-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać460
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
Mocno przereklamowana. Akcja wolna, nużąca. Wszystkie zachwyty - w mojej ocenie dość dziwne.
Mocno przereklamowana. Akcja wolna, nużąca. Wszystkie zachwyty - w mojej ocenie dość dziwne.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-09-09
Mam wrażenie, że z każdą kolejną książką autorka stawia nas przed coraz mocniejszymi wrażeniami operując przy tym coraz bardziej oszczędnym językiem. Dzięki temu zabiegowi forma staje się adekwatna do treści i powoduje, że nie tylko zanurzamy się w świecie, który nam pokazano (patrząc na niego oczami bohaterki), ale stajemy podatni na wszelkie emocje, które Marta (główna bohaterka) ma w sobie. Opowieść nie traci przy tym nic ze swojej mroczności i głębi. Przeciwnie, staje się jeszcze bardziej sugestywna i wyczerpuje nas emocjonalnie.
Opis książki na okładce i tutaj nie oddaje treści powieści. To już nie jest historia stalkingu i strachu jak "Witaj w domu, kochanie!". Co więcej bohaterką wcale nie jest Anka z poprzedniej powieści. Tym razem mamy do czynienia z mocnym psychologicznym thrillerem. Jest strach ale też krew, przemoc, intryga, w końcu również śmierć jednego z bohaterów. Jest niejednoznaczne zakończenie i przerażenie, z którym zostaje czytelnik: jak to możliwe?!
Książka jest nie tylko thrillerem psychologicznym ale również serią "pocztówek ze szpitala psychiatrycznego". Nieliniowa fabuła sprawia, że przeczuwamy co stanie się pod koniec powieści (nie do końca nam się to jednak udaje) a nasze emocje są jeszcze bardziej wystawione na próbę. Skoro strach doprowadził Martę do charakterystycznego budynku szpitala w Tworkach, to co jeszcze musi przeżyć, żeby wylądować w tym miejscu? Perspektywa nieprzewidywalnego rozwoju wydarzeń sprawia więc, że czujemy się jeszcze bardziej napięci.
Książka jest znakomicie napisana, zaskakuje zakończeniem i skłania do myślenia. O własnym bezpieczeństwie oraz skutkach efektu motyla - gdy jedna zrobiona rzecz staje się powodem dalszej eskalacji wydarzeń. I nie mówię w tym momencie tylko o podstawowej fabule ale również o osobistej historii Marty. Karma wraca? Jesteśmy kowalami własnego losu? W zasadzie oba te twierdzenia wydają się być prawdziwe.
Mam wrażenie, że z każdą kolejną książką autorka stawia nas przed coraz mocniejszymi wrażeniami operując przy tym coraz bardziej oszczędnym językiem. Dzięki temu zabiegowi forma staje się adekwatna do treści i powoduje, że nie tylko zanurzamy się w świecie, który nam pokazano (patrząc na niego oczami bohaterki), ale stajemy podatni na wszelkie emocje, które Marta (główna...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-06-01
2016-05-20
Krótki opis fabuły znajdujący się na stronie oraz okładce nie oddaje tego, co kryje się w środku. Sięgając po książkę spodziewałam się, że autorka nie zawiedzie i znów skupi się mocno na warstwie psychologicznej, "Witaj w domu..." mnie jednak zaskoczyło. To nie jest kryminał - jak mogłoby wynikać z opisu. To dość przerażająca historia metamorfozy pogodnej, cieszącej się życiem kobiety w psychologiczny wrak, którym staje się pod wpływem długotrwałego strachu. Bardzo żywy opis emocji, które mieszczą się pomiędzy syndromem sztokholmskim a posttraumatycznym syndromem długotrwałego stresu. Na rozbudowaną i znakomicie opisaną warstwę psychologiczną głównej bohaterki nakłada się fabuła. Nie spojlerując: całość tworzy mroczny thriller psychologiczny, którego czytanie sprawia, że wstajesz w nocy, by sprawdzić, czy wszystkie okna masz w domu zamknięte. Ja w każdym razie się bałam. Potem pożyczyłam książkę mamie, która jest w trakcie i ma dokładnie to samo: wstaje w nocy, by upewnić się, że nikt jej nie chodzi po mieszkaniu. Ojciec się z niej nabija ale już wpisał się do kolejki czytających :-) Podsumowując: ta książka działa. Nie tylko trzyma znakomicie w napięciu ale również otwiera oczy.
