Szczerze przyznam się, że nabyłam tę trylogię nie słysząc wcześniej ani o autorze, ani o serii (czego staram się zazwyczaj nie robić zważając na tempo, w jakim rozrasta się mój księgozbiór). Do zakupu zachęciła mnie cena pakietu i mroczne okładki, autora grafik wykorzystanych przy serii Sandersona, którą otwiera "Z mgły zrodzony". Na szczęście w tym przypadku nie żałuję wydanych pieniędzy.

Po pierwsze ani opis, ani opinie czytelników nie powalają na kolana, a fabuła nie jest najmocniejszą stroną tej powieści. Czuć, że "Wieża koronna" to jedynie wstęp do dalszej historii. Na szczęście nie jest przewidywalnie i kilkukrotnie byłam zaskoczona obrotem spraw. Dlaczego w takim razie przyznałam tej książce dość wysoką ocenę? Odpowiedź jest prosta - chcę poznać motywację niektórych postaci i zobaczyć w jakim kierunku potoczy się fabuła. Sullivan zostawia nas z wieloma pytaniami, na które nie otrzymujemy odpowiedzi i to motywuje do zgłębienia się w dalsze losy bohaterów. Gdybym miała porównać tę książkę z jakąś inną to pewnie nie bez powodu wybrałabym wspomnianą wcześniej powieść Sandersona. Główna różnica polega jednak na tym, że tam od samego początku znamy główną oś fabularną; tutaj nie jest to aż tak oczywiste. Na szczęście nie muszę przerywać lektury po skończeniu tego tomu i z przyjemnością sięgnę po drugi tom. Jest to całkiem przyjemna, niewymagająca dużego skupienia lektura na moje dość pracowite lato.

Szczerze przyznam się, że nabyłam tę trylogię nie słysząc wcześniej ani o autorze, ani o serii (czego staram się zazwyczaj nie robić zważając na tempo, w jakim rozrasta się mój księgozbiór). Do zakupu zachęciła mnie cena pakietu i mroczne okładki, autora grafik wykorzystanych przy serii Sandersona, którą otwiera "Z mgły zrodzony". Na szczęście w tym przypadku nie żałuję...