Thrawn: Alliances
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Cykl:
- Thrawn (tom 2)
- Wydawnictwo:
- Del Rey
- Data wydania:
- 2018-07-24
- Data 1. wydania:
- 2018-07-24
- Liczba stron:
- 368
- Czas czytania
- 6 godz. 8 min.
- Język:
- angielski
- ISBN:
- 9780525480488
- Inne
Grand Admiral Thrawn and Darth Vader ally against a threat to the Empire in this new novel from bestselling author Timothy Zahn.
The sequel to New York Times bestseller Thrawn, Thrawn: Alliances will continue to follow the rise of Grand Admiral Thrawn to the heights of Imperial power—and accompany him into the past, witnessing his first encounter with the man who will one day become Darth Vader.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Wyróżniona opinia
Thrawn: Sojusze
"Gwiezdne Wojny" to popkulturowa perła, zjawisko i fenomen, o którym można by napisać niejedną pracę doktorską – i na pewno to uczyniono - ale i publicznie debatować czy, na luzie, dyskutować w doborowym towarzystwie, z kumplami przy piwku lub przy kawie i dobrym smakołyku. To bezgranicznie ciekawy i inspirujący, łamiący struktury czasu i przestrzeni, żyjący wiecznie byt kultury popularnej, którym można by się zachwycać, wręcz uciekać w ten fantastyczny świat, który nim jest, który on tworzy, zwłaszcza gdy nużąca rzeczywistość ludzi przytłacza swą ,,niezmienną jednostajnością’’. "Gwiezdne Wojny" podtrzymują swą więź z kulturą popularną, w ujęciu globalnym, od ponad 40 lat. I wszystko to rozgrywa się od tak dawna; można by rzec, że od czasów niepamiętnych, pierwotnych, prawie że od pradziejów. Bo wydawać by się mogło, że marka Georga Lucasa puszczona w ruch, w eter zdobyczy kulturowych ludzkości w 1977 roku, jest z nami od zawsze. Czy w związku z tym nie jest jej przeznaczone, to , aby od momentu wyłonienia się pierwocin Wszechświata zaistnieć w nim miliardy lat później w odpowiednim momencie, tak abym ja teraz mógł pisać swój wywód – opinię i recenzję na temat pewnej powieści, drugiej już z Nowej Trylogii części nowokanonicznej beletrystyki poświęconej Wielkiemu Admirałowi imperialnego porządku politycznego, Mitth'raw'nuruodo, zwanemu inaczej Thrawnowi? Spoglądając na szalone, trochę szarpane, ale intensywne i dla popkultury niezapomniane dzieje Gwiezdnych Wojen, chaos, przypadek, w perspektywie ich historii, jakby nie istnieją. Zrządzenie losu, zlepek jakichś zdarzeń, rozmaitych czynników spontanicznych, nie dały światu gwiezdnowojennego Uniwersum, w którym rozkochał się dzisiaj świat. Jakiś Inteligentny Projekt, bądź głębokie struktury i prawa tworzące Wszechświat same zdecydowały o tym, aby zrobić gdzieś miejsce Sadze "Star Wars", która musi się pojawić, musi zacząć stanowić dla mieszkańców Planety Ziemia, swego rodzaju drogowskaz i inspirację do sięgania poza gwiazdy, do otwarcia wyobraźni na piękno Wszechświata. Nie bez powodu wspominam tak istotne w kontekście osobistym i dla całej tkanki okalającej i wzmacniającej ludzką kulturę, znaczenie kultowego, dojrzewającego z dnia na dzień niczym stare wino, Uniwersum "Star Wars”. Egzystencja lucasowskiej marki, którą od 2012 roku przejął "Disney", gigant wśród potentatów rozrywki, jest nader osobliwa - opiera się ona na zależności między jej ,,wyznawcami” a nią samą; nią, czyli tak naprawdę twórcami. Saga skromnego, pochodzącego ze słonecznego, małomiasteczkowego