rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Całkiem zgrabne preludium do apokalipsy czy nawet postapokalipsy. Nie znajdziemy tu w sumie za wiele świeżości, no cóż katastrofa jaka jest każdy widzi, pewną nowinką jest spojrzenie na te sprawy z punktu widzenia lądu odciętego zdecydowanie od kontynentów, o niewielkiej populacji ale jak się okazuje równie wielkiej skali problemów, co wszędzie indziej. Bardzo przyjemny zabieg rozbicia linii czasowej na dwie nitki, przez co możemy obserwować jednocześnie wstęp do zagłady jak i jej stadium zaawansowane. Krótka uwertura na temat tego jak szybko znika ucywilizowanie i normy, kiedy w brzuchu zaczyna być pusto. Warto się zapoznać.

Całkiem zgrabne preludium do apokalipsy czy nawet postapokalipsy. Nie znajdziemy tu w sumie za wiele świeżości, no cóż katastrofa jaka jest każdy widzi, pewną nowinką jest spojrzenie na te sprawy z punktu widzenia lądu odciętego zdecydowanie od kontynentów, o niewielkiej populacji ale jak się okazuje równie wielkiej skali problemów, co wszędzie indziej. Bardzo przyjemny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

No dobrze, idąc za radą autora, sięgnąłem po drugi tom 'bo tam dopiero zaczyna się ta historia' czy jakoś tak. I faktycznie, po dość bełkotliwym ni to wprowadzeniu ni to nie wiadomo czym, jakim była pierwsza część, w tomie trugim faktycznie zaczyna się jakaś historia, i od razu widać, że King zabiera się za pisanie monumentu, i na pewno nie będzie się z niczym śpieszyć. Fabułę Powołania trójki trudno nazwać inaczej niż zlepkiem połączonych ze sobą postaciami opowiadań, bo tytuł książki mówi w sumie wiele o zawartości, choć nie do końca. Mamy oto w książce 3 scenki wiążące się bezpośrednio lub pośrednio z klasycznym 'aby wyruszyć w drogę, należy zebrać drużynę', dość nietypową, ale jednak. Rzec można, książka-ekspozycja. Dobrze napisana, nie można narzekać na nudę, choć autor mocno ociera się tu o wodolejstwo. I jest nadzieja, że w trzecim tomie, w końcu zacznie się coś naprawdę dziać. Chętnie to sprawdzę :)

No dobrze, idąc za radą autora, sięgnąłem po drugi tom 'bo tam dopiero zaczyna się ta historia' czy jakoś tak. I faktycznie, po dość bełkotliwym ni to wprowadzeniu ni to nie wiadomo czym, jakim była pierwsza część, w tomie trugim faktycznie zaczyna się jakaś historia, i od razu widać, że King zabiera się za pisanie monumentu, i na pewno nie będzie się z niczym śpieszyć....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Hmmm, szczerze mówiąc, spodziewałem się po panu Dennisie czegoś więcej. Książka jest leciutka, ale nie trzyma się specjalnie kupy. Chyba nawet ją sobie jakoś autor zaplanował bo zrobił długą ekspozycję bohaterki, żeby stworzyć jakiś punkt zaczepienia dla wyjaśnienia, dlaczego ze względnym spokojem przyjmuje następujące później wydarzenia, ale to nie zmienia postaci rzeczy, że fabularne twisty wychodzą jakoś tak topornie i strasznie na siłę. Nadal jest to Lehane z niebywałym warsztatem jeśli chodzi o snucie opowieści, ale można odnieść wrażenie, że w trakcie pisania pogubił się gdzieś w pomysłach. Można przeczytać, jeśli akurat nie ma się nic lepszego.

