Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Dość zgrabnie połączonych ze sobą kilka wątków i fajnie wykorzystane tło Alaski. W klimacie książka jednak jest jakoś naiwna, szczególnie zakończenie mocno przekombinowane. Największym błędem autorki był wybór narracji pierwszoosobowej, nie udało się jej bowiem zróżnicować stylów poszczególnych osób opowiadających swoje historie. Bohaterowie są przez to tak podobni w odbiorze, że idea kilku narratorów traci sens, postacie się rozmywają i nie mają choćby rysu indywidualności. Pozycja raczej dla młodzieży.

Dość zgrabnie połączonych ze sobą kilka wątków i fajnie wykorzystane tło Alaski. W klimacie książka jednak jest jakoś naiwna, szczególnie zakończenie mocno przekombinowane. Największym błędem autorki był wybór narracji pierwszoosobowej, nie udało się jej bowiem zróżnicować stylów poszczególnych osób opowiadających swoje historie. Bohaterowie są przez to tak podobni w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu „Ścieżek północy” natychmiast zarezerwowałam w bibliotece wszystkie pozostałe książki Flanagana. Po przeczytaniu „Księgi ryb” anulowałam rezerwacje… Nie mam problemu z nierealnymi wydarzeniami, dziwacznymi bohaterami, nawet przemocą w literaturze. Mam chyba natomiast problem z chaosem i niespójnością. Początek był dobry, ale potem bardzo ciężko było mi utrzymać koncentrację podczas czytania, wielokrotnie uciekał mi wątek, nie mówiąc o celu czy idei, o których tropieniu w ogóle zapomniałam. Kilkakrotnie zasnęłam, czemu wciąż się dziwię – jak można zasnąć czytając o bardzo zaskakujących wydarzeniach albo brutalnych czynach? Nie wiem. Nieodgadniony paradoks tej książki i potężny wysiłek włożony w jej ukończenie zniechęciły mnie niestety do reszty twórczości autora.

Po przeczytaniu „Ścieżek północy” natychmiast zarezerwowałam w bibliotece wszystkie pozostałe książki Flanagana. Po przeczytaniu „Księgi ryb” anulowałam rezerwacje… Nie mam problemu z nierealnymi wydarzeniami, dziwacznymi bohaterami, nawet przemocą w literaturze. Mam chyba natomiast problem z chaosem i niespójnością. Początek był dobry, ale potem bardzo ciężko było mi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przedostatnia z książek autora, której dotychczas nie przeczytałam. Trzymałam ją długo i na jakąś specjalną okazję, a gdy wreszcie postanowiłam się do niej dobrać, ze smutkiem odkryłam, że Murakami mi się znudził… Wprawdzie jest w tej powieści sporo świeżych elementów (większość wydawca wyjawia na okładce), ale całość mocno osadza się na typowych dla autora motywach i bohaterach (samotni, dobrze zorganizowani, cierpliwie czekający na znaki, przemieszczający się między wymiarami). Książka nie jest zła, czyta się płynnie, momentami z zaciekawieniem, momentami z niesmakiem. Zdecydowanie jednak lepiej zabrać się za nią natychmiast, gdy nabierze się ochoty na Murakamiego, może wtedy będzie podobać się bardziej.

Przedostatnia z książek autora, której dotychczas nie przeczytałam. Trzymałam ją długo i na jakąś specjalną okazję, a gdy wreszcie postanowiłam się do niej dobrać, ze smutkiem odkryłam, że Murakami mi się znudził… Wprawdzie jest w tej powieści sporo świeżych elementów (większość wydawca wyjawia na okładce), ale całość mocno osadza się na typowych dla autora motywach i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść dobrze wyważona. Jest w niej i humor, i poważny komentarz do rzeczywistości. Jest i oryginalność, i motywy klasyczne. Jest i akcja, i senny spokój. Wszystkiego akurat w sam raz, toteż książkę czyta się przyjemnie, nie jest zbyt przewidywalna, nie zdąży się znudzić, a każdy może znaleźć w niej coś, co mu się spodoba. Odradzam tylko wcześniejsze zagłębianie się w opinie i komentarze, które niestety zdradzają ważne elementy fabuły. Znacznie ciekawiej jest dotrzeć do nich samemu, w momencie przewidzianym przez autora, a nie jakiegoś pierwszego z brzegu recenzenta.

