Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Bardzo dobry kawałek science-fiction z solidną refleksją nad filozofią nauki, społecznymi skutkami technokracji, fundamentalnymi prawami wszechświata i życia oraz bardzo ciekawym tytułowym problemem pojawiającej się nagle „czarnej chmury”. Całość jest bardzo lemowska i mimo ponad 40 lat od premiery broni się świetnie. Warto, zwłaszcza że książka jest niewielkiego gabarytu i można ją przeczytać w jeden wieczór.

Bardzo dobry kawałek science-fiction z solidną refleksją nad filozofią nauki, społecznymi skutkami technokracji, fundamentalnymi prawami wszechświata i życia oraz bardzo ciekawym tytułowym problemem pojawiającej się nagle „czarnej chmury”. Całość jest bardzo lemowska i mimo ponad 40 lat od premiery broni się świetnie. Warto, zwłaszcza że książka jest niewielkiego gabarytu i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

„Czarne góry” Simmonsa to jedna z najbardziej nierównych powieści tego autora. Z jednej strony społeczna panorama przełomu XIX i XX wieku w USA ma swoje momenty i dobrze wykonany, chociaż bardzo oklepany motyw przewodni (czyli przeobrażenie dzikiego, pierwotnego lądu w nowoczesny, industrialny świat). Tak jak zazwyczaj u Simmonsa, widać niesamowite przywiązanie do najdrobniejszych detali, więc przedstawiona epoka jest naprawdę żywa (i wypełniona odcieniami szarości, co nie jest normą podczas opisywania relacji rdzennych mieszkańców Ameryki z USA). Z drugiej strony, całość wydaje się być raczej zlepkiem scen i obrazów połączonych tylko i wyłącznie obecnością głównego bohatera, często wciśniętego tylko po to, żeby autor mógł dokładnie opisać jakieś wydarzenie (jak było chociażby z budową Mostu Brooklinskiego, czy Dust Bowl).

Koszmarnie nierówne jest tempo, które wyraźnie siada w drugiej połowie książki i prowadzi do ekstremalnie słabego zakończenia. Sposób zakończenia niektórych wątków jest bardzo niesatysfakcjonujący, zwłaszcza w porównaniu z tym jak świetny jest sam pomysł i zawiązanie akcji.

Najgorszym problemem powieści jest jednak fakt, że jest to kolaż pomysłów i problemów z innych dzieł autora. Mamy tutaj wszystkie doskonale znane motywy przewodnie - przeznaczenie, problem bycia z osobą, kiedy wiemy ile czasu jej zostało, znajomość przyszłości. Niestety, każdy z nich został już lepiej opisany w innej powieści, czy opowiadaniu.

„Czarne góry” mogę z czystym sercem polecić tylko miłośnikom autora, którym nie przeszkadza mocny recykling tematów, ewentualnie fanom epoki. W innym wypadku lepiej chwycić inną powieść Simmonsa.

„Czarne góry” Simmonsa to jedna z najbardziej nierównych powieści tego autora. Z jednej strony społeczna panorama przełomu XIX i XX wieku w USA ma swoje momenty i dobrze wykonany, chociaż bardzo oklepany motyw przewodni (czyli przeobrażenie dzikiego, pierwotnego lądu w nowoczesny, industrialny świat). Tak jak zazwyczaj u Simmonsa, widać niesamowite przywiązanie do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Upadek Cesarstwa Rzymskiego" Petera Heathera to dosyć świeża (pierwsze wydanie — rok 2005) monografia dotycząca zmierzchu Cesarstwa zachodniorzymskiego, czyli prawdopodobnie jednego z najczęściej opisywanych zjawisk w historii starożytności. Autor opiera się zarówno o źródła pisane jak i odkrycia archeologiczne do opisania ostatnich stu lat funkcjonowania Rzymu. Autor wskazuje zarówno przyczyny wewnętrzne, jak i zewnętrzne, chociaż jego zdaniem te drugie przeważyły.
Na pewno jest to bardzo dobra synteza ostatnich lat Cesarstwa, chociaż osobiście preferuje te, które większy nacisk kładą na przyczyny wewnętrzne i środowiskowe (np. "Los Rzymu" Harpera), co nie zmienia faktu, że Heather bardzo zgrabnie opisuje historię polityczną i militarną związaną z upadkiem Rzymu.

Wybrane cytaty:

"Podejrzewam, że z dominacją, jaką narzucają światu imperia, nierozerwalnie wiążę się tendencja do wzbudzania reakcji odwrotnej, w wyniku której zdominowani mogą w końcu zrzucić łańcuchy. Cesarstwo rzymskie samo zasiało nasiona swej destrukcji i nie chodzi o wewnętrzne słabości ewoluujące przez stulecia lub pojawiające się w ostatnich dekadach jego żywota, ale o konsekwencje polityki wobec świata germańskiego. Podobnie jak Sasanidzi, którzy zreorganizowali społeczeństwo Bliskiego Wschodu i zrzucili jarzmo rzymskiej hegemonii, Germanie dokonali tej samej sztuki na Zachodzie, a proces ten znacznie zwiększył tempo, kiedy zderzyli się z potęgą Hunów. Państwo zachodniorzymskie nie upadło pod ciężarem własnej "wspaniałej tkaniny", ale dlatego, że germańscy sąsiedzi zareagowali na jego potęgę w sposób dla Rzymian nieprzewidywalny. Z całej tej historii można wysnuć wniosek, jakże aktualny dla niejednego z późniejszych mocarstw konkluzję: przez swą nienasyconą agresję rzymski imperialzm sam stał się przyczyną własnej zagłady."

