Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

To druga książka Sue Black, którą przeczytałem w ostatnim czasie. I szczerze mówiąc nie do końca jestem na tak.... Niby wszystko ok - temat bardzo ciekawy, autorka - specjalistka , znana antropolog - wydawałoby się że jest to "samograj". Do zawartości merytorycznej nie mam żadnych zastrzeżeń, ale przeszkadza mi sposób prowadzenia narracji. W porównaniu z poprzednią książką mniej jest tu elementów autobiograficznych dotyczących p. Black, ale za to nadal dużo uwag, komentarzy i przemyśleń autorki odnośnie tematów życiowych i światopoglądowych. I niby wszystko ok, autorka ma do tego prawo, ale w moim odczuciu wprowadza to niepotrzebny dysonans, kontrastuje ze "sterylnością" tematu, nastrojem budowanym na relacjach o kolejnych przypadkach identyfikacji zwłok, kolejnych zawiłych sprawach, w których koronnym dowodem są np. fragmenty paliczków kości. Może się czepiam ale czytając, gdy tylko poczułem nastrój za chwile byłem z niego wytrącany kolejną uwagą o "niefrasobliwości dzisiejszej młodzieży".

To druga książka Sue Black, którą przeczytałem w ostatnim czasie. I szczerze mówiąc nie do końca jestem na tak.... Niby wszystko ok - temat bardzo ciekawy, autorka - specjalistka , znana antropolog - wydawałoby się że jest to "samograj". Do zawartości merytorycznej nie mam żadnych zastrzeżeń, ale przeszkadza mi sposób prowadzenia narracji. W porównaniu z poprzednią książką...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Spalony Andrzej Iwan, Krzysztof Stanowski
Ocena 7,8
Spalony Andrzej Iwan, Krzys...

Na półkach: ,

Zastanawiałem się czy wstrzymać się z oceną do lektury pozostałych 2 planowanych książek (Kowal, Szamo). Ale stwierdziłem, że byłoby to chyba niesprawiedliwe porównanie - każda z biografii jest z całością pewnością inna, bo różne to są osoby i różne były ich koleje życia - włącznie z obecną sytuacją - więc i o porównanie byłoby ciężko. Nie ukrywam, że po lekturę sięgnąłem po obejrzeniu słynnego już Hejt-Parku z Andrzejem Iwanem - program, wypowiedzi Iwana, jego szczerość i "odkrycie się" zrobiły na mnie duże wrażenie. I po przeczytaniu tej autobiografii nie czuję się rozczarowany - trochę psychicznie obolały - ale na pewno nie rozczarowany. To nie jest typowa biografia - są oczywiście elementy, których możemy się spodziewać w każdej tego typu pozycji - opisu początków kariery, drogi do sukcesu itd. Ale jednocześnie z każdą kolejną kartką odsłania się obraz człowieka, który od początku zmierza do autodestrukcji - przez swoją niefrasobliwość, prostolinijność (zarówno w pozytywnym jak i negatywnym znaczeniu) i wreszcie zwykłą, ludzką słabość. Przeczytałem opinie innych osób i trochę się dziwię że ktoś podchodzi do tej pozycji tak obojętnie - na mnie książka zrobiła duże wrażenie - momentami denerwowała, momentami śmieszyła, głównie skłaniała do refleksji. A jednocześnie jest to kopalnia informacji o postaciach z okresu kariery Andrzeja Iwana - dużo pisano o Orłach Górskiego - a już zdecydowanie mniej o piłkarzach z lat trochę późniejszych. Z tej książki dowiedziałem się więcej o postaciach, których nazwiska przewijały się przez moje młodzieńcze lata pełne piłkarskich fascynacji: Budka, Komornicki, Urban, Okoński - niektórzy pojawiają się tylko na chwilę, wspomnieni w czasie anegdot (np. moja ulubiona z nakładką-łamaczem nóg na Terrym Butcherze). Ale prawdziwą siłą tej pozycji jest szczerość - szczerość człowieka, któremu nie zależy - bo tylko taki człowiek odsłania siebie i wydarzenia w których brał udział tak otwarcie. Czy to dobrze? - dla czytelnika pewnie tak, bo dowiaduje się o faktach, które rzadko pojawiają się na kartach autobiografii - tematu korupcji włącznie ze swoim w tym udziałem, kłótni wewnątrz drużyny , słabości idealizowanych piłkarzy. Ale jednocześnie ten czytelnik może się zastanowić czy ta szczerość nie jest skutkiem tragedii i desperacji i czy nie lepiej tak w sensie ludzkim czytać książki z których nie wypływa aż taka bezpośredniość - ja w każdym razie miałem takie uczucia - takie trochę wyrzuty sumienia - im więcej szczerości widziałem, tym większa desperacja tego człowieka za tym stała....

