Farsa pani Heni

Okładka książki Farsa pani Heni Maria Rodziewiczówna
Okładka książki Farsa pani Heni
Maria Rodziewiczówna Wydawnictwo: Wydawnictwo MG literatura piękna
208 str. 3 godz. 28 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Wydawnictwo MG
Data wydania:
2012-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2012-01-01
Liczba stron:
208
Czas czytania
3 godz. 28 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-7779-039-7
Tagi:
literatura polska piękna
Średnia ocen

6,6 6,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,6 / 10
82 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
588
526

Na półkach:

Miałam nadzieję na coś lepszego, zabawniejszego, milszego. Doceniam odrobinę feministyczny wydźwięk, zwłaszcza jak na tamte czasy. Jednak historia była zbyt krótka i przez to zakończenie kompletnie nieprzekonujące. Muszę przyznać, że życiorys autorki tej książki zaciekawił mnie dużo bardziej niż ta krótka historyjka. Mimo to wysłucham jeszcze jakiejś książki autorki.

Miałam nadzieję na coś lepszego, zabawniejszego, milszego. Doceniam odrobinę feministyczny wydźwięk, zwłaszcza jak na tamte czasy. Jednak historia była zbyt krótka i przez to zakończenie kompletnie nieprzekonujące. Muszę przyznać, że życiorys autorki tej książki zaciekawił mnie dużo bardziej niż ta krótka historyjka. Mimo to wysłucham jeszcze jakiejś książki autorki.

Pokaż mimo to

avatar
434
199

Na półkach:

Od czasu do czasu wracam do M Rodziewiczówny. To się zawsze dobrze czyta, mimo że sceneria jest już nieaktualna. Cała historia wbrew schematowi romansideł, zaskakująca i lekko byłam zaskoczona zakończeniem.

Od czasu do czasu wracam do M Rodziewiczówny. To się zawsze dobrze czyta, mimo że sceneria jest już nieaktualna. Cała historia wbrew schematowi romansideł, zaskakująca i lekko byłam zaskoczona zakończeniem.

Pokaż mimo to

avatar
1970
1882

Na półkach: , ,

Jak zwykle Pani MAria Rodziewiczówna czaruje słowem. Kreśli interesujące postaci. Wprowadza lekkie zamieszanie, by koniec okazał się miły i przyjemny. Jest intryga, są zawirowania uczuciowe. Jest rozkapryszona panna, która nie wie, czego poza karierą solistki chce. Jest młodzieniec, którego ona potraktowała przedmiotowo. Jakie będą tego konsekwencje? Jak stryj wpłynie na realizację misternego planu panny/pani Heni?
Sympatyczna, zawierająca odpowiednie przesłanie lektura.

Jak zwykle Pani MAria Rodziewiczówna czaruje słowem. Kreśli interesujące postaci. Wprowadza lekkie zamieszanie, by koniec okazał się miły i przyjemny. Jest intryga, są zawirowania uczuciowe. Jest rozkapryszona panna, która nie wie, czego poza karierą solistki chce. Jest młodzieniec, którego ona potraktowała przedmiotowo. Jakie będą tego konsekwencje? Jak stryj wpłynie na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
807
765

