Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Fantastyczna rzecz - esej historyczno-antropologiczny o rodzimych słowiańskich wierzeniach w tytułowe upiory. Od antyku po współczesność (bo wiara ta jest całkiem żywa, niczym tytułowy upiór). Stworzony z niebywałą erudycją, której towarzyszy lekkość stylu i doskonałe rozeznanie źródłowe. Autor zna i potrafi używać warsztatu historyka, sięga po tytuły z tej dziedziny, jak i opracowania etnologiczne oraz literaturę piękną. Wysokiej jakości treść mile koresponduje z udatną formą książki - zarówno okładka, jak i reprodukcje dzieł malarskich wewnątrz nie pozostawiają czytelnika obojętnym.
Jeśli w Waszym otoczeniu (a może sami macie takie odczucia?) narzeka się, że w Polsce o przeszłości pisze się w nudny i hermetyczny sposób, to na odtrutkę sięgnijcie po "Upiora"!
Pan Łukasz Kozak napisał kozacką książkę!

Fantastyczna rzecz - esej historyczno-antropologiczny o rodzimych słowiańskich wierzeniach w tytułowe upiory. Od antyku po współczesność (bo wiara ta jest całkiem żywa, niczym tytułowy upiór). Stworzony z niebywałą erudycją, której towarzyszy lekkość stylu i doskonałe rozeznanie źródłowe. Autor zna i potrafi używać warsztatu historyka, sięga po tytuły z tej dziedziny, jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Strollowane oczekiwania

Mając w pamięci świetne "Polactwo" i "Michnikowszczyznę" spodziewałem się kolejnej rzutkiej analizy i ciekawego spojrzenia na tytułową "rewolucję". Niestety, moje oczekiwania zostały nomen omen – strollowane. Autor jest w wyraźnie słabszej formie – nie panuje nad materiałem, większość tekstu to właściwie informacje z jego felietonów i programów na You Tube. Narracja książki jest „od Sasa do Lasa”, RAZ sięga do dziedzin, na których się nie zna i wiele "faktów" jest zwyczajnie niepełnych i potraktowanych powierzchownie (np: nie jest prawdą, ze kiedyś nie dostrzegano kryzysów i upadków, a podział na "elitę i "doły" jest obecny właściwie na całej przestrzeni dziejów).
Tak to zazwyczaj bywa przy próbie szybkiej syntezy złożonych zjawisk.
Są fragmenty ciekawych przemyśleń (np. o "Piotrusiach Panach i Pańciach"), ale całość mnie zwyczajnie znudziła. Do końca nie dowiedziałem się też, czym jest owa rewolucja z tytułu.

Podsumowując - jest to chaotyczny i momentami przydługi strumień wynurzeń autora na najróżniejsze tematy, często traktowane jednostronnie i wyrywkowo, co fałszuje ich obraz i podważa samą argumentację.
Może słabość ta wynika z faktu, że Ziemkiewicz jako bystry obserwator rodzimej sceny politycznej i przemian krajowych zwyczajnie nie ma narzędzi i wiedzy, aby analizować i oceniać procesy ogólnoświatowe? Filolog, pisarz lepiej będzie rozumiał "polski mental", po co mu wchodzić w buty naukowego i filozoficznego omnibusa?
Według mnie powinien pozostać przy komentowaniu spraw krajowych - to mu wychodziło lepiej.

Strollowane oczekiwania

Mając w pamięci świetne "Polactwo" i "Michnikowszczyznę" spodziewałem się kolejnej rzutkiej analizy i ciekawego spojrzenia na tytułową "rewolucję". Niestety, moje oczekiwania zostały nomen omen – strollowane. Autor jest w wyraźnie słabszej formie – nie panuje nad materiałem, większość tekstu to właściwie informacje z jego felietonów i programów na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Studium przypadku kosztów transformacji lat 90. Rodowity włocławianin – Piotr Witwicki w serii historii i krótkich reportaży (świetna opowieść o parasolniku!) kreśli pejzaż po apokalipsie rozpoczętej trzy dekady temu kiedy to w ciągu dwóch lat w stutysięcznym mieście pojawiło się 20 tysięcy bezrobotnych, a wielkie zakłady przemysłowe, nieraz o stuletniej tradycji, upadały jeden po drugim. Autor sięga w przeszłość, do czasów prosperity miasta w latach PRL i prowadzi przez stracone lata 80. do III RP kiedy z dnia na dzień zamiast towarów fabryki zaczęły „produkować” bezrobotnych. Jest też o reformie administracyjnej, która ostatecznie wykoleiła miasto, które ze stolicy województwa i lokalnego centrum administracyjnego stało się ośrodkiem powiatowym w zmuszonym do istnienia Kujawsko-Pomorskim. Wielu czytelnikom, szczególnie tym młodszym pozwoli to pewnie lepiej zrozumieć pokłady społecznego niezadowolenia, które do głównego nurtu polityki wyniosły ludzi protestu w stylu Andrzeja Leppera. Po lekturze łatwiej pojąć dlaczego długo pokutował stereotyp stolicy wschodnich Kujaw jako „czerwonego miasta”, w którym ludność chce stawiać pomnik Edwardowi Gierkowi.