Hmmm, szczerze mówiąc, spodziewałem się po panu Dennisie czegoś więcej. Książka jest leciutka, ale nie trzyma się specjalnie kupy. Chyba nawet ją sobie jakoś autor zaplanował bo zrobił długą ekspozycję bohaterki, żeby stworzyć jakiś punkt zaczepienia dla wyjaśnienia, dlaczego ze względnym spokojem przyjmuje następujące później wydarzenia, ale to nie zmienia postaci rzeczy,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Śpiące królewny Owen King, Stephen King
Ocena 6,7
Śpiące królewny Owen King, Stephen ...

Na półkach: ,

King, a właściwie Kingowie (chociaż różnice w stylu są niedostrzegalne, lub dobrze wyrównane przekładem i jak dla mnie to taki Double King po prostu więc będę pisał jak o jednej osobie), w doskonałej formie. Jeśli ktoś poszukuje jakichś rewolucyjnych literackich nowości czy czegoś nowego, nie znajdzie tego w tej książce. Temat nie jest jakoś specjalnie świeży, wykonawstwo Kingowskie to też jego dobrze znane i ograne melodie, które po przeczytaniu kilkudziesięciu pozycji autora wybrzmiewają w fabule i postaciach. Dlaczego więc jest to takie dobre? Bo kurcze, jak ten gość opowiada historie... Powieść jest dość lekką książką fantastyczną, bynajmniej nie horrorem - generalnie, kto czytał trochę Kinga raczej zdaje sobie sprawę, że 'Mistrz grozy' to tylko jedna z wielu jego etykiet i nie należy na nią zwracać uwagi. Czasem książki Kingowi wychodzą bardzo dobrze, czasem sprawiają wrażenie pisanych na szybko wprawek, by pióro się nie stępiło, 'Śpiące Królewny' zaś to bardzo przyjemy, posklejany z wielu, wielu łatek, patchwork w postaci trochę pouczającej fantastycznej groteski. Polecam jako lekturę rozrywkową :)

King, a właściwie Kingowie (chociaż różnice w stylu są niedostrzegalne, lub dobrze wyrównane przekładem i jak dla mnie to taki Double King po prostu więc będę pisał jak o jednej osobie), w doskonałej formie. Jeśli ktoś poszukuje jakichś rewolucyjnych literackich nowości czy czegoś nowego, nie znajdzie tego w tej książce. Temat nie jest jakoś specjalnie świeży, wykonawstwo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z jednej strony jest to bardzo malowniczy (w sumie, w pewnym sensie dosłownie) popis rozbuchanej wyobraźni, akcja jest wartka i spektakularna, jednak czegoś tu brakuje, być może założone w fabule rozczłonkowanie czasoprzestrzenne sprawia, że treść robi wrażenie mniej spójnej, bardziej chaotycznej niż część pierwsza. Nadal dobra lektura z małym ale...

Z jednej strony jest to bardzo malowniczy (w sumie, w pewnym sensie dosłownie) popis rozbuchanej wyobraźni, akcja jest wartka i spektakularna, jednak czegoś tu brakuje, być może założone w fabule rozczłonkowanie czasoprzestrzenne sprawia, że treść robi wrażenie mniej spójnej, bardziej chaotycznej niż część pierwsza. Nadal dobra lektura z małym ale...

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wyjątkowo, jak na Kinga, ciężki do strawienia kawałek prozy. Ciężko w tej książce znaleźć punkt zaczepienia. Przyjmuję do wiadomości, że to zaledwie wstęp do większej całości, ale na mój gust jak na przedsmak, próg wejścia jest dość wysoki. Przyjmuję też do wiadomości słowa autora, że książka zaczyna się tak naprawdę dopiero od tomu drugiego, toteż nie spisuję jeszcze cyklu na straty.

