Naprawdę lubię i szanuję Dianę Gabaldon za ogrom pracy jaki wykonała pisząc to monstrualnych rozmiarów dzieło. Od razu muszę przyznać, że była to pierwsza część z tej serii, którą na początku chciałam wyrzucić lub spalić po przebrnięciu przez pierwsze 200 stron (całość ma ponad 1200, przez co lektura jest też trudna z powodów fizycznych). Te 200 stron to opis jednego dnia, który kończy się ślubem Briany i Rogera. Naprawdę nadwątlono tu moją cierpliwość. Ogólnie jednak książka na duży plus. Jak zwykle sporo opisów codziennego życia na osiemnastowiecznej gospodarce (niestety też są polowania), nadchodząca woja, dużo seksu i rozważań Claire natury medyczno-magicznej.
Bohaterowie są coraz starsi, Jamie własnie skończył 50 lat, a Claire ma menopauzą, a ja czuję, że naprawdę polubiłam tę zwariowaną parę i naprawdę strach myśleć, co będzie, gdy seria się skończy. No i aż przebieram nóżkami z radości na myśl, jak fantastycznie będzie to wyglądało na ekranie, o ile widzowie dotrwają do tego momentu i nie skasują produkcji.

Naprawdę lubię i szanuję Dianę Gabaldon za ogrom pracy jaki wykonała pisząc to monstrualnych rozmiarów dzieło. Od razu muszę przyznać, że była to pierwsza część z tej serii, którą na początku chciałam wyrzucić lub spalić po przebrnięciu przez pierwsze 200 stron (całość ma ponad 1200, przez co lektura jest też trudna z powodów fizycznych). Te 200 stron to opis jednego dnia,...