Wymazane

Okładka książki Wymazane
Michał Witkowski Wydawnictwo: Znak Literanova literatura piękna
498 str. 8 godz. 18 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Znak Literanova
Data wydania:
2017-09-25
Data 1. wyd. pol.:
2017-09-25
Liczba stron:
498
Czas czytania
8 godz. 18 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324046638
Średnia ocen

                6,8 6,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,8 / 10
438 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
46
40

Na półkach: ,

Klisze wielokrotnie prześwietlone.

Dziewiąta jest rozpisana wysoką Witkowszczyzną – wszystko co w słowniku, frazie, tempie i językowej brawurze Autora „Barbary” wgniatało czytelnika w niebo lśni tu w czyściutkim wykonaniu. Powrót Witkowskiego w tak wspaniałym stylu zapowiadał już „Fynf und cfancyś” z 2015 roku. „Fynf” został właściwie pominięty i wielka to szkoda. „Fynf” był też powrotem do mówienia rzeczy ważnych i nowych, czego od „Margot” do „Zbrodniarza i dziewczyny” (czyli od Czwartej do Siódmej powieści) bardzo mi brakowało. Niestety na tym wymiarze „Wymazane” ponownie osuwa się w puste gadanie; właściwie można by skwitować najnowszą powieść MW fragmentem recenzji „Margot” pióra Dariusza Nowackiego z 2009 roku: „Rozbuchany język, niezwykła pomysłowość i zmysł gawędziarski sprawiają, że powieści Michała Witkowskiego czyta się zachłannie i z rozkoszą. Nawet wówczas, kiedy autor <<Lubiewa>> niczego ciekawego nam nie mówi. Tylko pięknie nas bałamuci.”

„Wymazane” jest złożone z klisz, cudnych w swej urodzie płaskich przeźroczy. Prowincja jak wycięta z reportaży a-la Springer (biały mężczyzna, oderwany od śniadanka we „Wrzeniu świata”, grasuje poza granicami „warszawskiej cywilizacji”), dwudziestolecie międzywojenne utkane z westchnień nad ziemiańskim glamour, a obraz turbokapitalizmu lat dziewięćdziesiątych jest wytarty niczym piracka kopia disnejowskiej „Królewny śnieżki” zgranej na VHSie. Cały przekaz „Wymazanego”, wszystkie jego opowieści są złożone z banałów i wyobrażeń snutych na Placu Zbawiciela. Przez pierwsze 100-150 stron liczyłem na to, że Witkowski zamachnął się na klisze, a nie w nich tonie, że zamachnął się na nasze „warszawskie” patrzenie i gówniane ględzenie po to, aby je odwrócić i wepchnąć nam w gardło, że zmierza do przekroczenia własnej Formy, żeby brawurowo pogruchotać nasze foremki, w których kisimy pogardy i wzruszenia ramion. Zapowiadały to pierwsze recenzje i Recenzentek wpisy na fejsbuku, które hasłem „Polska w pigułce” opatrywały z entuzjazmem takie na przykład fragmenty „Wymazanego”:

„Wacław Kiszka, burmistrz miasteczka, wymądrzał się o konieczności kampanii zmieniającej wizerunek Wymazanego i już doił na ten cel pieniądze. W końcu postawił za nie kilka billboardów z idiotyczną reklamą: <<Wymazane – miasto możliwości”, a resztę pewnie zdefraudował i w sumie miał rację, bo te billboardy wszystkich tylko rozśmieszały. Ponoć na zebraniu z <<piarowcami z Warszawy>> brano jeszcze pod uwagę hasła, o ile to możliwe, jeszcze głupsze: <<Wymazane, tu zostaję>> i <<Wymazana, a nie Zakazane>>. Tak czy owak, na billboardach swoje recenzje napisali sprejami ze sklepiku Mańki Badziewie jacyś nieznani sprawcy: <<Chuj wam w dupę, pierdolić Żydów i cweli>>. I to chyba było najwłaściwsze hasło reklamowe naszego miasteczka.” (s.99-100).

Jeśli to jest „Polska w pigułce” to chyba na znieczulenie, na lepsze i gładsze połykanie; bo jeśli Witkowski skręciłby prawdziwą pigułę Polski to stanęłaby nam w gardle, rozpieprzając słodko-gorzkim ciosem wątrobę; wywaliłby nam gały i zostawił w osłupieniu, zażenowaniu własnym płytko-widzeniem. Niestety, od pierwszej do ostatniej strony, od miasteczka na północny wschód od Suwałk poprzez Warszawę, a na Malediwach skończywszy, w całym „Wymazanym” wieje pustką, pustką, pustką... Tak, jak pisałem – podane jest to wysoką Witkowszczyzną, oderwać się nie można, ale kończy się kolejną rozrywką, takim fajniejszym, i to tylko za 39,90, szarpnięciem struny konsumpcji. Więcej nawet – im bliżej końca tym ten wspaniały język bledszy, przygasa, zaczyna nużyć; nie, nie dlatego, że napisane jest to „nierówno”, bo nie jest, ale dlatego, że nic szczególnego narrator i narratorki nam nie opowiadają, wszystko, łącznie z fabułą, zaczyna być przewidywalne, oczywiste, jak stare zdjęcie, na które patrzymy od lat. Po chwili wszystkie gagi, triki i majstersztyki Witkowszyzny się zapomina, przelatują jak nylonowe sznurowadła w najnowszych najkach, żeby pozostawić czytelnika z wielkim niedosytem i rozczarowaniem.

