Bitwa o Atlantyk. Jak alianci wygrali II wojnę światową
- Kategoria:
- historia
- Tytuł oryginału:
- The Battle of the Atlantic: How the Allies Won the War
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Literackie
- Data wydania:
- 2017-04-27
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-04-27
- Liczba stron:
- 528
- Czas czytania
- 8 godz. 48 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788308063316
- Tłumacz:
- Michał Ronikier
- Tagi:
- Michał Ronikier historia powszechna
Najważniejsza kampania morska w dziejach ludzkości, kluczowa bitwa drugiej wojny światowej, opowieść o heroicznej walce na morzu i pytanie o wielki strategiczny błąd, który mógł zaważyć na losach kontynentu, w tym – naszej ojczyzny. Najnowsza historia bitwy o Atlantyk, pióra znanego fanom BBC i polskim czytelnikom Jonathana Dimbleby, autora bestsellerów, to zaskakująca dynamizmem i ukazana z wielu perspektyw historia najbardziej pasjonującego dla współczesnych czytelników rozdziału wojen morskich.
Niesamowicie barwnie napisany bilans jednej z kluczowych kampanii drugiej wojny światowej, sporządzony przez mistrza — Max Hastings
Ostra, trzymająca w napięciu, jedyna w swoim rodzaju opowieść — „The Independent”
Bezmiar opisanego nieszczęścia, liczba eksplozji i tragedii, a także opisy losów poszczególnych postaci czynią z tej książki doskonały materiał na hollywoodzki film katastroficzny — „Kirkus Reviews”
Wielkie floty aliantów, brytyjska i amerykańska, a nade wszystko sławne niemieckie wilki morskie, U-Booty, które nieomal nie doprowadziły do zwycięstwa III Rzeszy. Ale nie jest to jedyny wątek książki – wokół bitwy o Atlantyk toczyło się wszak wiele działań o przełomowym znaczeniu i intrygującym obliczu.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 55
- 30
- 21
- 7
- 3
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
Cytaty
Bądź pierwszy
Dodaj cytat z książki Bitwa o Atlantyk. Jak alianci wygrali II wojnę światową
Dodaj cytat
OPINIE i DYSKUSJE
Jest to podstawowa wiedza na temat zmagań na Atlantyku, autor przedstawił wojnę z punktu widzenia polityków, marynarzy, lotników oraz cywilów. Zabrakło w niej na pewno wyjaśnień i przyczyn chwilowych sukcesów Ubotów i ich spadków itd. Np. mianie w taktyce działania.
Chociaż tyle, że dowiemy się z niej dlaczego, przez dłuższy czas noe przyznawano nowych Liberatorów w celu zamknięcia dziury atlantyckiej.
Jest to podstawowa wiedza na temat zmagań na Atlantyku, autor przedstawił wojnę z punktu widzenia polityków, marynarzy, lotników oraz cywilów. Zabrakło w niej na pewno wyjaśnień i przyczyn chwilowych sukcesów Ubotów i ich spadków itd. Np. mianie w taktyce działania.
więcej Pokaż mimo toChociaż tyle, że dowiemy się z niej dlaczego, przez dłuższy czas noe przyznawano nowych Liberatorów w celu...
Historia bitwy o Atlantyk, pisana z perspektywy brytyjskich dowodzących. Autor przesadza z rolą morskich walk na oceanie na losy II wojny światowej. Bardzo mało interesujących informacji dla zainteresowanych samymi walkami. Dużo opisów procesów globalnych, sporów sztabowców i polityków. Okropne błędy merytoryczne (np. Royal Oak to nie lotniskowiec, jak podano w tekście). Bardzo obniża to wiarygodność autora oraz wydawnictwa.
Historia bitwy o Atlantyk, pisana z perspektywy brytyjskich dowodzących. Autor przesadza z rolą morskich walk na oceanie na losy II wojny światowej. Bardzo mało interesujących informacji dla zainteresowanych samymi walkami. Dużo opisów procesów globalnych, sporów sztabowców i polityków. Okropne błędy merytoryczne (np. Royal Oak to nie lotniskowiec, jak podano w tekście)....
więcej Pokaż mimo toBardzo strawnie opisany przebieg działań wojennych na atlantyckim teatrze II wojny światowej. Historia anglo - amerykańskich przepychanek na politycznym szczeblu i trudnych decyzji podejmowanych "w ciemno" na szczeblu wojskowym. Równie często błędnych co słusznych. Dimbleby nie stroni od surowych ocen brytyjskiej klasy politycznej i elit wojskowych okresu II wojny, umiejętnie serwuje mieszaninę tematyki politycznej i wojskowej. Czyta się szybko i gładko.
