Tajemniczy wróg T.L. Swan 6,4
ocenił(a) na 66 tyg. temu „– Stace, obiecaj mi, że jeśli nas dopadną, nie będziesz rżnął bohatera. Musisz uciekać i nie oglądać się za siebie. To mnie chcą.
– A ty jesteś częścią mnie. Jesteś tą częścią, bez której nie mogę żyć.”
Zanim sięgnęłam po najnowszą powieść T. L. Swan, natknęłam się na kilka opinii, które skutecznie zniechęciły mnie do jej przeczytania. W obawie o zastój czytelniczy spychałam książkę na sam koniec swojego stosu recenzenckiego. Spodziewałam się czegoś naprawdę kiepskiego i chyba znalazłam metodę na czytanie książek autorki, bo w rezultacie nie okazała się tak zła, jak oczekiwałam.
Roshelle poznajemy w momencie, gdy przyłapuje swojego chłopaka na zdradzie z jej przyjaciółką, a zarazem współlokatorką. To wydarzenie nie okazało się jednak najgorszym w jej życiu. Chwilę później przypadkiem natyka się na coś, czego zdecydowanie nie powinna widzieć, a w rezultacie zostaje porwana i przetrzymywana na kontenerowcu. Wychodzi na jaw, że ma tam swojego skrytego anioła stróża, który uchronił ją przed znacznie gorszym losem. Roshelle nie ma jednak pojęcia, co skrywa jej tajemniczy wybawca… a może wróg?
Przyznam szczerze, że mniej więcej do połowy bawiłam się naprawdę dobrze. Owszem nie obyło się bez „krindżowych” momentów, ale w moim odczuciu nie było to aż takie złe. Spokojnie mogłam przymknąć na to oko. Nawet zaczęłam się zastanawiać, skąd te wszystkie negatywne opinie, bo choć „Tajemniczy wróg” odbiega klimatem od pozostałych książek autorki, to jednak historia ma ogromny potencjał. I to stwierdzenie jest tu kluczowe, bo jak się wkrótce okazało, zwyczajnie nie został on w pełni wykorzystany. Dość obiecujący początek zastąpiła dynamiczna, ale nieco absurdalna i głupiutka akcja. Nasi bohaterowie w trakcie stracili również pazur i ciekawą chemię, które udało im się wypracować w pierwszych rozdziałach. Pojawiło się uczucie, ale Roshelle i Mac/Stace w swojej relacji po zrobieniu jednego kroku do przodu, po chwili cofali się o dwa. Nie dało się nie wychwycić pewnej infantylności w ich zachowaniu, co dla mnie skutecznie odebrało początkowy urok. Pod koniec zrobiło się nieco dramatycznie, aczkolwiek muszę przyznać, że pomimo tych wszystkich zastrzeżeń wciągnęłam się w fabułę, a ostatnie rozdziały śledziłam z zaangażowaniem. Pojawiła się nutka niepewności i to moim zdaniem po części zrobiło robotę.
Tak jak wspomniałam wyżej „Tajemniczy wróg” to powieść, która odbiega od znanego nam klimatu powieści T. L. Swan. Nie ma sensu porównywać jej do kultowych już „Braci Miles”, czy nawet serii „Mr”, dla których charakterystyczna była spora dawka humoru, zestawiona z pikanterią. Tutaj mamy głównie to drugie, lecz osadzone razem z sensacją. Ma to swoje plusy i minusy, bo jak widać na przykładzie tej książki – można przedobrzyć. Niemniej jednak tym samym nie uświadczycie tutaj nudy, mimo iż momentami ochota na przewrócenie oczami staje się silniejsza niż wszystko inne. Autorka jednak posiada na tyle przyjemne i wciągające pióro, że przez jej powieści, chociaż absurdalne, i tak przepływa się w mgnieniu oka.
„Tajemniczy wróg” to historia z ogromnym potencjałem, który nie został wykorzystany, ale według mnie historia nie okazała się tak tragiczna, jak spodziewałam się po licznych negatywnych opiniach. W moim prywatnym rankingu na najgorszą książkę T. L. Swan nie pokonała „Włocha” i „Skomplikowanej miłości”, które chyba już do końca będą okupować te zacne dwa pierwsze miejsca. Nie żałuję czasu, jaki spędziłam z bohaterami, pomimo iż ich opowieść nie należała do idealnych. Zachęcam do wyrobienia własnej opinii.