieważ każde z nich zasługuje na uznanie.

Nie proszę tu nikogo, by wierzył mi na słowo. Wystarczy jedynie przeczytać dowolne opowiadanie, by zrozumieć o czym piszę. Gunia jest tu odbiciem mitycznego Prometeusza, który skradł bogom ciemność i przekazał kruchej ludzkości.

"Nie wiem, czy dla jakiegokolwiek człowieka na świecie jest ktoś bardziej nieznośny niż on sam. Tyle rzeczy się robi, by ze sobą samym nie zostać, można spać, można się rozproszyć w jakiejś czynności, byle tylko nie odczuwać za bardzo własnego towarzystwa. Jak długo jeszcze? Musiałem zbłądzić już dawno temu, tak mi się wydaje.”

„Po chwili szkicowe kontury otoczenia...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1160
938

Na półkach: ,

„Głęboka i miejscami wstrząsająca”
Długo odwlekałem lekturę „Domu wszystkich snów”. Po pierwsze chciałem mieć czas i chęć, po drugie wiedziałem, że to dobra książka i szkoda mi było zbyt szybko się z nią rozstać.
Wreszcie nadeszła odpowiednia chwila i…
Skończyłem ją dużo szybciej niż poprzednie. Czyżbym oswoił się już całkowicie ze stylem Wojciecha Gunii ? Wygląda na to, że tak.
Nie jest to łatwe zadanie. Autor potrafi zawrzeć w niewielkim fragmencie sporą dawkę emocji, przemyśleń i przesłań. Niekiedy musiałem zwolnić, by nie zostać przytłoczonym i wszystko zrozumieć. Warto zdjąć nogę z gazu.
Zdecydowanie przemawiają do mnie dłuższe formy. Potrafię się zintegrować z akcją i odblokowują się w moim organizmie, trzymane pod kluczem lęki, demony i elementy nie pasujące do społecznych norm. Podczas ich czytania wzrasta napięcie i pojawiają się porównania do obecnej rzeczywistości. W wielu opowiadaniach Gunia zdaje się mieć wizję, straszną i niestety spełniającą się.
Absolutnym numerem jeden jest „Dom Motta”. Apokaliptyczne, pełne grozy i psychologii, eksplorujące najgłębsze pokłady człowieczeństwa czytelnika. Jednocześnie najostrzejsze w formie. Zostały tu wytoczone największe działa.
Kolejne to „Raport z likwidacji placówki” – nie tak mroczne, ale z większą ilością fantastyki. Pytania podobne… Sam kręgosłup na którym oparto słowa genialny.
Dalej plasują się „Raport z pacu budowy” – ciekawe i w pewnym sensie podobne do „Domu Motta”. Oczywiście jest to moje zdanie i inni mogą sądzić inaczej.
„Pokój Anny” również balansuje na granicy akceptowalności naruszania granic. Jest ostre w formie i tajemnicze. Umiejętnie trzyma do końca w napięciu.
„Raport w sprawie objawień…” - tutaj poziom strachu jest nieco inny. Samo opowiadanie rozwija się powoli i budzi coraz większą ciekawość. Świetnie oddany klimat, który współgra z przekazywaną treścią.
„Kiedy płomienie…” - kolejny hit. Jest wszystko, to co w dobrym opowiadaniu powinno być. Będę wracał.
„Ocalenie” – kolejne wielkie. Mamy tu mroczny klimat, przemoc i psychicznego doła. Jest świetnie rozwinięta akcja. A zakończenie… miód.
„Nieśmiertelność” – mocny akord na koniec. Czuję tam Thomasa Ligottiego mocniej niż w innych. Te manekiny ? Do końca nie wiem, bo ja słucham dziwnej muzyki i dziwny jestem. Samo opowiadanie nieco słabsze od powyższych, ale ma swoją siłę rażenia.
Na tym kończą się sztosy, które przyćmiły nieco gorsze opowiadania.
Tutaj nie będę bawił się w ustalaniu kolejności, bowiem są to dobre opowiadania, tylko że w porównaniu z „Domem Motta” wypadają nieco słabiej.
Zupełnie nie poruszyło mnie „W oczekiwaniu na powrót morza”. Dla mnie jest opowiadanie drogi, nie tylko o jej przebywaniu ale i poszukiwaniu.
„Kiedy pszczoły patrzą…” - filozofia istnienia i maleńkości ludzkości wobec przepastnego wszechświata. Takie zwyczajne, aczkolwiek dość pomysłowo przedstawiony problem i świetnie użyte owady.
„Bajka o pewnym królestwie”- mnie rozbawiło. Wiem, że mam nietypowe poczucie humoru i może nie była to najlepsza reakcja. Gdzieś znalazłem porównania do tego co się dzieje w około. Szczególnie w naszym kraju. Klimatem nieco nie pasuje do zbioru. Groteska.
„Droga bez nazwy” – nie trafiło do mnie. Nawet nie pamiętam o co chodzi. Czasami tak bywa.
„Pająk zjada pająka”- znów krótka forma, która zbyt szybko przeminęła w mojej głowie, nie zostawiając śladu.
Całość oczywiście bardzo dobra, choć nie łatwa. Można pobawić się w odnajdywanie skojarzeń i motywów. (pewne światło dało mi ścieżkę do „Ostatniego Brzegu” – tylko tam był telegraf). Obcowanie z twórczością Gunii daje dużo przyjemności. Żonglerka słowami jest na mistrzowskim poziomie. Wydanie jest bardzo staranne w twardej oprawie z interesującą okładką.
Moim zdaniem warto spróbować. Mamy do czynienia z nietuzinkową twórczością i wybitnym umysłem. Pozostaje ślad w pamięci… Dla mnie książka, którą zapamiętam do końca życia.

