Rzeczpospolita zwycięska. Alternatywna historia Polski
- Kategoria:
- powieść historyczna
- Wydawnictwo:
- Znak
- Data wydania:
- 2013-08-26
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-08-26
- Liczba stron:
- 280
- Czas czytania
- 4 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788324020461
We wrześniu 1939 roku alianci decydują się wesprzeć Polskę w jej walce z Niemcami. Brytyjskie samoloty bombardują niemieckie miasta. Francuska armia przekracza linię Maginota i uderza na niechronioną Nadrenię niczym rozpędzony walec. W pierwszych dniach listopada Wojsko Polskie maszeruje przez Berlin w triumfalnym pochodzie. Pytanie: co dalej?
"Słodkie zwycięstwo" to próba pokazania takiej historii Polski, która nie miała okazji się wydarzyć. Jak, w świetle przedwojennych planów i przewidywań, sytuacji politycznej i gospodarczej oraz opinii historyków, mogły wyglądać nasze losy bez okupacji i bez radzieckiego „wyzwolenia”? Jak wyglądałaby Polska po zwycięstwie w II wojnie światowej? Jaka byłaby jej rola w Europie i jak żylibyśmy dzisiaj – w II Rzeczpospolitej AD 2013?
Ziemowit Szczerek przedstawia wizję kontrowersyjną i przekorną, a jednocześnie opartą na twardych podstawach. Serwuje czytelnikowi unikalne połączenie historycznej wiedzy, literackiego polotu i nowoczesnej political fiction. To pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika II Rzeczpospolitej. I dla każdego, kto choć raz zadał sobie pytanie: co by było gdyby?
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Alternatywa dla PRLu
Załóżmy przez moment, że we wrześniu 1939 r. armie Francji i Wielkiej Brytanii wypełniają swoje sojusznicze zobowiązania i uderzają na Niemcy od zachodu. Przestraszony Związek Radziecki grzecznie siedzi za granicami wytyczonymi w Traktacie Ryskim. Polska wspólnie z nowymi sojusznikami dokonuje rozbioru Niemiec i rozwija się w spokoju, nietknięta koszmarnymi stratami ludzkimi, materialnymi i terytorialnymi, które w rzeczywistej historii stały się jej udziałem po niemal sześcioletniej wojnie.
Temat to nie nowy i niejednokrotnie wałkowany w naszej literaturze, przede wszystkim w beletrystyce. Postanowił wziąć go na warsztat także Ziemowit Szczerek, dziennikarz. Tyle tylko, że wychodząc od sytuacji w II Rzeczpospolitej w przededniu wojny postanowił się on zastanowić nad dalszymi losami Polski bez ubierania tego w fabułę, a raczej jako coś w stylu książki popularnonaukowej.
Autor zaczyna od analizy sytuacji społeczno-politycznej końca lat 30. ubiegłego wieku. Jest to analiza z konieczności dość skąpa, ale nie można powiedzieć, by była pobieżna. Autor dość starannie przedstawia różne aspekty międzywojennego państwa polskiego, począwszy od nieprzystającego do dzisiejszych demokratycznych standardów systemu politycznego, przez niełatwą strukturę i sytuację gospodarki, konflikty narodowościowe, aż po skomplikowane relacje ówczesnej Polski z sąsiadami. Potem zabiera się do gdybania i jest to ten moment, kiedy książka przestała mi się podobać.
Nie słucham radia, nazwiska autora nie kojarzę i nie miałem z nim nigdy do czynienia. Ale niemal na każdej stronie czułem się, jakbym czytał „Gazetę Wyborczą”. Autor zakłada mianowicie, że Polacy to naród niezdolny do wypracowania czegokolwiek pozytywnego. Po wygranej wojnie górę według niego wzięłoby skrajnie militarystytczne i nacjonalistyczne skrzydło sanacji, Polska próbowałaby stać się mocarstwem regionalnym, pompowana zagranicznymi kredytami, jednak słaba gospodarka i prymitywizm rozwoju społecznego by to uniemożliwił. Do tego nieumiejętność rozwiązania napięć między narodowościami i religiami, i kryzys, gdy zagraniczne kredyty zostaną przejedzone i nie ma ich z czego spłacać. Ot taki faszyzująco katolicko-autorytarny reżim w prymitywnej, zacofanej Polsce, żerujący na tradycyjnym polskim antysemityzmie. Coś w stylu Hiszpanii Franco. Czytając między wierszami można by odnieść wrażenie, że ta wojna właściwie nie zaszkodziła Polsce, PRL dokonał nieprawdopodobnego skoku cywilizacyjnego i właściwie ta alternatywna Polska nie byłaby inna od dzisiejszej, tylko że rozdzierana konfliktem z Żydami i Ukraińcami.