Zastanawiałem się czy wstrzymać się z oceną do lektury pozostałych 2 planowanych książek (Kowal, Szamo). Ale stwierdziłem, że byłoby to chyba niesprawiedliwe porównanie - każda z biografii jest z całością pewnością inna, bo różne to są osoby i różne były ich koleje życia - włącznie z obecną sytuacją - więc i o porównanie byłoby ciężko. Nie ukrywam, że po lekturę sięgnąłem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka "dwóch prędkości". Początek czytania - trochę niespodzianka. Spodziewałem się raczej konkretów - przypadków, opisów itd. Tymczasem pierwsza część książki jest częściowo autobiografią, częściowo wyrażeniem poglądów na antropologię jako taką oraz temat śmierci, ciała ludzkiego i podejście do tych kwestii. Wymagało to przestawienia się ale fragmentami było to interesujące. Druga część to treści, których się spodziewałem i dla których zainteresowałem się tą książką - konkretne przypadki z praktyki antropologa sądowego - tutaj również jest ciekawie. Niestety część kończąca to zjazd w dół - ponowne rozważania dotyczące śmierci itd - trochę już powtarzalne i mało konkretne. Jestem trochę rozczarowany, ale z drugiej strony chyba się skuszę na :"Co mówią kości" - nie sądzę aby kwestie biograficzne i dotyczące poglądów autorki były w niej powtarzane na tę samą skalę - więc liczę na więcej zawartości merytorycznej.

Książka "dwóch prędkości". Początek czytania - trochę niespodzianka. Spodziewałem się raczej konkretów - przypadków, opisów itd. Tymczasem pierwsza część książki jest częściowo autobiografią, częściowo wyrażeniem poglądów na antropologię jako taką oraz temat śmierci, ciała ludzkiego i podejście do tych kwestii. Wymagało to przestawienia się ale fragmentami było to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ten tom jest lepszy od poprzedniego, ale ..... tylko trochę lepszy. Niestety początek pobocznej serii - można powiedzieć spin-offu - Herezji Horusa nie jest nadzwyczajny. A szkoda bo postaci prymarchów to w pewien sposób samograj - wydaje się że można stworzyć na bazie licznych informacji o poszczególnych przywódcach legionów naprawdę wciągającą lekturę. Cóż - tak jak napisałem szkoda - szczególnie, że akurat Leman Russ wydaje się wdzięcznym (jeśli tak można napisać o groźnym, brutalnym i nieprzewidywalnym przywódcy Kosmicznych Wilków) tematem na naprawdę pogłębione studium osobowości... niestety nic wybitnego nie dostajemy...
Aha .. i jeszcze jedno - jeżeli nie jesteście "wyjadaczami" uniwersum Warhammer 40k i zaczynacie dopiero przygodę z nim od pierwszych tomów Herezji Horusa to treść tej książki może być spoilerem - nie jakimś gigantycznym ale jednak.

Ten tom jest lepszy od poprzedniego, ale ..... tylko trochę lepszy. Niestety początek pobocznej serii - można powiedzieć spin-offu - Herezji Horusa nie jest nadzwyczajny. A szkoda bo postaci prymarchów to w pewien sposób samograj - wydaje się że można stworzyć na bazie licznych informacji o poszczególnych przywódcach legionów naprawdę wciągającą lekturę. Cóż - tak jak...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wyobrażone Życie. Wyprawa na egzoplanety w poszukiwaniu inteligentnych istot pozaziemskich, stworzeń lodu i zwierząt supergrawitacyjnych Michael Summers, James Trefil
Ocena 7,2
Wyobrażone Życ... Michael Summers, Ja...

Na półkach: ,

Trochę więcej oczekiwałem od tej książki.... Może po prostu balonik był za mocno napompowany ;-) - nastawiałem się na nią bardzo mocno, nawet przeskoczyła kilka pozycji w mojej kolejce książek do czytania (i przymknąłem na to oko :-). Nie o to chodzi nawet, że jest to książka słaba - do jej zawartości merytorycznej nie można się chyba przyczepić, autorami są wybitni specjaliści - fizycy, astronomowie, jest napisana fachowo. Tematyka egzoplanet wydaje się bardzo interesująca, przeczytałem już parę pozycji dotyczących tego zagadnienia na czele ze słynną "Fabryką planet", choć daleko mi do miana eksperta ;-). Ale przechodząc do rzeczy - brakowało mi tu puszczenia trochę więcej wodzy fantazji, a właściwie nie tyle fantazji co wyobraźni. Oprócz rozważań dotyczących możliwej biochemii czy fizjologii mieszkańców danego typu planet brakowało mi pomysłów na ich możliwą wielkość, kształt, sposób odbierania otaczającego świata itd. Zdaję sobie sprawę że możliwości jest mnóstwo, ale mogłoby to przybrać formę pewnych wykluczeń - eliminacji na zasadzie przekazu "w tym aspekcie życie na takiej i takiej planecie różniłoby się od ziemskiego" albo "taki i taki rodzaj stworzeń nie mógłby zaistnieć w danym środowisku". Próby takich tez są obecne, ale dość mocno ostrożne i zawoalowane. I choć zdaję sobie sprawę że książka została napisana przez naukowców, którzy w maksymalnie profesjonalny sposób chcieli przekazać najnowsze odkrycia unikając "fantazjowania", to nie jest to pozycja akademicka tylko popularnonaukowa, mająca w założeniu trafić do ludzi tylko pobieżnie znających temat, a sam tytuł "Wyobrażone życie..." pozwala oczekiwać większej dawki tej wyobraźni. Wydaje mi się, że zabrakło..... trzeciej osoby, trzeciego współautora, niekoniecznie naukowca, tylko osoby z "lekkim piórem", która pomogłaby ubarwić liczne fakty. Ale nie jest to książka zła, a dobra strona jej niedoskonałości jest taka że nadal będę poszukiwał kolejnych pozycji dotyczących tego zagadnienia tak aby być w pełni usatysfakcjonowany:-)

