Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Z książkami Cartera jest tak, że już myślisz, że autor niczym Cię nie zaskoczy. Że kolejna książka nie może być lepsza od poprzedniej, bo przecież już tamta biła na głowę wcześniejsze tomy. A tu niespodzianka. Carter zaskakuje i z każdą kolejną książką ustawia poprzeczkę coraz wyżej. Aż się boję pomyśleć co będzie dalej.
Brutalne i wymyślne mordy, tak opisane, że aż wszystko boli. Świetna intryga i zakończenie... REWELACJA! W pewnym momencie dosłownie zapomniałam o tym, żeby oddychać. Przy książkach Cartera najlepiej sprawdza się powiedzenie: spodziewaj się niespodziewanego. On to potrafi zaskoczyć czytelnika.

Z książkami Cartera jest tak, że już myślisz, że autor niczym Cię nie zaskoczy. Że kolejna książka nie może być lepsza od poprzedniej, bo przecież już tamta biła na głowę wcześniejsze tomy. A tu niespodzianka. Carter zaskakuje i z każdą kolejną książką ustawia poprzeczkę coraz wyżej. Aż się boję pomyśleć co będzie dalej.
Brutalne i wymyślne mordy, tak opisane, że aż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po tego rodzaju książki sięgam ostatnimi czasy rzadko. Ale czasem najdzie mnie ochota na jakiś wyciskasz łez przepełniony po brzegi miłością, smutkiem, po prostu emocjami. A że tę książkę tak wiele osób mi polecało, to stwierdziłam, że czas najwyższy ją przeczytać.
Cherry potrafi pięknie pisać o emocjach, to wszystko się po prostu czuje w trakcie lektury. Nie wiem czy wpasowałam się w idealny moment, żeby ją przeczytać i przez to odczuwałam historię bohaterów jakoś bardziej, czy to sprawa tak dobrego pióra autorki. To okaże się kiedy sięgnę po kolejną jej powieść. Bo to, że tak zrobię, jest bardziej, niż pewne.
Dawno nie wylałam tylu łez przy książce. Dlatego wniosek jest jeden - to trzeba przeczytać.

Po tego rodzaju książki sięgam ostatnimi czasy rzadko. Ale czasem najdzie mnie ochota na jakiś wyciskasz łez przepełniony po brzegi miłością, smutkiem, po prostu emocjami. A że tę książkę tak wiele osób mi polecało, to stwierdziłam, że czas najwyższy ją przeczytać.
Cherry potrafi pięknie pisać o emocjach, to wszystko się po prostu czuje w trakcie lektury. Nie wiem czy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Kuba. Autobiografia Jakub Błaszczykowski, Małgorzata Domagalik
Ocena 7,0
Kuba. Autobiog... Jakub Błaszczykowsk...

Na półkach: , , ,

Choć z piłką nożną nie mam zbyt wiele do czynienia, poza oglądaniem gry naszej reprezentacji, to przeczytałam biografię Kuby Błaszczykowskiego. I muszę przyznać, że ta książka wywołała u mnie wiele emocji. Raz się do niej uśmiechałam, raz płakałam jak głupia. Ale ona tylko utwierdziła mnie w fakcie jakim wspaniałym człowiekiem jest Błaszczykowski. Mimo tego jak jego życie wyglądało, a nie było usłane różami, on potrafi być dobrym i po prostu normalnym mężczyzną. Jest niezwykle uparty i silny. Ciągle walczy żeby być lepszym i nie poddaje się kiedy coś nie wyjdzie. Naprawdę go podziwiam i szanuję, bo na ten szacunek w pełni sobie zasłużył.
Nigdy nie czytałam biografii bo jakoś nie ciągnęło mnie do tego rodzaju literatury, ale tę musiałam. I nie żałuję. Wciągnęłam się strasznie i cieszę się, że ją przeczytałam.

Choć z piłką nożną nie mam zbyt wiele do czynienia, poza oglądaniem gry naszej reprezentacji, to przeczytałam biografię Kuby Błaszczykowskiego. I muszę przyznać, że ta książka wywołała u mnie wiele emocji. Raz się do niej uśmiechałam, raz płakałam jak głupia. Ale ona tylko utwierdziła mnie w fakcie jakim wspaniałym człowiekiem jest Błaszczykowski. Mimo tego jak jego życie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

"Prawda jest taka, że pomiędzy nami a nimi nie da się zaciągnąć żadnej firany, która skromnie nas osłoni. Nie ma żadnych nas oraz ich - jesteśmy tylko my."

Każdy z nas na co dzień słyszy o wydarzeniach z kraju, ze świata, które nie zawsze mają pozytywny wydźwięk. Przemoc, porwania, zabójstwa, to coś, o czym raczej nie chcemy słuchać. A jednocześnie to zło w jakiś sposób nas fascynuje. Chcemy wiedzieć skąd się wzięło, dlaczego, zadając sobie mnóstwo pytań i szukając odpowiedzi. Kerry Daynes od ponad dwudziestu lat jest psychologiem sądowym i w trakcie swojej kariery próbowała to zło zrozumieć. W książce "Oko w oko ze złem" opisuje skąd się ono bierze, jak można je wytłumaczyć. Przedstawia pojedyncze przypadki z którymi miała do czynienia przez lata swojej pracy. Porusza temat przemocy domowej, przemocy internetowej oraz problem stalkingu, którego swoją drogą sama doświadczyła, więc omawia go również na podstawie własnych doświadczeń. Ponadto opisuje problem stygmatyzacji przestępców, ale i ofiar takich przestępstw jak gwałt czy przemoc domowa. Tak łatwo jest nam osądzać, ale już znacznie trudniej zrozumieć. Większość z nas nawet nie próbuje, z góry krzycząc, że sprawca to potwór, zło wcielone, ofiara gwałtu przecież sama się prosiła swoim zachowaniem czy ubiorem, a ofiara przemocy domowej najwyraźniej to lubi, skoro nie uciekła przez tyle lat. Otóż trzy razy NIE! Wszystko bierze się z czegoś. Nie chodzi tutaj o usprawiedliwianie zła, a tego, że nie zawsze ktoś jest zły bo chce taki być. I właśnie to autorka próbuje przekazać w swojej książce.

Ogromnym plusem jak dla mnie jest tutaj to, że z autorką mamy takie samo spojrzenie na problemy, które porusza w książce. W dodatku wszystko tłumaczy w sposób zrozumiały, popierając swoje argumenty doświadczeniami i/lub badaniami. Podkreśla ona fakt, że każdy przypadek należy traktować indywidualnie oraz jak ważne to jest w pracy psychologa. Każdy z nas jest inny, więc nie możemy osądzać kogoś bez jego poznania. I tu nie chodzi jedynie o psychologów, ale i o każdego z nas. Z tego właśnie rodzi się stygmatyzacja, często niezwykle krzywdząca i niemająca nic wspólnego z prawdą. Dodatkowo Daynes porusza temat placówek resocjalizacyjnych i tego, dlaczego resocjalizacja nie działa. Z czym również niestety się zgadzam. Niestety, bo chciałabym powiedzieć, że resocjalizacja jest sprawna, działa, ale nie mogę. Autorka uświadamia czytelnikowi, że w głównej mierze to my, jako społeczeństwo powinniśmy zmienić swoje nastawienie, myślenie. Od tego powinna zacząć się zmiana na lepsze. Dlatego uważam, że każdy powinien przeczytać tę pozycję. Może dotrze do niektórych ludzi, że nie powinni osądzać z góry, robić podziału na "nas i ich". Taki podział nie istnieje. Zło może czaić się wszędzie, nawet tam gdzie się tego nie spodziewamy. Dlatego jesteśmy MY, bez podziału.

Jedyną rzeczą, która niesamowicie mnie irytowała w trakcie lektury, to słowo "psycholożka". Nie rozumiem tego odmieniania zawodów na rodzaj żeński. No czyż "pani psycholog" nie brzmi lepiej? Za każdym razem dosłownie nóż w kieszeni mi się otwierał, a niestety to słowo pojawia się bardzo często. Rozumiem feminizm, podkreślanie roli kobiet, ale nie przesadzajmy... Na szczęście poza tym minusem, innych nie znalazłam.

Książkę uważam za godną polecenia i tak jak wspomniałam wcześniej myślę, że każdy powinien ją przeczytać. Zawiera mnóstwo ciekawostek i otwiera oczy na ważne aspekty. Z czystym sumieniem Wam ją polecam. Szczególnie fanom gatunku, będziecie zadowoleni.

"Prawda jest taka, że pomiędzy nami a nimi nie da się zaciągnąć żadnej firany, która skromnie nas osłoni. Nie ma żadnych nas oraz ich - jesteśmy tylko my."

Każdy z nas na co dzień słyszy o wydarzeniach z kraju, ze świata, które nie zawsze mają pozytywny wydźwięk. Przemoc, porwania, zabójstwa, to coś, o czym raczej nie chcemy słuchać. A jednocześnie to zło w jakiś sposób...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Verity Crawford to sławna autorka thrillerów. W skutek tragicznego wypadku zostaje sparaliżowana. Nie jest w stanie samodzielnie dokończyć bestsellerowej serii swoich książek. W tym celu, jej mąż zatrudnia pisarkę Lowen Ashleigh. Aby zacząć pracę, Lowen musi zapoznać się z materiałami, które mogą przydać jej się w kreowaniu historii. Wśród notatek natrafia na coś, co nie powinno ujrzeć światła dziennego... Niepublikowany do tej pory materiał. Tekst, który miał pozostać tajemnicą, okazuje się być szokującą historią Verity.

Z każdym kolejnym rozdziałem, Lowen pogrąża się w coraz większym mroku. Przeraża ją to, co przeczytała, a w domu nagle zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Jednocześnie niebezpiecznie zbliża się do Jeremy'ego - męża Verity. Z czasem staje się częścią życia Crawfordów. Życia, które jest zdecydowanie bardziej niepokojące i przerażające, niż thrillery Verity... Lowen musi podjąć decyzję, co zrobić z wiedzą którą posiada. A także dotrzeć do prawdy tego, co się tak naprawdę dzieje w posiadłości pisarki.