Książka jest o Włocławku, ale jak zauważa sam autor, to opowieść typowa tak wielu miast jak Polska długa i szeroka: „Bo choć każda z tych opowieści jest wyjątkowa, to historia Włocławka jest absolutnie zwyczajna. To po prostu jedno z grubo ponad stu średniej wielkości miast, które sobie nie poradziły” (s. 14). „Długie trwanie” mentalności postkomunistycznej odbijało się w zarządzaniu miastem i regionem przez lata. Co ciekawa, lokalna prasa jakby z przymusu odnotowywała upadłości kolejnych zakładów, o wiele bardziej skupiając się na innych wydarzeniach, takich jak na przykład otwarcie pierwszej restauracji Mc Donald’s w mieście. To zresztą doświadczenie charakterystyczne dla każdego kogo dzieciństwo przypadło na lata 90. – pytanie „Czy macie już u was Makdonalda?” zadawane przez dzieci z innych miast, wycieczki szkolne, których najbardziej wyczekiwanym punktem był moment zatopienia zębów w puszystym hamburgerze i odpakowanie zabawki z zestawu “Happy Meal” – to wspomnienia dzielone przez wszystkich dorastających poza dużymi ośrodkami miejskimi. Jeśli do tego dodać lokalnych dziwaków i raczkujące próby kapitalistycznej przedsiębiorczości – pojawia się typowy obraz tkanki miejskiej okresu transformacji, bliski wielu czytelnikom w wieku ok. 30-40 lat.

Najmocniejsze punkty książki to wspomniana już historia włocławskiego parasolnika, krótki rys na temat kujawskiego Nikifora – Stanisława Zagajewskiego, który tworzył cuda z gliny, a także historie z Zakrętu. Ów Zakręt to nie tylko miejsce na mapie, o którym władze miasta bardzo chciałyby zapomnieć, nazwa nabiera dosłowności gdy wczytać się w losy mieszkających tam ludzi. Są to historie ciężkie jak kac po „Pampie” (ciekawych cóż to jest odsyłam do lektury). Są też zdjęcia robione przez samego autora – migawki z postapokaliptycznego miejsca. Nie rozumiem tylko po co odnotowano, że zdjęcia Witwicki robił Samsungiem. Przecież ani ten konkretny model, ani żaden inny kadrów i tematów sam nie wybiera, robi to człowiek. Równie dobrze przecież autor mógł do fotografowania użyć „otworka” zrobionego z puszki po kawie. Ważne, żeby obraz coś przekazywał. W tym wypadku na szczęście tak jest.

Dalsza część recenzji: https://stronniczy.com/2021/11/23/miasto-przegrane-recenzja-ksiazki-piotra-witwickiego-znikajaca-polska/

Studium przypadku kosztów transformacji lat 90. Rodowity włocławianin – Piotr Witwicki w serii historii i krótkich reportaży (świetna opowieść o parasolniku!) kreśli pejzaż po apokalipsie rozpoczętej trzy dekady temu kiedy to w ciągu dwóch lat w stutysięcznym mieście pojawiło się 20 tysięcy bezrobotnych, a wielkie zakłady przemysłowe, nieraz o stuletniej tradycji, upadały...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Całkiem nie tak dawno temu pewien Dziadek przyrównał Polskę do obwarzanka. Że niby to co najlepsze po brzegach, a środek pusty. Coś z tym chyba było na rzeczy, bo niedługo później dwójka sąsiednich pasibrzuchów zżarła cały obwarzanek. Wypieczony na nowo po pewnym czasie wyrób piekarniczy miał już inny kształt i skład. Po 80 latach, śladem tego obwarzanka udał się pan Tomasz Grzywaczewski, który z niebywałą skrupulatnością pozbierał okruchy świata, który zniknął jesienią 1939 roku. I szybko czytelnik zauważa, że jest to droga po bliznach – małych, dużych, zrośniętych, wciąż wymagających zaleczenia śladach przeszłości.
Ślady te widoczne są wciąż w krajobrazie, w materialnych pamiątkach, ale przede wszystkim we wspomnieniach ludzi, których emocje – ból, strach, gniew, smutek są wewnętrznymi bliznami. „Śmierć siadła między nami i zgrzyta zębami” – mówi jedna z żyjących Polek wspominając koszmar rozpętanej nagle rzezi wołyńskiej. Czytelnik słucha zatem wraz z autorem opowieści o tym ile zła może wezbrać w człowieku, jak kruchy w istocie jest otaczający nas świat i to, co uznajemy za pewne. Słucha i sam nadstawia ucha czy gdzieś wśród wieści płynących ze świata nie słychać tego samego zgrzytania co w wołyńskiej chacie.