Powieść dobrze wyważona. Jest w niej i humor, i poważny komentarz do rzeczywistości. Jest i oryginalność, i motywy klasyczne. Jest i akcja, i senny spokój. Wszystkiego akurat w sam raz, toteż książkę czyta się przyjemnie, nie jest zbyt przewidywalna, nie zdąży się znudzić, a każdy może znaleźć w niej coś, co mu się spodoba. Odradzam tylko wcześniejsze zagłębianie się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo lubię wrażliwość autorki oraz pozostający pod jej wpływem sposób pisania. Mimo tej delikatności potrafi solidnie opowiedzieć o ważnych sprawach, silnych emocjach, mocnych zależnościach. Splata się to w ciekawą i wciągającą całość, której nie sposób odmówić wyjątkowości. Warto znać jednak wcześniejsze książki Delphine (zwłaszcza „Nic nie oprze się nocy”), bo sporo tu do nich nawiązań.

Bardzo lubię wrażliwość autorki oraz pozostający pod jej wpływem sposób pisania. Mimo tej delikatności potrafi solidnie opowiedzieć o ważnych sprawach, silnych emocjach, mocnych zależnościach. Splata się to w ciekawą i wciągającą całość, której nie sposób odmówić wyjątkowości. Warto znać jednak wcześniejsze książki Delphine (zwłaszcza „Nic nie oprze się nocy”), bo sporo tu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na okładce wyczytamy dwie rzeczy o autorce: jest felietonistką oraz jest terapeutką. I bez tego dałoby się zgadnąć. Autorkę-felietonistkę łatwo poznać po ciętym, plastycznym języku oraz krótkich rozdziałach, z których każdy jest małą całością (dzięki temu nieźle się czyta). Każdy rozdział próbuje też obiecać coś na przyszłość (co akurat jest dosyć męczące). Autorkę-terapeutkę łatwo poznać po zestawie „przygód”, które przydarzają się Dziuni. Wyglądają mi na zlepek traumatycznych przeżyć, o których opowiadały Nowakowskiej jej klientki. Myślę, że całość celowo ma przytłaczać i jest przerysowana, by pokazać czytelnikowi pewne psychologiczne zależności, np. że dzieci odrzucane przez otoczenie nie wierzą w swoją wartość; że choć starają się nie czuć i nie myśleć - to nie działa; że dają się wykorzystywać i sobą manipulować, bo nawet nie wiedzą, że mogłoby być inaczej. Na zimno to takie oczywistości, ale w praktyce już nie zawsze, więc książce ciężko odmówić pewnej wartości uświadamiającej. Jedynie co chyba jej nie służy, to zmyłkowe imię (pseudo?) bohaterki i tytuł – kojarzy się raczej z chichoczącą, głupią i pustą lalą. Tymczasem powieściowej Dziuni nie brakuje ani inteligencji, ani głębi. Niestety pewnie lżej by jej było w życiu, gdyby była prawdziwą pustą dziunią.

Na okładce wyczytamy dwie rzeczy o autorce: jest felietonistką oraz jest terapeutką. I bez tego dałoby się zgadnąć. Autorkę-felietonistkę łatwo poznać po ciętym, plastycznym języku oraz krótkich rozdziałach, z których każdy jest małą całością (dzięki temu nieźle się czyta). Każdy rozdział próbuje też obiecać coś na przyszłość (co akurat jest dosyć męczące)....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie mam pojęcia o kuchni arabskiej, ani o przyprawach, a po książkę sięgnęłam, ponieważ przyśniła mi się część jej tytułu. Wygooglawszy okładkę uznałam, że spróbuję udać się w tym nieznanym mi kierunku w „odyseję aromatyczną” . No cóż, zawsze warto zgłębiać nowe nurty, ale ja chyba jednak powinnam była poprzestać na jakimś artykule z ładnymi zdjęciami. W książce zdjęcia są, ale słabej jakości, a wtrącane bez żadnej zasady czy wyróżnienia opisy przypraw oraz przepisy zlewają się z całością. Przez to wydanie wygląda jak sprzed dwudziestu lat (nawet upewniłam się w stopce redakcyjnej, widnieje tam rok 2016). W samej treści autor ma ambicję, by wywieść od handlu przyprawami dzisiejsze zjawisko globalizacji. Odnosi się też do wielu wydarzeń, postaci, zwyczajów z przeszłości i rzeczywiście można wyczuć w książce arabski klimat. Jednocześnie jest trochę… nudno i – jak dla mnie – ciężko przekłada się na polską rzeczywistość. Być może dlatego jakoś mało utrwaliłam i wciąż muszę mówić, że nie mam pojęcia o kuchni arabskiej, ani o przyprawach. Nie znalazłam też przepisu, który miałabym ochotę wypróbować, choć niektóre zrobiły na mnie wrażenie, zwłaszcza ten: „Daktyle zagniatane z szarańczą i przyprawami korzennymi. (…) Znajdź stado szarańczy odpoczywające po długim locie i zbierz owady do koszyczka z pokrywką…”.