Co jest prawdą, a co kłamstwem? "Coraz większy mrok" to historia o małżeństwie, manipulacji i obsesji.

***

Colleen Hoover do tej pory dała nam się poznać z zupełnie innej strony. Dotychczas pisała powieści obyczajowe/romanse, w których poruszała dość trudne tematy. Tą odsłoną zyskała sobie wielu fanów na całym świecie. Jak to wyszło z jej pierwszym thrillerem psychologicznym? Muszę przyznać, że podeszłam do tej powieści dość sceptycznie. Po pierwsze dlatego, że jestem ogromną fanką tego gatunku i czytałam już wiele naprawdę świetnych thrillerów. Obawiałam się więc, że Hoover zwyczajnie nie podoła moim oczekiwaniom, gustom. A po drugie, uwielbiam jej styl do którego nas przyzwyczaiła w poprzednich książkach. Jednak ciekawość wygrała z obawami i zdecydowałam się sięgnąć po ten tytuł. Jak Hoover wypadła tym razem?

Z początku miałam mieszane uczucia. Czytałam, czytałam i w sumie nie mogłam się zbytnio wkręcić. Nie było żadnych rewelacji. Ale po setnej stronie, przepadłam! Pojawiły się fragmenty historii Verity, co zdecydowanie urozmaiciło książkę i nadało jej charakteru. W końcu zaczęło się dziać, bohaterka trochę wariowała bo sama już nie wiedziała co się tutaj dzieje, a czytelnik wraz z nią. Podobał mi się klimat, jaki stworzyła tutaj Hoover. Mroczny, duszny, czytając fragmenty książki Verity człowieka momentami aż ciarki przechodzą, a ciśnienie skacze. Ale to one właśnie robią całą robotę. Im było dalej, tym lepiej, człowiek zastanawiał się co się tutaj dzieje. Czy to wszystko prawda, a może tylko wyobraźnia pisarki? Co za tym idzie, czytelnik układa sobie w głowie swój scenariusz i zakończenie...

Więcej znajdziecie tutaj: https://dominika-m.blogspot.com/2019/06/colleen-hoover-coraz-wiekszy-mrok.html

Verity Crawford to sławna autorka thrillerów. W skutek tragicznego wypadku zostaje sparaliżowana. Nie jest w stanie samodzielnie dokończyć bestsellerowej serii swoich książek. W tym celu, jej mąż zatrudnia pisarkę Lowen Ashleigh. Aby zacząć pracę, Lowen musi zapoznać się z materiałami, które mogą przydać jej się w kreowaniu historii. Wśród notatek natrafia na coś, co nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Po skończeniu "Laleczek skazańców" miałam niesamowity mętlik w głowie. To jedna z tych lektur, którą każdy powinien przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie. Nie tylko o samej książce, ale i o karze śmierci, bo tego tematu ona dotyka. Czy taka kara powinna być stosowana czy nie? Pewnie każdy ma wyrobione zdanie, ma jakieś swoje argumenty je popierające. Osobiście uważam, że jeśli taka kara ma dalej być stosowana (oczywiście w tych miejscach, w których jest), powinno się przeprowadzać najpierw szereg istotnych badań, analizować każdy przypadek osobno. Bo jak pokazuje przeszłość, na śmierć zostawali skazani ci, którzy nie powinni. Trzeba przyznać, że to jest temat rzeka, który nie należy do najłatwiejszych. Jednak naprawdę polecam przeczytanie "Laleczek skazańców". Książka zdecydowanie godna uwagi. Owszem ma jakieś swoje wady, jak lekki chaos, który mi momentami przeszkadzał. Ale da się do niego, że tak powiem, przyzwyczaić.

Po skończeniu "Laleczek skazańców" miałam niesamowity mętlik w głowie. To jedna z tych lektur, którą każdy powinien przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie. Nie tylko o samej książce, ale i o karze śmierci, bo tego tematu ona dotyka. Czy taka kara powinna być stosowana czy nie? Pewnie każdy ma wyrobione zdanie, ma jakieś swoje argumenty je popierające. Osobiście uważam, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"To straszne, jak bardzo obecny jest ktoś, kogo kochamy, kiedy go już nie ma."

Trójka przyjaciół - Hope, Josh i Luke - to studenci neurobiologii. Łączy ich nie tylko przyjaźń, ale i pewna wyjątkowa idea, którą chcą wprowadzić w życie. Gdy Hope dopada nieuchronne spotkanie ze śmiercią, postanawiają zabawić się w alchemików życia i wprowadzić swoją teorię do praktyki.

Czy naszą świadomość można przenieść i przechować, aby po latach znów ją wykorzystać? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć trójka bohaterów, chcąca prześcignąć śmierć. Czy znajdą taką odpowiedź jakiej pragną?

***

Kiedy pierwszy raz czytałam opis tej książki i zauważyłam słowa neurobiologia, świadomość, laboratorium, to pomyślałam sobie "kurczę, pewnie będzie dużo fachowego nazewnictwa, będzie sporo naukowych teorii". Ale szybko przypomniałam sobie książkę "Jak w niebie" tego autora i bez dalszego wahania zdecydowałam, że chcę ją przeczytać. I bardzo dobrze, że pierwsza myśl mnie nie zniechęciła bo ta pozycja jest rewelacyjna. Co prawda trafiają się tutaj opisy przy których czasem się gubiłam i nie wiedziałam o co chodzi, ale na szczęście w większości przypadków zaraz wszystko było objaśniane. Swoją drogą, bardzo podoba mi się tutaj wizja, którą autor zamieścił na kartach powieści. Jest innowacyjna, ale naprawdę ciekawa. Jakby tak pomyśleć, że stałoby się to kiedyś rzeczywistością... No byłoby to coś imponującego, nie powiem. Ale nic Wam nie zdradzę, po szczegóły musicie udać się do tejże powieści. Do czego zresztą Was serdecznie zachęcam.

Autor wykreował trójkę przyjaciół, których łączy chęć zmieniania świata, ulepszenia przyszłości. Każdy z nich jest na swój sposób inny, przez co uzupełniają się wzajemnie. Muszę przyznać, że polubiłam bohaterów niemalże od samego początku, szczególnie Josha. Jedynie z Hope miałam mały problem bo bywały momenty, kiedy wyjątkowo mnie irytowała. Ale koniec końców i tak darzę jej postać sympatią. Czytając miałam wrażenie, że to tacy bohaterowie, których chciałabym poznać w realnym świecie. Dodatkowo ich chęć odkrycia czegoś wielkiego co zmieni przyszłość, ludzkie życie, naprawdę mi imponowała. Upór w dążeniu do tego celu, niepoddawanie się i parcie do przodu - to daje motywację, aby samemu działać.

Podobało mi się również poczucie humoru jakie Levy tutaj zawarł. Szczególnie cięty język Hope, za który to właśnie ją jednak polubiłam. Ale najbardziej wyjątkowy był tutaj wątek miłosny. Mimo, że zazwyczaj te przewidywalne romanse działają mi nerwy i mam ochotę przewracać oczami w trakcie lektury, tak tutaj byłam totalnie zauroczona. Autor niejednokrotnie wywołał u mnie łzy wzruszenia. Co w sumie nie jest żadnym zaskoczeniem, bo nie trudno mnie wzruszyć, ale w tym przypadku łzy leciały jak szalone. Naprawdę, dawno się tak nie spłakałam. To piękna i niezwykła historia o ponadczasowym uczuciu, której finał jest niesamowity. Dlatego tak zapada w pamięci i pewnie na długo pozostanie w moim sercu. Marc Levy ma szczególny talent do pisania o miłości. "(Nie)pamięć" będzie więc idealna dla wszystkich osób o niezwykle romantycznej duszy. Zresztą dla tych, którzy chcą odpocząć od krwawych kryminałów, też będzie dobra. Ja osobiście polecam ją z całego serca.

"To straszne, jak bardzo obecny jest ktoś, kogo kochamy, kiedy go już nie ma."

Trójka przyjaciół - Hope, Josh i Luke - to studenci neurobiologii. Łączy ich nie tylko przyjaźń, ale i pewna wyjątkowa idea, którą chcą wprowadzić w życie. Gdy Hope dopada nieuchronne spotkanie ze śmiercią, postanawiają zabawić się w alchemików życia i wprowadzić swoją teorię do praktyki.

Czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Ludzie jednak czasem się zmieniają. Widać wystarczy tylko odpowiednio mocno ich przeczołgać."

Trochę kazał na siebie czekać, ale powrócił - Gabriel Byś, a wraz z nim, Kaśka. Przyznam Wam, że nie mogłam się doczekać dnia, aż w końcu poznam finał pruszkowskiej trylogii. "Aorta" i "Krew" wysoko podniosły poprzeczkę i byłam ciekawa jak autor sobie z tym poradzi. I wiecie co? Poradził sobie po mistrzowsku! Sprytnie podzielił fabułę na cztery kolory. Im ciemniejszy odcień, tym bardziej gra robi się niebezpieczna, a akcja nabiera tempa. Początek jest co prawda niepozorny, ale jak już się rozkręciło, to przepadłam bez reszty. Akcja może nie pędzi na łeb, na szyję przez całą powieść. Bywają spokojniejsze momenty, ale tylko po to, by Szczygielski zaraz znów nas czymś zaskoczył. Autor doskonale to wyważył, przez co książka ani się nie dłużyła, ani też nie było zbędnego chaosu.

W trakcie lektury towarzyszył mi istny emocjonalny rollercoaster. W jednej chwili było mi szkoda bohaterów, po czym byłam na nich nieźle wkurzona, by zaraz dopingować im w działaniu. Śmiech, smutek i złość to byli moi nieodłączni towarzysze przy lekturze. Choć im byłam bliżej końca, tym smutek narastał, bo wiedziałam, że to już koniec przygody, że będzie trzeba się rozstać z Gabrielem i Kaśką. Nie będę ukrywać, że zżyłam się z bohaterami wykreowanymi przez Szczygielskiego, więc nie obyło się bez łez. Dodatkowo autor zaserwował takie zakończenie, że dosłownie kapcie spadają a szczęka opada! Już miałam różne scenariusze w głowie jak to się wszystko poukłada, ale nieee... nic z tych rzeczy. Autor kolejny raz wbija czytelnika w fotel i zaskakuje. Uwierzcie mi, że takiego końca nikt się nie spodziewa, jestem tego wręcz pewna. Po odłożeniu książki jeszcze przez dobrych kilka godzin, (gdzie tam godzin... dni!), nie mogłam pozbierać myśli. Trzeba jednak przyznać, że to idealny finał trylogii.