Na półkach: , , , ,

"...Redaktor wszedł. Był to człowiek średnich lat, podobny do biustów Szekspira, z ostro zakończoną brodą.
 — A co tam znowu? — spytał z dźwiękiem niecierpliwości w głosie.
 — Interes — odparł lakonicznie sekretarz, ruchem głowy wskazując kobietę.
 — To ja, wujaszku — ozwała się, przechylając głowę przez okienko i wyciągając rękę.
 — Henrysia! Co ty tu robisz, trzpiocie?
 Redaktor uścisnął podaną sobie dłoń i uśmiechnął się, zapominając o niechęci, z jaką wszedł.
 — Przyszłam z prośbą do wujaszka.
 — Naprzykład!
 — Wujaszku, proszę mi znaleźć jakiego męża.
 — Co?!
 — No, męża, małżonka, un mari, einen Mann, a husband! jak wuj chce.
 — Dajże pokój. Nie mam czasu żartować z tobą. Czego chcesz?
 — Powiedziałam już: męża!
 — Coś ty? w malignie? Szukaj go sama. Dość się znajdzie, sądzę, amatorów na twój ładny pyszczek, bez mojej pomocy.
 — Na tem właśnie polega cały interes. Mój mąż nie powinien mnie chcieć; niech mi wujaszek takiego wynajdzie. Może być ślepy, kulawy, niemy, garbaty, byle się zgodził na ślub natychmiast!
 — Co to za heca! Sfiksowałaś do reszty!
 — Nie ja, cóż znowu! ale mój opiekun i stryj jednocześnie.
 — Nic nie rozumiem.
 — Ach, jaki wujaszek niedomyślny! Mam wszakże głos potężny, dyrektor konserwatorjum przepowiada mi sławę europejską, ale nie tu, w tej mieścinie. Trzeba mi w świat, do Paryża, Londynu, que sais-je! Byłam pewna, że na pierwsze słowa stryj z wdzięcznością wyśle mnie, gdzie pieprz rośnie. Robiłam, co mogłam, by na to zasłużyć: przewracałam i łamałam meble, tłukłam talerze, wyrzucałam lub darłam niedoczytaną gazetę, uściełałam podłogę łupinami od orzechów. Nic nie pomogło. Ach, ci emeryci!
 — Bardzo szanowni ludzie, moja droga! — przerwał redaktor. — Cóż dalej? Stryj ci nie pozwolił jechać?
 — Owszem, ale pod warunkiem, bym zamąż poszła. Wówczas umywa sobie ręce od moich szaleństw, jak je raczy nazywać, wypłaca mi mój fundusz... to nie żarty, wujaszku, trzydzieści tysięcy rubli, i nie chce o mnie słyszeć więcej.
 — No, zatem rzecz skończona. Wychodź zamąż. Każdy cię weźmie, z posagiem szczególnie.
 — Ależ ja nie chcę wychodzić zamąż! — zawołała z płaczem prawie. — Że też wuj tego nie rozumie! Ja chcę swobody, ale to zupełnej; ja nie chcę tego nieodstępnego towarzysza, ja chcę zostać kapłanką sztuki tylko.
 — Cóż ja w tej sprawie mogę poradzić?
 — Niech mi wuj da męża, któryby, wziąwszy ślub, poszedł sobie w prawo, a ja w lewo; któryby się piśmiennie zobowiązał żadnych praw do mnie nie rościć, ani do moich funduszów, ani do niczego, i nigdy nawet nie wspomnieć, że jest niby moim panem; słowem, mąż tylko na czas ślubu! Zapłacę mu za to, co zechce; nazajutrz gotowam się o rozwód wystarać... wszystko, wszystko! Wujaszku, tyle tu osób bywa, może się kto taki znajdzie. Niech wuj pomyśli.
 — Et, bredzisz! — oburzył się wreszcie redaktor. — Za kogo mnie masz? Za warjata, podobnego tobie? Rozumny projekt, niema co mówić, godzien zbiega od Bonifratrów. Na księżycu szukaj głupca, coby na to się zgodził!... A potem rozwód... Tfy, żebyś choć przeczytała powody do rozwodu, kiedy o nim pleciesz. Ślicznie! Moje imię w takiej awanturze, redaktor „Gazety“ wmieszany w skandal..."

"... — Ćmo, molu, mizantropie! — wołał wówczas — czemu ty choć na ulicę nie wyjdziesz! Przyrośniesz do biurka!
 — Albom ja ulicy nie widział! Co tam ciekawego? — mruczał sekretarz.
 — No, to pójdź do teatru, na koncert, gdziebądź, choć do ogrodu jakiego.
 — Dziękuję panu, nie lubię muzyki.
 — Nie lubisz! Ha, to dobrze! Każę ci tu pod okno katarynkę sprowadzić, jeżeli mi zaraz nie wyjdziesz na ulicę. Zachorujesz, człowieku! Ot, wiesz co, idź odwiedź swego stryjaszka! Spotkał mnie dziś i mówił, że znalazł jakiś unikat-kapelusz. Skarży się, że ciebie dawno nie widział. Przysiągłbym, że w gruncie brak mu psot Heni. Zrobiłeś straszną krzywdę staremu, nie ma na kogo gderać. Wspomnisz moje słowo, że wkrótce wytnie ci orację, jak to źle, że jej tu niema. Zobaczysz, że on was jeszcze doprowadzi do pozbycia się narowów antymałżeńskich. No, patrzcie, jak on teraz zmyka! Ej, chłopcze, co ci tak pilno! Poczekaj, zaraz skończę.
 Ale Chojecki nie był ciekawy końca, sądząc po początku.
 Nie cierpiał drwin redaktora; jego szalone ożenienie się, im dalej się odsuwało w przeszłość, tem więcej zaczynało mu wyglądać na kapitalną niedorzeczność..."

