Najnowsze artykuły
- ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant11
- Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
- ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
- ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Oliver Goldsmith
Źródło: By Według Joshua Reynolds - one or more third parties have made copyright claims against Wikimedia Commons in relation to the work from which this is sourced or a purely mechanical reproduction thereof. This may be due to recognition of the "sweat of the brow" doctrine, allowing works to be eligible for protection through skill and labour, and not purely by originality as is the case in the United States (where this website is hosted). These claims may or may not be valid in all jurisdictions.As such, use of this image in the jurisdiction of the claimant or other countries may be regarded as copyright infringement. Please see Commons:When to use the PD-Art tag for more information., Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=6363215
3
7,2/10
Urodzony: 10.11.1728Zmarły: 04.04.1774
Irlandzki lekarz i pisarz, znany ze swej powieści Pleban z Wakefieldu (1766, tyt. oryg. The Vicar of Wakefield),eposu pastoralnego The Deserted Village (1770) (napisanym ku pamięci zmarłego brata) i sztuk teatralnych: The Good-natur'd Man (1768) i She Stoops to Conquer (1771),wystawionej po raz pierwszy w 1773 r.
7,2/10średnia ocena książek autora
30 przeczytało książki autora
48 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Wieś opuszczona Oliver Goldsmith
6,7
Lubię sobie błądzić po Wolnych Lekturach. Odkryłam tam wiele utworów – perełek i mogę tylko żałować, że nie przeczytałam ich w liceum, bo często ukazują mi one nieznane oblicza Wielkich Pisarzy. Równie często trafiam na nieznanych mi twórców. I takie właśnie błądzenie zaprowadziło mnie do „Wsi opuszczonej” Olivera Goldsmitha.
Początek utworu – mam wrażenie, że czytam inwokację irlandzkiego „Pana Tadeusza”. Ciąg dalszy – nadal „Pan Tadeusz”, choć dołącza i Kochanowski z „Pieśnią o Sobótce” i Rej z „Żywotem człowieka poczciwego”. Jednak im dalej w las, tym bardziej Irlandia i jej przemiany polityczno-społeczno-ekonomiczne wychodzą na pierwszy plan.
Goldsmith w przejmujący sposób daje świadectwo o zanikaniu jego rodzinnej wsi na skutek emigracji ludzi zmuszonych szukać chleba za oceanem. Autor obwinia o to bogaczy, którzy w pogoni za luksusem i wygodą, nie zważają na maluczkich i przemieniają ziemię, która powinna żywić całe wsie na ogrody wielkich pałaców…A przecież od kwitnących ogrodów tak blisko do okrytych kwiatami grobów…
„Wieś opuszczona” to krótki poemat. Daleka jest od objętości „Pana Tadeusza”. Nie wiem, dlaczego nieustannie robi na mnie takie wrażenie odkrywanie ogólnoludzkiej wspólnoty pewnych doświadczeń, odczuć i przeżyć. Myślę, że warto od czasu do czasu sięgnąć do literackiego lamusa (przy czym mam na myśli pierwotne znaczenie tego słowa – lamus służył do przechowywania rzeczy cennych) i dać się mile zaskoczyć.
Pleban z Wakefieldu Oliver Goldsmith
6,8
Pamiętam skecz kabaretu Grupy Rafała Kmity. Udręczony Hiob cierpi (O, Panie, czemu doświadczasz mnie tak okrutnie? Za co tak straszliwymi nieszczęściami karzesz…),modli się żarliwie i oczekuje odpowiedzi od Najwyższego. Jedyne, co uzyskuje, to słowa: „Tu automatyczna sekretarka. Szef jest chwilowo nieobecny. Po usłyszeniu sygnału zostaw wiadomość”. Kurtyna.
Na szczęście automatycznych sekretarek jeszcze nie wynaleziono w czasach, w których dzieje się akcja powieści Olivera Goldsmitha. Na tytułowego plebana spadają bowiem wszelkie nieszczęścia świata (przynajmniej tak to może wyglądać z jego perspektywy),znikąd nie może oczekiwać pomocy, a każdy kolejny dzień przynosi nowe klęski. Karol dotąd prowadził dość spokojne i bogobojne życie – wraz z małżonką i gromadką dzieci dnie spędzał na ciężkiej pracy i wymyślaniu płomiennych kazań. Z czasem najważniejsze stały się te z jego pociech, które mogły już samodzielnie wyruszyć w wielki świat (czyli panowie do wojska, a panny do wydania). Wszystko po to, by pomnażać rodzinny majątek, piąć się ku wyżynom szlacheckich rodów, stać się i bywać. Jeśli dzięki dobrze skojarzonym małżeństwom zapewniłoby się sobie spokojną i bezpieczną starość, Karol byłby przeszczęśliwy. Oczywiście wszystko w ramach anglikańskich, surowych zasad moralności, ściśle przestrzeganej etykiety i jasno określonych zasad postępowania, które nie przewidywały żadnych wyjątków.
Niestety, ułożone życie Karola Primrose zostaje poddane wielu wstrząsającym próbom, przy których utrata konia, którego naiwny syn sprzedał za pudło okularów w zielonych oprawkach, była rzeczywiście najmniej dotkliwa. Parol zagięły nad biedną rodziną plebana siły w istocie nieczyste – czyli młodzieńcy o niecnych zamiarach – oszukać, uwieść i zniszczyć. Strącić w mrok. Tak, proszę państwa, strącić w mrok. Niewinność i dobre imię córek Karola stały się zagrożone – na horyzoncie pojawili się niejaki pan Thornhill i pan Burchell. Trudno rzec, który z nich to typ gorszego sortu i bardziej amoralny w swych zamierzeniach, który z nich to utracjusz, a który polujący na posag i cnotę panienek z dobrych domów. A kiedy stary pleban staje na głowie, by ratować resztki rodowego honoru, zostają mu zadane kolejne ciosy, tym razem zadane jego majątkowi i wolności.
„Plebana z Wakefildu” czyta się wyśmienicie i w dodatku bawi się przy tym przednio. Bo z jednej strony to wspaniały przykład żywej ciągle literatury sprzed dwustu lat, z drugiej rozczulający portret angielskiej klasy średniej i ojca, który mężnie stawia czoła spadającym na niego jak grad nieszczęściom. Wszystko napisane (i przetłumaczone przez HAJOTY) zaskakująco lekkim i chwytliwym językiem. Brak tu irytujących mnie zawsze w przypadku powieści z przełomów minionych wieku mdlejących panien i gorejących policzków dżentelmenów. Dostajemy za to barwne postaci (z irytującą krzykliwą żoną plebana na czele),nieco zaskakujących zwrotów akcji, ratunku w sytuacjach wydawałoby się zupełnie beznadziejnych i niespodziewane zakończenie.
A najlepszą recenzją „Plebana” jest to, że książka ta pojawiła się na kartach powieści „Emmy” Jane Austin jako przykład lektury odpowiedniej dla szlachetnie urodzonych dam i dżentelmenów, do których przecież wszyscy się zaliczamy. Jeśli zatem chcesz, droga czytelniczko, bądź ty, drogi czytelniku, przenieść się może nie od razu na dalekie, targane wichrami wrzosowiska na wzgórzach, tylko w przytulne i skromne progi sielsko-angielskiego domu, sięgnij po „Plebana z Wakefieldu”. Dreszczyk sensacji masz zapewniony.
Książkę otrzymałem z portalu Sztukater.