Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Dlaczego warto ją przeczytać? Poniżej cztery główne powody oraz kilka zdań od autora specjalnie dla Z życia książek:

1) napisana prostym języki pomoc w budowie marki,

2) pozwala zbudować narzędzia do tworzenia i kontroli marki (od przygotowań, po wypuszczenie jej na rynek i kontrolę jakości),

3) użyteczna wiedza o tym, jak marka ma komunikować się z klientem, a nie tylko świecić ładnym i zgrabnym logo (chociaż ono jest również bardzo ważne),

4) "teleexpressowe" rozdziały o tym, jak pisać dobre teksty reklamowe do ciekawej i rzeczowej komunikacji z klientem,

plus rekomendacja od autora, Pawła Tkaczyka:

„Zakamarki marki” są tak bardzo atrakcyjne dla ludzi prowadzących biznes, bo… nie są marketingowe. Kiedy skończyłem pisać książkę, oddałem ją w ręce Ilony, redaktorki, która pozbawiła ją „marketingowego zadęcia”. Mówiła mi „ludzie tego nie zrozumieją, przepisz to” przy wielu rozdziałach, w których się zagalopowałem z ilością wiedzy teoretycznej. Dlatego człowiek, który chce się skupić na prowadzeniu firmy a nie na samym marketingu znajdzie tam mnóstwo przydatnych informacji i żadnego lania wody.

Dlaczego warto ją przeczytać? Poniżej cztery główne powody oraz kilka zdań od autora specjalnie dla Z życia książek:

1) napisana prostym języki pomoc w budowie marki,

2) pozwala zbudować narzędzia do tworzenia i kontroli marki (od przygotowań, po wypuszczenie jej na rynek i kontrolę jakości),

3) użyteczna wiedza o tym, jak marka ma komunikować się z klientem, a nie tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tym razem recenzja w nietypowej formie. Poniżej znajdziecie kilka powodów, dla których warto sięgnąć po "SKUTECZNE social media": 4 ode mnie plus 1 od autorki książki:

1) Pojemna i dobrze wyposażona skrzynka z narzędziami do przygotowania lub poprawienia działań w mediach społecznościowych,

2) Przydatny i ociekający (użyteczną) wiedzą przewodnik (np. profile demograficzne użytkowników poszczególnych social media, techniki pomiaru i statystyki),

3) Rozdział o budowaniu strategii – przeczytaj, zatrzymaj się, przemyśl i zacznij analizować go od początku, krok po kroku,

4) Dla miłośników socjologii (i nie tylko) wiele interesujących teorii i zestawień grup odbiorców (na pobudzenie wyobraźni i lepsze poznanie klienta),

plus rekomendacja od autorki, Anny Miotk:

"Podjęłam próbę stworzenia kompendium na temat planowania i analizowania działań w mediach społecznościowych. Mam nadzieję, że przyda Ci się ono jako poradnik przy rozwiązywaniu praktycznych problemów. Zapraszam do lektury!"

Tym razem recenzja w nietypowej formie. Poniżej znajdziecie kilka powodów, dla których warto sięgnąć po "SKUTECZNE social media": 4 ode mnie plus 1 od autorki książki:

1) Pojemna i dobrze wyposażona skrzynka z narzędziami do przygotowania lub poprawienia działań w mediach społecznościowych,

2) Przydatny i ociekający (użyteczną) wiedzą przewodnik (np. profile demograficzne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wydawnictwo "Czarna Owca" przyzwyczaiło czytelników do dobrych, grubych i wciągających szwedzkich kryminałów. Po sukcesie Stiega Larssona i jego trylogii "Millenium" czas na kolejną pozycję skazaną na bycie bestsellerem.

Zestawiając obszerność książki (ponad 600 stron) ze współczynnikiem czytelnictwa za poprzedni rok (poniżej 1 przeczytanej książki przypadającej na 1 obywatela), można podrapać się w głowę i stwierdzić, że lud tego nie kupi. Jednak po przeczytaniu kilku stron kryminału Leif’a GW Perssona, “Między tęsknotą lata a chłodem zimy” wcześniejsze obawy szybko się ulatniają.

Sztokholm. Amerykański dziennikarz wyskakuje z okna akademika. Wszystko wskazuje na to, że popełnił samobójstwo. Śledztwo zostaje szybko umorzone. Jednak nie dla wszystkich ta śmierć jest tak oczywista. Znajdują się policjanci prowadzący śledztwo na własną rękę. Kolejne fakty burzą pierwotnie przyjętą wersję wydarzeń. Zwłaszcza, że ślady prowadzą do służb specjalnych i świata polityki, i to tej z najwyższej półki…

“Między tęsknotą lata a chłodem zimy” jest powieścią wielowątkową. Na początku można pogubić się w mnogości postaci, ich historii i starannie zarysowanego tła społeczno - politycznego. Jednak z czasem z pozoru luźno powiązane elementy kryminału zaczynają tworzyć spójną, przemyślaną całość zgrabnie napisanego thrillera politycznego. Jest to próba rekonstrukcji wydarzeń z 1986 r., gdy w tajemniczych okolicznościach został zamordowany ówczesny premier Olaf Palme.

Warto poświęcić wieczór, lub kilka, na przeczytanie kryminału Perssona. I przy okazji „zaliczyć” książkę statystycznie przypadającą na obywatela. Chociaż, w perspektywie kolejnych części trylogii, na tym się nie skończy.

Wydawnictwo "Czarna Owca" przyzwyczaiło czytelników do dobrych, grubych i wciągających szwedzkich kryminałów. Po sukcesie Stiega Larssona i jego trylogii "Millenium" czas na kolejną pozycję skazaną na bycie bestsellerem.

Zestawiając obszerność książki (ponad 600 stron) ze współczynnikiem czytelnictwa za poprzedni rok (poniżej 1 przeczytanej książki przypadającej na 1...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki 81:1. Opowieści z Wysp Owczych Marcin Michalski, Maciej Wasielewski
Ocena 7,2
81:1. Opowieśc... Marcin Michalski, M...

Na półkach:

Nie jest to kraj, gdzie wysoka temperatura sprawia, że ludzie chodzą jedynie w slipach i stringach. Nie słynie on również z rozległych, ciągnących się kilometrami, piaszczystych plaż. Nie jest to państwo należące do firmy Calvin Klein, gdzie obowiązuje nakaz chodzenia jedynie w bieliźnie. O jakie miejsce chodzi? Tym krajem są Wyspy Owcze. Miejsce, gdzie każdy zna każdego, wie kto i co robi, jaki ma samochód, co je, z kim śpi... jednym słowem - wie wszystko.

