rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Kiedy w marcu 2020 roku, świat zaczął spowijać się w mgle pandemii COVID-19, znaczna część codziennych zajęć musiała odejść precz, a w ich miejsce – w świecie, który nie lubi pustki – musiały wejść nowe. Takim zajęciem w moim przypadku stały się programy kulinarne, a Jamie Oliver stał się najczęstszym gościem mojego mieszkania przez ostatni rok.
Jednak nie rozmawiamy tutaj o telewizji, tylko o książkach. „Gotuj sprytnie jak Jamie” jest jedną z wielu pozycji wydanych przez znanego brytyjskiego kucharza-celebryty-społecznika i traktuje o popularnym w ostatnich latach nurcie #zerowaste.
Każdego roku marnujemy niewyobrażalną ilość jedzenia. I nie chodzi tylko o „brzydkie” warzywa, które są wyrzucane w marketach, niedojedzone resztki w restauracji czy zamówienia, które z różnych powodów odrzucane są w knajpach przez klientów. Wyrzucamy te elementy mięsa, które nam nie smakują, odkrawamy te części warzywa, które są grube, łykowate i trudniej je szybko ugotować, kupujemy za dużo, nie radzimy sobie z długoterminowym przechowywaniem żywności. Czy można to zmienić? Oczywiście, i o tym, oprócz wielu niesamowitych przepisach mówi ta książka.
Całość podzielona jest na kilka rozdziałów – kurczak, wołowina, wieprzowina, ryby, baranina oraz warzywa. Każda z części rozpoczyna się przepisem bazowym, z którego resztek następnie można przyrządzić pozostałe dania. Jamie Oliver w przerywnikach między potrawami przedstawia nam również rady, w jaki sposób kupować mądrze, a clue, które można z nich wyciągnąć jest takie, żeby poznać otoczenie, w którym mieszkamy, znaleźć miejscowych dostawców i postarać się wykorzystywać sezonowe składniki.
Jako że mówimy o jedzeniu, to oczywiście suche przepisy nie zachęciłyby raczej do ugotowania konkretnego dania. Widząc listę składników można stwierdzić „O! To wygląda dobrze!”, jednak dobrze zrobione zdjęcie posiłku zwraca uwagę, co trzeba przyznać, że w omawianej pozycji jest wykonane naprawdę świetnie. Same przepisy omówione są również krok po kroku, a kompozycja strony zachęca do częstego korzystania z książki jako bazy przepisów.
Czy szukasz przepisu na obiad we dwoje, czy chcesz przygotować sobie jedzenie na cały tydzień, czy może wolisz zorganizować imprezę dla znajomych, „Gotuj sprytnie jak Jamie” jest książką dla Ciebie. Warto do niej sięgać nie tylko po to, żeby urozmaicić sobie jadłospis, ale również po to, żeby stawać się coraz bardziej świadomym konsumentem.

Kiedy w marcu 2020 roku, świat zaczął spowijać się w mgle pandemii COVID-19, znaczna część codziennych zajęć musiała odejść precz, a w ich miejsce – w świecie, który nie lubi pustki – musiały wejść nowe. Takim zajęciem w moim przypadku stały się programy kulinarne, a Jamie Oliver stał się najczęstszym gościem mojego mieszkania przez ostatni rok.
Jednak nie rozmawiamy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pokochawszy. Miłość w języku Jerzy Bralczyk, Lucyna Kirwil, Karolina Oponowicz
Ocena 7,3
Pokochawszy. M... Jerzy Bralczyk, Luc...

Na półkach:

Po książkę „Pokochawszy. Miłość w języku.” sięgnąłem w związku z marcowym wyzwaniem LubimyCzytać. Odnaleziona po tagu #język po przeczytaniu fenomenalnego Język – narzędzie kultury Daniela L. Everetta, miała być dla mnie kontynuacją dobrej passy związanej z tematyką językoznawstwa, semantyki, etymologii i innych mechanizmów związanych z tworzeniem czy rozwojem języka. No i niestety… trochę się zawiodłem.
Książka-wywiad Jerzego Bralczyka i Lucyny Kirwil w rozmowie z Karoliną Oponowicz, jest bardzo nierówna. Rozmaite rozdziały mniej lub bardziej tykają się języka samego w sobie, często bardziej angażując prywatne życie małżeństwa jednego z najbardziej znanych polskich językoznawców. Mimo że wywiad rządzi się swoimi prawami i trudno jest w nim kompletnie pozbawić dygresji, to momentami jest ich po prostu zbyt wiele.
Kolejnym negatywnym aspektem „Pokochawszy…” są pewniki – przynajmniej zdaniem autorów – rzucane co jakiś czas. Jednym z nich, w rozdziale o kłótni, jest przytoczenie, że w małżeństwie nie ma możliwości nie pokłócić się o to, kto wstaje w nocy do dziecka. Użycie tego zdania jako aksjomatu, w książce o języku i miłości zakrawa trochę o taki antypaulocoelhizm, będący prawdą objawioną, która zamiast prowadzić nas do sukcesu, prokuruje do usprawiedliwiania swoich zachowań. Czy ma to sens? Śmiem wątpić.
Nie jest jednak tak, że przeczytanie tej książki jest czasem straconym. Warto chociażby pokusić się o rozdział o seksie, gdzie w ciekawy sposób omawiane jest, dlaczego w języku polskim ciężko o „normalne” określenia „tych” miejsc. Albo mówimy naukowo, albo mówimy wulgarnie, albo infantylnie. A gdzie jest tu miejsce na tytułową miłość?
Jeśli więc masz kilka wolnych wieczorów, chcesz przeczytać coś lekkiego, a nie przeszkadza Ci to, że momentami będzie trzeba przewertować kilka stron, bądź przyspieszyć trochę czytanie, by wrócić do treści bardziej wartościowych to sięgnij po „Pokochawszy”. Jednak, w momencie, gdy zależy Ci na książce, która wprowadza dużo więcej informacji niż typowej gadki przy herbatce, może warto jeszcze raz spojrzeć na swoją półkę czy do lokalnej księgarni i sprawdzić jakąś inną pozycję.