Trochę więcej oczekiwałem od tej książki.... Może po prostu balonik był za mocno napompowany ;-) - nastawiałem się na nią bardzo mocno, nawet przeskoczyła kilka pozycji w mojej kolejce książek do czytania (i przymknąłem na to oko :-). Nie o to chodzi nawet, że jest to książka słaba - do jej zawartości merytorycznej nie można się chyba przyczepić, autorami są wybitni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie jest to arcydzieło, nie jest to nawet niestety książka dobra - tylko właśnie przeciętna - 5/10. Dopiero co napisałem w ocenie jednego z poprzednich tomów, że zadziwiający jest fakt, iż kolejne książki z serii, mimo różnych autorów tak niewiele różnią się poziomem - właściwie wszystkie pięć pierwszych tomów było dobrych bądź bardzo dobrych. No i masz ... wykrakałem - ten niestety nie jest. Może wynika to z faktu, że odbiega on w konwencji od poprzednich, skupia się na innym okresie, innych wydarzeniach, może częściowo wpływ na to ma rozłożenie powieści w czasie.. może. Ale co bardziej prawdopodobne powodem są braki w warsztacie autora - albo nie tyle nawet braki co po prostu odmienny warsztat - nie przystający do wyobraźni twórców poprzednich tomów.
W każdym razie choć nie jest to książka zła i nie ukrywam że z postacią Zahariela el'Zuriasa się zżyłem to jej lekturę polecałbym tylko osobom, które mogłyby się źle poczuć na myśl o opuszczeniu któregoś rozdziału wspaniałej opowieści spod znaku Herezji Horusa - czyli osobom takim jak ja ;-)

Nie jest to arcydzieło, nie jest to nawet niestety książka dobra - tylko właśnie przeciętna - 5/10. Dopiero co napisałem w ocenie jednego z poprzednich tomów, że zadziwiający jest fakt, iż kolejne książki z serii, mimo różnych autorów tak niewiele różnią się poziomem - właściwie wszystkie pięć pierwszych tomów było dobrych bądź bardzo dobrych. No i masz ... wykrakałem -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Z uwagi na problemy z dostępnością tej części Herezji Horusa zdecydowałem się na jej zakup w wersji oryginalnej i choć teoretycznie mogłoby to wpłynąć na moje wrażenia i ocenę to chyba się tak nie stało (a jeśli już to wyłącznie w sposób dodatni) , bo .... jest to dla mnie najlepsza jak do tej pory pozycja w cyklu (czytam po kolei więc jest to piąta przeczytana książka z serii). "Fulgrim" zawiera te elementy, których mi brakowało trochę w poprzednich "odcinkach" - jasno zarysowaną genezę postaci, podkreślone tło wydarzeń, wprowadzonych nowych bohaterów, rasy, wydarzenia; pogłębione spojrzenie na Chaos. I wreszcie to co chyba dla mnie okazało się najważniejsze - świetnie pokazanego bohatera - tytułowego prymarchę. Historia jego upadku wywarła na mnie duże wrażenie, można te postać lubić i nienawidzić jednocześnie (albo w miarę czytanie płynnie przejść z akceptacji do nienawiści :-)). I choć pewnie wiele osób się ze mną nie zgodzi, ale Fulgrim jest dla mnie do tej pory najciekawszym z prymarchów, mającym w sobie głębię odczuć i wielowymiarowość, której brakuje innym, na czele z zupełnie dla mnie bezbarwnym Horusem. A swoją drogą, tak tytułem dygresji, mam wrażenie, że prymarchowie są chyba najmniej inteligentnymi postaciami spośród wszystkich bohaterów cyklu - na każdym kroku podkreślane jest uwielbienie dla nich, podziw i onieśmielenie które wzbudzają oni sami i przymioty ich charakteru i osoby. Tyle tylko, że..... nie do końca wiadomo z czego to wynika i co to za cechy - oczywiście są niezrównani w boju, odporni itd. co wynika z ich genezy, wzrostu itp. Teoretycznie są geniuszami o olbrzymiej wiedzy, ale sprowadza się ona chyba tylko do spraw związanych z taktyką wojskową (choć chyba i w tym są wyjątki - patrz Ferrus Manus) - o wszechświecie, który ich otacza, rasach, cywilizacjach nie wiedzą nic - częściowo dlatego że nic wiedzieć nie chcą. I generalnie gdyby się głębiej zastanowić to ich przewaga nad resztą ludzkości sprowadza się tylko do cech fizycznych. I ok - to może i wystarczyłoby, gdyby... nie ich porażająca wręcz naiwność i dziecinność - przypominają one wielkie bobasy - jak małe dzieci są kapryśni, małostkowi, kłótliwi, łatwo przechodzą z radości do gniewu i są skłonni do fochów i obrażania się - u małych dzieci te przymioty są naturalne ale u podziwianych przez wszystkich herosów już chyba nie do końca - ja przynajmniej byłem zdegustowany, zwłaszcza naiwnością (reakcja i tłumaczenie sobie przez Fulgrima źródła pierwszych podszeptów, łatwość z jaką Horus uległ sugestiom).
Niemniej tak jak wspominałem na początku "Fulgrim" jest pozycją obowiązkową dla wszystkich fanów tego uniwersum i naprawdę ciekawą propozycją dla osób, które nie miały do czynienia z WH40k.