Nie mam pojęcia o kuchni arabskiej, ani o przyprawach, a po książkę sięgnęłam, ponieważ przyśniła mi się część jej tytułu. Wygooglawszy okładkę uznałam, że spróbuję udać się w tym nieznanym mi kierunku w „odyseję aromatyczną” . No cóż, zawsze warto zgłębiać nowe nurty, ale ja chyba jednak powinnam była poprzestać na jakimś artykule z ładnymi zdjęciami. W książce zdjęcia są,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie za bardzo wierzyłam w negatywne opinie, myśląc sobie, że to niemożliwe, by aż tak sknocić książkę o Islandii (lub o jakimkolwiek ciekawym miejscu, jeśli przez lata zbierało się tam doświadczenia). Jednak rzeczywiście w pozycji tej mało jest o Islandii, więcej o wszystkim i niczym. Prędzej dałoby się to łyknąć jako kolejną część „Rzeczy pierwszych” – książki jawnie autobiograficznej. Sięgając zaś po istniejącą pozycję, czytelnik może poczuć się oszukany tytułem i kilkoma zdjęciami, które sugerują, że bohaterem będzie Islandia. Niestety aż żal bierze, że Hubert nie zadał sobie trudu, by sięgnąć do jakichkolwiek źródeł, obserwacji, pomysłów. Mógł chociaż pokusić się o nieco szerszy sposób patrzenia, niż ten, który jako pierwszy (i jedyny?) przyszedł mu na myśl.

Nie za bardzo wierzyłam w negatywne opinie, myśląc sobie, że to niemożliwe, by aż tak sknocić książkę o Islandii (lub o jakimkolwiek ciekawym miejscu, jeśli przez lata zbierało się tam doświadczenia). Jednak rzeczywiście w pozycji tej mało jest o Islandii, więcej o wszystkim i niczym. Prędzej dałoby się to łyknąć jako kolejną część „Rzeczy pierwszych” – książki jawnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam kilka miesięcy po pobycie w NY. Dzięki temu przyjemnie znane były mi opisywane miejsca. Co do niektórych – żałuję, że ich nie odwiedziłam. Sama książka jak dla mnie jest dobrze napisana – z jednej strony lekki styl, sporo ciekawostek, logicznie poukładane rozdziały. Z drugiej strony czuć jej merytoryczną siłę – autorka ma zacięcie, by nie tylko opisać wybraną sprawę dogłębnie, ale też postarać się o szerszy kontekst i/lub nieszablonowe punkty widzenia, co sprawia, że ta lektura to coś więcej niż przewodnik. Warto jednak wiedzieć, że wybór treści jest raczej subiektywny – niektóre z typowo przewodnikowych kwestii są pominięte, za to pojawia się szereg problemów społecznych, informacji historycznych, socjologicznych, kulturowych. Zatem najlepiej potraktować tę pozycję jako przewodnika uzupełnienie lub podsumowanie nowojorskiej wyprawy.

