rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Gdyby ktoś kochał Konstelacje lub zwyczajnie zatęsknił za literaturą u gruntu podobną, to chciałam polecić tytuł, któremu David Mitchell zdecydowanie stawia małą statuetkę wielkości Oscara, ale raczej z gumy balonowej niż czystego złota.

Paddy Clarke Ha Ha Ha! - Roddy Doyle

I tyle. Paddy też jest super : )

Gdyby ktoś kochał Konstelacje lub zwyczajnie zatęsknił za literaturą u gruntu podobną, to chciałam polecić tytuł, któremu David Mitchell zdecydowanie stawia małą statuetkę wielkości Oscara, ale raczej z gumy balonowej niż czystego złota.

Paddy Clarke Ha Ha Ha! - Roddy Doyle

I tyle. Paddy też jest super : )

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie widziałam jeszcze gorszej, bardziej infantylnej narracji.

Nie widziałam jeszcze gorszej, bardziej infantylnej narracji.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Małomiasteczkowa aura to największa zaleta książki, a co za tym idzie, jej obyczajowy wymiar. Główna bohaterka pracuje w Ideal Cafe, więc mamy dobry wgląd w rytuały mieszkańców - wielu z nich przychodzi po tosty z dżemem lub jajka na miękko z bekonem, a przy okazji zostawiają po sobie jakiś dziwny, zamazany ślad, bo nie są szczegółowo rozbudowani, bardziej przypominają osoby, które zobaczyliśmy lub spotkaliśmy niedawno i oceniamy je przez pryzmat pierwszego wrażenia. Mają specyficzny rys, który je definiuje, co jest przyjemne, nawet jeśli czasami cuchnie stereotypami.

Spory obszar zajmuje też wątek romantyczny, jak dla mnie denny - gdyby go wyciąć książka staje się trochę lepsza. Nie widzę, żeby miał pełnić jakąkolwiek istotną funkcję w perspektywie całości, raczej wytrąca z równowagi i zawodzi.

Fajne, bo dzieją się rzeczy, zdaje się eerie (stąd też i u mnie skojarzenia z Twin Peaks), sam już nie wiesz, ale masz nadzieję i powiem tak: jednych nadzieja się unosi, a drugich składa pod dywan w jaskini. I to się dzieje wiele razy. Moja jest teraz gdzieś w cieniu i kurzu, za każdym razem opadała... Ciężko mi obwiniać za to książkę, że obrała inne tory, niż stoją moje oczekiwania, a jednak trochę obwiniam i trudno.

Małomiasteczkowa aura to największa zaleta książki, a co za tym idzie, jej obyczajowy wymiar. Główna bohaterka pracuje w Ideal Cafe, więc mamy dobry wgląd w rytuały mieszkańców - wielu z nich przychodzi po tosty z dżemem lub jajka na miękko z bekonem, a przy okazji zostawiają po sobie jakiś dziwny, zamazany ślad, bo nie są szczegółowo rozbudowani, bardziej przypominają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W głowie mi się kręci od manewrowania myślami po zdaniach, żeby jakoś przyswoić to, co się dzieje i nabrać jakiegoś stosunku do tego, co się nie dzieje tylko czuje, ale w ogólnym rozrachunku mam poczucie niezgodności swojego intelektu do treści i zostawiam bez oceny, bo nie umiem. Trudne było.

W głowie mi się kręci od manewrowania myślami po zdaniach, żeby jakoś przyswoić to, co się dzieje i nabrać jakiegoś stosunku do tego, co się nie dzieje tylko czuje, ale w ogólnym rozrachunku mam poczucie niezgodności swojego intelektu do treści i zostawiam bez oceny, bo nie umiem. Trudne było.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Boże daj mi więcej tłumaczeń Jean Raya, bo już mi tęskno do nieznanych dzieł, gdzie śliska atmosfera wężowego gniazda będzie mi zjeżać włosy na grzbiecie z ekscytacji, ciekawości i niepokoju.

Malpertuis podobał mi się po całej spiralnej linii schodów. I nawet po wielu liniach na zewnątrz też. To bardzo świeża książka, zaskakująca, zabawna, niesamowice plastyczna. Małe dziwadło ulepione w staroświeckim stylu szlachetnym, gdzie bohaterem jest kamienica, jej nieprzeniknione ciemności oraz tajemnice. Uwielbiam, że tytuły rozdziałów same sobą spoilerują treść, że autor rozrzuca naokoło tropy tak, aby kluczowe rozwiązania nie wywołały efektu taniego zaskoczenia tylko poczucie ładu w tej gęstwinie, a zdarzenia poboczne spuszcza ze smyczy, więc dzieją się chaotycznie i nieprzewidywalnie. Jestem pełna podziwu, jak wysmakowany i wyważony jest to twór mimo wszystko. Stanowi echo kluczowych cech powieści gotyckich, wplata nienachalne nawiązania do kilku mitologii czy folkloru, a jest w tym wszystkim niepokojąco osobliwy. Rzecz, której śladu będę teraz szukać w literaturze. Obraz maski wpatrującej się w niebo chyba nigdy mnie nie opuści.

