Nie ma chyba nikogo, kto nie zna (choć w zarysie) historii Alicji. To jest klasyka, zakorzeniona w popkulturze perełka, którą można czytać do woli i przedstawiać na wiele sposobów. Wiele ludzi ma na jej punkcie lekkiego fioła:

"– Ale ja nie chciałabym mieć do czynienia z wariatami – rzekła Alicja.
– O, na to nie ma już rady – odparł Kot. – Wszyscy mamy tutaj bzika. Ja mam bzika, ty masz bzika.
– Skąd może pan wiedzieć, że ja mam bzika? – zapytała Alicja.
– Musisz mieć. Inaczej nie przyszłabyś tutaj."

Uwielbiam wszystko, co jest związane z tą książką. Uważam, że ma niesamowity urok, zwariowany klimat i uniwersalne prawdy. Ale najbardziej cenię ją za absurdy i szaleństwa.

Za podobne przymioty cenię Muminki Tove Jansson. A opisywane przeze mnie wydanie „Alicjii…” ma właśnie ilustracje mamy Muminków! To jest niesamowita gratka dla fanów, czy kolekcjonerów. Gdzie indziej możecie zobaczyć Kapelusznika, który wygląda jak Włóczykij, czy paszczakowych karcianych żołnierzy? (i tak, wiem że to jest kolejne wydanie tej wersji, mam nadzieję że będzie ich tyle, żeby każdy zdążył się zaopatrzyć ;).

"I’m not crazy. My reality is just different from yours."

Jeśli nie macie w domu żadnej Alicji – polecam najpierw kupić jakąś z typowymi ilustracjami. A jeśli kochacie Krainę Czarów – musicie mieć to wydanie. Proste! 🙂

Nie ma chyba nikogo, kto nie zna (choć w zarysie) historii Alicji. To jest klasyka, zakorzeniona w popkulturze perełka, którą można czytać do woli i przedstawiać na wiele sposobów. Wiele ludzi ma na jej punkcie lekkiego fioła:

"– Ale ja nie chciałabym mieć do czynienia z wariatami – rzekła Alicja.
– O, na to nie ma już rady – odparł Kot. – Wszyscy mamy tutaj bzika. Ja mam...