Wyspy Owcze są archipelagiem, na który składa się 18 wysp głównych. Znajdują się pomiędzy Islandią, Norwegią i Wielką Brytanią. Ich powierzchnia wynosi 1 399 km². Są częścią Danii, jednak posiadają szeroką autonomię. Zamieszkuje je około 49 000 mieszkańców, z czego około 12 500 w stolicy, Tórshavn. 0,2 % populacji wysp stanowią Polacy. Przez pewien czas powiększyła się ona o 2 nowych rodaków. Byli to autorzy książki „81:1. Opowieści z Wysp Owczych” - Marcin Michalski i Maciej Wasielewski. Jest to wyjątkowy debiut. Kto wie, czy nie na skalę światową, ze względu na kompletność i drobiazgowość opisu szerzej nieznanej społeczności.

Tytułowe „81:1” to nie litry piwa wypijane rocznie przez statystycznego Farera, ani średnia wyciskanego ciężaru na ławeczce w siłowni. Jest to jeden z rekordów ustanowionych przez mieszkańców Wysp Owczych. Właściwie, przez jego mieszkanki. Takim wynikiem zakończył się mecz piłki ręcznej żeńskiej drużyny. Wyspy Owcze wygrały z Albanią. To jeden z wielu magicznych wątków opisujących mieszkańców archipelagu.

Jest miejsce na element piłkarski. Dla Farerów drużyna narodowa stanowi powód do dumy. Nie posiadają w składzie gwiazd pokroju Lionela Messiego czy Cristiano Ronaldo. Grają w niej natomiast: policjant, prawnik czy właściciel sklepu. Trudno bowiem znaleźć zawodników, utrzymujących się jedynie z futbolu. Podobnie stadion narodowy. Nie jest to zamknięta przestrzeń, odgrodzona murem, strzeżona przez ochroniarzy i zaawansowany system monitoringu. Jest miejscem równie publicznym, jak park. Mieszańcy Tórshavn spacerują po nim, a niejeden pies załatwia się przy bocznej linii boiska.

„81:1” jest książką wielowątkową, pełną uroku i smaczków poświęconych Farerom. Gdyby choćby w kilku słowach streścić opisywane wydarzenia, miejsca i ludzi, trzeba byłoby przeznaczyć na recenzję kilka stron. Albo i więcej. Dlatego dla czytelnika najlepiej będzie, gdy sam weźmie się za lekturę panów Michalskiego i Wasilewskiego. Naleje do szklanki Jacka Danielsa (jeden z ulubionych trunków mieszkańców Wysp Owczych), zamknie na klucz drzwi do salonu, wciśnie w uszy stopery i zapomni o całym świecie. Wtedy w jeszcze większym stopniu doświadczy ciszy i spokoju królujących na owczym archipelagu.

Nie jest to kraj, gdzie wysoka temperatura sprawia, że ludzie chodzą jedynie w slipach i stringach. Nie słynie on również z rozległych, ciągnących się kilometrami, piaszczystych plaż. Nie jest to państwo należące do firmy Calvin Klein, gdzie obowiązuje nakaz chodzenia jedynie w bieliźnie. O jakie miejsce chodzi? Tym krajem są Wyspy Owcze. Miejsce, gdzie każdy zna każdego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Autor "Kociej kołyski" pokazuje człowieka. Zagubionego, brudnego, bojącego się bólu i śmierci. Myślącego o tym, kiedy znajdzie coś do jedzenia, czy przeżyje do końca dnia. Zastanawiającego się, po jaką cholerę jest to wszystko.

Minęły blisko 4 lata od śmierci wybitnego pisarza, jakim był Kurt Vonnegut Jr. Jego błyskotliwe i prześmiewcze powieści wciąż można odnaleźć na półkach księgarni. Pod koniec ubiegłego roku dołączyła do nich kolejna pozycja - "Armagedon w retrospektywie", która zawiera pośmiertnie wydane teksty autora. Opatrzona jest przedmową jego syna, Marka.

W zbiorze tym znajdziemy, m. in.: inauguracyjne przemówienie w Clowes Hall w Indianapolis, list do rodziców oraz kilka opowiadań. Główne wątki wyłaniające się z wyboru tekstów Vonneguta to absurd wojny, jej okrucieństwo i zagubienie człowieka. Jego bohaterowie osadzeni są w realiach walki toczonej między mocarstwami, przy użyciu bomb, czołgów, karabinów, jak i propagandy, wpajającej, że po drugiej stronie nie ma ludzi, tylko Faszyści, Ruscy czy Amerykańce.

„Armagedon w retrospektywie” nie jest pozycją powalającą dowcipem - poza przemówieniem w Clowes Hall (którego ostatecznie nie wygłosił) i wstępem napisanym przez jego syna - Vonnegut nie rozśmiesza i nie błaznuje. Z powagą, w napięciu wprowadza nas za kurtynę wydarzeń wojennych. Nie ma miejsca na odgrywanie bohaterstwa. Nie czas na pełne efektów specjalnych sceny batalistyczne. Autor „Kociej kołyski” pokazuje człowieka. Zagubionego, brudnego, bojącego się bólu i śmierci. Myślącego o tym, kiedy znajdzie coś do jedzenia, czy przeżyje do końca dnia. Zastanawiającego się, po jaką cholerę jest to wszystko.

Może w ten sposób czuł się Kurt, gdy w dniach 13 – 14.02.1945 r. siły aliantów zorganizowały bombardowanie Drezna. Siedział z współtowarzyszami wojennej niedoli w opuszczonym budynku rzeźni. Słyszał odgłosy wybuchających bomb i czekał na własną śmierć.

Przeżył. Zdarza się. Wydarzenia wojenne odcisnęły się na jego życiu i twórczości. Stał się obrońcą człowieka, bezlitośnie krytykującym i naśmiewającym się z wynaturzeń systemu. Podawał to w sosie groteski, zakrapianej ironią i czarnym humorem. I choć nie ma go już wśród nas, jego słowo wciąż pobudzają do myślenia. Podobnie jak ilustracje dziurek i bomb, pojawiające się w „Armagedonie w retrospektywie”.

