Z przyjemnością przyznaję, że pod dwóch mniej udanych powieściach autorstwa Jodi Picoult nareszcie trafiłam na taką, która do mnie przemówiła. Choć matką nie jestem, ani nie mam perspektyw, aby zostać nią w najbliższym czasie, temat podjęty w książce zatytułowanej "W imię miłości" wydał mi się faktycznie istotny. Problem dotyczyć bowiem będzie tego, co zrobimy, gdy ktoś wyrządzi krzywdę naszemu dziecku. Zdamy się na działanie prawa, czy może własnoręcznie wymierzymy sprawiedliwość?
Do czego może popchnąć nas miłość? Ta największa, bezkrytyczna - miłość do istotki, która zjawiła się na świecie dzięki nam - jest w stanie w ciągu kilku sekund przewrócić nasze życie do góry nogami, popchnąć nas do czynów, których nigdy byśmy się po sobie nie spodziewali... Jednym słowem: jest ogromna. To właśnie próbuje uświadomić czytelnikom Jodi Picoult przedstawiając sylwetkę pani prokurator, Niny Frost. Ta kobieta przez całe swoje życie zajmowała się tragediami, jakie dotykały dzieci - oskarżała potencjalnych gwałcicieli, usiłowała udowodnić im winę i tym samym zakończyć koszmar nieletnich. Prawdziwy dramat w życiu Niny zaczyna się jednak, gdy problem molestowania seksualnego dotyka jej własnego syna. Czy w takiej sytuacji mogła pozostać chłodną panią prokurator?
"W imię miłości" nie byłoby książką Jodi Picoult, gdyby nie wyczerpujące opisy procesów sądowych, wnikliwa analiza motywów działań bohatera i liczne retrospekcje. Jako nowość możemy uznać rozbieżność narracji. Raz dowiadujemy się o wydarzeniach z punktu widzenia Niny (w pierwszej osobie), a chwilę później narrator trzecioosobowy przybliża nam przeżycia pozostałych bohaterów. Cała powieść została napisana w czasie teraźniejszym.
W czasie lektury tej książki niejednokrotnie zyskamy okazję do zadania sobie kilku zasadniczych pytań, głównie natury etycznej. Wydaje mi się, że nie zmarnowałam sobie tych kilku godzin życia, kiedy czytałam "W imię miłości" - choć czasem powieść napawała mnie przerażeniem i niedowierzaniem, to po części jestem w stanie główną bohaterkę zrozumieć. A co takiego zrobiła? Radzę przeczytać i osobiście się dowiedzieć - bo warto.

Z przyjemnością przyznaję, że pod dwóch mniej udanych powieściach autorstwa Jodi Picoult nareszcie trafiłam na taką, która do mnie przemówiła. Choć matką nie jestem, ani nie mam perspektyw, aby zostać nią w najbliższym czasie, temat podjęty w książce zatytułowanej "W imię miłości" wydał mi się faktycznie istotny. Problem dotyczyć bowiem będzie tego, co zrobimy, gdy ktoś...