Po książkę „Pokochawszy. Miłość w języku.” sięgnąłem w związku z marcowym wyzwaniem LubimyCzytać. Odnaleziona po tagu #język po przeczytaniu fenomenalnego Język – narzędzie kultury Daniela L. Everetta, miała być dla mnie kontynuacją dobrej passy związanej z tematyką językoznawstwa, semantyki, etymologii i innych mechanizmów związanych z tworzeniem czy rozwojem języka. No i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bobas lubi wybór. Twoje dziecko pokocha dobre jedzenie Tracey Murkett, Gill Rapley
Ocena 6,8
Bobas lubi wyb... Tracey Murkett, Gil...

Na półkach:

Bobas lubi wybór autorstwa Gil Rapley i Tracy Murkett wypadałoby dzielić przez trzy, jak każde tego typu poradniki. Oprócz części rzeczy, które pozwalają na pozytywny odbiór, wzbogacając naszą wiedzę, mamy również manifest "antyłyżeczkowców", dla których osoby karmiące łyżeczką zabierają niemowlakom dzieciństwo, a sobie możliwość przepowiadania pogody za pomocą rączek niemowlaka odciśniętych w maśle (tak, naprawdę jest taki fragment w tej książce...).

Ogólnie przeczytać można, osoby zafascynowane BLW na pewno wzmocni, osoby chcące się czegoś dowiedzieć o tej metodzie w pewnych momentach zażenuje i rozśmieszy, ale mimo wszystko pozwoli coś z siebie wyciągnąć :)

Bobas lubi wybór autorstwa Gil Rapley i Tracy Murkett wypadałoby dzielić przez trzy, jak każde tego typu poradniki. Oprócz części rzeczy, które pozwalają na pozytywny odbiór, wzbogacając naszą wiedzę, mamy również manifest "antyłyżeczkowców", dla których osoby karmiące łyżeczką zabierają niemowlakom dzieciństwo, a sobie możliwość przepowiadania pogody za pomocą rączek...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka Michał Kołodziejczyk, Anita Werner
Ocena 7,3
Mecz to pretek... Michał Kołodziejczy...

Na półkach:

Co łączy Kosowo, Naddniestrze, Irlandię Północną, Bośnię i Hercegowinę oraz Kraj Basków? Waleczne nastawienie, walka o niezależność, ciągnące się latami konflikty oraz… wizyta Michała Kołodziejczyka oraz Anity Werner, dzięki którym mogliśmy poznać te miejsca od strony sportu, który wywołuje na całym świecie ogromne emocje – piłki nożnej.
Jednak sama piłka nie jest kluczem w tej książce. Chodzi przede wszystkim o popularnego "footballu" otoczkę. Walkę o tożsamość narodową. Jednoczenie się ludzi w obliczu sportu. Wojnę. Historię. Rasizm. A także… politykę. Czy przy rozgrywkach sportowych powinno być na nią miejsce? Najlepiej o tym wiedzą fani krykieta, gdzie przy okazji meczów między Indiami, a Pakistanem prowadzone są dyplomatyczne rozmowy. Jednak także piłka nożna może być miejscem, która kreuje pojednanie albo wzbudza do większych rozłamów. Miejscem, w którym obserwując zmagania „swoich” piłkarzy można budować swój naród. Miejscem, w którym niezależnie od decyzji NATO, ONZ czy innych organizacji międzynarodowych można stworzyć jakiś element rzeczywistości, który pozwoli nam się utożsamiać z innymi i pokazywać, kim naprawdę jesteśmy.
Mecz o pretekst sam w sobie jest napisany naprawdę przyjemnym językiem, który ze strony na stronę wzbudza dalszą fascynację historii poszczególnych państw, miast czy po prostu konkretnych życiorysów. Przypomina w swojej konwencji trochę „This is Football” z platformy Amazona, gdzie obserwujemy między innymi zmagania reprezentacji Rwandy w kontekście prowadzonej wojny domowej między Tutsi i Hutu. Na podstawie poszczególnych historii, konkretnych osób, ich życia daje nam poznać, z jakimi problemami mierzą się ludzie w poszczególnych państwach.
Warto również odnotować, że najlepszą historię kreuje… rzeczywistość. Rozdział dotyczący Izraela opowiada historię rasizmu w Beitarze Jerozolima, który jest klubem żydowskim, co w opętanej religijnym podziałem Jerozolimie prowadzi do nienawiści do wyznawców wiary proroka Mahometa. I tak historia tego klubu toczy się z wzlotami i upadkami w walce z rasizmem, aż pod koniec 2020 roku, Szejk Hamad bin Khalifa Al Nahyan ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich nabywa prawa do 50% klubu, co wzbudza kolejne kontrowersje. Z drugiej strony, może właśnie pozwoli na zakończenie scysji w przypadku dobrych wyników klubu? Może to właśnie będzie drogą do zjednoczenia?
Historia toczy się na naszych oczach, a piłka nożna jest jej częścią. Jednak boiskowe zmagania to tylko jedna strona medalu „Ze wszystkich rzeczy nieważnych, piłka nożna jest najważniejsza”. A dla rzeczy ważnych, jak można zauważyć czytając książkę Michała Kołodziejczyka oraz Anity Werner, Mecz to tylko… Pretekst.