Przeczytałam kilka miesięcy po pobycie w NY. Dzięki temu przyjemnie znane były mi opisywane miejsca. Co do niektórych – żałuję, że ich nie odwiedziłam. Sama książka jak dla mnie jest dobrze napisana – z jednej strony lekki styl, sporo ciekawostek, logicznie poukładane rozdziały. Z drugiej strony czuć jej merytoryczną siłę – autorka ma zacięcie, by nie tylko opisać wybraną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mamy do czynienia ze zgrabnie napisaną broszurą edukacyjną. Ciekawy problem etyczny oraz lekkie pióro autorki sprawiają, że książkę czyta się szybko i dość przyjemnie. Jednak rozwiązanie, do którego nachalnie Picoult zmierza, ma charakter nie tylko moralizatorski, ale i tak banalny, by przekaz zrozumiało nawet dziecko. Zamieszczone na końcu 'pytania do dyskusji' wprost klasyfikują tę lekturę jako pozycję dla szkolnego klubu czytelniczego. W sumie nie ma w tym nic złego, jeśli akurat tego szukamy. Jeśli natomiast ktoś chce poczytać o bardziej prawdziwych obliczach rasizmu w USA, lepiej sięgnąć np. po 'Amerykaana'.

Mamy do czynienia ze zgrabnie napisaną broszurą edukacyjną. Ciekawy problem etyczny oraz lekkie pióro autorki sprawiają, że książkę czyta się szybko i dość przyjemnie. Jednak rozwiązanie, do którego nachalnie Picoult zmierza, ma charakter nie tylko moralizatorski, ale i tak banalny, by przekaz zrozumiało nawet dziecko. Zamieszczone na końcu 'pytania do dyskusji' wprost...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okrucieństwo wojny i słodycz miłości. Przeciwstawienie tych motywów w literaturze rzadkością nie jest. Zatem wg mnie książka broni się nie tyle tematem, co sposobem opowiadania, językiem, konstrukcją. Są naprawdę dobre, a całość przemyślana i dopracowana w szczegółach. Czyta się gładko, akcja wciąga.

Nie dajcie się jednak oszukać okładce – zdjęcie Amy z kwiatem we włosach oraz komentarz „zniewalająco piękna powieść” sugerują, że będzie więcej o słodkiej miłości. Tymczasem zdecydowanie więcej jest o straszliwych problemach okołowojennych. Miłość, rodzina i dość sennie opisywane życie cywilne pojawiają się niemal wyłącznie po to, by czytając bardziej związać się z bohaterami i silniej odczuwać ich cierpienia oraz konsekwencje traumy. Osobiście nie zaryzykowałabym też nazwania „piękną” powieści, w której główny wątek oscyluje wokół znęcania się, upokarzania, zabijania, chorób i głodu (PEGI 18).

Okrucieństwo wojny i słodycz miłości. Przeciwstawienie tych motywów w literaturze rzadkością nie jest. Zatem wg mnie książka broni się nie tyle tematem, co sposobem opowiadania, językiem, konstrukcją. Są naprawdę dobre, a całość przemyślana i dopracowana w szczegółach. Czyta się gładko, akcja wciąga.

Nie dajcie się jednak oszukać okładce – zdjęcie Amy z kwiatem we włosach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zainteresował mnie wygląd tej książeczki. Nietypowy format, nietypowa okładka – ni to poradnik, ni modlitewnik, takie zagadkowe coś. Pomyślałam, że może treść również będzie nietypowa, ale spotkał mnie lekki zawód. Jest sobie raczej pospolity bohater, ma różne doświadczenia i trochę przygód. Najlepsza wydaje mi się środkowa część, dotycząca relacji z ojcem, tam też pojawia się wyjaśnienie tytułu. Co do części pierwszej i trzeciej (wyprawy z lataniem i wyprawy z pływaniem) – momentami są nawet zabawne, ale właściwie nie rozumiem, po co są. Nie wykryłam jakiejś ogólnej idei, celu, zamysłu, który mógłby uzasadnić powstanie (i przeczytanie!) tej pozycji.

Zainteresował mnie wygląd tej książeczki. Nietypowy format, nietypowa okładka – ni to poradnik, ni modlitewnik, takie zagadkowe coś. Pomyślałam, że może treść również będzie nietypowa, ale spotkał mnie lekki zawód. Jest sobie raczej pospolity bohater, ma różne doświadczenia i trochę przygód. Najlepsza wydaje mi się środkowa część, dotycząca relacji z ojcem, tam też pojawia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Prosty manewr z częstymi zmianami wątków sprawia, że czyta się przyjemnie, a poszczególne historie mają siłę wciągającą. Jedynie opowieść o Tao wydaje mi się niezbyt przekonująca. Po pierwsze rozwiązanie jest przewidywalne, po drugie postapokaliptyczna część jakoś gryzie się z całością. Wizje przyszłości chyba nie będą najmocniejszą stroną autorki. Niemniej sam pomysł trzech platform czasowych z luźnym powiązaniem: przeszłość – teraźniejszość – przyszłość podoba mi się. Idea troszeczkę jak z „Atlasu chmur”, w którym zagrało to bardzo spójnie.