"Nawet w przekładzie Sydoniusz może doprowadzić do szału niezdolnością do nazywania rzeczy po imieniu, i z całą pewnością poświęcał mnóstwo czasu na to, by wyrazić myśli najbardziej zawile. Jeden z jego ostatnich listów zawiera pouczającą uwagę, napisaną w chwili, gdy — jak sądził — wykształcona publiczność, dla której pisać go nauczono, odeszła na zawsze: "(...) po ukończeniu księgi nieco staranniejszej dalsze swe listy znowu w zwykłym piszę stylu (...) Nie opłaca się gładzić sformułowań, które nie mają być wydane (...)". Nie powinno się jednak mierzyć piątowiecznego stylu miarą łaciny cycerońskiej; bliżsi nam w czasie znawcy późnorzymskiej łaciny (nie mówiąc o grece z czasów późnego cesarstwa) nie potępiają już tak ostro stylistycznych zawiłości, które w IV i V wieku stanowiły szczyt elegancji. Epoka, w której za sztukę uważa się pociętę piłą łańcuchową krowy w formalinie, niejako z definicji nie powinna uzurpować sobie prawa do krytyki innych artystycznych przedsięwzięć według sztywnych uniwersalnych norm."

"Upadek Cesarstwa Rzymskiego" Petera Heathera to dosyć świeża (pierwsze wydanie — rok 2005) monografia dotycząca zmierzchu Cesarstwa zachodniorzymskiego, czyli prawdopodobnie jednego z najczęściej opisywanych zjawisk w historii starożytności. Autor opiera się zarówno o źródła pisane jak i odkrycia archeologiczne do opisania ostatnich stu lat funkcjonowania Rzymu. Autor...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Dzieje i kultura Hanzy" Schildhauera stawia sobie ambitny cel — opisać 600 lat fenomenu, jakim niewątpliwie była Hanza. Niestety, książka jest bardzo nierówna i zostawia spory niedosyt. O ile rozdziały dotyczące kultury, historii społecznej, czy budowy miast Hanzy są naprawdę świetne i szczegółowe, o tyle historia polityczna została tutaj potraktowana po macoszemu, a liczący dwie strony rozdział o upadku Hanzy jest strasznie ogólnikowy. Zabrakło mi też większego skupienia na losach najważniejszych miast hanzeatyckich (np. Lubeki), a potencjalnie ciekawe informacje dotyczące np. buntów rzeźników, czy konfliktu między tkaczami a patrycjuszami są tylko zasygnalizowane. To jedna z nielicznych książek o historii Hanzy w Polsce, ale mimo wszystko zostawia niedosyt. Niebawem przyjdą do mnie "Dzieje Hanzy: XII-XVII w." Dollingera, więc będę miał okazję porównać obie pozycje.

Wybrane cytaty:

"Niejeden testament świadczy o dobrych, harmonijnych stosunkach między małżonkami, na przykład kiedy oboje we wspólnym testamencie dziękują sobie nawzajem za dobre traktowanie podczas choroby, a także w zdrowiu: "... ponieważ mnie bardzo kochała i doznałem od niej wiele dobra i przyjaźni"
Ale zdarzało się też, że małżonek swej "nieposłusznej, złej i krnąbrnej żonie" zapisywał niewiele więcej, niż wynosił jej posag, co najwyżej dodawał jeszcze część sprzętu domowego, pościel i odzież. Niejeden mąż już wówczas dawał żonie powody do narzekań; w testamentach odzwierciedlało się to w wysokich legatach — były to pieniądze, grunty, sprzęt gospodarski i inne rzeczy — zapisywanych dziewkom, kucharkom i przyjaciółkom. Tak na przykład radca ze Stralsundu Gerd Blome pozostawił swojej służącej i jej dzieciom, Paulowi i Grecie, dożywotnią rentę i wyznał później, że Dorotę poślubił z troski o zbawienie jej duszy. Swoje starsze dzieci prosił, by były życzliwe dla niej i jej dzieci."

"Pewna matka wpadła na pomysł, aby wydrążyć nadjedzony przez robaki krucyfiks, wlać weń kurzą krew i zawiesić w kościele Mariackim w Stralsundzie. Sprawiła, że krzyż broczył w cudowny sposób krwią i tym samym zapewnił jej synowi dochody, jako że skutek nie dał na siebie długo czekać. Zbiegły się tłumy, aby oglądać cud. Niebawem przed krucyfiksem zapłonęło kilkaset świec, a w skarbonce gromadziły się pieniądze. Takie i podobne nadużycia przygotowywały w ciągu XV wieku grunt do podjęcia reformatorskich idei."

"Dzieje i kultura Hanzy" Schildhauera stawia sobie ambitny cel — opisać 600 lat fenomenu, jakim niewątpliwie była Hanza. Niestety, książka jest bardzo nierówna i zostawia spory niedosyt. O ile rozdziały dotyczące kultury, historii społecznej, czy budowy miast Hanzy są naprawdę świetne i szczegółowe, o tyle historia polityczna została tutaj potraktowana po macoszemu, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Esej wybitnego francuskiego mediewisty, przedstawiciela szkoły Annales dotyczący lichwy w czasie średniowiecza i ewolucji jej postrzegania (głównie z punktu widzenia teologicznego) od X do XV wieku w zachodniej Europie. Autor skupia się mocno na tym jak udzielanie pożyczek wpłynęło na stworzenie dogmatu o istnieniu czyśćca i jak lichwiarstwo/bankierstwo było niezbędnym warunkiem powstawania kapitalizmu. Esej jest raczej krótki i rzeczowy, jeżeli kogoś interesuje historia gospodarcza Europy/rozwój religii katolickiej/eseje w nurcie szkoły Annales to zdecydowanie warto, ale jest to raczej rzecz dla ludzi wkręconych w temat.

