-
Artykuły
Najlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać2 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać13 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać7
Biblioteczka
2003
2017-06-25
Ile może być warta ideologia, która rości sobie pretensje do uszczęśliwienia ludzkości, a jednocześnie jest przyczyną niezliczonych milionów ludzkich tragedii? Autor daje jednoznaczną odpowiedź: "I mnie, i bardzo wielu współczesnym mi ludziom rosyjskim lata wojny i rewolucji, w szczególności zaś lata bolszewizmu, mocno wbiły w głowę zdecydowane przekonanie, że wszelkie historyczno-filozoficzne czy socjalistyczne teorie nie są warte złamanego grosza."
Niniejsza książka to nie tylko opowieść o ucieczce z sowieckiego łagru do "zgniłej, burżuazyjnej" Finlandii, ale przede wszystkim relacja z pierwszej ręki o tym, czym było życie w sowieckich łagrach i w ogóle w ZSRR w epoce Stalina. Choć nie sposób odmówić Autorowi talentu i typowo rosyjskiego soczyście emocjonalnego pisania, a miejscami wisielczego humoru, nie jest to łatwa ani przyjemna lektura. Opowiada o życiu w kraju zupełnie zdewastowanym przez bezwzględny terror i najbardziej niedorzeczne eksperymenty społeczno-ekonomiczne. Przedstawia sprawy i zjawiska budzące wstręt i niedowierzanie, że ludzkie umysły mogą zrodzić tyle głupoty i podłości. To lektura obowiązkowa dla każdego, kto chce bliżej poznać, czym de facto był komunizm w wersji stalinowskiej. Zarazem stanowi poważne ostrzeżenie dla tych, którym - na przekór doświadczeniom ludzkości - wydaje się, że w końcu jakiemuś mądrali uda się "wynaleźć" ustrój powszechnej szczęśliwości.
Ile może być warta ideologia, która rości sobie pretensje do uszczęśliwienia ludzkości, a jednocześnie jest przyczyną niezliczonych milionów ludzkich tragedii? Autor daje jednoznaczną odpowiedź: "I mnie, i bardzo wielu współczesnym mi ludziom rosyjskim lata wojny i rewolucji, w szczególności zaś lata bolszewizmu, mocno wbiły w głowę zdecydowane przekonanie, że wszelkie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2007
"Sprytny Hitler, głupi Stalin"? Pan Wiktor Suworow rozprawia się z tym pokutującym tu i ówdzie mitem. Czyni to w sposób skuteczny, posługując się zarówno sprawozdaniami naocznych świadków poczynań obu dyktatorów, jak i zdrową logiką. Hitler ukazuje się naszym oczom nie tylko jako zbrodniarz, ale także jako szaleniec i dyletant, który lekceważył dobór kadr oraz pracę wywiadu, jako przypadkowy "lider", którego niedorzeczne decyzje i nieudolność doprowadziły Niemcy do klęski w II wojnie światowej. Widzimy Hitlera żądnego chwały i pochlebstw, otaczającego się głównie lizusami i karierowiczami, poza nielicznymi wyjątkami ludźmi nie posiadającymi większej wartości profesjonalnej czy przywódczej (np. na Goeringu nie pozostawiono tu suchej nitki). Widzimy Hitlera do późnych godzin nocnych zanudzającego swoich słuchaczy idiotycznymi tyradami na najrozmaitsze tematy. Widzimy wreszcie Hitlera - oczywistego psychopatę, który w ataku furii demoluje sprzęty, tarza się po podłodze i gryzie dywan... Aż się wierzyć nie chce, że Niemcy, właśnie Niemcy uchodzące za wzór porządku i organizacji, były po dyktatorsku rządzone przez chorego psychicznie kaprala wrzeszczącego na feldmarszałków i generałów niczym belfer na uczniaków. Dowodem nieudolności aparatu władzy III Rzeszy było m.in. katastrofalne nieprzygotowanie Wehrmachtu do prowadzenia długotrwałej wojny na froncie wschodnim. Walorem książki jest cięty, a przy tym niepozbawiony poczucia humoru język Autora; sprawia on, że zarówno "Samobójstwo", jak i inne książki Pana Suworowa czyta się jednym tchem. Polecam!