Autor "Kociej kołyski" pokazuje człowieka. Zagubionego, brudnego, bojącego się bólu i śmierci. Myślącego o tym, kiedy znajdzie coś do jedzenia, czy przeżyje do końca dnia. Zastanawiającego się, po jaką cholerę jest to wszystko.

Minęły blisko 4 lata od śmierci wybitnego pisarza, jakim był Kurt Vonnegut Jr. Jego błyskotliwe i prześmiewcze powieści wciąż można odnaleźć na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieści Pratchetta to coś więcej, niż prześmieszne, z rozmachem napisane książki. To czasoprzestrzenne wrota do barwnej krainy, gdzie w oka mgnieniu zapomina się o rzeczywistości.

„Wolni Ciut Ludzie” przenoszą nas do kolejnej jej części "Świata Dysku". Krainy, gdzie jak przystało na à la feudalny ustrój, jest baron i podlegli mu mieszkańcy. Są pastwiska i wypasane na nich owce. Jest ustalona społeczna hierarchia, rodziny z dziada pradziada przekazujące wiedzę o wykonywanym zawodzie.

Tiffany Obolała jest kilkunastoletnią dziewczynką. Potrafi zajmować się owcami i robić ser. No i nie przepada za młodszym bratem, gotowym zrobić wszystko dla słodyczy. Często wspomina swą śp. babcię Obolałą, która nie była zwykłą staruszką. Stała na straży krainy, w której mieszkała, strzegąc ją przed czarami i nie-do-końca-dobrymi-ludźmi-którzy-chcieli-by-ją-przejąć. Pewnego dnia kraina przestaje być taka, jak zawsze. Pojawia się potwór, bezgłowy jeździec i małe, dziwnie gadające ludziki, zwane piktalami. W życiu Tiffany zajdą wielkie zmiany…

„Wolni Ciut Ludzie” to kolejny popis literackich umiejętności Pratchetta. Podobnie, jak i tłumacza, Piotra W. Cholewy. Zamykając ją, ma się ochotę szybko otworzyć ją z powrotem na pierwszej stronie i ponownie delektować się jej treścią. Na szczęście Terry Pratchett jest płodnym pisarzem, nie pozwalającym na długo czekać na kolejne odsłony swej twórczości.

Powieści Pratchetta to coś więcej, niż prześmieszne, z rozmachem napisane książki. To czasoprzestrzenne wrota do barwnej krainy, gdzie w oka mgnieniu zapomina się o rzeczywistości.

„Wolni Ciut Ludzie” przenoszą nas do kolejnej jej części "Świata Dysku". Krainy, gdzie jak przystało na à la feudalny ustrój, jest baron i podlegli mu mieszkańcy. Są pastwiska i wypasane na nich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Niedziela, która zdarzyła się w środę" jest wznowieniem zbioru reportaży Mariusza Szczygła. To wyrazisty zapis zmian obyczajowych i mentalnych, jakie zaszły w Polsce po 1989 roku.

W pewnym reportażu autor „Gottlandu” prezentuje kulisy jednej z nowych szkół kapitalizmu. Prosto ze Stanów Zjednoczonych, wówczas jeszcze utożsamianych z krainą dobrobytu. Obiecuje ona góry złota, wille, wakacje na Bermudach i luksusowe samochody. Ta szkoła nazywała się Amway i oczekiwała od swych uczniów bezwzględnego oddania oraz wiary, która działa cuda i przynosi niewyobrażalne zyski. Nazywała i… wciąż nazywa, bo w Polsce nadal ma swych wyznawców, któzy niedawno umyli nawet warszawski pomnik Stefana Starzyńskiego.

Inny przykład. Reportaż poświęcony Licheniowi i wzniesieniu jednej z największych na świecie budowli sakralnych. Wówczas, w latach 90. trwały prace budowlane. Powoli, z coraz większym rozmachem, tworzono kolejny pomnik polskiego katolicyzmu. Po latach walki ze świecką, antykościelną władzą, pojawiła się pustka. Brakowało przestrzeni do podkreślenia odrębności pomiędzy instyucją religijną, a świeckim państwem. Jedną z form odnalezienia się było tworzenie monumentów, podkreślających własną tożsamosć. Początek XXI wieku pokazuje ciągłość tego procesu, opisanego przed laty przez Szczygła. Przykładem tego niech będzie choćby Świątynia Opatrzności w Warszawie czy Pomnik Chrystusa Króla w Świebodzinie.

Z perspektywy ponad 20-letnich rządów demokracji i kapitalizmu książka „Niedziela, która zdarzyła się w środę” to pouczająca podróż w czasy, gdzie wciąż żywotny był komunizm. Rozkręcał się nowy system. Ludzie chodzili do sklepów, gdzie o zakupie mięsa nie decydował humor sprzedawczyni, lecz obecność pieniędzy w portfelu. Obok barów mlecznych powstawały pierwsze McDonaldy. Pojawił się wolny rynek.

Mariusz Szczygieł umiejętnie wyłapuje z oceanu zdarzeń społeczno-kulturalnych perełki oddające klimat nowego systemu. Jego spostrzeżenia, pomimo że spisane na początku lat 90. XX wieku, wciąż są aktualne. Dodatkowo teksty wzbogacone są o zdjęcia Witolda Krassowskiego, pokazujące nową, polską rzeczywistość.

"Niedziela, która zdarzyła się w środę" jest wznowieniem zbioru reportaży Mariusza Szczygła. To wyrazisty zapis zmian obyczajowych i mentalnych, jakie zaszły w Polsce po 1989 roku.

W pewnym reportażu autor „Gottlandu” prezentuje kulisy jednej z nowych szkół kapitalizmu. Prosto ze Stanów Zjednoczonych, wówczas jeszcze utożsamianych z krainą dobrobytu. Obiecuje ona góry...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na pewno najnowsza książka Ignacego Karpowicza zasługuje na słowa uznania. I nie wystarczy kliknięcie "lubię to" na Facebooku czy wypowiedzenie formułki "fajne".

Akcja „Balladyn i romansów” dzieje się na dwóch płaszczyznach: ziemskiej i boskiej. Bohaterzy uwikłani są w życie, w którym nie ma łatwego rozróżnienia między dobrem a złem.