Więcej na: https://stronniczy.com/2021/01/29/wymazana-granica-sladami-ii-rzeczpospolitej-recenzja/

Całkiem nie tak dawno temu pewien Dziadek przyrównał Polskę do obwarzanka. Że niby to co najlepsze po brzegach, a środek pusty. Coś z tym chyba było na rzeczy, bo niedługo później dwójka sąsiednich pasibrzuchów zżarła cały obwarzanek. Wypieczony na nowo po pewnym czasie wyrób piekarniczy miał już inny kształt i skład. Po 80 latach, śladem tego obwarzanka udał się pan Tomasz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wspomnienia księdza Józefa Dembieńskiego są lekturą obowiązkową dla historyków XIX-XX wieku, regionalistów i miłośników Pomorza. To bezcenne świadectwo pokazujące, że walka o odzyskanie niepodległości była "grą zespołową", w której chłopscy i mieszczańscy synowie przy wsparciu polskiego ziemiaństwa kształcili się, zarabiali i organizowali podejmując nierówną walkę z pruskim zaborcą.

Do jednego z najciekawszych wątków należy refleksja autora nad swą własną drogą do polskości, do w pełni świadomego określenia swej przynależności narodowej. Wspomnienia pomorskiego duchownego ukazują (bez upiększeń i lukrowania) ciężką drogę jaką przebyła ludność Pomorza w drodze do niepodległości.

Pozostaje mieć nadzieję, że również dalsze części wspomnień księdza Dembieńskiego, które wciąż pozostają w maszynopisach, trafią w końcu do odpowiedniego wydawcy i w formie książkowej do szerszego grona czytelników.

Wspomnienia księdza Józefa Dembieńskiego są lekturą obowiązkową dla historyków XIX-XX wieku, regionalistów i miłośników Pomorza. To bezcenne świadectwo pokazujące, że walka o odzyskanie niepodległości była "grą zespołową", w której chłopscy i mieszczańscy synowie przy wsparciu polskiego ziemiaństwa kształcili się, zarabiali i organizowali podejmując nierówną walkę z pruskim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Napisana lekkim i barwnym językiem historia, która stała się udziałem wielu polskich żołnierzy - od wrześniowych walk przeciw obu agresorom, poprzez ucieczkę do Francji, tamtejszą kampanię i przedzieranie się na Wyspy Brytyjskie, by znów ruszyć do walki z Niemcami, tym razem w Afryce i we Włoszech.
Opowieść wciąga, a zarazem skłania do refleksji.

Napisana lekkim i barwnym językiem historia, która stała się udziałem wielu polskich żołnierzy - od wrześniowych walk przeciw obu agresorom, poprzez ucieczkę do Francji, tamtejszą kampanię i przedzieranie się na Wyspy Brytyjskie, by znów ruszyć do walki z Niemcami, tym razem w Afryce i we Włoszech.
Opowieść wciąga, a zarazem skłania do refleksji.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka z gatunku tych, które czyta się jak historię opowiedzianą przy herbacie przez kogoś bliskiego. Anna Łajming (1904-2004) w prostych słowach kreśli obraz barwnego świata jej lat dziecinnych - terenu południowych Kaszub z początku wieku XX. Gawęda płynie niespiesznie, czytelnik poznaje rodzinę Żmuda-Trzebiatowskich (nazwisko panieńskie autorki), jej niemieckich sąsiadów, krewnych, przyjaciół. Dziecięce smutki i radości małej Ani przeplatają się ze sprawami dorosłych, rutynę codziennego trudu przerywają narodziny kolejnych braci i sióstr narratorki, czy obchodzone rodzinnie święta.