Boże daj mi więcej tłumaczeń Jean Raya, bo już mi tęskno do nieznanych dzieł, gdzie śliska atmosfera wężowego gniazda będzie mi zjeżać włosy na grzbiecie z ekscytacji, ciekawości i niepokoju.

Malpertuis podobał mi się po całej spiralnej linii schodów. I nawet po wielu liniach na zewnątrz też. To bardzo świeża książka, zaskakująca, zabawna, niesamowice plastyczna. Małe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak ogólnie to odradzam.

Początek obiecujący, co jest bardzo sprytne, jak pułapka na króliki z marchewką w środku... Ja się złapałam, złapię się jeszcze wiele razy, tylko mam to poczucie, że inni złapać się nie muszą, więc wystawiam ostrzegawczą opinię. Lepiej się zastanowić kilka razy przed lekturą, bo jest gruba, a dołująco nijaka. Ta tajemnicza okładka mnie skusiła... Tak naprawdę słabo się ma do treści, w sensie sprawdza się jako okładka jednego rozdziału, ale co z tego, skoro to jakieś 80 pierwszych stron? Większa polityczna, refleksyjna część książki na minus, bo próbuje wstawić komentarz do oczywistości, a sam komentarz ma już lekki odór stęchlizny. Momentami trzeba załamać ręce z głupoty i to tak, aby nie pękły w łokciach. Mimo wszystko nie była aż taka zła. Nie bawiłam się najgorzej. Nie czułam, że marnuję czas... Aż skończyłam i zrobiłam się nagle głęboko zrezygnowana, szeroko zmęczona.

Tak ogólnie to odradzam.

Początek obiecujący, co jest bardzo sprytne, jak pułapka na króliki z marchewką w środku... Ja się złapałam, złapię się jeszcze wiele razy, tylko mam to poczucie, że inni złapać się nie muszą, więc wystawiam ostrzegawczą opinię. Lepiej się zastanowić kilka razy przed lekturą, bo jest gruba, a dołująco nijaka. Ta tajemnicza okładka mnie skusiła......

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Tak się składa, że Paddy trafia w moje trzewia z przyjemnością. Historia jest prosta - szkolne sprawy, rodzinne sprawy, podwórkowe sprawy - całość bardzo epizodyczna, wątki się gubią jak skarpetki pod łóżkiem, a potem wracają, gdy mama żąda wyjaśnień. Nie ma tam nostalgicznych uniesień tylko zapomniane lub zagrzebane wspomnienia: psoty, popisywanie się, kłótnie, kary, zadania domowe, zabawy, wciry. Codzienność pełna ważnych wyborów i problemów czasami wykraczających poza rozumienie czy wiek bohatera. Jednocześnie codzienność w dziecięcej skórze czasami wykraczająca poza dojrzałość i obycie czytelnika.

Tak się składa, że Paddy trafia w moje trzewia z przyjemnością. Historia jest prosta - szkolne sprawy, rodzinne sprawy, podwórkowe sprawy - całość bardzo epizodyczna, wątki się gubią jak skarpetki pod łóżkiem, a potem wracają, gdy mama żąda wyjaśnień. Nie ma tam nostalgicznych uniesień tylko zapomniane lub zagrzebane wspomnienia: psoty, popisywanie się, kłótnie, kary,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cudowna podróż Edwarda Tulana to historia bardzo klasyczna i szlachetna. Odyseja porcelanowego królika, która wyrywa serce, po czym troskliwie je opatruje i całuje, żeby się szybko zagoiło - jest naładowana taką ilością emocji, że nawet mało empatyczne pawie powinny poczuć swąd z okolic pępka, a wrażliwych przestrzeli i wypali w nich znamię o wielu twarzach. Niesie sobą różne obrazy miłości i samotności, mówi o słabościach, o pięknie, o bezsilności, ale ma też ogromne pokłady nadziei. Myślę, że byłaby ważna dla dziecka, ale przejmująca i rozdzierająca dla dorosłego.

Cudowna podróż Edwarda Tulana to historia bardzo klasyczna i szlachetna. Odyseja porcelanowego królika, która wyrywa serce, po czym troskliwie je opatruje i całuje, żeby się szybko zagoiło - jest naładowana taką ilością emocji, że nawet mało empatyczne pawie powinny poczuć swąd z okolic pępka, a wrażliwych przestrzeli i wypali w nich znamię o wielu twarzach. Niesie sobą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dla Słonecznego wina i zbioru opowiadań warto sięgnąć po tę wielką książkę z dziwnie niepasującą, smętną, umierającą okładką, a przy okazji już doczytać Pożegnanie lata oraz Jakiś potwór tu nadchodzi, ale z nieco mniejszymi oczekiwaniami.