Są ludzie i ich czyny. Jest Olga, stara panna. Mieszka samotnie w skromnej kawalerce, skromnie się ubiera i dostaje skromne wynagrodzenie za pracę w sklepie spożywczym. Jej skromne, poukładane życie legnie w gruzach, gdy pojawi się w nim Janek. Jest on wegetującym w swym życiu uczniem technikum. Wiąże przyszłość z dilerką, dopóki nie dostaje w łeb za nieuregulowanie długów. Jest Andrzej, pragnący świętego spokoju i licznego potomstwa. Zdradza narzeczoną, Kamę, z jej siostrą, Anią. Jest i Paweł, odnajdujący miłość w osobie Maćka, by następnie go zdradzić.

Są również bogowie. Pochodzą z różnych stron świata, kręgów kulturowych i czasów. Mieszkają na Olimpie. Jest Ozyrys i jego ukochana Atena, bogini mądrości. Jest bogini Nike, na co dzień pełniąca funkcję właściciela koncernu obuwniczo – odzieżowego. Jest Jezus. Kocha ludzi i Nike. Pragnie w imię miłości ponownie zstąpić na Ziemię, zamieszkać wśród ludzi, dla nich zestarzeć się i umrzeć. Jest Eros marzący o zemście na swych ojcach, Aresie i Hermesie.

Losy ziemskich bohaterów mieszają się z losami bogów. Wieczność upływa im na trwaniu i korzystaniu z dóbr materialnych [sic!]. Piją ambrozję, mieszkają w domach, romansują, jedzą (jeżeli chcą, bo nie potrzebują strawy do przetrwania). Wieczność jest powiązana z materią, dlatego postanawiają przenieść się na Ziemię. Ludzie przestali w nich wierzyć, więc Olimp / Niebo nie ma racji bytu.

„Balladyny i romanse” są opowieścią o powikłanych ludzkich losach. Nie ma osób całkowicie wolnych od zła i podłości. Każdy (w pełni świadomie można użyć tego słowa) jest sprawcą tragedii, jest w mniejszym lub większym stopniu oprawcą innej osoby. W każdym siedzi uśpiona Balladyna. Nawet jeżeli druga strona o niczym nie wie, z boskiej perspektywy nic się nie ukryje. Nawet jeżeli bogowie zeszli z Olimpu, doskonałego punktu obserwacyjnego moralnych poczynań ludzi. Zwłaszcza gdy sami są uwikłani w niejeden skandal, knowania, działanie na szkodę drugiemu. Człowiekowi czy bogowi.

Karpowicz powala dowcipem. Dzięki temu opisywane dramaty stają się łagodniejsze. Polecam minirefleksje o kiczowatej muzyce i konwersacji chłopaków z technikum. Śmiech osładza rozpacz i pozwala znaleźć dystans. Zadziwia kreatywność literacka. Ujawnia się ona w zabawnych i rozbudowanych losach bohaterów, ich perypetiach, wstawkach będących wystąpieniami Chińskiego Ciasteczka, Piękna, Diabła. Trudno nie zauważyć „Balladyn i romansów” na rynku wydawniczym, i jeszcze trudniej wytłumaczyć, dlaczego się do nich nie sięgnęło.

Na pewno najnowsza książka Ignacego Karpowicza zasługuje na słowa uznania. I nie wystarczy kliknięcie "lubię to" na Facebooku czy wypowiedzenie formułki "fajne".

Akcja „Balladyn i romansów” dzieje się na dwóch płaszczyznach: ziemskiej i boskiej. Bohaterzy uwikłani są w życie, w którym nie ma łatwego rozróżnienia między dobrem a złem.

Są ludzie i ich czyny. Jest Olga,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Męka kartoflana" Janusza Rudnickiego jest wznowieniem wydanego przed laty zbioru opowiadań.

Stanowi opis życia na emigracji. Próbę poszukiwania siebie i własnej tożsamości na obczyźnie. Bywa to trudne, tak jak poszukiwanie w Hamburgu mąki ziemniaczanej na ulubione placki ziemniaczane. Poszukiwania stają się „męką”, podobnie jak chwile spędzone poza ojczyzną.

Lektura twórczości Rudnickiego nie należy do łatwych. W opowiadaniach nie ma lekkości seriali emitowanych w telewizji w najlepszym czasie antenowym, czy prostej fabuły powieści o miłości nad rzeką lub stawem. To proza oryginalna, posiadająca swój ciężar gatunkowy. Jest niczym podróż przez podświadomość autora. Książka jest mapą prezentującą jego spojrzenie na rzeczywistość emigranta, osoby zawieszonej, poszukującej miejsca w świecie.

"Męka kartoflana" Janusza Rudnickiego jest wznowieniem wydanego przed laty zbioru opowiadań.

Stanowi opis życia na emigracji. Próbę poszukiwania siebie i własnej tożsamości na obczyźnie. Bywa to trudne, tak jak poszukiwanie w Hamburgu mąki ziemniaczanej na ulubione placki ziemniaczane. Poszukiwania stają się „męką”, podobnie jak chwile spędzone poza ojczyzną.

Lektura...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Trudno nie wierzyć w nic Adam Nowak, Cezary Sękalski
Ocena 7,1
Trudno nie wie... Adam Nowak, Cezary ...

Na półkach:

Wywiad z Adamem Nowakiem, wokalistą zespołu "Raz Dwa Trzy", to lektura obowiązkowa dla fanów zespołu. Ale nie tylko.

W zeszłym roku wybrałem się do Polskiej Filharmonii Bałtyckiej im. Fryderyka Chopina w Gdańsku na koncert zespołu „Raz Dwa Trzy”. Był 28 września. Wydarzenie wyjątkowe, zorganizowane z okazji 20-lecia zespołu, z udziałem orkiestry pod batutą Michała Nesterowicza. Po raz kolejny obcowałem na żywo z muzyką Adama Nowaka i spółki. I po raz kolejny dzięki ich lirycznej muzyce i głębokim tekstom na chwilę zatrzymałem się, by oddać się refleksji nad sobą, życiem.

Podobnie jest podczas lektury książki „Trudno nie wierzyć w nic”, będącej zapisem rozmowy Cezarego Sękalskiego z wokalistą zespołu „Raz Dwa Trzy”. Czytelnik, śledząc omawiane zagadnienia ma wrażenie, że siedzi przy stole, obok dwóch panów prowadzących ze sobą rozmowę. O poszukiwaniu tożsamości, relacji z Bogiem, roli miłości w życiu człowieka. Jest cichym obserwatorem, a nawet uczestnikiem, w myślach odpowiadającym na pojawiające się pytania.