Z uwagi na problemy z dostępnością tej części Herezji Horusa zdecydowałem się na jej zakup w wersji oryginalnej i choć teoretycznie mogłoby to wpłynąć na moje wrażenia i ocenę to chyba się tak nie stało (a jeśli już to wyłącznie w sposób dodatni) , bo .... jest to dla mnie najlepsza jak do tej pory pozycja w cyklu (czytam po kolei więc jest to piąta przeczytana książka z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

No cóż - przychylam się do innych opinii - nie jest to zdecydowanie najlepsza książka z uniwersum Warhammer 40K. Czy najgorsza? być może.. wszystkich nie czytałem ;).

Teoretycznie: - marzenie fanów Ultramarines, geneza prymarchy, duch legionu przelany na papier.
Praktycznie: - prosta opowieść o synu marnotrawnym, pseudofilozoficzne mądrości, sztuczne budowanie napięcia...
(Ci co czytali zrozumieją nawiązanie ;)

A tak już całkiem na serio.. Nie wiem dlaczego ale założyłem, że książki z tej serii będą opowiadać o historii prymarchów przed ich odnalezieniem przez Imperatora, o genezie ich osobowości kształtowanej na macierzystych planetach (tych na które trafili). Jak teraz przeglądałem zapowiedzi to rzeczywiście nie zostało to wprost powiedziane.. ale nadal uważam, że to byłoby lepsze tło do wprowadzenia nas w sposób myślenia Guillimana, Fulgrima czy Lemana Russa... Ale cóż... koncepcja okazała się inna.

Niestety całość jest mocno ciężkostrawna, nie wnosi zbyt wiele do obrazu świata.... Dla mnie parę rzeczy okazało się ciekawych, ale dopiero wchodzę w ten świat i nie miałem na razie do czynienia z XIII Legionem i jego przywódcą. Ale chętnie przeczytam kolejną powieść z tej serii - chociażby po to aby przekonać się czy słabość tej pozycji wynika z nietrafionej koncepcji czy może zwyczajnie z faktu że David Annandale to jednak pisarz z innej półki niż np. Abnett. Swoją drogą dopiero co pisałem że cieszy i dziwi mnie fakt, że poszczególne powieści, mimo różnych autorów, trzymają wysoki poziom. No cóż - to się musiało kiedyś zmienić ;-).

Jedyny plus (chyba plus??), że po lekturze polubiłem postać Roboute'a, a wcześniej miałem mieszane odczucia - myślę, że każdy tak ma, że część postaci, o których niewiele wiemy oprócz krótkich wzmianek (tak jak pisałem dopiero wchodzę w ten świat, więc wiem co nieco tylko o Horusie, Mortarionie, Angronie) darzymy z miejsca większą atencją, a część raczej nie - po lekturze pierwszych tomów Herezji Horusa, Guilliman należał do tej drugiej kategorii.

Ale cóż - to trochę mało na oddzielną książkę - nawet tak krótką jak ta.

No cóż - przychylam się do innych opinii - nie jest to zdecydowanie najlepsza książka z uniwersum Warhammer 40K. Czy najgorsza? być może.. wszystkich nie czytałem ;).

Teoretycznie: - marzenie fanów Ultramarines, geneza prymarchy, duch legionu przelany na papier.
Praktycznie: - prosta opowieść o synu marnotrawnym, pseudofilozoficzne mądrości, sztuczne budowanie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Franek. Prawdziwa historia łowcy bramek Tomasz Frankowski, Piotr Wołosik
Ocena 6,3
Franek. Prawdz... Tomasz Frankowski, ...

Na półkach: ,

Nie jest to książka, która pozostaje w głowie rok po przeczytaniu i przy czytaniu której zarywasz noc(e). Ale nie jest to również "dzieło", którego czytanie jest drogą przez mękę i przy którym "ćwiczysz" oko odwracając ją bokiem i oceniając po grubości pliku ile stron zostało do końca (takie też się zdarzały). I stąd ocena - ani gniot ani arcydzieło. Zawiera sporo ciekawych wspomnień, bardziej znanych i mniej znanych faktów - ale całość jest raczej tylko "lekko przyprawiona" - nie uświadczysz tu pikantnych szczegółów. Całość ma formę wywiadu-rzeki i niestety nie jest to szczęśliwy wybór - zważywszy na fakt że osobą prowadzącą wywiad jest Piotr Wołosik, z którym Tomasz Frankowski zna się od lat i który jest jego przyjacielem. Wskutek tego całość przypomina rozmowę - nie obrażając - dwóch staruszków, wspominających dawne, dobre (i te trochę gorsze) dzieje - bardziej potakiwania niż szermierkę słowną - Prowadzący wywiad nie jest niczym zaskoczony, bo o wszystkim już dobrze wie i czuć, że "pytania" są zadawane aby rozwinąć opowieść, a odpowiedź jest już pytającemu znana od dawna.... Ale żebym nie został źle zrozumiany - to nie znaczy że książka jest bardzo zła - czuć dobry warsztat dziennikarski, i inteligencję rozmówcy. Zresztą Frankowskiego uważałem (i nadal po przeczytaniu biografii uważam) za jednego z najinteligentniejszych piłkarzy. Niemniej , żeby trochę wbić szpilkę, po jej przeczytaniu mam do niego trochę mniej sympatii niż wcześniej .. a dlaczego? z uwagi na ciągłe narzekania na trenerów. Ja rozumiem że bywają konflikty na linii piłkarz - trener, ale z tej biografii wyziera obraz wiecznej ofiary błędów i złośliwości trenerskich - ja rozumiem jeden, dwóch ale z treści wynika że właściwie wszyscy trenujący "Franka" (może z wyjątkiem Smudy) byli bee.. - trener we Francji - pomyłka, w USA - amator, Kasperczak - nie najlepiej, Probierz - uwziął się, że już nie wspomnę o Janasie i Engelu. Trochę to psuje odbiór całości....