Oczywiście wiele w tej koncepcji jest spostrzeżeń całkiem słusznych. Były w sanacyjnych władzach odłamy faszyzujące. Na pewno rozwiązanie kwestii asymilacji Żydów i jakaś forma autonomii dla Ukraińców okazałby się kwestiami palącymi. Ale autor zdaje się niemal zupełnie zapominać, że po pierwsze istniały w Polsce siły opozycyjne, znacznie lepiej postrzegane na zachodzie, który, tak jak robi to obecnie UE, mógł stwierdzić: „pożyczam, więc wymagam”. Po drugie nie zginęłaby cała masa świetnie wykształconych, patriotycznych ludzi, gotowych poświęcić się w służbie państwu, czemu autor poza wzmianką o „tradycyjnym polskim ziemiaństwie” raczej nie poświęca uwagi. Czytając miałem wrażenie, że autor ma jakieś kompleksy, które stara się leczyć przedstawiając z góry założoną tezę.
Jest w tej jego koncepcji kilka elementów ciekawych. Ot choćby polskie kolonie, Olimpiada w Warszawie w 1952 r., budowa metra, równie nieudolna jak w naszych czasach czy wreszcie monumentalna, ale martwa dzielnica władzy w stolicy. Szczerek odnajduje też elementy wartościowe, jak choćby malownicze dzielnice żydowskie, które mimo wszystkich problemów przyciągają Żydów z całego świata bardziej niż Palestyna. Całość zwieńcza reportaż z tej fikcyjnej Polski z roku 2013, która jest znacznie bardziej ponura niż ta znana nam dziś.
Autor zaznacza, że to tylko jedna z możliwości rozwoju sytuacji, ale najbardziej według niego prawdopodobna. Mnie nie przekonał. Jego spekulacje przypominają bardziej tragiczne prognozy Adama Michnika z przełomu lat 80. i 90.h, które niespecjalnie znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości. Właściwie po zakończeniu książki doszedłem do wniosku, że lepiej że ta cała wojna jednak była, choć pewnie nie to stanowiło intencję autora.
„Rzeczpospolita zwycięska” to ciekawa próba, ale moim zdaniem zbyt jednostronna i pesymistyczna.
Krzysztof Krzemień
Oceny
Książka na półkach
- 396
- 369
- 135
- 17
- 9
- 7
- 6
- 6
- 5
- 5
Cytaty
Polakami nie da się rządzić terrorem.
Opinia
Nie umiem przywołać wielu książek, jakie rozkazałabym spalić, ale ta zaszczyciła to elitarne grono. Być może autor chciał w ten sposób udowodnić mi, że w Polakach faktycznie czają się hitlerowskie zapędy.
W alternatywnej wizji Szczerka Polska staje się mocarstwem, pokonawszy Niemcy w 1939 i uzyskawszy, zamiast nich, kredyty od aliantów. Dzięki temu może przejąć na siebie m.in. niemiecką rolę dziejową, bo czemu nie odwrócić kota ogonem. Tak więc to Polacy eliminują Niemców z Prus Wschodnich:
„Po miastach maszerowali z pochodniami polscy nacjonaliści (…) wykrzykiwali szowinistyczne hasła, tłukli szyby w niemieckich sklepach, a często z rozpędu i właścicieli oraz klientów tych sklepów. Polscy policjanci oglądali w tym czasie czubki własnych trzewików, paznokcie bądź obserwowali w tym czasie chmury ciągnące po polskim już niebie. Co jakiś czas lokalna prasa donosiła z udawaną obojętnością o wyłowieniu kolejnych ciał z mazurskich jezior. Tak się składało, że ciała te niemal zawsze należały do osób o niemieckich nazwiskach. Bądź do mazurskich „zdrajców polskości”, którzy nie chcieli się „repolonizować”. Na wschodniopruskich Niemców padł blady strach. Coraz częściej wyjeżdżali”.