"Sprytny Hitler, głupi Stalin"? Pan Wiktor Suworow rozprawia się z tym pokutującym tu i ówdzie mitem. Czyni to w sposób skuteczny, posługując się zarówno sprawozdaniami naocznych świadków poczynań obu dyktatorów, jak i zdrową logiką. Hitler ukazuje się naszym oczom nie tylko jako zbrodniarz, ale także jako szaleniec i dyletant, który lekceważył dobór kadr oraz pracę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-12
2005
1986
2016-08-15
Znakomita biografia jednego z najwybitniejszych carów w dziejach Rosji. Autor dokonuje świadomego zabiegu, mającego na celu zrozumienie realiów Rosji przed objęciem władzy przez Aleksandra II. Zaczyna bowiem swą opowieść wiele dekad przed narodzinami tytułowego bohatera. Widzimy Petersburg i carski dwór XVIII wieku, siedlisko intryg dworzan i rozgrywek ambitnej gwardii, które kosztowały życie dwóch imperatorów: Piotra III i Pawła I. Poznajemy sylwetki Katarzyny II, która nie potrafiła lub raczej nie chciała uporządkować tej sytuacji. Nie uczynił tego też pogromca Napoleona - Aleksander I. Wreszcie na arenie pojawił się ktoś, kto to zmienił. Chodzi o Mikołaja I, ojca bohatera niniejszej książki. To on na zawsze utrącił kark wszechwładnej gwardii. Wreszcie, po obszernym wprowadzeniu, poznajemy młodość i charakter Aleksandra II - człowieka, który miał na zawsze zmienić Rosję, a zarazem uruchomić procesy, które w końcu wymknęły się spod jego kontroli. A przecież - zdawałoby się - w swoim ręku skupiał tyle władzy, jak nikt inny w Europie, a może i na świecie.
Jest oczywiste, że nam, którzy spędziliśmy 123 lata pod zaborami, rosyjscy carowie na ogół kojarzą się z uciskiem, zsyłkami, rusyfikacją itd. Sami Rosjanie często postrzegali cara jako półboga. Nie bez powodu Mickiewicz pisał o Mikołaju I: "Car dziwi się - ze strachu drżą Petersburżany. Car gniewa się - ze strachu mrą jego dworzany". Tymczasem na kartach książki poznajemy rosyjskich monarchów jako ludzi z krwi i kości, z całym wachlarzem targających nimi uczuć i rozterek. Jakie prawo natury miałoby sprawić, że car nie zakochałby się na zabój?... A jednak wszyscy jesteśmy ludźmi!
Car Aleksander II z kart tej książki to nie tylko energiczny reformator realizujący polityczny testament swojego ojca, ale i człowiek doznający wzruszeń, kochający, zmagający się z rozterkami... Był człowiekiem z krwi i kości, i takim go tu widzimy. Jednocześnie obserwujemy panoramę społeczną Rosji. Widzimy tragiczne położenie chłopów w przeddzień podpisania przez Aleksandra dokumentu, który wyzwolił więcej ludzi niż zniesienie niewolnictwa w Ameryce. To fakt, i tu i tam wolność w sensie formalnym niekoniecznie oznaczała faktyczną wolność. Jednak w rosyjskich warunkach i tak był to wielki przełom. Jednocześnie poznajemy rozkwitające życie kulturalne i intelektualne Rosji w II połowie XIX wieku - ten niepowtarzalny czas, który wydał tylu gigantów literatury, malarstwa czy muzyki. Bo czy tacy ludzie jak Tołstoj, Turgieniew, Dostojewski, Riepin, Czajkowski lub Rimski-Korsakow mogliby pojawić się i swobodnie tworzyć w takim stalinowskim ZSRR? A może raczej - jeśliby się pojawili, zaprzęgnięto by ich do masowej produkcji jakichś propagandowych gniotów?... Ale było też kipiące życie polityczne, w tym działalność elementów radykalnych, początkowo takich niewinnych jak "chłopomani", potem coraz bardziej skrajnych, dla których reformy Aleksandra II były zbyt powolne lub wręcz stanowiły oszukańczą maskaradę mającą utrwalić status quo i przywileje elit. Ludzie o takich poglądach zgotowali Aleksandrowi II tragiczny koniec...
