Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać285
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
- ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński10
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Adam Hughes
25
6,5/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,5/10średnia ocena książek autora
346 przeczytało książki autora
190 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Betty and Veronica #1
Adam Hughes
Cykl: Betty & Veronica (tom 1)
6,0 z 1 ocen
1 czytelnik 1 opinia
2016
Betty and Veronica #2
Adam Hughes
Cykl: Betty & Veronica (tom 2)
6,0 z 1 ocen
1 czytelnik 1 opinia
2016
Betty and Veronica #3
Adam Hughes
Cykl: Betty & Veronica (tom 3)
6,0 z 1 ocen
1 czytelnik 1 opinia
2016
Fairest, Vol. 5: The Clamour for Glamour
Cykl: Fairest (tom 5)
7,5 z 2 ocen
6 czytelników 0 opinii
2015
Fairest, Vol. 3: The Return of the Maharaja
Cykl: Fairest (tom 3)
5,3 z 3 ocen
7 czytelników 0 opinii
2014
Najnowsze opinie o książkach autora
Człowiek ze Stali Brian Michael Bendis
7,0
Oczekiwania względem „Człowieka ze Stali” były bardzo wysokie przede wszystkim z tego względu, że dwie serie z Supermanem w roli głównej przejął Brian Michael Bendis. Wywołało to duże zaskoczenie, gdyż od lat był on związany z Marvel Comics i nikt raczej nie spodziewał się zmiany barw klubowych. Sprawiło to, że każdy z komiksiarzy był szalenie ciekawy jak wypadnie debiut autora u drugiego z największych graczy na scenie superhero. Gdy dodamy do tego fakt, że Bendis na przestrzeni lat napisał sporo tytułów zapadających w pamięć, ekscytacja fanów była tym większa. Sprawdźmy, jak wszystko wyszło w praktyce.
Choć to Ziemia stała się dla niego domem, Superman pochodzi z Kryptona. Zawsze myślał, że zniszczenie jego rodzinnej planety było niemożliwym do uniknięcia kataklizmem, teraz jednak okazuje się, że za tym wielkim aktem destrukcji mogła stać jedna osoba. Ktoś, kogo paliwem napędowym jest nienawiść do Kryptonijczyków i chęć odesłania ich wszystkich do wieczności. A teraz ta potężna istota dowiedziała się o istnieniu kilku ocalałych z Kryptona na Ziemi, co może nieść ze sobą bardzo poważne konsekwencje. Jakby kłopotów było mało, Superman musi zmierzyć się też z problemami we własnej rodzinie, a konkretnie z pewną nieoczekiwaną decyzją podjętą przez Jona.
Jedno było pewne już na początku – Bendis jest twórcą zbyt doświadczonym, żeby dostarczyć nam produkt niedopracowany warsztatowo. I faktycznie, pod względem konstrukcji albumu nie można się do niczego przyczepić. Opowieść jest zbudowana dokładnie wedle panujących w gatunku reguł – mamy tu intrygujący początek, powoli wyłaniający się większy obraz, któremu towarzyszą początkowo dość enigmatyczne sceny, nabierające jednak z czasem większego sensu, jest też w końcu pozytywny przekaz, tak potrzebny i oczekiwany w tym konkretnym tytule. Jeśli więc idzie o ogół supermanowych stałych, wszystko jest na swoim miejscu.
Jednym z najbardziej pamiętnych wrogów, z którymi borykać się musiał nasz bohater, był Doomsday, który ostatecznie pozbawił Supermana życia. Wspominam o nim dlatego, że występujący w omawianym albumie antagonista dosyć mocno go przypomina – praktycznie niepowstrzymany, odporny na ciosy i niezwykle niebezpieczny. Różnica jest taka, że Rogol Zaar wydaje się być bardziej wygadany. Na tę chwilę jego motywacja nie jest szczególnie dobrze zarysowana, twórca co prawda coś tam wspomina o tym, że Zaar chce zniszczyć wszystkich Kryptonijczyków, jednak nie do końca wiemy dlaczego. Te nieliczne informacje, które dostajemy, nieszczególnie przekonują. To nieco psuje ogólny obraz, sprawia bowiem, że kolejny raz mamy do czynienia z postacią, która działa na zasadzie „bo tak”. Mam nadzieję, że autor powróci jeszcze do tego wątku, bo choć był ciekawy, to wydawało się, że ma znacznie więcej do zaoferowania aniżeli to, co ostatecznie dostaliśmy.
