Wybór Zofii William Styron 7,6
ocenił(a) na 1038 tyg. temu Naprawdę nie mam pojęcia jakim cudem dopiero teraz przeczytałam tą książkę. Chodziła mi po głowie już od lat, wiedziałam że zarówno ona jak i jej ekranizacja to znane i cenione teksty kultury, ale jakoś nie mogłam się za nie zabrać. W zeszłym roku oglądnęłam wreszcie film, który mnie zaskoczył i mocno poruszył dlatego postanowiłam wreszcie nadrobić tą książkę lukę. I cóż, zostałam poruszona jeszcze bardziej.
Przyznam że z początku byłam sceptyczna prowadzoną narracją, bo jest ona naprawdę specyficzna. Prowadzi ją młody chłopak, Stingo, czyli nasze oczy, uszy i emocje, który jest mocno sfrustrowany pod wieloma względami. Trochę nie wie co ze sobą zrobić, brakuje mu znajomych i dziewczyn (tych ostatnich to tak naprawdę bardzo, ale to bardzo),snuje się i zdaje na coś czekać. Opisy jego pragnień i frustracji seksualnych to było to, co momentami mocno mnie deprymowało, ale po jakimś czasie zrozumiałam że był to celowy zabieg autora, dodatkowy kontrast do rzeczywistej treści którą chciał nam przekazać. Chęć życia versus chęć śmierci. Na swoje szczęście lub nieszczęście, zależy jak na to patrzeć, Stingo staje się świadkiem a potem i poniekąd uczestnikiem skomplikowanej, pełnej przemocy ale też namiętności, bardzo smutnej historii miłosnej dwojga ludzi. Zofii, która przeżyła Oświęcim a jego widmo i skomplikowana przeszłość rodzinna nie mają zamiaru jej opuścić. I Natana, tajemniczego intelektualisty pochodzenia żydowskiego, który raz mierzi a raz zwyczajnie intryguje czytelnika. To ile ta historia ma warstw, sposób w jaki jest prowadzona, jak bardzo zaskakuje i szarpie nerwy, mimo że przecież nie jest to przecież książka akcji aż mnie zdumiało. Z jednej strony przeżywamy wpadki Stingo, który ewidentnie chciałby sobie coś w życiu poukładać, ale wciąga się w toksyczny wir jakim jest związek Zofii i Natana, stając się ich satelitą. W filmie nie czułam tak bardzo tego fatalizmu i uczucia spadania w dół jakie mają miejsce w książce, ale nie ma się czemu dziwić bo każde medium przekazuje historię w inny sposób. Ale dlatego właśnie opowieść ta, mimo że przecież mi znana, tak mną wstrząsnęła. W dodatku czyta się ją naprawdę szybko bo wciąga i w jakiś przewrotny sposób chce się wiedzieć co dalej, mimo tak licznych zapowiedzi katastrofy, do której docieramy jak po nitce do kłębka.
To bardzo niepozornie zaczynająca się historia, zaledwie romans czy obserwowanie rozterek młodego mężczyzny w latach powojennych na Brooklynie. Nic bardziej mylnego, autor uderza emocjonalnością, tragicznymi historiami bohaterów, pięknie gra ich dialogami, przemyśleniami i wnioskami naszego narratora, pozostawiając szerokie pole do przemyślenia odbiorcom. Mam ciarki kiedy myślę o tym, co przeżyła Zofia i w czasie kiedy spowiadała się z tego swojemu nowemu przyjacielowi, na świecie było tyle osób, które zwyczajnie nie wierzyły że coś takiego mogło się w ogóle przydarzyć na tym świecie. A nie tylko się przydarzyło ale okaleczyło jednostki, rodziny i całe narody na długie lata. Czasami o tym zapominam, w końcu patrząc z perspektywy pędu dzisiejszych czasów to było tak dawno. A jednak nie było, bo te traumy dalej w nas żyją a książka ta o tym mi dobitnie przypomniała, ponownie zmuszając mnie do myślenia o granicach zła i czym ono w ogóle jest. Co jesteśmy w stanie jako ludzie zrobić w specyficznych okolicznościach, gdzie z kolei są nasze granice? Na te i masę innych pytań (które również wyzwalało zachowanie i nieszczęście Natana) nie ma dobrych odpowiedzi. Ale dobrze sobie o nich pomyśleć i porozmawiać od czasu do czasu, pamiętać o tym co się wydarzyło niecałe sto lat temu i z czym nadal się borykamy jako ludzie.
To piękna literatura, i jak przystało na ten gatunek przejmująco smutna i do bólu prawdziwa. Książka ta jest absolutnie warta przeczytania i to jeden z tych nielicznych tytułów, które polecam każdemu człowiekowi niezależnie od tego kim i gdzie jest. Ponadkulturowa powieść szarpiąca za serce w dodatku świetnie napisana, serdecznie zachęcam do zapoznania się z nią bo myślę że nie pożałujecie.