Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Książka rozpoczyna się w nader spektakularny sposób - uczeń szkoły dokonuje zamachu na wszystkich zgromadzonych w trakcie trwania uroczystości okołoświątecznych. Ciekawy dobór czasu i miejsca, prawda? Ginie bardzo wiele osób, w tym sam zamachowiec. Czy reszcie jego wspólników udało się zbiec? Jakie pobudki kierowały Błażejem? Co takiego musiało się stać w jego życiu, że nie widział już odwrotu? Te i wiele pytań zaprząta moją głowę przy pierwszych stronach “Wszyscy muszą zginąć”.

“To przerażające, że ludzie, których nigdy nie podejrzewalibyśmy o złe zamiary, są zdolni do takich potworności. Jak dobrze znamy naszych bliskich, przyjaciół czy znajomych? Co tak naprawdę wiemy o ludziach, których - jak sądzimy - znamy na wylot?”

Ten cytat mocno zapadł mi w pamięć już przy okazji innych utworów. Pojawia się na początku książki. Nie sądziłam, że z każdą stroną coraz częściej będę do niego wracać w myślach - bowiem zachowania głównych bohaterów (w tym przypadku rodzeństwa) będą namacalnym przykładem tych słów. To smutny obraz ewolucji tak młodych osób, a jeszcze smutniejszy jest fakt, że Marcel Moss wcale sobie tego nie wymyślił. Tak po prostu jest.

To niesamowicie smutne jak w obecnych czasach nadal można obawiać się swojej prawdziwej twarzy, grać pod innych i zabiegać o ich względy. Niestety, social media zdominowały świat i wiele osób traktuje je jako wyznacznik życia. Czy naprawdę czyjeś poglądy są jedne i właściwe? Czy przynależność do grupy świadczy o tym jaką mamy wartość?

Książka porusza tak wiele złożonych tematów, że najlepiej zapoznać się z nią osobiście. Jest brutalna, odziera z nadziei, pozostawia w smutku. Ale to właśnie dlatego że jest wciąż tak bardzo aktualna. Niektórym fikcja zbyt bardzo miesza się z rzeczywistością, a to potrafi mieć opłakane skutki.

Nie wiem czemu, ale “Wszyscy muszą zginąć” wprawia mnie w pewien dyskomfort. To pierwsza książka autorstwa Mossa, którą czytało mi się z niesmakiem. Nie chodzi tu wcale o kunszt językowy czy fabułę. Bardziej o tematykę i same postaci. Sposób, w jaki Marcel Moss nadaje całej książce autentyczności.

Niestety, największym minusem tej powieści jest dla mnie jej zakończenie. No dawno nie spotkałam się z tak słabo przemyślanym finałem. Wyjaśnienie po prostu nie pasuje do całej historii, nie ma sensu. Szkoda, bo z biegiem stron wkręciłam się w fabułę i byłam ciekawa jaki plot twist czeka mnie na końcu. Czegoś takiego się nie spodziewałam.

Książka rozpoczyna się w nader spektakularny sposób - uczeń szkoły dokonuje zamachu na wszystkich zgromadzonych w trakcie trwania uroczystości okołoświątecznych. Ciekawy dobór czasu i miejsca, prawda? Ginie bardzo wiele osób, w tym sam zamachowiec. Czy reszcie jego wspólników udało się zbiec? Jakie pobudki kierowały Błażejem? Co takiego musiało się stać w jego życiu, że nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

“Często zastanawiałam się, jak można kogoś nienawidzić z powodu jego wyglądu.”

Chociaż minęło 20 lat, nadal się zastanawiam nad tym fenomenem. Jest to dla mnie niesamowicie trudny i ciężki temat, ponieważ całkowicie utożsamiam się z główną bohaterką książki - Martą - i jak się później okaże - również z Sarą. Byłam prześladowana w podobny sposób przez okres szkoły podstawowej i całe gimnazjum. Tak samo jak Marta czekałam aż moi oprawcy opuszczą szkolny budynek, żebym mogła spokojnie wyjść do domu. Zdarzało się, że drugie śniadanie jadłam w zupełnie innej części szkoły. Rzucano we mnie różnymi przedmiotami, czasami robiono to wręcz na oczach nauczyciela (lekcje w-f), który udawał że nic nie widzi… Wielokrotnie naruszano moje granice, również cielesne. Popychano mnie, dotykano, kilkukrotnie zostałam opluta, zabierano i niszczono mi moją własność, upokarzano mnie na oczach całej szkoły, wyśmiewano i szydzono z całości mojego wyglądu (bo nie tylko waga była problemem). Nie mogłam się czuć bezpiecznie nawet we własnym domu, bowiem wszyscy dobrze wiedzieli gdzie mieszkam i potrafiłam mieć niezapowiedziane wizyty. Naprawdę mogłabym jeszcze wymieniać.

Czy coś z tym zrobiono? Nie. Dyrekcja szkoły miała totalnie w to wbite. Podobnie jak i nauczyciele. Na nic zdawało się proszenie dorosłych o pomoc. Mimo to, ciągle próbowałam. W którymś momencie byłam już tak na skraju wytrzymałości, że sama jestem pełna podziwu, że nie skończyło się to wtedy dla mnie tragicznie. Jako matka, jeśli kiedykolwiek coś podobnego spotka moje dziecko, na pewno zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby zmienić ten chory system.

To nie jedyne podobieństwa z główną bohaterką. Na skutek tych doświadczeń moja relacja z jedzeniem została kompletnie zaburzona. Choć człowiek był kompletnie świadom tego co robi, nie miał siły by walczyć z chorobą. Na szczęście “góra” trzymała nade mną pieczę i nie pozwoliła, abym zrobiła sobie nieodwracalną krzywdę. Echo tamtych dni nadal mnie prześladuje. Powiedziałabym, że to odbiło na mnie największe piętno.

Były też inne przykre doświadczenia, ale to nie miejsce, by o nich pisać. Nikomu nie mówiłam o moich problemach, była to moja tajemnica. Do czasu - ponad rok temu udałam się na terapię, by zająć się swoim wnętrzem. Ale to nie koniec pracy nad sobą. Kiedy ktoś tyle lat wmawia ci, że nie jesteś nic warta, ciężko zmienić swój wyrobiony tok myślenia z dnia na dzień. Szczególnie, gdy kształtuje to tak młodą psychikę na resztę życia. Nadal miewam gorsze dni. Jednakże świadomość, zrozumienie i akceptacja tego co się działo pozwala mi powoli iść do przodu.

Tak właśnie zaczynam kolejną książkę Marcela Mossa - od powrotu do przykrych wspomnień. Tak prawdziwie oddał przeżycia Marty, że nie sposób pomyśleć czy pan Moss sam nie zaznał tego z autopsji. Jakkolwiek by nie było, za to właśnie lubię jego książki - bardzo dobrze oddają dzisiejsze czasy i aktualne problemy.

Historia rozpoczyna się od samobójstwa najlepszej przyjaciółki Marty - Otylii - oraz chłopaka, którego darzyła ogromnym uczuciem. Tylko co tak naprawdę stało się z tą dwójką? Czy na pewno popełnili samobójstwo? Na skutek działań podjętych po tej tragedii wspólnie z wychowawczynią, do Marty trafia liścik informujący, że tak naprawdę ona nie wie wszystkiego i pozna prawdę tylko jeśli zachowa ją dla siebie. Czy Marta zdecyduje się na grę z nieznajomym?

