Oto dostąpiłam zaszczytu zagłębienia się w lekturę drugiej części z serii "Księgi Pięciorga", zatytułowanej "Mroczna Gwiazda". Przyznaję, że zaczęłam czytanie z niemałym zaniepokojeniem przed tym, na co tym razem trafię. Oblał mnie strach, że być może dopatrzę się kolejnego rażącego błędu stylistycznego, tak jak w poprzedniej części, czy być może wedrze się tu jakiś błąd ortograficzny (nie daj, Boże!) Tym razem jednak zostałam mile zaskoczona, ponieważ nie tylko styl, ale i fabuła uległa poprawie.

Wielkim plusem "Mrocznej gwiazdy" jest wyczuwalny już klimat, jakaś konkretna atmosfera, która czyni książkę wyjątkową. Bardzo przypadł mi do gustu już pierwszy rozdział, który porządnie mnie zezłościł, ale nie zniechęcił do dalszego czytania. Brnęłam więc dalej, towarzysząc Mattowi Freemanowi w jednej z największych przygód jego życia.

Tym razem główny bohater trafia do Limy w Peru. Wciąż współpracuje z tajną organizacją Nexus, która donosi mu o istnieniu kolejnych Wrót, które niebawem mają zostać otwarte. Chłopak wraz z zaprzyjaźnionym dziennikarzem, Richardem opuszczają rodzinną Anglię i wyruszają w podróż, by już chwilę po przekroczeniu granicy wpaść w sidła wroga. Okazuje się, że w Nexusie przebywa zdrajca, który donosi o poczynaniach Matta nieprzyjacielowi.

Wszystkie wydarzenia opisane w tej powieści, nowi bohaterowie, a co najważniejsze - kolejny Strażnik Wrót - czynią "Mroczną Gwiazdę" lepszą od jej poprzedniczki. Czytałam opinie, które podawały tę książkę za gorszą od "Kruczych Wrót", ale ja się z tym nie zgodzę.

Oto dostąpiłam zaszczytu zagłębienia się w lekturę drugiej części z serii "Księgi Pięciorga", zatytułowanej "Mroczna Gwiazda". Przyznaję, że zaczęłam czytanie z niemałym zaniepokojeniem przed tym, na co tym razem trafię. Oblał mnie strach, że być może dopatrzę się kolejnego rażącego błędu stylistycznego, tak jak w poprzedniej części, czy być może wedrze się tu jakiś błąd...