Wybrane cytaty:

"Wczesne średniowiecze potępiało bądź traktowało z niechęcią wiele zawodów. Ich uprawiania najpierw zakazano klerowi, a później niektóre zabronione zostały także laikom. Uznawano, że profesje te sprzyjają popełnianiu grzechów. Najczęściej na indeksie pojawiali się: oberżyści, rzeźnicy, żonglerzy, histrionowi, magicy, alchemicy, medycy, lekarze, chirurdzy, żołnierze, sutenerzy, prostytutki, notariusze i w pierwszym rzędzie kupcy; ale także folusznicy, tkacze, siodlarze, farbiarze, cukiernicy, szewcy, ogrodnicy, malarze, rybacy, balwierze, sędziowie, wiejscy strażnicy, celnicy, osobnicy trudniący się wymianą, krawcy, producenci perfum, handlarze podrobów, młynarze."

"Na ziemskim padole lichwiarz żyje w stanie swego rodzaju społecznej schizofrenii, jak bogaty i pogardzany w średniowiecznych miastach rzeźnik, który często będzie gorliwym rewolucjonistą; jak żongler (a później aktor) wychwalany i wykluczany; jak w niektórych epokach kurtyzany i faworyty, pożądane, budzące obawy z powodu urody, rozumu oraz władzy ich bogatych i potężnych kochanków, a równocześnie odrzucane przez "uczciwe kobiety" i Kościół. W społeczeństwie, w którym cześć dla Boga wyklucza oddawanie czci Mamonie, lichwiarzowi schlebia się z powodu jego pieniędzy, z tej samej przyczyny budzi on lęk; równocześnie pogardzano nim i uważano, że nie jest godny szacunku."

Esej wybitnego francuskiego mediewisty, przedstawiciela szkoły Annales dotyczący lichwy w czasie średniowiecza i ewolucji jej postrzegania (głównie z punktu widzenia teologicznego) od X do XV wieku w zachodniej Europie. Autor skupia się mocno na tym jak udzielanie pożyczek wpłynęło na stworzenie dogmatu o istnieniu czyśćca i jak lichwiarstwo/bankierstwo było niezbędnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Ciekawe, że najsrożsi tyrani do samego końca zachowują pozory przestrzegania form, tak jakby chcieli sprawiać wrażenie, że nie łamią procedur, mimo że otwarcie mają za nic wszelkie przyjęte zasady. Zupełnie jakby własna siła im nie wystarczała i czerpali dodatkową przyjemność ze zmuszania przeciwników do odprawiania po raz ostatni rytuałów władzy, które ich pozbawiają."

W ramach nadrabiania książek Erica Vuillarda chwyciłem wcześniejszy (bo z roku 2017) "Porządek dnia". Tym razem osią fabularną książki są dwa wydarzenia — spotkanie między nazistami a przedstawicielami przemysłu i biznesu z 20.02.1933 i finansowanie kampanii Hitlera przez ww. oraz Anschluss Austrii. Te dwa wydarzenia mają jak w soczewce skupić fenomen dojścia nazistów do władzy i powstania III Rzeszy.
Mam spory problem z tą książką. Jest dobra, ba bardzo dobra. Jak mało która podkreśla rolę wielkich koncernów w dojściu Hitlera do władzy oraz utrzymywaniu przy życiu III Rzeszy. Z drugiej strony, wydaje mi się, że autor popada w pułapkę zbytniego upraszczania procesu powstawania hitlerowskich Niemiec (tutaj oczywiście najlepiej sprawdzi się "Nadejście Trzeciej Rzeszy" Evansa). To niewielki, fabularyzowany esej, tak jak w przypadku "Wojny biedaków" do łyknięcia na raz — i w takiej formie polecałbym do niego podejść. Sama refleksja autora jest bardziej uniwersalna, skupiona na ogólnych mechanizmach tworzenia systemu totalitarnego.
Sam styl Vuillarda jest bardzo charakterystyczny — jest znowu lakonicznie, zdania są wypieszczone i pełne metafor. Zdecydowanie nie jest to książka do autobusu.

Wydaje mi się, że jest ona również mniej radykalna w wydźwięku niż "Wojna biedaków", natomiast przesłanie jest raczej podobne.
Osobiście dałbym szóstkę, głównie za spore uproszczenia w prezentowaniu złożonego zjawiska historycznego. Nie byłaby to jednak ocena sprawiedliwa, gdyż książka nie pretenduje do miana monografii. Przy okazji zawiera sporą dawkę wiedzy, która może zainteresować historią III Rzeszy. Krakowskim targiem, wychodzi 7.

