Widzę, że nie tylko ja jestem rozczarowana tą książką, bo chociaż jest pięknie wydana, ma genialny pomysł na siebie i kilka ciekawych faktów, rozmija się z tym czego oczekiwałam:
- czy pisali ją Australijczycy? Bardzo dużo dni poświęcono temu krajowi i niekoniecznie są one trafne;
- świetnie, że opisano przyrodę, gdyż często tego w przewodnikach nie ma, ale czuję, że tu jest jej za dużo, a dni przyporządkowane wydarzeniom są niemalże przypadkowe, bo jak wybrać idealną datę dla czegoś co trwa 4 miesiące?
- trochę za ambitne te propozycje, ponieważ przeciętny odbiorca takiej książki to zwykły turysta, a nie globtroter z krwi i kości. Wolę więcej przyziemnych wydarzeń, które są dla mnie osiągalne i w związku z czym książka staje się przydatną, aniżeli masę wyszukanych zdarzeń, o których zobaczeniu mogę pomarzyć np. tańce na tyczce w Gwatemali w jakiejś trudno dostępnej wiosce, albo zwiedzanie godów zwierząt na Antarktydzie;
- Europa ma tyle do zaoferowania (np. Tomatiniada w Hiszpanii, albo La Braderie we Francji),a Lonely Planet i Itaka wywodzą się stąd, więc zamiast zaprezentować co ma do zaoferowania potraktowaną ją bardzo po macoszemu.
Wolałabym kalendarz z listą wydarzeń które mają w tm dniu miejsce i nie są trudno dostępne.

Widzę, że nie tylko ja jestem rozczarowana tą książką, bo chociaż jest pięknie wydana, ma genialny pomysł na siebie i kilka ciekawych faktów, rozmija się z tym czego oczekiwałam:
- czy pisali ją Australijczycy? Bardzo dużo dni poświęcono temu krajowi i niekoniecznie są one trafne;
- świetnie, że opisano przyrodę, gdyż często tego w przewodnikach nie ma, ale czuję, że tu...