Wszędziebądź
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Cykl:
- Wielki Północny Ocean (tom 5)
- Wydawnictwo:
- Burda Publishing Polska
- Data wydania:
- 2014-01-08
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-01-08
- Liczba stron:
- 380
- Czas czytania
- 6 godz. 20 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788377782927
- Tagi:
- powieść fantasy
Wyciągnął rękę, chociaż wiedział, że niczego nią nie złapie.
Niczego nie poczuje. Już niczego.
Wielki Północny Ocean to pięciotomowa powieść rozgrywająca się w fikcyjnym Królestwie Eskaflonu. Chłopiec bez przyszłości i mężczyzna ze zbyt ciężką przeszłością docierają do kresu długiej podróży po bezkresnych morzach ciemności, bólu i udręki. Rin desperacko próbuje ratować ten skrawek kosmosu, w którym mógłby na powrót zaistnieć jako Mikadejo Dzikiego Kruka. Ale czy Kruk nadal istnieje? Czy istnieje cokolwiek, za co warto walczyć aż do śmierci? Czy ten, kogo oślepił mrok, kto widział ogień wyjaławiający ziemię, może jeszcze ujrzeć błękit nieba po burzy?
Powieść koncentruje się na doznaniach i przeżyciach głównego bohatera, jego relacjach z innymi ludźmi i – co najistotniejsze – jego kształtującym się sposobie odbierania świata. Mówi o niekompletności bytu ludzkiego, o jego mentalnym i duchowym kalectwie.
Wielki Północny Ocean to debiutancka powieść Katarzyny Szelenbaum. Autorka zdobyła trzecie miejsce w III Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Świetlne Pióro”, trzecie miejsce w I Ogólnopolskim Konkursie Literackim NEOpoeticoN, wyróżnienie w konkursie literackim „Totus Tuus” oraz wyróżnienie w piątej edycji konkursu „Otuleni Natchnieniem”. Jej teksty ukazały się w miesięczniku literackim „Neon” oraz w dwumiesięczniku fantastyczno-kryminalnym „Qfant”, w którym opublikowano także jeden rozdział powieści Wielki Północny Ocean.
Wszystko to trwało tak długo, że nawet Rinowi przemknęła wreszcie przez głowę ta okrutna, najgorsza z myśli. Nęciła go i osłabiała jego wolę, zatapiając go w dusznym pożądaniu. Mimowolnie wlepił wzrok w jedną z poduszek. W wyobraźni czuł chłód tkaniny i napór własnych dłoni, rozciągających na głowie porucznika materiał, bezgłośnie zamykający mu nozdrza i usta. Pragnął tego coraz bardziej i coraz goręcej. Wbrew samemu sobie pragnął złapać tę przeklętą poduszkę i uczynić z niej swą własną, miłosierną mizerykordię. Nienawidził siebie za to.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 92
- 28
- 23
- 7
- 5
- 3
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Szczerze przeczytałem tylko tą jedną część, mimo to żyłem się z bohaterem i choć skończyłem dawno temu ją czytać to nadal pamiętam jego ból, żal, samotność.
Mam nadzieje, że uda mi się przeczytać całą serie kiedyś.
Ogólnie polecam nawet bez poprzednich części choć zakładam, że z nimi lepiej
Szczerze przeczytałem tylko tą jedną część, mimo to żyłem się z bohaterem i choć skończyłem dawno temu ją czytać to nadal pamiętam jego ból, żal, samotność.
Pokaż mimo toMam nadzieje, że uda mi się przeczytać całą serie kiedyś.
Ogólnie polecam nawet bez poprzednich części choć zakładam, że z nimi lepiej
Chociaż już od początku podejrzewałam jak książka się skończy to do ostatniej chwili miałam nadzieję, że jednak porucznik przeżyje.