"Niech się nam nie wydaje, że to wszystko należy do odległej przeszłości. Nie są to żadne przedpotowe potwory, istoty, które spotkał żałosny koniec w latach pięćdziesiątych, które pomarły w nędzy malowanej przez Rosselliniego, wśród ruin Berlina. Te nazwiska istnieją nadal. Posiadają olbrzymie bogactwa. Niektóre spółki się połączyły i tworzą wszechmocne korporacje. Na stronie internetowej koncernu ThyssenKrupp, jednego ze światowych liderów w dziedzinie produkcji stali, którego siedziba znajduje się nadal w Essen i którego dewizą jest obecnie elastyczność i przejrzystość, natrafimy na notkę na temat rodziny Kruppów. Czytamy w niej, że przed rokiem 1933 Gustav nie wspierał czynnie Hitlera, lecz kiedy ten został kanclerzem, przemysłowiec zachowywał lojalność wobec swojego państwa. Członkiem partii narodowo-socjalistycznej został dopiero w roku 1940 - informują nas autorzy notki - w swoje siedemdziesiąte urodziny. Gustav i Bertha, głęboko przywiązani do tradycji działalności socjalnej, na przekór wszystkiemu i wszystkim dbali o podtrzymywanie zwyczaju składania wizyt najwierniejszym pracownikom z okazji złotego wesela. Biografię zamyka wzruszająca anegdota: przez wiele lat Bertha z poświęceniem opiekowała się swoim niedołężnym mężem w małym domku obok rezydencji Kruppów w Bluhnbach. Nie ma wzmianki ani o fabrykach koncentracyjnych, ani w ogóle o niczym. (...)

Żydzi z Brooklynu zażądali odszkodowań. Po zebraniu z 20 lutego 1933 roku Gustav bez mrugnięcia okiem przekazał nazistom astronomiczne sumy, lecz teraz jego syn, Albert, okazał się mniej rozrzutny. Choć utrzymywał, że okupanci traktowali Niemców "jak Murzynów", stał się niewiel później jedną z najpotężniejszych osobistości Wspólnego Rynku, królem węgla i stali, filarem pokoju w Europie. Zanim przystał na wypłatę odszkodowań, przeciągał negocjacje przez dwa długie lata. Na każdej rozprawie z udziałem adwokatów Konzern regularnie padały antysemickie uwagi. Osiągnięto jednak porozumienie. Krupp zobowiązał się do wypłacenia tysiąca dwustu pięćdziesięciu dolarów każdemu z ocalałych. Jak na odprawę pracowniczą było to dosyć niewiele, jednak cała prasa entuzjastycznie rozpisywała się o tym geście. Wkrótce, w miarę jak pojawiali się kolejni ocalali, kwota przypadająca na każdego z nich stawała się coraz mizerniejsza. Zmniejszono ją do siedmiuset pięćdziesięciu dolarów, potem do pięciuset. Wreszcie, kiedy z wnioskami wystąpili inni więźniowie obozów, Konzern zawiadomił ich, że nie jest w stanie dokonywać dobrowolnych wypłat: Żydzi kosztowali za dużo."

"Ciekawe, że najsrożsi tyrani do samego końca zachowują pozory przestrzegania form, tak jakby chcieli sprawiać wrażenie, że nie łamią procedur, mimo że otwarcie mają za nic wszelkie przyjęte zasady. Zupełnie jakby własna siła im nie wystarczała i czerpali dodatkową przyjemność ze zmuszania przeciwników do odprawiania po raz ostatni rytuałów władzy, które ich pozbawiają."

W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"W końcu zaś wpadł na swój najstraszniejszy pomysł i ogłosił równość wszystkich ludzi"

Książka Erica Vuillarda to stosunkowo krótki, fabularyzowany esej o życiu Tomasza Münzer — lidera niemieckiego buntu chłopskiego z XVI wieku. Książka sięga jednak głębiej, opisując inne bunty ludowe od późnego średniowiecza do wczesnego renesansu. Mam problem ze stylem Vuillarda — jest lakonicznie, każde zdanie jest wycyzelowane i absolutnie niezbędne. Osobiście preferuję bardziej "barokowe" eseje. Książka jest do przeczytania na jedno posiedzenie i chyba lepiej "łyknąć" na raz. Warto, zarówno jako dzieło literackie, jak i barometr pewnych nastrojów społecznych.

Wybrane cytaty:

"Historia to Filomela, która została ponoć zgwałcona i obcięto jej język, i śpiewa nocą w leśnej gęstwinie"

"Fałszywe słowa przekazały jednak między wierszami okruch prawdy. "To nie chłopi się buntują, lecz Bóg!" - zawołał podobno na początku Luter w przypływie podziwu i przerażenia. Nie był to jednak Bóg. Buntowali się chłopi; chyba że Bogiem nazwiemy głód, choroby, poniżenie, nędzę. Nie Bóg się buntuje, lecz pańszczyzna, czynsze, dziesięciny, martwa ręka, tenuta, pogłówne, łanowe, zbieranie kłosów, prawo pierwszej nocy, obcinane nosy, wyłupiane oczy, ciała przypalane ogniem, łamane kołem, szarpane cęgami. Spory o zaświaty dotyczą w istocie rzeczy tego świata. Stąd bierze się siła, z jaką oddziałują na nas nadal te wojownicze teologie. Jedynie dlatego rozumiemy ich język. Ich zapalczywość to żywiołowy krzyk nędzy. Pospólstwo się burzy. Siano dla kmiecia! Węgiel dla robotnika! Kurz dla wyrobnika! Miedziak dla żebraka! A dla nas słowa! Słowa, które także są spazmem świata."