Nie jest to książka, która pozostaje w głowie rok po przeczytaniu i przy czytaniu której zarywasz noc(e). Ale nie jest to również "dzieło", którego czytanie jest drogą przez mękę i przy którym "ćwiczysz" oko odwracając ją bokiem i oceniając po grubości pliku ile stron zostało do końca (takie też się zdarzały). I stąd ocena - ani gniot ani arcydzieło. Zawiera sporo ciekawych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do świata Warhammer 40k podchodziłem "z pewną taką nieśmiałością" - gdzieś tam przez cały czas to uniwersum widniało w planach ale zawsze dalekich. W końcu po kilku(nastu) latach dałem sobie szansę i... jestem pozytywnie zaskoczony,.... a nawet więcej. I z jednej strony mam do siebie żal o tę powyższą "nieśmiałość", a z drugiej tak sobie myślę, że do książek z tej serii trzeba chyba dojrzeć, więc może dobrze, że nie rzuciłem się na nie nieprzygotowany :-). Nie jestem absolutnie znawcą tematu - dopiero "liznąłem" ten świat - przeczytałem 4 pozycje z cyklu "Herezja Horusa". I powiem szczerze że nie zgadzam się z większością opinii poniżej, że akurat ta książka jest najsłabsza z dotychczasowych. To prawda, że powtarza pewne wydarzenia, ale w tym cały smaczek - obserwujemy to samo ale z pozycji członka zupełnie innego Legionu, mającego inne doświadczenia, inne sposoby postępowania, wręcz inne DNA wojownika - dosłownie i w przenośni. Może na brak rozczarowania wpłynął fakt, że wcześniej dowiedziałem się, że temat wydarzeń na Istvaanie będzie przedstawiany w paru książkach. Ale to , przynajmniej na razie, wcale mi nie przeszkadza. I na pewno sięgnę po kolejny tom. Zaś co do samej "Ucieczki...." - jestem zaskoczony jak bardzo podobny poziom trzymają kolejne pozycje z serii - to rzadki przypadek w sytuacji zmiany autorów - w tym przypadku nie widać wg mnie ani wielkich różnic ani spadku jakości - książka jest napisana kolorowym językiem, akcja toczy się wartko, niczym nie odstaje od pozycji skupionych na Lokenie.

Do świata Warhammer 40k podchodziłem "z pewną taką nieśmiałością" - gdzieś tam przez cały czas to uniwersum widniało w planach ale zawsze dalekich. W końcu po kilku(nastu) latach dałem sobie szansę i... jestem pozytywnie zaskoczony,.... a nawet więcej. I z jednej strony mam do siebie żal o tę powyższą "nieśmiałość", a z drugiej tak sobie myślę, że do książek z tej serii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szczerze mówiąc kupując tę pozycję i rozpoczynając lekturę spodziewałem się czegoś trochę innego - raczej przeglądu najnowszych ustaleń i odkryć w zakresie naszej wiedzy o dinozaurach. I te założenia książka spełnia, ale raczej nie w sensie przekazywania informacji o konkretnych dinozaurach, wykopaliskach itd. tylko skupiając się na tym co podtytuł (który podświadownie ominąłem) jasno sugeruje - na wpływie najnowszych metod badawczych na naszą wiedzę o tych stworzeniach. Autor skupia się na podstawowych teoriach dotyczących dinozaurów (np. kwestia ich stałocieplności, opieki nad potomstwem, wymarcia itd.) i przekazuje jak zmieniło się spojrzenie na te kwestie w ciągu ostatnich 20-30 lat w wyniku zastosowania nowych technologii i metod , jak analiza statystyczna, kladystyka, oraz użycie tomografów i komputerów o wysokich możliwościach obliczeniowych (czyli tytułowa "rewolucja naukowa"). W wyniku zastosowania tych elementów zyskaliśmy narzędzia pozwalające część istniejących do tej pory teorii ostatecznie potwierdzić (bądź odrzucić), a także dokonać ustaleń w dziedzinach, co do których jeszcze niedawno było przekonanie że nigdy nie dojdzie do przełomu - na przykład kwestia ubarwienia dinozaurów. I w tym zakresie jest to rzeczywiście książka b. dobra - uzupełnia nasze postrzeganie tych fascynujących stworzeń o najnowszą wiedzę. Polecam dla zainteresowanych tematem.....