Modesto w Kalifornii, George'a Lucasa wiele mówi o ludzkiej naturze, o wiele więcej niż moglibyśmy przypuszczać. Zakotwiczona głęboko we własnym micie Galaktyka, gdzieś w swoim słynnym ,,dawno, dawno temu” – bo w jej przepastnej o astronomicznych możliwościach koncepcyjnych, macierzy, toczy się cała akcja "Star Wars" - dla fanów Uniwersum jest ona nader istotna: wnosi ład w świat, który, nie tylko mnie i ciebie, ale nas wszystkich nie raz przytłacza. Saga ta, z setkami rozmaitych tworów ją rozwijających, daje jej entuzjastom niezwykłe poczucie spokoju, stałości i wyboru – ucieczka w ten fikcyjny, ale jakże realny świat daje okazję do zanurzenia się w przestrzeni, gdzie każdy, bez względu na poglądy, zdanie o otaczającym go świecie, czy ukształtowany światopogląd, znajdzie coś dla siebie. I w "Gwiezdnych Wojnach" to ,,coś” znalazłem i ja. Największą możliwość zgłębienia galaktycznego, stworzonego przez samą Moc, Uniwersum, poznania go na przestrzeni całej chronologii wydarzeń w nim kreowanych dały mi bezapelacyjnie powieści, mimo iż to wyłaniające całe ich piękno, tworzące główny Kanon Gwiezdnych Wojen, filmowe Epizody, są pierwszorzędne i najważniejsze. Gwiezdnowojenna beletrystyka nie jest jednak jednolita pod względem Kanonu i treści. To, co powstało do 2014 roku zostało zawarte w tzw. Legendach Uniwersum. Po dacie ogłoszenia tej decyzji cała informacja zawarta w rozmaitych źródłach – od książek, przez wpisy encyklopedyczne, przewodniki, po komiksy i filmy (wyłączając kinowe Epizody) kreuje Nowy Kanon. Tak, to prawda, wydawać się to może nieco zagmatwane, i nie wiadomo w jakim kierunku idące, jakby były dwa Uniwersa w jednym dużym Uniwersum tworzące słynne "Star Wars". Po dłuższym przyjrzeniu się sprawie – przeczytaniu pozycji z jednego i drugiego Kanonu, ich porównaniu, wyciągnięciu wniosków; po nabraniu doświadczenia w tym powieściowym świecie, zakłopotanie i zagubienie fana znika. Samo podzielenie Sagi było, jest i będzie kłopotliwe, chyba że dojdzie do innego podziału, czy nie daj Boże restartu Uniwersum. Zresztą wciąż trwają spory wśród miłośników "Star Wars" i komentatorów popkultury, czy taka ,,żelazna kurtyna” dzieląca "Gwiezdne Wojny" powinna w ogóle zaistnieć. Legendy i Nowy Kanon w wielu historiach, kreacjach postaci, stylu i języku opowiadania galaktycznych realiów, się różnią, jednak mają multum cech wspólnych – jedną z nich jest fakt samego poświęcenia się tematyce "Gwiezdnych Wojen", a to nigdy nie podzieli tych dwóch małych światów w wielkim jądrze Galaktyki "Gwiezdnych Wojen". To zawsze będzie ukochana Saga "Star Wars", zapisana w pamięci pokoleń fanów, w świadomości entuzjastów na wiele, wiele lat w przód. Niedawno, co warto podkreślić, filmowy piąty Epizod Star Wars, "Imperium kontratakuje" obchodziło niezwykłe, soczyste 40 lat od czasu swojej pierwszej światowej premiery. Entuzjazm udzielił się każdemu gwiezdnowojennemu nerdowi; zresztą nie jest to dziwne, i nie trzeba szukać daleko, aby przedłużyć tą myśl bowiem sam maj jest dla fanów Sagi ,,miesiącem Mocy” - wszystko to za sprawą inicjatywy ,,May the 4th be with You!”