Najnowsze artykuły
- ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant5
- ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński37
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać422
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Richard Isanove
Źródło: https://www.wydawnictwoalbatros.com/
30
6,8/10
Pisze książki: komiksy
Francuski rysownik i artysta malarz pracujący w Stanach Zjednoczonych. Studiował film i animację w École Nationale Supérieure des Arts Décoratifs w Paryżu, a w 1994 roku wyjechał do USA, gdzie studiował animację w kalifornijskim Institute of the Arts. Współpracuje z Marvelem i DC Comics.
6,8/10średnia ocena książek autora
1 864 przeczytało książki autora
4 066 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Red Sonja - She Devil With A Sword 01
Mike Carey, Richard Isanove
6,5 z 2 ocen
4 czytelników 0 opinii
2005
Red Sonja - She Devil With A Sword 02
Mike Carey, Richard Isanove
7,0 z 2 ocen
3 czytelników 0 opinii
2005
Red Sonja - She Devil With A Sword 00
Mike Carey, Richard Isanove
6,0 z 1 ocen
1 czytelnik 0 opinii
2005
Najnowsze opinie o książkach autora
Wolverine: Geneza Paul Jenkins
7,3
Od dziecka bardzo podobała mi się postać Wolverine'a. Był mroczny, dziki i nie bawił się w podchody. Gdy trzeba, zabijał, ale jednocześnie miał uczucia, które często starał się ukryć przed światem. Dla mnie zawsze był postacią tragiczną, okrutnie doświadczoną przez los, wyrywającą światu każdy kawałek szczęścia i spokoju. Takie dziecię wojny, wcale nie pragnące na nią iść, jednak umiejące się odnaleźć w nowej rzeczywistości i podejmować trudne, moralnie, decyzje. Paul Jenkins postanowił swego czasu przybliżyć czytelnikom, spójną historię genezy tego bohatera. Wiadomo, jak to jest w tym i podobnych uniwersach. Co scenarzysta, to inna historia. Bardzo mnie to męczy, dlatego chętnie sięgam po komiksy opisujące w rzetelny sposób pochodzenie danej postaci i staram się tego trzymać, przy lekturze dalszych jej przygód. "Origin" została wydany w latach 2001-2002 i dla mnie jest jednym z ważniejszych komiksów z uniwersum X-Men. Pokazuje bowiem drogę jaką przebył Logan, a właściwie James Howlett, która ostatecznie nadała mu formę dzikiego zwierzęcia. Rosomaka. Wolverine.
Fabuła jest przedstawiona z punktu widzenia irlandzkiej, rudowłosej dziewczyny imieniem Rose. Przybywa ona do rodzinnego domu Howlett'ów w Kanadzie, gdy jest młodziutką nastolatką. Jej rodzice zginęli, zaś ciotka mieszkająca w wiosce nieopodal rezydencji, załatwiła jej tam pracę. Rose staje się towarzyszką zabaw i opiekunką młodego Jamesa Howlett'a. Jedynego dziedzica rodzinnej fortuny, który niestety nie cieszy się zbyt dobrym zdrowiem. W całej posiadłości jest jeszcze jedno dziecko, chłopiec, którego wszyscy nazywają "Dog" (pies) i jest synem Tomasa Logana, niezbyt sympatycznego typa, zajmującego się ogrodem i stajnią w rezydencji. Historia opowiada losy tej trójki na przestrzeni wielu lat. Od czasu beztroskiego dzieciństwa, po morderczą rywalizację gdy dorośli.
To co rzuciło mi się w oczy, a wielu zagorzałym fanom gatunku niekoniecznie może się spodobać, to scenariusz. Jest tak prosty i realistyczny, że można nazwać go wręcz sztampowym. Dla laików mego pokroju, którzy lubią realizm, to ogromna zaleta. W końcu bohaterowie nie są "super", a stają się zwykłymi śmiertelnikami. Dzięki temu łatwiej mi było się z nimi utożsami i dzielić ich smutki oraz radości. Świetnie na tym polu wypadło każdy z wyżej wymienionej trójki. Rose, delikatna, ale też stanowcza i zdeterminowana młoda kobieta, którą przeraża ogromna posiadłość i część jej lokatorów, w tym senior rodu i ojciec Doga. Ten drugi natomiast czuje się rozdarty pomiędzy dwoma światami - bogactwem Howlett'ów i własną biedą, gdzie ojciec alkoholi bije chłopaka z byle powodu. No i mamy Jamesa. Młodego chłopca, nie znającego świata poza rezydencją, delikatnego, a jednocześnie stłamszonego przez rodzinne konflikty.