Szczerze mówiąc kupując tę pozycję i rozpoczynając lekturę spodziewałem się czegoś trochę innego - raczej przeglądu najnowszych ustaleń i odkryć w zakresie naszej wiedzy o dinozaurach. I te założenia książka spełnia, ale raczej nie w sensie przekazywania informacji o konkretnych dinozaurach, wykopaliskach itd. tylko skupiając się na tym co podtytuł (który podświadownie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jest takie powiedzenie - "Apetyt rośnie w miarę jedzenia". Niestety przypadek tej książki jest jak dla mnie zgoła przeciwny i bardziej zgodny z rzeczywistością - im więcej książki "spożyłem" tym bardziej miałem już dość. Przy tym nie jest to książka zła czy nudna - sądząc po ocenach, wielu osobom się podobała i wielu się pewnie spodoba. Ja po prostu chyba nie jestem jednak fanem stylu Georga Martina - nieodmiennie lektura jego książek staje się dla mnie po kilku(set) stronach niestrawna. W tym przypadku było podobnie - moje oczekiwania były bardzo duże (co też pewnie wpływa negatywnie na końcową ocenę) i po świetnym początku moja krzywa zainteresowania zaczęła spadać by osiągnąć poziom: "na szczęście już tylko 1/4 do końca". Do nie najlepszego wrażenia przyczynił się zapewne także pewien zauważalny dydaktyzm, którego nie trawię w książkach, i..... niestety postać Tufa - dawno nie spotkałem się z bohaterem, który tak bardzo wpływałby mi na nerwy. Więc suma summarum..... przeciętnie...

Jest takie powiedzenie - "Apetyt rośnie w miarę jedzenia". Niestety przypadek tej książki jest jak dla mnie zgoła przeciwny i bardziej zgodny z rzeczywistością - im więcej książki "spożyłem" tym bardziej miałem już dość. Przy tym nie jest to książka zła czy nudna - sądząc po ocenach, wielu osobom się podobała i wielu się pewnie spodoba. Ja po prostu chyba nie jestem jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na wstępie mogę powiedzieć, że po przeczytaniu tej książki .... "wiem więcej". A to już coś w przypadku książki z zakresu historii - tak na 6 gwiazdek. Ale niestety ta "wiedza" nie przyszła tak łatwo. Autor z całą pewnością jest znawcą tematyki, ale niestety nie ma - może jeszcze nie ma - warsztatu literackiego umożliwiającego przystępne przekazanie tej wiedzy, co sprawia, że całość jest trudna w lekturze - i to jest moje pierwsze zastrzeżenie. Drugie dotyczy wyjaśniania motywów działania Rogatki - nie jestem specjalistą, ale wydaje mi się, że autor nie docenia czynników psychologicznych kierujących czynami księcia - zwłaszcza tego księcia, którego "występków" nawet współcześni mu kronikarze nie potrafili zrozumieć. Autor kilkakrotnie stanowczo twierdzi, że dane działanie raczej nie miało miejsca, gdyż władca nie miał w tym żadnego interesu itp. Moim zdaniem warto czasem spojrzeć na daną postać jako na człowieka z krwi i kości, i czasami wytłumaczyć, z pozoru nieracjonalne działania władcy, działaniem czynników psychologicznych. Oczywiście takie motywacje nie mogą znaleźć potwierdzenia w źródłach, ale trudno oczekiwać po autorach średniowiecznych kronik diagnozy osobowości typu "borderline". Natomiast moim zdaniem czasem nie warto nie szukać na siłę politycznych czy społecznych motywacji pewnych działań gdyż wystarczającymi, choć właściwie niemożliwymi do udowodnienia, są pobudki emocjonalne. Ale podsumowując muszę przyznać, że książka z całą pewnością wypełniła pewną lukę w mojej wiedzy i w pewnym stopniu udowodniła że nie taki Rogatka straszny jak go malują :-) - postać księcia wydaje się po przeczytaniu, wbrew pozorom, ciekawsza i do pewnego stopnia tragiczna - rzeczywiście autor przekonał mnie, że niezależnie od działań Rogatki utrzymanie dziedzictwa dziadka i zjednoczenie ziem polskich było na tamtym etapie niemożliwe - większość możnych nie była na to jeszcze gotowa...

Na wstępie mogę powiedzieć, że po przeczytaniu tej książki .... "wiem więcej". A to już coś w przypadku książki z zakresu historii - tak na 6 gwiazdek. Ale niestety ta "wiedza" nie przyszła tak łatwo. Autor z całą pewnością jest znawcą tematyki, ale niestety nie ma - może jeszcze nie ma - warsztatu literackiego umożliwiającego przystępne przekazanie tej wiedzy, co sprawia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przede wszystkim nie radzę do końca sugerować się oficjalnym opisem książki - zdecydowanie nie jest to fantastyka naukowa w "najtwardszym wydaniu" - raczej połączenie space opery i militarnego S-F.. Ale.. od razu dodam, że nie znaczy to, iż książka jest słaba - wręcz przeciwnie - uważam ją za jedną z lepszych polskich pozycji S-F ostatniego czasu. Zawiera w sobie dwie niezależne historię (może niezależne tylko z pozoru?), obydwie ciekawie przedstawione i trzymające w napięciu. Mi osobiście nawet bardziej podobała się ta krótsza część - dotycząca historii Nike'a, ale to już kwestia gustu. W każdym razie polecam każdemu fanowi S-F - naprawdę warto......