"W końcu zaś wpadł na swój najstraszniejszy pomysł i ogłosił równość wszystkich ludzi"

Książka Erica Vuillarda to stosunkowo krótki, fabularyzowany esej o życiu Tomasza Münzer — lidera niemieckiego buntu chłopskiego z XVI wieku. Książka sięga jednak głębiej, opisując inne bunty ludowe od późnego średniowiecza do wczesnego renesansu. Mam problem ze stylem Vuillarda — jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Kiedy pieniądz umiera. Prawdziwy koszmar hiperinflancji" to krótka historia hiperinflacji lat 1919-1923 w niektórych krajach bloku Państw Centralnych (autor skupia się głównie na Republice Weimarskiej, ale pokrótce opisuje również sytuacje w Austrii i Węgrzech). Książka jest obecnie wydawana w systemie druku na żądanie, stąd też cena okładkowa tej małej książeczki (przy +/- 300 stronach wielkości bellonowych Historycznych Bitew wynosi ona prawie 90 PLN).

Nie potrafię ocenić tej książki. Na pewno jest to ciekawe (acz już trochę leciwe) spojrzenie na problemy ekonomiczne wczesnej Republiki Weimarskiej, jednakże wyraźnie widać, że jest to książka pisana bardziej z punktu widzenia ekonomicznego, niż historycznego. W związku z tym, nie podejmuję się ocenienia tej książki. Zdecydowanie bardziej preferuję książki, które wywodzą się jednak z tradycji badań historycznych i raczej będę sięgał do "U progu Wielkiego Kryzysu" Adama Tooze'a.

"Kiedy pieniądz umiera. Prawdziwy koszmar hiperinflancji" to krótka historia hiperinflacji lat 1919-1923 w niektórych krajach bloku Państw Centralnych (autor skupia się głównie na Republice Weimarskiej, ale pokrótce opisuje również sytuacje w Austrii i Węgrzech). Książka jest obecnie wydawana w systemie druku na żądanie, stąd też cena okładkowa tej małej książeczki (przy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Czarna śmierć William Naphy, Andrew Spicer
Ocena 6,7
Czarna śmierć William Naphy, Andr...

Na półkach: , , , ,

Krótka monografia dotycząca epidemii czarnej śmierci - od pojawienia się choroby w XIV wieku, aż po ostatnie epidemie z końca XIX wieku. Autorzy pokrótce opisują największe ogniska epidemiczne oraz sposoby na radzenie sobie z chorobą. Dla wielu czytelników (a przynajmniej dla mnie) dużym zaskoczeniem może być informacja, że znane dobrze metody walki z chorobami zakaźnymi jak izolacja chorych, kwarantanny, certyfikaty zdrowia, czy współpraca międzynarodowa w ograniczaniu zasięgu choroby, pochodzą wprost od metod walki z epidemią stosowanych w miastach północnych Włoch na przełomie XIV i XV wieku. IMHO bardzo kontrowersyjnym zabiegiem było podawanie liczby zmarłych w danej epidemii przeliczonej na ludność współczesnego Londynu. Tzn. w samym zabiegu nie ma nic złego, ale nie podoba mi się bardzo wprowadzanie takich wyliczeń bez uprzedzenia czytelnika - w efekcie wynik przypomina bardziej kolumnę w "Fakcie", czy innym medium nastawionym na clikcbait, a nie monografię naukową.

Wybrane cytaty:

"Najlepszym przykładem rozziewu między akceptacją "dobrych pomysłów" rodem z Włoch a ich zastosowaniem w praktyce może być Paryż. W roku 1496 francuska stolica orzekła, że koniecznie należy wznieść tam lazaret, lecz grunt pod zabudowę wyznaczono dopiero w 1580 roku. Budowlę, nieudaną i niekończoną, szybko zburzono i lazaretu brakowało, póki nie powstał szpital Św. Ludwika w latach 1607-1612, czyli w 116 lat po podjęciu decyzji o budowie takiego obiektu"

"Wiele metod walki z morem, powszechnie już znanych w Europie kontynentalnej na początku XVI wieku (a we Włoszech jeszcze wcześniej), pojawiło się w Anglii dopiero w zaraniu XVII stulecia. W latach 1607 i 1610 Tajna Rada Królewska ograniczyła produkcję krochmalu (wyjątkowo cuchnącą) w gęsto zaludnionych strefach miejskich. W Hull (1606) niewolno było przechowywać ani wędzić rybich wątróbek na odległość pół mili od miasta."

Krótka monografia dotycząca epidemii czarnej śmierci - od pojawienia się choroby w XIV wieku, aż po ostatnie epidemie z końca XIX wieku. Autorzy pokrótce opisują największe ogniska epidemiczne oraz sposoby na radzenie sobie z chorobą. Dla wielu czytelników (a przynajmniej dla mnie) dużym zaskoczeniem może być informacja, że znane dobrze metody walki z chorobami zakaźnymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Książka Alfreda Price'a to zdecydowanie jeden z największych, ukrytych diamentów, książki historycznej. Można ją kupić za kilkanaście złotych (a wydana jest naprawdę ładnie - twarda oprawa i sporo fotografii w środku), jest naprawdę świetnie napisana i opowiada o nieznanym (acz kluczowym!) froncie walk II wojny światowej - czyli walki radioelektronicznej.

W książce znajdziemy historię powstania i ewolucję najpopularniejszych środków radioelektronicznych - jak radary, środki do naprowadzania bombowców na cel, czy systemy wczesnego ostrzegania przed myśliwcami nocnymi/bombowcami. Książka zahacza też o ewolucję taktyki i strategii bombardowań alianckich - w tym m.in. różnicę w podejściu sił amerykańskich i brytyjskich. Oczywiście, sporo miejsca jest poświęcone dipolom odbijającym - Window i Duppel.

Mimo ciężkiej, mocno technicznej tematyki książka jest napisana przystępnie i nie wymaga żadnej wstępnej wiedzy.