Prosty manewr z częstymi zmianami wątków sprawia, że czyta się przyjemnie, a poszczególne historie mają siłę wciągającą. Jedynie opowieść o Tao wydaje mi się niezbyt przekonująca. Po pierwsze rozwiązanie jest przewidywalne, po drugie postapokaliptyczna część jakoś gryzie się z całością. Wizje przyszłości chyba nie będą najmocniejszą stroną autorki. Niemniej sam pomysł...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sympatyczna, krótka, pogodna opowiastka. Przypomina mi trochę (również norweski) „Rachunek” Karlssona. Jeden wiodący wątek, jeden główny problem – czy prosty, czy głęboki zależy raczej od nastawienia czytelnika. Ciekawe natomiast jest samo beztroskie podważanie pewnych utartych schematów. Czy można zwinąć się z korpo i przestać zarabiać? Czy można hodować łosia zamiast psa? Czy można zaprzyjaźnić się z kimś, kto nas okrada? A czemu właściwie nie? I czy w ogóle trzeba się nad tym jakoś specjalnie zastanawiać? To trochę dziecinne i jakby bajkowe, ale też trochę prawdziwe – chyba każdy ma czasem ochotę zerwać z porządnym życiem, pobujać się bez celu i zobowiązań. Przyjemnie chociaż o tym poczytać…

Sympatyczna, krótka, pogodna opowiastka. Przypomina mi trochę (również norweski) „Rachunek” Karlssona. Jeden wiodący wątek, jeden główny problem – czy prosty, czy głęboki zależy raczej od nastawienia czytelnika. Ciekawe natomiast jest samo beztroskie podważanie pewnych utartych schematów. Czy można zwinąć się z korpo i przestać zarabiać? Czy można hodować łosia zamiast psa?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeglądając inne opinie dziwiłam się, jak ludzie różnie odbierają tę książkę. Osobiście mam wrażenie, że autorowi nie zależało ani na przekonaniu kogoś do przeprowadzki na wieś, ani na ocenianiu, jaki styl życia ma większą wartość, ani nawet na wychwalaniu cudownego regionu. Zależy mu natomiast na przedstawieniu punktu widzenia rdzennego mieszkańca Krainy Jezior. Ma to być przeciwwaga dla poetyckich sielanek oraz przewodników turystycznych, które dominują w literaturze o okolicach. Widzimy zatem zwykłą rzeczywistość: plusy i minusy życia na farmie. Widzimy owce - sukcesy w hodowli i mnóstwo problemów. Widzimy wspomnienia z dzieciństwa, codzienną pracę, przyrodę. Autor nie porywa się na formułowanie zbyt wielu uogólnień, pisze głównie o swoich doświadczeniach, przez co opowieść jest dość bezpośrednia, czuć w niej autentyczność. Dla mnie to najmocniejsza strona książki. Gwiazdki także za sprytną konstrukcję (nie nudzi się) i oryginalność (naprawdę ciężko tej pozycji zarzucić powielanie oklepanych tematów).

