-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-04-28
2024-04-26
2024-04-20
2024-03-31
2024-03-20
2024-03-06
2024-02-25
2024-02-17
2024-02-13
2024-01-30
2024-01-09
2023-12-25
2023-12-16
2023-11-27
2023-10-27
2023-09-25
2023-09-13
2023-08-21
2023-08-18
2023-07-29
Rozczarowująca pozycja, choć można było się jednak spodziewać, że Rosiak (z krwi i kości katolicki konserwatysta), choć oczytany, i sprawny w piórze, nie będąc specjalnym znawcą Afryki, a posiadając ugruntowany światopogląd, potraktuje temat dość powierzchownie i mimo wszystko stereotypowo, choć z literacką werwą i publicystycznym zacięciem. I właśnie ta publicystyka, którą tu uprawia, najbardziej mi przeszkadza. Czytając krótkie, było nie było - reportaże z różnych krajów Afryki - zbyt często widoczne są tu osobiste refleksje, nie najlepiej uargumentowane opinie, wreszcie jakiś rodzaj złośliwości w ocenie -zwłaszcza polityki zachodu, działań organizacji pomocowych i różnych akcji afirmatywnych, które koniecznie zawsze muszą być wyrazem naiwności, bądź poczucia winy tzw. Zachodu w stosunku do Afryki. No tak, Rosiak zaś przeniknął swym umysłem wszystkie problemy Afryki i na przekór "politycznej poprawności" wysnuł odpowiednie wnioski. No właśnie, w każdym z rozdziałów koniecznie musi kilka razy wspomnieć o politycznej poprawności, pisząc o stereotypach sam niejednokrotnie je powiela, wreszcie koniecznie wtrąca w każdym rozdziale jakąś rozmowę, a to z misjonarką polską, a to księdzem, choć często są to scenki pozbawione większej treści i polotu. Wytykając tzw. Zachodowi współczesną politykę wobec Afryki wrzuca całą politykę krajów tzw. bogatej północy do jednego worka sam powielając stereotypy i utwierdzając się w swoich uprzedzeniach z jednej, z drugiej stosując uproszczenia twierdząc, że jakoby polityka ta w całości oparta jest na neokolonialnych ciągotach z jednej, z drugiej na postkolonialnym syndromie sprawcy. Rozmówców dobiera tendencyjnie, jakby o specjalnie ustalonym profilu, wyrazistych, kontrowersyjnych by tym lepiej zburzyć rzekomy mur politycznej poprawności. Publicystyczne i oparte na opiniach oraz osobistych przekonaniach reportaże bliższe są publicystyce właśnie niż reportażowi. Jest to książka dobrze napisana, jest tam i sporo historii i ciekawych wniosków jednak nie dla tych, których może nieco irytować paternalistyczny ton i pewna wybiórczość w kierowaniu ostrza krytyki (jakoś przedziwnie ślizga się na przykład po grzechach Kościoła na Czarnym lądzie, jakby Kościół czy katolicki czy protestancki wzięły się tam i działały w oderwaniu od kolonialnych i politycznych realiów).
Dla tych, którzy czytali czy to afrykańskie książki Jagielskiego, czy to Adama Hochschilda , Olgę Stanisławską ("Rondo de Gaulle'a") czy Adama Leszczyńskiego (świetne "Zbawcy mórz"), nie mówiąc już o "Kongu" Reybroucka czy cyklu Hatzfelda o Rwandzie ta książka będzie niechybnym rozczarowaniem. Miłym i przyjemnym w lekturze, ale rozczarowaniem.
Rozczarowująca pozycja, choć można było się jednak spodziewać, że Rosiak (z krwi i kości katolicki konserwatysta), choć oczytany, i sprawny w piórze, nie będąc specjalnym znawcą Afryki, a posiadając ugruntowany światopogląd, potraktuje temat dość powierzchownie i mimo wszystko stereotypowo, choć z literacką werwą i publicystycznym zacięciem. I właśnie ta publicystyka,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bardzo ładnie, estetycznie i starannie wydana książka będąca czymś pomiędzy reportażem historycznym, a reportażem polifonicznym, z elementami reportażu literackiego (tj. osobistym spojrzeniem na tematykę oczami autorki). Jest to reportaż tym bardziej wartościowy, napisany bowiem przez rodowitą Saamkę, a nie tzw. "zatroskanego obcego", spoglądającego z góry na całą tragedię. Jest to kronika przesiedleń i urzędowej opresji przeprowadzanej w na poły kolonialnym stylu, choć przecież działo się to przed stu laty w Szwecji współcześnie uchodzącej (chcącej uchodzić) za wzór demokratycznego i społecznie uwrażliwionego kraju. Choć łagodna w formie (nikt wszak nie strzelał, nie mordował i nie bił przesiedlanych), to jednak akcja przesiedleńcza Saamów z pogranicza norwesko-szwedzkiego była brutalnym i wyrachowanym oraz prowadzonym bez sentymentów wyrazem polityki kolonialnej realizującej nacjonalistyczny sen o jednej, homogenicznej Szwecji, do tego poparta pseudonaukowymi ewolucjonistycznymi ideami. Ta książka, choć niepełna, będąca swego rodzaju przyczynkiem do tematu, jest cennym dokumentem, kroniką przesiedleń i przede wszystkim samych przesiedlonych, którym Labba oddaje często głos. Czuła, pełna smutnej poetyckiej frazy, żalu rozstania i nostalgii oraz tęsknoty za dawno utraconym domem. Wszystko to zaś okraszone niezliczonymi świetnymi fotografiami z epoki.
Bardzo ładnie, estetycznie i starannie wydana książka będąca czymś pomiędzy reportażem historycznym, a reportażem polifonicznym, z elementami reportażu literackiego (tj. osobistym spojrzeniem na tematykę oczami autorki). Jest to reportaż tym bardziej wartościowy, napisany bowiem przez rodowitą Saamkę, a nie tzw. "zatroskanego obcego", spoglądającego z góry na całą tragedię....
więcej Pokaż mimo to