W wywiadzie z Nowakiem nie ma „gwiazdorzenia” i nachalnej otwartości, pozwalającej na odsłonięcie wszystkich pikantnych szczegółów z okresu, gdy wokalista „Raz Dwa Trzy” w pełni korzystał z życia. Jest za to obraz mężczyzny, chrześcijanina, który w muzyce i poezji odnalazł swoje powołanie. Książka „Trudno nie wierzyć w nic” to przydatny przewodnik po twórczości Adama Nowaka, gdzie każde słowo czyta się mając w głowie dźwięki utworów zespołu „Raz Dwa Trzy”.

Wywiad z Adamem Nowakiem, wokalistą zespołu "Raz Dwa Trzy", to lektura obowiązkowa dla fanów zespołu. Ale nie tylko.

W zeszłym roku wybrałem się do Polskiej Filharmonii Bałtyckiej im. Fryderyka Chopina w Gdańsku na koncert zespołu „Raz Dwa Trzy”. Był 28 września. Wydarzenie wyjątkowe, zorganizowane z okazji 20-lecia zespołu, z udziałem orkiestry pod batutą Michała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Amos Oz wie doskonale, czym jest życie i praca w kibucu. Dorastał w jednym z nich. Po odbyciu służby wojskowej i studiach powrócił do niego, by spędzić w nim kolejne 20 lat. Był rolnikiem i nauczycielem. Kibuc jest nieodłącznym elementem jego twórczości. Nie inaczej jest w przypadku powieści "Spokój doskonały".

Akcja rozgrywa się w kibucu. Główny bohater, Jonatan Lipszyc, przeżywa egzystencjalny kryzys. Nie może znaleźć dla siebie miejsca. Oddala się od wspólnoty. Oddala się od rodziców: ojca, sekretarza kibucu i kochającej matki. Unika żony, Rimony, z którą nie mogą mieć dzieci. Czas spędza na rozmyślaniach i zbieraniu się na odwagę, by opuścić miejsce, gdzie się wychował. Chce ruszyć w świat, w poszukiwaniu wolności i lepszego społeczeństwa.

W między czasie w kibucu pojawia się Azaria. Młody, gadatliwy, ambitny wyznawca syjonizmu. Chce zbawić ludzkość i wierzy, że dokona się to dzięki jego gorliwości i sumiennej pracy. Zaprzyjaźnia się z Jonatanem i jego żoną. Zamieszkuje z nimi. Gdy ten pierwszy ucieka, Azaria postanawia zaopiekować się Rimoną i walczyć o uczucie, które zrodziło się między nimi. Rozpoczyna walkę z ukrytymi demonami, chowającymi się w obyczajowości i przywarach mieszkańców kibucu.

Tytułowy „Spokój doskonały” panujący w opisywanym kibucu - jego harmonia, ład, porządek i oddanie idei syjonizmu - wydaje się przerastać bohaterów, mieszkańców utopijnej komuny. Owa doskonałość w zetknięciu z ludzkimi słabościami, resentymentami i nienawiścią w jeszcze większym stopniu uwydatnia te aspekty. Demaskuje to młody Azaria, w monologu wygłoszonym w domu Jolka i Chawy. Będąc idealistą, nie może pogodzić się z wszechobecnym fałszem. Chce go obnażyć w imię wartości, w które wierzy i które pragnie wprowadzić w życie.

„Spokój doskonały” jest opowieścią dłużącą się i dłużącą, jak wciąż padający deszcz, niemiłosiernie irytujący głównego bohatera, Jonatana Lipszyca. Kunszt literacki Oza sprawia jednak, że marazm i nuda - towarzyszki życia mieszkańców kibucu - tak bardzo nie rażą.

Amos Oz wie doskonale, czym jest życie i praca w kibucu. Dorastał w jednym z nich. Po odbyciu służby wojskowej i studiach powrócił do niego, by spędzić w nim kolejne 20 lat. Był rolnikiem i nauczycielem. Kibuc jest nieodłącznym elementem jego twórczości. Nie inaczej jest w przypadku powieści "Spokój doskonały".

Akcja rozgrywa się w kibucu. Główny bohater, Jonatan Lipszyc,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tytuł książki Liao Yiwu przynosi skojarzenie z kolejną powieścią grozy. Bohaterem jest upadły anioł śmierci, powracający na ziemię, by zemścić się na mieszkańcach Nowego Jorku. Przy okazji stacza bitwę z innym upadłym aniołem, ostatecznie wybierającym dobrą stronę mocy. W rzeczywistości "Prowadzący umarłych" to zbiór reportaży opisujących losy nizin społecznych w Chinach.

Co prawda książka nie jest horrorem, jednak w trakcie lektury wielokrotnie po plecach przechodzą ciarki. Autor podąża szlakiem opowieści snutych przez rozmówców. Jest czas tytułowego prowadzącego umarłych, żałobnika, więźniów politycznych, pracownika szaletu miejskiego czy handlarza kobiet. Ich historie osadzone są w bolesnej, zatuszowanej przeszłości. Począwszy od epoki Mao Zedonga, ojca chińskiego socjalizmu, gdy budowano nowy, lepszy kraj, po wydarzenia na Placu Tiananmen.

Opisane Chiny to twór oparty na wyzysku niższych warstw społecznych i tępieniu potencjalnego zagrożenia ideologicznego. Zwłaszcza intelektualistów i osób zamożnych. Doskonale wie o tym Liao Yiwu. Szykanowany przez władze. Wiele lat spędził w więzieniach. Przeżył załamanie nerwowe. Próbował popełnić samobójstwo. Większą część życia był, i jest, prześladowany przez władze Chin. Za co? Powodem jest opisywanie drugiej, mniej znanej strony rozwoju azjatyckiego giganta, a krytyka w tym kraju nie jest tolerowana.

Lektura „Prowadzącego umarłych” nie jest łatwa i przyjemna. Miejscami jest to brnięcie przez brutalny realizm, gdzie człowiek jest jedynie trybikiem w maszynie społecznego postępu. Ludzie donoszą na siebie. Zdolni są do zadenuncjowania własnego przyjaciela, czy nawet członka rodziny, by przypodobać się Partii lub by oddalić potencjalne podejrzenia względem własnej osoby.