Polacy brutalnie polonizują ponadto przejęte pod zabór niemieckie ziemie po Odrę, ochrzczone przez Szczerka Generalnym Protektoratem (szkoda, że nie Gubernatorstwem, prawda? byłoby jeszcze zabawniej):
„(…) zarówno Anglicy, jak i Francuzi po pewnym czasie pogodzili się już z tym, że „prawa niemieckojęzycznej ludności” są tam czystym frazesem. Alianccy kontrolerzy interweniowali więc już tylko w przypadkach najbardziej rażących incydentów antyniemieckich, a w prywatnych rozmowach z Niemcami nie ukrywali, że najbezpieczniej jednak będzie się wynieść, byle nie do polskiej strefy okupacyjnej.
– Polacy to jednak ludzie wschodu, nie oczekujcie z ich strony zachodnich standardów (…) Polacy to katoliccy Rosjanie, może kiedyś się ucywilizują, podobno zresztą bardzo im na tym zależy, ale na razie to jeszcze zupełnie inny świat”.
Niemieckich cierpień nie koniec na tym, gdyż Polacy tworzą satelickie państewka słowiańskie między Odrą a Łabą: uczą Łużyczan nacjonalizmu wymierzonego w Niemców, usiłują reslawizować dawne tereny plemion wieleckich i obodrzyckich, zmieniając np. nazwę Berlina na Kopanicę (po co, panie Szczerek, skoro Berlin to też nazwa pochodzenia słowiańskiego? zresztą dane na temat połabskiego nazewnictwa wyglądają na wzięte z wikipedii, ciężko nawet skomentować tak niesamowitą kwerendę). „Mieszkańcy chodzą po ulicach zgarbieni, zgaszeni i nie patrzą na polskich żołnierzy, którzy patrolują centralną ulicę Lipową czy Wenedzką, dawną Fryderyka (…) Nawet jeśli jeszcze przed wojną ktokolwiek w Kraju Wendów przejawiał jakiekolwiek prosłowiańskie sympatie, to teraz, pod polską okupacją, uświadamiał sobie, że pod każdym względem bliżej mu do swoich niemieckich sąsiadów niż do Polaków, którzy wraz z okupacją przynieśli ze sobą własne standardy, jakościowo - co począć - nieporównywalne do lokalnych”.
„Zacofana” to główny epitet, jaki towarzyszy Polsce w zdaniach budowanych przez Szczerka; i nie chodzi przy tym oczywiście o infrastrukturę. Według autora Polska nie posiada potencjału kulturowego czy cywilizacyjnego. Np. „(…) dawna architektura tego miasta jest wysmakowana i wysublimowana, ale Polska jej nie sprostała. Jej nalot cywilizacyjny przypomina śmietnik (…) dzielnice poza centrum - zasiedlone siedemdziesiąt lat temu przez przybyszy z Polski centralnej i Kresów i teraz zamieszkiwane przez ich potomków - przypominają Rzym opanowany przez barbarzyńców.”
Skoro w odmienionym toku historii nie doszło do Holokaustu, to nic straconego - na pewno nasz polski przedwojenny antysemityzm ewoluowałby, dążąc do realizacji hasła zesłania Żydów na Madagaskar. Ludziom posiadającym elementarne wykształcenie nie trzeba chyba tłumaczyć, że w oficjalnym dyskursie niemieckim zagładę Żydów opisywano jako przesiedlenie ich na inne tereny (piszę to jednak na wszelki wypadek, bo ze świadomością historyczną bywa nawet nie krucho, co tragicznie - świadczy o tym sama „erudycja” autora). Chwała panu Szczerkowi, że zdecydował się ostatecznie rozwiązać tę kwestię poprzez tłumną ucieczkę prześladowanych do Palestyny. Oddał też sprawiedliwość Żydom, pozwalając im na utworzenie bojówek do walki z Polakami, bo przecież „tyle lat byliśmy bici przez Polaków, pogromy, to, tamto…” (Nasuwa mi się przy tym nieśmiałe pytanie: czy Żydzi uciekali na tereny polskie przed prześladowaniami w zachodniej Europie, które to fundowali im tam bez wątpienia „polscy” emigranci, już od średniowiecza wybywający za chlebem i zajęciem?)
