Westerplatte
- Kategoria:
- powieść historyczna
- Cykl:
- Wrzesień 1939 (tom 2)
- Seria:
- Chwała polskiego oręża
- Tytuł oryginału:
- Westerplatte
- Wydawnictwo:
- Fabryka Słów
- Data wydania:
- 2019-09-04
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-09-04
- Liczba stron:
- 512
- Czas czytania
- 8 godz. 32 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788379644469
- Tagi:
- II wojna światowa kampania wrześniowa
- Inne
Westerplatte, Wolne Miasto Gdańsk, 1 września 1939, godzina 5:32.
Po krótkiej, półgodzinnej walce, kapituluje polska składnica tranzytowa, zdobyta z zaskoczenia przez niemiecką kompanię szturmową wspieraną ostrzałem pancernika Schleswig-Holstein. Ostatnia placówka potwierdzająca prawa Rzeczypospolitej do Gdańska okazuje się bardzo łatwą zdobyczą. Żołnierze są nieprzygotowani do obrony, dowódcy brak woli walki. Sprzeczne rozkazy łamią morale załogi w pierwszych chwilach wojny. Nad koszarami zawisa złowrogi sztandar ze swastyką. Niemcy świętują szybkie przyłączenie Gdańska do Rzeszy…
Tak wyglądałaby historia obrony Westerplatte, miejsca gdzie zaczęła się II wojna światowa, gdyby nie dramatyczne decyzje i rozkazy wydane przez jednego z dowódców, który wbrew wszystkim zdecydował się walczyć. Gdyby nie poświęcenie i krwawy trud jego żołnierzy, którzy bez rozkazów zdecydowali się pozostać na stanowiskach, aby przywitać Niemców seriami kul zamiast białych flag. Załogi składnicy, jaka w nieludzkim wysiłku, łamiąc rozkazy, buntując się i stawiając desperacki opór, postanowiła za wszelką cenę bronić ostatniego skrawka polskiego wybrzeża w Gdańsku.
Oto książka o żołnierzach z Westerplatte. Powieść historyczna oparta na najnowszych pracach historycznych odsłaniających dramatyczne i nieznane tajemnice siedmiodniowej, bohaterskiej obrony Składnicy Tranzytowej w Gdańsku. Miejsca, gdzie padły pierwsze strzały rozpoczynające II wojnę światową. Miejsca szczególnego dla wszystkich Polaków; gdzie żołnierz polski pokazał, że honor i godność nie mają ceny, a Niemcy słono zapłacili za swoją butę i pewność siebie.
Kto był prawdziwym bohaterem Składnicy Tranzytowej w Gdańsku? Komu naprawdę zawdzięczamy fakt, że placówka nie padła po pierwszym ataku? Jakie tajemnice obrony przez lata pozostawały nieodkryte? Tego wszystkiego dowiecie z „Westerplatte” Jacka Komudy.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Westerplatte broni się nadal!
Nie dajcie się zaskoczyć. Wszystko będzie dobrze, bylebyście tylko bronili składnicy przez dwanaście godzin.
– Niech się wreszcie zacznie! – mruknął Dąbrowski. – Zwariować można od tego czekania.
Jacek Komuda bez wątpienia jest znany każdemu miłośnikowi powieści historycznych. Dał się poznać jako specjalista czasów Rzeczpospolitej szlacheckiej. Właśnie w takich realiach osadził wiele swoich powieści – Kozacy, Dzikie Pola, panowie szlachta. Autor bez wątpienia dobrze odnajdywał się w tych klimatach.
Wydaje się jednak, że aktualnie Komuda postanowił w swoich powieściach sięgnąć do historii najnowszej. Świadczył już o tym napisany w 2016 roku „Hubal”. W roku 80. rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej Fabryka Słów wydała najnowszą powieść autora, zatytułowaną „Westerplatte”. Komuda składa tym samym hołd polskim żołnierzom, dzielnie broniącym tego kawałka Polski.
Westerplatte. Nazwa ta bez wątpienia każdemu Polakowi kojarzy się z wybuchem drugiej wojny światowej. To właśnie obrona Wojskowej Składnicy Tranzytowej stała się prawdziwym symbolem walk z Niemcami we wrześniu 1939 roku. Nie obrona Warszawy, nie bitwa nad Bzurą, ale właśnie Westerplatte.
Czy jednak wiemy, jak wyglądała ta bohaterska obrona? Czy spacerując dziś po Westerplatte, mamy świadomość, co tak naprawdę działo się tu w pierwszych dniach września owego pamiętnego roku?