Wyjątkowo, jak na Kinga, ciężki do strawienia kawałek prozy. Ciężko w tej książce znaleźć punkt zaczepienia. Przyjmuję do wiadomości, że to zaledwie wstęp do większej całości, ale na mój gust jak na przedsmak, próg wejścia jest dość wysoki. Przyjmuję też do wiadomości słowa autora, że książka zaczyna się tak naprawdę dopiero od tomu drugiego, toteż nie spisuję jeszcze cyklu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mam wrażenie, że "Głębia: Powrót" trochę cierpi na "syndrom drugiej części". Po obiecującym tomie otwierającym, miałem nadzieję na nieco szerzej zakrojoną powieść z większym rozmachem, co trochę sugerował otwierający rozdział w którym spotykają się przywódcy poszczególnych sektorów Wypalonej Galaktyki, jednak moje oczekiwania nie zostały szczególnie mocno zrealizowane. Owszem, autor sprzedaje nam jeszcze więcej informacji o rzeczywistości po galaktycznej katastrofie, jednak sama fabuła skupia się nadal głównie na kameralnych wątkach. Akcja niespecjalnie przyspiesza, poza kilkoma wydarzeniami i kilkoma odkrytymi tajemnicami wątki racze się rozszerzają niż postępują naprzód. Oczywiście finalnie następuje kilka znaczących zdarzeń prowadzących do kolejnego tomu, jednak zanim nastąpią, trudno mówić o jakimś zawrotnym rozwoju. Mimo wszystko jest to nadal interesująca książka i ciekawa space opera, napisana z wyraźnym planem i pomysłem. Wypalona Galaktyka kreśli się czytelnikowi nieco szerzej i jest coraz bardziej atrakcyjna, a losy bohaterów na tyle ciekawe, by sięgnąć po kontynuację, co też czynię :)

