Czytamy w weekend
Zimą musi być zimno. Nie ma co narzekać. Trzeba uzbroić się w dobrą książkę, rozgrzewający napój, miękki kocyk i spędzić weekend w domu!
- Śniło mi się, że była 21:00 i było na dworze jasno – powiedział kilka dni temu mój mąż. Oboje ostatnio strasznie tęsknimy za dłuższymi i cieplejszymi dniami. U mnie dochodzi jeszcze tęsknota za zielenią i dlatego moim ulubionym miejscem jest kącik w kuchni, gdzie rozrosła się mięta-cthulhu (wije się wzdłuż całego parapetu, sięgając najwyższych szafek kuchennych i wtryniając się do lodówki, gdy otwiera się drzwiczki). I tak sobie człowiek siedzi, wdycha olejki eteryczne mięty i… nie robi absolutnie nic.
To straszne niechciejstwo obejmuje również czytanie książek. Chyba czas już z tym skończyć. Skoro wiosna nie chce przyjść, należy samemu ją sprowadzić. Dlatego najbliższy weekend zacznie się wizytą w poznańskiej palmiarni – naładuję się zielenią i ciepłem, a potem przedłużę swój pobyt w „dżungli” sięgając po Zaginione Miasto Boga Małp w interpretacji Aleksandra Pawlikowskiego. Wraz z wyprawą archeologiczną przemierzę niedostępne lasy Mosquitii, będę uważać na śmiertelnie jadowite kajsaki, a potem ujrzę wśród zieleni La Ciudad Blanca, Białe Miasto. Kto wybiera się w tę podróż życia razem ze mną?
Ostatnimi czasy nie udzielałem się zbyt aktywnie w tej rubryce. A to dlatego, że mocno wsiąknąłem w książkę, o której nie mogłem napisać. Nie jest to tytuł z żadnego „indeksu ksiąg zakazanych”. Po prostu powieść owa była nominowana w naszym plebiscycie na Książkę Roku 2017. Autocenzura, którą sobie narzuciłem miała mnie chronić przed zarzutem stronniczości. Głosowanie dobiegło końca przedwczoraj w nocy (braliście udział?), zatem moja klauzula milczenia przestała obowiązywać. Ową powieścią, której oddałem się z taką przyjemnością jest Nie mówcie, że nie mamy niczego Madeleine Thien. W weekend mam zamiar ją dokończyć, ale już teraz zapowiada się, że to będzie jedna z lepszych książek, jakie przeczytam w tym roku. Jest to napisana z rozmachem, przejmująca, przepełniona muzyką opowieść o tym, że nie wszystko przemija, a niektóre historie skazane są na ciągłe powtórzenia. A czy to dzieło wygrało głosowanie w swojej kategorii?
Prognozuję, że czytanie tej powieści zajmie mi kilka weekendów. Pokaźna liczba stron – 847 zapowiada ucztę, którą delektować się będę prawdopodobnie aż do wiosny, więc ponownie w cyklu „Czytam w weekend” znajdziecie mnie za jakiś czas. Zawsze obawiam się poświęcania zbyt wielu godzin tylko jednemu autorowi. Co będzie jeżeli gdzieś w połowie lektury dojdę do wniosku, że nie jest godna doczytania? Na pewno będę miała poczucie zmarnowanych wielu godzin, które mogłabym spędzić w towarzystwie innych literackich bohaterów. Zaryzykuję jednak, bo biorąc pod uwagę objętość może ta książka okazać się opus magnum Paula Austera. Poza tym fabuła intrygująca – bohater przeżywa swoje życie 4 razy. Za każdym razem inaczej. Też bym tak chciała. No to 4… 3… 2… 1… weekend start!
A jak zapowiada się Wasz weekend?
komentarze [274]
znów na ten weekend jest obsuwa a ja czytam
Człowiek to człowiek, a śmierć to śmierć
Dżentelmen w Moskwie
Labirynt duchów
i znów nie w tym wątku pani pisze, jak co tydzień. zwracanie uwagi nie pomaga jak widać, wiec tym razem po prostu pani pogratuluje.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Nigdziebądź
Droga Królów - umęczyłam się z pierwszą połową, ale tak po 500 stronach się rozkręciło i mnie wciągnęło :)
W tym tygodniu czytam Żołnierze Wyklęci. Przecież to dziecko bandyty!
Pierwszy śnieg
Skończyłam Prawdziwy cud i zaczynam Więcej czerwieni
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postSkończyłam Nieodnaleziona i zaczynam Behawiorysta
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postSkończyłam Azyl i jestem w połowie Wszyscy patrzyli, nikt nie widział :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Czytam
Na krańce świata. Podróż historyka przez historię
Norman Davies nie zawodzi moich oczekiwań.
Przed chwilą skończyłam
Zimowy wiatr na twojej twarzy
i zaczynam
Złota godzina