Szwedzka autorka literatury dziecięcej, członek szwedzkiej akademii dziecięcej. Najbardziej znana dzięki serii książek o Mamie Mu i Panu Wronie, które napisała wspólnie z mężem Tomasem Wieslanderem.
Bardzo fajne ilustracje, trochę mdła, niekonsekwentna i rozwodniona akcja, trochę na siłę. Mama Mu ma rozcięty brzuch i farmer przykleja jej opatrunek, ale na guza na głowie już nic jej nie przykłada i Mama Mu z tym guzem się ukrywa przed farmerem (dlaczego? przecież i tak wie o jej wypadku.) Dziwne dialogi - Mama Mu prosi przyjaciela o pomoc, a on odpowiada, że nie ma czasu. Niby jest wątek o kłamstwach, ale w sumie nic z niego nie wynika. Pod koniec historia robi się naprawdę nudna (potrzebne aż 4 strony dialogu, żeby zmyć zielony szpinak z twarzy, niczym w telenoweli kolumbijskiej). Czytając ma się wrażenie, że autor(ka) pisał(a) na akord, żeby tylko wypełnić strony i ilustracje.
"Mama Mu..." to świetna książka do czytania dzieciom, można powiedzieć, że wręcz dwustronna. Z jednej strony przygody tytułowej krowy i jej przyjaciela, Pana Wrony, opowiadane są dzieciom z sposób prosty i dla młodych czytelników zrozumiały, a z drugiej strony tekst jest zabawny dla dorosłego odbiorcy, na zupełnie innym poziomie niż dla dzieci. I to jest ogromna zaleta tej prozy, wręcz nie do przecenienia (nieraz zasypiałam z nudów przy dziecięcej lekturze).Mama Mu i Pan Wrona to dwie zupełnie różne osobowości, które wzajem się uzupełniając nadają kolorytu opowiastkom. Książeczka pobudza dziecięcą wyobraźnię, pokazuje, że nie zawsze trzeba działać według schematu i uczy wiary we własne możliwości. Jest lekko, zabawnie i przyjemnie, a i dorośli wiele mogą się nauczyć o wzajemnych relacjach;). Podobało nam się bardzo.