Przede wszystkim nie radzę do końca sugerować się oficjalnym opisem książki - zdecydowanie nie jest to fantastyka naukowa w "najtwardszym wydaniu" - raczej połączenie space opery i militarnego S-F.. Ale.. od razu dodam, że nie znaczy to, iż książka jest słaba - wręcz przeciwnie - uważam ją za jedną z lepszych polskich pozycji S-F ostatniego czasu. Zawiera w sobie dwie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To nie pierwsza książka prof. Strzelczyka, którą miałem okazję przeczytać. I wszystkie trzymają świetny poziom. Przy tym nie jest to tylko kwestia poziomu fachowego, opartego na wiedzy historycznej, badaniach itd. czyli tego wszystkiego co musi cechować specjalistę z danej dziedziny - takich książek jest wiele,... uppss może nie wiele ale parę ich każdego miesiąca wychodzi. Co wyróżnia pozycja tego autora na tle reszty to świetny kontakt z czytelnikiem: książki pisane są na poważnie, bez "mrugania okiem" i dowcipkowania na siłę, ale z drugiej strony nie jest to jakiś "metajęzyk", dostępny i przystępny tylko dla wąskiego grona fascynatów. Oczywiście osoba poprzestająca na co dzień tylko "Zycie na gorąco" i nie czytająca książek nie powinna brać akurat tej jako "zachęty" do czytania (aż tak przystępna to ona nie jest), ale już osoby choćby tylko trochę zainteresowane historią powinny w niej znaleźć coś dla siebie. Naprawdę POLECAM!!!

To nie pierwsza książka prof. Strzelczyka, którą miałem okazję przeczytać. I wszystkie trzymają świetny poziom. Przy tym nie jest to tylko kwestia poziomu fachowego, opartego na wiedzy historycznej, badaniach itd. czyli tego wszystkiego co musi cechować specjalistę z danej dziedziny - takich książek jest wiele,... uppss może nie wiele ale parę ich każdego miesiąca wychodzi....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

W jednej z recenzji tej książki przeczytałem, że "stanowi ona doskonałe połączenie space opery i hard SF". Każdy ma oczywiście prawo do swoich odczuć, ale jak dla mnie to nie zgadza żadne z tych dwóch elementów. Po pierwsze nie widzę w "Cichej wojnie" zbyt wiele tego "hard" - trochę naukowego żargonu wtłoczonego w dość nudny wątek fabularny nie zmienia faktu, że jest to właściwie raczej typowa space opera. To samo w sobie nie jest oczywiście minusem, o czym wie każdy czytający cykle P. Hamiltona czy ostatnio Michaela Cobleya. Niestety problem jest także z tym, że brakuje mi tu też wzmiankowanej "doskonałości". Fabuła, która w założeniu ma być rozłożona na parę tomów musi oczywiście się rozwinąć - to jest typowe dla space opery - przedstawienie licznych postaci, nakreślenie wątków fabularnych itd. Ale powinno to być podane w sposób, który nie nudzi tylko zachęca, intryguje. Tymczasem w "Cichej wojnie" przez pierwsze kilkaset stron trzeba się właściwie przebić. "Może w końcu się rozkręci ..."- myślałem - "przeczytam jeszcze parę(dziesiąt) stron." Ale tak naprawdę zanim całość się rozkręca to już się kończy - tyle że na 560 stronach :-(. Całość przypomina mi pierwsze gry fabularno-planszowe wydawane kiedyś (daaaawno, daaawno temu) przez Egmont - żeby zagrać trzeba było najpierw posiłkując się instrukcją rozłożyć na planszy tonę żetonów, kart itd. Trwało to wieki i gdy w końcu się udało to zanim gra się rozpoczynała to....... mama wołała na obiad i tyle było z gry - straszne rozczarowanie. Tutaj mamy do czynienia z trochę podobną sytuacją - postaci są rozstawiane na "planszy wydarzeń" przez całą książkę, a potem..... ta się kończy. I tyle. Rozczarowanie.

W jednej z recenzji tej książki przeczytałem, że "stanowi ona doskonałe połączenie space opery i hard SF". Każdy ma oczywiście prawo do swoich odczuć, ale jak dla mnie to nie zgadza żadne z tych dwóch elementów. Po pierwsze nie widzę w "Cichej wojnie" zbyt wiele tego "hard" - trochę naukowego żargonu wtłoczonego w dość nudny wątek fabularny nie zmienia faktu, że jest to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Moja opinia o tej książce mocno się zmieniała - gdybym umieścił ją na wykresie to przypominałaby sinusoidę :) Tuż po zakupie - duże oczekiwania - w końcu to pierwsza książka nowego cyklu - "musi być dobra" - myślałem, "to abecadło marketingowe". Po obejrzeniu - niepokój - trochę krótka - "czy uda się zawiązać wszystkie wątki, przecież nie jestem fanem opowiadań" - przemknęła myśl. Po rozpoczęciu czytania - lekkie rozczarowanie, połączone z "taką pewną nieśmiałością":-) - "no nie wiem, to chyba nie jest TO". Pod koniec czytania - poprawa nastroju - "a jednak, może nie arcydzieło, ale pozostanie w moim umyśle na długo". I teraz, parę dni po przeczytaniu - powrót do lekkiego rozczarowania - "a jednak nie zostało wiele w pamięci, o czym to było tak do końca?" - muszę sobie przypomnieć. I tyle komentarza.