Rzeczywiste zamordowanie Tadeusza Hołówki przez nacjonalistów ukraińskich w 1931 r. autor usprawiedliwia polityką prowadzoną przez Polskę, podobnie jak resztę ukraińskiej działalności terrorystycznej (odsyłam do książki G. Motyki, przez wielu krytykowanej za i tak zbyt powściągliwe traktowanie dokonań ukraińskich).
Zmyślone przyznanie Polsce zamorskiej kolonii, Madagaskaru, jest idealnym pretekstem do zaprezentowania przez autora własnego rasizmu, który tak go w oczy kole u innych… Widać też fiksację na kwestii Zaolzia (bo do czego innego realnego by się wobec RP przyczepić?) i słowie „tromtadracki”, wow, takie trudne.
Zastanawiam się co jakiś czas, skąd się bierze w niektórych ludziach (środowiskach) dążenie do wylewania pomyj na Polaków i dorabianie nam gęby, byśmy zaczęli samobiczować się za nieistniejące przewiny. Wszędzie potrafią dopatrzeć się śladów faszyzmu i prześladowania mniejszości narodowych, tylko nie wtedy, gdy to polskie mniejszości stają się obiektem dyskryminacji. Może to zbyt wielka aberracja, że jako naród nie dopuściliśmy się ludobójstwa? Na szczęście osoby pokroju pana Szczerka są w stanie naprawić ten wypadek przy pracy i winy wszystkich okolicznych narodów przelać na Polaków! „Nie zapominajmy, że jesteśmy w Polsce, gdzie nawet racjonalizm potrafi się powędzić w ciężkim dymie narodowego absurdu”! Pokłońmy się panu i posypmy głowy popiołem, aby zdusić demony w zarodku. Aby odsunąć od władzy widmo „narodowego autorytaryzmu” (piękny termin ukuty przez paranoję autora).
Oczywiście wizja krwiożerczej polskości nie dominuje w książce od razu, byłoby to zbyt łopatologiczne. Krwiste kawałki powkładane są najpierw np. między opisy modernizacji miast, sprowadzające się do tego, że budownictwo nie różniłoby się wielce od peerelowskiego. Zgoda, więc po kiego to rozpisywanie się? Ano, umożliwia odpowiednie dawkowanie Prawd Objawionych. Do czasu - rozdział dotyczący polityki międzynarodowej, tj. imperialnej, w wykonaniu Polski, serwuje nam już stężoną dawkę durnoty, tworząc karykaturę nawet z politycznej koncepcji Międzymorza, a ostatni rozdział - esej z alternatywnego roku 2013 - napisany jak szkolne wypracowanie - wypada czytać chyba między browarami i szotami, jak bohaterowie scenki.
Przemyślana strategia. Dzięki w dużej mierze prawdopodobnym „materialnym” wizjom bezwojennej Polski, również i te „duchowe” uznać można by za realny scenariusz i połknąć całokształt bez dyskusji. Proponowałabym jednak miarodajnego porównania poszukać w historycznie prawdziwych czasach polskiej prosperity za I Rzeczypospolitej i usiłować znaleźć wówczas mordercze zapędy naszych przodków, wyróżniające się na tle europejskim. Może wtedy nie tworzyłoby się andronów, bazując na jednostkowych pomysłach nacjonalistów z międzywojnia, których nikt nie traktował poważnie. Być może ktoś traktuje dziś poważnie np. pana Bubla, nie wnikam… No i pewnie dowiedziałabym się od środowiska pana Szczerka, że wielonarodowa Rzeczpospolita to mit, jaki przykryć ma hektolitry krwi, a faszyzm polski to dzieło Mieszka I, który wpoił go Bolesławowi - razem z prześladowaniami Żydów.