Duży plus muszę przyznać za poczucie humoru, które autor zręcznie przemyca, choćby w jakichś zwykłych docinkach. Ale ja właśnie takie, wręcz czarne momentami, poczucie humoru uwielbiam. Podejrzewam, że może nie każdego będzie to bawić, ale ja byłam zachwycona. Zresztą jak całą książką. Czytając odnosi się wrażenie, że tutaj nic nie dzieje się przypadkowo, wszystko jest przemyślane. Jedno jest konsekwencją drugiego. Wiecie co? Naszła mnie taka refleksja, że w tym przypadku idealnie sprawdza się powiedzenie, że cudze chwalicie, swego nie znacie. My Polacy również mamy genialnych pisarzy, których niestety się nie docenia. A mam wrażenie, że właśnie pióro Bartosza jest dość niedocenione wśród polskich czytelników. Dlatego zachęcam Was do sięgnięcia po jego książki, natychmiast! Jeśli lubicie krwawe, niebanalne kryminały, to pokochacie tę trylogię tak samo jak ja.

"Ludzie jednak czasem się zmieniają. Widać wystarczy tylko odpowiednio mocno ich przeczołgać."

Trochę kazał na siebie czekać, ale powrócił - Gabriel Byś, a wraz z nim, Kaśka. Przyznam Wam, że nie mogłam się doczekać dnia, aż w końcu poznam finał pruszkowskiej trylogii. "Aorta" i "Krew" wysoko podniosły poprzeczkę i byłam ciekawa jak autor sobie z tym poradzi. I wiecie co?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"U nas jest takie powiedzenie: "Nie angażuj się, bo świata nie zmienisz". Może i jest w nim trochę prawdy. Bo świata się nie zmieni. Ale czyjeś życie tak. Czyjeś życie można zmienić."

Policjanci - funkcjonariusze, którzy na co dzień, często z narażeniem życia, utrzymują porządek publiczny i strzegą bezpieczeństwa społecznego. Nie jest to łatwa służba, niesie ze sobą wiele konsekwencji oraz odpowiedzialności, jednak na pewno daje równie dużo satysfakcji. Społeczeństwo różnie odbiera policjantów, jedni nastawieni są wobec nich roszczeniowo, agresywnie, inni wręcz przeciwnie, z szacunkiem i uznaniem, a nawet wsparciem. Dla mnie, z pewnością jest to zawód godny podziwu, bo funkcjonariusze robią naprawdę świetną robotę! A dzięki książce "Policjanci. Ulica" miałam okazję nieco bliżej poznać kulisy ich służby, a także jak oni sami oceniają niektóre aspekty tej ciężkiej pracy. Autorka skupiła się tutaj na funkcjonariuszach z patroli, z Oddziałów Prewencji oraz Wydziału Ruchu Drogowego. Przeprowadziła wywiady z siedmioma funkcjonariuszami - sześcioma mężczyznami oraz jedną kobietą - a ich przebieg znajdziemy właśnie w tej pozycji.

Muszę przyznać, że książka zaciekawiła mnie odkąd tylko pojawiła się na rynku wydawniczym. Zacierałam rączki, żeby ją kupić i się z nią zapoznać. Miałam spore oczekiwania, bo idealnie wpisuje się w moje zainteresowania. Kiedy w końcu przysiadłam do lektury, cieszyłam się jak dziecko. Niestety, do czasu... O ile dwa, trzy pierwsze wywiady czyta się z żywym zainteresowaniem, tak kolejne już się nieco dłużą. Może to wina pytań? Niestety ale większość z nich się powtarza, przez co i odpowiedzi mimo, iż ubrane w inne słowa, to mówią o tym samym. Szczególnie w kwestii kobiet w Policji czy używaniu broni na służbie (te dwie kwestie akurat najbardziej zapamiętałam). Odpowiedzi na te tematy często były bardzo podobne. To sprawia, że lektura staje się monotonna, a czasem nawet irytująca. Bo ileż można czytać o jednym i tym samym? Rozumiem, że autorka chciała poznać punkt widzenia każdego z rozmówcy na dany temat, jednak moim zdaniem, ostatecznie wyszło to średnio. Dodatkowo panuje lekki chaos wprowadzony przez autorkę, kiedy pyta o coś, po czym kilka pytań później nagle do tego wraca, jakby nie można było od razu wyczerpać tematu. Ale muszę przyznać, że wielkie gratulacje należą się bohaterom tej książki, czyli policjantom, bo to oni robią tutaj najlepszą robotę. Opowieści z różnych interwencji są takim odświeżeniem, bo to jedyne co się nie powtarza w wypowiedziach. Bohaterowie wprowadzili także trochę humoru do swoich opowieści, choć i wzruszyć mi się zdarzyło. Dodatkowo opowiadają jak radzą sobie ze stresem, który jest nieodłącznym towarzyszem na służbie, a także o jasnych i ciemnych pracy w Policji, gdzie na szczęście również odpowiedzi raczej się nie powtarzają. Poruszonych zostało jeszcze kilka innych kwestii, ale nie będę Wam tutaj zdradzać wszystkiego.

Pozycja ta bez wątpienia ma swoje plusy i minusy. Na pewno można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, zapoznać się z tym, jak wygląda służba w Wydziale Prewencji i że jest to jednak ciężki kawałek chleba. Myślę, że powinni sięgnąć po tę książkę szczególnie ci, którzy myślą o wstąpieniu w szeregi Polskiej Policji. Niewątpliwym plusem jest również to, że dzięki tej lekturze, wielu z nas może zmienić postrzeganie wobec funkcjonariuszy policji. W końcu to tylko (albo i aż!) ludzie, którzy wykonują swoją pracę, tak samo jak np. kasjerka w sklepie, z tym że, w dużo bardziej niebezpiecznych warunkach. Codziennie narażają swoje życie, ani oni, ani ich rodziny nie wiedzą, czy wrócą ze służby do domu. Dlatego należy im się choć odrobina szacunku i nieco lepsze podejście do nich, choćby w trakcie kontroli. Dlatego jeśli macie negatywne nastawienie, myślę, że i Wy powinniście sięgnąć po tę książkę. Może Wasze podejście choć trochę ulegnie zmianie.
Jednak nie róbcie tak jak ja i nie czytajcie wszystkich wywiadów na raz. Najlepiej dawkować sobie tę pozycję i czytać naprzemiennie z czymś innym. W przeciwnym razie możecie czuć lekki przesyt i znudzenie.

Mam nieco mieszane uczucia i szczerze powiedziawszy nie wiem jak ją ocenić. Już minęło trochę czasu odkąd ją przeczytałam, a dalej mam mętlik w głowie. Jednak myślę, że ocena, którą wystawię będzie adekwatna. Bo książka była dobra, owszem, ale bez fajerwerków.

"U nas jest takie powiedzenie: "Nie angażuj się, bo świata nie zmienisz". Może i jest w nim trochę prawdy. Bo świata się nie zmieni. Ale czyjeś życie tak. Czyjeś życie można zmienić."

Policjanci - funkcjonariusze, którzy na co dzień, często z narażeniem życia, utrzymują porządek publiczny i strzegą bezpieczeństwa społecznego. Nie jest to łatwa służba, niesie ze sobą wiele...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Wszyscy mamy mnóstwo wad. Całe setki. Są jak malutkie dziurki rozsiane po skórze. [...] czasami za bardzo skupiamy się na swoich wadach. Jednak niektórzy ludzie starają się ignorować własne wady i koncentrują się na cudzych do tego stopnia, że nie widzą nic poza nimi. Stale się ich czepiają, jakby dłubali w nich palcem, aż wydrapują wielką dziurę i tylko tym się dla nich stajemy: jedną wielką ziejącą wadą."

Ci, którzy znają twórczość Colleen Hoover, wiedzą, że ma ona wypracowany swój styl, który przebiega dość schematycznie. A przynajmniej ja mam takie wrażenie. Oczywiście nie uważam tego za nic złego, bo osobiście uwielbiam jej powieści. Chodzi mi jednak o to, że w przypadku książki "Wszystkie nasze obietnice" ten styl jest całkiem inny. Powieść zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych. Jest bardziej... dojrzała. Cała uwaga skupia się wokół głównych bohaterów i ich problemów. Pozostali bohaterowie giną gdzieś w tle, są jedynie dodatkiem do fabuły. Mimo, że w poprzednich książkach nawet te postacie poboczne były często wyróżniające się, tutaj tak naprawdę nie zaprzątamy sobie nimi głowy. Autorka porusza naprawdę ważny, choć trudny, ale i dość powszechny problem. To wokół niego kręci się życie Quinn i Grahama. Z początku ich związek był przepełniony miłością, nie potrafili wytrzymać bez siebie minuty, a kiedy już się widzieli, nie potrafili utrzymać przy sobie rąk. Byli sobie przeznaczeni niemal od samego początku. Wzięli ślub i planowali stworzyć wspaniałą rodzinę. Niestety nie wszystko jest tak łatwe, jak się wydaje, a to co piękne i dobre, szybko się kończy. Problemy w ich związku narastają, a żadne z małżonków nie potrafi tego skonfrontować z drugim. Duszą wszystkie emocje w sobie, co jeszcze bardziej pogarsza sytuację. W końcu przelewa się czara goryczy i Quinn oraz Graham stają przed wyborem, jak dalej ma się potoczyć ich małżeństwo. W wyborze kluczową rolę odgrywa szkatułka, którą wspólnie zamknęli w dniu ślubu. Jaka będzie ich ostateczna decyzja?