Mam wrażenie, że "Głębia: Powrót" trochę cierpi na "syndrom drugiej części". Po obiecującym tomie otwierającym, miałem nadzieję na nieco szerzej zakrojoną powieść z większym rozmachem, co trochę sugerował otwierający rozdział w którym spotykają się przywódcy poszczególnych sektorów Wypalonej Galaktyki, jednak moje oczekiwania nie zostały szczególnie mocno zrealizowane....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Muszę przyznać, że do wychwalanego cyklu Marcina Podlewskiego podchodziłem z bardzo długim kijem. Fabryka Słów, poza bezsensownym dmuchaniem średnich objętościowo powieści do opasłych tomów, wydawaniem średnich objętościowo zachodnich powieści w 2 częściach, za które każe dwa razy płacić czytelnikom, wydawaniem powieści z błędami i wyraźnie słabych redakcyjnie, ma też tendencję marketingową do ogłaszania kiepskich lub po prostu złych książek 'legendami' 'kultowymi' etc. (Pilipiuk, Grzędowicz, Piekara, Ziemiański) - co akurat albo nieźle im wychodzi, albo mamy czytelników o tak niskich potrzebach. Z powyższych powodów książek tego wydawcy staram się unikać jak ognia.
Do sięgnięcia po Głębię zachęciła mnie w sumie osoba redaktora. Mam dużo zaufania do kompetencji edycyjnych Michała Cetnarowskiego, toteż uznałem, że to się może udać. Jak się okazało - słusznie.
Na tle bardzo słabych space oper i militarnego SF zalewających ostatnio księgarniane półki (Star Carrier i wypociny spod szyldu Evana Currie, czy wytwory Rafała Dębskiego), Głębia, w kategorii powieści rozrywkowych, wypada naprawdę dobrze.
Myślę, że wynika to z tego, że Marcin Podlewski planując swoją czterotomową trylogię (sic!), podjął kilka ciekawych decyzji. Po pierwsze, akcja utworu jest w zasadzie umieszczona w zupełnie nieokreślonym fragmencie czasowym. Nie da się powiedzieć nic więcej, niż to, że jest to baaardzo odległa przyszłość. Taki zabieg oderwania od realiów pozwala na zastosowanie wielu uproszczeń, znaczące wycięcie przytłaczającego często w SF technobełkotu (ale nie całkowite pozbycie się go), co pomaga w skupieniu się na samej opowieści. Przyjmujemy umownie, że rzeczywistość Wypalonej Galaktyki jest już na tyle odległa i obca, niejednokrotnie kompletnie niezrozumiała również dla zamieszkujących ją ludzi, że cała historia będzie przypominać raczej obleczoną technologiczne łaszki baśń, niż naukową ekstrapolację (ulubione słowo autora :)). Trochę pod tym względem Głębia przypomina uniwersum Gwiezdnych Wojen, aczkolwiek w tym przypadku autor mimo, że mówi nam "zrobimy to po mojemu", nie wyzbywa się logiki i podstaw naukowych.
Po drugie, przyjął, zupełnie słusznie, nieco w stylu Petera Wattsa, że w kosmicznej pustce przeżyć mogą tylko trzy rodzaje istot: z totalnie zwichrowaną psychiką, bardzo dobrze wyszkolone, lub posiadające obie wcześniejsze cechy. Dzięki temu zyskujemy bardzo wyrazistych bohaterów, kompletnie niejednoznacznych, posiadających swoje sekrety i pokręcone motywacje.
Po trzecie, skonstruował fabułę nieliniową, gdzie główne wydarzenia, które nie stanowią jakiegoś specjalnie rozwiniętego wątku, obudowane są całą chmarą fasetkowych wątków pobocznych, retrospekcji etc. Dzięki temu czytelnik nie jest prowadzony za rączkę przez powieść na popularną ostatnio modłę czytadeł, gdzie obserwujemy jedynie poczynania postaci bez zbytniego wgłębiania się w konstrukcję świata zewnętrznego i wewnętrznego, zupełnie jakbyśmy oglądali film. U Podlewskiego i głębia postaci i bogactwo otaczającej bohaterów rzeczywistości, podawane jest w rozmaitych kawałkach puzzli, z których czytelnik sam sobie powolutku wszystko konstruuje, trochę dopowiada, trochę wnioskuje. Jest to niewątpliwie literatura, która pomimo lekkości, nie traktuje czytelnika jak idioty i wierząc w jego wyobraźnię pozwala mu bardziej wniknąć w opisywane realia. To obecnie niezbyt często spotykana w literaturze popularnej cecha.
W przypadku planowanego cyklu, takie kroki, zwłaszcza w pierwszym tomie, tak naprawdę dość kameralnym jeśli chodzi o miejsca, wydarzenia i bohaterów, zapowiadają dobrze przemyślany i stopniowo rozbudowywany układ całości. Tak, jakbyśmy zaledwie zajrzeli przez dziurkę od klucza do Wypalonej Galaktyki. Osobiście nie mogę się doczekać drugiego tomu, w którym zapewne otwarte zostaną drzwi.
Niestety autor nie uniknął romaitych klisz i wyraźnych inspiracji (planety pogranicza na których po milleniach rozwoju cywilizacyjnego, nawet pomimo pangalaktycznych zniszczeń to feudalizm okazuje się najbardziej rozsądnym ustrojem, sekty cyborgów dziwnie przypominającej startrekowego Borga etc.), nie przeszkadzają one jednak jakoś mocno w odbiorze powieści.
Od strony technicznej wydania, jest również całkiem nieźle - jak się okazuje Fabryka Słów jest w stanie wyprodukować książkę nie nadmuchując jej jakoś mocno objętościowo - z w miarę normalną interlinią i waskimi marginesami pozwalającymi na upchnięcie około 1800 znaków na stronie - a to sporo ponad fabryczne standardy. Okazuje się też, że ponad 700 stronicowa cegiełka nie jest jakimś technologicznym wyzwaniem wydawniczym, co tym bardziej irytuje przy o wiele mniejszych objętościowo w oryginale zachodnich powieściach rozbijanych na siłę na dwa tomy.
Osobiście "Głębię" polecam, aplikuję sobie solidną dawkę stazy i skaczę po więcej :)

Muszę przyznać, że do wychwalanego cyklu Marcina Podlewskiego podchodziłem z bardzo długim kijem. Fabryka Słów, poza bezsensownym dmuchaniem średnich objętościowo powieści do opasłych tomów, wydawaniem średnich objętościowo zachodnich powieści w 2 częściach, za które każe dwa razy płacić czytelnikom, wydawaniem powieści z błędami i wyraźnie słabych redakcyjnie, ma też...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lekka ale i nie głupia space opera, posiada trochę wątków naukowych i społecznych, powinna więc zadowolić zarówno czytelnika lubiącego mało wymagająca lekturę, jak i osoby preferujące bardziej wielowarstwowe utwory.