Wybrane cytaty:

"Szef służby łączności Luftwaffe, generał Wolfgang Martini, wspominał później swoje próby wyjaśnienia zasady działania Y-Gerat Hermannowi Goringowi. Reichsmarschall słuchał przez około dwie godziny, po czym zadał kilka pytań, wskazujących na to, że nic nie zrozumiał. Goring - as lotnictwa myśliwskiego z I wojny światowej - nie miał czasu na takie sprawy. Uważał, że wojny powinni prowadzić dzielni, celnie strzelający mężczyźni. Przy innej okazji miał powiedzieć "Wszystkie urządzenia radiowe zawierają skrzynki z cewkami, a ja nie lubię skrzynek z cewkami". Trudno mu nie współczuć."

Książka Alfreda Price'a to zdecydowanie jeden z największych, ukrytych diamentów, książki historycznej. Można ją kupić za kilkanaście złotych (a wydana jest naprawdę ładnie - twarda oprawa i sporo fotografii w środku), jest naprawdę świetnie napisana i opowiada o nieznanym (acz kluczowym!) froncie walk II wojny światowej - czyli walki radioelektronicznej.

W książce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Książka z serii Historyczne Bitwy opowiadająca o mało znanym epizodzie II wojny światowej, czyli wojnie rumuńsko-węgierskiej, działaniach w Siedmiogrodzie oraz tzw. bitwy na Puszcie. Konflikt opisany jest głównie z perspektywy węgierskiej (i tutaj ogromny plus za wykorzystanie źródeł pisanych w tym języku!). Osobiście chciałbym poczytać więcej o Strzałokrzyżowcach i próbie przejścia Węgrów do obozu alianckiego, ale w sumie celem serii jest przedstawienie działań militarnych, więc ciężko mieć o to pretensje. Razem z wydanym wcześniej "Budapesztem 1944-1945", książka ta stanowi swoistą dylogię opisującą walki na Węgrzech u schyłku II wojny światowej. Jeżeli ktoś chciałby poczytać trochę więcej o wcześniejszych działaniach Armii Węgierskiej, warto sięgnąć po ciężko dostępny "Łuk Donu 1943" Petera Szabo (również jest to popularny HaBek).

Książka z serii Historyczne Bitwy opowiadająca o mało znanym epizodzie II wojny światowej, czyli wojnie rumuńsko-węgierskiej, działaniach w Siedmiogrodzie oraz tzw. bitwy na Puszcie. Konflikt opisany jest głównie z perspektywy węgierskiej (i tutaj ogromny plus za wykorzystanie źródeł pisanych w tym języku!). Osobiście chciałbym poczytać więcej o Strzałokrzyżowcach i próbie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Kolejny HaBek przeczytany w tym roku - tym razem opowiada on o alianckich rajdach na Saint-Nazaire i Dieppe (oraz w szerszej perspektywie - o formowaniu brytyjskich sił specjalnych - od pierwszych rajdów w Norwegii, aż po tytułowe starcia). Książka jest świetnie napisana (nie jest to może priorytet w przypadku takich pozycji, ale zawsze lepiej się czyta rzecz napisaną lżejszym piórem) i autorowi udało się zachować balans między przedstawieniem tła prezentowanego starcia, a samym opisem starcia. Nie jest to najpopularniejszy epizod II wojny światowej, więc warto się nią zdecydowanie zainteresować.

Kolejny HaBek przeczytany w tym roku - tym razem opowiada on o alianckich rajdach na Saint-Nazaire i Dieppe (oraz w szerszej perspektywie - o formowaniu brytyjskich sił specjalnych - od pierwszych rajdów w Norwegii, aż po tytułowe starcia). Książka jest świetnie napisana (nie jest to może priorytet w przypadku takich pozycji, ale zawsze lepiej się czyta rzecz napisaną...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Żołnierze. Protokoły walk, zabijania i umierania Sönke Neitzel, Harald Welzer
Ocena 7,5
Żołnierze. Pro... Sönke Neitzel, Hara...

Na półkach: , , , ,

Bardzo fajny mariaż historii i psychologii społecznej. Autorzy biorą na warsztat stenogramy z prywatnych rozmów żołnierzy Państw Osi wziętych do niewoli przez siły zbrojne UK i USA. Bardzo ciekawym wątkiem książki są różnice w postrzeganiu różnych, żołnierskich tematów (typu: walka do końca, wywieszenie białej flagi, walka z przeciwnikiem górującym liczebnością i jakością uzbrojenia) między żołnierzami służącymi w różnych rodzajach sił zbrojnych. IMHO warto, bo jednak tekst źródłowy jest unikatowy i ekstremalnie ciekawy.

Bardzo fajny mariaż historii i psychologii społecznej. Autorzy biorą na warsztat stenogramy z prywatnych rozmów żołnierzy Państw Osi wziętych do niewoli przez siły zbrojne UK i USA. Bardzo ciekawym wątkiem książki są różnice w postrzeganiu różnych, żołnierskich tematów (typu: walka do końca, wywieszenie białej flagi, walka z przeciwnikiem górującym liczebnością i jakością...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Biedni w bogatym kraju. Przebudzenie z amerykańskiego snu Nicholas Kristof, Sheryl WuDunn
Ocena 7,2
Biedni w bogat... Nicholas Kristof, S...