Co łączy Kosowo, Naddniestrze, Irlandię Północną, Bośnię i Hercegowinę oraz Kraj Basków? Waleczne nastawienie, walka o niezależność, ciągnące się latami konflikty oraz… wizyta Michała Kołodziejczyka oraz Anity Werner, dzięki którym mogliśmy poznać te miejsca od strony sportu, który wywołuje na całym świecie ogromne emocje – piłki nożnej.
Jednak sama piłka nie jest kluczem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Hašek w ciekawej, satryrycznej formie pokazuje absurd i bezsens wojny dzięki kreacji dosłownie działającego i doskonale posłusznego Szwejka. Pomimo tego, że ma swoje gorsze fragmenty to i tak szkoda, że powieść przez czeskiego pisarza nie została ukończona.

Hašek w ciekawej, satryrycznej formie pokazuje absurd i bezsens wojny dzięki kreacji dosłownie działającego i doskonale posłusznego Szwejka. Pomimo tego, że ma swoje gorsze fragmenty to i tak szkoda, że powieść przez czeskiego pisarza nie została ukończona.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Album czy książka? Książka czy album? Zastanawiając się nad odpowiedzią na to pytanie możnaby spędzić więcej czasu, niż zajęłoby podejście do półki, gdzie znajduje się papierowa wersja Cyberpunka 2077, sięgnięcie po nią, zrobienie sobie dobrej herbatki i „przeczytanie całości”. Czy jednak potrafimy postawić ewidentną granicę, gdzie kończy się książka?

Co by powiedzieć o powieściach graficznych o superbohaterach? Jak zapatrywać się na atlasy grzybiarskie? Czy 100 sposobów na... (tu wstaw dowolny rzeczownik), gdzie zdjęcie zajmuje 90% strony to nadal ten sam utwór kultury co... dzieło Noblisty?

Często odczuwamy potrzebę wytyczenia sobie jakiejś granicy, klasyfikacji. Żeby pokazać, że jesteśmy lepsi, bo my czytamy takie rzeczy, a ktoś inny tylko takie. Prawdą jest, że grafiki w Cyberpunku są jego najbardziej wartościowym elementem. Jednak warto też docenić robotę, jaka została wykonana przy opisie świata, w którym rozgrywa się popularna gra.

Na łamach tej książki – pozwolę sobie zdecydować, że określenie to jest w tym przypadku prawdziwe – możemy odnaleźć opisy historii, dlaczego bohaterowie żyją w takim miejscu, co do tego doprowadziło. Możemy odnaleźć rządzących kluczowym dla historii miastem Night City korporacji, gangów czy zbudowany latami podział klas społecznych niczym w dobrej książce historycznej, a także pooglądać widoki niczym z najlepszego przewodnika turystycznego, albo skupić się na moralnym aspekcie cybernetyki i granicach jej stosowania rodem z socjologicznej pozycji.

Jakim cudem tyle zmieściłoby się na 200 stronach przepełnionych obrazkami? Dlatego, że mimo wszystko jest to tylko i wyłącznie poruszenie tematu. Aby dowiedzieć się więcej, należy już zagłębić się w świat gry. Do czego mnie osobiście książka ta zachęca. Czy jednak możemy w takim razie traktować ją jako osobny utwór? Tu już rodzi się pytanie o kolejną granicę. A na nie pozwolę już sobie nie odpowiedzieć.

Album czy książka? Książka czy album? Zastanawiając się nad odpowiedzią na to pytanie możnaby spędzić więcej czasu, niż zajęłoby podejście do półki, gdzie znajduje się papierowa wersja Cyberpunka 2077, sięgnięcie po nią, zrobienie sobie dobrej herbatki i „przeczytanie całości”. Czy jednak potrafimy postawić ewidentną granicę, gdzie kończy się książka?