Niewątpliwie jednak Dimbleby dzieli pewną istotną wadę z licznymi historykami proweniencji brytyjskiej - rozbrajające przekonanie, że to co działo się wokół Królestwa było najważniejsze i najistotniejsze. Tutaj wychodzi to już od pierwszych stron gdzie autor wyłuszcza nam, że front atlantycki był najważniejszym w całej wojnie i to właściwie tam rozstrzygnęła się wojna. I z historycznego i matematycznego punktu widzenia jest to bzdura i mówię to jako osoba uważająca, że u nas, w Polsce kompletnie zapomina się o atlantyckim wymiarze 2 wojny. Był on ważny ale z całą pewnością nie najważniejszy, wiadome to jest bodaj wszędzie poza Brytanią.
Jak na pozycję, której sam tytuł (a także wstęp) sugeruje fokus na zmagania wojskowe zaskakująco mało jest w książce aspektu militarnego. Książka skupia się na płaszczyznie politycznej a także na osobistych przeżyciach uczestników tamtych zmagań. I fajnie, brakuje tylko "środka" czyli technikaliów wojskowych choćby w niewielkiej ilości.
Generalnie - sprawnie spisane, ale niewyważone. Powinno być albo krócej (polityka z ekonomią) albo dłużej (wojskowy punkt widzenia na zmagania). Może być i nic więcej.
Bardzo strawnie opisany przebieg działań wojennych na atlantyckim teatrze II wojny światowej. Historia anglo - amerykańskich przepychanek na politycznym szczeblu i trudnych decyzji podejmowanych "w ciemno" na szczeblu wojskowym. Równie często błędnych co słusznych. Dimbleby nie stroni od surowych ocen brytyjskiej klasy politycznej i elit wojskowych okresu II wojny,...
więcej Pokaż mimo toTo było długie ale i szalenie interesujące czytanie. Książka jest chwilami "przegadana", za dużo malowniczych ale zbędnych szczegółów i szczgólików ale w barwny i ciekawy sposób przybliża jeden z najważniejszych frontów II wojny. Warto przeczytać, można się sporo dowiedzieć.
To było długie ale i szalenie interesujące czytanie. Książka jest chwilami "przegadana", za dużo malowniczych ale zbędnych szczegółów i szczgólików ale w barwny i ciekawy sposób przybliża jeden z najważniejszych frontów II wojny. Warto przeczytać, można się sporo dowiedzieć.
Pokaż mimo toPrzeczytałem kilka książek o wojnie na Atlantyku podczas drugiej wojny, ta była kolejną, nie wybitną, ale tez niezłą. Dowiedziałem się czegoś nowego, ale na pewno nie tyle ile oczekiwałem.
Wbrew wstępowi, który sugeruje że poznamy wojnę z każdej perspektywy (marynarza, ale i przywódcy) przede wszystkim poziom jest jeden, najwyższy tzn. przywódcy państw, szefowie marynarek wojennych, itp. Relacje szeregowych marynarzy i cywili są tylko rzadkimi przypadkami.
Czego nie wiedziałem przed lekturą tej pozycji, to jak wielkie "walki" odbywały wewnątrz rządów USA i UK odnośnie podziałów środków i ustalania priorytetów.
Czego mi zabrało, to więcej szczegółów odnośnie samego przebiegu walk, postępu technologicznego przez 6 lat walk, statystyk.
Co mi przeszkadzało, to błędy (np. w jednym zdaniu raz jest napisane że do przepłynięcia jest 300 mil, a raz 1200 mil, itp.).
Generalnie polecam jeśli jest w dobrej cenie, nawet osoby znające temat dowiedzą się czegoś nowego, osoby nie znające lizną trochę wiedzy, ale nie spodziewajcie się szczegółów.
Przeczytałem kilka książek o wojnie na Atlantyku podczas drugiej wojny, ta była kolejną, nie wybitną, ale tez niezłą. Dowiedziałem się czegoś nowego, ale na pewno nie tyle ile oczekiwałem.
więcej Pokaż mimo toWbrew wstępowi, który sugeruje że poznamy wojnę z każdej perspektywy (marynarza, ale i przywódcy) przede wszystkim poziom jest jeden, najwyższy tzn. przywódcy państw, szefowie marynarek...