Przeglądając inne opinie dziwiłam się, jak ludzie różnie odbierają tę książkę. Osobiście mam wrażenie, że autorowi nie zależało ani na przekonaniu kogoś do przeprowadzki na wieś, ani na ocenianiu, jaki styl życia ma większą wartość, ani nawet na wychwalaniu cudownego regionu. Zależy mu natomiast na przedstawieniu punktu widzenia rdzennego mieszkańca Krainy Jezior. Ma to być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z zasady nie komentuję książek, które czytam z dziećmi, ale tym razem nie mogę otrząsnąć się z szoku, więc to zrobię. Owa przedpotopowa pozycja wciąż figuruje na liście lektur szkolnych, ale chyba już żaden nauczyciel jej nie wybiera. Oby! Osobiście uważam, że książka jest szkodliwa i odradzam podsuwanie jej dzieciom, ponieważ ciężko potem odpowiadać na pojawiające się pytania, np. jakim cudem rodzice ukryli przed dziećmi (8 i 11 lat) kolejną ciążę mamy? I po co? Dlaczego była to tajemnica aż do chwili pojawienia się noworodka w domu? Czemu tata nie umie w domu znaleźć jajek, ani zagrzać mleka? No i dlaczego główna bohaterka jest tak źle traktowana? Głównie przez rodziców, co w nosie mają wszystkie jej emocje i potrzeby (które Kasia coraz bardziej desperacko manifestuje). Co gorsza dorośli w tej książce obrażają się, ignorują, manipulują, obiecują i nie dotrzymują, a ich oczekiwania są rozmiarów kosmosu. Swoje frustracje i złość Kasia odreagowuje w szkole, gdzie również nie może liczyć na żadną pomocną dłoń, czy choćby minimum zrozumienia, ale za to otrzymuje powiększony zestaw wymagań, krytyki, kar. „Niedobrze, Kasiu…” – powtarza jej nauczycielka, dziewczynka na lekcjach nie może się skupić, zaczyna dostawać same dwóje, inne dzieci przestają ją lubić.

Najcięższe wydaje się w tej książce czarno-białe podejście do rzeczywistości. Absolutny brak zrozumienia, czy choćby akceptacji przeżywania problemów lub trudnych emocji u dziecka (Kasia jest napiętnowana jako z ł a dziewczynka), natomiast postępowanie dorosłych zawsze jest słuszne (choć bywa całkiem dziwaczne i krzywdzi innych). Nie liczą się też żadne wartości, relacje, miłość, rodzina – najważniejsze są oceny szkolne, rywalizacja oraz behawioralne kary i nagrody.

Oczywiście na koniec książki Kasia się „poprawia”. Staje się grzeczna jak anioł – cichutka, uśmiechnięta, posłuszna, usłużna, mistrzowsko tłumi emocje, potrzeby innych przedkłada nad swoje, nie wyraża własnego zdania (o tak, wykształcenie tych cech jest bardzo przydatne w życiu – o ile nie potrzebuje się poczucia własnej wartości i nie chce się niczego osiągnąć).

Niestety w prawdziwym życiu nie byłoby możliwe, by ośmioletnia dziewczynka – tak samotna i napiętnowana jak Kasia, bez żadnych pozytywnych wzorców i jakiegokolwiek wsparcia ze strony dorosłych wyszła z błędnego koła „złego zachowania” i obrywania napomnień i kar.

Podsumowując – książka ciekawa wyłącznie jako studium tego, z jakim brakiem szacunku pół wieku temu traktowało się dzieci. Ewentualnie do analizy na warsztatach dla rodziców – jak trudności ze sobą się wiążą i narastają lawinowo, jeśli nic się z nimi nie robi. Sama autorka już nie żyje, zatem nic więcej nie napisze – moja córka na tę wiadomość odetchnęła z ulgą…

Z zasady nie komentuję książek, które czytam z dziećmi, ale tym razem nie mogę otrząsnąć się z szoku, więc to zrobię. Owa przedpotopowa pozycja wciąż figuruje na liście lektur szkolnych, ale chyba już żaden nauczyciel jej nie wybiera. Oby! Osobiście uważam, że książka jest szkodliwa i odradzam podsuwanie jej dzieciom, ponieważ ciężko potem odpowiadać na pojawiające się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie da się ukryć, że ta książka to masakra. Do przeczytania skusiły mnie główny pomysł autora i obietnice czarnego humoru. Wyglądało to kontrowersyjnie, interesująco, świeżo. I rzeczywiście – podstawowa idea ma potencjał, da się też dostrzec kilka ciekawych momentów. Odnoszę jednak wrażenie, że autor w ogóle nie weryfikował swoich pomysłów – napisał wszystko, co też przyszło mu do głowy, przyśniło się, spodobało w sieci. Całość grzęźnie na strasznych manowcach (dosłownie to w lesie), nie trzyma się za bardzo kupy i poziom lektury z każdą stroną staje się tak słaby, że aż czytelnik się zastanawia, jak można było coś takiego bezobciachowo wydać.