Przez te 800 stron Green Town stanie się waszym miasteczkiem, dzieciństwem numer dwa, przywoła kilka miłych wspomnień, wzbudzi ogrom szczęścia, trochę smutku, zaleje was falą skrzącej melancholii, więc dobra rada od słonecznego weterana - nie czytajcie jej szybko, bo kończąc tę książkę bardzo wyraźnie kończycie etap swojego życia; co prawda taki, który skończyliście wraz z dzieciństwem, ale to dotyka po raz drugi ze wzmożoną tęsknotą. I uzależnia. Dużo się myśli o tych historiach, o ich bohaterach, przykłada się je do własnych doświadczeń, a potem marzy, planuje pierwszy, drugi, kolejny powrót i to o wiele cieplej, skrupulatniej niż wycieczkę do Dublina.

Green Town składa się z opowieści, które uczą doceniać małe rzeczy i rytuały, przypominają o dziecięcym spojrzeniu, wzbudzają miłość do świata, składają hołd codzienności, a przy okazji są tak pięknie napisane, że oczy same z wrażenia wypełniają się łzami. Nie brak tu też mroku, ale tego bardzo przyziemnego, otulającego umysł dziecka, które dowiedziało się, że potwory istnieją. Gdy strach przed czarownicą zjadającą zagubionych jest prawdziwy jak śniadanie. A najbardziej wyczuwalny, nieunikniony, kryjący się w cieniu wielu zdarzeń (przez to okrutnie przejmujący) będzie lęk przed dorosłością, która pomału odziera ludzi z ich wielkich-małych marzeń, z beztroski oraz czasu.

Dla Słonecznego wina i zbioru opowiadań warto sięgnąć po tę wielką książkę z dziwnie niepasującą, smętną, umierającą okładką, a przy okazji już doczytać Pożegnanie lata oraz Jakiś potwór tu nadchodzi, ale z nieco mniejszymi oczekiwaniami.

Przez te 800 stron Green Town stanie się waszym miasteczkiem, dzieciństwem numer dwa, przywoła kilka miłych wspomnień, wzbudzi ogrom...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Problem jest taki, że każde opowiadanie z osobna jest godne uwagi, bardzo lubię ich fabularne zróżnicowanie, ale razem w tym zbiorze, obok siebie, ramię w ramię - zwyczajnie męczą. Nie czytałam ich na raz, ale dostatecznie blisko, żeby odczuć pewien przesyt moralizatorstwa. Po ostatniej stronie miałam wrażenie, że poznałam kilka dziwnych przypowieści nawet nie starając się ich znaleźć. 

Opowiadania są ciekawe, bywają niepokojące, absurdalne, angażujące, zostawiają po sobie kilka wyraźnych obrazów, ale czuję, że ktoś próbował uczyć mnie poprawnego życia. W niesmak mi to.

Problem jest taki, że każde opowiadanie z osobna jest godne uwagi, bardzo lubię ich fabularne zróżnicowanie, ale razem w tym zbiorze, obok siebie, ramię w ramię - zwyczajnie męczą. Nie czytałam ich na raz, ale dostatecznie blisko, żeby odczuć pewien przesyt moralizatorstwa. Po ostatniej stronie miałam wrażenie, że poznałam kilka dziwnych przypowieści nawet nie starając się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Banalny romans, który udaje, że jest czymś nowym i ciekawym, ale nie. To nadal historia o niepogłębionym uczuciu, pociągu seksualnym i problemach w miłostkach, a gdzieś z boku czai się obrzydliwy, niesympatyczny Silas i jego nużący wątek.

Stawia na oryginalną otoczkę, która jest po nic przy tak błahej fabule. Wstrętnie próbuje przyciągnąć czytelników takimi hasłami jak: taksydermia, XIX wiek, prerafaelici, Pachnidło – brzmi super, prawda? Zarzuca wędkę, jakby miała złowić rybę życia. Jednak wszystko jest powierzchowne, bez celu, może tylko dla jakiegoś romatycznego dreszczyku, a dorsz zauważa, że ktoś założył na haczyk kawałek plastiku, kiedy jest już za późno. Smutny dorsz... Czy kiedyś odważy się znowu cokolwiek zjeść?

Główny zły przypomina bohatera z kreskówki, który jest niezrozumiały, bo kolekcjonuje kości i zszywa martwe zwierzęta. Główna bohaterka jest nieznośna i niewiarygodna – ma dość współczesną mentalność, strasznie łatwo macha ręką na konwenanse, ale przypomina sobie o nich, kiedy jej wygodnie.

Bezsensowna lektura. Jeśli ktoś naiwnie pomyślał (jak ja), że popływa w rzece dziwactw lub choćby doświadczy miłego klimatu XIX wiecznej Anglii – błąd. Proszę obrać inny kierunek.

Banalny romans, który udaje, że jest czymś nowym i ciekawym, ale nie. To nadal historia o niepogłębionym uczuciu, pociągu seksualnym i problemach w miłostkach, a gdzieś z boku czai się obrzydliwy, niesympatyczny Silas i jego nużący wątek.

Stawia na oryginalną otoczkę, która jest po nic przy tak błahej fabule. Wstrętnie próbuje przyciągnąć czytelników takimi hasłami jak:...

więcej Pokaż mimo to