. Angielskie ,,niech Moc będzie z Tobą” wypowiada się, tak jak niniejszym zamieszczone określenie. Samo to przypomniało mi, że maj za pasem, dlatego pora nadrobić lekturę książkowego Nowego Kanonu "Star Wars", i wziąć się z mocą zaangażowania za drugi tom historii niebieskoskórego, o przenikliwych, władczych rubinowych oczach, Wielkiego Admirała Thrawna, którego niedocenienie w Uniwersum przez samego Imperatora było jednym z największych jego błędów w historii autorytarnych rządów, jako jedynego Suprematora galaktycznego porządku polityczno-społecznego. Sam Thrawn, fanom franczyzy dał się poznać dość szeroko w obecnie Starym Kanonie, w tzw. Legendach. Upływ czasu i wyłonienie się ram Nowego Kanonu pokazały, że dopisana, lekko ,,przeedytowana” historia tego strategicznego geniusza Imperium była, jak na standardy współczesnych "Gwiezdnych Wojen", potrzebna. Miłośnicy Sagi, na nowokanonicznej wzmocnionej genezie Chissa, ponownie w wydaniu Zahna, zawieść się nie mogli. "Sojusze" okazały się godną kontynuacją tomu pierwszego, czymś nawet bardziej wydajniejszym, skupiającym się nie tylko na samej genezie pochodzenia samego Wielkiego Admirała Thrawna, istoty jego zachowania, osoby etc., ale przede wszystkim na zamknięciu jego wątku, jak i Anakina Skywalkera - razem współpracujących ze sobą - w ramy ,,przedimperialnych” Wojnach Klonów i okresie późniejszym, czasach Galaktycznej Wojny Domowej. Dodatkowo udział wielu postaci w powieści: wizerunków wykreowanych dla ikonicznych gwiezdnowojennych prequeli, za wszystkiego gwiazdy galaktyki, nie można było się nawet spodziewać, zważywszy na fakt, że z praktycznego punktu widzenia niniejsza beletrystyka jest owinięta wokół sylwetki genialnego, chłodnego i zdecydowanego niebieskoskórego chissańskiego stratega, krzyżującego jego umysł z umysłem Skywalkera Jedi / Darth Vadera. Timothy Zahn pięknie potrafi portretować Lorda Vadera i Wielkiego Admirała Thrawna - dwóch najbardziej tajemniczych dowódców, jedne z najbardziej wpływowych umysłów na losy Imperium w dziejach Galaktyki. Rozmowy między nimi, nawet kreacja narratora, który to wszystko naświetla w powieści "Sojusze", wyprowadza na dużo więcej niż solidny, ba wręcz powalający, wielce zadowalający fana Uniwersum poziom. W dynamicznie kreowanej przez pisarza rzeczywistości szczególnie widać to w najlepszym jej punkcie – cesze wyjątkowej, która za wiele lat, dla tego tytułu będzie ponadczasowym symbolem i znakiem nieprzemijającej jakości miary pisarskiej Timothyego Zahna. Tym punktem, mógłbym rzec nawet obszarem, jest linia relacji między mrocznym Lordem Sithów, Vaderem, a Thrawnem, która z początkowej rywalizacji, a późniejszej niechęci, ostatecznie potrafi przerodzić się w ,,znośną akceptację” siebie nawzajem. Stosunek tej dwójki do sprawy najwyższej wagi – losów Imperium, jak i stosunek do siebie nawzajem uwydatniany w tej specyfice beletrystyki kontynuującej z pewnym czasowym wyprzedzeniem pierwszą część nowego i, miejmy nadzięję, szerszego cyklu nowokanonicznego Thrawna jest kreowana w dwóch liniach czasowych. Pierwszą płaszczyzną czasową takowej kreacji jest spotkanie tej dwójki w szczytowym okresie Wojen Klonów, przy okazji ,,załatwiania własnych spraw” gdzieś blisko Nieznanych Regionów Galaktyki, w okolicy, i na jej powierzchni, planety Batuu. Wkrada się w to umiejętnie wątek Padme Amidali, przedstawicielki planety Naboo w Senacie Galaktycznym i żony Anakina, która korzystając z pomocy męża i wiernego Jedi postanawia odnaleźć zagubioną przyjaciółkę. Duja, bo o niej mowa, nie daje