Oprócz Marty, poznajemy też świat oczami Sary - dziewczyny zmarłego Alana. Jej życie również nie jest usłane różami tak jak postrzega to z boku choćby Marta. Sara uchodzi za ideał, do tego przewodniczy szkolnej elicie. Wszystko jest tak naprawdę na pokaz i nikt nie wie, jaką cenę płaci dziewczyna. Z jakiego powodu - też się dowiadujemy. To smutne, że nie tylko rówieśnicy wzajemnie gotują sobie piekło - rodzice przyczyniają się do tego w równym stopniu. I tak Sara robi wiele, by przypodobać się własnej matce. Jej historia również zwraca uwagę na to jak ważna jest komunikacja z otoczeniem.

Kolejne rozdziały pokazują nam lepiej losy pozostałych bohaterów - uczniów, ich rodziców, nauczycieli. Widząc każdego oczami innych osób dowiadujemy się czasem przerażających rzeczy, gdy dana postać zostaje dopuszczona do głosu. Dlatego właśnie nie należy nigdy oceniać kogoś po pozorach - nie wiemy jaka historia stoi za człowiekiem. Pomimo tak częstego skakania po bohaterach nie gubiłam się ani w linii czasowej, ani w losach poszczególnych osób. Moss naprawdę fajnie poprowadził całą książkę - powoli dochodzimy po nitce do kłębka. I to z narastającą ciekawością.

Zakończenie “Nie wiesz wszystkiego” jest zaskakujące - nie dość, że dowiadujemy się co tak naprawdę się stało, to jeszcze otrzymujemy zapewnienie o kontynuacji całego wątku. To dość jasne zważywszy, że pan Moss zdążył wydać kolejne książki z tej serii. Jakkolwiek ostatnie słowa sprawiają, że mam ochotę od razu zabrać się za kontynuację. Nawet myślę, że tak będzie. Bardzo podobało mi się to jak ta opowieść została napisana od początku do końca. A może ma to wiele wspólnego z tym, że tak bardzo odnajduję się w opisanych przeżyciach.

“Człowiek ma spokój tylko wtedy, gdy żyje w zgodzie z samym sobą” - tym zdaniem chciałabym zakończyć moją recenzję. Niby takie proste, a jednocześnie tak bardzo ciężka praca nad sobą.

“Często zastanawiałam się, jak można kogoś nienawidzić z powodu jego wyglądu.”

Chociaż minęło 20 lat, nadal się zastanawiam nad tym fenomenem. Jest to dla mnie niesamowicie trudny i ciężki temat, ponieważ całkowicie utożsamiam się z główną bohaterką książki - Martą - i jak się później okaże - również z Sarą. Byłam prześladowana w podobny sposób przez okres szkoły...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Dublerka Holly Brown, Sophie Hannah, Clare Mackintosh, B.A. Paris
Ocena 6,0
Dublerka Holly Brown, Sophie...

Na półkach: , , ,

“Podobno socjopaci doskonale potrafią udawać ludzi normalnych.”

“Dublerka” była na mojej liści od lat, jednak nigdy nie nadarzyła się okazja, żebym po nią sięgnęła. Coś mnie tknęło w tym, jak długo chcę ją przeczytać i zanim zmieniłam zdanie, po prostu otworzyłam ją na pierwszej stronie. Losy tej książki potoczyły się tak zawile, że ostatecznie czytałam ją kolejny rok. Ciekawy przypadek…

Mamy tu cztery pisarki, cztery dziewczyny i cztery matki. Stabilizację i spokój zakłóci pojawienie się tej dodatkowej - piątej… Aż jestem ciekawa co wyszło z tak wybuchowej mieszanki.

Na duży plus zaliczam przedstawienie wszystkich w krótkiej formie zanim zacznie się właściwa fabuła. Przypomina to trochę sztukę teatralną - w podobny sposób przedstawiani są bowiem bohaterowie sceniczni. To też nie jest przypadek - dowiadujemy się na wstępie, że bohaterki uczą się w szkole sztuk scenicznych. I w tej właśnie szkole wydarzy się jakiś dramat, to jest wręcz pewne.

Książka zaczyna się spotkaniem matek na dywaniku u dyrektora. Jak już zapowiedział opis z okładki, między ich córkami regularnie dochodzi do różnych niesnasek i wojen. Wiadomo - dziewczyny między sobą rywalizują, a w tym wieku nastoletnie dramy są na porządku dziennym. Dyrektor oznajmia kobietom, że do szkoły przybywa nowa uczennica. Jest przekonany, że Imogen ustabilizuje kłótliwą grupę. A może będzie zupełnie na odwrót…? Tej opcji nie zdaje się brać pod uwagę nikt z obecnych.

Czytając po kolei rozdziały z perspektywy każdej matki coraz bardziej nabierałam przekonania, że coś tu nie gra. Generalnie, miałam swoje typy. Tylko, że przemyślenia mam powodowały u mnie coraz większą dezorientację. Kto ma rację? Kto tu jest dobry? Kto coś ukrywa? Myślę, że zastosowanie kunsztu literackiego aż czterech pisarek spełniło swoje zadanie wyśmienicie. Rzeczywiście ma się wrażenie, jakbyśmy poznawały cztery zgoła różne osoby. Jest to ogromny plus “Dublerki”.

Niestety, im bliżej końca zmierzałam, tym bardziej cała historia się sypała. Zupełnie jakby finał nie był do końca przemyślany, albo nie dorównywał poziomem wcześniejszym stronom. Coś nie wyszło… Zakończenie wydawało się takie mało zaskakujące? Mało satysfakcjonujące? Spodziewałam się prawdziwej bomby po takim przygotowaniu. No i sam tytuł - bardzo intrygujący z początku - po rozwiązaniu zagadki zupełnie stracił dla mnie sens.

“Podobno socjopaci doskonale potrafią udawać ludzi normalnych.”

“Dublerka” była na mojej liści od lat, jednak nigdy nie nadarzyła się okazja, żebym po nią sięgnęła. Coś mnie tknęło w tym, jak długo chcę ją przeczytać i zanim zmieniłam zdanie, po prostu otworzyłam ją na pierwszej stronie. Losy tej książki potoczyły się tak zawile, że ostatecznie czytałam ją kolejny rok....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Co takiego mogłoby zakłócić ceremonię małżeńską? Pojawienie się dawnej miłości? Wyjście na jaw skrywanych przez lata sekretów? A może… śmierć? To pytanie krążyło mi po głowie od pierwszych chwil słuchania “Idealnego dnia”.

Lauren i Adam wydają się być szczęśliwą parą, ale tylko z pozoru. Mają za sobą utratę ciąży i rodziców panny młodej, a lada dzień zadzwonią weselne dzwony. Ich spokój zakłócają tajemnicze przesyłki kierowane do Lauren. Fotografia z przykrym dopiskiem, kwiaty z robakami… Z upływem czasu sprawy zachodzą jeszcze dalej. Kto i dlaczego prześladuje Lauren? A co najważniejsze, czy uda się tej osobie zrujnować ich idealny dzień?

Miałam kilka typów. I to dość oczywistych, można rzec, gdyż sama pisarka kontynuuje te wątki i sprowadza nas na manowce. I standardowo, zawsze tak w połowie lub trzech czwartych powieści, wybucha bomba, po której ciężko się pozbierać. Tak było również w tym przypadku. Kluczem do poznania rozwiązania są wspomnienia, przeplatane przez fabułę. A żeby było ciekawiej, to nie jedyny twist jaki nas czeka przed wielkim finałem.