Pan Edward Radziński jest Rosjaninem. To musi wpływać na treść i formę. Nie wykluczam, że wybiela opisywane postaci, zwłaszcza Mikołaja I i samego Aleksandra II - jakby nie patrzeć przecież to oni zdławili nasze powstania: listopadowe i styczniowe. Z kolei - w moim odczuciu trochę krzywdząco - pisze o Piotrze III. W świetle faktów nie był on takim nieudolnym carem, jakiego nam tu pokazano. Ale te braki wynagradza potoczysty, przyjemny w odbiorze styl. Dalece odbiega od poprawnego przynudzania, jakim raczą nas zachodni znawcy Rosji. Możliwe, że Pan Simon Sebag Montefiore, którego "Romanowów" obszerne fragmenty niedawno "zaliczyłem", jest bardziej obiektywny niż Pan Radziński. Montefiore pisze ciekawie, także i on opowiada o ludziach z krwi i kości. Ale jego pisanie się po prostu zapomina. Montefiore zarzuca czytelnika faktami, niekoniecznie podkreślając te najistotniejsze. Przez to nie porusza zbytnio uczuć ani wyobraźni. Radziński przedstawia mniej faktów, ale pisze o tym, co istotne dla ujrzenia pełni obrazu, a przy tym kreśli barwne postaci uczestników. Dlatego niniejsza książka nie tylko pozwala zrozumieć, "poczuć" epokę, ale pozostaje w pamięci na długo.
Znakomita biografia jednego z najwybitniejszych carów w dziejach Rosji. Autor dokonuje świadomego zabiegu, mającego na celu zrozumienie realiów Rosji przed objęciem władzy przez Aleksandra II. Zaczyna bowiem swą opowieść wiele dekad przed narodzinami tytułowego bohatera. Widzimy Petersburg i carski dwór XVIII wieku, siedlisko intryg dworzan i rozgrywek ambitnej gwardii,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015
Ilja Erenburg na początku był przeciwnikiem bolszewików. Do czasu, gdy okazało się, że ich reżim wygrał wojnę domową w Rosji. Wtedy "nawrócił się" na bolszewizm. Mało tego, stał się jego żarliwym wyznawcą. Jak pisze Wiktor Suworow, Erenburg "chciał, żeby jego książki wychodziły w dużych nakładach, chciał mieć dużo pieniędzy i wygodnie żyć. Tymczasem pozostanie antykomunistycznym emigrantem skazywało go na nędzę na paryskim bruku". Erenburg gorliwie tuszował bolszewickie zbrodnie. Wypisywał koszmarne bzdury o tym, jak to wspaniale żyją obywatele Sowietów, podczas gdy mieszkańcy krajów kapitalistycznych cierpią nędzę i wyzysk. Mało mu było podlizywania się Stalinowi. Erenburg upadł tak nisko, że znalazł się w osławionej komisji Burdenki, która stawała na głowie, by winą za zbrodnię w Katyniu obarczyć Niemców.