Co by powiedzieć o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jako osoba, która studiowała energetykę i pracuje "w branży" jestem pod wrażeniem researchu, który Elsberg zrobił przed napisaniem tej książki. Pierwsze dwieście stron to naprawdę dobry sposób działania systemu elektroenergetycznego w przypadku kryzysu, techniczne sformułowania są bardzo dobrze wkomponowane i nie ma tu żadnych dziwnych głupotek, niczym u Remka Mroza, który twierdzi, że z kopalni węglowych emitowany jest uran...
Delikatny problem mam jednak z samą fabułą. W pewnym momencie historia przysiada, ciągnie się jak flaki z olejem, by na sam koniec zrobić z tego typowy thriller, w którym część zachowań przestaje być sensowna, a główni antagoniści jakby stracili cały pokład inteligencji, którym potrafili zaskoczyć cały świat... Mimo tego strona po stronie szybko upływa, więc czasu się na czytaniu za dużo nie straci 🙂
Podsumowując, przeczytać warto na pewno, zachowania społeczno-ekonomiczne oddane są naprawdę rewelacyjnie, dla osób zaciekawionych technicznie - fantastyczny sposób na pierwszy kontakt za pomocą beletrystyki, a nie pozycji naukowych, jednak dla poszukujących dreszczyku, napięcia i wartkiej akcji - może to nie być to.
Osobiście polecam 🙂

Jako osoba, która studiowała energetykę i pracuje "w branży" jestem pod wrażeniem researchu, który Elsberg zrobił przed napisaniem tej książki. Pierwsze dwieście stron to naprawdę dobry sposób działania systemu elektroenergetycznego w przypadku kryzysu, techniczne sformułowania są bardzo dobrze wkomponowane i nie ma tu żadnych dziwnych głupotek, niczym u Remka Mroza, który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Księgi Jakubowe opisują niezwykłe życie Jakuba Franka, zrzeszonych przez niego kontratalmudystów oraz rzeszy innych osób, z którymi mniej lub bardziej losy Franka splatały się w jego wielkiej podróży "przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie, nie licząc tych małych" :)

Frank, uchodząc w swej grupie za kolejne wcielenie Mesjasza, reformuje kompletnie podejście do religii żydowskiej, upatrując możliwość osiągnięcia "zbawienia" poprzez "cudze uczynki", czyli przyjęcie częściowo zachowań chrześcijańskich i islamskich.

Interesujące rozważania filozoficzne oraz nieprawdopodobne i niewiarygodne przygody grupy Franka przeplatają się z listami, nakreślającymi tamtejszą sytuację polityczną, a także z życiem codziennym i wątpliwościami otoczenia Jakuba, który w swojej idei mesjanizmu, podejmuje kontrowersyjne decyzje, spajające jednak mocno, nowoutworzoną przez niego religię.

Jeśli chodzi o same wrażenia z przeczytanej książki Tokarczuk, bardzo przypadła mi do gustu jej forma graficzna. Reorganizacja numeracji stron w stylu hebrajskim, dodawała nutki niecodzienności, a kończenie strony następnym słowem następnej strony jest zabiegiem, który wspomaga szybkość czytania i pomaga w łapaniu kontekstu tego, co zaraz będziemy czytać.

Sama historia Franka jest rzeczywiście interesująca, jednak główna postać budzi ambiwalentne uczucia, można wręcz stwierdzić, że w pewnym momencie uderza mu do głowy zbyt bardzo "sodówka", przez co z czasem jego historia zaczynać mierzić, zamiast ciekawić.

W różny sposób również można zapatrywać się na poszczególne księgi, gdzie przebrnięcie przez pierwszą z nich było dla mnie pewnym wyzwaniem, jednak warto było przemęczyć te około 100 stron, żeby w końcu historia zaczęła nabierać sensu i spójności - można ją potraktować jako pewne wprowadzenie, bez którego jednak całość by trochę traciła.

Kolejnym zabiegiem, który wywołał we mnie bardzo pozytywne emocje, jest zmiana czcionki w przypadku, gdy mamy do czynienia z listami, dzięki czemu, poznając historię Franka, czujemy się, jakbyśmy byli sami w sobie badaczami, doszukującymi się kolejnych szczegółów życia jego, jego otoczenia i XVIII-wiecznego świata.

Po Księgi Jakubowe sięgnąłem przede wszystkim - jak zapewne większość osób w ostatnim czasie - by zapoznać się z dorobkiem naszej "najświeższej" noblistki. Trzeba jednak przyznać, że momentami książka jest ciężka i na pierwszy raz może nie być najlepszym wyborem, by poznać bliżej Panią Tokarczuk. Ja oceniam ją jednak względnie pozytywnie, doceniając styl, ogrom poświęconej pracy i sposób przedstawienia zarówno historii za pomocą pisma, jak i oprawy, lecz przyznając, że chwilami jest zdecydowanie zbyt przeciągnięta. Na pewno warto jednak sięgnąć, by samodzielnie wyrobić własną opinię.