Szczerze mówiąc, głowni bohaterowie oraz postacie drugoplanowe wcale mnie nie porwały. Były - jak dla mnie - słabo zarysowane, takie nijakie. Zależało mi jedynie na poznaniu klucza do całej historii. Czegoś po prostu brakowało w tym, w jaki sposób autorka wszystko opisywała, choć pomysł na książkę był zacny.

Na minus zaliczam również lektora - myślę, że gdybym tę lekturę czytała, a nie słuchała, trochę by to zmieniło moje odczucia wobec “Idealnego dnia”. Nie przypadł mi do gustu wydźwięk bohaterów i tempo opowiadanej fabuły.

Co takiego mogłoby zakłócić ceremonię małżeńską? Pojawienie się dawnej miłości? Wyjście na jaw skrywanych przez lata sekretów? A może… śmierć? To pytanie krążyło mi po głowie od pierwszych chwil słuchania “Idealnego dnia”.

Lauren i Adam wydają się być szczęśliwą parą, ale tylko z pozoru. Mają za sobą utratę ciąży i rodziców panny młodej, a lada dzień zadzwonią weselne...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Szczerze mówiąc, kiedy zabrałam się za “Klub Mefista” po tak długiej przerwie, nie pamiętałam już o czym traktował poprzedni tom serii Rizzoli/Isles. Jednak, gdy książka rozpoczyna się sekwencją spotkania Maury i przystojnego księdza, momentalnie wraca do mnie ta niezwykła chemia, która się między nimi zadziała w poprzedniej części. I nadal żywię złudną nadzieję, że ta historia będzie miała podobny happy end, jak u Jane.

“Klub Mefista” wyróżnia się na tle innych książek z tej serii. Przede wszystkim nie pamiętam kiedy ostatnio było tyle zwrotów akcji od samego początku. Standardowo - Maura odkrywa coś nietypowego, potem mamy huragan w prywatnym życiu Jane, a jeszcze nie oswoiwszy się z jednym, mamy kolejne, bardzo zaskakujące morderstwo. Nie wspominając, że fabuła przeplatana jest inną, przerażającą historią. I oczywiście te dwa elementy mają wspólny mianownik (jakby inaczej).

Czytałam książkę z zapartym tchem. Ciężko było przerwać, kiedy wydarzyło się coś zaskakującego. Czyli właściwie cały czas. Nie ukrywam, że temat, o którym traktuje ta część, jest mi bliski - od dziecka interesuje mnie starożytność, więc moje zaangażowanie było jak najbardziej do przewidzenia. “Klub Mefista” to niewątpliwie jedna z lepszych powieści w cyklu.

Szczerze mówiąc, kiedy zabrałam się za “Klub Mefista” po tak długiej przerwie, nie pamiętałam już o czym traktował poprzedni tom serii Rizzoli/Isles. Jednak, gdy książka rozpoczyna się sekwencją spotkania Maury i przystojnego księdza, momentalnie wraca do mnie ta niezwykła chemia, która się między nimi zadziała w poprzedniej części. I nadal żywię złudną nadzieję, że ta...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Budzisz się w szpitalu z potwornym bólem. Początkowo nie wiesz gdzie jesteś i jak się tam znalazłaś. Widzisz znajomą twarz obok łóżka, ale jednocześnie wiesz, że ta osoba nie jest do końca przyjazna. Kurczowo łapiesz się wspomnień w głowie - mój syn, gdzie on jest? Pytasz, prosisz, ale nie otrzymujesz odpowiedzi. Jesteś więźniem tego miejsca i nie możesz nic zrobić. Ta przeogromna rozpacz wypełnia cię na wskroś. Nikt nie może ci pomóc.

Tak rozpoczyna się “Zbrodnia doskonała” - powieść, którą wybrałam na chybił trafił. Przyciągnął mnie tytuł, okładka i napis znajdujący się na niej. Nie sugerowałam się opiniami na Lubimy Czytać, bo nie wszystkie były pochlebne, a wiem że czasem można ominąć w ten sposób bardzo interesujące pozycje. Coś w moim wnętrzu mówiło mi, żeby dać szansę tej książce.

Główną bohaterką powieści jest Teresa, nazywana w skrócie Tess. Historia rozgrywa się w krótkim odcinku czasowym - mąż Teresy ginie w styczniu, a jej losy zaczynamy śledzić od lutego do feralnego kwietniowego dnia, kiedy to budzi się w szpitalu. Od tego momentu linie czasowe przeplatają się przez kolejne rozdziały.

Od pierwszych stron wyziera potworny smutek. Emocje bohaterki są przytłaczające i gdyby nie pojawienie się brata zmarłego męża, to zastanawiałabym się dokąd to wszystko zmierza… I jakby to było dokładnie zaplanowane, w tym momencie zostałam kupiona. Ian wcale nie działa z dobrych pobudek i jest to dla mnie jasne już przy pierwszej rozmowie z Tessą. Zaintrygowana czytałam dalej… aż wciągnęłam się na amen.

Miałam podejrzenia, jaki scenariusz obrała sobie autorka, kiedy tylko dowiedziałam się w jaki sposób zginął mąż Teresy. No i ten wymowny tytuł - “Zdrada doskonała”. Tylko o czyją zdradę chodzi? Męża? Przyjaciółki? Chęć potwierdzenia domysłów była kolejną motywacją do jak najszybszego ukończenia czytania.

Przyznam szczerze, pojawienie się Shelly - wolontariuszki, wspierającej osoby, które utraciły bliską osobę - było dla mnie również podejrzane. A prędkość, z jaką zaufała jej Teresa mnie powaliła. Sama w życiu nie powierzyłabym opieki nad swoim dzieckiem komuś, z kim rozmawiałam zaledwie raz lub dwa, w dodatku mając do tej osoby wyłącznie kontakt telefoniczny. Nie wspominając już o braku referencji - Tessa nie weryfikowała Shelly. To aż się prosi o jakiś dramat.

Sami widzicie ile palących kwestii mnie zżerało i dlaczego z takim zapałem czytałam “Zdradę doskonałą”. Powiem Wam, że tego co się stało na końcu, w ogóle nie brałam pod uwagę. Szok i niedowierzanie. Z drugiej strony byłam też trochę zawiedziona rozwiązaniem historii, ale taki finał wpasował się w narrację.

Pisząc te słowa, jest mi smutno. Książka jest przesycona depresją i nie polecałabym jej komuś, kto się z nią w chwili czytania zmaga. Powinni umieścić jakieś ostrzeżenie na okładce.

Mimo wszystko polecam - wciągnęłam się niesamowicie (czytałam zaledwie trzy dni), autorka daje spore pole do popisu, jeśli chodzi o winnych, w dodatku jest to jedna z nielicznych książek, z których aż tak kipi emocjami.

Budzisz się w szpitalu z potwornym bólem. Początkowo nie wiesz gdzie jesteś i jak się tam znalazłaś. Widzisz znajomą twarz obok łóżka, ale jednocześnie wiesz, że ta osoba nie jest do końca przyjazna. Kurczowo łapiesz się wspomnień w głowie - mój syn, gdzie on jest? Pytasz, prosisz, ale nie otrzymujesz odpowiedzi. Jesteś więźniem tego miejsca i nie możesz nic zrobić. Ta...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Mentalista Henrik Fexeus, Camilla Läckberg
Ocena 7,1
Mentalista Henrik Fexeus, Cami...

Na półkach: , , , ,

To moje pierwsze spotkanie z twórczością Läckberg. Przed rozpoczęciem lektury zrobiłam mały research i dowiedziałam się, że do tej pory ma na swoim liczniku kilkutomową serię kryminalną o rodzinej miejscowości, a “Mentalista” jest początkiem kolejnej. Uznałam to za dobry omen, tym bardziej, że właśnie tę książkę wybrano na pierwszy tytuł nowopowstałego w naszym mieście klubu czytelniczego.