Jak na osobnika bez kręgosłupa przystało, Erenburg we właściwym czasie przepoczwarzył się w antystalinistę. Na polecenie Chruszczowa wysmarował niniejszą książkę. "Odwilż" powstała w 1956 - tym samym roku, w którym Chruszczow zaczął "demaskować" zbrodnie Stalina. Dodajmy, zbrodnie, w których Chruszczow sam gorliwie uczestniczył. Rzecz jasna, później obaj o tym "zapomnieli". A wszystko po to, by ratować ubabrany wizerunek "Kraju Rad", gdy już nie dało się ukrywać wszystkich potworności popełnionych przez sowiecki reżim.
Erenburg - choć nie był intelektualistą, a jedynie cwaniakiem z maszyną do pisania - lubił stroić się w intelektualne szaty i udawać lekki dystans wobec przywódców partii. Oczywiście na tyle, na ile partia mu pozwoliła. Zresztą może i robił to nie z własnej inicjatywy, a za sugestią innego cwaniaka - Chruszczowa. Biorąc pod uwagę niewolniczą służalczość Erenburga wobec partyjnego betonu, jaką ocenę można dać jego twórczości? No właśnie, najniższą możliwą, podobnie jak i innym śniętym rybom zawsze płynącym z prądem. Obok Erenburga wymieniłbym tu Gorkiego, Rybakowa, Aleksego Tołstoja i jeszcze paru innych.
Ilja Erenburg na początku był przeciwnikiem bolszewików. Do czasu, gdy okazało się, że ich reżim wygrał wojnę domową w Rosji. Wtedy "nawrócił się" na bolszewizm. Mało tego, stał się jego żarliwym wyznawcą. Jak pisze Wiktor Suworow, Erenburg "chciał, żeby jego książki wychodziły w dużych nakładach, chciał mieć dużo pieniędzy i wygodnie żyć. Tymczasem pozostanie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to1991
1991
1991
2016
1987
2017-02-06
Do napisania tej recenzji zbierałem się kilka tygodni, rozmyślając nad tym, co przeczytałem. To książka stosunkowo niewielka objętościowo i napisana „zwyczajnym” językiem, ale z całą pewnością silnie poruszająca wyobraźnię i uczucia. Pokazuje bowiem, czym tak naprawdę egzystencja ludzi skazanych na pobyt w sowieckich łagrach. Autor sam zaznał łagrowego życia, więc doskonale wiedział, o czym pisze. Poznajemy dzień z życia więźnia Iwana Denisowicza Szuchowa i brygady, do której należał. Dzień, w którym udziałem więźniów była ciężka praca na mrozie, ale też przymus ciągłego kombinowania, lawirowania między koniecznością zdobywania pożywienia i innych potrzebnych rzeczy, a unikaniem wejścia w konflikt z przełożonymi, co mogło łatwo skończyć się pobytem w betonowym karcerze (nie każdy wychodził z niego żywy). Łagier tak naprawdę był zminiaturyzowaną wersją sowieckiej rzeczywistości z jej wiecznymi niedoborami i brakiem elementarnych praw, otoczonej drutami kolczastymi i zasiekami, nie tyle, by uniknąć ataku obcych wojsk czy infiltracji ich szpiegów, ile raczej by uniemożliwić milionom mieszkańców ZSRR ucieczkę z tego „robotniczo-chłopskiego raju”.
Oprócz Szuchowa poznajemy osoby, których sama obecność w łagrze jest dostatecznym świadectwem okrucieństwa i niesprawiedliwości stalinowskiego imperium: kapitana, którzy dostał wyrok 25 lat łagru za odbycie miesiąca służby w brytyjskim konwoju przewożącym zaopatrzenie dla… ZSRR w czasie zmagań z nazistowskimi Niemcami. Inny członek brygady Szuchowa trafił do łagru za… 2 dni spędzone wśród Amerykanów. Cóż jeszcze dodać w temacie „socjalistycznej praworządności”?
