Drakula Bram Stoker 7,5
ocenił(a) na 84 tyg. temu Prawdziwa klasyka pióra Brama Stokera w przekładzie Magdaleny Moltzan-Małkowskiej.
Powieść zajmująca specjalne miejsce w świecie literatury. Tak jak "Frankenstein" Mary Shelley z 1818 roku, "Dracula" napisany w roku 1897 stworzył najbardziej rozpoznawalną postać gatunku horroru.
Ze wszystkich klasyków pisanych w epoce (autorstwa Mary Shelley, H.P. Lovecrafta czy H.G. Wellsa) ten podoba mi się najbardziej. Nie dziwię się, że wywołał takie wrażenie na sobie współczesnych i stał się inspiracją dla kolejnych twórców przez następne 100 lat i po dziś dzień. Nie oszukujmy się, nawet jeśli nie czytaliście tej książki dobrze znacie jej bohaterów oraz miejsca i legendy w niej występujące.
Kto nie słyszał o rumuńskimi księciu Draculi, profesorze Abrahamie Van Helsingu czy Renfieldzie...
Nie wspominam już nawet o adaptacjach filmowych jak "Nosferatu" (1922),"Dracula" (1992),"Dracula - wampiry bez zębów" (1995),"Van Helsing" (2004),"Renfield" (2023) czy "Demeter" (2023),który próbował odtworzyć jeden z rodziałów dzieła Stokera (mniej lub bardziej udanie).
Powieść przedstawiona w formie pamiętników, listów, dzienników i artykułów prasowych.
Mamy, więc kilka odmiennych perspektyw historii rozłożonych w różnym czasie, które powoli, rozdział po rozdziale składamy w spójną całość wraz z bohaterami (Jonathan Harker, Lucy Westenra, Mina Murray, Arthur Holmwood, John Seward, Quincey Morris, Abraham Van Helsing itd.)
Każda z postaci opisuje własne doświadczenia oraz odczucia komentując przy tym wszystko co dzieje się dookoła.
Autor nie śpieszy się. Bardzo powoli, acz skrupulatnie odkrywa przed nami kolejne części układanki.
Na początku Hrabia jest dla nas tylko dziwakiem żyjącym w odosobnieniu, ale kolejne fakty dają do zrozumienia, że jest kimś więcej. Kimś, kto mimo starczego wyglądu może okazać się bardzo niebezpiecznym. Stoker świetnie dozuje napięcie i lawiruje między poszczególnymi miejscami oraz bohaterami.
Klimat totalnie mnie pochłonął natomiast na dłuższą metę język jakim posługiwali się protagoniści był trochę męczący. Może nie tyle język, co maniery. Od połowy książki zacząłem nieco przewracać oczami, gdy po raz kolejny Panowie wyrażali wobec siebie ogromny szacunek i przyjaźń z powodu wielkiej odwagi jaką wszyscy znowu się wykazali. Stosunek do kobiet był jeszcze bardziej "upierdliwy". Wszyscy obchodzili się z Lucy czy Miną jakby były małymi dziewczynkami, dziećmi wręcz. Jak gdyby zbudowane były z porcelany. Ja rozumiem, że powieść jest świadectwem swoich czasów i że Panowie byli wielkimi dżentelmenami, ale to chuchanie dmuchanie i pieszczenie się na dłuższą metę przyprawiało o lekkie mdłości. To tak naprawdę jedyny z konkretnych minusów w mojej ocenie na jaki zwróciłem uwagę, chociaż całkowicie go akceptuję ze względu na czasy w jakich rozgrywa się powieść.
Generalnie powieść nie należy do tych brutalnych, chociaż niektóre opisy działały na wyobraźnię. Nie ma w niej wielu krwistych szczegółów. Nie na tym skupiał się autor. Stawiał bardziej na walkę z czymś nieznanym i mrocznym, czymś co ma nadludzką siłę i zdolności oraz na strachu przed potępieniem duszy.
Warte to było przeczytania, a zaraz po lekturze odtworzyłem sobie po wielu, wielu latach adaptację z 1992 roku Francisa Forda Coppoli z niezapomnianymi rolami Garego Oldmana, Anthonego Hopkinsa czy Winony Ryder. Koszmar mojego dzieciństwa jakby się postarzał. Aktualnie już nie straszny, napisałbym groteskowy. To jednak historia kina.