Księgi Jakubowe opisują niezwykłe życie Jakuba Franka, zrzeszonych przez niego kontratalmudystów oraz rzeszy innych osób, z którymi mniej lub bardziej losy Franka splatały się w jego wielkiej podróży "przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie, nie licząc tych małych" :)

Frank, uchodząc w swej grupie za kolejne wcielenie Mesjasza, reformuje kompletnie podejście...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdy w małym miasteczku zaczyna panować niepokojącą atmosfera, połączona z kilkoma "nieszczęśliwymi" wypadkami, wszystkie oczy kierują się ku małej dziewczynce, która przetrwała pożar domu, w którym zginęła jej całą rodzina. Przecież od dawna wiadomo, że czarownice nie płoną...

Książka Jenny Blackhurst może służyć jako całkiem interesujące studium psychologiczne życia w małym miasteczku, gdzie tajemnice powoli wypełzają na światło dzienne, a moment, w którym ktoś się wyróżnia, jest "pierwszym do odstrzału". Czy w tym przypadku podejrzenia były właściwe? Warto przekonać się samemu.

Krótkie rozdziały powieści napędzają tempo, więc czyta się ją naprawdę szybko. Strony przechodzą między palcami błyskawicznie (scrolluje się je zapewne równie szybko). Mamy kilka mniejszych lub większych twistów, gdzie jeden z nich był odrobinę już moim zdaniem wymuszony i troszkę psuje odbiór całości. Ale to już dyskusja na opinię że spoilerami :)

Gdy w małym miasteczku zaczyna panować niepokojącą atmosfera, połączona z kilkoma "nieszczęśliwymi" wypadkami, wszystkie oczy kierują się ku małej dziewczynce, która przetrwała pożar domu, w którym zginęła jej całą rodzina. Przecież od dawna wiadomo, że czarownice nie płoną...

Książka Jenny Blackhurst może służyć jako całkiem interesujące studium psychologiczne życia w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytane przeze mnie z mierną znajomością całego Świata Harrego Pottera, dały jednak radę. Same "opowiadania" kojarzą się jak najbardziej z historiami od braci Grimm, Andersena czy La Fontein'a.

Dodatkowo, każda z baśni jest opatrzona komentarzem Dumbledore'a, który zapewne dodaje wiele smaczków dla fanów uniwersum, mnie jednak momentami mierził i zbytnio przedłużał temat. Świadomość jednak tego, że jest to dodatek do całej sagi, pozwalał jakoś to przetrwać i nie męczył aż tak bardzo, jakby mógł...

Sama książka to typowo historia na "jeden wieczór", którą warto chwycić w momencie, gdy nie mamy ochoty na coś dłuższego. Godzinka i po temacie. Powinna nadać się zarówno dla osób, które są obeznane w świecie, jak i dla takich jak ja, które mają minimalne o nim pojęcie.

Czytane przeze mnie z mierną znajomością całego Świata Harrego Pottera, dały jednak radę. Same "opowiadania" kojarzą się jak najbardziej z historiami od braci Grimm, Andersena czy La Fontein'a.

Dodatkowo, każda z baśni jest opatrzona komentarzem Dumbledore'a, który zapewne dodaje wiele smaczków dla fanów uniwersum, mnie jednak momentami mierził i zbytnio przedłużał temat....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niezależnie od tego, czy potraktujemy tę książkę jako przewodnik po świecie Go z elementami kryminału, czy kryminał pokazujący na czym polega ta starochińska gra, możemy po przeczytaniu Święta Świateł być zadowoleni.

Główni bohaterowie, którzy na codzień zmagają się z różnego rodzaju wykluczeniami społecznymi (czarnoskóra policjantka i homoseksualny historyk), poprzez pewien kontrast swych osobowości, współgrają ze sobą, co powoduje, że książkę czyta się bardzo sprawnie i jest się zaangażowanym w dalszą historię.

Chociaż końcówka może być już troszkę przesadzona i brakuje w niej już tylko przysłowiowego UFO to cała intryga, wcześniej opisana, spina się całkowicie i nie pozostawia zbyt wiele wątpliwości. Chociaż można by było kilka elementów intrygi mniej przekombinować to samo rozwiązanie wydaje się zaskakujące.

Samo zakończenie natomiast daje nadzieję na ewentualną kontynuację w przyszłości, bądź pozostawia nas w świecie znanym z Incepcji, w którym zastanawiamy się, czy "bączek" się zatrzymał, czy jednak nie...

Niezależnie od tego, czy potraktujemy tę książkę jako przewodnik po świecie Go z elementami kryminału, czy kryminał pokazujący na czym polega ta starochińska gra, możemy po przeczytaniu Święta Świateł być zadowoleni.