Odrębny temat to tęsknota zesłańców za bliskimi. Co u nich? Czy jeszcze czekają? A może stracili nadzieję, spisali człowieka na straty? A może lepiej zapomnieć, to przynajmniej mniej boli? Trudno ten wątek rozwijać, bo… jak każdy z nas czułby się w takim położeniu? I jeszcze ta nieustanna walka. Walka o każdy kęs, każdy okruch, każdą łyżkę strawy. O to, by nie ukradli zdobycznej kielni, o to, by zaprawa nie zdążyła zamarznąć na kilkudziesięciu stopniach mrozu, o to, by nie podpaść funkcyjnemu, o to, by przemycić kawałek żelastwa, o to, by dobrze ukryć chleb w sienniku, o to, o tamto… Wszystko w głowie wiecznie niedożywionego, przemarzniętego, poniewieranego przez naczalstwo zeka. To bez wątpienia był „inny świat”, w którym działały inne prawa niż te, które rządzą życiem cywilizowanych społeczeństw.
„Jeden dzień Iwana Denisowicza” zapada w pamięć i uczy wdzięczności za to, że to nie my, tam, wtedy… A przecież opisuje historię, jakich w tamtym czasie były miliony. Bez wątpienia do tematyki łagrowej wrócę. Do twórczości Sołżenicyna, ale też Herlinga-Grudzińskiego, Szałamowa, Sołoniewicza… Tych, którzy dali świadectwo z pierwszej ręki o „innym świecie”.
Do napisania tej recenzji zbierałem się kilka tygodni, rozmyślając nad tym, co przeczytałem. To książka stosunkowo niewielka objętościowo i napisana „zwyczajnym” językiem, ale z całą pewnością silnie poruszająca wyobraźnię i uczucia. Pokazuje bowiem, czym tak naprawdę egzystencja ludzi skazanych na pobyt w sowieckich łagrach. Autor sam zaznał łagrowego życia, więc doskonale...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2003
2016-11
2007
2005
Aleksander Sołżenicyn (1918-2008) to niewątpliwie jeden z największych rosyjskich pisarzy XX wieku. Zarazem były więzień łagrów - ktoś, kto dobrze poznał, czym w praktyce był sowiecki komunizm. Po dwóch dekadach spędzonych na wygnaniu Autor przybywa do Rosji, by ze zgrozą oglądać opłakany stan, w jakim znalazła się jego ojczyzna. Odwiedzając najdalsze zakątki tego najrozleglejszego kraju świata, widzi głęboką degrengoladę materialną i duchową swojego kraju pod rządami alkoholika Jelcyna i innych byłych komunistycznych aparatczyków. Pan Sołżenicyn oddaje głos zwykłym, oszukanym ludziom. Tym, którzy kiedyś ciężko pracowali na rzecz swojego kraju i których na koniec liderzy cynicznie okradli z pieniędzy i złudzeń, a w najlepszym razie potraktowali jak niepotrzebną zawadę. W dalszej części książki Autor szuka recept, jak wyprowadzić Rosję z zastanej sytuacji. Przedstawia formy organizacji społeczeństwa ze schyłku czasów carskich (np. ziemstwa), ale też zastanawia się nad nowymi rozwiązaniami, biorąc pod uwagę bieżące położenie Rosji oraz specyfikę Rosjan jako narodu. Wzywa też do obrony praw mniejszości rosyjskiej w krajach, które uwolniły się spod sowieckiej dominacji. Interesująca lektura o Rosji sprzed dwóch dekad. A emocjonalny, potoczysty, jakże rosyjski styl Sołżenicyna sprawia, że trudno się od niej oderwać.
Aleksander Sołżenicyn (1918-2008) to niewątpliwie jeden z największych rosyjskich pisarzy XX wieku. Zarazem były więzień łagrów - ktoś, kto dobrze poznał, czym w praktyce był sowiecki komunizm. Po dwóch dekadach spędzonych na wygnaniu Autor przybywa do Rosji, by ze zgrozą oglądać opłakany stan, w jakim znalazła się jego ojczyzna. Odwiedzając najdalsze zakątki tego...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to