Nie jestem wcale znawcą działań morskich II wojny światowej, ale i tak mogę powiedzieć, że książka mnie zawiodła. Chyba rzeczywiście może zadowolić tylko osobę, która bardzo mało wie o całym konflikcie. Odniosę się do kilku spraw, które zwróciły moją uwagę. Po pierwsze, książka pisana jest wyłącznie z brytyjskiej perspektywy i z przekonaniem co do wielkości brytyjskiej wiktorii, w której pozostali Alianci odegrali tylko rolę służebną. Po drugie, Dimbleby nadmiernie rozciągnął tę pracę zupełnie niepotrzebnie pakując w nią masę cytatów źródłowych (tak się już robi, gdy samemu nie ma się zbyt wiele do powiedzenia...) i często odchodząc od meritum sprawy. Po trzecie, czy zakończenie narracji o walkach na roku 1943 jest zabiegiem poważnym? Wreszcie po czwarte i ostatnie, czy rzeczywiście można się zgodzić z tezą, że starcia na Atlantyku były kluczowe dla wyniku wojny? Wiadomo, że nie można, ale jakie to ma znaczenie dla Anglika?
Tak więc ogólnie rzecz biorąc mamy do czynienia ze słabą raczej książką popularyzatorską przygotowaną dla brytyjskiego odbiorcy, chyba w celu podbudowania jego morale. Jest dużo innych, bardziej fachowych prac na ten temat, tę moim zdaniem można spokojnie omijać, no chyba że chce się uzyskać obszerny wybór myśli Churchilla na temat walk na Atlantyku, wtedy można do Dimbleby'ego sięgnąć jako do swego rodzaju kompendium.
Tomasz Babnis
Nie jestem wcale znawcą działań morskich II wojny światowej, ale i tak mogę powiedzieć, że książka mnie zawiodła. Chyba rzeczywiście może zadowolić tylko osobę, która bardzo mało wie o całym konflikcie. Odniosę się do kilku spraw, które zwróciły moją uwagę. Po pierwsze, książka pisana jest wyłącznie z brytyjskiej perspektywy i z przekonaniem co do wielkości brytyjskiej...
więcej Pokaż mimo toKsiążka wartościowa, ale tylko dla tych, którzy po raz pierwszy sięgają po opracowanie o bitwie o Atlantyk, albo też dla tych, którzy znają już inne książki na ten temat. Warto ją skonfrontować zwłaszcza z ujęciem "amerykańskim" - np. z "Hitlera wojną U-Bootów" Blaira. Dimbleby pisze w sposób porywający. Książkę chłonie się jak dobrą powieść sensacyjną, ale jest skażona "brytyjskim" spojrzeniem na to, co działo się na Atlantyku. W efekcie autor uważa kampanię (a nie bitwę) na wodach tego oceanu za decydującą o losach II wojny światowej. A przecież nawet w szczytowym okresie swych sukcesów u-booty zatapiały raptem kilka procent transportów, jakie płynęły z Ameryki Północnej do Wielkiej Brytanii. Nie była to więc ani bitwa, ani tym bardziej decydującą. Ale bez takiej retoryki kto chciałby czytać kolejną pozycję o zmaganiach na Atlantyku?
A czytać pomimo wszystko warto, bo jest w tej książce wiele smakowitych historii. Jednak dla mnie i tak nie równoważą one - niestety - błędów w przekładzie. Poziom jest po prostu dramatyczny, ale też trudno się dziwić, bo Wydawnictwo Literackie nie zatrudniło nawet merytorysty do konsultacji. W efekcie u-booty to raz "okręty podwodne", ale częściej "łodzie podwodne" - określenie, które dziś nie jest już nawet błędem, lecz wyrazem ignorancji własnej i arogancji wobec czytelników. Podobnie jak częste w pierwszej połowie książki określanie jednostek marynarki wojennej "statkami" a nie "okrętami". Z kolei Focke-Wulf "Condor" jest raz nawet "myśliwcem" - kurczę, samolot z sześcioma silnikami!!! A ewidentnie chodziło o "Condora" polującego na konwój, a nie o myśliwiec. Z kolei amerykański "Hellcat" jest za autorem określany jako "Martlet" - ale ta nazwa jest oczywista tylko dla Brytyjczyków. Większość czytelników z innych krajów kojarzy go jednak jako Grummana F6F Hellcat - samolot, który wygrał wojnę na Pacyfiku. A co z takimi kwiatami, jak określenie Malty jako wyspy odległej od Gibraltaru o 220 mil, po czym w następnym zdaniu okazuje się, że był to jedyny punkt oporu aliantów pomiędzy Gibraltarem (1000 mil na zachód) a Aleksandrią (1000 mil na wschód). O co tu chodziło, wie chyba tylko tłumacz.
