Wraz z tomem 7 okres komiksów o Supermanie ze scenariuszem Petera Tomasiego dobiegł. Były to zazwyczaj historie co najmniej przyzwoite, które tchnęły nową świeżość w tego bohatera skupiając się na ego życiu rodzinnym. Czy tom 7 godnie kończy ten czas?
Tom otwiera krótka historia „Niekończąca się walka” opowiadająca o starciu Człowieka ze Stali z Vandalem Savagem. Opowieść tę czytałem już wcześniej na łamach „Action Comics 1000”. W skrócie więc napiszę, że jest to tak naprawdę przegląd różnych wersji Supermana na przestrzeni lat, który nawiązuje graficznie do innych komiksów czy mediów. Fajna ciekawostka, ale nic więcej.
Większą część tomu zajmuje tytułowe „Bizarrowersum”. Jon z ciekawości na chwilę odwiedza świat Bizarro – skrzywioną wersję naszego świata. W skutek tej wizyty Ziemię dostaje się Boyzarro – tamtejszy odpowiednik Jona.
Bizaro po wydarzeniach z „Flashpoint” może być najbardziej znany jako nieudany klon Supermana z historii „Wieczne zło”, a także członek drużyny „Outlaws” dowodzonej przez Red Hooda. Tutaj jednak powraca wersja z Ziemi 29 zaludnionej przez Bizarro wersje postaci z uniwersum DC. Wiele jest tu całkiem zabawnych pomysłów, a same postacie mówią w dosyć specyficzny „odwrócony” sposób. Pojawiają się nawet zniekształcone sceny, które można znać z serii „Superman”. Pomimo dosyć śmiesznej idei samego świata, można tu też dostrzec pewien dramat – rodzina Bizarro jest bardzo toksyczna, a Boyzarro jest tutaj maltretowany przez swojego rodzica. Stawia to więc Supermana przed dylematem czy ma prawo się wtrącać w czyjeś życie rodzinne, szczególnie jeśli to jest świat odwróconych wartości. Samo zakończenie jest dosyć smutne i sprawia, ze Bizarro nie jest już tak sympatycznym pociesznym stworem, za jakiego można go było brać do tej pory.
Historię uzupełniają dwa epilogi. Pierwszy z nich przedstawia wyprowadzkę Kentów z Hamilton. Pojawia się tam wiele postaci, które przewinęły się w serii „Superman”. Można się dowiedzieć jak teraz sobie radzą i jak zmieniło ich spotkanie z Kentami. Bardzo sympatyczny motyw. Z kolei druga opowieść nawiązuje to przygody na wyspie dinozaurów w tomie 2. Na pierwszy rzut oka wydawał mi się on trochę niepotrzebny, ale z drugiej bardzo sprawnie stawia kropkę nad i w historii pewnej postaci.
Podobnie jak w poprzednim tomie, tutaj też rysuje paru rysowników. Patrick Gleason ma lekko karykaturalną kreskę, ale dobrze sprawdza się ona w przypadku spaczonego świata Bizarro. Trochę gorzej pasuje tutaj Doug Mahnke, który bardziej nadaje się do horroru, a sympatyczne w zamierzeniu postacie wyglądają niepokojąco. Z kolei Scott Godlewski wydaje się na tym tle trochę nijaki, ale za można bez trudu śledzić akcję.
Tom ten stanowi bardzo dobre zakończenia historii pisanych przez Petera Tomasiego. Naprawdę można się w pewnym miejscu wzruszyć. Oby kolejne komiksy trzymały przynajmniej tak dobry poziom.
W końcu udało się dorwać w swoje ręce sławna Maskę. Tyle słyszałem o komiksach z "Wielką Głową" w roli tytułowej i...i w sumie spodziewałem się czegoś więcej. Zdecydowanie nie jest to film czy animacja, które leżą daleko od materiału źródłowego. Maska jest brutalny, zabija, jest maniakalnie szalony. Ale wertując kolejne strony miałem wrażenie że każde wcielenie Maski jest bardzo podobne, że prócz brutalności nie ma nic do zaoferowania. Kreska jest fajna, zwłaszcza miny, postać tytułowej Maski jest świetnie narysowana. Humor też dobry, ale czegoś jednak więcej oczekiwałem. Zobaczymy jak to dalej będzie wyglądać...no i zaciekawiła mnie postać Waltera... genezę tego jegomościa chciałbym poznać.