Ciemno, prawie noc
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- ...archipelagi...
- Wydawnictwo:
- W.A.B.
- Data wydania:
- 2013-10-23
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-10-23
- Liczba stron:
- 528
- Czas czytania
- 8 godz. 48 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788328008380
- Ekranizacje:
- Ciemno, prawie noc (2019)
- Tagi:
- literatura polska nagroda NIKE archipelagi
- Inne
Reporterka Alicja Tabor wraca do Wałbrzycha, miasta swojego dzieciństwa. Osiada w pustym poniemieckim domu, z którego przed laty wyruszyła w świat. Dowiaduje się, że od kilku miesięcy w Wałbrzychu znikają dzieci, a mieszkańcy zachowują się dziwnie. Rośnie niezadowolenie, częstsze są akty przemocy wobec zwierząt, w końcu pojawia się prorok, Jan Kołek, do którego w biedaszybie przemówiła wałbrzyska Matka Boska Bolesna. Po jego śmierci grupa zbuntowanych obywateli gromadzi się wokół samozwańczego „syna", Jerzego Łabędzia. Alicja ma zrobić reportaż o zaginionej trójce dzieci, ale jej powrót do Wałbrzycha jest także powrotem do dramatów własnej rodziny: śmierci rodziców, samobójstwa pięknej starszej siostry, zafascynowanej wałbrzyską legendą księżnej Daisy i zamku Książ. Wyjaśnianiu tajemnicy Andżeliki, Patryka i Kalinki towarzyszy więc odkrywanie tajemnic z przeszłości Alicji. W swojej najnowszej książce Joanna Bator nawiązuje do konwencji powieści gotyckiej. Nie po to jednak, by bawić czytelnika: w tym, co niesamowite, często ukryta jest prawda o nas, której na co dzień nie chcemy pamiętać.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 10 945
- 5 625
- 1 867
- 380
- 268
- 246
- 180
- 111
- 92
- 65
Opinia
Zmarnowany potencjał – tak w najprostszy sposób mogę ująć uczucia po przeczytaniu „Ciemno, prawie noc”.
Mocny kryminalny pomysł został pogrzebany pod liryczno-poetyckimi opisami, wątek szarlatańsko-katolicki rozszedł się ostatecznie po kościach w sposób całkowicie nierzeczywisty. Według zapowiedzi, książka miała pokazać, że „dobro istnieje i warto o nie walczyć”, ale tego dobra nie da się zauważyć za wiele, a już w postaciach czysto ludzkich – kocie ciotki i pół-mistyczni strażnicy są z tego wyłączeni – praktycznie go nie ma. Więc niby o co i dla kogo ta walka?
Mój największy zarzut dotyczący „Ciemno, prawie noc” to przesadny poetyzm, który rozmiękczył brutalność przedstawionych w książce wątków, osłabił je i ukrył za rozbudowanymi, wręcz rozwleczonymi, lirycznymi opisami. Gdzieś na początku opowieści, zaraz po przyjeździe do Wałbrzycha główna bohaterka – Alicja – stwierdza, że bieda wygląda ładnie tylko na zdjęciach, jako chwila zatrzymana w artystycznym wyrazie, gdzie w rzeczywistości bieda nic artystycznego w sobie nie ma. Dla mnie większość książki to były takie właśnie artystycznie uładzone, zniekszatłcone w miłe dla oka obrazki biedy, krzywdy i źle pojmowanej religijności. Obrazki, nic więcej. Zamiast napięcia, grozy niektórych zdarzeń widziałam przed oczami zdjęcie przepuszczone przez serię filtrów, wygładzone na rogach i lekko rozmyte w środku, raz w sepi, raz otulone ektoplazmą z dzieciństwa. Nawet rynsztokowa łacina nie sprawiała wrażenia ordynarnej, wulgarnej ale zgrabnie wplecionej w kadr z typowym-pijaczyna-spod-budki w tle. Cały czas musiałam przypominać sobie (wręcz upominać się, że znów zapomniałam!), że mówimy tu o dramatycznej historii, że to wstrząsający świat mam przed oczami, bo jakoś w pokrętnie, romantycznie rozwleczonych opisach wszystkiego, ten dość ważny fakt umykał.
Podkreślę, że pani Bator poruszyła przy okazji kwestie niesamowicie trudne – krzywdzenie dzieci – gwałty, wykorzystywanie, pedofilię, całą gamę sk*rwysyństwa jaką można zafundować bliźniemu, lecz w miażdzącej większości wypadków opisy otoczki jaka dochodzeniu i odkryciu tego tematu towarzyszyła były niesamowicie łagodne, wręcz wiotkie, rozmyte przez nadmiar lyricznych opisów, przez co i cały dramatyzm sytuacji się gdzieś zagubił. Jak na tak ambitny temat, w dodatku uhonorowany nagrodą Nike, zabrakło mi pewnej stanowczości opisów, mocnego akcentu, szorstkości w opisywaniu świata – zbyt dużo za to poetyckości i zatrzymanych na kliszy obrazków. Dodatkowo, miałam wrażenie, że pani Bator nie do końca po drodze z konwencją kryminału – pomysł jest, plan i zamysł również, ale coś w samym wykonaniu nie zagrało.