Opinię piszę na komórce w Chorwacji, stąd pewne literówki, za które przepraszam - postaram się je jutro poprawić. A książkę przeczytałem w sumie z przyjemnością, której nie zepsuły momenty irytacji. Nie polecam jej jednak dla tych, którzy nie znają innych opracowań i nie zamierzają do nich sięgnąć, bo dostaną jednostronny i trochę wypaczony obraz zmagań na Atlantyku. Fakt, że będzie to obraz miejscami porywający dramaturgią i plastycznością opisu morskich tragedii, jednak odległy od faktów...Książka wartościowa, ale tylko dla tych, którzy po raz pierwszy sięgają po opracowanie o bitwie o Atlantyk, albo też dla tych, którzy znają już inne książki na ten temat. Warto ją skonfrontować zwłaszcza z ujęciem "amerykańskim" - np. z "Hitlera wojną U-Bootów" Blaira. Dimbleby pisze w sposób porywający. Książkę chłonie się jak dobrą powieść sensacyjną, ale jest skażona "brytyjskim" spojrzeniem na to, co działo się na Atlantyku. W efekcie autor uważa kampanię (a nie bitwę) na wodach tego oceanu za decydującą o losach II wojny światowej. A przecież nawet w szczytowym okresie swych sukcesów u-booty zatapiały raptem kilka procent transportów, jakie płynęły z Ameryki Północnej do Wielkiej Brytanii. Nie była to więc ani bitwa, ani tym bardziej decydującą. Ale bez takiej retoryki kto chciałby czytać kolejną pozycję o zmaganiach na Atlantyku?
A czytać pomimo wszystko warto, bo jest w tej książce wiele smakowitych historii. Jednak dla mnie i tak nie równoważą one - niestety - błędów w przekładzie. Poziom jest po prostu dramatyczny, ale też trudno się dziwić, bo Wydawnictwo Literackie nie zatrudniło nawet merytorysty do konsultacji. W efekcie u-booty to raz "okręty podwodne", ale częściej "łodzie podwodne" - określenie, które dziś nie jest już nawet błędem, lecz wyrazem ignorancji własnej i arogancji wobec czytelników. Podobnie jak częste w pierwszej połowie książki określanie jednostek marynarki wojennej "statkami" a nie "okrętami". Z kolei Focke-Wulf "Condor" jest raz nawet "myśliwcem" - kurczę, samolot z sześcioma silnikami!!! A ewidentnie chodziło o "Condora" polującego na konwój, a nie o myśliwiec. Z kolei amerykański "Hellcat" jest za autorem określany jako "Martlet" - ale ta nazwa jest oczywista tylko dla Brytyjczyków. Większość czytelników z innych krajów kojarzy go jednak jako Grummana F6F Hellcat - samolot, który wygrał wojnę na Pacyfiku. A co z takimi kwiatami, jak określenie Malty jako wyspy odległej od Gibraltaru o 220 mil, po czym w następnym zdaniu okazuje się, że był to jedyny punkt oporu aliantów pomiędzy Gibraltarem (1000 mil na zachód) a Aleksandrią (1000 mil na wschód). O co tu chodziło, wie chyba tylko tłumacz.
Opinię piszę na komórce w Chorwacji, stąd pewne literówki, za które przepraszam - postaram się je jutro poprawić. A książkę przeczytałem w sumie z przyjemnością, której nie zepsuły momenty irytacji. Nie polecam jej jednak dla tych, którzy nie znają innych opracowań i nie zamierzają do nich sięgnąć, bo dostaną jednostronny i trochę wypaczony obraz zmagań na Atlantyku. Fakt, że będzie to obraz miejscami porywający dramaturgią i plastycznością opisu morskich tragedii, jednak odległy od faktów...
Książka wartościowa, ale tylko dla tych, którzy po raz pierwszy sięgają po opracowanie o bitwie o Atlantyk, albo też dla tych, którzy znają już inne książki na ten temat. Warto ją skonfrontować zwłaszcza z ujęciem "amerykańskim" - np. z "Hitlera wojną U-Bootów" Blaira. Dimbleby pisze w sposób porywający. Książkę chłonie się jak dobrą powieść sensacyjną, ale jest skażona...
więcej Pokaż mimo to