Chociaż już od początku podejrzewałam jak książka się skończy to do ostatniej chwili miałam nadzieję, że jednak porucznik przeżyje.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWspólna podróż Rina i Dzikiego Kruka dobiega końca. Ostatni tom sagi z Eskaflonu odsłaniam kolejne mroczne sekrety bohaterów i odpowiada na sporą ilość pytań, które zadawali sobie czytelnicy poprzednich czterech części. Pozostawia jednak wiele tajemnic, kwestii, które albo trzeba sobie samemu dopowiedzieć (bez pewności, że nasza interpretacja będzie poprawna),albo uznać ja za nierozstrzygalne. Nie jest to wynik zaniedbania – wszystkie ważne wątki fabularne łączą się w logiczną całość – tylko świadoma decyzja autorki, by nie stawiać kropki nad „i” albo by zmusić czytelników do refleksji. A jest nad czym myśleć.
Rin okazuje się mesjaszem albo kolejnym wcieleniem demona Dżasko… Bałam się, że ostatnia część cyklu przyniesie tego typu trywialne (bo ograne już w setkach innych tytułów) rozwiązanie. Inne, do bólu eksploatowane motywy (zdrada pozornego sojusznika, ratunek ze śmiertelnego niebezpieczeństwa, nadchodzący w ostatniej chwili),tylko uwypuklają zakończenie, tak dalekie od bajkowych schematów, tak bliskie okrutnej rzeczywistości wojny. Sam Dżasko jawi się jako metafizyczna zasada zła, z którym nie da się walczyć, czyniąc z niego część siebie. Kruk, który marzył o odnowie społeczeństwa dzięki rządom wojskowych, ostatecznie ponosi klęskę. A jednocześnie historia jego najmłodszych lat, zapiski będące świadectwem bardzo trudnej wędrówki i zmagania z poczuciem winy pozwalają zgadywać, że chociaż nadzieje porucznika zawiodły, to jego serce zostało uzdrowione. Dziki Kruk okazał się zdolny, by obdarzyć swojego towarzysza czystym, ojcowskim uczuciem – takim, jakiego niegdyś jemu samemu odmówiono. Nawet więcej – zgodził się, by młody towarzysz podróży stał się mu naprawdę potrzebny.
Chociaż bohaterowie wymijają się, nie mogą znaleźć drogi do siebie nawzajem, to ich bliźniaczo podobne pragnienia oznaczają jednak zwycięstwo w jakiejś sferze ducha, ponad martwą powierzchnią wód Eskaflonu. Otwarte zakończenie wręcz żąda uznania innej rzeczywistości – takiej, w której Kruk i Rin mogą się jeszcze raz spotkać i wzajemnie zrozumieć. Autorka buduje swoistą metafizykę braku – to nie wydarzenia, nie szczęśliwe zbiegi okoliczności i cudownie odzyskani przyjaciele wskazują na logikę dziejów. To brak tejże, to ironia losu, niemożność porozumienia się, dwie połówki, które nigdy się nie dopełnią, mówią o tym, jak bardzo pragniemy jakiegoś wyższego sensu. W świecie Eskaflonu ta tęsknota jest jedynym znakiem jego obecności.
W podobnie symboliczny sposób traktuje autorka postać ojca Kruka. Okrutny tyran, próbujący uchodzić za łaskawego władcę, obwiniający pierworodnego o śmierć żony, która zmarła w połogu, a jednocześnie żerujący na krzywdzie wyrządzonej własnemu dziecku, budzi odruchowy sprzeciw. Pod żadnym względem nie zasługuje na wierność i szacunek, jakim darzy go Danaen. Z psychologicznego punktu widzenia nie wydaje się nawet możliwe, by podobna kreatura mogą zaskarbić sobie przywiązanie syna (z listu piastunki można wnioskować, że nawet zimny żołnierski chów nie był jednak zaawansowanym praniem mózgu). Ojciec Kruka może być jedynie fałszywym wyobrażeniem Boga – uzurpatora, którego oczekiwań nigdy nie zdołamy zaspokoić, i dla którego sam fakt naszych narodzin jest obelgą. W taki sposób manichejczycy wyobrażali sobie Demiurga, Jahwe Starego Testamentu. Zdaje się, że Kruk nie zdołał pokonać tego wyobrażenia, ale jego serce walczyło do końca. Jeśli dla Eskaflonu została jakaś iskierka nadziei, to tli się ona w ludziach pozornie słabych, bezbronnych, skazanych na porażkę, startych przez ślepy los i bezzasadną nienawiść. Imiona Arissy i Edyniela powtarzają się na kartach powieści i mam wrażenie, że nie jest to proste przyjęcie zasady „w świecie o ograniczonych zasobach onomastycznych wiele postaci może nosić identyczne miano”. Arissa-żołnierz i Arissa-niewinne dziecko, Edyniel-opiekun i Edyniel-lekarz należą do tej samej kategorii istot, których mrok jeszcze nie objął we wadanie – albo które same zdołały mu się wyrwać (Arissa może być imieniem wrodzonej, instynktownej niemal dobroci, a Edyniel – nawrócenia).