Każde z tej trójki jest trapione przez własne demony. Przeszłość, rodziców, pieniądze. Genialnie wręcz pokazuje to jeden z rozdziałów, gdzie jesteśmy świadkami nocy Bożonarodzeniowej. Rosę płacząca z tęsknoty za utraconą rodziną oraz przeszłością, Dog niemal zakatowany przez ojca w kącie chaty, tylko za to że Howlett dał mu prezent i mały James skulony pod ściną w holu, gdy jego ojciec i dziadek zażarcie się kłócą o honor rodu i przyszłość dziedzica. Tak. Każde z nich nękają demony, mające w niedalekiej przyszłości ukształtować tą trójkę w ludzi, którymi nie chcieli się stać.
To jednak dopiero początek fabuły, która od trzeciego rozdziału nabiera znacznie tempa, gdy dochodzi do tragicznego zwrotu wydarzeń. Owocuje to śmiercią oraz przemianą Jamesa, w którym ujawniają się jego moce - szpony oraz zdolność regeneracji ran. Z początku budzą przerażenie i nie działają z pełną siłą, ale z czasem James zaczyna nad nimi panować. Zajmuje mu to jednak lata i czyni to już poza rodzinną posiadłością. Nadal towarzyszy mu Rose, a Dog przemyka co jakiś czas w opowieści, aby wypłynąć na szersze wody w finale.
To właśnie tam pojawił się dla mnie najmocniejszy zgrzyt w całej opowieści. Po zbudowaniu naprawdę dobrego klimatu, finałowy pojedynek, jest krótki oraz jałowy, a do tego kończy się dość nielogicznie i mało realistycznie. Owszem, chciałem przeczytać coś w tym stylu, ale rysunek pokazuje takie absurdy, że trudno uwierzyć w to co widzimy. Od strony scenariusza tez miałem uczucie jakby poszło się na skróty, bo chciano się zmieścić w limicie stron, zamiast dorzucić ich o 2-4 więcej. Jedynie ostatnia scena w całym albumie naprawdę wypadła mocno i świetnie zakończyła komiks
Co zaś się tyczy samego rysunku, za który odpowiadał Andy Kubert (szkice),to podobała mi się szczególnie jedna rzecz - brak tuszu. Na szkice od razu nałożono kolory, co dało naprawdę świetny efekt. Dzięki temu komiks graficznie wyróżnia się na tle innych z tego uniwersum, przenosząc czytelnika w przeszłość. Nie aż tak odległą, bo na przełom XIX i XX wieku, ale jednak czuć klimat tamtego okresu. W moim wypadku miało to dodatkowy atut, w postaci nadania całości większego realizmu. Oczywiście nie zawsze, gdyż nadal mamy tutaj do czynienia z gatunkiem superhero, jednak było temu bliżej do rzeczywistości niż w "Batmanie" Snydera (strasznie nierówna seria),albo "Uncanny X-Force". Za to właśnie, za te kolory, którymi zajął się Richard Isanove, jestem bardzo wdzięczny. To one pozwoliły mi się zatopić w tym komiksie niemal od pierwszej strony.
Zatem czy "Wolverine: The Origin", lub też "Wolverine: Geneza" w polskim wydaniu Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, jest tytułem doskonałym? Nie. Ma wady, a forma jaką obrali scenarzysta, rysownik i kolorysta, nie każdemu się spodobają. W moim odczuciu bardziej przypadnie on do gustu laikom, chcącym poznać pochodzenie jednego z najsłynniejszych członków X-Men, niż komiksowym weteranom tego uniwersum. Jednak to tylko moje, prywatne odczucie i mogę się tutaj mylić. Dla mnie ten komiks jest jednym z najważniejszych pozycji z całego uniwersum X-Men jakie dotąd przeczytałem. Prosta historia, mająca w sobie dużo realizmu, tragizmu postaci i świetny rysunek. To opowieść, do której lubię wracać, właśnie z wyżej wymienionych powodów. One też sprawiają, że mi się nie nudzi i wątpię aby kiedykolwiek to nastąpiło.
Mroczna Wieża: Zdrada Stephen King
7,6
Komiks, który powstał na podstawie sagi fantasy autorstwa Stephena Kinga. Przedstawiony w niej jest świat Rolanda, młodego, piętnastoletniego rewolwerowca. W trzecim tomie, od którego nieopatrznie zaczęłam, bohater cudem powrócił z niebezpiecznej misji. Udowodnił w ten sposób, że on, a także jego dwaj towarzysze, godni są noszenia broni. Od tej pory staną się pełnoprawnymi członkami bractwa. A co za tym idzie, staną w szeregach walczących z wrogiem. Akcja skomplikowana i zawiła. Pełna niedopowiedzeń. Świat przedstawiony ponury i okrutny. Kreska - to zdecydowanie nie moja estetyka. Na marginesie zdradzę, że dałam się złapać na urok okładki, ha! Może trzeba było spojrzeć na ostatnią stronę. Komiks zdecydowanie dla młodych chłopaków. Powinien im przypaść do gustu. Ja się po prostu męczyłam. Nie sądzę, aby chciało mi się sięgnąć po kolejne tomy.