Główni bohaterowie, którzy na codzień zmagają się z różnego rodzaju wykluczeniami społecznymi (czarnoskóra policjantka i homoseksualny historyk), poprzez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zbiór kazań, przemówień oraz fragmentów wywiadów/odpowiedzi na pytania kardynała Konrada Krajewskiego, który został Jałmużnikiem Papieża Franciszka, a wcześniej w Watykanie współpracował z Janem Pawłem II oraz Benedyktem XVI.
Książkę można podzielić na kilka segmentów - przemyślenia dotyczące duchowości oraz życia codziennego, spotkań kardynała z przybliżeniem sylwetek papieży jego oczami oraz jego własnych historii.
Pomimo troszkę słabszego fragmentu o "papieżach", książkę czyta się bardzo dobrze i bardzo szybko - w jeden wieczór spokojnie można ją pochłonąć. Przybliża sylwetkę jednego z najmłodszych kardynałów, momentami potrafi nawet zaskoczyć, jak w historii, która tłumaczy, dlaczego nazywany jest on... Robin Hoodem.
Prawdopodobnie dużo lepiej będzie się ją czytać osobom związanymi z wiarą chrześcijańską, ale wydaje mi się, że każdy mógłby z niej coś dla siebie wyciągnąć. Z mojej strony ocena zdecydowanie pozytywna.

Zbiór kazań, przemówień oraz fragmentów wywiadów/odpowiedzi na pytania kardynała Konrada Krajewskiego, który został Jałmużnikiem Papieża Franciszka, a wcześniej w Watykanie współpracował z Janem Pawłem II oraz Benedyktem XVI.
Książkę można podzielić na kilka segmentów - przemyślenia dotyczące duchowości oraz życia codziennego, spotkań kardynała z przybliżeniem sylwetek...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Afryka Trek. Od Przylądka Dobrej Nadziei do Kilimandżaro Alexandre Poussin, Sonia Poussin
Ocena 7,2
Afryka Trek. O... Alexandre Poussin, ...

Na półkach:

Bardzo, bardzo ciężko czytało mi się tę książkę. Wiem, co autorzy chcieli przekazać, wskazując historię po historii, osobę po osobie, która stanęła na ich drogę, ale... brakowało w tym tempa.
A jako że 3 lata drogi, nie obfitują raczej w codzienne przygody to ostatnie 100 stron czyta się znacznie szybciej niż pozostałe prawie 400.
Także, polecam osobom, które chciałyby potencjalnie zapoznać się głębiej z stylem życia osób mieszkających w Afryce, ale jeśli ktoś w książce podróżniczej poszukuje nutki przygody to lepiej sięgnąć po inną pozycję :)

Bardzo, bardzo ciężko czytało mi się tę książkę. Wiem, co autorzy chcieli przekazać, wskazując historię po historii, osobę po osobie, która stanęła na ich drogę, ale... brakowało w tym tempa.
A jako że 3 lata drogi, nie obfitują raczej w codzienne przygody to ostatnie 100 stron czyta się znacznie szybciej niż pozostałe prawie 400.
Także, polecam osobom, które chciałyby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie da się ukryć, że jest to książka dla dzieci, ale są jednak takie utwory, które mimo tego potrafią wzbudzić w dorosłym pragnienie przygody i tęsknotę za ogromną dziecięcą wyobraźnią.

Tym razem, nie potrafię jednak odnaleźć z głównym bohaterem książki nici porozumienia. Nie widzę większego celu w jego działaniach, gdy ucieka z miejsca w miejsce niczym mag Rincewind z Świata Dysku Pratchetta...

Nie potrafię również zrozumieć relacji między nim, a pewną mieszkanką Atlantydy, powstałej z niczego, bez żadnego powodu, sensu, ot tak po prostu, pomimo że cała historia by na to kompletnie nie wskazywała...

Żeby jednak nie było wyłącznie marudzenia, chciałbym docenić pokazanie zaawansowania technicznego Atlantydy w prosty sposób, co może pokazać młodym czytelnikom, jak działają podstawowe już teraz urządzenia i może ich w pewien sposób tym zaintrygować :)

Sama książka jest jednak dla mnie pewnym rozczarowaniem. Bardzo możliwe, że gdybym sięgnął po nią w dzieciństwie, z dużo mniejszą ilością pozycji na liście przeczytanych, to odbiór byłby kompletnie inny. Jednak dla mnie, stworzenie książki dla dzieci, powinno owocować tym, że dorastając, można zauważyć w niej coś więcej, chcieć przekazać te przygody następnym pokoleniom. Tu jednak zdecydowanie tego brakuje.

Nie da się ukryć, że jest to książka dla dzieci, ale są jednak takie utwory, które mimo tego potrafią wzbudzić w dorosłym pragnienie przygody i tęsknotę za ogromną dziecięcą wyobraźnią.

Tym razem, nie potrafię jednak odnaleźć z głównym bohaterem książki nici porozumienia. Nie widzę większego celu w jego działaniach, gdy ucieka z miejsca w miejsce niczym mag Rincewind z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

NIE MA równego poziomu, jak to w reportażach bywa.
NIE MA z drugiej strony też poczucia straconego czasu, gdy sięga się po tę książkę.
NIE MA stąd moim zdaniem zbyt wielu powodów, by jej nie przeczytać.