„Głęboka i miejscami wstrząsająca”
Długo odwlekałem lekturę „Domu wszystkich snów”. Po pierwsze chciałem mieć czas i chęć, po drugie wiedziałem, że to dobra książka i szkoda mi było zbyt szybko się z nią rozstać.
Wreszcie nadeszła odpowiednia chwila i…
Skończyłem ją dużo szybciej niż poprzednie. Czyżbym oswoił się już całkowicie ze stylem Wojciecha Gunii ? Wygląda na to,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
388
129

Na półkach:

Jedno z opowiadań jest rewelacyjne, poza nim 3-4 zapadają w pamięć. Pozostałe mnie nie przekonały.

Jedno z opowiadań jest rewelacyjne, poza nim 3-4 zapadają w pamięć. Pozostałe mnie nie przekonały.

Pokaż mimo to

avatar
798
81

Na półkach: , ,

Większość opowiadań nie przypadła mi do gustu, ale za to najdłuższe z nich - Dom Motta po prostu miażdży. Po raz kolejny potwierdza się moja opinia, że Gunia jest zdecydowanie lepszy w dłuższych formach.

Większość opowiadań nie przypadła mi do gustu, ale za to najdłuższe z nich - Dom Motta po prostu miażdży. Po raz kolejny potwierdza się moja opinia, że Gunia jest zdecydowanie lepszy w dłuższych formach.

Pokaż mimo to

avatar
329
219

Na półkach: , ,

Choć nie sposób nie docenić warsztatu autora, bogactwa językowego, ogromu wyobraźni przy tworzeniu kolejnych metaforycznych opowiastek to jednak nie jest to czego się spodziewałem.
Po książkę sięgnąłem po polecajce fejsbukowej Jakuba Ćwieka, który zaliczył 'Dom...' w poczet najlepszych polskich horrorów 2020.
I serio liczyłem na jakąś klimatyczną powieść grozy, a dostałem zbiór metaforycznych opowiadań, i to w klimacie bardziej sci-fi aniżeli horror, które tak opornie mi wchodziły, że aż męczyłem się z nimi przez kilkanaście dni.
Nie trafiło to po prostu w mój gust. To zdecydowanie nie mój gatunek.

Choć nie sposób nie docenić warsztatu autora, bogactwa językowego, ogromu wyobraźni przy tworzeniu kolejnych metaforycznych opowiastek to jednak nie jest to czego się spodziewałem.
Po książkę sięgnąłem po polecajce fejsbukowej Jakuba Ćwieka, który zaliczył 'Dom...' w poczet najlepszych polskich horrorów 2020.
I serio liczyłem na jakąś klimatyczną powieść grozy, a dostałem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1308
45