Krótki opis fabuły znajdujący się na stronie oraz okładce nie oddaje tego, co kryje się w środku. Sięgając po książkę spodziewałam się, że autorka nie zawiedzie i znów skupi się mocno na warstwie psychologicznej, "Witaj w domu..." mnie jednak zaskoczyło. To nie jest kryminał - jak mogłoby wynikać z opisu. To dość przerażająca historia metamorfozy pogodnej, cieszącej się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Poruszająca serca wszystkich kobiet z nadwagą historia dorastającej grubaski, która w imię miłości postanawia ująć sobie obroku. Typowa historia z gatunku "anorektyczki mają lepiej" utrwalająca przekonanie, że żeby zasłużyć na miłość trzeba koniecznie być szczupłym i pięknym.
Osobiście wolałabym historię o nastolatce, która odnajduje szczęście POMIMO swojej otyłości a nie kolejną, powielającą stereotyp historyjkę o odchudzaniu.
Rozumiem, że ta książka trafia do wszystkich niezadowolonych ze swojej figury kobiet, ale czy poza tym jest literackim odkryciem? Wątpię. Zanim dacie kolejne 8-10 gwiazdek zastanówcie się, czy przypadkiem ta powieść nie jest jak Kate Moss w świecie literackich wzorców.
Poruszająca serca wszystkich kobiet z nadwagą historia dorastającej grubaski, która w imię miłości postanawia ująć sobie obroku. Typowa historia z gatunku "anorektyczki mają lepiej" utrwalająca przekonanie, że żeby zasłużyć na miłość trzeba koniecznie być szczupłym i pięknym.
Osobiście wolałabym historię o nastolatce, która odnajduje szczęście POMIMO swojej otyłości a nie...
Na pewno niezwykła literacko, choć przyznaję bolesna w swej dosadności. Wielkie brawa dla tłumacza, któremu udało się oddać cyniczny, brutalny, fizjologiczny wręcz język Jedlinek.
Znakomite studium toksycznych relacji z matką oraz tego, co pozostaje z kobiety, gdy zbyt długo tkwi w samotności i zmaga się ze swoją niezaspokojoną seksualnością. Odpowiadające na nurtujące nas niekiedy pytania kim są tajemnicze kobiety, które mimo iż przekroczyły czterdziestkę wciąż chodzą na niedzielne spacery ze swoimi matkami. Wyglądając jak ich klony a równocześnie szczerze ich nienawidząc.
Wielki plus za obrazowy język, dosadność przekazu oraz znakomite studium psychologiczne starej panny. Jedlinek nie zawodzi.
Na pewno niezwykła literacko, choć przyznaję bolesna w swej dosadności. Wielkie brawa dla tłumacza, któremu udało się oddać cyniczny, brutalny, fizjologiczny wręcz język Jedlinek.
Znakomite studium toksycznych relacji z matką oraz tego, co pozostaje z kobiety, gdy zbyt długo tkwi w samotności i zmaga się ze swoją niezaspokojoną seksualnością. Odpowiadające na nurtujące...
Ważkie, poważne, smutne tematy, które dobremu pisarzowi powinny dawać prawdziwe pole do popisu i dramaturgii. Niestety, po raz kolejny autorka udowadnia, że jej styl pisarski to latynoska soap-opera. Wątki i poważne kwestie poruszane są pobieżnie, bez pogłębienia. Język jest boleśnie prosty, miejscami knajacki. Nie zrozumcie mnie źle - uważam, że są literacko uzasadnione przypadki użycia wulgaryzmów, bo nie każda kurwa jest kurtyzaną - ale lubię jednak, gdy prostota literacka nie jest aż tak bolesna. Mega minus za brak jakichkolwiek walorów językowych oraz powierzchowność opisów i ocen.
