Tomasz Jacek Graczykowski, urodzony w 1980 roku w Wieluniu, mieszka i pracuje w Katowicach. Rysownik i grafik, prowadzi stronę internetową: covercd.pl. Przypadek Morrowa jest jego debiutem powieściowym. Zapraszamy na stronę internetową: www.tomaszgraczykowski.republika.pl
Zabierałam się do tej antologii jak pies do jeża. Co prawda przeprosiłam sie ze zbiorami opowiadań, jednakże nadal podchodzę sceptycznie do każdego z osobna. Na pierwszy rzut oka w Snach Umarłych 2020 widzicie przed sobą bardzo sugestywną okładkę. Zanurzając się w toni tej antologii oczywistym się staje, iż nie mogłaby stanowić nic lepszego niż na załączonej grafice. Dlaczego? A to dlatego, że otrzymacie tu w podarunku ogromną ilość melancholii, chronicznego smutku, samotności, emocji, niezrozumienia, wszechobecnego strachu. Wszystko zostało podlane zawoalowanymi historiami balansującymi między jawą a marą. Nie brak i lęku siedzącego na kolanach, zaskakujących rozwiązań.
Odnajdą się w niej Ci którzy pragną doświadczać ekstatycznych i onirycznych wrażeń oraz wyjątkowego języka. Antologia jest nierówna, jednakże bardzo zróżnicowana. Na największe uznanie zasługuje opowiadanie Pana Krzysztofa Matkowskiego. Kolejny raz przekonałam się, że jest mistrzem w łączeniu gatunków, a jego pióra nie da się zamknąć w ramy. Wszystko to połączone z problemami zwykłego zjadacza chleba. Im dłużej będziecie eksplorować opowieść o pewnych "murach", tym większy uśmiech z powodu zaskoczenia. Brak sztampy, nieprzewidywalność-to autora domena. Z pewnością będę przyglądać się jego kolejnym opowieściom. Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, będzie to opowiadanie Pana Michała Brzozowskiego. Zaczynając od prowadzenia czytelnika, po samą fabułę, nie ma tu nic odkrywczego.Ten zbiór będzie idealny dla fanów weird fiction. Redakcja Panów Guni i Grudnika zrobiona z pietyzmem, nie inaczej jest jak zwykle z łamaniem za które odpowiada Krzysztof Biliński. Nic, tylko czytać( koniecznie wieczorami) dawkując sobie te osobliwe historie. 7/10
Niektóre opowiadania mi się podobały, inne nie. Z jakiegoś powodu jednak nie do końca podszedł mi chyba styl pisania autora. Między usłyszeniem przez postać odgłosu, a dojściem do źródła hałasu mijały dwie strony pełne opisów. Zwykle buduje to napięcie i jestem zaangażowana, jednak tu jakoś nie potrafiłam. Łapałam się na tym, że przeskakiwałam zdania o tym jak osoba bierze plecak, zakłada kurtkę, robi to i tamto, bo męczyły mnie i strasznie chciałam już wiedzieć, co będzie czekało na miejscu, do którego bohater zmierzał. W pewnym momencie przeniosłam się już na audiobook z przyspieszeniem, co ułatwiło mi dokończenie książki.