Lekka ale i nie głupia space opera, posiada trochę wątków naukowych i społecznych, powinna więc zadowolić zarówno czytelnika lubiącego mało wymagająca lekturę, jak i osoby preferujące bardziej wielowarstwowe utwory.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lekka ale i nie głupia space opera, posiada trochę wątków naukowych i społecznych, powinna więc zadowolić zarówno czytelnika lubiącego mało wymagająca lekturę, jak i osoby preferujące bardziej wielowarstwowe utwory.

Lekka ale i nie głupia space opera, posiada trochę wątków naukowych i społecznych, powinna więc zadowolić zarówno czytelnika lubiącego mało wymagająca lekturę, jak i osoby preferujące bardziej wielowarstwowe utwory.

Pokaż mimo to

Okładka książki Na nocnej zmianie. Pióra Falkonu Krzysztof Abramowski, Dagmara Adwentowska, Michał Gołkowski, Tomasz Jacek Graczykowski, Agnieszka Hałas, Przemysław K.Hytroś, Justyna Lech, Marek Pietrusewicz, Andrzej Pilipiuk, Marcin Podlewski, Marcin Przybyłek, Tomasz Przyłucki, Tomasz Sobiesiek, Anna Szumacher
Ocena 6,7
Na nocnej zmia... Krzysztof Abramowsk...

Na półkach: , ,

Jak na antologię opowiadań konkursowych, trzeba przyznać, że wydawnictwo całkiem udane. Historie trzymają niezły poziom, te zgłoszone na konkurs niekiedy wyższy niż pisane przez obecnych w spisie treści poczytnych autorów.

Jak na antologię opowiadań konkursowych, trzeba przyznać, że wydawnictwo całkiem udane. Historie trzymają niezły poziom, te zgłoszone na konkurs niekiedy wyższy niż pisane przez obecnych w spisie treści poczytnych autorów.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sporo humoru i przygody, ciekawe pomysły, urban fantasy nieco w stylu Pilipiuka, z tym, że Adam Podlewski potrafi nie tylko zaczynać swoje opowiadania, ale również ciekawie je kończyć.

Sporo humoru i przygody, ciekawe pomysły, urban fantasy nieco w stylu Pilipiuka, z tym, że Adam Podlewski potrafi nie tylko zaczynać swoje opowiadania, ale również ciekawie je kończyć.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rewelacyjne Science Fiction krótkiego zasięgu, z dużym naciskiem na Science.

Rewelacyjne Science Fiction krótkiego zasięgu, z dużym naciskiem na Science.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po wcześniejszej lekturze twórczości autora osadzonej w kosmosie, może niezbyt wyszukanej, ale za to lekkiej i dość przyjemnej, z zainteresowaniem sięgnąłem po urban fantasy w jego wykonaniu. W sumie dostałem to, czego się spodziewałem: mało wymagającą lekturę o polskim Harrym Dresdenie. Podobnie jak w przypadku pierwszego tomu Akt Dresdena tak i tu nie ma jakiejś wielkiej rewelacji, nawet jak na typowe czytadło, aczkolwiek niektóre pomysły, w tym koncepcja cywilizacyjnych magicznych rytuałów, sprawiają, że chce mi się sprawdzić jak to się rozwinie. Zakończenie trochę rozczarowuje, jakby autor nie bardzo miał pomysł na finał historii, zresztą sama podróż imć Kruka po Warszawie, wydaje się trochę naciąganie wydłużona. W książkach Butchera z tomu na tom widać było przyjemny progres, jak to będzie u Jamiołkowskiego? Z pewnością sprawdzę.