Książka pisana jest z perspektywy "Wtedy" - gdzie poznajemy okoliczności poznania się tej dwójki, a także początki ich znajomości, związku, a także małżeństwa, oraz "Teraz" - gdzie dowiadujemy się jak obecnie wygląda ich małżeństwo i życie. Rozdziały z przeszłości coraz bardziej rozjaśniają nam obraz sytuacji, która ma miejsce w teraźniejszości i powoli odkrywamy co, i dlaczego, poszło nie tak. Muszę przyznać, że bardzo spodobał mi się ten zabieg. Z każdym kolejnym rozdziałem miałam inne odczucia co do bohaterów, ale także do problemów, z którymi się zmagają. Oczywiście nie obyło się bez łez i złamanego serca. Na szczęście Hoover, tak jak potrafi złamać serce, tak potrafi je również zręcznie posklejać.

Colleen Hoover pokazuje jak ważna w każdym związku jest rozmowa. Nie można wszystkiego zamiatać pod dywan, szczególnie jeśli w grę wchodzą uczucia, emocje. Może to się wydaje logiczne i wiele z nas zdaje sobie z tego sprawę, że tak powinno być. Niestety w rzeczywistości coraz mniej ze sobą rozmawiamy... Lepiej problem zbagatelizować, bo przecież może rozwiąże się sam. Otóż nie i to właśnie udowadnia powyższa książka.

Dodatkowo uświadamia nam, jak z pozoru błahe pytanie, może przysporzyć drugiej osobie cierpienia. Wielu z nas nie zdaje sobie z tego sprawy, ale naprawdę, pomyślmy czasem zanim zapytamy kogoś o cokolwiek. Nawet nie mam już na myśli problemu poruszanego w książce (nie chcę Wam spoilerować, dlatego nie chcę pisać jaki to problem), ale mówię ogólnie. Coś, co nam może się wydawać bzdurą, niewinnym pytaniem, dla drugiego może być sporym problemem i powodem cierpienia, smutku...

Kiedy zaczynałam czytać, nie wiedziałam czego tak naprawdę spodziewać się po tej powieści. To, co otrzymałam bardzo chwyciło mnie za serce. Towarzyszyło mi mnóstwo uczuć w trakcie lektury: smutek, radość, złość, irytacja, szczęście, spokój... A po jej skończeniu nie wiedziałam co powiedzieć, dosłownie zabrakło mi słów, nawet nie wiedziałam jak opisać tę powieść. Ale to co wiedziałam na pewno, to to, że musicie przeczytać tę książkę! Zapewniam Was, że na pewno nie będziecie się przy niej nudzić. Myślę, że będziecie zachwyceni, tak samo jak ja. I wiecie co? Bardzo podoba mi się ta dojrzalsza Hoover. Mam nadzieję, że pozostanie w tym klimacie.

"Wszyscy mamy mnóstwo wad. Całe setki. Są jak malutkie dziurki rozsiane po skórze. [...] czasami za bardzo skupiamy się na swoich wadach. Jednak niektórzy ludzie starają się ignorować własne wady i koncentrują się na cudzych do tego stopnia, że nie widzą nic poza nimi. Stale się ich czepiają, jakby dłubali w nich palcem, aż wydrapują wielką dziurę i tylko tym się dla nich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Liść ma w sobie coś wspaniałego - powiedział. - Mówi człowiekowi, żeby żył jak najlepiej i jak najdłużej, do czasu, gdy trzeba będzie odpuścić i pozwolić sobie na to, by odfrunąć z gracją."

Na jednej z plaż w Karolinie Północnej ukryte jest pewne wyjątkowe miejsce zwane Bratnią Duszą. Niby to nic specjalnego, bo miejsce składa się z ławki i skrzynki pocztowej. Każdy może napisać list, swoją historię, czy cokolwiek chce i zostawić właśnie w tej skrzynce. Również każdy może przeczytać jej zawartość i znaleźć zwykłą listę zakupów, albo wyjątkowy list przepełniony tęsknotą i miłością. To także miejsce, gdzie mogą spotkać się ludzie rozdzieleni przez czas i odległość...

Pewnego wrześniowego dnia 1990 roku, Bratnią Duszę odwiedzają Tru i Hope. Poznali się zaledwie dzień wcześniej. On, przewodnik safari w Zimbabwe, przyjechał by poznać swojego umierającego ojca. Ona, rozczarowana życiem pielęgniarka, przyjechała na ślub przyjaciółki. To, co wydarzy się między nimi w ciągu kilku dni, każe im już zawsze wracać myślami do tej wyjątkowej skrzynki pocztowej, zwanej Bratnią Duszą.

***

Twórczość Sparksa towarzyszy mi już od dość dawna, bo od gimnazjum. Może nie przeczytałam jeszcze wszystkich jego powieści, ale trochę mam ich już za sobą. Jedne podobały mi się mniej, drugie bardziej, jednak tych lepszych było zdecydowanie więcej. Także jak tylko zobaczyłam, że premierę będzie miała jego kolejna pozycja wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Już po samym opisie czułam, że to będzie dobre. I wiecie co? Nie zawiodłam się!

Tru i Hope - obydwoje znajdują się w tym samym miejscu, o tej samej porze, akurat gdy życie obojga nie jest takie, jak sobie wyobrażali. Hope ma wrażenie, że utknęła w miejscu. Wszystkie jej przyjaciółki wyszły już za mąż, lub zaraz to zrobią, mają dzieci, a ona nie ma ani męża, ani dzieci. Nie ma nawet narzeczonego. Ma poczucie, że nic się w jej życiu nie zmienia. Tru z kolei dowiedział się, że jego biologiczny ojciec umiera i chciałby się z nim spotkać. Mimo, że sam nie jest pewien czy tego chce, wyrusza z Afryki do Ameryki, by poznać odpowiedzi na swoje pytania. Los sprawia, że ta dwójka trafia na siebie i od pierwszego spotkania coś iskrzy. Mają dla siebie jedynie kilka dni, po czym przyjdzie im podjąć decyzję: czy każdy idzie dalej w swoją stronę, czy pójdą wspólnie w jedną. I jak to u Sparksa bywa, musi być trochę cierpienia, tęsknoty, łez. Ale nie zabraknie także radości i prawdziwej miłości. Jednak nie będę Wam więcej opisywała, żeby nie zdradzić za dużo.

"Z każdym oddechem" to cudowna opowieść o wyjątkowej miłości, która przetrwała lata rozłąki, bez jakiegokolwiek kontaktu i pomimo ogromnej odległości. Sparks pokazuje jak wielka więź może się wytworzyć między dwojgiem ludzi i jeśli już się to stanie, to jest ona nierozerwalna. I muszę przyznać, że w wielu książkach irytuje mnie motyw tej miłości od pierwszego wejrzenia, cała ta przewidywalność, jednak w książkach Sparska mi to nie przeszkadza. Wręcz odwrotnie, zachwycam się każdym słowem, a jego historie chwytają mnie za serce. Mam wrażenie, że jest w nich jakaś magia. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale myślę, że jeśli znacie jego twórczość, lub poznacie, to będziecie wiedzieli o co mi chodzi.

Jest to książka idealna na obecne jesienne, chłodne wieczory przy kubku gorącej herbaty. Choć oczywiście nie tylko. Autor stworzył taką historię, która pochłania czytelnika bez reszty. Porusza do głębi, nie tylko wątkiem miłości, ale i straty ukochanych osób. Chyba właśnie to mi się podoba w powieściach Sparksa, że nigdy nie jest zbyt słodko, uroczo i kolorowo. Nikt nie ma idealnego życia jak z bajki. Jest tak jak w życiu, raz dobrze, raz źle. I właśnie to sprawia, że wszystko jest bardziej realne. Człowiek ma wrażenie, że ta historia mogła się komuś przydarzyć naprawdę.

"Liść ma w sobie coś wspaniałego - powiedział. - Mówi człowiekowi, żeby żył jak najlepiej i jak najdłużej, do czasu, gdy trzeba będzie odpuścić i pozwolić sobie na to, by odfrunąć z gracją."

Na jednej z plaż w Karolinie Północnej ukryte jest pewne wyjątkowe miejsce zwane Bratnią Duszą. Niby to nic specjalnego, bo miejsce składa się z ławki i skrzynki pocztowej. Każdy może...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"W więzieniu trudno nie okazywać strachu. On jest wszechobecny. Najgorsze są noce, gdy czyjś krzyk lub płacz rozrywa ciszę i nie pozwala zasnąć do świtu. Ktoś szlocha, bo tęskni za domem, ktoś kogoś krzywdzi lub wiesza się w celi obok na prześcieradle. Strach udziela się wszystkim."

Zakład Karny - miejsce, które raczej nikomu nie kojarzy się z czymś dobrym. Nikt z własnej woli nie chce tam trafić. Jednak życie bywa na tyle przewrotne, że czasem wystarczy jedno małe niedopatrzenie, jeden z pozoru błahy błąd, który może nas kosztować pobytem właśnie w tej placówce. Nie wspomnę tutaj o poważnych przestępstwach, bo to akurat logiczne jakie są ich konsekwencje. Ale czasem wystarczy, że zaufamy złej osobie i to nas zgubi. I tak też było w przypadku głównej bohaterki książki "Skazane na potępienie". Beata Krygier - prawniczka, która niegdyś wydawała wyroki w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej, a nagle znalazła się po drugiej stronie barykady.

***

Narratorką książki jest Beata Krygier. W rozmowie z Ewą Ornacką opowiada ona jak wyglądało życie w Zakładzie Karnym w Grudziądzu z jej perspektywy. Przedstawia historie kilku kobiet, które poznała w czasie odbywania swojej kary pozbawienia wolności. Wśród nich znalazły się kobiety mniej znane, ale i takie, które są znane nam z głośnych spraw, np. mama Madzi z Sosnowca czy siostra Bernadetta ze zgromadzenia boromeuszek. Beata opowiada w jakich okolicznościach poznała daną osobę, jakie były ich wspólne relacje, pokrótce przybliża nam sytuację danej kobiety, za co trafiła do placówki, jak się zachowywała, itd. Wspomina również jak wyglądał typowy dzień w tym miejscu, Służbę Więzienną, wyjaśnia niektóre grypsy, którymi posługują się osadzone. Porusza również tematy, które raczej uznaje się za tabu, czyli miłość i seks za kratami. Własną historię zostawia na sam koniec.