"...„Drogi wujaszku!
 Dziś mój trzeci występ, śpiewam Adelę, tu bardzo wesoły teatr, tak krzyczą, a za kulisami się kłócą i całują, i znowu sprzeczają! Okropnie wesoło! Mój dyrektor zgubił wczoraj perukę, zaczepiła mu się o gwóźdź koło kulisy, myślałam, że umrę ze śmiechu. Moje towarzyszki zbierają się zaledwie, siedzę sama, we własnym gabinecie, orkiestra już przyszła, za chwilę rrum!... i grać zaczną.
 Tak się śpieszę!
 Wyjeżdżając od was, zapomniałam w mieszkaniu jednego kolczyka z brylantem, bardzo mi potrzebny, musi się znaleźć na ziemi, w śmieciach, jeżelim go na ulicy nie zgubiła. Za ten jeden, co tu mam, Fanny chciała mi dać tysiąc franków, ale cóż, chyba go u nosa powieszę!
 Śniło mi się wczoraj, że stryj nalewał herbatę w kapelusz; może go co złego spotkało? Niech go wuj pozdrowi ode mnie, bo nie mam czasu na osobny list; a jeżeli wuj nie wyczyta, to nie, bo to wodne pismo.
 Ktoś puka, to pewnie ten pan, co mi codzień przysyła bukiety i proponuje, ach! Eldorado na ziemi! Diable c‘est tentant, ale na nieszczęście, on się nazywa Gaspard! Ukochany Kacper, brrr! na to się nigdy nie zdecyduję.
 Bądźcie wszyscy zdrowi
Harriet.
 „Proszę powiedzieć, a mon mari (ach, żeby Kacper ten frazes zobaczył),— proszę mu zatem powiedzieć, żem na jego intencję nauczyła się najpatetyczniejszej arji „Sinobrodego“, czekam okazji, by słowa dotrzymać, au chevalier morose.
 — Cha, cha, cha! — wybuchnął redaktor — w ogonie trucizna. List niby do mnie, ale...
 Dokończył gestem wymownym.
 Chojecki obrócił się dość niegrzecznie w bok i spojrzał machinalnie na stempel pocztowy. Redaktor, uspokojony, co do zdrowia siostrzenicy, puścił wodze konceptom.
 — A imię mu: kakofonja! — wykrzyknął, biorąc list do ręki i podnosząc w górę. — Kolczyk i modne pisanie, Kacper i Sinobrody, wszystko bez daty, bez nazwisk, miejscowości, ale genjalne! Jutro umieścimy ten okaz w feljetonie, na pamiątkę wiekom przyszłym, na wzór stylu i formy!..."

"...— Mniejsza o słowa i formę — rzekł — chodzi mi o zdanie pańskie, czy panna Henryka zgodzi się na uwolnienie nas obojga z pęt zupełnie bezużytecznych.
 — A czemużby nie miała! Poco jej mąż, gdy ma zapewnione setki gachów! Fiu, nie poznasz jej, śliczna dziewczyna, aż oczy rwie!
 — Ha, zatem będę próbował — westchnął Chojecki — choćbym się rad wykupić od tej awantury, bo w gruncie rzeczy zrywam umowę, szukając jej.
 — Wiesz co? Najlepiej będzie, gdy się pogodzicie! To was ani grosza nie będzie kosztowało! — zaśmiał się wujaszek. — A ręczę ci, że dziewczyna cudna!
 — A, żeby nawet była piękną jak Venus z Milo, — zawołał niecierpliwie Chojecki — to ona nie dla mnie!
 — Kto to wie!
 Puszczającego się na koncepta wujaszka wstrzymało wejście kilku osób. Gdy ich się pozbył, nie było już Chojeckiego.
 — Uciekł, niecnota, nie obiecał wrócić. Chciałbym, żeby go Henia zbałamuciła! Toby była jeszcze lepsza farsa, jak ich gody małżeńskie! Cha, cha, cha! żeby też on choć raz poznał, co to szał i krew, tobym tej czarodziejce dał pierwszy medal nagrody na konkursie prac nadludzkich! Morze limfy ten człowiek, choć się pozornie rozruszał i ożywił. Ach, żeby go Henia zbałamuciła!..."

Utwór powstał w 1890 roku.
No i co my tym razem dostajemy? Istna farsa, która bawi od pierwszych wersów, gdy się trafi trzpiot - panienka ze zwierzęcym ciśnieniem na szkło, to nic jej nie powstrzyma, nie zatrzyma, do piekieł wstąpi i cel osiągnie...pyszna i zabawna historyjka z ambarasem, aby na koniec dwoje naraz.
Polecam pomiędzy i wtedy i potem, gdzieś na złe dni, ale odskocznię, i na dobre dni.