Nie da się ukryć, że ta książka to masakra. Do przeczytania skusiły mnie główny pomysł autora i obietnice czarnego humoru. Wyglądało to kontrowersyjnie, interesująco, świeżo. I rzeczywiście – podstawowa idea ma potencjał, da się też dostrzec kilka ciekawych momentów. Odnoszę jednak wrażenie, że autor w ogóle nie weryfikował swoich pomysłów – napisał wszystko, co też...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść jest dobra. Przemyślana, dopracowana, bohaterowie są wyraziści, a wątki interesująco nakreślone. Autor ma szczególny dar opisywania procesów – skupiamy się na rosnącym napięciu, wciągającej akcji, a potężne zmiany w życiu bohaterów dokonują się w międzyczasie w sposób zaskakująco spójny i naturalny. Dzięki temu nawet największe tragedie nie wyrywają z zaczytania.

Warto jedynie unikać uprzedniego przeglądania recenzji i nawet opisu z tyłu okładki. Wydawca ujawnia tam coś, co autor miał zamiar zrobić dopiero około setnej strony. Tak się nie robi :/

Powieść jest dobra. Przemyślana, dopracowana, bohaterowie są wyraziści, a wątki interesująco nakreślone. Autor ma szczególny dar opisywania procesów – skupiamy się na rosnącym napięciu, wciągającej akcji, a potężne zmiany w życiu bohaterów dokonują się w międzyczasie w sposób zaskakująco spójny i naturalny. Dzięki temu nawet największe tragedie nie wyrywają z zaczytania.
...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Styl rozpoznawalny na pierwszy rzut oka, dla każdego kto miał styczność z „Arystokratką…”. Ciężko też uniknąć porównań, ale może nie ma potrzeby w nie brnąć. Sam „Dziennik…” czyta się lekko i szybko. Nie należy spodziewać się mega głębokich prawd, rozwikływania tajemnic ani napadów szalonego śmiechu. Całość ma formę zapisu obserwacji kasztelana, który nie ma specjalnej potrzeby drążenia spraw, ale relacjonuje je bardzo obrazowo, sprytnie, wciągająco oraz – co również ważne dla czytelnika – krótko i zwięźle.

Styl rozpoznawalny na pierwszy rzut oka, dla każdego kto miał styczność z „Arystokratką…”. Ciężko też uniknąć porównań, ale może nie ma potrzeby w nie brnąć. Sam „Dziennik…” czyta się lekko i szybko. Nie należy spodziewać się mega głębokich prawd, rozwikływania tajemnic ani napadów szalonego śmiechu. Całość ma formę zapisu obserwacji kasztelana, który nie ma specjalnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rzadko trafiam na książkę, która byłaby tak niestrawna… Wydawca na okładce twierdzi, że powieść ta „budzi zachwyt”, ale ciężko się domyślić, co konkretnie miałoby ten zachwyt budzić. Raczej nie forma – język większości bohaterów jest straszny i brzmi mocno nienaturalnie (może w oryginale wygląda lepiej, ale nie mam ochoty, by to sprawdzić). Trudno też się zachwycić treścią – wprawdzie niesie ona kilka ciekawych historii, ale ich wspólną osią pozostają niemal wyłącznie konflikty, przemoc, seks. Rzecz jasna rozumiem występowanie owych motywów w literaturze, ale dość ciężko znieść, kiedy wszyscy bohaterowie-narratorzy doświadczają rzeczywistości w tak podobny sposób i też tak podobnie o niej mówią. Nie znajduję zatem żadnego uzasadnienia dla szalonej objętości „Krótkiej historii…”. Gdyby całość liczyła do 300 stron, pewnie brakłoby mi determinacji, by nazwać ją niestrawną.

Z pewnością autor włożył w tę książkę sporo pracy i wysiłku – i może za to ten cały Booker. Może również za jamajskość, którą osobiście postrzegam jako jedyny plus. Odczułam bowiem potrzebę poczytania o historii Jamajki, która (w odróżnieniu od samej powieści) okazała się bardzo ciekawa.

Rzadko trafiam na książkę, która byłaby tak niestrawna… Wydawca na okładce twierdzi, że powieść ta „budzi zachwyt”, ale ciężko się domyślić, co konkretnie miałoby ten zachwyt budzić. Raczej nie forma – język większości bohaterów jest straszny i brzmi mocno nienaturalnie (może w oryginale wygląda lepiej, ale nie mam ochoty, by to sprawdzić). Trudno też się zachwycić treścią...

więcej Pokaż mimo to