Zaczyna się dość brutalnie i łzawo. Młoda matka w drodze po swojego synka pada ofiarą porwania. Nie przypuszcza, budząc się zamknięta w ciasnej klatce, że to będą jej ostatnie chwile na tym świecie. Autorka dokładnie opisuje w jaki sposób ginie kobieta. Właśnie to morderstwo - przypominające iście nieudaną sztuczkę magiczną - jest pod lupą małego zespołu szwedzkiej policji, do którego, na skutek utknięcia w martwym punkcie, dołącza znany mentalista - Vincent Walder.

Vincenta oraz główną bohaterkę policyjnego zespołu - Minę - łączy niewidzialna więź, ciągnąca ich ku sobie. Zapewne z powodu rozmaitych skrzywień, jakie posiadają: Mina uczęszcza na spotkania AA i ma paranoiczny strach przed brudem, Vincent liczy wszystko dokładnie w myślach i jest perfekcjonistą. Nie wysiądzie z taksówki, jeśli taksometr nie pokazuje idealnie okrągłej kwoty. Jakie skrywają tajemnice? Z recenzji innych osób dowiedziałam się, że przyjdzie mi poczekać do ostatnich stron.

Główny wątek fabularny przeplatany jest historią pewnej rodziny, mieszkającej w małej miejscowości w latach ‘80. Każdy kolejny rozdział przybliża nam fascynację małego chłopca iluzją i magikami. W głowie roiło się od domysłów. Po pewnym czasie, gdy docierałam do strony zatytułowanej “Kvibille” dostawałam już nawet dreszczy. Było w tej historii coś przerażającego i od początku wiedziałam, że ma istotne znaczenie dla całej książki. Niemniej, choć te wstawki były początkowo irytujące, coraz bardziej ich wypatrywałam.

Samo śledztwo było moim zdaniem dość niezdarne. Może ten zespół był po prostu niekompetentny? A może Läckberg celowo tak poprowadziła historię? W końcu ma doświadczenie w kryminałach. Nie jest to jednak aż tak istotne, kiedy zostaje na nas zrzucona bomba w trzech czwartych książki. Ciężko mi pozbierać szczękę z ziemi. Takiego obrotu spraw się po prostu nie spodziewałam! Trzeba długo czekać na element zaskoczenia, ale jest dokładnie przemyślany i umieszczony w odpowiednim momencie. Zbyt szybkie ujawnienie rozwiązania popsułoby frajdę z dalszego czytania. Wszystko ma swój czas - włącznie z wyjaśnieniem tajemniczej fobii Miny (a na to czekałam chyba najbardziej!).

Czy polecam? Pytanie! Oczywiście, że tak! Pomimo dłużnych, naprawdę warto. Nie zawiedziecie się. Sama sięgnę po kontynuację serii, jeśli powstanie - w końcu nie wszystkie karty zostały odsłonięte.

To moje pierwsze spotkanie z twórczością Läckberg. Przed rozpoczęciem lektury zrobiłam mały research i dowiedziałam się, że do tej pory ma na swoim liczniku kilkutomową serię kryminalną o rodzinej miejscowości, a “Mentalista” jest początkiem kolejnej. Uznałam to za dobry omen, tym bardziej, że właśnie tę książkę wybrano na pierwszy tytuł nowopowstałego w naszym mieście...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

“Umowa”, jaką zawierają główni bohaterowie książki to tak naprawdę chleb powszedni w dzisiejszych czasach. On jest bogaty, ma swoje lata, ale nie otrzymuje spełnienia w rodzinnym domu, więc szuka młodej i atrakcyjnej dziewczyny, która rozerwie go w ciągu tygodnia, po dniu ciężkiej pracy. Ona ledwo wiąże koniec z końcem - jak to studentka w wielkim mieście - do tego jest zapaloną artystką, studiującą na prestiżowej uczelni, dzięki przyznanemu stypendium.

Pomyślicie, co takiego wyróżnia tę książkę od innych? W większości mamy podobny schemat, w którym historia zawsze kończy się tak samo: zraniona kobieta mści się na swoim kochanku. Zaskoczę Was, gdyż tu autorka poprowadziła wątek w nieco innym stylu i bardzo mi się przez to spodobała jej “Umowa”. Oczywiście mamy typowe zwroty akcji, ale zakończenie nie wydaje się przyśpieszone, ani wymyślone naprędce.

Fabuła rozwija się powoli, ale oczekiwanie na porzucenie dziewczyny wcale mi się nie dłużyło. Myślę, że to dzięki zręcznemu wpleceniu do powieści postaci drugoplanowych, którym zostają poświęcone dodatkowe strony. Poznajemy lepiej losy Nat i jej uczucia. Druga połowa książki obfituje w intrygi, desperację i walkę o swoje szczęście, co równoważy trwającą sielankę.

Muszę przyznać, że każde z głównych bohaterów było ciekawie zarysowane - Nat, Gabe, jego żona, a pod koniec również jego córka. Najbardziej skrajne emocje odczuwałam względem Gabriela - najpierw było mi go żal, potem powoli wzbierała we mnie irytacja i pogarda. Finał jak dla mnie był świetny.

Polecam, gdyż sama nie sądziłam, że wciągnę się tak w książkę.

“Umowa”, jaką zawierają główni bohaterowie książki to tak naprawdę chleb powszedni w dzisiejszych czasach. On jest bogaty, ma swoje lata, ale nie otrzymuje spełnienia w rodzinnym domu, więc szuka młodej i atrakcyjnej dziewczyny, która rozerwie go w ciągu tygodnia, po dniu ciężkiej pracy. Ona ledwo wiąże koniec z końcem - jak to studentka w wielkim mieście - do tego jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Kolejna książka od Colleen Hoover, którą uwielbiam, okazuje się być strzałem w dziesiątkę. Pierwotnie miałam przyszykowane jej inne dzieło, ale zaintrygował mnie powstały na podstawie “Confess” serial, toteż w pierwszej kolejności zabrałam się za nią.

Na początku poznajemy Auburn - kiedy jest jeszcze nastolatką i przeżywa jeden z najtragiczniejszych dni w swoim życiu. Następnie poznajemy Owena - trochę pogubionego, młodego mężczyznę, który ma niesamowity talent malarski i który inspiruje się tytułowymi wyznaniami obcych mu ludzi, wrzucających zapisane karteczki pod jego drzwi. Tych dwoje przypadkiem się spotyka i wtedy następuje wir wydarzeń, który zmienia życie obojga. I nie tylko, jak się później okaże. Jak dla mnie, wystarczy na zachętę.

O ile z początku historia trochę przynudzała, to w momencie poznania sekretu Auburn robi się znacznie ciekawej. Każda z postaci drugoplanowych odgrywa swoją mniejszą-większą rolę w powieści i choć nie było zbyt wielu bohaterów, to wystarczyło, by poprawdzić wątki od początku do końca. Jedynie samo zakończenie wydawało się zbyt pośpieszne, jakby kartki w książce się kończyły i trzeba było upchać finał, żeby się zmieścił. Nie mamy czasu na przetworzenie wszystkich informacji, jakie otrzymujemy. W dodatku - główny wątek był budowany powoli, a kończy się ekspresowo.

Niemniej, “Confess” to był świetny wybór. Właśnie oglądam trzeci odcinek serialu i jestem naprawdę usatysfakcjonowana. Polecam.