Na półkach: ,

Wiem, że się emocjonuję trochę po czasie. No bo „Dom wszystkich snów” Wojciecha Guni zdążył już dostać nominację do nagrody Żuławskiego i nagrody „Nowej Fantastyki”, miał swoją chwilę w podcaście „Kulturalna Czapa” i w necie przetoczyła się na jego temat mała dyskusja za i przeciw. No ale ja jakoś zwlekałem, mimo że ludzie szeptali mi do ucha, że warto, że trzeba sprawdzić. „Dom...” jednak musiał swoje odleżeć na stosiku „koniecznie do przeczytania”, przygniatany coraz to nowymi tytułami. Całkiem możliwe, że nie spieszyło mi się do tej lektury, bo uwierała mnie trochę etykieta „literatura grozy”. I choć to nie jest tak, że jej nie lubię, to jakoś konsekwentnie oraz świadomie (lub podświadomie) dawkuje ją sobie ostrożnie. Okazało się jednak, że Gunia pisze grozę niezwykle subtelną – gra na lękach fundamentalnych, metafizyczny i robi to w sposób hipnotyczny. Autor „Domu...” rozbiera rzeczywistość na czynniki pierwsze i dokopuje się do przerażającej prawdy: nasz świat jest absurdalny. Tak na zdrowy rozum to wszystko nie powinno się udać - przypadkowość losów, kruchość ludzkiego życia, świat który chwieje się na kruchych fundamentach – totalny katastrofa powinna się zdarzyć szybciej niż później. Bardzo cienka błona oddziela nas od chaosu i entropii. Ludzie wkładają bardzo dużo wysiłku, by o tym wszystkim zapomnieć: budują społeczeństwa, systemy religijne, filozoficzne teorie, wzniosłe humanistyczne idee – ale wszystko to tylko zasłona dymna, żeby zapomnieć o tym, że w makro skali jesteśmy tylko pyłkiem.
Gunia potrafi fantastycznie ograć fakt, że najwłaściwszą postawą wobec świata jest bezdenny lęk. Nie potrzeba nam wampirów, wilkołaków, krwiożerczych kultystów itd. - wystarczy bardziej wnikliwie zastanowić się nad zasadami, które rządzą rzeczywistością. I mnie to rusza, uruchamia to moje najgłębsze strachy. No a jeśli dodatkowo polać to wszystko odrobiną gnozy, opowieścią o złym demiurgu i boskim upadku to ja już jestem ugotowany.
Opowiadania składające się „Dom wszystkich snów” to swoiste przypowieści, opowieści zawieszone w stanie półsnu. To zresztą jedna z cech rozpoznawalnych prozy Guni, lekkość z jaką rozmywa on granice między jawą a snem. Bohaterowie wydają się stać twardo na ziemi, by nagle przenieść się do jakiejś onirycznej rzeczywistości i równie nagle znów wrócić do poprzedniego trybu. Takie zagrania bardzo podkręcają aurę niepewności, świat dzięki temu wydaje się niepokojąco migać i drgać. Dodatkowo to pisarstwo nadmiaru, momentami wręcz barokowe. Gunia co chwile powtarza różne wątki, motywy, scenariusze. Z warsztatowego punktu widzenia przegina, ale w całościowym ujęciu to zaskakująco dobrze się broni. Tan zbiór to trochę taki postrockowy, progresywny koncept album – pełen zarówno brawurowych gitarowych solówek, trasowego rytmu jak i refrenów, które wydają się być zapętlone w nieskończoność. Równie łatwo się od tej książki odbić, jak i się w niej zakochać. Mnie zdecydowanie bliżej do tej drugiej opcji. W czasach, gdy wciąż mi brakuje nowych, obiecujących nazwisk w polskiej fantastyce, Gunia wskakuje do szufladki „obserwować bardzo uważnie”. Mam tylko nadzieję, że w przyszłości będzie miał tylko większe szczęście do okładek.

Wiem, że się emocjonuję trochę po czasie. No bo „Dom wszystkich snów” Wojciecha Guni zdążył już dostać nominację do nagrody Żuławskiego i nagrody „Nowej Fantastyki”, miał swoją chwilę w podcaście „Kulturalna Czapa” i w necie przetoczyła się na jego temat mała dyskusja za i przeciw. No ale ja jakoś zwlekałem, mimo że ludzie szeptali mi do ucha, że warto, że trzeba sprawdzić....

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    299
  • Przeczytane
    157
  • Posiadam
    32
  • 2021
    9
  • Horror
    7
  • Teraz czytam
    6
  • Legimi
    5
  • Ulubione
    5
  • Audiobook
    4
  • E-book
    3

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Dom wszystkich snów


Video

Video

Podobne książki

Przeczytaj także