Mama odeszła
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- Rebis
- Data wydania:
- 2006-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2006-01-01
- Liczba stron:
- 414
- Czas czytania
- 6 godz. 54 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 8373018336
„Mama odeszła” to książka szczera, intymna, wciągająca i bardzo osobista. Trzydziestojednoletnia Nikki Eaton niezamężna, seksualnie wyzwolona i samodzielna finansowo raczej nigdy nie myślała o sobie w kategorii córki. A jednak kiedy z dnia na dzień nieoczekiwanie traci matkę, przechodzi ogromną wewnętrzną przemianę. Jeden burzliwy rok, wypełniony przerażającymi zdarzeniami i rozpaczą, przyniesie jej oświecenie, wiedzę, a nawet niespodziewanie miłość, która pomoże jej się podźwignąć. Oates, jedna z najznakomitszych pisarek amerykańskich, z niezwykłą precyzją nakreśliła wciągający i poruszający obraz głębokiego żalu i oczyszczającego smutku, który pozwala spojrzeć na życie inaczej. „Mama odeszła” znalazła się na liście stu najważniejszych powieści roku 2005 według New York Timesa.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 445
- 281
- 70
- 6
- 5
- 4
- 3
- 3
- 3
- 2
Opinia
Była sękatą, pospolitą kobietą, od której biło nerwowością i która wiecznie albo na coś chorowała, albo przechodziła rekonwalescencję, albo właśnie czuła, że coś ją "bierze"; tego dnia dygotała w workowatej wełnianej sukni, na którą miała włożony zapięty na guziki, workowaty biały sweter; paznokcie jej długich kościstych palców były sinoniebieskie. Clare i ja pamiętałyśmy, jak "najstarsza przyjaciółka" matki przyglądała się nam z lekkim obrzydzeniem, kiedy byłyśmy małe,zachęcała, abyśmy nazywały ją "ciocią Alyce", czego nigdy nie nauczyłyśmy się robić przekonująco. Alyce oczywiście nigdy nie wyszła za mąż, za to w zamierzchłej przeszłości przeżyła ponoć "tragiczny" romans. Pracowała w bibliotece publicznej, ale namówiono ją na przejście na wcześniejszą emeryturę, bo nie była w stanie albo nie chciała nauczyć się obsługiwać komputera i pod koniec kariery zawodowej dorobiła się takiej fobii, że nie pozwalała niektórym uczniom (jako zadżumionym? śmiercionośnym?) wypożyczać książek ani nawet korzystać z nich na miejscu. s.26-27
Rozmowa zeszła na sklepy ze starzyzną, w którym to temacie ja byłam ekspertem. Pokazałam gościom zegarek, który znalazłam w tym samym sklepie w Rochester, lekko wytarty, ale nadal bardzo piękny, srebrny, z delikatna niebieska tarczą, na której zamiast konwencjonalnych cyfr widniały blade lśniące gwiazdki. Na kopercie był wygrawerowany napis: "Dla Elizy z wyrazami miłości". Wstawiona szampanem, podniecona, świadoma, że mężczyźni mi się przyglądają, słuchałam samej siebie, klepiącej trzy po trzy niczym jakaś bezmózga osobowość telewizyjna na temat mojej "nienasyconej" miłości do sklepów z używanymi rzeczami. Bo stare rzeczy w jakiś sposób mnie przyciągały, jakby to wszystko, co było nowe, świeże, niesprawdzone i "jeszcze niepokochane", nie miało dla mnie uroku; wychodziło na to, że kierowałam się przymusem kupowania przedmiotów, które już kiedyś należały do kogoś innego, jakbym nie była pewna własnych ocen i musiała korzystać z cudzych w odniesieniu do ubrań, biżuterii, mężczyzn. s.28-29
Zaczęłam robić sobie makijaż, ale się poddałam. (Co nam się właściwie wydaje, kiedy robimy sobie makijaż? Czy dodajemy coś, czego tu nie ma, czy ukrywamy coś, co jest, ale inaczej byśmy tego nie zniosły? Żałowałam, że nie mogę spytać o to mamy, ona podchodziła do takich pytań serio.) s. 132
Alyce wytarła nos. Od czasu, kiedy widziałam ją po raz ostatni, jej spłowiałe brązowe włosy niemal całkowicie zszarzały i wyraźnie stały się rzadsze. Alyce zaliczała się do tych wynędzniałych, dziewczynkowatych starszych pań, w których przypadku między okresem dojrzewania płciowego a menopauzą nie ma nic, "dojrzewają" przed i po. Była płaska jak deska do prasowania, ale za to miała niewielki brzuszek i do tego przygarbione ramiona, węźlaste łokcie i kolana. Minę miała raz potulną, innym razem pogardliwą. Z czasów, gdy była szkolną bibliotekarką, pozostał jej nawyk gderliwego i podejrzliwego wywyższania się nad innych. Lubiła ubierać się w matowe beże i brązy; zawsze biło od niej wonią talku pomieszanego jakby z pajęczynami. Tato reagował na nią wywracaniem oczami, ale mama natychmiast jej broniła: "Alyce to oddana, lojalna przyjaciółka". s. 331
Była sękatą, pospolitą kobietą, od której biło nerwowością i która wiecznie albo na coś chorowała, albo przechodziła rekonwalescencję, albo właśnie czuła, że coś ją "bierze"; tego dnia dygotała w workowatej wełnianej sukni, na którą miała włożony zapięty na guziki, workowaty biały sweter; paznokcie jej długich kościstych palców były sinoniebieskie. Clare i ja pamiętałyśmy,...
więcej Pokaż mimo to