Ważkie, poważne, smutne tematy, które dobremu pisarzowi powinny dawać prawdziwe pole do popisu i dramaturgii. Niestety, po raz kolejny autorka udowadnia, że jej styl pisarski to latynoska soap-opera. Wątki i poważne kwestie poruszane są pobieżnie, bez pogłębienia. Język jest boleśnie prosty, miejscami knajacki. Nie zrozumcie mnie źle - uważam, że są literacko uzasadnione...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toO ile "Diabeł... u Prady" jest tylko irytujący, to ta pozycja jest jeszcze odtwórczą próbą zarobienia więcej na identycznym niemalże scenariuszu. Nie wiem, czy autorka jest aż tak cyniczna, czy może tak nisko ocenia intelekt swoich czytelników.
O ile "Diabeł... u Prady" jest tylko irytujący, to ta pozycja jest jeszcze odtwórczą próbą zarobienia więcej na identycznym niemalże scenariuszu. Nie wiem, czy autorka jest aż tak cyniczna, czy może tak nisko ocenia intelekt swoich czytelników.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKolejna pozycja, dla której szkoda niszczyć paznokcie na klawiaturze. Jeśli ktoś nie rozumie przyczyn mojej jedynki, to zachęcam do przeczytania innych krytycznych recenzji - wyczerpały temat.
Kolejna pozycja, dla której szkoda niszczyć paznokcie na klawiaturze. Jeśli ktoś nie rozumie przyczyn mojej jedynki, to zachęcam do przeczytania innych krytycznych recenzji - wyczerpały temat.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDość irytujące są w tej pozycji próby przekonania czytelnika, że istnieje w dzisiejszych czasach ktoś (nawet gdyby był to mężczyzna), kto nie rozpoznaje nazwiska Prada albo Armani. Książkę czyta się w związku z tym z pewną dozą irytacji - bohaterki są aż nazbyt czarno-białe. Bidulka Andy i smoczyca Miranda. Żadnych szarości i wątpliwości, co do tego, kto tu jest szwarccharakterem. Rozumiem potrzebę przerysowania celem uzyskania efektu komicznego, ale niestety tu subtelna granica została przekroczona.
Dość irytujące są w tej pozycji próby przekonania czytelnika, że istnieje w dzisiejszych czasach ktoś (nawet gdyby był to mężczyzna), kto nie rozpoznaje nazwiska Prada albo Armani. Książkę czyta się w związku z tym z pewną dozą irytacji - bohaterki są aż nazbyt czarno-białe. Bidulka Andy i smoczyca Miranda. Żadnych szarości i wątpliwości, co do tego, kto tu jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toFabuła jest tak dramatycznie naciągana, że zdumienie odbiera siły na analizowanie innych elementów powieści. Zwyczajnie czytasz z otwartymi ustami nie wierząc, że ktoś jeszcze porywa się na tak karkołomne pomysły jak "niespodziewany spadek - dom w Kalifornii", kowboj jako kandydat na męża czy - last but not least - "romantyczna programiska". Gdy już zaczynasz otrząsać się z szoku czytanie idzie szybciej - najpierw zaczynasz przerzucać kartki a potem przerzucasz całą książkę. Ze stolika przy łóżku do kosza na śmieci :D
Fabuła jest tak dramatycznie naciągana, że zdumienie odbiera siły na analizowanie innych elementów powieści. Zwyczajnie czytasz z otwartymi ustami nie wierząc, że ktoś jeszcze porywa się na tak karkołomne pomysły jak "niespodziewany spadek - dom w Kalifornii", kowboj jako kandydat na męża czy - last but not least - "romantyczna programiska". Gdy już zaczynasz otrząsać się z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Co za dużo to nie zdrowo. Zwłaszcza jeśli mówimy o lukrze, słodzeniu, rozszerzających się szczęściem miodowych oczach oraz nudnych, niekończących wręcz, rozwlekłych jak jelita w oleju 300 stronach. Przez całą książkę czekasz aż wreszcie coś się wydarzy. Na minimalny choćby zwrot akcji, ale nic. Bohaterka przeżywa swoje wyolbrzymione problemy i irytuje Cię coraz bardziej. Gdy dochodzisz do końca (i wciąż się nic nie wydarzyło), odczuwasz ulgę. Po prostu.