Chińska rzeczywistość przypomina cmentarz. Ludzie dawno umarli, pogrążając się w świecie obłudy, nienawiści, oportunizmu, zakłamania i pogodzenia się z fałszywym obrazem, jaki zbudowała Partia. Pojawiają się jednak osoby walczące o prawdę, tytułowi „prowadzący umarłych”. Walczący o wolność, demokrację i godne warunki do życia. Jednym z nich jest Liao Yiwu.

Tytuł książki Liao Yiwu przynosi skojarzenie z kolejną powieścią grozy. Bohaterem jest upadły anioł śmierci, powracający na ziemię, by zemścić się na mieszkańcach Nowego Jorku. Przy okazji stacza bitwę z innym upadłym aniołem, ostatecznie wybierającym dobrą stronę mocy. W rzeczywistości "Prowadzący umarłych" to zbiór reportaży opisujących losy nizin społecznych w Chinach. ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najnowsza książka Janusza Głowackiego "Good night Dżerzi" jest jak pogawędka w pubie przy kolejnych piwach. Ma wiele wątków, mniej lub bardziej powiązanych ze sobą. Łączy je postać znanego, kontrowersyjnego pisarza, Jerzego Kosińskiego.

Nie jest to biografia Kosińskiego. Trochę jest w niej faktów z życia autora „Malowanego ptaka”. Koszmar II wojny światowej, brutalnie doświadczane okrucieństwo, obcowanie ze śmiercią, piętno bycia Żydem. Pojawiają się echa skandali, w jakie wplątany był pisarz. Oskarżenie o niesamodzielne napisanie „Malowanego ptaka”. Skopiowanie pomysłu z „Kariery Nikodema Dyzmy” i przeniesienie powieści na realia amerykańskie, w postaci książki „Wystarczy być”. Dużo domysłów, niby prawdziwych zarzutów.

Głowacki skacze z wątku na wątek. Odwiedza kolejne miejsca i osoby związane z autorem „Randki w ciemno”. Jego Kosiński jest w zawiłych relacjach z kobietami. Na zewnątrz kreuje swój pozytywny wizerunek, ciągle pragnie być kimś innym, wyjątkowym.

Z „Good night Dżerzi” wyłania się obraz Kosińskiego, jako samotnego, wciąż poszukującego. Nie potrafiącego zapomnieć o bolesnej przeszłości. Chłopca, próbującego ukryć się w ciele dorosłego mężczyzny. Chowającego się w świecie luksusu, romansów i wyuzdanego seksu.

Najnowsza książka Janusza Głowackiego "Good night Dżerzi" jest jak pogawędka w pubie przy kolejnych piwach. Ma wiele wątków, mniej lub bardziej powiązanych ze sobą. Łączy je postać znanego, kontrowersyjnego pisarza, Jerzego Kosińskiego.

Nie jest to biografia Kosińskiego. Trochę jest w niej faktów z życia autora „Malowanego ptaka”. Koszmar II wojny światowej, brutalnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna część przygód Tiffany Obolałej autorstwa Terry'ego Pratchetta. Pełno w niej magii, sześciocalowych piktali i kłopotów.

Nastał ten dzień, gdy Tiffany rozpoczęła naukę. W celu zdobycia wiedzy i umiejętności pozwalających na bycie czarownicą. Nie okazuje się to jednak na tyle łatwe, jak jej się wcześniej śniło. Wyobrażenia ścierają się z rzeczywistością. Latanie na miotle nie jest tak efektowne, jak się na początku wydawało. Może nawet przyprawiać o mdłości. Zaklęcia same nie wychodzą z różdżki i nie wylatują z ust w momencie ich otwarcia.

Dodatkowo na Tiffany Obolałą poluje coś złego. Jest coraz bliżej i bliżej. Pomocą służą jej: najlepsza czarownica na świecie, pani Weatherwax, oraz waleczni i zadziorni Wolni Ciut Ludzie, zwani piktalami. Jednak nie są w stanie w stu procentach uchronić panny Obolałej od tego, co na nią czyha. To coś zwie się ulnikiem.

Walka Tiffany Obolałej to pojedynek między człowiekiem a złem na drodze do osiągnięcia wielkich celów. W tym wypadku jest to egzamin prowadzący do stania się wielką czarownicą. O tyle trudny, że podchodzi się do niego raz, a oblanie go skończyć się może nawet śmiercią. Zostaje wystawiona na próbę. Musi zmierzyć się ze swoimi słabościami i lękiem, odnaleźć w sobie siłę i stanąć w cztery oczy z własnymi ograniczeniami.

Terry Pratchett potrafi słowem namalować wielobarwny świat, pełen magii, bajecznych krain i nieziemskich postaci. Przykładem tych ostatnich są piktale, zwane również Wolnymi Ciut Ludźmi. Wzrostem przypominające Calineczkę, siłą Herkulesa, a zadziornością nadpobudliwego kibola, reagującego agresją na barwy inne, niż jego ukochanego klubu. Niby bohaterowie drugoplanowi, jednak ich obecność i ichni jezyk kturem mówią se, nadają „Kapeluszowi pełnemu nieba” kolorytu. I pomagają głównej bohaterce dotrwać do… nie zdradzę, której strony powieści.

Kolejna część przygód Tiffany Obolałej autorstwa Terry'ego Pratchetta. Pełno w niej magii, sześciocalowych piktali i kłopotów.

Nastał ten dzień, gdy Tiffany rozpoczęła naukę. W celu zdobycia wiedzy i umiejętności pozwalających na bycie czarownicą. Nie okazuje się to jednak na tyle łatwe, jak jej się wcześniej śniło. Wyobrażenia ścierają się z rzeczywistością. Latanie na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdybym miał streścić najnowszą książkę Mateusza Grzesiaka „AlphaHuman” powstałoby zdanie zawarte w tytule. Można by podsumować je jeszcze krócej: „Banalne i oklepane”. Większość o tym wie. Problem pojawia się we wprowadzeniu tego w życie.

*

Często spotykam się z krytyką literatury poświęconej samorozwojowi. Że zbyt ogólna. Że nie daje gotowych rozwiązań. Ogólnie, że za dużo trzeba przy tym myśleć. Jeżeli czytelnik spodziewa się po „AlphaHuman” natychmiastowej pomocy - nie wymagającej zaangażowania - niech nie bierze do rąk tej pozycji. To nie podróż w przedziale 1 klasy pociągu Intercity, relacji Gdańsk – Warszawa. Kupuję bilet (książkę), siadam wygodnie w fotelu i po kilku godzinach dojeżdżam do celu (rozwiązuje się mój problem). Grzesiak nie da takiej gwarancji. Wiele zależy od samego czytelnika, aspirującego do bycia AlphaHuman.