NIE MA więc wątpliwości, książka godna polecenia, szczególnie zatrważający reportaż o Ewie T, który pokazuje, że niestety NIE MA odpowiedniego uregulowania niektórych spraw w naszym prawie. NIE MA jednak też spoilerów, więc, żeby się dowiedzieć o co chodzi to nagrodzona tegoroczną NIKE książka, w twoich rękach musi BYĆ! :)

NIE MA równego poziomu, jak to w reportażach bywa.
NIE MA z drugiej strony też poczucia straconego czasu, gdy sięga się po tę książkę.
NIE MA stąd moim zdaniem zbyt wielu powodów, by jej nie przeczytać.

NIE MA więc wątpliwości, książka godna polecenia, szczególnie zatrważający reportaż o Ewie T, który pokazuje, że niestety NIE MA odpowiedniego uregulowania niektórych spraw...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardziej przypadła mi do gustu niż pierwsza część Trylogii Kosmicznej, czyli "Z milczącej planety". Jest trochę więcej historii, fabuły w gąszczu filozoficznego przełożenia chrześcijaństwa na międzyplanetarną fantastykę, jednak momentami nad ten płaszczyk nie da się nawet wybić i nie wiadomo, czy czyta się kolejną z jego książek w stylu "Chrześcijaństwo po prostu" czy to jednak ma być fantasy w stylu jednej z narnijskich przygód.

Ostatnią część trylogii jednak odkładam na "kilka książek później", bo od tego stylu troszkę trzeba odpocząć. Pomimo że warto oczywiście się zapoznać z tym dziełem, szczególnie jeśli inne pozycje z Lewisa ciekawiły, to połknięcia "naraz" Trylogii Kosmicznej nie jestem chyba w sobie w stanie wyobrazić.

A jak ktoś dał radę to szacunek :)

Bardziej przypadła mi do gustu niż pierwsza część Trylogii Kosmicznej, czyli "Z milczącej planety". Jest trochę więcej historii, fabuły w gąszczu filozoficznego przełożenia chrześcijaństwa na międzyplanetarną fantastykę, jednak momentami nad ten płaszczyk nie da się nawet wybić i nie wiadomo, czy czyta się kolejną z jego książek w stylu "Chrześcijaństwo po prostu" czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy jeżeli w zbiorze opowiadań pisarza specjalizującego się horrorami, najbardziej do gustu przypadł mi esej o baseballu to znaczy, że jest z nim coś nie tak? W sumie to niekoniecznie. Pałka niżej! jest czymś nowym, odmiennym w "repertuarze" Stephena Kinga, stąd może większe zaciekawienie tym tekstem i historią drużyny Młodej Ligi z Bangor. Pokazuje, że King potrafi wzbudzić emocje nawet tekstem o sporcie, który jest dla mnie kompletnie obcy.

Oprócz tego, mamy oczywiście rozmaite potwory, te pod postacią wszelakich koszmarów, ale oczywiście i te ludzkie. A także próby zmierzenia się z historiami i miejscami, które znane są w popkulturze z twórczości innych autorów - Gotham City, Sherlockiem Holmesem czy Cthulhu. Czasem wejście w skórę innego pisarza wychodzi lepiej (Lovecraft), czasem gorzej (Doyle), ale warto dowiedzieć się, jak wyglądałyby te światy, gdyby to właśnie Stephen King nimi zarządzał.

Zbiór ten jest też przede wszystkim dość równy. Nie ma żadnego tekstu, który bardzo odstaje w negatywny sposób (jak np. kompletnie nieudany moim zdaniem Kosiarz Trawy z Nocnej Zmiany), ani tekstu, który jest niewiarygodnie wybitny. Opowiadania bywają średnie, bywają niezłe, bywają dobre, trzymają raczej dość równy poziom. Mamy w nich, zgodnie z tytułem i marzenia i koszmary. A biorąc pod uwagę autora, to zazwyczaj marzenia przeradzające się w koszmary. Albo i czasem odwrotnie.