Zaletą pisarstwa Bendisa zawsze była dobra ręka do bohaterów. Nie inaczej jest i tym razem. Kreacja protagonistów może się podobać na kilku poziomach. Dobre wrażenie robi na przykład rodzina Kentów, którą zastajemy w kryzysie. Początkowo nie wiemy, co się stało, ale wraz z kolejnymi rozdziałami dowiadujemy się szczegółów na temat obecnej sytuacji. Bendis dobrze pokazał tu Clarka, który choć nie chce się zgodzić na rozłąkę z rodziną, ostatecznie musi zaakceptować sytuację. Od czasu do czasu autor rozładowuje też napięcie dowcipnymi dialogami i one-linerami, które są autentycznie zabawne i dobrze pełnią swoją funkcję.
Kolejne zeszyty wchodzące w skład tego albumu są mocno zróżnicowane graficznie. Dzieje się tak dlatego, że za każdy odpowiedzialny był inny rysownik, co miało z kolei związek z cotygodniowym cyklem wydawniczym oryginału. Osobiście nie jestem fanem takiego podejścia, ponieważ uważam, że zaburza ono jednolitość danej pozycji, przyjmuję je jednak jako coś naturalnego – wobec presji czasu trudno znaleźć inne rozwiązanie. Tym razem nie jest ono ponadto szczególnie uciążliwe, bo każdy z artystów zaprezentował przynajmniej przyzwoity poziom.
Jeśli ktoś spodziewał się po debiucie Bendisa w DC Comics cudów, zapewne będzie rozczarowany, „Człowiek ze Stali” nie jest bowiem rewolucyjny w żadnym aspekcie. Album dobrze wpasowuje się za to w poziom zarówno „Supermana”, jak i „Action Comics” z linii „DC Odrodzenie”, co znaczy tyle, że album przynosi solidną rozrywkę, która choć ucieszy fana trykociarstwa na moment lektury, to nie zapewni mu przy tym wrażeń, które będzie pamiętał latami. Mimo to warto się z tym komiksem zapoznać, bo na poziomie warsztatowym stoi na naprawdę wysokim poziomie, a i sama opowieść jest z gatunku tych do bezbolesnego przeczytania.
recenzja do przeczytania także na moim blogu - https://zlapany.blogspot.com/2020/05/oczekiwania-wzgledem-czowieka-ze-stali.html
oraz na facebookowym profilu serwisu Szortal (wpis z 14. 02. 2020) - https://www.facebook.com/Szortal/posts/3036382356384471?__tn__=K-R
Harley Quinn: Miejska gorączka Charlie Adlard
7,2
No dupy to to nie urywa... DC chcialo miec wlasnego Deadpoola, ale troche nie wyszlo. Na plus(? no przynajmniej sie im udalo uzyskac zakladany efekt) udana seksualizacja glownej postaci, ladna kreska... no i w sumie tyle. Deadpool bez dobrych pisarzy troche nie dziala, tak jest i w tym wypadku. Nie twierdze ze nie ma w tym komiksie zadnych dobrze napisanych kwestii, poprostu generalnie jest to raczej biedna podrobka i to dosyc mocno ugrzeczniona. Odchodzac juz od takich szczegolow, scenariusz ogolem tez szalu nie robi. Harley prowadzi wlasny biznes, nabywa kamienicie w ktorej lokale wynajmuje jakims krasnalom i innym typom spod ciemnej gwiazdy, i cala akcja kreci sie wokol zarabiania wystarczajaco pieniedzy zeby moc utrzymac siebie i niedomagajace interesy ulokowane w jej apartamentowcu. Taka telenowela to IMO raczej sredni temat na cala serie, moze w dalszych tomach sie to zmienia? Moja biblioteka skad wzialem ten tomik ma jeszcze kilka komiksow z serii, moze z braku laku dam temu jeszcze jedna szanse na poprawe.