Najnowsze artykuły
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński38
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
- ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
- ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant978
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Artur Sandauer
Źródło: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Artur_Sandauer.jpg
24
6,8/10
Urodzony: 14.12.1913Zmarły: 15.07.1989
Polski krytyk literacki i teatralny, teoretyk literatury, eseista, prozaik, tłumacz, profesor Uniwersytetu Warszawskiego. Ukończył filologię klasyczną na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. W latach 1948–1949 pracował w redakcji tygodnika "Odrodzenie" w Warszawie. Występował przeciwko socrealizmowi, w efekcie czego otrzymał zakaz publikowania. Jego cykl publikacji z 1957, a potem książka pt. "Bez taryfy ulgowej" były zwrotem rozpoczynającym odejście od oficjalnie obowiązującej doktryny socrealizmu. Bronił twórczości Witolda Gombrowicza w Polsce w latach 50. i 60., walczył również o pamięć i uznanie dzieła Brunona Schulza. Zainteresowany problematyką żydowską m.in. ze względu na swoje żydowskie korzenie, Sandauer zaproponował termin allosemityzm, oznaczający wyróżnianie tego pochodzenia w przeświadczeniu o jego wyjątkowości, z której można wysnuć wnioski zarówno anty-, jak i filosemickie. Wprowadził również do literaturoznawstwa pojęcie autotematyzmu, rozumiane jako opisywanie przez autora własnych czynności twórczych, na tym samym poziomie, co powieściowych wydarzeń, a tym samym łączeniu fikcji i autentyczności.
6,8/10średnia ocena książek autora
111 przeczytało książki autora
228 chce przeczytać książki autora
5fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
O sytuacji pisarza polskiego pochodzenia żydowskiego w XX wieku (Rzecz, którą nie ja powinienem napisać...)
Artur Sandauer
6,6 z 8 ocen
18 czytelników 1 opinia
1982
Najnowsze opinie o książkach autora
Rachunek pamięci Paweł Jasienica
6,8
Książka-świadectwo okresu odwilży po realizmie socjalistycznym w literaturze i kulturze powojennej i stalinowskiej Polski Ludowej. Ważna dla zrozumienia bohaterów, realiów i języka tamtych czasów. Składają się na nią teksty bardzo zróżnicowane co do stylu i tematyki, pisane przez osoby o różnych światopoglądach i różnym stopniu zaangażowania w komunizm lub go wręcz odrzucające. Wielką zasługą wydawnictwa Więzi było udostępnienie tych tekstów, swego czasu skazanych przez cenzurę na niebyt. Niestety moim zdaniem sposób wydania pozostawia wiele do życzenia. Nie chodzi o staranną stronę edytorską, lecz stopień opracowania. Komentarz historyczny jest minimalny, a wstęp Michała Głowińskiego dalece niewystarczający. Koncentruje się na kwestiach języka, specyfice epoki, cenzurze, w tym kluczowej autocenzurze autorów, którzy wielu rzeczy nie mogli powiedzieć wprost. Otóż uważam, że obowiązkiem jest dziś przekazać czytelnikom to, czego ówcześni powiedzieć nie mogli lub nie chcieli, odcyfrować zaszyfrowane nazwiska, tytuły, sytuacje i wybory życiowe, nakreślić stanowiska ideowe i dać klucz do ukrytych znaczeń. Noty o autorach to za mało, aczkolwiek ujawniają one co nieco. W tej edycji króluje jednak następująca postawa naszej historiografii: komunizm straszny, uwikłania straszne, ale największy dramat przeszli ci, którzy się uwikłali a potem zrozumieli, więc przejdźmy do porządku nad szczegółami, bo ten kto je rozgrzebuje to miłośnik polowania na czarownice. Autor wstępu też forsuje tę metodę. Wystawia cenzurki (choć zgadzam się z nim, że najwybitniejsze teksty wyszły spod pióra Pawła Herza i Hanny Malewskiej) i z uporem podkreśla, że najważniejszą cechą książki jest to, że autorzy mówią o sobie i nikogo nie osądzają. Nieprawda. Jest tam wiele poczucia krzywdy i bardzo wiele ostrych opinii nie tylko "o systemie". System nie był anonimowy. Mowa nie tylko o tekście Jalu Kurka, który we wstępie został wyśmiany, bo opowiedział o osobistych żalach. Mowa też choćby o przejmującym eseju Mieczysława Jastruna, czy tekście Flory Bieńkowskiej z jej ostrym oskarżeniem starszych pisarzy, którzy umieli się uchylić a młodych wystawili na obrzydliwą indoktrynację lub wręcz wzięli w niej udział. Ale dlaczego takie osobiste wyznania mają być gorsze? Dlaczego lepsza jest pseudometafizyczna opowiastka Anny Kowalskiej (dla której nawet w okresie powstawania tej książki zaproszenie do niej skazanego na milczenie Zawieyskiego było "zaganianiem do kruchty")? Dlaczego lepszy załgany - moim zdaniem - esej Adama Ważyka, który epokę "słusznie minioną" opisał jako okres opętania, władzy demonów i udziału w czarnej liturgii; doprawdy już samo użycie religijnego języka do samousprawiedliwienia się z udziału w ateistycznej budowie "lepszego świata" jest dyskusyjne, jeśli nie niesmaczne. Tamto rozliczenie było niepełne, bo inaczej być nie mogło. Obecnie wymagać należy więcej, bo w przeciwnym razie niewiele pojmiemy i nauczymy się o tamtych czasach pogardy, manipulacji, łamania charakterów i zbrodni uwitej w nowy język i szczytne hasła. A zdaje się, że nie jest z tym rozumieniem najlepiej.