znać odkąd zjawiła się na dalekim Batuu i wysłała stamtąd sygnał do Padme z wiadomością, jakoby znalazła na planecie coś o istotnym dla Republiki znaczeniu. I tak to wszystko się zaczyna, niby prosto, naturalnie, gdzie obok jednego prologu powieści jest drugi, rozgrywany ,,teraz'', około 16 lat ,,później” od wcześniejszego prologu. W drugim, późniejszym na osi czasu wstępie, Vader i Thrawn ponownie ruszają na spotkanie losu, na wędrówkę ku przeznaczeniu; koło się zamknie, symetria w Mocy zostanie zachowana - dla Sitha będzie to lekcja skupienia, sprawdzenia umiejętności nie ulegania wspomnieniom, które co istotne świetnie nakreślił pisarsko Timothy Zahn, a które to dotyczyły ,,tamtego Jedi”, jak mówił o dawnym sobie, Anakinie Skywalkerze sam Vader. Thrawn, pierwsze spotkanie z młodym Jedi w rejonie Nieznanych Regionów, ich współpraca przeciwko tajemniczym Gryskom, rasie Istot, zdolnych manipulować szlakami nadprzestrzennymi Galaktyki w rejonie najdalszych jej zakątków, jak i sprowadzać inne zagrożenie w jej obszary; także czasy późniejsze i, tym razem pro-imperialne, ponowne działanie Wielkiego Admirała z Vaderem, były dla Thrawna niczym innym jak tylko sumiennym wykonywaniem obowiązków wobec Imperium, któremu poprzysiągł wiernie służyć. Nie ulega on żadnym emocjom; przypomnienie wspólnych działań ze Skywalkerem stanowiły dla Thrawna tylko obecne w jego neuronach, czysto fizyczne wspomnienie, nic więcej, skoro nawet wtedy działając z Anakinem, Chiss wykorzystywał go, próbując rozwiązać problemy własnego Imperium w kierunku dla jego korzyści. Sojusze – konieczne, początkowo niechciane, a później dla okoliczności i wspólnych celów tolerowane. O takiej sile relacji między uzbrojonym w hebanowy, opalizujący skafander, jakby promieniujący całą skłębioną w sobie Moc Darth Vaderem a chłodno kalkulującym Wielkim Admirałem Imperium, Thrawnem, opowiada niniejsza powieść. Obaj służący woli Imperatora stanowią, dla siebie nawzajem, chodzącą skarbnicę własnych potrzeb, które każdy dla drugiego partnera może... i powinien spełnić. Całość pozostałych wątków, jak misja Padme na Batuu, czy odkrycie spisku separatystów i ich fabryk droidów na Mokivj, w "Sojuszach" Zahna było dodatkiem, który potrafił samodzielnie dość dobrze zaistnieć i, co istotne, konsekwentnie pięknie uzupełnić główną linię historii powieści: historia zawiązania tytułowego ,,Sojuszu” i jego późniejszej egzekucji między chissańskim wojskowym a Skywalkerem Jedi / Vaderem. Powieść na 90 procent prawie idealna; dla fanów gatunku, nieprzyzwyczajonych i szczególnie nieprzywiązanych do "Trylogii Thrawna" z Kanonu Legend.
Książka na półkach
- 265
- 155
- 93
- 22
- 8
- 6
- 6
- 5
- 5
- 4
Opinia
Mimo całej mojej sympatii do Anakina z okresu Wojen Klonów, ta książka odstaje od poprzednika. Podział na wątki przeszłość/teraźniejszość nieszczególnie dobrze działał, dopiero pod sam koniec zaczęły wychodzić wyraźne powiązania. Czytadło spoko, ale nie spodziewajcie się tego samego poziomu co we "Thrawnie".
Mimo całej mojej sympatii do Anakina z okresu Wojen Klonów, ta książka odstaje od poprzednika. Podział na wątki przeszłość/teraźniejszość nieszczególnie dobrze działał, dopiero pod sam koniec zaczęły wychodzić wyraźne powiązania. Czytadło spoko, ale nie spodziewajcie się tego samego poziomu co we "Thrawnie".
Pokaż mimo to