„... ja o Polsce pisałem zawsze chłodno, jak o JEDNEJ z przeszkód, utrudniających mi życie, dla mnie Polska była i jest tylko jednym z rozlicznych moich kłopotów, ani na chwilę nie zapomniałem o DRUGORZĘDNOŚCI tego tematu.”; Witold Gombrowicz, „Dzienniki. 1953-1958”, Wydawnictwo Literackie, 2007, s. 434

O twórczych, iście przecież szatańskich mocach Witkowskiego myślałem (i myśleć będę dzielnie do końca), że kiedyś wpiszą się w powyższy opis Gombrowicza-o-literaturze-Gombrowicza. Na razie tym, co do nas Witkowski mówi, to, co opisuje grzęźnie już na pierwszym zakręcie, (u)pada już przed pierwszym parkanem. I to upadek nie na przeszkodzie o nazwie „Polska”, gorzej jest niestety: ta przeszkoda zwie się „Polski-nasze-wygodne-wyobrażenia”. To takie pigułki na (jeszcze) lepsze samopoczucie, takie pisanie ku rozerwaniu warszawskich serc... Prawda, że pięknie, prawda, że oryginalnie, prawda, że stylowo i niepodrabialnie to jednak chlupie tu pustym, zero-znaczącym gadaniem.

Myślę sobie, a hipoteza to równie śmiała, co bolesna dla mnie – wielkiego fana Witkowskiego, że Autor „Lubiewa” popadł w jakąś kalkulację, że balansuje między szerokim dotarciem a zadowoleniem krytyki, że miota się i talent swój wielki rozmienia na drobne, na monety zgrane i już wielokrotnie rozegrane. Wielka dama polskiej książki, przy lekturze „Wymazanego” będąc, napisała do Witkowskiego „Co by to było gdyby Pana nie było! Świat nieopisany!", a ja ze smutkiem myślę, że nic by nie było, a świata od dawna nam Witkowski nie opisuje tylko kliszami wielokrotnie prześwietlonymi żongluje. Nie zmienia to faktu, że wszystko co wyda i napisze MW kupować i czytać będę do śmierci.

Na koniec parę słów o nawiązaniu do Thomasa Bernharda, o czym sam tytuł powieści jak i noty wydawcy każą myśleć. „Wymazane” do „Wymazywania. Rozpadu” Bernharda ma się nijak, ani to wariacja, ani polemika, nawet inspiracji doszukać się mogę; „Wymazane” nie jest nawet obok, jest w wielkim Nigdzie względem opus magnum Autora „Heldenplatz”, ba! jest centralnie nigdzie względem całej, wybitnej jego, Bernharda, twórczości. „Wymazane” MW jeszcze bardziej obnaża palący brak Bernhardowskich pieśni w polskiej literaturze; czytam „Wymazane” jako taki brak, jako pewną przykrą niemoc…

No może jest jeden punkt styku „Wymazane” – Bernhard. Tygodnik „Polityka” dał „Wymazanemu” Witkowskiego 5/6 gwiazdek, dokładnie tyle samo, co „Korekcie” i „Zaburzeniu” Bernharda – tym dwóm ze wszech miar wybitnym dziełom światowej literatury. Ale tak to już jest z gwiazdkami (nagrody literackie też się w to wpisują): zbierają dziurowo i walą na ślepo, mieszają i wymazują, wszytko jak leci...

Michał Witkowski, „Wymazane”, Wydawnictwo Znak, 2017.

Klisze wielokrotnie prześwietlone.

Dziewiąta jest rozpisana wysoką Witkowszczyzną – wszystko co w słowniku, frazie, tempie i językowej brawurze Autora „Barbary” wgniatało czytelnika w niebo lśni tu w czyściutkim wykonaniu. Powrót Witkowskiego w tak wspaniałym stylu zapowiadał już „Fynf und cfancyś” z 2015 roku. „Fynf” został właściwie pominięty i wielka to szkoda. „Fynf”...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    524
  • Chcę przeczytać
    312
  • Posiadam
    134
  • 2018
    21
  • Teraz czytam
    13
  • Ulubione
    10
  • Literatura polska
    7
  • 2017
    7
  • 2019
    6
  • Z biblioteki
    4

Cytaty

Więcej
Michał Witkowski Wymazane Zobacz więcej
Michał Witkowski Wymazane Zobacz więcej
Michał Witkowski Wymazane Zobacz więcej
Więcej

Video

Video

Podobne książki

Przeczytaj także