Kolejna książka od Colleen Hoover, którą uwielbiam, okazuje się być strzałem w dziesiątkę. Pierwotnie miałam przyszykowane jej inne dzieło, ale zaintrygował mnie powstały na podstawie “Confess” serial, toteż w pierwszej kolejności zabrałam się za nią.

Na początku poznajemy Auburn - kiedy jest jeszcze nastolatką i przeżywa jeden z najtragiczniejszych dni w swoim życiu....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

“Trzecia żona” to moja pierwsza słuchana książka - podchodziłam do takiej formy “czytania” ze sceptyzmem. Naprawdę długo dojrzewałam do audiobooków. Czasem po prostu musi nadejść odpowiedni moment - coś mnie tknęło i dałam im szansę. Odkryłam, że jest to świetne urozmaicenie pewnych czynności, przy których mogę odpalić książkę na słuchawkach.

Tytułowa “Trzecia żona”, która jest też zarazem narratorem, to dość złożona postać. Wywodząca się z biednej, doświadczonej rodziny, decyduje się poszukać swojego szczęścia w innym miejscu. Pewnego dnia zostawia rodzeństwo i wyrusza - jak się okaże - w podróż swojego życia. Marlena rozpoczyna karierę modelki, powoli zdobywa popularność i co najważniejsze - serce pana Dursta, który był na jej celowniku od dawna. Niestety, co z początku wygląda na istną sielankę, wcale takie nie jest. Tuż po ślubie, wybranek pokazuje swoje drugie oblicze i znacząco ogranicza jej swobodę oraz kontakty. Marlena musi za wszelką cenę odwrócić role w tym małżeństwie, a stawka jest bardzo wysoka. Czy jej się to uda?

Bardzo mi się podobało, w jaki sposób autorka poprowadziła relację Marleny z mężem. Każde kolejne potknięcie głównej bohaterki skutkowało w coraz to wymyślniejsze zwroty akcji. Co się stanie tym razem? Czy ujdzie cało? Kiedy padnie kolej na niego? Te i mnóstwo innych pytań krążyło mi wtedy w głowie. Życie w złotej klatce nie dawało Marlenie zbyt wielu możliwości na obronę, a to - niestety - skutkowało nawarstwiającymi się niedociągnięciami. Poza tym, zakończenie książki było bardzo niejednoznaczne, gdy rozpoczynałam ostatnią część, ale to akurat zaliczam na plus. Podobnie jak postacie drugoplanowe, które wzbogaciły historię. “Trzecia żona” była przyjemną lekturą i mogę ją szczerze polecić.

“Trzecia żona” to moja pierwsza słuchana książka - podchodziłam do takiej formy “czytania” ze sceptyzmem. Naprawdę długo dojrzewałam do audiobooków. Czasem po prostu musi nadejść odpowiedni moment - coś mnie tknęło i dałam im szansę. Odkryłam, że jest to świetne urozmaicenie pewnych czynności, przy których mogę odpalić książkę na słuchawkach.

Tytułowa “Trzecia żona”, która...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Najpierw miałam tej książki odsłuchać, ale wracałam do opisu tyle razy, tak mnie zaintrygował, że postanowiłam zabrać się za czytanie. Tym samym jest to książka otwierająca mój rok czytelniczy.

O ile początek zapowiadał się obiecująco, tak im dalej brnęłam, tym bardziej zaczynała mnie nużyć. Rozumiem wstęp do powieści poprzez obszerny opis zaginięcia dziecka, stanowiący bazę całej historii. Bardzo obszerny opis. Naprawdę. Ale wałkować w kółko to samo, kiedy czytelnik ma za sobą 1/3 książki? Nie doszło jeszcze nawet do tytułowej imprezy. Jak dla mnie, tragedia rodziców jest rozwleczona aż nadto. Wygląda na to, że zbyt szybko się nie skończy.

Kryminał? Sensacja? Thriller? W życiu. To jest rasowy dramat. Upewniam się, będąc już w 3/4 książki. Impreza stanowi marginalny zwrot akcji, choć opis książki sugeruje coś zgoła innego. Zawiodłam się. Nie umniejsza to zainteresowania fabułą im bliżej końca się znajduję. Może wynika to ze znudzenia i chęci poznania finału jak najszybciej. Byle mieć to już za sobą.

Zakończenie nie było aż tak szokujące jak zapewnia okładka. Nie spodziewałam się twistu na ostatnich stronach - zaliczam to na duży plus. Jednak patrząc całościowo na “Imprezę sąsiedzką”, dynamiczny i ciekawy koniec nie przyćmi całej reszty, która trochę męczy. Nie jest to książka zła, ale na rynku są z pewnością ciekawsze pozycje.

Najpierw miałam tej książki odsłuchać, ale wracałam do opisu tyle razy, tak mnie zaintrygował, że postanowiłam zabrać się za czytanie. Tym samym jest to książka otwierająca mój rok czytelniczy.

O ile początek zapowiadał się obiecująco, tak im dalej brnęłam, tym bardziej zaczynała mnie nużyć. Rozumiem wstęp do powieści poprzez obszerny opis zaginięcia dziecka, stanowiący...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Lokatorka" jest moją pierwszą powieścią tego pisarza. Do lektury zacierałam ręce już od dawna, w końcu nadarzyła się okazja. Było trochę ciekawie, trochę kiepsko. Tak naprawdę ciężko mi zaliczyć “Lokatorkę” do udanych, czy też nieudanych książek. To taki średniak. Liczę, że kolejne pozycje w dorobku autora okażą się lepsze, bardziej angażujące, z większym twistem fabularnym i ogólnie ciekawszą historią, gdyż momentami odnosiłam wrażenie, że brakowało pomysłu na rozwinięcie postaci.

Co mi się za to bardzo podobało, z uwagi na moje wykształcenie, zawód i zainteresowania, to że mamy kolejnego pisarza podejmującego temat nowych technologii. I to jakich! Inteligentne domy to niewątpliwie nasza przyszłość. Do takiego miejsca wprowadza się główna bohaterka książki - Jane. Zanim jednak do tego dochodzi, musi spełnić bardzo rygorystyczne warunki właściciela domu, który w dalszej historii okaże się równie kluczową postacią dla fabuły. Dowiadujemy się kim była poprzednia lokatorka Folgate Street 1 i dlaczego już tam nie mieszka. Choć z początku mało wiemy poza podstawowymi faktami, z biegiem czasu odkrywamy wszystkie karty - w tym co łączy Emmę i Jane.

J.P. Delaney pokazuje zagrożenia płynące z mieszkania w inteligentnym domu. To tylko przedsmak tego co tak naprawdę mógł zobrazować (przypomnę w tym momencie chociażby sławne “Ziarno demona” Koontza lub jeden z odcinków “Black Mirror”), dlatego czuję niedosyt, a w sumie nawet lekki zawód. Niemniej była to dla mnie przyjemna lektura. Jak na debiut - dość udany. Polecam, ale nie oczekujcie fajerwerków.

"Lokatorka" jest moją pierwszą powieścią tego pisarza. Do lektury zacierałam ręce już od dawna, w końcu nadarzyła się okazja. Było trochę ciekawie, trochę kiepsko. Tak naprawdę ciężko mi zaliczyć “Lokatorkę” do udanych, czy też nieudanych książek. To taki średniak. Liczę, że kolejne pozycje w dorobku autora okażą się lepsze, bardziej angażujące, z większym twistem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

To moja trzecia książka tego autora i póki co - najlepsza. Wydawać, by się mogło: dlaczego, skoro ma tak płytką fabułę? Ano, jest bardzo adekwatna do dzisiejszych czasów i brutalnie obnażająca zagrożenia płynące ze strony wirtualnego świata. Pracując w IT, czerpię tym większą przyjemność z lektury takiej książki. Fantazja w tych książkach co rusz mnie zaskakuje.