Muszę przyznać, że z początku nie wiedziałam czego do końca mam się spodziewać po tej książce, więc nie miałam wobec niej wielkich oczekiwań. Jednak kiedy zaczęłam czytać, to nieźle się wciągnęłam. Mnie osobiście bardzo ciekawią historie przestępców, więc "Skazane na potępienie" czytałam wręcz z wypiekami na twarzy. Bardzo spodobały mi się te historie zza krat i żałuję, że ta książka jest taka cienka. Pochłonęłam ją tak szybko, że nawet nie wiedziałam kiedy. Naprawdę bym się nie obraziła, gdyby była trochę obszerniejsza.

Niektóre fragmenty tej książki są wstrząsające, tym bardziej, że wszystko co tu zawarte, to fakty. Myślę, że ta pozycja spodoba się każdemu, kto lubi taką tematykę. Ja osobiście polecam tę książkę, tym bardziej, że przestępczym kobietom poświęca się naprawdę mało uwagi. A niektóre historie, mimo że bywają okropne i brutalne, a nawet przerażające, to jednak są ciekawe.

"W więzieniu trudno nie okazywać strachu. On jest wszechobecny. Najgorsze są noce, gdy czyjś krzyk lub płacz rozrywa ciszę i nie pozwala zasnąć do świtu. Ktoś szlocha, bo tęskni za domem, ktoś kogoś krzywdzi lub wiesza się w celi obok na prześcieradle. Strach udziela się wszystkim."

Zakład Karny - miejsce, które raczej nikomu nie kojarzy się z czymś dobrym. Nikt z własnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jak głosi napis na okładce "To nie jest łatwa i przyjemna lektura!" i ja zdecydowanie się z tym zgadzam. Ta książka na pewno nie jest dla każdego. Ci, których kompletnie nie interesuje ta tematyka, nie powinni zabierać się za tę pozycję. Zresztą, ja osobiście lubię takie tematy i mnie to interesuje, a i tak czasem miałam problem z przebrnięciem przez niektóre rozdziały. Nie chodzi tutaj o jakieś brutalne opisy miejsc egzekucji, morderstw na zlecenie, po prostu nie ma tu pędzącej na łeb na szyję akcji, napięcia. Są tutaj podawane fakty, trochę historii, a także dużo z polityki. Przyznam, że z początku trochę mnie to przerażało i zastanawiałam się czy na pewno we wszystkim się połapię. Na szczęście nie było z tym wielkiego problemu. Jednak jeśli już macie w planach sięgnięcie po tę pozycję, to zalecam dawkowanie sobie czytania. To nie jest jedna z tych lektur "na jeden wieczór". Najlepiej czytać po jednym lub dwóch rozdziałach dziennie.

Książka podzielona jest na cztery części i każda z nich ma po kilka rozdziałów. Część pierwsza, to Upadek komunizmu, druga - Złoto, pieniądze, diamenty i banki, trzecia - Narkotyki i cyberprzestępstwa, a czwarta - Przyszłość przestępczości zorganizowanej. Muszę przyznać, że najtrudniej było mi przebrnąć przez pierwszą część, ale później było już z górki. Autor przedstawia nam narodziny mafii w poszczególnych zakątkach świata, podaje wiele nazwisk, które się z nimi łączą i są jednymi z ważniejszych w tych kręgach. Pokazuje czym się zajmują, głównie jest to handel bronią, ropą, papierosami, oczywiście również narkotykami, złotem, alkoholem jak i handel żywym towarem. Opisuje również niektóre morderstwa na zlecenie, kto przeżył te zamachy, a komu się to nie udało. Niektórzy mafiosi przeżyli nawet kilka zamachów na własne życie i tutaj przyznam, że byłam wielce zaskoczona tym, jak im się to udało. Czasem to był naprawdę wielki fart!

Przyznam, że dla mnie najciekawsze fragmenty książki, to te o handlu ludźmi. Głównie kobiet do domów publicznych. Autor pokazuje jaką drogę musiały przejść z jednego miejsca do drugiego, co je spotykało po drodze, a także jak to wyglądało, kiedy już trafiły do tego piekła. To przerażające co te kobiety przechodzą w tych miejscach. I to nie jest tak, że są tam z własnej woli, a przynajmniej w większości. Bo owszem, zdarzają się takie, które z powodów finansowych decydują się na taki los, ale jest to niewielka liczba. To okropne, ale jednocześnie te opisy były najbardziej ciekawe.

Jak już wcześniej wspominałam, znajdziemy tutaj wiele polityki. Jednak nie ma się co dziwić, bo to głównie przez nią powstawała działalność przestępcza. Autor przytacza również wiele znanych nazwisk, które znane nam są np. z głośnych spraw pokazywanych w TV. Jak się okazuje, mafia to nie tylko przemyty, ale i pralnia brudnych pieniędzy, co daje największe zyski. I nawet te z pozoru "czyste" przedsiębiorstwa, mają powiązania ze światem przestępczym. Zresztą co się dziwić, tam gdzie duża kasa, tam znajdzie się ktoś, kto się na nią połasi.

Podsumowując, jest to ciekawa pozycja, jednak tak jak mówiłam, nie dla każdego. Jest w niej wiele interesujących informacji, ale bywa, że czasem trochę nudzi. Można się w niej trochę pogubić, dlatego trzeba się maksymalnie skupić w trakcie czytanie. Myślę, że ci z Was, którzy lubią tematy mafijne, na pewno polubią się z tą książką. Jednak najlepiej czytać sobie po kilka rozdziałów dziennie lub co dwa dni. Nie da się przez nią przebrnąć "na raz", a przynajmniej mi się to nie udało. Sama zresztą musiałam sobie ją dawkować i tak czytało mi się ją najlepiej. Ciekawa jestem również jak wypadł serial na podstawie tej książki i pewnie za jakiś czas sprawdzę, żeby się przekonać.

Jak głosi napis na okładce "To nie jest łatwa i przyjemna lektura!" i ja zdecydowanie się z tym zgadzam. Ta książka na pewno nie jest dla każdego. Ci, których kompletnie nie interesuje ta tematyka, nie powinni zabierać się za tę pozycję. Zresztą, ja osobiście lubię takie tematy i mnie to interesuje, a i tak czasem miałam problem z przebrnięciem przez niektóre rozdziały. Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Echa przeszłości są ledwo słyszalne, ale nigdy do końca nie milkną."

Piętnaście lat temu w Westbridge zdarzyła się okropna tragedia. Na torach kolejowych zostają odnalezione poszarpane ciała pary nastolatków - Leo i Diany. Wtedy życie kilku mieszkańców dosłownie się zatrzymało. Wśród nich był Nap Dumas, brat bliźniak Leo. Jakby tego było mało, tej samej nocy zaginęła jego wielka miłość Maura.

Wydarzenia tamtej nocy wpłynęły na wybór ścieżki życiowej Napa. Aby odnaleźć swoją ukochaną i dowiedzieć się co się stało bratu, postanowił wstąpić do policji. Zdarzenia z tamtej nocy wszyscy biorą za nieszczęśliwy wypadek lub próbę samobójczą. W organizmach ofiar wykryto alkohol i narkotyki, więc nikt za bardzo nie drążył sprawy. Z kolei Maura przepadła nagle jak kamień w wodę i nikt nic nie wiedział na ten temat - ani matka dziewczyny, ani znajomi. Nap podejmował różne tropy, jednak żadne jego działania nie odniosły rezultatów. Aż do pewnego dnia, kiedy to dwójka policjantów puka do jego drzwi...

Nap rozpaczliwie chce dowiedzieć się, co wydarzyło się tamtej nocy. Niestety pytań jest coraz więcej - o dziewczynę, którą kochał, przyjaciół z dzieciństwa, o których myślał, że ich zna, o Leo i Dianę, a także o opuszczoną bazę wojskową, niedaleko której dorastał - a odpowiedzi zero. Nap jednak nie zamierza odpuszczać. Jak się okazuje, śmierć Leo i Diany skrywa dużo mroczniejszą tajemnicę, niż Nap przypuszczał.

***

Harlan Coben kolejny już raz udowadnia, że potrafi stworzyć genialny klimat. Fabuła wciąga dosłownie od pierwszej strony. Już od samego początku zaczyna się dziać i właśnie to uwielbiam w jego książkach. Nie mogę powiedzieć, że akcja nie zwalnia ani na moment. Coben ma to w zwyczaju, że właśnie stopuje ją na jakiś czas, by nagle znowu wrzucić piąty bieg i nas czymś zaskoczyć. W dodatku rozdziały kończy w taki sposób, że koniecznie chcemy czytać dalej, żeby wiedzieć co się tam dzieje. I przez to pochłaniamy powieść w zastraszającym tempie.

Muszę przyznać, że pomysł na tę historię bardzo mi się spodobał, a zakończenie nieźle mnie zaskoczyło. Niektóre tropy, którymi podążał Nap, były trochę naciągane i wiedziałam, że to na pewno nie ma nic wspólnego z rozwiązaniem zagadki. Miałam w głowie kilka swoich teorii na temat rozwiązania tej sprawy, ale to co się tam wydarzyło... No w życiu bym tego nie przypuszczała. Ale co tu dużo mówić... Coben to bez dwóch zdań mistrz w swoim fachu! Potrafi tak skonstruować intrygę, że mało kto jest w stanie się połapać o co chodzi.

Kolejna rzecz, którą uwielbiam w książkach Harlana, to zdolność do tworzenia bohaterów. Postacie są ciekawe, nie nudzą, a dodatkową są autentyczne. Nie są to wyidealizowani ludzie. Jak każdy posiadają wady, mają jakieś własne tajemnice, grzeszki. I to sprawia, że są tak interesujący. Nap mimo dręczących go demonów przeszłości jest zabawnym gościem, który uparcie dąży do wyznaczonego sobie celu. Jest wytrwały, miły i ma dobre serce (choć nie zawsze jest aniołkiem). Muszę przyznać, że główny bohater przywołał mi na myśl mieszankę moich dwóch ulubionych postaci, również stworzonych przez Cobena, a mianowicie Wina i Myrona. Jeśli znacie tę serię, to na pewno w trakcie lektury będziecie wiedzieli o co mi konkretnie chodzi. Nie wiem czy to było zamierzone, czy autor zrobił to nieumyślnie, ale grunt, że wyszło znakomicie.

