Zaczynając przygodę z cyklem Xanth trzeba mieć na uwadze fakt, że pierwsza książka serii liczy sobie ponad 30 lat. Wystarczy obejrzeć filmy fantasy z tamtych lat, szybko porównać z aktualnymi produkcjami i odpowiedź na pytanie jaki te książki są jest już oczywista.
Fantasy tamtych lat ma w sobie dziwny urok, sporo naiwności, ale jednak też "to coś" co przyciąga i z przyjemnością się czyta. Tak samo jest z "Zamkiem Roogna" Zgadzam się z innymi czytelnikami, że druga część była znacznie słabsza , ale ta już jest znacznie lepsza. Przy wymyślaniu postaci, istot i przedmiotów przesiąkniętych magią Anthony musiał chyba łyknąć za dużo lsd, ale mając na uwadze kiedy ta książka powstała można wybaczyć pewne szczegóły. Na każdej stronie coś się dzieje, dlatego nie można powiedzieć, że książka jest nudna, główny bohater (już nie Bink, ale nie powiem kto nim jest jeśli ktoś nie czytał)trochę irytujący, ale wszystko ratuje inna postać, która jest jego kompanem. Fabuła jak w 2 poprzednich częściach pokręcona, ale mi sprawiła dużo frajdy.
Podsumowując książkę polecam, jak i cały cykl, ale może nie wszystko od razu tylko lepiej stopniować sobie żeby nie zniechęcić się do tego cyklu. Proponuję jeden tom co kilka miesięcy ;)

Zaczynając przygodę z cyklem Xanth trzeba mieć na uwadze fakt, że pierwsza książka serii liczy sobie ponad 30 lat. Wystarczy obejrzeć filmy fantasy z tamtych lat, szybko porównać z aktualnymi produkcjami i odpowiedź na pytanie jaki te książki są jest już oczywista.
Fantasy tamtych lat ma w sobie dziwny urok, sporo naiwności, ale jednak też "to coś" co przyciąga i z...