Senior rodu, przebogaty pan Lee, zaprasza na święta wszystkie swoje dzieci - niektórych dzieci nie widział od kilkunastu, kilkudziesięciu lat. Goście stawiają się w komplecie i dość szybko dochodzą do wniosku, że starszemu panu nie chodziło o pojednanie w czas radości i pokoju, a o zabawienie się ich kosztem. Pan Lee zwołał wszystkich do siebie i udawał, że rozmawia z prawnikiem w sprawie zmiany testamentu. To było włożenie kija w mrowisko - padają nieprzyjemne słowa, oskarżenia, obelgi. Rodzina rozchodzi się po domu w nieprzyjemnej atmosferze.
Po kolacji słychać krzyk... Wszyscy biegną do pokoju pana Lee; pokój jest zamknięty od środka na klucz, a po wyważeniu drzwi zebranym ukazuje się makabryczny widok...

Kto zabił ojca?

Jestem rozczarowana; cała akcja przebiegała wartko i ciekawie, pojawiało się mnóstwo informacji, a jak się okazuje, prawie wcale nie było wśród nich wskazówek co do mordercy.
Za to przejrzałam bez trudu pannę Pilar i pana Stephana.
Nie podobało mi się zakończenie książki, takie typowe wprowadzenie do akcji przysłowiowego mordercy - ogrodnika.

Senior rodu, przebogaty pan Lee, zaprasza na święta wszystkie swoje dzieci - niektórych dzieci nie widział od kilkunastu, kilkudziesięciu lat. Goście stawiają się w komplecie i dość szybko dochodzą do wniosku, że starszemu panu nie chodziło o pojednanie w czas radości i pokoju, a o zabawienie się ich kosztem. Pan Lee zwołał wszystkich do siebie i udawał, że rozmawia z...