Ogólnie rzecz biorąc, mimo celu, jaki postawił sobie na wstępie autor - ukazania alternatywnej wizji wielopoziomowo, całościowo - historia potraktowana została przez niego niesłychanie powierzchownie. Nie wystarczą co i rusz rzucane ciekawostki, a nawet podparcie się bibliografią, by przykryć dyletanctwo i ewidentny brak analizowania procesów historycznych, czyli podstawy, która każdą tego typu wizję uwiarygodnia. Autor przedstawia swoją fantazję bez „literackiego polotu” (bezczelne kłamstwo okładkowe), bez ciągów przyczynowo-skutkowych czy szerszego kontekstu politycznego. Alternatywna historia Europy i świata nie różni się znacznie od realnej, jeżeli tylko wymażemy z historii ZSRR (tak więc mimo braku PRLu, mamy rzeczywistość jak z PRLu) - jeśli przychylić się do pewnych koncepcji historiozoficznych o tendencjach sterujących historią, jest to postępowanie uzasadnione. Autor asekuruje się zresztą deklaracją, że dąży do osiągnięcia przez Polskę stanu mocarstwa, dlatego na siłę nagina scenariusz, mimo istnienia legionu możliwości wybiera te pasujące. Nie zrobił tego jednak przy wrześniu 1939 roku, w samym punkcie wyjścia, niekonsekwentnie siląc się na uzasadnienie wejścia Francji i Anglii do wojny. Nie było i nie jest żadną wiedzą tajemną, że sojusznicy specjalnie „wrobili” Polskę ze względu na brak własnego dostatecznego potencjału militarnego i nie zamierzali wypełnić deklaracji, o czym rząd polski doskonale wiedział. Alternatywną wizję wypadałoby rozpocząć znacznie wcześniej niż we wrześniu 1939.
Autor miewa też ataki amnezji, a w zasadzie pomija istotne czynniki, które stają się jedynie wzmianką, np. przetrwanie polskiej inteligencji i stałe jej istnienie w alternatywnych dziejach.
Nie ma to zresztą znaczenia, skoro dzieło wiekopomne powstało dla wyrzucenia hejtu na Polaków i na sporą odległość cuchnie ideologią konkretnego kręgu okołopolitycznego. Kontekst nie jest istotny, bez problemu Polskę czasów sanacji zestawić można z Rosją Putina czy Ukrainą Janukowycza, zamiast odnieść się do ówczesnych reżimów. Można też powołać się przy tym na Cata-Mackiewicza, nie bacząc na fakt, że ten - pomimo krytyki polskiego systemu w latach 30. - chwalił go właśnie, rozglądając się po ówczesnej mapie Europy. Szczerek uprawia tanią demagogię i zakłamywanie historii, mieszając paranoiczną fantazję z konstatacjami na temat rzeczywistych dziejów II RP. Wmawia też większości Polaków krwiożerczy nacjonalizm, jakim pochwalić może się maksymalnie parę procent. (I oczywiście wszystkim innym narodom wolno, a jakże!) Mackiewicz „winnych” szukał wśród w większości nieudolnych polityków, Szczerek opluwa niemalże wszystkich na zasadzie projekcji współczesnych urojonych obaw na czasy całkiem odmienne lub wymyślone.
Brzydzi mnie robienie z ofiar agresorów, z agresorów ofiar. Nawet w chorej fantazji, zwłaszcza że naprawdę pojawia się oficjalna absurdalna narracja, w myśl której Niemcy to największa ofiara II wojny światowej, a główną wojenną rozrywką Polaków było mordowanie Żydów.
Ta książka nie jest kontrowersyjna, ale zwyczajnie obrzydliwa i porażająca głupotą.
Nie umiem przywołać wielu książek, jakie rozkazałabym spalić, ale ta zaszczyciła to elitarne grono. Być może autor chciał w ten sposób udowodnić mi, że w Polakach faktycznie czają się hitlerowskie zapędy.
więcej Pokaż mimo toW alternatywnej wizji Szczerka Polska staje się mocarstwem, pokonawszy Niemcy w 1939 i uzyskawszy, zamiast nich, kredyty od aliantów. Dzięki temu może przejąć na siebie...