Mam wrażenie, że Pani Ficner-Ogonowska po swoim całkiem przyzwoitym (może dlatego, że nie pisanym dla komerchy) debiucie, zaczyna tłuc na przysłowiowe kilogramy - jak dziennikarz rozliczany za wierszówkę. Co gorsza jest przekonana, że jej grupą docelową są podobne do niej kobiety. Nudne i - pardon my French - pierdzące fiołkami. Takich kobiet już nie ma, Droga Autorko. Mamy krew w żyłach, nie lukier.
Co za dużo to nie zdrowo. Zwłaszcza jeśli mówimy o lukrze, słodzeniu, rozszerzających się szczęściem miodowych oczach oraz nudnych, niekończących wręcz, rozwlekłych jak jelita w oleju 300 stronach. Przez całą książkę czekasz aż wreszcie coś się wydarzy. Na minimalny choćby zwrot akcji, ale nic. Bohaterka przeżywa swoje wyolbrzymione problemy i irytuje Cię coraz bardziej....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Bohaterowie (nieco drętwi i papierowi) uprawiają seks.
On ma amnezję.
Ona nie ma amnezji.
Obiecywanego przez wydawcę "dreszczyka" brak.
Koniec recenzji
PS. Jeśli mnie pytacie o zdanie, to w tej książce nie ma również erotyki (seks jest równie papierowy, co reszta). Ale może mam w tej mierze wyższe wymagania niż wielbicielki pięćdziesięciu twarzy Greja...
Bohaterowie (nieco drętwi i papierowi) uprawiają seks.
On ma amnezję.
Ona nie ma amnezji.
Obiecywanego przez wydawcę "dreszczyka" brak.
Koniec recenzji
PS. Jeśli mnie pytacie o zdanie, to w tej książce nie ma również erotyki (seks jest równie papierowy, co reszta). Ale może mam w tej mierze wyższe wymagania niż wielbicielki pięćdziesięciu twarzy Greja...
2015-04-20
Przez jakiś czas poszukiwałam tej pozycji bardzo chcąc przeczytać pierwowzór dla ekranizacji. Byłam pewna, że sposób pisania Blocha musi być niezwykły jeśli udało się tak zekranizować tą powieść. Niestety, jedyną obserwacją, jaką udało mi się poczynić jest to, że zdania w tej książce są bardzo ale to bardzo krótkie, co w pewnym sensie podnosi u czytelnika napięcie. Nie możecie jednak liczyć ani na literacką finezję ani nawet na to, że przez krótki moment będziecie się bać o bohaterkę. Owszem, zakończenie jest zaskakujące ale książka jest wstrząsająco słabsza od filmu. Jednym słowem: rozczarowanie.
Przez jakiś czas poszukiwałam tej pozycji bardzo chcąc przeczytać pierwowzór dla ekranizacji. Byłam pewna, że sposób pisania Blocha musi być niezwykły jeśli udało się tak zekranizować tą powieść. Niestety, jedyną obserwacją, jaką udało mi się poczynić jest to, że zdania w tej książce są bardzo ale to bardzo krótkie, co w pewnym sensie podnosi u czytelnika napięcie. Nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Fantastyczny wiktoriański klimat zmieszany z gotycką grozą. Ta książka nie rozczarowuje. Jest absolutną klasyką gatunku.
Fantastyczny wiktoriański klimat zmieszany z gotycką grozą. Ta książka nie rozczarowuje. Jest absolutną klasyką gatunku.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to