Czy jeżeli w zbiorze opowiadań pisarza specjalizującego się horrorami, najbardziej do gustu przypadł mi esej o baseballu to znaczy, że jest z nim coś nie tak? W sumie to niekoniecznie. Pałka niżej! jest czymś nowym, odmiennym w "repertuarze" Stephena Kinga, stąd może większe zaciekawienie tym tekstem i historią drużyny Młodej Ligi z Bangor. Pokazuje, że King potrafi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Maciej Parowski w wspomnieniu Janusza Zajdla zamieszczonym na końcu tej małej książeczki pisze, że Zajdel określany jest jako jeden z prekursorów science-fiction socjologicznego. I znając chociaż pobieżnie jego twórczość nie trudno z tym się zgodzić. Zajdel w swoich powieściach przekazuje "podprogowo" informacje odnośnie życia w Polsce jego czasów. I to samo, można odkryć w opowiadaniach zawartych w tym zbiorze.
Sam List Pożegnalny, oprócz zebranych krótkich tekstów pisarza, zawiera także konspekty zarówno ukończonych, jak i nieukończonych jego powieści, fragmenty nieukończonego na dzień opublikowania książki Drugiego Spojrzenia na planetę Ksi oraz właśnie wspomnienie Zajdla napisane przez Parowskiego. Jednak to same opowiadania są crème de la crème tej małej, liczącej niespełna 200 stron książeczki.
Spośród 18 opowiadań, przedstawiających odmienne od siebie sytuacje i światy, opowiadających czy to o odległych cywilizacjach czy mniej odległej ziemskiej przyszłości, najbardziej uderzyły mnie dwa utwory. Chrzest bojowy, który... mam wrażenie, że już kiedyś widziałem. W jednym odcinku serialu Black Mirror, podobnie zbudowana historia oraz twist pokazują, że wyobraźnia Zajdla sprawdza się również te już kilkadziesiąt lat później i mogłaby służyć jako scenariusz do popularnych w obecnych czasach seriali.
Wyższe racje natomiast pokazują w ciekawy sposób konflikt autor-wydawca i dają do myślenia, ile niesamowitych pomysłów mogło nigdy do nas nie dotrzeć przez panującą cenzurę czy widzimisię osób, które decydują, co można światu pokazać, a czego na dany dzień nie wypada.
List pożegnalny warto przeczytać, albo chociaż przejrzeć. Opowiadania są krótkie, pełne twistów, cliffhangerów, ale także przekazu. Może w obecnej sytuacji już nie do końca aktualnego, ale w świetny sposób obrazującego co pisał Zajdel i dlaczego.

Maciej Parowski w wspomnieniu Janusza Zajdla zamieszczonym na końcu tej małej książeczki pisze, że Zajdel określany jest jako jeden z prekursorów science-fiction socjologicznego. I znając chociaż pobieżnie jego twórczość nie trudno z tym się zgodzić. Zajdel w swoich powieściach przekazuje "podprogowo" informacje odnośnie życia w Polsce jego czasów. I to samo, można odkryć w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciężka powieść, którą lekko się czyta. Z jednej strony wprawia w zadumę, melancholię, jednak ze strony na strony chce się książki coraz więcej.

Książka o życiu. Codziennym, zwykłym, "szarym" życiu z wszystkimi jego elementami właczając w to śmierć, która - jak to Watanabe zauważył - jest tylko jego elementem. O tym, w jaki sposób można sobie radzić lub nie radzić ze stratą. O różnicach między pokoleniami i w danych pokoleniach. O depresji. I to - moim zdaniem - mimo różnego typu zachowań, większości (jeśli nie wszystkich) postaci.

Warto przeczytać. Chociaż nie wiem, czy polecam.

Ciężka powieść, którą lekko się czyta. Z jednej strony wprawia w zadumę, melancholię, jednak ze strony na strony chce się książki coraz więcej.

Książka o życiu. Codziennym, zwykłym, "szarym" życiu z wszystkimi jego elementami właczając w to śmierć, która - jak to Watanabe zauważył - jest tylko jego elementem. O tym, w jaki sposób można sobie radzić lub nie radzić ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ostatnia część trylogii o Nikicie jest jak gra na konsoli, w której robisz wszystkie dodatkowe zadania poboczne przez 80% czasu, a na samym końcu ewentualnie zabierasz się za wątek główny, aby zobaczyć do czego koniec końców dąży historia. I to nie jest nawet aż takie złe, bo warto poznać cały świat, który Ciebie otacza, ale jednak pozostawia pewien niedosyt...

Diabelski młyn wyjaśnia praktycznie wszystkie tajemnice, które były skrzętnie ukrywane przez poprzednie części. Świat, który został przez Jadowską zbudowany, skleja się w całość, więc temu nie można niczego zarzucić. Ogólnie, jeśli chodzi o wyobraźnię autorki to trzeba przyznać, że nie ma tutaj najmniejszych problemów. Przyjemnie pomieszane różne znane światy z mitologii (to ostatnio całkiem popularne w sumie u polskich i nie tylko artystów...), akcji też nie brakuje, jednak... czasem denerwują te momenty, w których główni bohaterowie postanawiają się zatrzymać i wpaść w emodepresję, odczuwać kryzys egzystencjonalny niczym Werter i zastanawiać się nad tym, jak bardzo są nic nieznaczący w tym całym otaczającym nas świecie. A potem wstają i tak czy siak kopią wszystkim tyłki... No cóż.


Mimo wszystko polecam :)

Ostatnia część trylogii o Nikicie jest jak gra na konsoli, w której robisz wszystkie dodatkowe zadania poboczne przez 80% czasu, a na samym końcu ewentualnie zabierasz się za wątek główny, aby zobaczyć do czego koniec końców dąży historia. I to nie jest nawet aż takie złe, bo warto poznać cały świat, który Ciebie otacza, ale jednak pozostawia pewien niedosyt...

Diabelski...

więcej Pokaż mimo to