Oczywiście powieść Jacka Komudy nie jest opracowaniem naukowym. Niemniej jednak autor możliwie jak najwierniej oddał prawdę historyczną. Również umieszczone w książce mapy i wycinki prasowe pozwalają czytelnikowi niemalże przenieść się w czasie.
„Westerplatte” to solidna, dobrze napisana powieść historyczna. Poznajemy głównych bohaterów tego dramatu – zarówno po stronie polskiej, jak i niemieckiej. Dowódcy i szeregowi żołnierze zostali przedstawieni jako ludzie z krwi i kości – z ich wadami, strachem, słabością. Autor nie mitologizuje polskich obrońców. Oddaje pełen realizm i tragizm prowadzonej przez nich walki.
Z drugiej strony składa literacki hołd ich niesamowitej odwadze i heroicznej walce. Mieli się bronić kilka godzin. Walczyli siedem dni. Siedem niesamowicie długich dni, podczas których nad Westerplatte ciągle powiewała biało-czerwona flaga. Niemcy byli zaskoczeni zaciętością polskiej obrony. Lekceważąc Polaków, na początku walk ponosili ciężkie straty.
Komuda nie ucieka w swojej powieści także od tematów trudnych. Niewątpliwie jest nim konflikt między majorem Sucharskim, komendantem obrony, a jego podwładnym, kapitanem Dąbrowskim. Konflikt, który miał daleko idące konsekwencje i bezpośrednio wpłynął na bieg historii.
Blisko pięćsetstronicowe „Westerplatte” czyta się naprawdę dobrze. Autor starał się wiernie oddać wydarzenia tamtych dni i sztuka ta mu się udała. Realistycznie przedstawił okrucieństwo wojny, na które tak naprawdę nikt nie jest nigdy przygotowany. Jednym słowem: Komuda trzyma formę.
Książkę naprawdę warto przeczytać, szczególnie w roku tak podniosłej rocznicy.
Wojciech Sobański
Oceny
Książka na półkach
- 704
- 571
- 186
- 29
- 17
- 15
- 14
- 10
- 10
- 10
Opinia
(recenzja napisana dla szortal.com)
Spór o historię
Hubert Przybylski
Czasami mam wrażenie, że trzeba bardzo długo czekać na prawdziwie rzetelną analizę wydarzeń historycznych. Zaraz po nich następuje okres, gdy królują emocje, propaganda, ukrywanie niewygodnych szczegółów i wielkie wyolbrzymianie, nie wspominając już o tym, że przecież zwycięzcy piszą swoją historię, a przegrani swoją*. Trzeba więc czekać naprawdę długo, zanim ktoś zdecyduje się wyłamać, powiedzieć: „Sprawdzam!” i zacząć badać dostępne źródła informacji albo szukać nowych. Jednym z najlepszych przykładów takiego działania była historia obrony Westerplatte. Za peerelu z żołnierzy Wojskowej Składnicy Tranzytowej uczyniono superbohaterów, nieludzkich wręcz herosów, którzy przez siedem długich dni odpierali ataki Niemców. Ale kilka lat temu wyszły na jaw ukrywane wcześniej relacje osób biorących udział w dramacie i wspomnienia świadków wydarzeń, które miały miejsce na Westerplatte w pierwszych dniach września 1939. W oparciu o nową wiedzę napisano szereg prac naukowych i popularnonaukowych, komiks, a także powstał także film fabularny. A ostatnio ukazała się też powieść Jacka Komudy, „Westerplatte”. Jak pisarz przedstawia tamte wydarzenia? O tym za momencik.
Gdyż albowiem najsampierw tradycja, czyli wprowadzenie do fabuły. Znaczy powinno być. Ale przecież mówimy o powieści bardzo mocno opartej na faktach autentycznych***, opisującej rzeczywiste wydarzenia i ludzi. O których chyba każdy słyszał albo przynajmniej musiał słyszeć, choćby przysypiając na lekcji historii****. Dlatego wprowadzenia do fabuły tym razem nie będzie. Kto czuje się niedoinformowany, niech zapyta cioci Wiki lub wujka Gógla.
Zamiast tego przypomnę tylko, że historia obrony Westerplatte była za peerelu rozświetlana, między innymi z bardzo prozaicznego powodu. Propagandowego. Podkreślała nasze, polskie, prawo do Gdańska. Była argumentem za przyłączeniem tego miasta do Polski po wojnie, legitymizowała je, choć przed wojną 90% populacji Gdańska stanowili Niemcy***** (a żeby było ciekawiej, było to jedne z najbardziej popierających Hitlera miast). I dlatego to nie obrońcy Kępy Oksywskiej czy Helu****** doczekali się takiej gloryfikacji, jak żołnierze i cywile z Westerplatte.