Ciekawym wątkiem są bliskie relacje z niemieckimi sąsiadami Heringami. Obie rodziny dzieli narodowość i wyznanie, ale żyją we wzajemnym szacunku - luteranie respektują katolickie święta i na odwrót. Żmuda-Trzebiatowscy modlą się po polsku, Heringowie po niemiecku, razem zaś rozmawiają po kaszubsku. Wielka historia długo błąka się po opłotkach, z dala od pięknie opisywanych pomorskich krajobrazów. Przyniesiony przez niemieckiego urzędnika obraz Bismarcka tylko przez chwilę budzi grozę, za sprawą matki autorki portret Prusaka ląduje w piecu, a w pustą ramę oprawiony zostaje oleodruk z Męką Pańską. Symbolem deklaracji narodowej jest będący w stałym użyciu polski modlitewnik, który na co dzień spoczywa ukryty za piecem - sercem domu.

Rytm codzienności zostaje nagle zakłócony, gdy w życie bohaterów wkracza "Wielka Wojna". W kolejnych latach śmierć zabiera coraz to nowych mężczyzn z sąsiedztwa - snów, ojców, braci, mężów, pozostawiając rozpacz i pustkę. Pojawiają się też problemy z zaopatrzeniem w żywność. Nareszcie wojna dobiega końca, a na Pomorze wraca wyśniona i oczekiwana Polska. Radość Kaszubów-Polaków, w tym również dorastającej Anny, zaburzają nieco nowopowstałe granice. Oto bowiem mała ojczyzna została przecięta kordonem - dom rodzinny autorki i najbliższa okolica zostają w Polsce, ale już pobliskie Sominy przypadają Niemcom.
Dalszemu życiu w odrodzonej już Ojczyźnie, poszukiwaniu swego miejsca w świecie Anna Łajming poświęciła drugi tom swych wspomnień.

Warto po "Dzieciństwo" sięgnąć, ponieważ to nieczęsty przykład wspomnień pisanych przez kobietę pochodzącą ze zwykłej wiejskiej rodziny (mimo szlacheckich korzeni ojciec autorki służył u lokalnej niemieckiej rodziny ziemiańskiej, a matka zajmowała się domem, jak to wówczas określano była "przy mężu"). Dzięki zmysłowi obserwacji, bogactwu języka (większość dialogów jest po kaszubsku) i dziecięcej wrażliwości Anna Łajming ukazuje losy regionu Polski widzianego nie z perspektywy dworku z kolumnadą, Dzikich Pól czy poleskich mokradeł, a z pozycji skromnej kaszubskiej checzy zagubionej pośród sosnowych borów Pomorza.

Książka z gatunku tych, które czyta się jak historię opowiedzianą przy herbacie przez kogoś bliskiego. Anna Łajming (1904-2004) w prostych słowach kreśli obraz barwnego świata jej lat dziecinnych - terenu południowych Kaszub z początku wieku XX. Gawęda płynie niespiesznie, czytelnik poznaje rodzinę Żmuda-Trzebiatowskich (nazwisko panieńskie autorki), jej niemieckich...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Henryk Samsonowicz. Świadek epoki. Wywiad rzeka Henryk Samsonowicz, Andrzej Sowa
Ocena 6,1
Henryk Samsono... Henryk Samsonowicz,...

Na półkach: ,

Sięgając po wywiad-rzekę z jednym z najbardziej znanych polskich mediewistów, autorem wielu dobrych i bardzo dobrych książek, spodziewałem się ciekawych anegdot z życia świata naukowego, inspirujących odniesień historycznych, może nawet szczypty dowcipu i ciekawych opowieści rodzinnych. Niestety, akurat tych rzeczy znalazłem niewiele. Dygresje historyczne zdają się być głównym wątkiem, ale są zwyczajnie nudne - profesor bowiem, nieniepokojony przez dziennikarza-interlokutora przez kolejne strony snuje swoje przemyślenia na temat Bieruta, Gomułki, socjalizmu, etc., z gracja omijając np. przyczyny własnego zaangażowania w szeregach PZPR. Wspomina o Modzelewskim, Michniku, Liście 64, ale znów nie ma tam nic, czego czytelnik nie mógłby już wcześniej przeczytać. Wychodzą z tego przydługie wspominki o PRL, brak wątków, które w przypadku tej formy wywiadu przykuwają uwagę czytelnika i prowokują do własnych poszukiwań w celu pogłębienia tematu.

