Dziś zmierzymy się z historią o historii :)
Odbiegamy od Jane i Maury. Złapałam się na myśleniu, że książka, gdzie duet ten nie występuje, jest o wiele lepsza niż inne pozycje od autorki. Jednakże "Ogród kości" nie jest dziełem wybitnym, który dostarczy nam wielu przeżyć i uczucia strachu, czy niepokoju. Rzekłabym, że bliżej mu do romansidła z wątkiem kryminalnym, niż do samego kryminału.
Generalnie książka opowiada o starym Bostonie i jego tajemnicy, która kręci się wokół niemowlęcia, ciotki i lekarzy. Akcja zawiązuje się w szpitalu, gdzie przychodzą ciężarne kobiety, którym poród się zatrzymał. Większość z nich umiera. W takich warunkach poznajemy główną bohaterkę i zarysowuje się fabuła. Nie chcę zdradzać więcej, aby nie popsuć przyjemności czytania.
Co w tej książce grało? Klimat starego Bostonu, brak wystarczającej wiedzy medycznej i ogólne wrażenie, że przenosimy się w czasie.
Co było nie tak? Fabuła i bohaterowie, którzy w niektórych momentach byli irytujący. Fabuła nie była skomplikowana, jej koniec był jakimś zaskoczeniem, ale cóż- szału nie było. Bohaterowie też w większości dawali radę, lecz nie zawsze, gdyż w ciągu akcji to "głupieli", to "mądrzeli". Ciężar fabuły nie był tu dobrze rozłożony.
Mimo wszystko czyta się to nawet przyjemnie i mogę wystawić tu 6.

Dziś zmierzymy się z historią o historii :)
Odbiegamy od Jane i Maury. Złapałam się na myśleniu, że książka, gdzie duet ten nie występuje, jest o wiele lepsza niż inne pozycje od autorki. Jednakże "Ogród kości" nie jest dziełem wybitnym, który dostarczy nam wielu przeżyć i uczucia strachu, czy niepokoju. Rzekłabym, że bliżej mu do romansidła z wątkiem kryminalnym, niż do...