Moon Knight Brian Michael Bendis 6,8
ocenił(a) na 534 tyg. temu Moon Knight jest jednym z bardziej interesujących superbohaterów z uniwersum Marvela. Mogliśmy go lepiej poznać w serialu o tym samym tytule. Teraz powraca na stronach komiksu autorstwa Briana Michaela Bendis’a.
Jak wypada ten one-shot?
I co mi w nim nie pasowało?
Marc Spector to człowiek mający nie tylko wiele talentów, ale i osobowości. Będąc swego czasu najemnikiem, prawie dokonał żywota po potyczce na pustyni. Przed śmiercią uratowany został przez egipskiego boga Księżyca, Khonshu, który obdarzył go mocami. Mark postanowił zmienić siebie i świat na lepsze. Później został jednym z Avengers, tylko takim bardziej rezerwowym.
Co się dzieje w komiksie?
Kapitan Ameryka, Wolverine i Spider-Man, przychodzą do Spectora z ważną misją. W Los Angeles pewien złoczyńca chce zdobyć Ultrona i go uruchomić. Oczywiste jest, że włączenie sztucznej inteligencji, której jedyny sens istnienia to zniszczenie życia na Ziemi, nie brzmi zbyt dobrze. Trzeba to powstrzymać i teoretycznie naszemu bohaterowi się to udaje. Jednakże kradzież głowy robota nie rozwiąże problemu, tylko sprowadzi więcej kłopotów. Na szczęście Moon Knight może liczyć na Avengers. Są z nim w dzień i w nocy. W jego własnej głowie.
Przeciwnik okazuje się silniejszy, niż przewidywano. Na szczęście, Spector zyskuje sojuszników bardziej realnych niż wytwory jego pokręconego umysłu.
Przyjrzyjmy się postaciom.
Marc Spector za dnia zajmuje się produkcją serialu pod tytułem Legenda Khonshu, opowiadającym o nim samym. W nocy zaś jako Moon Knight walczy z przestępczością. Mimo iż jest w gronie superbohaterów, klasyczne organy ścigania raczej za nim nie przepadają.
Sięgając po komiks, spodziewałam się zastać osobę podobną do tej, jaką widziałam w produkcji Marvela o tym samym tytule. W porównaniu do serialowego Marca ten wypadł miernie. Miałam wrażenie, że jego charakter został czegoś pozbawiony. Jak na człowieka z zaburzeniami osobowości, czegoś w nim zabrakło. Natomiast wątek wyimaginowanych znajomych wypadł dobrze. Głosy w głowie pokazano odpowiednio. Trzy różne podejścia do danych sytuacji co pokazuje, że Spector bez swojej choroby jest po prostu niezbyt interesujący. Chociaż… nie, chwilami przypominał marną podróbkę Tony’ego Starka. Jako Moon Knight? Też nie ma fajerwerków. Czytając komiks, miałam wrażenie, że Khonshu dał mu po prostu kostium. Gdyby nie ulepszenia wprowadzone przez Bucka, sam niewiele miałby do zaoferowania.
Więcej na: CzasoStrefa