Zdecydowanie lepiej sięgnąć po książki pióra Samsonowicza - przyjemność z lektury znacznie większa.

Sięgając po wywiad-rzekę z jednym z najbardziej znanych polskich mediewistów, autorem wielu dobrych i bardzo dobrych książek, spodziewałem się ciekawych anegdot z życia świata naukowego, inspirujących odniesień historycznych, może nawet szczypty dowcipu i ciekawych opowieści rodzinnych. Niestety, akurat tych rzeczy znalazłem niewiele. Dygresje historyczne zdają się być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka porusza ciekawy a mało znany epizod walk polsko-bolszewickich na Pomorzu, ale właściwie również na Ziemi Dobrzyńskiej i północnym Mazowszu - czytelnik trafi tu bowiem na opisy zmagań z tych terenów. Tytułowe Pomorze ogranicza się właściwie tylko do obrony, a kilka dni później odbicia Brodnicy przez siły polskie. Reszta regionu pozostała (szczęśliwie) poza zasięgiem "czerwonej zarazy", więc występuje tylko jako tło, choć warte odnotowania są relacje z przebiegu przygotowań do odparcia wroga w twierdzach w Toruniu, Fordonie, Grudziądzu i Chełmnie.

Ciekawy jest również początek książki,w którym autor przybliża sytuację Polaków na terenie Prowincji Prusy Zachodnie, plany powstania na Pomorzu (odnotowuje wystąpienia polskie w Chełmży, Czersku, a także wspomina o tych zupełnie nieznanych, np. w Tucholi). Sporo miejsca poświęcono procesowi zajmowania regionu przez Wojsko Polskie - kolejne działania Hallerczyków można prześledzić co do dnia. Wspomniano również o tzw. "Republice Gniewskiej", choć już całkowicie zabrakło miejsca na informację o plebiscycie tuż za Wisłą - na Powiślu, w wyniku którego 5 wsi, z największą z nich - Janowem, wróciło do Polski w lipcu 1920 roku. Był to jedyny sukces Polski na tamtych terenach (ogromna w tym zasługa lokalnych działaczy: T. Tollika i ks. I. Niklasa).

Momentami nieco irytujący może być styl autora, któremu zdarza się rozwijać swoje rozważania, po czym urywać otwartym pytaniem. Również zakończenie książki nie sprawia dobrego wrażenia. Zamiast rozwinięcia samodzielnej narracji i podsumowania całości, autor zamyka tekst cytatem z paszkwilanckiego anonimu z l. 20 insynuującego, iż Roman Dmowski i Narodowa Demokracja "warcholsko" dążyli do oderwania byłych ziem zaboru pruskiego od Polski w 1920 r. Szkoda, że autor wybrał tak dziwne, nie mające właściwie związku z książką zakończenie. Zawsze bowiem lepiej mówić samemu.

Historyk specjalizujący się w XX wieku zapewne niewiele nowego się z tej pozycji dowie, jednak zdecydowanie warto, aby sięgnęły po nią osoby zainteresowane dziejami Pomorza, czy też pasjonaci wojskowości i wojny polsko-bolszewickiej.

Książka porusza ciekawy a mało znany epizod walk polsko-bolszewickich na Pomorzu, ale właściwie również na Ziemi Dobrzyńskiej i północnym Mazowszu - czytelnik trafi tu bowiem na opisy zmagań z tych terenów. Tytułowe Pomorze ogranicza się właściwie tylko do obrony, a kilka dni później odbicia Brodnicy przez siły polskie. Reszta regionu pozostała (szczęśliwie) poza zasięgiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest zbiorem anegdotek o naszych politykach i polityce krajowej ostatnich 20 lat. Główne postacie nie są wymieniane z nazwiska, ale dla bacznego obserwatora polskiej sceny politycznej odszyfrowanie ich prawdziwej tożsamości nie będzie trudne.

Morał płynący z lektury książki Majewskiego jednych utwierdzi w dotychczasowych przekonaniach, a innych być może zadziwi - niezależnie od partyjnego szyldu, politycy każdej opcji lubią dobre alkohole, imprezy w gronie ładnych pań, luksusowe prezenty, bywają zawistni lub obrażalscy, a czasem... zwyczajnie głupi.

Książka jest zbiorem anegdotek o naszych politykach i polityce krajowej ostatnich 20 lat. Główne postacie nie są wymieniane z nazwiska, ale dla bacznego obserwatora polskiej sceny politycznej odszyfrowanie ich prawdziwej tożsamości nie będzie trudne.

