Mariana Zapata began writing love stories soon after she learned how to spell. She probably shouldn’t admit that she started sneaking romance novels from her aunt’s bookshelves way before she was old enough to even understand what it meant when a man flipped up a woman’s skirt… don’t tell her mom. Luckily, she stuck to stories about princesses and princes for a while. In her teens, she wrote boy band fanfiction (there’s still a website up somewhere on the internet with those masterpieces),and in her early twenties, she picked it back up again with Sookie Stackhouse and Twilight. Eventually, her significant other finally told her to do what she wanted to do and she began working on her original work. Her novels tend to include potty humor, bodily functions, and bad words. Mariana lives in a small town called Pagosa Springs, Colorado with her husband/best friend, Chris Letchford, and their two well-beloved (and emotionally manipulative) Great Dane children, Dorian and Kaiser. When she’s not pretending to write, she’s reading sci-fi, fantasy, steampunk or historical romance novels. You can usually find her harassing her dogs, being a hermit at home or cracking jokes at the expense of her family members.
Ludzie będą Cię osądzać niezależnie od tego, co będziesz robić, Sal. Nie słuchaj ich, bo ostatecznie to ty musisz żyć ze swoimi wyborami i z...
Ludzie będą Cię osądzać niezależnie od tego, co będziesz robić, Sal. Nie słuchaj ich, bo ostatecznie to ty musisz żyć ze swoimi wyborami i z tym, dokąd cię zaprowadzą. Nikt nie przeżyje życia za ciebie.
Lubicie książki slow burn, czy ich unikacie? Ja przyznaję się, że muszę mieć na nie po prostu ochotę, a to nie zdarza się jakoś często. Zazwyczaj są to cegiełki, a ja ostatnio wolę krótsze książki, jednak kolejna historia od @marianazapata skusiła mnie swoim opisem.
Luna to 26-letnia dziewczyna, która opuściła swoje rodzinne miasto już dawno temu i nigdy nie zamierzała tam wracać. Całe dnie spędzała w warsztacie samochodowym, w którym pracowała, aby dać swojej najmłodszej siostrze wszystko, co najlepsze.
Lucas Ripley to 41-letni mężczyzna, będący zarazem jednym z dwóch współwłaścicieli warsztatu. Wieczny mruk, który nie wypowiada zbyt wielu słów, ale to właśnie do niego coś ciągnie dziewczynę. Jednak przecież nie może ona czuć niczego do swojego szefa, prawda?
"Luna i pewne kłamstwo" to historia, która oczarowała mnie od pierwszych stron i z pewnością plasuje się u mnie na równi z "Wszystkie drogi prowadzą do ciebie". Luna to bohaterka, która przeżyła wiele złego, ale zawsze powtarzała sobie, że przecież jest szczęśliwa i te właśnie słowa dotarły prosto do mojego serca. Ripley to z kolei mężczyzna, który powalił mnie na łopatki swoim nastawieniem, ale to, co zrobił w tym jednym momencie, gdy Luna wybrała się na jedną randkę wywołało we mnie wybuch śmiechu. Uwielbiam!
Z pewnością ta książka to historia pokazująca, że należy się cieszyć z tego, co mamy w życiu i doceniać jego każdą chwilę. Warto szanować to, co zdobyło samemu swoją ciężką pracą. Pokochałam głównych bohaterów i fabułę tej książki, przez co naprawdę polecam Wam zapoznanie się z tym tytułem.
Mogę Wam również obiecać, że będziecie się wkurzać, a potem skakać. Naprawdę 😁
Każdy wie, kto jest królową slow burn-u. Oczywiście jest nią Mariana Zapata. Nie wiem, jak ona to robi, że jej książki tak bardzo są pode mnie. Chociaż są grube i wolne to, dla mnie są niezwykle komfortowa.
"Luna i pewne kłamstwo" to historia niesamowicie wciągająca, od pierwszej strony sprawiła, że nie chciałam przerywać czytania.
Luna to 26-letnia dziewczyna, która swoją przygodę z warsztatem (samochodowym) zaczęła w wielu 17 lat, gdy opuściła swój rodzinny dom. To odważna, wytrwała i troskliwą osobą. Doskonałym przykładem jest na to jej oddanie siostrom.
Lucas Ripley jest współwłaścicielem warsztatu, w którym Luna pracuje. Powiedzieć, że z niego gbur to jak nic nie powiedzieć, no gość miał momentami jakieś rozdwojenie jaźni. Bo jednym razem był, do rany przyłóż, a innym wychodził z niego niezły buc. Moje serce jednak zdobył, takimi małymi gestami, jak przynoszenie Lunie obiadu, czy pilnowanie jej, gdy ta chodziła na randki, i bycie z nią, gdy ta potrzebowała pomocy.
Czytanie tej książki sprawiło mi wiele radości i wzruszeń. Wywołała we mnie wiele różnych emocji i sprawiła, że byłam bardzo zaangażowana i pochłonięta rozwojem relacji głównych bohaterów, ale też tym, co się wydarzy i czym nas autorka zaskoczy.
Jeśli tak jak ja lubicie pióro Mariany, lubicie slow burn, to ta książka jest dla Was!