Więcej: http://zzyciaksiazek.blogspot.com/2011/07/badz-soba-zyj-odpowiedzialnie-i-kochaj.html

Gdybym miał streścić najnowszą książkę Mateusza Grzesiaka „AlphaHuman” powstałoby zdanie zawarte w tytule. Można by podsumować je jeszcze krócej: „Banalne i oklepane”. Większość o tym wie. Problem pojawia się we wprowadzeniu tego w życie.

*

Często spotykam się z krytyką literatury poświęconej samorozwojowi. Że zbyt ogólna. Że nie daje gotowych rozwiązań. Ogólnie, że za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W miejscowości Kymlinge odbywa się zjazd rodziny Hermanssonów. Powód szczególny – dwa jubileusze. Karl-Erik, piastujący pozycję nestora rodu, obchodzi 65-te, a jego córka, Ebba, 40-te urodziny. To doniosłe wydarzenie nie jest jednak czasem sielanki. Odżywają skrywane resentymenty, niepisane podziały i wzajemna niechęć. Zwłaszcza w stosunku do syna Karla-Erika, Roberta. Czarnej owcy w rodzinie. Naraził się jej szczególnie przez udział w kontrowersyjnym reality show „Więźniowie Koh Fuk”, gdzie zyskał przydomek Robi Sam-Se-Robi. Dlaczego? Odpowiedź przynosi książka.

Nikt nie przypuszcza, że rodzinne spotkanie zakończy się tragedią. I to podwójną. Najpierw, w przeddzień jubileuszu, przepada bez wieści Robert. Następnego dnia, również w niewytłumaczonych okolicznościach, znika starszy syn Ebby, Henrik. Do akcji wkracza inspektor Gunnar Barbarotti. Próbuje wytłumaczyć tajemnicze 24 godzinny z życia rodzinny Hermanssonów. Przy okazji poznaje trudną, pogmatwaną i mroczną historię rodziny.

Więcej: http://zzyciaksiazek.blogspot.com/2011/07/czowiek-bez-psa.html

W miejscowości Kymlinge odbywa się zjazd rodziny Hermanssonów. Powód szczególny – dwa jubileusze. Karl-Erik, piastujący pozycję nestora rodu, obchodzi 65-te, a jego córka, Ebba, 40-te urodziny. To doniosłe wydarzenie nie jest jednak czasem sielanki. Odżywają skrywane resentymenty, niepisane podziały i wzajemna niechęć. Zwłaszcza w stosunku do syna Karla-Erika, Roberta....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejne wznowienie jednej z kultowych powieści Kurta Vonneguta Jr. Historia pechowego strzału i jego bolesnych konsekwencji. Panie i Panowie, "Rysio Snajper" powraca!

Z powieściami Vonneguta jest jak z przysłowiowym winem. Im dłużej je znamy i częściej po nie sięgamy, tym więcej można z nich czerpać i lepiej smakują. Wzmożone spożycie (lektura) nie powoduje bólu głowy i kaca następnego dnia. Chyba że moralnego, gdy po ponownym przeczytaniu „Rzeźni numer 5”, „Kociej kołyski”, „Slapsticka” czy „Rysia Snajpera”, inaczej spogląda się na świat i rządzące nim reguły.

Tytułowy Rysio Snajper to Rudy Waltz. Chłopiec pochodzący z bogatej rodziny. Ojciec jest niespełnionym artystą, w młodości przyjaźniącym się z samym Adolfem Hitlerem. Kolekcjonuje obrazy i broń. To drugie hobby w pewnym sensie stanie się przyczyną serii nieszczęśliwych wydarzeń. Rudy podkrada się wieczorem do gabinetu ojca. Bierze karabin i strzela na wiwat w niebo. Nie zdaje sobie sprawy, że ten z pozoru naiwny wybryk skończy się śmiercią ciężarnej kobiety. To wydarzenie rozpocznie upadek rodziny Waltzów. Rudy nie będzie już tym samym chłopcem. Od tego feralnego wydarzenia stanie się Rysiem Snajperem. Wytykanym palcem zwyrodnialcem. Rozkapryszonym bogaczem-mordercą.

„Rysio Snajper” to opowieść o kruchości i nieprzewidywalności życia. Jedno wydarzenie jest w stanie zaburzyć istniejący porządek. Co więcej, książka Vonneguta obnaża ciemną stronę społeczeństwa. Szukającego kozłów ofiarnych, naznaczonych jednostek, które piętnuje i niszczy w imię pozornej sprawiedliwości i porządku.

Dobrze się dzieje, że wciąż pamięta się o twórczości Kurta Vonneguta Jr. Jest ona głosem rozsądku w pędzącym świecie, gdzie raz po raz budzi się ciemna strona naszej natury. Autor „Rysia Snajpera” wyśmiewa się z ludzkich przywar. Odkrywa niedoskonałości i wytyka palcem błędy. Po co? Żebyśmy nie zachłysnęli się własną, pozorną doskonałością. Stąd już tylko prosta droga do totalitaryzmu i zagłady.

Kolejne wznowienie jednej z kultowych powieści Kurta Vonneguta Jr. Historia pechowego strzału i jego bolesnych konsekwencji. Panie i Panowie, "Rysio Snajper" powraca!

Z powieściami Vonneguta jest jak z przysłowiowym winem. Im dłużej je znamy i częściej po nie sięgamy, tym więcej można z nich czerpać i lepiej smakują. Wzmożone spożycie (lektura) nie powoduje bólu głowy i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytelnicy znający styl Pereca wiedzą, że można się po nim spodziewać wszystkiego. Tym razem analizuje sytuację, gdy pracownik ubiega się o podwyżkę. Nie jest to jednak kolejny podręcznik asertywności czy negocjacji.

Tytuł książki Pereca - „O sztuce oraz sposobach usidlenia kierownika działu w celu upomnienia się o podwyżkę” – dowodzi, że mamy do czynienia raczej z traktatem literackim niż książką poświęconą samorozwojowi. Autor „Życia. Instrukcji obsługi” tworzy schemat działań usprawniający spotkanie z kierownikiem, a następnie przekonania go o tym, że jest się właściwą osobą do otrzymania podwyżki.