Morał płynący z lektury książki Majewskiego jednych utwierdzi w dotychczasowych przekonaniach, a innych być może zadziwi -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę czytało mi się dobrze aż do ostatnich stron - ciekawy pomysł, wielki plus za umieszczenie akcji w Polsce - na Dolnym Śląsku, dobre i bardzo dobre opisy miejsc zbrodni. Niestety na ocenie książki zaważyło zakończenie - sprawia wrażenie niedopracowanego, spisanego "na kolanie" (nie wchodzę w szczegóły nie chcąc "spoilować"). W mojej ocenie autor nie uzasadnij w sposób przekonywujący motywów postępowania mordercy. Pozostaje mieć nadzieję, że Hubert Herder w kolejnej książce rozwinie zalety swojego pisarstwa a ustrzeże się wad.

Książkę czytało mi się dobrze aż do ostatnich stron - ciekawy pomysł, wielki plus za umieszczenie akcji w Polsce - na Dolnym Śląsku, dobre i bardzo dobre opisy miejsc zbrodni. Niestety na ocenie książki zaważyło zakończenie - sprawia wrażenie niedopracowanego, spisanego "na kolanie" (nie wchodzę w szczegóły nie chcąc "spoilować"). W mojej ocenie autor nie uzasadnij w sposób...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jeden z czołowych badaczy dziejów ziemi pomorskiej i jej mieszkańców ukazuje nam świat wierzeń słowiańskiej ludności pobrzeża Bałtyku. Ciekawe analizy z zakresu antropologii oparte na solidnych podstawach archiwalnych - historycznych i badaniach etnograficznych. Lektura obowiązkowa dla każdego kogo interesuje Pomorze, Kaszuby, słowiańska demonologia i obraz świata ludzi sprzed wieków.

Jeden z czołowych badaczy dziejów ziemi pomorskiej i jej mieszkańców ukazuje nam świat wierzeń słowiańskiej ludności pobrzeża Bałtyku. Ciekawe analizy z zakresu antropologii oparte na solidnych podstawach archiwalnych - historycznych i badaniach etnograficznych. Lektura obowiązkowa dla każdego kogo interesuje Pomorze, Kaszuby, słowiańska demonologia i obraz świata ludzi...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Przesiedlona młodość. Wspomnienia mieszkańców gminy Główczyce Paweł Żmuda, praca zbiorowa
Ocena 8,7
Przesiedlona m... Paweł Żmuda, praca ...

Na półkach: , ,

Lektura obowiązkowa dla wszystkich zainteresowanych historią najnowszą Ziem Odzyskanych, a w szczególności Pomorza Środkowego, terenów gdzie najdłużej przetrwała kultura i język miejscowej słowiańskiej ludności (Słowińcy z pobliskich Kluk).
Na książkę składa się kilkanaście relacji osób niezwykle mocno doświadczonych przez historię - świadków wojny, ofiar wysiedleń i prześladowań. Ich relacje stanowią cenne źródło pozwalające lepiej poznać początki osadnictwa na Ziemiach Odzyskanych, a także wzajemne relacje przyjezdnych z różnych stron dawnej II RP (Polaków, Kaszubów, Łemków, Ukraińców) z autochtonami, którzy zdecydowali się zostać w miejscu swojego urodzenia.

Lektura obowiązkowa dla wszystkich zainteresowanych historią najnowszą Ziem Odzyskanych, a w szczególności Pomorza Środkowego, terenów gdzie najdłużej przetrwała kultura i język miejscowej słowiańskiej ludności (Słowińcy z pobliskich Kluk).
Na książkę składa się kilkanaście relacji osób niezwykle mocno doświadczonych przez historię - świadków wojny, ofiar wysiedleń i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Świetna książka! Polskie Kresy i tamtejsi mieszkańcy ujęci nie z perspektywy dworu, ale oczami poleskiego chłopa. Tamtejsza prowincja jawi się jako magiczna, choć momentami i niezwykle okrutna kraina, w której ludzie na swojej drodze co rusz spotykają rozmaite diabły i różnej maści postaci rodem ze słowiańskich wierzeń.

Świetna książka! Polskie Kresy i tamtejsi mieszkańcy ujęci nie z perspektywy dworu, ale oczami poleskiego chłopa. Tamtejsza prowincja jawi się jako magiczna, choć momentami i niezwykle okrutna kraina, w której ludzie na swojej drodze co rusz spotykają rozmaite diabły i różnej maści postaci rodem ze słowiańskich wierzeń.

Pokaż mimo to