Bóg, Szatan, Mesjasz i...? Artur Sandauer
8,0
Książka spontanicznie pożyczona mi przez kolegę z pracy - w zamyśle jako przedłużenie i uzupełnienie licznych naszych debat na linii dobro-zło (albo na przykład chirurg-anestezjolog).
Autorskie tłumaczenie Księgi Genesis - pierwszej części Starego Testamentu, a następnie kilka esejów dotyczących problematyki Księgi Rodzaju i Starego testamentu w ogóle. Głównie wgłębiających się w ich chronologię i kompozycję oraz próbujących - lokalizując powstanie w czasie poszczególnych jej fragmentów, czy nawet przypisując ich powstanie poszczególnym autorom - odtworzyć zamysł i powód powstania tej “świętej” księgi.
Samo tłumaczenie również wzbogacone obszernym komentarzem (rozdział po rozdziale),gdzie autor dokładnie opisuje, które fragmenty poszczególnych rozdziałów są pisane z pozycji jahwistycznej (najwcześniejszej narracji jeszcze bardzo animistycznej i politeistycznej),które z elohistycznej (późniejszej i bardziej abstrakcyjnej),a które są najpóźniejszymi fragmentami w narracji “kapłańskiej”. Właśnie to ma autor za zadanie: uświadomić nam etapy powstawania ksiąg Starego Testamentu oraz ukazać te szwy spajające owe tak różne i odległe w czasie narracje.
Poznajemy więc historię boga JHWH, czyli przekształcenia dość złośliwego lokalnego pustynnego bożka ognia i błyskawicy (jednego z wielu czczonych wówczas równolegle przez ludy Bliskiego Wschodu) w przedwiecznego stwórcę nieba i ziemi i boga jedynego. Bardzo ciekawy i przekonujący wywód. A sama przemiana miała - chyba nie dziwi to nikogo - usankcjonować obecność kasty kapłanów przyjmujących łaskawie rząd ofiarnych zwierząt przyprowadzanych na ołtarz owego demiurga. Nic nowego pewien współczesny nam Torunianin nie wymyślił…
Ciekawym ujęciem (chyba zresztą dziś już prawomocnie uznanym przez biblistów) jest uznanie za najstarsze fragmenty Starego Testamentu pewnych fragmentów Księgi Sędziów, a opowieść o podboju Kanaan przez Jozuego za opis prawie reporterski współczesnych mu nieomal autorów. Cała wcześniejsza zaś część - z Pięcioksięgiem włącznie - miała zostać dopisana później, by uzasadniać najazd Izraelitów na Kanaan rzekomo historyczną ich tam obecnością w czasach przed-egipskich.
Jest to książka przeznaczona dla tych, którzy zastanawiają się, kim byli prawdziwi autorzy Starego Testamentu. Nie poda nam ona wprawdzie imion owych Homerów, Herodotów czy Piliniuszów, ale dostaniemy ich sylwetki, zamysły, zlokalizujemy ich w historii narodów Izraela i Judy (wprawdzie współczesne datowanie nieco ich poprzesuwało na osi czasu),a nawet umieści na dworach konkretnych władców.
Dzieło imponujące intelektualnie, zwłaszcza w dobie pisarstwa instagramowego, gdzie autorem może być już niemal każdy, a nie jest nim, kto nie pisze pięciu-sześciu książek rocznie. Tymczasem mamy tu do czynienia z erudycją pozwalającą nie dość że na autorskie tłumaczenie księgi Starego Testamentu, to jeszcze na miejscami dość głęboką jej językową analizę, osadzenie jej powstania w wydarzeniach historycznych epoki, a wszystko to pisane czterdzieści pięć lat temu, czyli gdzieś w epoce Kopalińskiego i jego słynnych fiszek. Imponujące.