Podaję te przykłady nie po to, by wyrokować o przesłaniu utworu. To moje interpretacje, które nie muszą się zgadzać z intencją autorki. Chciałam jednak pokazać, że w tej liczącej grubo ponad 1500 stron powieści, to, co nie zostało powiedziane, może odgrywać nie mniejszą rolę od tego, co dostajemy bezpośrednio w tekście. Wymaga to jednak pewnej dozy zaufania do pisarza. „Długie, nudne i bez sensu” – z takimi opiniami o cyklu też się spotkałam. I choć zgodzę się, że „Wielki północny ocean” nie należy do książek, które można czytać w wannie na poprawę humoru, to jednocześnie trudno mi oprzeć się wrażeniu, że autorzy podobnych uwag w identyczny sposób opisaliby „Miasto i psy” albo „Dżumę”, gdyby na okładce, zamiast noblistów, zobaczyli niewiele jeszcze mówiące nazwisko debiutantki.
Język powieści może być uznany zarówno za jej zaletę, jak i pewnego rodzaju przeszkodę. Jest bardzo poetycki, silnie stylizowany, zawiera dużo odniesień intertekstualnych i nutę, która trochę przypomina romantyków, a trochę Młodą Polskę – co dla mnie na przykład nie stanowi wybitnej rekomendacji. Przybyszewskiego czytam nie dla języka, ale pomimo języka, i mogę co najwyżej żałować, że autor upodobał sobie taką a nie inną metaforykę. W „Wielkim północnym oceanie” nie brak plastycznych, nastrojowych, bardzo sugestywnych opisów. Niestety, zdarzają się i ustępy trącające żeromszczyzną. Myślę, że wyrobiony czytelnik szybko przejdzie nad nimi do porządku dziennego – skoro Libera chce być klasykiem, a Głowacki „swoim chłopem”, Szelenbaum ma prawo pozować na neoromantyzm. Gorzej, że fantasy nadal pokutuje u nas jako literatura drugiego sortu. Ci, którzy nie mieliby kłopotów z dostrzeżeniem potencjału powieści, wyminą ją szerokim łukiem, spodziewając się nawalanki ze smokami. Ci, którzy chcieliby nawalanki ze smokami, kupią i poczują się rozczarowani. Ale gdyby literatura fantasy miała się ograniczać do zapisu sesji RPG – to, faktycznie, nie byłoby dla tego gatunku nadziei. „Wielki północny ocean” pokazuje, że może być inaczej.
Niestety, nie zmieniły się problemy z korektą tomu. Bolączką tekstu jest niedobór przecinków i powtórzenia, których autorka dysponująca tak bogatym zasobem leksykalnym z łatwością mogłaby uniknąć, gdyby tylko zwrócono jej na to uwagę. Na szczęście okładka dorównuje swoim poprzedniczkom. Można nawet powiedzieć, że wybór użytej reprodukcji, kontrastujący z ostatnimi zdaniami powieści, każe jeszcze raz zastanowić się nad zakończeniem. Ponoć dość duża grupa ludzi kupuje książki, kierując się walorami estetycznymi obwoluty. Tym razem ten paradoksalny fakt nie smuci mnie szczególnie.
Wspólna podróż Rina i Dzikiego Kruka dobiega końca. Ostatni tom sagi z Eskaflonu odsłaniam kolejne mroczne sekrety bohaterów i odpowiada na sporą ilość pytań, które zadawali sobie czytelnicy poprzednich czterech części. Pozostawia jednak wiele tajemnic, kwestii, które albo trzeba sobie samemu dopowiedzieć (bez pewności, że nasza interpretacja będzie poprawna),albo uznać ja...
więcej Pokaż mimo to