Krytyka przychodzi o tyle ciężko, że łatwo zarzucić krytykującemu brak wrażliwości, empatii – bo w końcu temat dramatyczny, więc jak można mówić, że nie było tego dramatu czuć? No cóż, nie było. Jak dla mnie, bo to jest moja opinia i to są moje odczucia. Przez większą część książki miałam przed sobą opisy z lekką aurą fantastyki w tle, trochę, może nie do końca magii, lecz zdecydownie zdarzeń nadprzyrodzonych, w mieście wręcz spowitym despracką, maniakalną odmianą religijnego kultu, co również po części osłabiło przekaz – bo zło nie dzieje się tuż obok, w mieście podobnym do mojego, lecz w jakiejś krainie, za górami i lasami, gdzie wróżki przyjmują postać cioć-kociar i stają na straży dobra, a zło nie dzieje się ot tak, tylko za sprawą wnikających w ludzi kotojadów. Bajkowo-magiczne tło w tym wypadku do mnie nie przemówiło.
To był główny i największy zarzut, drobnicy też się trochę znalazło.
Jak chociażby wątek szarlataństwa, ciągnięty z rozmachem przez całą książkę i brawurowo zmierzający ku grand finale.... a który kończy się okropnie nijako, rozpływając się niewiarygodnie, wręcz baśniowo, jak gdyby w życiu rzeczywistym też jedno dzięcięce zdanie, niczym „król jest nagi” mogło otworzyć ludziom oczy, wyprowadzić z amoku i zaprowadzić spokój.
Trochę niedociągnięć logicznych (czy też celowych, których znaczenia nie mogłam dostrzec) jak np reakcja głównej bohaterki na zostanie otumanioną przez swoją trans-koleżankę. Budzi się nad ranem nasza bohaterka, nie wiedząc jak i kiedy się dostała do domu, uświadamia sobie, że ciastka jakimi raczyła ją kumpela były z ziołem i przez to urwał jej się film i co? I przechodzi nad tym do porządku dziennego. Bo kumpela jest po jej stronie, więc pewnie wszystko jest ok.
Kreacja postaci bardzo schematyczna, choć żywa i wyrazista, rzadko poza stereotyp się wyhylała. Czerń i biel królują, miejsca na szarości zostało niewiele. Najlepiej wyszły na tym postacie drugoplanowe, dajmy na to bohaterki z którymi Alicja przeprowadza wywiad – pijaczka, starsza pani – nakreślone mocno, choć nadal jednopłaszczyznowo, jednak na tyle wyraźnie, że na potrzeby jednej sceny możemy się przenieść do ich mieszkań; najgorzej postacie znajdujące się w najbliższym otoczeniu – trans-koleżanka, Marcin. O niej wiemy, że zmieniła płeć i ma piękny uśmiech, o nim, że się dobrze r*cha.
Na plus, i to bardzo duży plus, zaliczyć należy za to język, jakim posługuje się pani Bator prowadząc dialogi i monologi. To w jaki sposób potrafi usłyszeć, uchwycić i przekazać chociażby nasze typowo narodowe zrzędzenie na los przeplatane – obowiązkowo – wstawakami o zdrowiu (taksówkarz!), bez przecinków, ciągiem – bo w końcu w taki sposób narzekamy – majstersztyk. Lamenty ćwierć-religijne, zapisane jako jeden wyraz (mękamamękastraszliwamęka) to zabieg prosty i w tej prostocie genialny, od razu widziałam przed oczami babuszkę na wydechu, ba! i nawet na wdechu lamentującą o losie i wszystkim dookoła. To było dla mnie niesamowite zderzenie – język fabuły mnie odrzucał, straszliwie zniechęcał do czytania, męczył momentami, za to język dialogów zachwycał nieustannie.
Na koniec zostawiłam jeszcze jeden zarzut – po przeczytaniu całości dalej nie wiem, o czym ta książka ma w zasadzie być.
Walka dobra ze złem była niczym przyczajony tygrys i ukryty smok – zepchnięta jest gdzieś głęboko i nierzucaja się zbytnio w oczy; powrót do korzeni i zagłebianie się w swojej przeszłości to kotlet odgrzewany wielokrotnie i w mało zachwycający sposób; zawadziliśmy też po drodze o kołtuństwo i błednie pojmowaną religijność ale wątek ten nie zakończony w żaden sposób niczego nie uczy, nie pozwala wyciągnąć wniosków; metafizyczne zjawiska wyskakujące znienacka z różnych stron zaskakują i trochę dziwią, czasem nawet bawią lecz nic ponadto; kryminalna petarda, mimo wielkich rozmiarów, odpala słabym ogniem.
Powieść obszerna – gotycka wręcz – wielowątkowa i satyryczna. Co z tego, jeśli nie zachwyca?
I, chciało by się zapytać, co z tą Nike?
Zmarnowany potencjał – tak w najprostszy sposób mogę ująć uczucia po przeczytaniu „Ciemno, prawie noc”.
więcej Pokaż mimo toMocny kryminalny pomysł został pogrzebany pod liryczno-poetyckimi opisami, wątek szarlatańsko-katolicki rozszedł się ostatecznie po kościach w sposób całkowicie nierzeczywisty. Według zapowiedzi, książka miała pokazać, że „dobro istnieje i warto o nie walczyć”, ale tego...