Główny bohater "Pokaż mi" - Łukasz - jest typowym korpoludkiem posiadającym kredyt, własne mieszkanie i całkiem niezłą kobietę u boku. Mimo to, takie życie mu nie wystarcza i decyduje się wypełnić coraz bardziej doskwierającą mu nudę i monotonnię dodatkową rozrywką, którą zapewnia mu niezbyt grzeczna aplikacja mobilna... Właśnie stąd pochodzi tytułowe "Pokaż mi". Łukasz wdaje się w zawiłą relację z Królową, która kusi go swoją osobą na każdym kroku, a w zamian za posłuszeństwo odwdzięcza się odkrywaniem swojego ciała i specjalnymi pokazami.

Z biegiem czasu zadania robią się coraz bardziej dziwaczne i ryzykowne... W dodatku Królowa ma asa w rękawie, a Łukasz musi coraz bardziej kryć się przed swoją narzeczoną i kolegami. Czy uda mu się zachować pozory normalności i jednocześnie grać na dwa fronty? Zrobi się naprawdę gorąco - mogę to obiecać! Zakończenie wbija w fotel.

W międzyczasie na jaw wychodzą fakty z przeszłości Łukasza, które dodają niemałych zwrotów akcji. Choć z początku przeszkadzało mi skakanie po linii czasowej, przywykłam do tego zabiegu i wręcz nie mogłam się oderwać, żeby dowiedzieć się jak potoczyła się dalej historia. Panu Marcelowi idzie coraz lepiej.

To moja trzecia książka tego autora i póki co - najlepsza. Wydawać, by się mogło: dlaczego, skoro ma tak płytką fabułę? Ano, jest bardzo adekwatna do dzisiejszych czasów i brutalnie obnażająca zagrożenia płynące ze strony wirtualnego świata. Pracując w IT, czerpię tym większą przyjemność z lektury takiej książki. Fantazja w tych książkach co rusz mnie zaskakuje.

Główny...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Każdy nałóg może obrócić się w psychozę. Wszystko zależy od tego, jak daleko sięgają jego korzenie."

Myślę, że ten cytat idealnie oddaje meritum książki. Ciekawie czytało się powieść, w której praktycznie każda postać borykała się z mniejszymi/większymi problemami natury psychicznej. Z początku nie sądziłam, że dostanę tak złożoną powieść spod pióra pani Alicji - miło się rozczarowałam, odkrywając ostatnie karty historii.

Iza pochodzi z patologicznej rodziny i właściwie jako jedyna wychodzi "na ludzi". Arek jest dawnym znajomym z czasów szkolnych, który - można rzec - osiągnął w życiu spełnienie - wybudował piękny dom i robi właśnie karierę jako szanowany w mieście chirurg. Do szczęścia brakuje mu tylko prawdziwej rodziny. Wygląda, że i to marzenie miał na wyciągnięcie ręki - dopóki jego druga połówka nie ginie w wypadku. Właśnie od wspomnienia tego zdarzenia zaczyna się cała opowieść.

Los sprawia, że drogi Izy i Arka ponownie się łączą - między nimi wraca dawna fascynacja, podsycana wzajemnym zrozumieniem i brakiem przeszkód ze strony obojga. I kiedy wydaje się, że tej sielanki nie jest w stanie nic przerwać, na horyzoncie pojawia się pani Milska - matka głównego bohatera. Przyznam szczerze, że dawno nie miałam do czynienia z tak fajnie rozbudowaną postacią drugoplanową. Bożena Milska jest kobietą elegancką, ale wyrachowaną. W stosunku do partnerek swojego syna jest chamska i nie boi się okazywać swojego zniechęcenia publicznie - licząc, że spowoduje to ucieczkę kobiety z życia Arka. Robi wszystko, żeby i Iza zniknęła jak najszybciej.

Z tygodnia na tydzień relacja między głównymi postaciami pogłębia się i tym samym zaczynają mieć miejsce pierwsze nietypowe zdarzenia - ktoś obserwuje dom Arka nocą, Iza zaczyna otrzymywać niepokojące wiadomości na Facebooku. A to dopiero przedsmak tego, co nadejdzie. Sprawa śmierci Justyny po roku wraca na usta, tym bardziej że tak naprawdę nie została nigdy wyjaśniona. Iza coraz bardziej się niepokoi, a Arek zupełnie bagatelizuje powagę sytuacji. Czy ma coś do ukrycia? Czy pani Milska ma z tym wszystkim coś wspólnego? A może sprawcą jest jeden z niezbyt przychylnych dla nowej relacji sąsiadów?

Okazuje się, że każdy z bohaterów skrywa swoją ciemną stronę, którą prędzej czy później poznajemy. I wcale nie jest to tak oczywiste, jak może się wydawać. Obstawiałam tak wiele postaci, że nie ma sensu zgadywać na ślepo, bo i tak będziecie zaskoczeni. I właśnie dlatego nie żałuję czasu spędzonego przy tej lekturze, choć akcja rozwijała się dość powoli.

Końcowy wątek rozbudził moją wyobraźnię i przyznam szczerze, że był miłym akcentem dla finału historii. Czuję niedosyt. Chętnie przeczytałabym kontynuację tej książki.

"Każdy nałóg może obrócić się w psychozę. Wszystko zależy od tego, jak daleko sięgają jego korzenie."

Myślę, że ten cytat idealnie oddaje meritum książki. Ciekawie czytało się powieść, w której praktycznie każda postać borykała się z mniejszymi/większymi problemami natury psychicznej. Z początku nie sądziłam, że dostanę tak złożoną powieść spod pióra pani Alicji - miło się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Spodziewałam się zupełnie innej historii po przedstawionym opisie książki. Jakkolwiek, wcale nie czuję się zawiedziona, a wręcz miło zaskoczona, że w "November 9" jest więcej życia niż fikcji.

Zanim zabiorę się za lekturę danego tytułu lubię od czasu do czasu spojrzeć na opinie. Właśnie tak było w tym przypadku. Naszły mnie wątpliwości czy sięgając po tę pozycję nie dostanę czegoś, co już kiedyś czytałam - mianowicie książki o tytule "Jeden dzień", w której został zastosowany dokładnie ten sam motyw. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że jednak te dwie książki bardzo dużo różni pomimo wspólnego mianownika. Nawet lekko się uśmiechnęłam, kiedy główny bohater w trakcie rozmowy wręcz odniósł się do drugiego tytułu.

Fallon i Ben spotykają się po raz pierwszy 9 listopada. Ten dzień jest początkiem ich pokręconej relacji, bowiem chcą sprawdzić czy ich relacja jest w stanie przetrwać kolejne 5 lat - wyłącznie na podstawie teorii, jakoby człowiek dopiero po 23 roku życia zdążył już przeżyć wystarczająco, by móc zdecydować o swoim życiowym partnerze. Postanawiają, że nie będą się ze sobą kontaktować, a zobaczą się dopiero za kolejny rok w wyznaczonym miejscu i godzinie. Jak można się domyślić, do spotkania dochodzi (nie byłoby przecież książki), a to wywołuje niemałe zamieszanie w życiu obojga. Żadne bowiem nie zakładało, że drugie zjawi się na miejscu po takim czasie. Co z tego dalej wyniknie? Warto przeczytać i przekonać się na własnej skórze.