Na półkach: , , , ,

Dosyć ciekawy reportaż o najbiedniejszych mieszkańcach Stanów Zjednoczonych, rosnących nierównościach i patologiach społecznych USA. Poza dokumentowaniem życia amerykańskich "niedotykalnych" autorzy podsuwają kilka pomysłów na to jak poprawić sytuacje. Najciekawsze, z mojego punktu widzenia, były części o kryzysie opioidowym, epidemii używania narkotyków oraz kryzysie rodziny.

Dosyć ciekawy reportaż o najbiedniejszych mieszkańcach Stanów Zjednoczonych, rosnących nierównościach i patologiach społecznych USA. Poza dokumentowaniem życia amerykańskich "niedotykalnych" autorzy podsuwają kilka pomysłów na to jak poprawić sytuacje. Najciekawsze, z mojego punktu widzenia, były części o kryzysie opioidowym, epidemii używania narkotyków oraz kryzysie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Opisana w porządku problemowym (poszczególne rozdziały opisują jeden temat taki jak m.in. literatura, kultura polityczna, oświata, czy religia) historia społeczna III Rzeszy zestarzała się nad wyraz godnie (pierwsze wydanie książki miało miejsce w 1970 roku). Jako któraś z kolei pozycja o III Rzeszy jak najbardziej tak, na pierwszy kontakt z tematyką lepiej sprawdzi "Trzecia Rzesza u władzy" Evansa (i może dodatkowo rozdziały dotykające tematyki społecznej z "Wojny Trzeciej Rzeszy" tego samego autora), która siłą rzeczy zawiera znacznie aktualniejsze informacje.

Wydanie z 2022 roku wzbogacone jest o nowe przedsłowie, ale nie jest jakoś wielce odkrywcze i głównie odpowiada na pytanie "Dlaczego warto wznowić akurat tę książkę?", więc pewnie poleciłbym zapolować na stare, dwutomowe wydanie PIWu (które chodzi za pojedyncze PLNy na allegro).

Opisana w porządku problemowym (poszczególne rozdziały opisują jeden temat taki jak m.in. literatura, kultura polityczna, oświata, czy religia) historia społeczna III Rzeszy zestarzała się nad wyraz godnie (pierwsze wydanie książki miało miejsce w 1970 roku). Jako któraś z kolei pozycja o III Rzeszy jak najbardziej tak, na pierwszy kontakt z tematyką lepiej sprawdzi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Autor rekonstruuje historię 101. Policyjnego Batalionu Rezerwy korzystając głównie z akt powojennego procesu sądowego (podchodzi do nich jednak krytycznie i w ramach możliwości uzupełnia informacje z innych źródeł). Mocną stroną pracy jest próba uchwycenia stosunku policjantów do masowych egzekucji i wywózek Żydów do obozu śmierci. Wydanie z 2019 roku zakończone jest dwoma polemikami z prof. Goldhagenem. Ciężko mi się do tej części ustosunkować, bo lektura "Gorliwych katów Hitlera" jeszcze przede mną. Jeżeli ktoś interesuje się tematami na pograniczu historii Holokaustu i psychologii zła to zdecydowanie warto.

Autor rekonstruuje historię 101. Policyjnego Batalionu Rezerwy korzystając głównie z akt powojennego procesu sądowego (podchodzi do nich jednak krytycznie i w ramach możliwości uzupełnia informacje z innych źródeł). Mocną stroną pracy jest próba uchwycenia stosunku policjantów do masowych egzekucji i wywózek Żydów do obozu śmierci. Wydanie z 2019 roku zakończone jest dwoma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Niezmiernie cieszy mnie trend wydawniczy polegający na wznawianiu klasycznych (albo raczej, wydanych w zeszłym stuleciu) książek z szeroko rozumianego science fiction/fantastyki. Artefakty od MAGa i rebisowski Wehikuł Czasu to naprawdę świetne serie!

"Hiob: Komedia sprawiedliwości" to lekka i dosyć zabawna uwspółcześniona wersja biblijnej opowieści o Hiobie. Śledzimy losy Alexa Hegensheimera - konserwatywnego, mocno religijnego protestanckiego duchownego. Przejście po rózżarzonych węglach wplątuje go w przedziwną podróż pomiędzy różnymi światami, podczas której poznaje miłość swojego życia. Nie chcę pisać dużo więcej o fabule - pierwsza połowa książki wydawała mi się raczej nudna, a samo zwiedzanie tych samych miejsc w "światach alternatywnych" prawdopodobnie nie jest najlepszą reklamą. Warto jednak przez nią przebrnąć bo w drugiej połowie zaczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki i całość zaczyna nabierać sensu (dlatego warto czytać książkę dosyć uważnie - bo sceny/postacie, które początkowo wydają nam się być nieistotne mogą wcale takie nie być ( ͡° ͜ʖ ͡°)).

Książka jest naprawdę lekka, momentami naprawdę zabawna, ale w na pewno nie jest to najlepsza pozycja Heinleina. Do przeczytania w dwa/trzy wieczory i zapomnienia. Raczej dla fanów autora, jeżeli to miałby być pierwszy kontakt z Heinleinem to IMHO lepiej zainwestować w "Kawalerię kosmosu", czy "Obcego w obcym kraju".

Niezmiernie cieszy mnie trend wydawniczy polegający na wznawianiu klasycznych (albo raczej, wydanych w zeszłym stuleciu) książek z szeroko rozumianego science fiction/fantastyki. Artefakty od MAGa i rebisowski Wehikuł Czasu to naprawdę świetne serie!