Czytając książki Cobena, czasem czuję się, jakbym spotykała się ze starymi, dobrymi znajomymi. Bardzo podoba mi się to, że mimo iż książki są pojedynczymi tomami, zupełnie odrębnymi historiami, które nie wiążą się ze sobą w żaden sposób, to autor przemyca czasem smaczki, które wyłapią czujni fani jego twórczości. Najczęściej są to bohaterowie, których znamy z innych powieści, a nagle pojawiają się niespodziewanie, choćby na krótką chwilę, w innej. Tak jest właśnie w tym przypadku. Myślę, że fani Cobena na pewno wyłapią kogo mam na myśli, a i sądzę że równie bardzo jak ja, ucieszą się z tych spotkań. W dodatku, nie wiem czy autor tylko droczy się z czytelnikiem, czy też podsuwa pewną myśl specjalnie, ale jeśli to drugie, to ja jestem bardzo na TAK! I naprawdę chciałabym Wam zdradzić o co mi chodzi, ale nie mogę, bo zaspoileruje Wam książkę, a tego byśmy nie chcieli.

Autor pokazuje tutaj, że nie wszystko jest takie, jakie nam się czasem wydaje. Ludzie nie zawsze są z nami szczerzy, często coś ukrywają i tak naprawdę nikomu nie można ufać w 100%. Choć czasem robią coś w dobrej wierze, to nie zawsze wychodzi z tego coś dobrego. Tak samo jest w sprawie, którą prowadzi Nap. Choć wydawała się prosta, jej rozwiązanie wcale nie jest takie oczywiste. Trzeba pogrzebać trochę głębiej, nawet jeśli prawda będzie bolesna.

Coben zwraca również uwagę tutaj na powszechne problemy, takie jak szykanowanie przez Internet, gdzie przez lekkomyślność jednej osoby, można zniszczyć komuś całe życie. Porusza również temat przemocy domowej, jak i sądzenia innych za jakieś postępowanie wedle własnego uznania. Ukazuje także, że czasem nasze głupie pomysły, które wydają się niegroźne, mogą doprowadzić do tragedii. Jak widać, Coben bawi i uczy.

Podsumowując, "Nie odpuszczaj" to fantastyczny, trzymający w napięciu thriller, z dobrym humorem i wielkim zaskoczeniem na końcu. Tego się nie czyta, to się pochłania! Jedyny problem, jaki miałam z tą książką, to taki, że z jednej strony chciałam już znać zakończenie, a z drugiej nie chciałam jej tak szybko kończyć. Wierni fani Cobena na pewno będą zadowoleni, bo książka trzyma poziom, z którego znamy autora. A ci z Was, którzy jeszcze nie zaczęli swojej przygody z tym Panem, spokojnie mogą ją zacząć właśnie od tej pozycji. Sądzę, że będziecie zadowoleni i być może zakochacie się w jego twórczości tak samo jak ja. Wiem, że mogę być nieobiektywna w ocenie, bo uwielbiam wszystko co wyjdzie spod pióra Cobena, ale wierzcie mi na słowo, że ta książka jest genialna!

"Echa przeszłości są ledwo słyszalne, ale nigdy do końca nie milkną."

Piętnaście lat temu w Westbridge zdarzyła się okropna tragedia. Na torach kolejowych zostają odnalezione poszarpane ciała pary nastolatków - Leo i Diany. Wtedy życie kilku mieszkańców dosłownie się zatrzymało. Wśród nich był Nap Dumas, brat bliźniak Leo. Jakby tego było mało, tej samej nocy zaginęła jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Twoja mapa jest jeszcze pusta - jak ta czysta kartka. Jesteś zatem w sytuacji, w której nie wiesz, do czego dążysz i którędy biegnie Twoja droga. Nic dziwnego, że nie wiesz, co począć. [...] Pomyśl jednak o tym w inny sposób. Ponieważ kartka jest czysta, możesz narysować taką mapę, jaką tylko zechcesz, wytyczyć dowolną drogę. Wszystko zależy wyłącznie od Ciebie. Jesteś wolny i masz nieograniczone możliwości."

Każdy z nas ma w życiu jakieś problemy, rozterki, czy to większe, czy to mniejsze. Nie raz mamy problem z podjęciem jakiejś decyzji. Czasem ciężko jest nam poprosić o pomoc bliskich, albo po prostu nie chcemy ich zamartwiać własnymi problemami, bądź też nie chcemy zostać przez nich oceniani. Wtedy przychodzi taka potrzeba wyrzucenia tego z siebie przed kimś obcym, kto nas nie zna i będziemy mieli pewność, że ta rada będzie obiektywna. I właśnie w takich przypadkach ludzie przychodzili do pana Namii. Pytania i problemy były przeróżne, od tych błahych do poważnych, ten jednak żadnego nie bagatelizował i wszystkie traktował na równi. Odpowiadał na każdą wiadomość z równą skrupulatnością, bez wyjątków. To niesamowite jak kącik porad jednego mężczyzny może odmienić czyjeś życie.

"Cuda za rogiem" składają się z kilku części i każda poświęcona jest innemu bohaterowi. Jednak każda z tych historii w jakiś sposób się przeplata. I z czasem okazuje się, że to nie tylko sklepik pana Namii łączy je ze sobą. Muszę przyznać, że bardzo spodobał mi się ten zabieg. Generalnie książka ta ma ogrom plusów, jest czarująca, wspaniała i momentami nawet wzruszająca. Nie widziałam tutaj żadnych minusów. No, może poza jednym... A mianowicie imiona i nazwiska bohaterów czasem mi się nieźle mieszały, ale to z tego względu, że były japońskie i ciężko mi było niektóre z nich zapamiętać. Jak wiadomo, to dość specyficzny język, więc i imiona takie są. Jednak nie jest to jakaś wielka wada, aż tak nie utrudnia to czytania.

Zanim sięgnęłam po tę książkę, to wszędzie ją widziałam. Dosłownie wołała do mnie z Bookstagrama, a i opinie były bardzo pozytywne. Dlatego stwierdziłam, że może warto się na nią skusić, choć nie ukrywam, że z początku podchodziłam do niej sceptycznie. I wiecie co? Nie żałuję ani trochę, że po nią sięgnęłam...

PEŁNĄ OPINIĘ ZNAJDZIECIE NA: http://dominika-m.blogspot.com/2018/09/przedpremierowo-keigo-higashino-cuda-za.html

"Twoja mapa jest jeszcze pusta - jak ta czysta kartka. Jesteś zatem w sytuacji, w której nie wiesz, do czego dążysz i którędy biegnie Twoja droga. Nic dziwnego, że nie wiesz, co począć. [...] Pomyśl jednak o tym w inny sposób. Ponieważ kartka jest czysta, możesz narysować taką mapę, jaką tylko zechcesz, wytyczyć dowolną drogę. Wszystko zależy wyłącznie od Ciebie. Jesteś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Wszyscy, nie wyłączając ekspertów, jesteśmy narażeni na ich oszustwa, kłamstwa i manipulację. Zręczny psychopata potrafi w każdym znaleźć czułą stronę i zagrać na niej koncert."

Robert D. Hare jest emerytowanym profesorem Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie i pionierem w badaniach nad psychopatią. Opracował jedną z najpowszechniej stosowanych metod oceny tego zaburzenia, tj. Skalę Obserwacyjną Skłonności Psychopatycznych.

Wielu z nas, słysząc w wiadomościach o kolejnych zbrodniach czy przestępstwach, z początku reaguje z oburzeniem, odrazą, ale na pewno pojawia się również jakaś ciekawość. "Dlaczego?", "Jak?", "Było planowane, czy nie?" - takie i pewnie wiele innych pytań wtedy kołacze się w głowie, a przynajmniej w mojej tak się dzieje. Wielu seryjnych morderców, ale i innych przestępców, jest psychopatami. Osoby z tym zaburzeniem osobowości są bardzo niebezpieczne. Są w pełni świadome konsekwencji swoich czynów, a jednak nie przejmują się nimi, a już szczególnie uczuciami innych osób. Wykazują przerażający egocentryzm, nie mają skrupułów nie posiadają zdolności do odczuwania empatii czy troski o innych. Jednak to co najbardziej przeraża, to fakt, że osobom postronnym wydają się całkowicie normalni.

Doktor Hare przedstawia nam tutaj charakterystykę niebezpiecznych kobiet i mężczyzn będących psychopatami, opartych na podstawie dwudziestopięcioletnich badań naukowych. Opisuje świat bezwzględnych oszustów, złodziei, gwałcicieli i najgorszych drapieżców. Czy da się przed nimi uchronić? Jak ich rozpoznać? Czy psychopatów powinniśmy uznawać za ludzi chorych czy złych? Na te i wiele innych pytań autor stara się odpowiedzieć w książce "Psychopaci są wśród nas".

Ta książka już od dawna była w mojej biblioteczce i w końcu udało mi się ją przeczytać. I wiecie co? Żałuję, że tak długo kazałam jej czekać! To świetna lektura i można się z niej dowiedzieć naprawdę wielu interesujących rzeczy. Autor nie posługuje się specjalistycznym żargonem, więc język jest łatwy, zrozumiały dla każdego. W przystępny sposób wyjaśnia czym jest psychopatia, jak się objawia a także na co zwracać uwagę. Próbuje również ustalić skąd się bierze, choć tak naprawdę nadal do końca nie wiadomo co jest przyczyną powstawania psychopatii. Przytacza również mnóstwo przypadków, które miał okazję badać. Wskazuje wiele cech i zachowań, którymi charakteryzują się psychopaci, a których my, jako ludzie, na co dzień nie dostrzegamy. Przyznam, że ta pozycja daje wiele do myślenia i nie raz w trakcie czytania zastanawiałam się, czy aby na pewno byłabym w stanie rozpoznać psychopatę.