Po wcześniejszej lekturze twórczości autora osadzonej w kosmosie, może niezbyt wyszukanej, ale za to lekkiej i dość przyjemnej, z zainteresowaniem sięgnąłem po urban fantasy w jego wykonaniu. W sumie dostałem to, czego się spodziewałem: mało wymagającą lekturę o polskim Harrym Dresdenie. Podobnie jak w przypadku pierwszego tomu Akt Dresdena tak i tu nie ma jakiejś wielkiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka długo czekała na półce i chyba słusznie, mogę ja uznać za zaledwie przeciętne fantasy. Choć całkiem niezłe w kategorii przeciętych czytadeł. Mam z Sandersonem problem, bo jego powieści wydają mi się niedopracowane mimo swojej objętości. Bohaterowie konstruowani są dość słabo a pewnej naiwności ich motywacji nie osłabia też robiąca wrażenie naciąganej fabuła. Podobnie jak w Z mgły zrodzonym, Sanderson ciągnie szyte grubymi nićmi wątki do samego końca, co jest niemiłosiernie bolesne, żeby dopiero tam trochę powyjaśniać i nieco uwiarygodnić całość. Zapewne sięgnę po tom drugi, gdyż jak wspomniałem na początku, jest to niezłe w swej kategorii czytadło.

Książka długo czekała na półce i chyba słusznie, mogę ja uznać za zaledwie przeciętne fantasy. Choć całkiem niezłe w kategorii przeciętych czytadeł. Mam z Sandersonem problem, bo jego powieści wydają mi się niedopracowane mimo swojej objętości. Bohaterowie konstruowani są dość słabo a pewnej naiwności ich motywacji nie osłabia też robiąca wrażenie naciąganej fabuła....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książkę czyta się lekko, w zasadzie tyle mogę powiedzieć na temat jakości. Innych pozytywów oprócz niezłego warsztatu w zasadzie nie ma. A przynajmniej nie na tyle, żeby się jakoś szczególnie zachwycać. Dziwna hybryda powieści młodzieżowej i 'dla dorosłych'. Sprawia wrażenie bardziej szkicu, zabawy machniętymi na szybko na kolanie wymyślonymi realiami niż pełnoprawnej powieści. Naiwność wątków i niska wiarygodność motywacji postaci boli aż do końca kiedy to dopiero coś jest wyjaśniane i rysują jakieś sploty. Na podstawie tej powieści Sanderson wydaje mi się mocno przereklamowany, i wbija się w schemat 'pisać dużo i lekko wcale nie znaczy dobrze'.

Książkę czyta się lekko, w zasadzie tyle mogę powiedzieć na temat jakości. Innych pozytywów oprócz niezłego warsztatu w zasadzie nie ma. A przynajmniej nie na tyle, żeby się jakoś szczególnie zachwycać. Dziwna hybryda powieści młodzieżowej i 'dla dorosłych'. Sprawia wrażenie bardziej szkicu, zabawy machniętymi na szybko na kolanie wymyślonymi realiami niż pełnoprawnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jako, że nam, Polaczkom, ciężko się odnieść do stereotypów dotyczących Australii w świecie anglosaskim, niekoniecznie jesteśmy w stanie docenić bukiet poukrywanych w tej książce smaczków humorystycznych. Jestem zdania, że w serii ze Świata Dysku znaleźć można powieści średnie, wybitne i mizerne. Ostatni kontynent zaliczam osobiście do tych ostatnich. Oczywiście ma swoje momenty, ale jako całość jest dość nużąca. Warto przeczytać bo uzupełnia nieco świat wykreowany przez Pratchetta, ale ze świadomością, że to nie koniecznie będzie smakowity kąsek.