Moja opinia o tej książce mocno się zmieniała - gdybym umieścił ją na wykresie to przypominałaby sinusoidę :) Tuż po zakupie - duże oczekiwania - w końcu to pierwsza książka nowego cyklu - "musi być dobra" - myślałem, "to abecadło marketingowe". Po obejrzeniu - niepokój - trochę krótka - "czy uda się zawiązać wszystkie wątki, przecież nie jestem fanem opowiadań" -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Opinia krótka, bo książka choć dobra to...... chyba nic więcej. Ale cóż - temat jest taki, że spodziewasz się nie wiadomo czego, chwytasz książkę w rękę, pojawia się lekki grymas niepewności, połykasz pierwsze strony - lekkie zwątpienie, czytasz dalej, do końca i.... niby jesteś rozczarowany, ale po zastanowieniu właściwie nie ma powodu - to w końcu mitologia a nie beletrystyka - autor nie powinien nic dodawać od siebie. I jest tu wszystko co powinno być, a nawet więcej - są bogowie, są olbrzymy itd. Jest nawet słownik postaci (jakby zbiór fiszek - jeśli ktoś jeszcze pamięta co to jest) - więc wszystko wygląda profesjonalnie i fachowo. I rozsądek podpowiada że wszystko OK, ale w sercu pozostaje tęsknota za tą dziecinną fantazją o Thorze i Lokim, olbrzymach i krasnoludach....

Opinia krótka, bo książka choć dobra to...... chyba nic więcej. Ale cóż - temat jest taki, że spodziewasz się nie wiadomo czego, chwytasz książkę w rękę, pojawia się lekki grymas niepewności, połykasz pierwsze strony - lekkie zwątpienie, czytasz dalej, do końca i.... niby jesteś rozczarowany, ale po zastanowieniu właściwie nie ma powodu - to w końcu mitologia a nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Drugi tom trylogii....." - wydaje mi się, że to stwierdzenie wielu przypadkach definiuje styl danej książki niezależnie od cyklu. Wielu autorów pracując nad trylogią traktuje "ten drugi element układanki" po macoszemu - pierwszy tom musi być ciekawy aby zachęcić czytelników, a trzeci wieńczy dzieło, natomiast drugi.... cóż drugi jaki by nie był czytelnicy i tak przeczytają. Z rzadka zdarzają się cykle, w których drugi tom jest wyraźnie lepszy od pierwszego - najczęściej wtedy gdy pierwszy nie był zbyt dobry (niestety w takim przypadku niewielu czytelników ma okazję z drugim się zaznajomić :-). I po tym przydługim wstępie muszę stwierdzić że "Osierocone światy"..... nie są żadnym z tych przypadków. Stanowią pełnoprawny element trylogii, pełen zwrotów akcji, nowych pomysłów, ciekawych miejsc - oczywiście jest to z konieczności pomost między świetnym pierwszym tomem i - mam nadzieję - również świetnym trzecim. Ale nie jest o cienka kładka, po której autor gna do przodu nie rozglądając się na boki tylko raczej szeroka aleja pełna ciekawych zakamarków, do których warto zajrzeć. Więc zajrzyjcie - radzę Wam......

"Drugi tom trylogii....." - wydaje mi się, że to stwierdzenie wielu przypadkach definiuje styl danej książki niezależnie od cyklu. Wielu autorów pracując nad trylogią traktuje "ten drugi element układanki" po macoszemu - pierwszy tom musi być ciekawy aby zachęcić czytelników, a trzeci wieńczy dzieło, natomiast drugi.... cóż drugi jaki by nie był czytelnicy i tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

To ciekawe jak pewne detale, które nie wydają się najważniejsze potrafią zepsuć cały efekt pracy autora. Z takim przypadkiem mamy do czynienia w "Intrygach bizantyjskich". Treścią książki są perypetie kolejnych cesarzy i cesarzowych Bizancjum. Autor skupia się zgodnie z tytułem na skandalach, intrygach, morderstwach itd. - takie było założenie tej pozycji - i nie mam nic przeciwko temu, w końcu zabrałem się do czynienia jej z chęci odpoczynku od "głębszych" lektur i oddaniu się przez chwilę atmosferze "plotek i sensacji" w historycznej scenerii. Niestety zostało mi to skutecznie uniemożliwione przez taki "detal" jak...... stylistyka. Przy tej książce nie da się po prostu odpocząć - co drugie zdanie trzeba czytać trzy razy aby pojąć sens - nie z powodu rozbudowanych opisów, naukowej terminologii czy też kunsztownej budowy dialogów. Wręcz przeciwnie - całość jest napisana tak dramatycznie niedbale, że aż nie chcę się wierzyć, że język polski jest oryginalnym językiem w którym książka ta została napisana. Zdania wyglądają na przetłumaczone z innego języka przez ulepszony "google tłumacz" - taki, który dobrze tłumaczy intencje autora w zakresie znaczenia słów, ale o polskich zasadach budowy zdania nie ma pojęcia. Skutek jest taki, że całość czyta się fatalnie a sens niektórych zdań jest co najmniej wątpliwy. Zdecydowanie nie polecam.

To ciekawe jak pewne detale, które nie wydają się najważniejsze potrafią zepsuć cały efekt pracy autora. Z takim przypadkiem mamy do czynienia w "Intrygach bizantyjskich". Treścią książki są perypetie kolejnych cesarzy i cesarzowych Bizancjum. Autor skupia się zgodnie z tytułem na skandalach, intrygach, morderstwach itd. - takie było założenie tej pozycji - i nie mam nic...

więcej Pokaż mimo to