Rozkłada na czynniki pierwsze możliwe ewentualności, gdy szef jest lub go nie ma. Sugeruje, że gdy go nie ma, należy odwiedzić „rozmaite działy składające się na całość lub część organizmu, który cię zatrudnia” w celu spędzenia czasu na rozmowie z innymi pracownikami lub zdobyciu informacji o powodzie nieobecności szefa. Gdy kierownik jest u siebie, trzeba rozważyć warianty na jego dobry humor i jego brak. Gdy jest zły, Perec radzi, by dowiedzieć się, czy wpływ na to ma pogoda czy choroba córki. Jeżeli to pierwsze… i tak w nieskończoność.

Perec bawi się formą. Tak było w powieści „La Disparition” napisanej bez samogłoski „e”. Tak jest również w traktacie „O sztuce...”. Napisany jest bez znaków interpunkcyjnych i akapitów. Przecinek i kropka poszły oglądać kolejne odcinki „Mody na sukces”, serial je wciągnął i dlatego nie pojawiają się w książce. Czytelnik musi się bez nich obejść.

Jedno jest pewne, że nawet ich brak nie pomniejsza walorów książki i daje radosne chwile spędzone z eksperymentalną lekturą.

Czytelnicy znający styl Pereca wiedzą, że można się po nim spodziewać wszystkiego. Tym razem analizuje sytuację, gdy pracownik ubiega się o podwyżkę. Nie jest to jednak kolejny podręcznik asertywności czy negocjacji.

Tytuł książki Pereca - „O sztuce oraz sposobach usidlenia kierownika działu w celu upomnienia się o podwyżkę” – dowodzi, że mamy do czynienia raczej z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna (już trzecia) odsłona przygód Tiffany Obolałej. Jest kilka pewników. Po pierwsze, książka będzie dłuższa od pozostałych części. Po drugie, pojowią się piktale i ich łojezickowanie. Po trzecie, na główna bohaterkę będzie czaiło się Zło. Większe i gorsze od jego poprzednich odsłon.

Tym razem poznajemy Tiffany jako czarownicę pełną gębą. Pilnuje Kredy. Żeński odpowiednik szeryfa. Za atrybuty ma spiczasty kapelusz i miotłę. Jednak do jej głównych obowiązków nie należy walka z potworami i zbirami. Niczym serialowa doktor Quinn opiekuje się mieszkańcami wzgórz. Zmienia opatrunki. Opiekuje się umierającymi. Pomaga załagadzać spory. Pewnego dnia, na skutek kilku wydarzeń, ludzie odsuwają się od niej. Co więcej, wrogo się do niej nastawiają. Jakby mało było kłopotów, na Tiffany poluje kolejny czarnych charakter. Tym razem po drugiej stronie ringu staje Przebiegły.

Wydaje się, że na tej pozycji zakończą się przygody Tiffany Obolałej. Wskazują na to pewne sceny i postacie z ostatnich stron. Jednak kto wie. Na koniec kilka zdań o wisience na torcie „W północ się odzieję”. O piktalach pisałem wiele razy. Tak, jestem fanem Feeglów, zwanych również wielkimi ciut ludźmi. Nie sposób przemilczeć ich obecności. Są skrzyżowaniem górali (wygląd i gwara), kabaretu „Łowcy.b” (absurd zachowania) i Conana Barbarzyńcy (odwaga i tężyzna). Głębokie ukłony dla Pratchetta za wymyślenie tych kreatur i prośba – niech odżyją w innej części Świata Dysku.

PS. Chyba, że odżyli, o czym wiedzą miłośnicy twórczości Pratchetta, a redaktor Opłocki jeszcze nie.

Kolejna (już trzecia) odsłona przygód Tiffany Obolałej. Jest kilka pewników. Po pierwsze, książka będzie dłuższa od pozostałych części. Po drugie, pojowią się piktale i ich łojezickowanie. Po trzecie, na główna bohaterkę będzie czaiło się Zło. Większe i gorsze od jego poprzednich odsłon.

Tym razem poznajemy Tiffany jako czarownicę pełną gębą. Pilnuje Kredy. Żeński...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Jednominutowy Negocjator. Proste sposoby na korzystniejsze kontrakty Don Hutson, George Lucas
Ocena 6,7
Jednominutowy ... Don Hutson, George ...

Na półkach:

Jak przystało na powieść samorozwojową wiedza z zakresu negocjacji jest wpleciona w fabułę. Mamy Jay’a, murowanego kandydata na Sprzedawcę Roku w firmie XL. Wyniki mają zostać ogłoszone podczas rejsu zorganizowanego dla pracowników i ich rodzin. Podróż ma upływać na wypoczynku na leżakach, sączeniu drinków oraz udziale w szkoleniu z negocjacji. O ile dwa pierwsze wzbudzają radość, o tyle szkolenie przyjmowane jest z westchnieniem i wymownym skwitowaniem „znowu nudy”.

Żeby nie było cukierkowo, podczas rejsu dochodzi do dwóch „nieprzewidzianych” zdarzeń. Po pierwsze, Jay nie zostaje Sprzedawcą Roku. Zdziwiona jest większość pracowników, w tym sam „pokrzywdzony”. Po drugie, szkolenie prowadzone przez Doktora Pata (tak się tytułuje trener) okazuje się ciekawe i skuteczne.

„Jednominutowy Negocjator” jest przejrzyście napisanym, prostym w obsłudze kompendium po sztuce negocjacji. Nie należy do pozycji przegadanych czy przeładowanych wiedzą. Daje łatwy model negocjacji, tzw. EASY (szczegóły w książce). Pozwala ocenić sytuację i wprowadzić odpowiedni typ negocjacji w rozmowach z klientem biznesowym. Co więcej, zawarte w książce metody są tak uniwersalne, że można je również zastosować w relacjach rodzinnych.

Jak przystało na powieść samorozwojową wiedza z zakresu negocjacji jest wpleciona w fabułę. Mamy Jay’a, murowanego kandydata na Sprzedawcę Roku w firmie XL. Wyniki mają zostać ogłoszone podczas rejsu zorganizowanego dla pracowników i ich rodzin. Podróż ma upływać na wypoczynku na leżakach, sączeniu drinków oraz udziale w szkoleniu z negocjacji. O ile dwa pierwsze wzbudzają...

więcej Pokaż mimo to