Pewnie nie raz myśleliście, że gdyby ktoś taki stanął przed wami, od razu umielibyście rozpoznać, że to na bank psychopata. I przyznam szczerze, że też tak myślałam. Otóż nie, prawda jest taka, że nawet najlepsi specjaliści czasem dają się nabrać urokowi psychopatów i sam autor to potwierdza. Robert D. Hare w tej książce uświadamia czytelnikom, że wcale nie tak łatwo jest to rozpoznać i dosłownie każdy może paść ofiarom psychopaty. Oni w zręczny sposób potrafią manipulować ludźmi, czarować swym urokiem i wykorzystywać słabości swych ofiar. Nie mają skrupułów, gdyż nie zależy im na niczym ani na nikim, jedynie na swoim szczęściu i dobrobycie. A jak już kogoś wykorzystają, to porzucają i idą szukać kolejnych naiwnych, twierdząc, że to oczywiście wina ofiary, że dała się nabrać...

Resztę opinii znajdziecie tutaj: http://dominika-m.blogspot.com/2018/09/robert-d-hare-psychopaci-sa-wsrod-nas.html

"Wszyscy, nie wyłączając ekspertów, jesteśmy narażeni na ich oszustwa, kłamstwa i manipulację. Zręczny psychopata potrafi w każdym znaleźć czułą stronę i zagrać na niej koncert."

Robert D. Hare jest emerytowanym profesorem Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie i pionierem w badaniach nad psychopatią. Opracował jedną z najpowszechniej stosowanych metod oceny tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Oczywiście nie wszyscy przestępcy próbują ukryć swoją tożsamość: zbrodniarze polityczni i terroryści chcą, aby świat dowiedział się, kto stoi za ich czynami."

Val McDermid to podobno jedna z najpoczytniejszych autorek kryminałów na świecie. A przynajmniej tak głosi opis na okładce "Anatomii zbrodni". Jak mam być szczera, to osobiście nie znam żadnego z jej kryminałów, ale nic straconego. Wszystko przede mną. Tak czy inaczej, skupmy się na wyżej wymienionej pozycji.

"Anatomia zbrodni. Sekrety kryminalistyki." to książka, w której autorka opowiada o przełomowych sprawach z historii kryminalistyki. Przedstawia nam pierwsze sprawy, które dały początek funkcjonowaniu danych metod, a także ich prekursorów i w jakich okolicznościach w ogóle powstały. Opisuje również osoby, które je udoskonaliły, w jaki sposób oraz kolejne sprawy, w których okazały się one być przydatne i pozwoliły schwytać przestępców. Metody, które przedstawia nam tutaj autorka, to: analiza miejsca zbrodni, badanie pożarów, entomologia, medycyna sądowa, toksykologia, odciski palców (daktyloskopia), rozbryzgi krwi i badanie DNA, antropologia, rekonstrukcja twarzy, informatyka śledcza, psychologia sądowa oraz sala sądowa.

Zaczynając tę książkę miałam już pewne oczekiwania co do niej i chyba spodziewałam się trochę czegoś innego. Myślałam, że będzie tutaj więcej tajników pracy danych specjalistów, że zdradzą nam jakieś ciekawostki, jak to wszystko wygląda od ich strony. I owszem, kilka takich "smaczków" tutaj znajdziemy, jednak nie za dużo. McDermid skupia się przede wszystkim na historii powstawania metod, które przedstawia. Pokazuje nam pierwsze rozprawy sądowe, przy których biegli powoływali się właśnie na nie. Są to głównie stare sprawy, jednak znajdziemy również te bardziej aktualne, gdzie owe metody zostały użyte jako już udoskonalone.

Specjaliści, z którymi rozmawiała autorka, ukazują plusy, jak i minusy danych działów kryminalistyki. Omawiają na co najbardziej zwraca się uwagę w ich pracy, na co mniej - gdyż w nie każdej sprawie działa się tak samo, a także pokazują, że ich praca wcale nie wygląda tak jak w serialach typu "CSI, kryminalne zagadki...". Jest to ciężka praca, która nie zawsze popłaca i nie wszystko jest takie szybkie i kolorowe, jak to pokazują właśnie w TV. Wspominają swoje pierwsze rozprawy sądowe, na których jako biegli musieli udowadniać słuszność danej metody, a gdzie nie zawsze spotykali się ze zgodnością innych i pochwałą, wręcz przeciwnie, niejednokrotnie zostawali zwyzywani od szaleńców i głupców...

Dalszy ciąg opinii znajdziecie tutaj: http://dominika-m.blogspot.com/2018/08/val-mcdermid-anatomia-zbrodni-sekrety.html

"Oczywiście nie wszyscy przestępcy próbują ukryć swoją tożsamość: zbrodniarze polityczni i terroryści chcą, aby świat dowiedział się, kto stoi za ich czynami."

Val McDermid to podobno jedna z najpoczytniejszych autorek kryminałów na świecie. A przynajmniej tak głosi opis na okładce "Anatomii zbrodni". Jak mam być szczera, to osobiście nie znam żadnego z jej kryminałów, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Życie nie daje drugiej szansy. Raz stracone okazje przepadają na zawsze. Życie nie robi prezentów. Życie jest jak miażdżący walec - to despota sprawiający władzę za pomocą jednej tylko broni: czasu. Czas w końcu zawsze wygrywa. Czas to największy morderca w historii."

Okres świąteczny, to czas poświęcony bliskim, pełen przygotowań i radości. Jednak są osoby, które pragną w tym czasie samotności, odpoczynku.

Madeline wyjeżdża do Paryża, aby zaznać trochę spokoju. Wynajmuje wspaniały apartament, który kiedyś był pracownią znanego malarza. Ukryty w pełnym zieleni zaułku, nasiąknięty tajemnicami, jest fascynujący i przepiękny. Madeline jest przekonana, że tutaj upora się z przeszłością, aby móc zacząć nową przyszłość.

W tym samym czasie, dramatopisarz Gaspard, również przylatuje do Paryża. Jak co roku ma w planach napisać sztukę. W tym celu wynajmuje apartament z dala od tłoku i świątecznych przygotowań.

W wyniku nieporozumienia, okazuje się, że Madeline i Gaspard trafiają w to samo miejsce. Skazani są na dzielenie jednej przestrzeni, która niegdyś należała do Seana Lorenza - słynnego artysty, którego ostatnie dzieła zniknęły w tajemniczych okolicznościach...

Obydwoje są zafascynowani geniuszem artysty i jednocześnie zaintrygowani tragicznym losem poprzedniego lokatora. Postanawiają połączyć siły i odzyskać utracone dzieła. Zanim jednak odkryją sekret malarza, najpierw muszą zmierzyć się z własnymi demonami. Kiedy zaczynają swoje prywatne śledztwo, nawet nie zdają sobie sprawy, jak odkrycie prawdy zmieni ich życie...

***

Opis może trochę zapowiadać typowe romansidło. Dwójka ludzi, całkowicie przypadkiem trafia w to samo miejsce, a później już wiadomo jak się wszystko toczy... Jednak nie dajcie się zwieść! W tej książce romansu nie znajdziecie (na szczęście!). Znajdziecie natomiast fascynację sztuką, ciekawą tajemnice do rozwikłania, a także przespacerujecie się ulicami Paryża, Madrytu i Nowego Jorku. Także jeśli lubicie malarstwo, interesuje Was ta tematyka, to na pewno będzie to dla Was świetna książka. Wątek sztuki jest tu dość rozbudowany, gdyż większość akcji toczy się wokół obrazów Seana Lorenza. Jest również wiele porównań do różnych znanych i wybitnych artystów, którzy są wszystkim znani.

Śledztwo, które postanawiają prowadzić nasi bohaterowie, wydaje się całkowicie bezsensowne. Wszystko wskazuje na to, że nie ma powodu, żeby w ogóle się za nie zabierać. Jednak z czasem Madeline i Gaspard, a także my czytelnicy, zaczynamy się w nie wciągać i zastanawiamy się czy aby na pewno jest tak bezsensowne, jak z początku uważaliśmy. Im dalej, tym robi się ciekawiej. Ale... Niestety musiało pojawić się jakieś "ale", a dotyczy ono zakończenia. Jest ono dość przewidywalne, a przynajmniej ja w połowie książki domyśliłam się, co się stanie. Może i nie zepsuło mi to jakoś bardzo przyjemności z czytania, bo mimo wszystko byłam ciekawa jak autor poprowadzi bohaterów do rozwiązania. Jednak nie daje mi to już wtedy aż takiej frajdy, jak wtedy, kiedy zakończenie jest nieprzewidywalne. Ogólnie rzecz biorąc, cała fabuła była ciekawa, był ogromny potencjał, jednak czasem miałam wrażenie, że coś poszło nie tak. Książka momentami nużyła, a cała ciekawość się gdzieś ulatniała, żeby za moment znów się pojawić, po czym znów jej nie było i tak w kółko.

To było moje pierwsze spotkanie z tym autorem i w zasadzie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po jego twórczości. A co za tym idzie, nie miałam też jakichś wielkich oczekiwań co do tej pozycji. Co w niej znalazłam? Mnóstwo opisów, jednak o dziwo, w ogóle mi to nie przeszkadzało. Autor pisze w taki sposób, że czytelnik chłonie treść, jego wyobraźnia pracuje, przez co może wyobrazić sobie to, co czyta. Jednak kiedy przychodzi do dialogów... Cała magia pryska. Nie wiem czy zależy to od bohaterów, którzy zostali tutaj wykreowani w taki, a nie inny sposób, czy w każdej książce Musso tak jest, ale czasem rozmowy bohaterów mnie irytowały. Pełno wykrzykników, jakby ciągle na siebie krzyczeli... W dodatku dodam, że postać Madeline czasem działała mi na nerwy i gdybym ją spotkała, to bym nią potrząsnęła i krzyknęła, żeby się ogarnęła. Z kolei Gasparda polubiłam niemalże od razu, więc przynajmniej wynagrodził mi te braki w żeńskiej bohaterce.