A wracając do omawianej powieści – bez bicia przyznam, że na początku lektury przeżyłem kryzys wielki jak stodoła*******. Mam już swoje lata i najlepsza ich część przypadała na okres upadku komuny, gdy ukazywaniem świetlanej i bohaterskiej przeszłości usiłowano odwrócić uwagę ludzi od ciemnej szarości życia powszedniego. Gdy z początku w jednym jedynym, a później w obu kanałach tv królowali Kloss i załoga Rudego 102********, gdy „Westerplatte” Stanisława Różewicza przypominano częściej niż dziś Polsat samwdomnego Kevina. I nie ukrywam, że część tej propagandowej papki wciąż siedzi gdzieś między zwojami mojej szarej, gąbczastej masy mózgu, choć wiem, że wcale nie było tak, jak to smutni panowie z KC chcieliby, żeby było. Niestety, lata indoktrynacji robią swoje i trudno mi było w powieści Komudy oglądać herosów odartych z heroiczności. Zbudowanych z krwi i kości, pełniejszych wad niż grany przez Butlera bohater filmów z serii „W ogniu”. Ale nadnieświecim wysiłkiem woli********* pokonałem peerelowskie uwarunkowanie, mojego wewnętrznego Pankracego, względnie innego psa Pawłowa, i dalsza lektura upłynęła bez zgrzytów, no chyba że zębami, przy opisach zachowania niektórych postaci. A nawet więcej, kilka dni pod rząd na „Westerplatte” przeznaczyłem sporą część tych nielicznych godzin snu, jakie zostawiło mi życie.
Teraz odpowiem na pytanie – z jednej strony Komuda pozostał perfekcyjnie wierny szarym realiom. U niego każda postać jest inna i każda na wskroś ludzka. Nie znajdziecie tu bohaterów, tylko ludzi, którzy mają swoje słabości i albo im ulegają, albo zagryzają zęby i robią swoje. Jeśli jest jakieś bohaterstwo, to jest to bohaterstwo prawdziwe, bohaterstwo dnia codziennego w wojennej rzeczywistości, bohaterstwo normalnych ludzi postawionych w skrajnie trudnej sytuacji. I takie same jest też skurczysyństwo. Bo tego, jak w życiu, w książce też nie zabrakło. Dziś, kiedy wiadomo, jak od kuchni, wyglądała obrona Westerplatte, gdzie królował chaos i dowódcze bezhołowie, gdzie w obliczu śmierci ludzie odsłaniali swoje najgorsze i najlepsze cechy charakteru, tę powieść czyta się bardziej jak fabularyzowany dokument niż jak beletrystykę.
Z drugiej strony, i to mi się bardzo nie podoba, Komuda zdecydował się przejaskrawić przez uczernienie********** jedną z głównych postaci dramatu, majora Henryka Sucharskiego. Nie wiem co gorsze – że zrobił z niego geja (choć przynajmniej choroby wenerycznej mu oszczędził), narkomana czy zdrajcę (szantażowanego przez Niemców, ale jednak zdrajcę). Dość późno wziąłem się za pisanie tej recenzji, bo chciałem sprawdzić, czy rzeczywiście było, jak pisze Komuda, ale nie znalazłem potwierdzenia jego wersji historii. Znaczy, oparł się na rewelacjach Mariusza Wójtowicza-Podhorskiego, które nigdy nie zostały potwierdzone jakimikolwiek dowodami. Gdyby to była czysto literacka fikcja, to nie byłoby sprawy, ale to jest książka oparta na faktach***********, w której występują prawdziwe postacie, i mogę się założyć o każde pieniądze, że w ciągu następnych lat znajdą się ludzie, którzy będą powtarzać tę historię z weneryczno-gejowsko-morfinistyczno-zdradzieckimi dodatkami. Boję się, że niepoparta dowodami, ale powtarzana wielokrotnie fikcja może stać się w końcu prawdą.
Mam jeszcze małą uwagę odnośnie do mapek. Szkoda, że nikt dotychczas nie wpadł na to, żeby dwustronicowe mapki dzielić na pół i żeby na odgrzbietowych krawędziach stron zrobić marginesy. Na pewno przedłużyłoby to żywotność książki, bo mam wrażenie, że przy którymś z kolei czytaniu i usiłowaniu obejrzenia środkowej części mapek zwyczajnie się ona rozpadnie.