"...Redaktor wszedł. Był to człowiek średnich lat, podobny do biustów Szekspira, z ostro zakończoną brodą.
 — A co tam znowu? — spytał z dźwiękiem niecierpliwości w głosie.
 — Interes — odparł lakonicznie sekretarz, ruchem głowy wskazując kobietę.
 — To ja, wujaszku — ozwała się, przechylając głowę przez okienko i wyciągając rękę.
 — Henrysia! Co ty tu robisz,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
3075
2468

Na półkach: , ,

231/2019 (A)

231/2019 (A)

Pokaż mimo to

avatar
542
523

Na półkach: ,

Bardzo przyjemna historia. Choć spisana przed ponad stu laty, dziś także łatwa w odbiorze. Po lekturze nasuwają się swa spostrzeżenia: język, mimo że jest zrozumiały, jest jednak dużo bardziej wyszukany i złożony niż ten w wielu dzisiejszych książkach; opisywane społeczeństwo wydaje się odmienne od obecnego. Wyraźnie widać z opisywanych sytuacji, że ludzie żyli bliżej siebie i łatwiej nawiązywali relacje. Sama przyjaźń i "usynowienie" głównego bohatera - Pana Tytusa przez stryja pani Heni.
Autorka z pewnością posiadała dużą wiedzę i biegłość w kwestiach kultury: w tekście nie brakowało tekstów w innych językach czy nawiązań do utworów scenicznych.
Sama fabuła była też dość przyjemna i ciekawa - nie chcę się zgodzić na nazwanie książki romansem. Choć autorkę czytało więcej kobiet, to i dla mężczyzn książki mogą okazać się ciekawe.

Bardzo przyjemna historia. Choć spisana przed ponad stu laty, dziś także łatwa w odbiorze. Po lekturze nasuwają się swa spostrzeżenia: język, mimo że jest zrozumiały, jest jednak dużo bardziej wyszukany i złożony niż ten w wielu dzisiejszych książkach; opisywane społeczeństwo wydaje się odmienne od obecnego. Wyraźnie widać z opisywanych sytuacji, że ludzie żyli bliżej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
226
65

Na półkach: , , ,

Wiele razy czytałam, jak również słyszałam o utworach Marii Rodziewiczówny, ale jakoś nigdy nie zdarzyło mi się sięgnąć po którymkolwiek z jej utworów. I oto pewnego dnia znajomi dostarczają mi egzemplarz "Farsy panny Heni". Wiele razy, wybierając kolejną książkę do czytania, przekładało ją z miejsca w miejsce, aż stwierdziłam, że ta książka sama chyba pcha mi się w ręce. Więc zaczęłam czytać i pożałowałam, że tak późno. Nie dziwi mnie teraz, że autorka została nazwana polską Jane Austen, ponieważ ma ona bardzo lekkie pióro. Książka wciąga od pierwszych stron. Pomimo iż napisana jest językiem, którym charakteryzują się raczej starsze utwory, czyta się ją bardzo szybko. Na pewno jeszcze nie raz sięgnę po książkę tej autorki...

Wiele razy czytałam, jak również słyszałam o utworach Marii Rodziewiczówny, ale jakoś nigdy nie zdarzyło mi się sięgnąć po którymkolwiek z jej utworów. I oto pewnego dnia znajomi dostarczają mi egzemplarz "Farsy panny Heni". Wiele razy, wybierając kolejną książkę do czytania, przekładało ją z miejsca w miejsce, aż stwierdziłam, że ta książka sama chyba pcha mi się w ręce....

więcej Pokaż mimo to

avatar
1933
390

Na półkach: ,

Wszystko, za co można cenić Rodziewiczównę: dobre pióro, szkice psychologiczne, przewidywalność i wiara w moc tradycji.

Ale zarazem nic nadzwyczajnego. Ot, historyjki.

Wszystko, za co można cenić Rodziewiczównę: dobre pióro, szkice psychologiczne, przewidywalność i wiara w moc tradycji.

Ale zarazem nic nadzwyczajnego. Ot, historyjki.

Pokaż mimo to

avatar
1273
153

Na półkach: , ,

Humoreska w dawno zapomnianym stylu. Romansik z happy endem.

Humoreska w dawno zapomnianym stylu. Romansik z happy endem.

Pokaż mimo to

avatar
1053
102

Na półkach:

Urocze!

Urocze!

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    122
  • Chcę przeczytać
    66
  • Posiadam
    34
  • 2019
    4
  • Maria Rodziewiczówna
    4
  • Literatura polska
    3
  • Audiobook
    2
  • Rodziewiczówna
    2
  • 2020
    2
  • 2021
    2

Cytaty

Więcej
Maria Rodziewiczówna Farsa pani Heni Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także