"Hiob: Komedia sprawiedliwości" to lekka i dosyć zabawna uwspółcześniona wersja biblijnej opowieści o Hiobie. Śledzimy losy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Kolejna część analizy II wojny światowej z punktu widzenia Heer autorstwa Roberta Citino. To co było nużące to powtarzanie niemal słowo w słowo tych samych opisów dotyczących prusko-niemieckiej tradycji wojskowej (ale rozumiem, że praca ma stanowić zamkniętą całość, a nie kolejną część większej całości). Dużą zaletą jest ukazanie tego jak różni dowódcy podchodzili do tematu prowadzenia wojny w nowy, sprzeczny z niemiecką tradycją sposób - w odwrocie oraz tego jak Heer radził sobie z amerykańskim sposobem wojny. Ogólnie to sprawnie napisane czytadło historyczne, które w zasadzie kopiuje tezy z książki o roku 1942. Gdybym nie czytał "Zagłady Wehrmachtu" to pewnie dałbym 1-2 punkty więcej.

Kolejna część analizy II wojny światowej z punktu widzenia Heer autorstwa Roberta Citino. To co było nużące to powtarzanie niemal słowo w słowo tych samych opisów dotyczących prusko-niemieckiej tradycji wojskowej (ale rozumiem, że praca ma stanowić zamkniętą całość, a nie kolejną część większej całości). Dużą zaletą jest ukazanie tego jak różni dowódcy podchodzili do tematu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Starożytność i wczesne średniowiecze to zdecydowanie nie są moje epoki - rocznie czytam pewnie mniej niż 5 książek odnośnie, które dodatkowo strasznie „męczę”. Jednak „Los Rzymu” łyknąłem w dwa dni i jestem autentycznie zachwycony.

Praca Harpera jest monumentalna. Nie tylko ze względu na to jak szeroki okres opisuje (narracja zaczyna się od Marka Aureliusza i zarazy Antoninów, a kończy na pierwszych podbojach Arabskich), ilość zaangażowanych nauk pomocniczych (klimatologia, genetyka, epidemiologia, psychologia społeczna), ale i samego poziomu analizy. Sięgając po takie prace zawsze boje się, że autor będzie starał się niejako wrzucić dwie, trzy hipotezy o jakimś pojedynczym zjawisku klimatycznym/epidemii/czynnika niezależnego, a wokół tego zbuduje krzykliwą narrację. Tutaj analiza jest głęboka, wyraźnie inspirowana teorią systemów, a tytułowy „Los Rzymu” to wypadkowa ekstremalnych zjawisk klimatycznych związanych z końcem rzymskiego optimum klimatycznego, epidemiologicznych (dżuma, ospa), z rzymskim bardzo szybkim rozwojem (Rzym osiągnął milion mieszkańców w okolicach 133 r.p.n.e., następne miasto które tego dokonało, czyli Londyn, przekroczył ten prób w okolicach 1810 roku, trzeci Nowy York w 1875). Autor świetnie pokazuje dość skomplikowane zależności (takie jak chociażby wpływ klimatu na rozwój epidemii,), czy chociażby wpływ czynników naturalnych na to jak kształtowała się mentalność wczesnego średniowiecza.

Naprawdę świetna książka z mojego ulubionego rodzaju - czyli efekt mariażu nauk ścisłych z historią!

Starożytność i wczesne średniowiecze to zdecydowanie nie są moje epoki - rocznie czytam pewnie mniej niż 5 książek odnośnie, które dodatkowo strasznie „męczę”. Jednak „Los Rzymu” łyknąłem w dwa dni i jestem autentycznie zachwycony.

Praca Harpera jest monumentalna. Nie tylko ze względu na to jak szeroki okres opisuje (narracja zaczyna się od Marka Aureliusza i zarazy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam wyjątkową słabość do prozy Simmonsa - myślę że kilka jego pozycji (jak "Terror", "Drood", czy "Trupia otchłań") to mój ścisły top w szeroko rozumianej kategorii "horror". Niestety, powieściowy debiut Dana Simmonsa nie dołączy do tej listy.

Robert Luczak, amerykański poeta i dziennikarz udaje się do Kalkuty, żeby pozyskać prawa do publikacji najnowszego poematu wybitnego, indyjskiego poety. Poeta ten zaginął kilka lat wcześniej w tajemniczych okolicznościach, wracając z pogrzebu swojego ojca. Los M. Dasa stanie się obiektem śledztwa dziennikarskiego, które będzie prowadziło do zdelegalizowanego w XIX wieku kultu bogini Kali. Sam początek powieści jest IMHO całkiem niezły - zawiązanie fabuły jest wciągające, opis kultu Kali naprawdę ciekawy, a opis Kalkuty rozciągnięty na pierwszych kilkadziesiąt stron jest świetny. Niestety, w drugiej połowie fabuła "siada", opisy brudnej i dusznej Kalkuty stają się monotonne, a tajemnica i napięcie ulatuje. W efekcie nie jest to IMHO ani dobry horror, ani ciekawy, wielowymiarowy opis Kalkuty, ani dobra książka o radzeniu sobie ze stratą. IMHO książka tylko dla fanów Simmonsa (chociaż i tutaj bym się nie upierał, że to pozycja obowiązkowa).

Mam wyjątkową słabość do prozy Simmonsa - myślę że kilka jego pozycji (jak "Terror", "Drood", czy "Trupia otchłań") to mój ścisły top w szeroko rozumianej kategorii "horror". Niestety, powieściowy debiut Dana Simmonsa nie dołączy do tej listy.

Robert Luczak, amerykański poeta i dziennikarz udaje się do Kalkuty, żeby pozyskać prawa do publikacji najnowszego poematu...

więcej Pokaż mimo to