Przyznam Wam szczerze, że mam mieszane uczucia co do tej książki. Z jednej strony mi się podobała, była momentami wciągająca i kiedy odkładałam książkę, to jednak czułam odrobinę tej ciekawości, co będzie dalej. Z drugiej strony, miałam wrażenie, że coś tu nie gra, że mogłoby być lepiej. Autor miał świetny pomysł, ale myślę, że nie do końca wykorzystał swój potencjał. W efekcie, nie jestem zachwycona, chociaż nie jestem też rozczarowana. W ogólnym rozrachunku książka była dobra, ale nic więcej. Myślę, że musicie się przekonać na własnej skórze i sprawdzić czy Wam się spodoba czy też nie. Ja osobiście ani nie polecam, ani nie odradzam tej pozycji.

"Życie nie daje drugiej szansy. Raz stracone okazje przepadają na zawsze. Życie nie robi prezentów. Życie jest jak miażdżący walec - to despota sprawiający władzę za pomocą jednej tylko broni: czasu. Czas w końcu zawsze wygrywa. Czas to największy morderca w historii."

Okres świąteczny, to czas poświęcony bliskim, pełen przygotowań i radości. Jednak są osoby, które pragną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"- [...] Wie pan, co jest największym grzechem ludzkości? [...]

- Nieświadomość."

Kiedy pewnego wieczoru Dona Jonson wraca do domu, strach zaciska pętle na jej szyi i paraliżuje całe ciało. Nie może uwierzyć w to, co widzi, a to, momentalnie przywołuje demony przeszłości. Kiedy za oknem dostrzega sylwetkę mężczyzny, barykaduje się w domu i próbuje wezwać pomoc.

Dwa dni później, policja z Cleveland, odnajduje jej ciało w wannie. Jedynym śladem, który może rzucić nieco światła na okoliczności jej śmierci jest dwudziestoletnie zdjęcie, na którym stoi ta sama kobieta w habicie zakonnym wśród gromadki dzieci. Trop prowadzi do sierocińca, w którym pracowała przed wieloma laty.

W trakcie trwania śledztwa, zaczynają ginąć kolejne osoby. Początkowo prosta sprawa z czasem komplikuje się i na światło dzienne wychodzą przerażające fakty. Dwaj detektywi z wydziału zabójstw - James Adams i David Ross - szybko uświadamiają sobie, że ostateczna prawda została przed nimi ukryta dużo głębiej, niż z początku myśleli.

***

Thomas Arnold, to polski autor piszący pod pseudonimem. I wiecie co? Pisze w taki sposób, że gdybym wcześniej się nie dowiedziała, że autor jest Polakiem, to chyba bym w to nie uwierzyła. Takie książki kojarzą mi się z amerykańskimi pisarzami. Ale to tylko daje do myślenia, że cudze chwalicie, swego nie znacie. "33 dni prawdy" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Thomasa Arnolda, ale na pewno nie ostatnie. Dawno nie czytałam tak dobrego kryminału! Ostatnio naprawdę ciężko mnie czymś zaskoczyć i zaciekawić, jeśli chodzi o tego typu książki. Często zdarza się, że schematy są powielane lub są po prostu nudne. W tym przypadku się miło zaskoczyłam.

Powieść czyta się w zasadzie jednym tchem. Akcja nie zwalnia tempa, niemalże cały czas się coś dzieje. Mamy kilka wątków, które z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego, po czym okazuje się, że jednak wręcz przeciwnie. Z początku myślałam, że może wprowadzić to pewien chaos, ale tak się nie stało. Nieprzewidywalność, brutalność i bohaterowie - wszystko tutaj jest takie, jakie być powinno, czyli świetne! Morderstwa, które w żaden sposób wydają się ze sobą nie łączyć, są ciągiem jednego wydarzenia sprzed lat. Żeby poznać rozwiązanie, trzeba się cofnąć kilkanaście lat wstecz. Coś Wam to przypomina? Już przed sięgnięciem po tę pozycję słyszałam porównanie, że autor pisze książki w stylu Cobena i jest ono w pełni trafne. Pewnie też właśnie dlatego tak bardzo mi się spodobała.

Czytając, z początku miałam w głowie jedną myśl: "co tu się dzieje!?", po czym w trakcie kiełkowała się pewna teoria i już myślałam, że wiem co się stało, że już rozszyfrowałam autora, po czym zagrano mi na nosie i uświadomiono, że tak naprawdę nic nie wiedziałam. Po skończeniu lektury byłam w takim szoku, dosłownie nie wierzyłam w to, co się tam wydarzyło. Jakbym dostała obuchem w głowę. I właśnie to uwielbiam w kryminałach! Kiedy nie potrafię rozgryźć zakończenia. Bo cóż to za frajda z czytania, kiedy książka jest przewidywalna?

Jeśli szukacie dobrego kryminału, który pochłonie Was bez reszty, to z czystym sumieniem mogę Wam polecić "33 dni prawdy". Myślę, że fanom Cobena na pewno przypadnie do gustu. A fakt, że autor jest polakiem, jest tu ogromnym plusem. Thomas Arnold udowadnia, że mamy równie świetnych autorów, których możemy stawiać na równi z zagranicznymi. Jak wcześniej wspominałam, to było moje pierwsze spotkanie z twórczością tego autora, ale na pewno nie ostatnie!

"- [...] Wie pan, co jest największym grzechem ludzkości? [...]

- Nieświadomość."

Kiedy pewnego wieczoru Dona Jonson wraca do domu, strach zaciska pętle na jej szyi i paraliżuje całe ciało. Nie może uwierzyć w to, co widzi, a to, momentalnie przywołuje demony przeszłości. Kiedy za oknem dostrzega sylwetkę mężczyzny, barykaduje się w domu i próbuje wezwać pomoc.

Dwa dni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Oddawaj, gdy cię biją, ale nigdy nie bądź nielojalna. Nigdy. Tylko tchórze potrzebują uciekać się do takich metod. Tchórze i ludzie bez krzty inteligencji."

Zoey Westwood jest mistrzynią kuchni. Mieszka w Nowym Jorku i wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką Sally prowadzi firmę cateringową. Biznes rozwija się coraz lepiej, choć według Sally, nadal nie tak dobrze, jak mogłoby być. Jednak uparta Zoey, nie daje sobie przemówić do rozumu...

O ile życie zawodowe głównej bohaterki idzie w dobrą stronę, tak życie osobiste, już nieco mniej. Jej kontakty z matką są dość specyficzne, zresztą jak sama ta kobieta, w dodatku są źródłem ciągłego stresu. Przyjaciele, a nawet brat Zoey, zaczęli się od niej oddalać. A jakby tego było mało, jej życie uczuciowe leży odłogiem.

Trzydziestka już na karku, wszyscy znajomi zakładają rodziny albo przynajmniej mają partnerów, a ona prócz swojego biznesu nie ma nic. Jednak wszystko zmienia się kiedy na horyzoncie pojawia się seksowny krytyk kulinarny, Matthew Ziegler. Znajomość z tym przystojnym mężczyzną zaczęła się w dość nietypowy sposób, a jak potoczy się dalej?

***

Zoey to z pozoru kobieta silna i niezależna, która ma niewyparzony język i niemal na wszystko znajduje cięte riposty. Choć wydaje się być zadowolona ze swojego życia, to jednak brakuje jej w mężczyzny, do którego może się przytulić czy chociaż normalnie z nim porozmawiać po powrocie do domu z pracy. Tym bardziej, że większość jej znajomych już dawno jest zaręczona, po ślubie lub już oczekuje potomstwa. W dodatku matka i ciotki, jak to często bywa, wywierają na niej presję w tym temacie. Pewnie wiecie o czym mówię. Któż nie ma takich "dobrych ciotek" w swojej rodzinie, które zawsze służą swoimi "złotymi radami"... Jednak jak wiadomo, nie od razu Rzym zbudowano, więc Zoey stara nie brać się do siebie tych wszystkich przytyków. Jest przezabawną osobą i to bardzo mi się w niej podobało. Chociaż czasem zdarzało się, że zaczynała mnie momentami lekko irytować, ale winię za to jej włoskie korzenie, gdyż to przez nie ma wybuchowy temperament i kieruje się często emocjami. Przyznam szczerze, że czasem zaczynałam się z nią utożsamiać i widziałam w niej sporo z własnej osoby.

Książka posiada jeden minus. Miałam wrażenie, że czasami była lekko chaotyczna. Ale poza tym, nie dostrzegam więcej minusów. Chociaż dla niektórych może być schematyczna i przewidywalna, ale tego typu książki już mają to do siebie. Także nie będę zaliczała tego do wad tej pozycji.

Autorka, prócz wątku miłosnego, pokazała jak trudne czasem bywają relacje z innymi, a w szczególności z rodziną i przyjaciółmi, ale jednocześnie jak silne one potrafią być. Mimo wielu nieporozumień i kłótni, zawsze przetrwają, jeśli każdej ze stron zależy.

Z reguły bardzo rzadko sięgam po tego typu książki. Dlaczego? Bo jak wcześniej wspomniałam, z reguły są to powtarzające się schematy, które są aż za bardzo przewidywalne. Osobiście wole, kiedy książka potrafi zaskoczyć, wbić w fotel. Jednak tym razem miałam wielką ochotę przeczytać coś lekkiego, przyjemnego oraz zabawnego. I właśnie taka była ta powieść. Bardzo miło spędziłam przy niej czas, a i nie raz uśmiechnęłam się w trakcie czytania. W dodatku niesamowicie wciąga. Myślę, że to idealna lektura na wakacyjne wieczory czy też dni na plaży.

"Oddawaj, gdy cię biją, ale nigdy nie bądź nielojalna. Nigdy. Tylko tchórze potrzebują uciekać się do takich metod. Tchórze i ludzie bez krzty inteligencji."

Zoey Westwood jest mistrzynią kuchni. Mieszka w Nowym Jorku i wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką Sally prowadzi firmę cateringową. Biznes rozwija się coraz lepiej, choć według Sally, nadal nie tak dobrze, jak...

więcej Pokaż mimo to