Jako, że nam, Polaczkom, ciężko się odnieść do stereotypów dotyczących Australii w świecie anglosaskim, niekoniecznie jesteśmy w stanie docenić bukiet poukrywanych w tej książce smaczków humorystycznych. Jestem zdania, że w serii ze Świata Dysku znaleźć można powieści średnie, wybitne i mizerne. Ostatni kontynent zaliczam osobiście do tych ostatnich. Oczywiście ma swoje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Murakami ma ciekawą tendencję do kreowania zupełnie nijakich, niezdecydowanych w swych wyborach bohaterów, przyciągających ciekawe osoby i zdarzenia. Nie inaczej jest w przypadku Norwegian Wood. To w zasadzie historia o wydostawaniu się z nijakości, o dorastaniu i sytuacjach i ludziach, którzy kreują młodego człowieka w drodze ku dorosłości. Beznamiętna, reporterska wręcz narracja autora prowadzi nas przez historie młodego bohatera i napotykanych prze niego kobiet. Dobry przykład na to, że niejednokrotnie historie ludzi są ciekawsze niż linia fabuły. Przyjemna lektura.

Murakami ma ciekawą tendencję do kreowania zupełnie nijakich, niezdecydowanych w swych wyborach bohaterów, przyciągających ciekawe osoby i zdarzenia. Nie inaczej jest w przypadku Norwegian Wood. To w zasadzie historia o wydostawaniu się z nijakości, o dorastaniu i sytuacjach i ludziach, którzy kreują młodego człowieka w drodze ku dorosłości. Beznamiętna, reporterska wręcz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Typowo 'Kingowska' powieść: nawiedzone miejsce, dzieciak z nadnaturalnymi zdolnościami oraz bóle dorastania. Nic dodać, nic ująć. Wszystko to okraszone niesamowitym gawędziarskim stylem autora oraz lukrem obyczajowo-psychologicznym. Jak się czyta? Znakomicie, nawet pomimo ogólnej prostoty historii, ciężko uznać czas spędzony w Joylandzie i okolicach za stracony. Aczkolwiek zachwycać też się za bardzo nie ma nad czym, toteż nie będę się długo rozwodził i zapraszam do lektury.

Typowo 'Kingowska' powieść: nawiedzone miejsce, dzieciak z nadnaturalnymi zdolnościami oraz bóle dorastania. Nic dodać, nic ująć. Wszystko to okraszone niesamowitym gawędziarskim stylem autora oraz lukrem obyczajowo-psychologicznym. Jak się czyta? Znakomicie, nawet pomimo ogólnej prostoty historii, ciężko uznać czas spędzony w Joylandzie i okolicach za stracony. Aczkolwiek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powieść realizuje klasyczne schematy klasyków spod szyldu grozy. Mamy i nawiedziny dom i zemstę zza grobu i grupkę znajomych w owym nawiedzonym domostwie. Nieznacznym odstępstwem jest drugi wątek, psychiatry starającego rozprawić się z demonami z przeszłości i własnymi. Całość czyta się całkiem dobrze, choć styl autorki lub przekładu jest dość 'kanciasty'. Duszna atmosfera całości została ciekawie podkręcona prezentacją budowanych skrupulatnie wnętrz bohaterów a dwa niezależne pozornie wątki finalnie dość zaskakująco się ze sobą łączą, choć czytelnik ma wrażenie, że nagle znalazł się w umyśle kobiety ze znanego skeczu, gdzie wszystko jest nagle połączone ze wszystkim. Lektura warta uwagi.

Powieść realizuje klasyczne schematy klasyków spod szyldu grozy. Mamy i nawiedziny dom i zemstę zza grobu i grupkę znajomych w owym nawiedzonym domostwie. Nieznacznym odstępstwem jest drugi wątek, psychiatry starającego rozprawić się z demonami z przeszłości i własnymi. Całość czyta się całkiem dobrze, choć styl autorki lub przekładu jest dość 'kanciasty'. Duszna atmosfera...

więcej Pokaż mimo to