Moja ocena? 8/10. To świetna, oparta na prawdziwych wydarzeniach i bardzo wierna realiom książka. Opowiada dzieje obrony Westerplatte prawdziwie, nie w tak przeintelektualizowany sposób, jak zrobili to twórcy filmu „Tajemnice Westerplatte”, choć szkoda, że w jednej jedynej kwestii majora Sucharskiego autor powtarza sensacyjne i niczym niepoparte twierdzenia innych. Napisana sprawnie, łatwa do zwizualizowania i wciągająca jak chodzenie po bagnie, mimo że finał historii jest z góry znany. Przeczytajcie ją, a dowiecie się, co siedziało w głowach bohaterów Westerplatte.
PS. Tak sobie jeszcze na koniec pomyślałem, moi najdrożsi Szortalowicze, że w takim gnojeniu majora Sucharskiego może być ciut sprawiedliwości dziejowej. Przez prawie sześćdziesiąt lat ździebko na wyrost gloryfikowany, teraz obsmarowywany haunem bardziej, niż zasłużył. Liczę, że kiedyś w końcu historyczne wahadło zatrzyma się w pozycji neutralnej i nastanie czas, że emocje i propaganda pójdą sobie w siną dal, a oceniać mjr. Sucharskiego zaczniemy wyłącznie na podstawie faktów. Jak to było ze starożytnym Rzymem************. Czego Wam i sobie życzę.
* Chyba już tylko niemieccy neonaziści nie mają problemu z przyznawaniem się, że ich przodek służył w Wehrmachcie, SS czy Gestapo** i mordował cywili.
** „Gestapho? Tfu!”, że pozwolę sobie zacytować Madame Fanny.
*** Wspominałem już, że fakty autentyczne są bardziej faktyczne od zwykłych faktów? Do tego stopnia, że nie da się ich obalić.
**** Nie wiem dlaczego, ale ta forma przyswajania wiedzy jest urzędowo tępiona, choć naukowcy już dawno odkryli, że materiał wbity do głowy w czasie snu przyswaja się równie dobrze, jak wtłoczony na jawie.
***** Ździebko podobnie było w przeszłości z innymi polskimi miastami. W Krakowie czy Wrocławiu za Łokietka też łatwiej było na ulicy usłyszeć niemiecki niż polski, ze względu na ogromne fale osadnictwa mieszczańskiego ze zgniłego Zachodu, które zalewały nasz kraj od czasów XI i XII wieku. Zainteresowanych odsyłam do Jasienicy. Pawła Jasienicy.
****** Obrońcy Kępy Oksywskiej mieli bez porównania gorszą sytuację niż Westerplatczycy, choćby ze względu na brak jakichkolwiek umocnień poza wykopanymi rowami strzeleckimi i sporą liczbę cywilów, którzy znaleźli się na terenie walk. Hel skapitulował dopiero 2 października, prawie na sam koniec wojny obronnej 1939 roku. Może najlogiczniejszym wyjaśnieniem będzie to, że w porównaniu z Kępą Oksywską czy Helem załoga Westerplatte była mikroskopijna, co pozwoliło zaoszczędzić na medalach i późniejszych medalowych rentach.
******* Niech będzie, że szachulcowa. https://ltpl.eu/miejsce/dubasiewskie-kolonie.
******** Ojciec Janka bronił Westerplatte.
********* Ciut nie jak w powiedzeniu – „Rozum mówi „Nie pij”, lecz silna wola zwycięża”.
********** Przeczytacie „Westerplatte”, to sami zobaczycie, że da się.
*********** Oczywiście, że autentycznych.
************ Latami wychwalanym i stawianym za wzór, potem przez kolejne lata oskarżanym o wszelkie możliwe błędy i wypaczenia. Dopiero od niedawna zaczęto go traktować rozsądnie, między innymi dzięki takim historykom jak Adrian Goldsworthy.
(recenzja napisana dla szortal.com)
więcej Pokaż mimo toSpór o historię
Hubert Przybylski
Czasami mam wrażenie, że trzeba bardzo długo czekać na prawdziwie rzetelną analizę wydarzeń historycznych. Zaraz po nich następuje okres, gdy królują emocje, propaganda, ukrywanie niewygodnych szczegółów i wielkie wyolbrzymianie, nie wspominając już o tym, że przecież zwycięzcy piszą swoją historię, a...