Tak naprawdę nie mam się czego przyczepić. Bohaterowie są bardzo młodzi, więc zarzucanie infantylności ich zachowań byłoby nie na miejscu, bo czego innego oczekiwać w tym wieku? To czyni też książkę bardziej realną i tak naprawdę wciąga czytelnika, gdyż momentalnie chcemy się dowiedzieć co stało się dalej po tak niespodziewanym twiście. Podobały mi się zarówno postacie główne, jak i poboczne. Genezę historii, przedstawioną w drugiej połowie książki - w tym wyjaśnienie dlaczego Fallon spotkała taka tragedia - zaliczam na duży plus. Hoover bardzo fajnie to wymyśliła.

Jeśli nie czytaliście jeszcze "Ugly Love" w wydaniu tej pisarki, serdecznie zachęcam do nadrobienia zaległości, bowiem - ku mojej uciesze - poruszone są tu dalsze losy bohaterów tejże książki. Uwielbiam takie smaczki.

Polecam, gdyż pomimo dużego podobieństwa do "Jednego dnia", jest to zupełnie inna historia. Ten sam motyw, a jakże inaczej pokazany.

Spodziewałam się zupełnie innej historii po przedstawionym opisie książki. Jakkolwiek, wcale nie czuję się zawiedziona, a wręcz miło zaskoczona, że w "November 9" jest więcej życia niż fikcji.

Zanim zabiorę się za lekturę danego tytułu lubię od czasu do czasu spojrzeć na opinie. Właśnie tak było w tym przypadku. Naszły mnie wątpliwości czy sięgając po tę pozycję nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Tysiące szaleńczo rozproszonych śladów…

Zdanie, które wielokrotnie pojawia się w książce i każdorazowo budzi przerażenie. Co takiego wydarzyło się w Rużomberku i dlaczego zamieszane są w to dzieci?

Po wielu latach Jożo Karsky wraca w rodzinne strony. Nie ma za bardzo innego wyjścia - stracił pracę i rozstał się z dziewczyną, nie ma więc gdzie mieszkać. Z ojcem, który przebywa w domu opieki nie rozmawia od przeszło dwudziestu lat. Jest zupełnie sam i przeszywa go strach na myśl o wprowadzce do starego mieszkania. Na miejscu spotyka twarze z przeszłości - kolegów, którzy podobnie jak on, przeżyli w dzieciństwie ogromną traumę.

Okazuje się, że chwilę przed pojawieniem się Jożo w mieście zniknęło dziecko. Wszyscy angażują się w poszukiwania, co wcale nie jest takie łatwe z uwagi na panujące warunki. Jest bowiem luty i Słowację skuwa rekordowo mroźna zima. W dodatku Małe Tatry otaczają góry i lasy, co przy szybko zapadającym zmroku dodatkowo utrudnia poszukiwania. Umiejscowienie akcji w takim miejscu i czasie sprawia, że klimat książki jest ciężki i mroczny, co wyjątkowo wciąga czytelnika w swoje szpony. Właśnie dlatego tak bardzo lubię Karikę.

Na wierzch wychodzi coraz więcej szczegółów sprawy, mają miejsce kolejne zaginięcia, zaczynają się dziać niewyjaśnione zjawiska. To wszystko przypomina bohaterom o wydarzeniach sprzed prawie ćwierć wieku, kiedy to działy się identyczne rzeczy. Powoli każdego z osobna dopadają demony z przeszłości - czy sobie z nimi poradzą? Co tak naprawdę stało się u podnóża Czebrata? Czy to miejsce jest naprawdę przeklęte?

Ogromnym minusem tej książki były dla mnie dwie rzeczy: wplecenie do historii wątku z innego kraju oraz samo zakończenie. O ile to pierwsze jeszcze jest do przeżycia, tak finał po prostu wydał mi się zbyt szybki, zbyt nieprzemyślany. Jakby Karika miał w głowie przepis na rewelacyjną opowieść, ale zabrakło mu weny na zakończenie. Zawiodłam się. Niemniej, jest to nadal bardzo dobra książka i zważywszy, że moja ulubiona "Szczelina" została napisana później, widać że autor wziął naukę do serca. Szczerze polecam.

Tysiące szaleńczo rozproszonych śladów…

Zdanie, które wielokrotnie pojawia się w książce i każdorazowo budzi przerażenie. Co takiego wydarzyło się w Rużomberku i dlaczego zamieszane są w to dzieci?

Po wielu latach Jożo Karsky wraca w rodzinne strony. Nie ma za bardzo innego wyjścia - stracił pracę i rozstał się z dziewczyną, nie ma więc gdzie mieszkać. Z ojcem, który...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Iga to młoda matka, która ma wszystko, o czym marzy większość. Kochający, przystojny mąż, którego mogą pozazdrościć koleżanki. Duży dom w bardzo atrakcyjnym miejscu. Pomoc matki w codziennych sprawunkach i opiece nad dzieckiem. A przed ciążą - wymarzona kariera, która nadal czeka po zakończeniu urlopu macierzyńskiego. Istna sielanka, co nie? Niestety, ten obrazek nie jest do końca idealny - Iga bowiem cierpi na problemy natury psychicznej.

Leczenie, jakiemu poddawana jest główna bohaterka, odbywa się w pełni automatycznie i bez jej udziału. Jest współautorką chipa, który tak jak implant antykoncepcyjny, wydziela do jej organizmu odpowiednią dawkę - w tym przypadku - leków. Całością zarządza specjalny system przy wsparciu aplikacji mobilnej. Iga jest tak naprawdę jedną z pierwszych testerek własnego produktu. Trochę ryzykowne przy niespełna miesięcznym niemowlęciu, prawda?

Z dnia na dzień stan naszej bohaterki zaczyna się pogarszać. Ma halucynacje, dopada ją amnezja, czuje się coraz bardziej osłabiona. Powoli traci kontakt z rzeczywistością - nie wie już co jest prawdą, a co nie. Zastanawia się czy leki rzeczywiście działają, czy może aplikacja uległa awarii, albo co gorsze - ktoś w nią zaingerował? Podejrzanymi mogą być tylko najbliższe jej osoby - jak to możliwe, że któraś z nich chciałaby zrobić jej krzywdę?

Intryga jest świetnie zbudowana. Do tego stopnia, że w połowie książki wracałam do poprzednich rozdziałów, żeby przypomnieć sobie szczegóły. Typa miałam już przy pierwszej "podejrzanej" akcji i - niestety - się sprawdził, więc zaskok był mały, ale naprawdę podobał mi się motyw kierujący złoczyńcą i jak ta postać została zbudowana. Po drodze nabrałam jeszcze innych podejrzeń, więc zaliczam to jak najbardziej na plus.

Jako osoba pracująca w IT muszę przyznać, że z wielkim zainteresowaniem zabierałam się za tę książkę. Niestety, brak obeznania autorki w tym świecie czuć podczas lektury i jest to rzecz, która mi przeszkadzała. Dlatego nie mogę dać wyższej noty końcowej. Jakkolwiek, jest to naprawdę ciekawa książka wydana ostatnimi czasy i bardzo ją polecam.

Iga to młoda matka, która ma wszystko, o czym marzy większość. Kochający, przystojny mąż, którego mogą pozazdrościć koleżanki. Duży dom w bardzo atrakcyjnym miejscu. Pomoc matki w codziennych sprawunkach i opiece nad dzieckiem. A przed ciążą - wymarzona kariera, która nadal czeka po zakończeniu urlopu macierzyńskiego. Istna sielanka, co nie? Niestety, ten obrazek nie jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Mam na imię Mila, a to jest moja historia..."

Tymi słowami zaczyna się i jednocześnie kończy ta porywająca książka - kolejny tom z serii przygód Jane Rizzoli i Maury Isles. Do tej pory żadna historia mnie nie zawiodła. Każdą pochłaniam w mgnieniu oka. Skupia uwagę czytelnika od początku aż do ostatnich stron. W przypadku "Autopsji" nie było inaczej. Gerritsen po prostu nie owija w bawełnę, a duet Rizzoli & Isles w dalszym ciągu idealnie się uzupełnia.

Historia Mili jest tak naprawdę kluczowa w tej powieści, choć poznajemy ją nieco później w inny sposób niż można wywnioskować po pierwszych stronach. Jak piszą w innych recenzjach, jej historia chwyta za serce - w końcu opisuje ludzki dramat. To kobieta szukająca swojego miejsca, posiadająca wielkie-małe marzenia, do tego młoda i niewinna - wszystko jest jeszcze przed nią. Tylko nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo brutalny jest otaczający ją świat.

Jane przypadkowo staje się częścią jej historii, kiedy trafia do szpitala na porodówkę. Wtedy jeszcze nie wie co kryje się za napadem i dlaczego porywacze zachowują się tak dziwnie. Wszystkie karty zostają odsłonięte stopniowo. Każdy szczegół ma znaczenie. Gerritsen dozuje odpowiednią ilość informacji w każdym rozdziale. Prawda jest momentami szokująca, ale dzięki temu to wszystko jest tak realne i przekonujące.

"Autopsja" to kolejna świetna pozycja w dorobku Gerritsen. Nawet jeśli wcześniej nie śledziliśmy wątku Rizzoli/Isles, nic nie stoi na przedszkodzie by chwycić tę książkę do ręki i ją po prostu przeczytać. Warto.

"Mam na imię Mila, a to jest moja historia..."

Tymi słowami zaczyna się i jednocześnie kończy ta porywająca książka - kolejny tom z serii przygód Jane Rizzoli i Maury Isles. Do tej pory żadna historia mnie nie zawiodła. Każdą pochłaniam w mgnieniu oka. Skupia uwagę czytelnika od początku aż do ostatnich stron. W przypadku "Autopsji" nie było inaczej. Gerritsen po prostu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Abbott i muszę przyznać, że niezwykle udane. Książkę przeczytałam w mgnieniu oka - nie przypuszczałam, że tak mnie wciągnie!

Bohaterką powieści jest Jo - aspirująca aktorka, matka siedmioletniej dziewczynki, związana z niezwykle utalentowanym i poważanym chirurgiem dziecięcym. Jej idealne życie legnie w gruzach, kiedy pewnego popołudnia podczas wspólnego obiadu słyszą pukanie do drzwi. Od tej chwili wszystko się zmienia - Ash zostaje aresztowany, jej córka zabrana. Wtedy do akcji wkracza inspektor Douglas i jego zespół.

Akcja rozgrywa się właściwie przez cały czas - mnogość wątków powodowała, że nie mogłam się oderwać od lektury. Abbott zręcznie przeskakuje od jednej historii do kolejnej, żeby podtrzymać zainteresowanie czytelnika. Wyszło to znakomicie. Nawet nieznajomość prywaty inspektora Douglasa nie wprawiała mnie w zakłopotanie, gdyż autorka przemyciła śladowe informacje z poprzednich książek, wystarczające by się odnaleźć w historii jego życia.

Niestety, im bliżej byłam poznania wielkiego finału i odkrycia tożsamości złoczyńcy, tym bardziej zaczynałam wątpić w misterną intrygę. Owszem, był lekki zaskok, ale zupełnie nie spodobało mi się kto stał za całą akcją. Moim zdaniem - bardzo oklepany i przewidywalny motyw. Początkowe podejrzenia, poruszone w książce, sprawdziłyby się moim zdaniem o wiele lepiej. Niemniej, wcale nie wpływa to na mój ogólny osąd, gdyż powieść naprawdę czytało się świetnie i szybko.

Polecam. I nie wykluczam, że w przyszłości wrócę do tej pisarki, a może nawet i serii.

To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Abbott i muszę przyznać, że niezwykle udane. Książkę przeczytałam w mgnieniu oka - nie przypuszczałam, że tak mnie wciągnie!

Bohaterką powieści jest Jo - aspirująca aktorka, matka siedmioletniej dziewczynki, związana z niezwykle utalentowanym i poważanym chirurgiem dziecięcym. Jej idealne życie legnie w gruzach, kiedy pewnego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Kiedy pierwszy raz usłyszałam o tej książce miałam nieodparte wrażenie, że gdzieś już natknęłam się na podobną historię. Szybko sprawdziłam - i - rzeczywiście się nie myliłam. Kobieta pokroju Anny była główną bohaterką książki "Nieznajoma" napisanej przez Allison Dickson. Te dwie powieści łączy naprawdę wiele. Pytanie czy jedna zainspirowała drugą?

Anna jest psychologiem dziecięcym i cierpi na agorafobię. Brzmi trochę zabawnie, prawda? Nasza bohaterka nie wychodzi z domu od prawie roku i nie wygląda jakby miało się to zmienić w najbliższym czasie, tym bardziej, że bardzo odpowiada jej taki styl życia - codziennie upija się do nieprzytomności w towarzystwie ulubionych starych filmów. Nie potrzebuje kompana do towarzystwa, gdyż tę rolę znakomicie sprawuje jej lustrzanka - Anna lubi podglądać swoich sąsiadów i snuje rozmaite historie o ich życiach. I właśnie to hobby powoduje, że jej życie wkrótce wywraca się do góry nogami.

Do sąsiedztwa wprowadza się nowa rodzina. Anna w niedługim czasie poznaje ich syna, potem panią domu, a na końcu głowę rodziny. Nie wydaje się, żeby coś było z nimi nie tak - dopóki Anna jednego wieczoru nie widzi ze swojego okna jak jej sąsiadka zostaje raniona. W tym momencie rozpoczyna się spektakl pod tytułem "Anna vs Świat". Nikt nie wierzy naszej bohaterce w to co widziała. Nikt nie stoi po jej stronie. Musi stawić czoła nie tylko intrydze, ale i własnym demonom, które spowodowały, że wylądowała w takim, a nie innym położeniu.

Powoli dowiadujemy się dlaczego Anna zachorowała i dlaczego mieszka w domu sama - jej historia mocno chwyciła mnie za serce. W jednej chwili wszystko stało się jasne. Brakowało mi podobnego rozwinięcia po stronie drugiej rodziny - myślę, że w kontekście finału miałoby to ogromne znaczenie. Twist, jaki autorka wprowadziła na ostatnich kartach, mocno mnie skonfundował i nie do końca rozumiałam dlaczego poszła w takim kierunku. Uważam, że mogło się obejść bez dodatkowego zamieszania, a intryga wcale nie straciłaby na wartości. Jak teraz o tym myślę, to wygląda to trochę jakby takie zakończenie przyszło jej do głowy właśnie w momencie zamykania książki.

A teraz zabieram się za oglądanie ekranizacji.

Kiedy pierwszy raz usłyszałam o tej książce miałam nieodparte wrażenie, że gdzieś już natknęłam się na podobną historię. Szybko sprawdziłam - i - rzeczywiście się nie myliłam. Kobieta pokroju Anny była główną bohaterką książki "Nieznajoma" napisanej przez Allison Dickson. Te dwie powieści łączy naprawdę wiele. Pytanie czy jedna zainspirowała drugą?

Anna jest psychologiem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to